Raport z.pub - Rajd Ptasiarzy 2015
Transkrypt
Raport z.pub - Rajd Ptasiarzy 2015
Raport z „Rajdu ptasiarza” Podlasie, 2009 Uczestnicy: Tomasz Kułakowski — Kapitan Robert Kapowicz — z-ca Kapitana Jarosław Stepaniuk — szary członek Zespołu Są różne sporty ekstremalne. Można na przykład skoczyć na bungee. Podobno jest to niezwykle przyjemne doznanie — ale jeżeli lina okaże się ciut za długa — bardzo krótkotrwałe. Można ekstremalnie oddawać się spożywaniu różnorodnych smacznych napojów wyskokowych — doznania z pewnością trwają dłużej niż przy skoku na linie, ale zdrowie przy tym traci się bardzo intensywnie. Można uprawiać sporty motorowe na drogach publicznych; owszem, bardzo przyjemne uczucie, ale już pierwszy kontakt z policją studzi doznania; to hobby kosztowne a i można uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi stracić… Dlatego też my wybraliśmy bardzo bezpieczną formę dostarczania sobie wrażeń. Wzięliśmy udział w pierwszym „Rajdzie ptasiarzy”! Rajd polega na tym, aby w ciągu jednego dnia „zaliczyć” na obszarze jednego województwa jak najwięcej gatunków ptaków! Musi powstać zespół (z tym mieliśmy mały problem) od 3 do 5 osób i cały Boży dzień mamy „zaliczać” ptaki — jak najwięcej gatunków! Niestety — już na początku naszego uczestnictwa pojawiły się trudności; zgłosiliśmy się za późno. W związku z tym pozbawieni zostaliśmy szans na nagrody nawet w przypadku zwycięstwa. To nam nieco ucięło skrzydła… Potem jeszcze Robert nie mógł brać udziału od samego rana, tylko zgarnęliśmy go przy przejeździe na Biebrzę… Same kłopoty... Na Podlasiu rozsądnym rozwiązaniem, aby w jak najkrótszym czasie obejrzeć lub usłyszeć jak najwięcej gatunków ptaków jest odwiedzenie trzech najważniejszych miejsc — Puszczy Białowieskiej, Siemianówki i Doliny Biebrzy wraz (w miarę możliwości) z Doliną Narwi. I tak o 6 rano pojawiliśmy się pod bramą do Muchołówka białoszyja w Puszczy Białowieskiego Parku Narodowego… Początki były budujące. Każdy gatunek to kolejny punkt. Bocian, wróbel, jaskółki, pliszki, sikory, trznadel, dzwoniec. Lista rośnie! Białowieża to gatunki leśne. Już przy wejściu odezwał się dzięcioł zielonosiwy. W środku najpierw znaleźliśmy dużego, potem dwa średnie przy dziupli. Ze ścieżki zobaczyliśmy białogrzbietego. Dzięcioł czarny to „pospoliciak”, na Podlasiu, co dopiero w BPN! A pod koniec „biegania po parku” znaleźliśmy trójpalczastego. Do tego muchołówki, z białoszyją na czele. Świstunka leśna, po wyjściu świetna wilga na szczycie drzewka. Po opuszczeniu BPNu mieliśmy 7ą rano i około 60 gatunków! Przy takim tempie to w ciągu 8 godzin będziemy mieli 480 gatunków i I miejsce w kieszeni!!! Jedziemy w kilka miejsc w Białowieży. Drapole nie dopisują. Ani orlika, ani „głupiego myszołowa”. Ale natrafiamy na gągoła, potem się trafia dziwoDzięcioł białogrzbiety nia, kilka innych gatunków. Cóż — na Siemianówce będzie lepiej. Jedziemy! Siemianówka wita nas kilkoma gatunkami rybitw, gęgawami posilającymi się dość blisko brzegu, sporą ilością łabędzi niemych. Przelatuje także krakwa (gatunek skryty — a tu zaliczony; potem się okaże, że krakwy tego dnia się jeszcze trafiały za to mazurek to był spory problem!). Ale nie ma czasu na przyglądanie się — to zawody. Zaliczone, odhaczone i lecimy dalej! Trzeba liczyć! W miejscu gdzie notorycznie, stale i ciągle występuje pliszka cytrynowa — akurat tego dnia wzięła sobie urlop! I na nic przeglądanie chabazi! Z Siemianówki jedziemy bez pliszki! Krótka wizyta na tamie w nadziei na kaczki, nury, perkozy… Nadzieje okazują się jednak płonne! Ot srokosz się trafił. Sztuka jest sztuka. Punkt do listy! Ale tempo przyrostu spada!!! Przejeżdżamy z Siemianówki na Biebrzę. Po drodze zabieramy Roberta, zaliczamy na kościele pustułki. I hajda nad Biebrzę — tu będzie lepiej, straty odbijemy, nadrobimy, zwyciężymy! Wizyta pod Tykocinem na żołny i brzegówki udana po- Dzięcioł trójpalczasty łowicznie. Były tylko brzegówki (ja je wtedy przespałem; potem zaliczyłem nad Narwią). Po drodze krótki przystanek w miejscu interesującym dla dzierzb. Skutecznie. Gąsiorek zaliczony. Ale tu pojawia się problem, którego nikt nie brał pod uwagę. Pod zaparkowanym przy drodze autem chowa się pies. I wyleźć nie chce! Lub nie potrafi — bo się w między czasie między autem a glebą skutecznie zaklinował! Oczywiście podejrzewamy, że pies to agent innych zespołów, które w ten sposób chcą nam utrudnić, jak wierzymy, Raport z „Rajdu ptasiarza” Podlasie, 2009 zwycięstwo! Nie reaguje na prośby (cip, cip piesuniu), polecenia (won do budy!), stanowcze żądania (spi…..j kundlu!). Dźganie też nie pomaga! Dopiero stanowcze ruszenie autem oddziela psa od samochodu! Można jechać dalej!!! Zajeżdżamy do Zajek. Rybitwy białoskrzydłe fruwają w licznej masie… Pofotografowało by się… Ale czas ciśnie i goni! Jedziemy do baru „U Dany”. Pokrzepić się flaczkami, fasolką. Omówić taktykę i strategię! Sił nabrać! Po wizycie w barze ruszmy dalej. Przez Ruś do Brzostowa. Tu w końcu mamy mazurka!!! Pół dnia nie widzieliśmy mazurka! A w końcu zliczony! Sztuka to sztuka! Pędzimy do Brzostowa. Gdzie jak gdzie, ale w Brzostowie ptaki były, są i będą! Nadrobimy, zwyciężymy! Kolega Kapitan Zespołu mężnie dźga psa, żeby wylazł! Sielanka w Brzostowie nad Biebrzą Sukces okazuje się połowiczny. Trochę brodźców, biegusy zmienne. Coś tam nam wpada, ale humory pikują w dół! Przejeżdżamy do Mścich. Miejsce przedostatniej szansy! Zaliczamy bociana czarnego, podróżniczka, świergotka łąkowego. Ale to już sztuki. A słońce coraz niżej. Z Mścich przejeżdżamy na Barwik, po drodze w głębi ducha licząc na jakieś sowy, lelka, może dubelty. Deszcz psuje nam szyki. Barwi to ostatnie miejsce tego dnia… Czas na wnioski. Hmm. Twiczerstwo nie dla mnie! Bieganie jak oszalały za kolejnymi gatunkami, bez czasu na poprzyglądanie się, kontemplację jest bez sensu! Co z tego, że się zaliczy ileś tam gatunków — to głupie i głęboko wyczerpujące. Ale raz do roku, dla zabawy i „ducha rywalizacji” warto! W przyszłym roku to już wiemy, co zrobimy! W przyszłym roku wszystkich pobijemy! Do przyszłego roku! Jarek Stepaniuk