Grażyna Ancyparowicz Komu służy warszawska giełda papierów

Transkrypt

Grażyna Ancyparowicz Komu służy warszawska giełda papierów
Grażyna Ancyparowicz
Komu służy warszawska giełda papierów wartościowych
Prawie każdy serwis ekonomiczny w Polsce rozpoczyna się od podawania zmian
głównych indeksów giełdowych. Chodzi tu oczywiście o Giełdę Papierów Wartościowych
w Warszawie, spółkę akcyjną działającą od 4 kwietnia 1991 r., sprywatyzowaną w 2010 r.
Dziś jest to grupa kapitałowa, w skład której wchodzą: GPW jako podmiot dominujący, spółki
zależne (Towarowa Giełda Energii S.A., Bondspot S.A., Wseinfoengine S.A., Instytut Rynku
Kapitałowego-WSE Research SA) oraz stowarzyszone (Krajowy Depozyt Papierów
Wartościowych S.A. i Centrum Giełdowe S.A.). Rynek giełdowy dzieli się na dwa segmenty:
rynek finansowy i rynek towarowy.
Na rynku finansowym realizuje się się transakcje instrumentami udziałowymi,
pochodnymi i dłużnymi, prowadzi techniczną obsługę emitentów tych walorów oraz sprzedaż
informacji. Rynek ten dzieli się na: Główny (kasowy i terminowy), NewConnect i Catalist Na
rynku kasowym kupuje się i sprzedaje papiery wartościowe dopuszczone do obrotu
giełdowego: akcje, prawa do akcji, prawa poboru, certyfikaty inwestycyjne, obligacje, listy
zastawne. Na rynku terminowym, zwanym także rynkiem instrumentów pochodnych
(derywatów, choć niektórzy mówią: derywatywów) zawiera się kontrakty terminowe, kupuje i
sprzedaje opcje na indeksy, waluty i inne instrumenty finansowe. Instrumenty pochodne nie
są papierami wartościowymi. Nazywa się je tak, bo ich cena zależy od zmian instrumentu
określanego mianem instrumentu bazowego, albo nawet konkretnego, fizycznie istniejącego
towaru. Krótko mówiąc, kontrakty na derywaty to zakłady, przypominające grę w „oczko”.
Ten kto najtrafniej potrafi przewidzieć zmiany instrumentu bazowego zgarnia całą pulę.
Rynek NewConnect to wylęgarnia spółek giełdowych, które chciałyby dostać się na rynek
kasowy, ale są jeszcze za małe i za słabe. Rynek Catalist powstał z myślą o klientach
detalicznych, żeby usprawnić obrót obligacjami skarbowymi, komunalnymi, przedsiębiorstw,
listami zastawnymi. Hurtowy obrót obligacjami skarbowymi organizuje Rynek Główny oraz
Treasury BondSpot Poland.
Rynek towarowy obejmuje obrót energią elektryczną i gazem ziemnym w transakcjach
spotowych (czyli z natychmiastową dostawą) oraz w transakcjach terminowych. Handluje się
tam również prawami majątkowymi do świadectw pochodzenia energii. Do zadań rynku
towarowego należy prowadzenie Rejestru Świadectw Pochodzenia energii elektrycznej
(„RŚP”), rozliczanie transakcji i rozrachunek towarów giełdowych oraz zarządzanie środkami
systemu gwarantowania rozliczeń. Rynek towarowy – poee Rynek Energii GPW – składa się
z dwu odrębnych parkietów: Rynku Dobowo-Godzinowego Energii Elektrycznej oraz Rynku
terminowego Energii Elektrycznej. Działa na zasadach analogicznych jak rynek instrumentów
finansowych.
Misją GPW jest kontynuacja budowy polskiego rynku kapitałowego, celem
strategicznym budowa centrum obrotu kapitałowego w Europie Środkowej i Wschodniej z
GPW, jako wiodącym podmiotem takiego centrum. „Stanowi to bazę dla zwiększania
przychodowości i stabilizowania wszystkich filarów dochodowości Grupy GPW” – takie
zdanie znajduje się w raporcie za 2012 r. i nie jest to bynajmniej gołosłowna deklaracja.
Wprawdzie miniony rok nie należał do szczególnie udanych, ale zysk netto 106,2 mln zł nie
jest złym wynikiem, o rentowności w działalności operacyjnej na poziomie 45,7% inne
polskie przedsiębiorstwa nie mogą nawet marzyć, zaś każdy inwestor byłby zachwycony,
gdyby udało mu się osiągnąć 19,7% zwrotu z kapitałów własnych. Jest więc zrozumiałe, że
utrzymywaniem GPW w jak najlepszej kondycji, dostarczaniem na parkiety wciąż nowego
paliwa giełdowego są zainteresowane nie tylko instytucje rynku kapitałowego, ale także
wszystkie środowiska czerpiące z tego bezpośrednie i pośrednie korzyści. Szczególną rolę w
propagowaniu giełdy odgrywają osoby wylansowane na autorytety ekonomiczne, sowicie
opłacane przez rodzimych i zagranicznych sponsorów. Ich zadaniem jest wpajanie polskiemu
społeczeństwu fałszywego przekonania, że giełda to miejsce, gdzie sfera realna pozyskuje
wolne kapitały na rozwój, że dzięki giełdzie powstają nowe miejsca pracy, że indeksy
giełdowe odzwierciedlają koniunkturę w całej gospodarce. To wierutne bzdury, obliczone na
to, że – jak wykazały badania opublikowane przez Dominikę Maison – zaledwie 1% Polaków
orientuje się czym jest rynek finansowy i jego instytucje. Nawet studenci kierunków
ekonomicznych nie rozumieją istoty operacji na tym rynku. Są zafascynowani
sformalizowanymi modelami, wierzą, że dobrze wykształcony inżynier rynku kapitałowego
może tak zarządzać portfelem inwestycyjnym, by osiągać krociowe zyski.
Słowo instrumenty, dla określenia walorów w obrocie na rynku giełdowym, nie
zostało użyte przypadkowo. Na giełdzie się zarabia się cudzym kosztem. Kupuje papiery
wartościowe jak najtaniej i sprzedaje wtedy, gdy inwestor uzna, że osiągnął już spodziewany
zysk. Takie transakcje określane są jako „krótka sprzedaż” i to one dominują w obrotach,
mają największy wpływ na notowania instrumentów finansowych i zmiany indeksów. Jednak
nie wszystkim zależy na szybkich, spekulacyjnych zyskach. Inwestorom portfelowym
przyświecają także inne cele. Na przykład, ktoś nabywa akcje dobrze prosperującej firmy, by
rokrocznie otrzymywać dywidendę. Inny kupuje dłużne papiery wartościowe i zarabia na
odsetkach. Jeszcze inny nabywa certyfikaty inwestycyjne, żeby stać się uczestnikiem
zamkniętego fundusz inwestycyjnego. Bywa i tak, że giełdę wykorzystuje się w celu przejęcia
kontroli nad spółką nie po to by na niej zarabiać, albo po to żeby poprzez fuzję wzmocnić
własną pozycję rynkową albo zniszczyć konkurencję. W tym ostatnim przypadku mówimy o
wrogim przejęciu firmy.
Tylko wyjątkowo sprzedaż papierów wartościowych na giełdzie przynosi korzyści
emitentowi. Dzieje się tak, gdy przedsiębiorstwo debiutuje, czyli sprzedaje swoje akcje po raz
pierwszy w ofercie publicznej. A także wtedy, gdy firma potrzebuje kapitału, a jej właściciele
nie chcą zwiększyć dotychczasowego zaangażowania, ale nie chcą też utracić władzy nad
spółką. Rozpraszając akcje wśród licznych, drobnych inwestorów giełdowych pozyskuje się
dodatkowe pieniądze, a dotychczasowi akcjonariusze dodatkowo zarabiają, sprzedając swoje
prawa poboru i prawa do akcji. Jeśli akcjonariusze posiadający duże pakiety akcji chcą
podnieść notowania rynkowe, ograniczają pulę sprzedaży dla drobnych inwestorów. Jak
wiadomo, jeśli podaż jest mniejsza od efektywnego popytu, cena rośnie, a wraz z nią zyski
dużych inwestorów. Tak było przed laty przy prywatyzacji Banku Śląskiego, a niedawno przy
sprzedaży akcji banku PKO BP. Przykłady takich działań można mnożyć.
Notowania na giełdzie są niekiedy traktowane jako nobilitacja przedsiębiorstwa. W
rzeczywistości jest to dla niego zagrożenie. Pamiętam, jak na początku transformacji
ustrojowej, gdy warszawska giełda dopiero startowała, jeden z najbogatszych obecnie
Polaków, notowany w światowych rankingach miliarderów, nabył akcje Elektrimu. Miał
pakiet mniejszościowy, ale nie przeszkodziło to w zagwarantowaniu sobie prawa
pierwszeństwa do akcji z nowych emisji. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że
nikogo o tym uprzywilejowaniu nie poinformowano. Kilka lat później pojawił się poważny
kontrahent, który – występując w roli inwestora strategicznego – chciał nabyć pakiet
kontrolny tej spółki. Wtedy okazało się, że musi zapłacić 25 mln USD odstępnego.
Transakcja nie doszła do skutku, a Elektrim upadł. Taki los spotkał wiele polskich firm.
Profesor Witold Kieżun pominą wprawdzie ten casus w swojej znakomitej książce „Patologia
Transformacji”, ale bardzo dokładnie, odwołując się do innych przykładów opisał mechanizm
uwłaszczania nomenklatury i niszczenia polskich przedsiębiorstw przez giełdowych rekinów.
Czym są rynki kapitałowe w epoce wirtualnego pieniądza świat przekonał się już
wielokrotnie. Mieliśmy kryzys 1929 r., z kryzysu finansowego z jakim mieliśmy do czynienia
w latach 2007-2008 nie umiemy się wygrzebać, choć nie dotknął on bezpośrednio Polski. Ot,
tylko tyle, że uciekł od nas kapitał spekulacyjny. Mieliśmy na w Stanach Zjednoczonych
piramidy Madoffa, w Polsce aferę AmberGold i RoyalFinn. Mamy OFE, które rujnują finanse
publiczne, a pieniądze emerytów traktują jak paliwo giełdowe i dlatego mają za sobą tak silne
wsparcie. Pamiętajmy, każdy drobny inwestor, który da się wciągnąć w grę na giełdzie,
przegra. Szanse wygranej mają tylko ci, którzy operując wielkim kapitałem kontrolują ten
rynek i mają dostęp do poufnych informacji rządowych i biznesowych. Ten, kto czytał Bel
Ami, powieść napisaną w XIX wieku przez Guy de Maupassanta, albo widział film wie, co
mam na myśli. Nic się od tamtej pory nie zmieniło.