Samotny Motyl - Dla rodziców

Transkrypt

Samotny Motyl - Dla rodziców
Samotny Motyl
1
Mały wesoły i rozradowany motylek Filipek czekał niecierpliwie na pierwszy
dzień szkoły.
- Hura, hura, hura już mam siedem lat i idę do szkoły, i idę do szkoły – śpiewał
przez całe dnie. Sprawdzał, czy aby na pewno w szafce na pólkach znajdują się
nowo kupione rzeczy potrzebne do szkoły. Wśród nich był piękny plecak,
zestaw książek do pierwszej klasy, piórnik, zeszyty, kredki, gumka do mazania,
długopis, linijki, kolorowe pisaki, worek i strój do ćwiczeń gimnastycznych!!!
Nic nie brakowało, wszystko było na swoim miejscu, w całkowitym porządku
tak, jak poukładał je z mamą. Był taki dumny, szczęśliwy. Będzie się uczył
całkiem nowych rzeczy, bo jest duży i mądry. Będzie nowa Pani i nowi koledzy.
Super, super, super. Cieszył się Filipek. Rodzice Filipka z radością patrzyli na
entuzjazm synka i potwierdzali, że na pewno będzie wspaniale.
Będą wycieczki, będzie zapraszał kolegów do domu. Rodzice mówili, że nawet
będą mogli u niego czasem nocować. Przed nim tyle ciekawych przygód. Ach
życie jest wspaniałe, myślał rozmarzony Filip.
Dni w kalendarzu zmieniały się, aż nastał ten upragniony przez Filipa pierwszy
dzień szkoły. Sam się obudził tego dnia, umył się, założył czyściutkie
motylkowe ubranko, zjadł też smaczne śniadanko i był gotów do wyjścia.
Filipek dziarsko frunął pomiędzy mamą i tatą, którzy odprowadzili go pod
szkołę.
2
Tam pożegnali się i Filipek samodzielnie przekroczył drzwi swojej nowej klasy.
Zaraz otoczył go gwar rozmów, delikatne śmiechy, niektóre trochę nerwowe
i niepewne, ale większość odważnych i pełnych oczekiwania na to co się
wydarzy. Było bardzo przyjemnie. Wreszcie do klasy wkroczyła Pani Eleonora.
Kiedy rozkładała skrzydła, to jakby słońce świeciło, były piękne, jasne i bardzo
delikatne. Na jej twarzy malował się równie delikatny uśmiech. Pani Eleonora
powitała wszystkie dzieci, poprosiła, żeby każdy wstawał i przedstawił się
klasie. Każde więc dziecko wstawało i głośno mówiło swoje imię. Tylko jeden
chłopiec wstał ze spuszczoną głową i mówił coś cicho, i bardzo niewyraźnie.
Wszyscy ucichli, żeby zrozumieć, co on mówi, wtedy chłopiec w ogóle przestał
się odzywać. Stał skulony, przestraszony, wpatrywał się w czubki swoich
butów. Pani Eleonora podeszła do jego ławki, położyła rękę na ramieniu
chłopca, i powiedziała:
-Spokojnie kochanie, nie denerwuj się, spróbuj jeszcze raz. Po dłuższej chwili
można było usłyszeć wyszeptane cichutko imię – Tymon.
Tymon przykuł uwagę Filipka. Filip przez cały dzień z uwagą obserwował
smutnego Tymona. Zauważył, że Tymek nie zgłasza się do odpowiedzi, podczas
gdy inne dzieci wyrywały się jeden przez drugiego, tak bardzo chciały
odpowiadać na pytania zadawane przez Panią Eleonorę. Zgubił długopis, nie
umiał znaleźć odpowiedniej strony w książce, kreślił i mazał w zeszycie. Filip
zauważył też , że Tymon usiadł w ostatniej ławce pod ścianą tam, gdzie był
największy cień. Jakby chciał, żeby go nikt nie widział, jakby chciał się w tym
cieniu schować. W czasie przerw, kiedy inne dzieci skakały na podwórku
Tymon siadał w kącie korytarza, nieśmiało wystawiał nos nad parapetem okna,
żeby popatrzeć przez szybę na to, co dzieje się w kolorowym ogrodzie. Do
3
nikogo nie zagadywał, a jeśli ktoś do niego podszedł, uciekał wzrokiem i nie
odpowiadał. Toteż wkrótce dzieci bawiły się na placu zabaw, zapominając
o smętnym koledze, który tak niechętnie się do nich odnosił. Jednak Filipek był
małym Sherlockiem Holmesem
Holme
- mama tak go nazywała,, więc postanowił
rozwiązać zagadkę dziwnego zachowania Tymona.
Poza tym miał wrażliwe serce i nie mógł znieść faktu, że ktoś jest tak bardzo
smutny, podczas gdy on sam - Filip, zupełnie odwrotnie – tryska radością
i optymizmem. Jako bystry obserwator zauważył też, że oto mija kolejna
przerwa, na której dzieci wyjmują z plecaków kanapki, soczki, jabłuszka,
a smętny i szary
ry Tymonek niczego takiego jeszcze nie wyjął. Filip pomyślał, że
to może być dobry pretekst. Wziął miseczkę z owocami, którą na dzisiejsze
drugie śniadanie
iadanie przygotowała mu mama, usiadł koło cichego Tymona w kącie
szkolnego korytarza i wysuwając
wy
miskę przed kolegę powiedział tylko: Poczęstuj się, po czym sam sięgnął po kawałek owocu. Wyglądały naprawdę
pysznie, kolorowo i tak pięknie pachniały. Filip nic więcej nie mówił, o nic nie
pytał, wkładał do buzi kawałki owoców i tak trzymał miskę, żeby Tymon, także
mógł do niej sięgnąć.
Wreszcie Tymon wyciągnął rękę i poczęstował się owocem zaoferowanym mu
przez Filipa. Jedli w zupełnej ciszy tak długo, aż owoce się skończyły. Zresztą
zaraz trzeba było znowu wracać do klasy, bo przerwa się skończyła. Minął
pierwszy dzień szkoły, Filip wrócił do domu bardzo zadowolony.
zadowolony Wszystko mu
4
się tam podobało. Lekcje i przerwy, Pani Eleonora i koledzy, piękny ogród, plac
zabaw.
Zaraz
po
obiedzie
odrobił
zadaną
pracę
domową
w swoim czyściutkim nowym zeszycie. Mieli narysować swojego nowego
kolegę. Wiecie kogo narysował Filip ? – Tymona.
Następnego dnia w szkole na pierwszej lekcji Pani Eleonora sprawdzała, jak jej
uczniowie odrobili zadaną pracę domową. Każdy chwalił się swoim rysunkiem
i opowiadał o swoim nowym koledze, którego portret przygotował. Kiedy
przyszła kolej Filipa, wstał i z dumą zaprezentował klasie swój rysunek.
- Narysowałem swojego nowego kolegę - Tymona, powiedział Filip. Po sali
rozszedł się cichy szept zdziwienia. Dlaczego Filip spośród tylu dzieci wybrał
tego szarego, nieciekawego Tymona?
A Filip opowiadał. - Tymon to bardzo spokojny kolega, czym bardzo mnie ujął,
nikomu nie robi krzywdy, ma piękne kolorowe skrzydełka, i zawadiacko
zakręcone jedno czółko. Jest grzeczny, chciałbym, żeby był moim przyjacielem,
żeby przyjął moje zaproszenie i odwiedził mnie w domu, bardzo serdecznie
zapraszam ja i moi rodzice. Koledzy w klasie byli zaskoczeni i zdziwieni, ale
najbardziej zdziwiony wyborem Filipa był sam Tymon. Podczas najbliższej
przerwy podszedł do Filipa i szczerze mu powiedział, że nawet nie marzył
o takim przyjacielu, że bardzo chętnie będzie kolegował się z Filipem, a jeśli
rodzice mu pozwolą z przyjemnością go odwiedzi.
I rzeczywiście, po południu przed domem Filipa pojawił się Tymon ze swoimi
rodzicami. Mama Filipa zaprosiła rodziców Tymona na herbatę malinową,
a chłopcy pobiegli bawić się w pirackim pokoju Filipa.
5
Wspólnie spędzili miłe popołudnie. Jak się okazało następnego dnia w szkole
dla Tymona była to bardzo ważne popołudnie. Nikt w szkole w pięknym,
zadziornym motylku, który odważnie rozwinął skrzydła i szedł z podniesioną
głową, nie umiał rozpoznać smętnego szarego Tymona, którym był jeszcze
wczoraj.
Radosny dziś Tymon powiedział
owiedział Filipowi, że bardzo bał się, że nikt go w szkole
nie polubi, że koledzy będą się z niego śmiać, że nie będzie się dobrze uczyć.
Ten strach tak go paraliżował,
iżował, że nie miał odwagi do nikogo zagadać, a nawet
odpowiadać tym, którzy z nim próbowali rozmawiać. Tymek podziękował
Filipowi za to, że w niego uwierzył, to przekonanie Filipa, że Tymon jest fajnym
kolegą dodało mu wiary we własne siły i sprawiło, że mógł odkryć wszystkie
barwy swoich pięknych motylkowych skrzydełek. Odtąd Tymon nie był już
samotnym motylem. Wspólnie z Filipem mieli bardzo wielu kolegów i bardzo
lubili swoją szkole.
Autor: Wiesława Czaplicka
6

Podobne dokumenty