Zastęp z... nosem

Transkrypt

Zastęp z... nosem
Zastęp z... nosem
Utworzono: czwartek, 28 stycznia 2010
Jak każdy ratowniczy zastęp są niczym pięć palców jednej dłoni: Maciej Cienkosz, Jerzy Biolik, Jan Hutny, Andrzej Kozub i Ryszard
Chojna. Ale zarazem są jedynym takim specjalistycznym zastępem w polskim górnictwie. Mają najczulsze, wciąż niedające się
zastąpić jakimkolwiek doskonalszym sprzętem elektronicznym „wyposażenie”: nozdrza Ramzesa i Nanto.
Specjalistyczny zastęp ratowniczy Piasta z labradorem Ramzesem i borderem collie Nanto zabezpiecza wszystkie kopalnie w kraju. Fot.: Jerzy Chromik
Ramzes jest labradorem z – tak, tak – certyfikowanym powonieniem psa poszukiwawczego, doświadczonym już w wielu akcjach i
mającym na koncie wiele osiągnięć. Border collie Nanto dopiero co wyszedł z wieku szczenięcego i czeka go przynajmniej dwuletnie
szkolenie w odnajdywaniu ludzi w terenie i gruzowiskach. Oba mają rasowe „papiery”, ale w ich przypadku nie liczy się błękitna krew,
lecz właśnie nieomylny, wyostrzony węch.
Na wagę złota
– Natura obdarzyła psa w – jak się przyjmuje – około 125 mln receptorów węchu. Na powonienie człowieka składa się ich zaledwie w
granicach 5 mln. I dlatego pies – nie dla rasy, rodowodu, medali z wystaw lub jego rynkowej wartości, lecz umiejętności – jest na wagę
złota. Nieprzypadkowo w poszukiwaniu ludzi, narkotyków lub materiałów wybuchowych niezmiennie pozostaje, zwłaszcza dla służb
mundurowych, niemożliwym do zastąpienia pomocnikiem – podkreśla subtelność jego nozdrzy zastępowy, a zarazem przewodnik
Ramzesa Maciej Cienkosz.
Przewodnikiem nowicjusza Nanto jest Jerzy Biolik. – Nie wiem, czy nie będę się musiał uczyć więcej od mojego pupila – śmieje się,
rzucając ulubieńcowi zabawkę, która jest nagrodą za poprawne wykonanie polecenia.
W styczniu do tego szczególnego zastępu dojdzie jeszcze jeden, także już ułożony w ratowniczym „fachu”, pies.
Zastępowy Maciej Cienkosz od 11 lat jest w kopalni „Piast” ratownikiem górniczym. Ale jest też strażakiem-ochotnikiem,
współzałożycielem przed siedmiu laty grupy poszukiwawczo-ratowniczej z psami w OSP Kęty. To on wystąpił z inicjatywą stworzenia
specjalistycznego zastępu, wykorzystującego psy w ratowniczych akcjach zawałowych pod ziemią. Znalazł przychylność nie tylko
kierownictwa kopalni, ale i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Tak oto jego Ramzes wszedł „do służby” i od początku
października zastęp Cienkosza – wzywany przez CSRG w przypadkach uwięzienia ludzi w zawale – zabezpiecza wszystkie kopalnie
w Polsce.
Certyfikowany węch
Labrador zastępowego jest już ratowniczym rutyniarzem, co roku odnawiającym zresztą swój węchowy certyfikat na urządzanym
przez Państwową Straż Pożarną w Żaganiu egzaminie. Nanto dopiero szkoli się pod okiem Jerzego Biolika.
– Przewodnik musi obcować z psem codziennie, poznawać jego temperament i reakcje. Jest to zresztą wzajemne poznawanie.
Pierwsze, selekcyjne testy przydatności przeprowadza się już, kiedy szczenię ma 6 tygodni. Dopiero w kolejnych etapach uczy się je
pożądanych zachowań. Pies uczy się przez skojarzenia. Reakcje oczekiwane przez przewodnika są nagradzane zabawką – wałkiem,
piłką, kolorowym kawałkiem sznura – i w ten sposób się je utrwala. Do tych umiejętności należy nie tylko zlokalizowanie i oznaczenie
szczekaniem poszukiwanego człowieka. Ważne jest też, żeby pies nie bał się hałasu lub, dajmy na to, chmury kurzu. Dlatego
ćwiczymy nie tylko w gruzowiskach, ale wybieramy moment wyburzania domów do rozbiórki, aby podopieczny nie wpadał w panikę z
powodu hałasu buldożerów, walących się murów i kłębiącego pyłu. Na to obcowanie z czworonożnym przyjacielem poświęcamy
przynajmniej 4 godziny dziennie. Pies, oczywiście, nie zna pojęcia dni wolnych – śmieje się Maciej Cienkosz.
Dyrektorski przywilej
W kopalni w tym ćwiczebnym zestawie najtrudniejsza dla psa jest sama jazda na dół z towarzyszącą jej różnicą ciśnień. Dlatego
Ramzes i Nanto mają dyrektorski przywilej, że kiedy jadą na dół, klatka jest spuszczana wolniej niż podczas jazdy ludzi. Zjeżdżają z
przewodnikami oswajać się z kopalnią przynajmniej cztery razy w miesiącu. Na ogół w dni wolne, kiedy ściany stoją. Wówczas
pozostała trójka ratowników z zastępu zmienia się w pozoratorów, wynajdując najwymyślniejsze, maskowane kryjówki i czekając, aż
zostaną „wyszczekani”.
– Pies nie szuka człowieka po wcześniej poznanym zapachu. Idzie na ślad, na lotne, zrzucane przez niego cząstki – wyjaśnia
Cienkosz.
Górnicy z Piasta życzliwie traktują czworonożnych ratowników. Ramzes i Nanto nie przyjmują jednak poczęstunków. Pozostają przy
swojej, specjalnie komponowanej do ich wysiłku diecie.
– Muszę przestać pić, skoro psy mi się na dole zwidują – śmieje się Andrzej Kozub na wspomnienie najzabawniejszej z
zapamiętanych na dole reakcji.
Psia służba jest jednak najzupełniej poważna. Już w tym roku zastęp dwukrotnie uczestniczył w rzeczywistych akcjach zawałowych w
kopalni Rydułtowy-Anna. W listopadzie Ramzes „oznaczył” ostatniego z uwięzionych górników, mimo że ten już nie żył. Przed kilkoma
dniami w Palczowicach koło Zatora w 10 minut odnalazł zaginioną 62-letnią kobietę, przez ponad 12 godzin poszukiwaną w mroźną
noc przez kilkudziesięciu sąsiadów, policjantów i strażaków.
Z flapsami kiepsko
Ramzes i Nanto nie mają jednak ani flapsów, ani jakichkolwiek górniczych przywilejów. Z „etatem” i kasą dla nich w kopalni jest
kiepsko, toteż mogą liczyć jedynie na wikt i opiekę weterynaryjną z kieszeni swoich przewodników.
Jerzy Chromik
[email protected]