Stanisław Mądroszkiewicz

Transkrypt

Stanisław Mądroszkiewicz
Legia Cudzoziemska
Niespełna dziewięć lat temu poczyniłam pierwsze kroki w celu zbadania i opracowania historii własnej rodziny. Wiedziona ciekawością rodzinnych dziejów, w licznych
rozmowach słyszałam o moim krewnym: „a Stachu? – no tak, on wyjechał do Legii
i zginął”.
Wyjechał
do Legii
i zginął…
Magdalena Janowska
Zaraz po II wojnie światowej, w roku 1950,
mój krewny, żołnierz Legii Stanisław Mądroszkiewicz został uznany za zmarłego przez Sąd Grodzki w Krotoszynie. Nigdy też, aż do roku 2002, nie
podjęto w rodzinie starań, aby go odnaleźć. Pozostały po nim tylko wspomnienia mojej babci
oraz fotografie i listy, które przesyłał w latach 30.
ubiegłego wieku do swojego brata Czesława.
Niniejsza opowieść przedstawia dzieje legionisty; Polaka, który opuścił swój kraj w 1923 roku
i wyjechał do Francji za chlebem. Po około 10 latach, według wyciągu z przebiegu służby, pozyskanego z Bureau Central d’Archives Administratives Militaires wynika, iż 5 stycznia 1932 roku
wstąpił on do Legii Cudzoziemskiej w Intendenturze Wojskowej w Lille.
Jednak z krótkiego listu z dnia 30.01.1931 roku nadanego do brata z miejscowości Saida w Algierii wynika, że służył już w Legii przed rokiem 1932: „nie miałem innego wyjścia, a teraz
jusz zapóźni nie mogłem jusz tak dali żyć i głodnym chandlować”. Z kolei w korespondencji
z dnia 3.02.1932 roku Stanisław Mądroszkiewicz
informuje brata, że jest w dobrym zdrowiu i obecnie jest na szkoleniu, które będzie trwać przez
cztery miesiące.
28
Intrygowało mnie – jaki przyświecał mu cel?
Co sprawiło, że opuścił kraj? Jakie były jego losy
na obczyźnie i co się z nim stało? Na pytania te
tylko w części udało mi się uzyskać odpowiedź
dzięki uprzejmości pracowników Archiwum Legii
Cudzoziemskiej, byłych legionistów rozproszonych po całym świecie, a ostatecznie – przy pomocy Stowarzyszenia Byłych Żołnierzy i Przyjaciół Legii Cudzoziemskiej w Polsce, do którego
dotarłam za pośrednictwem danych kontaktowych zamieszczanych systematycznie w MMS
„Komandos”.
Stanisław Mądroszkiewicz urodził się 10 listopada 1904 roku w Krotoszynie. Był synem Jana Mądroszkiewicza i Stanisławy Mądroszkiewicz
z domu Ryba. Wychowywał się wśród licznego
rodzeństwa, lecz najlepszy kontakt miał ze swoim
bratem Czesławem, z którym prowadził stałą korespondencję, aż do 1938 roku.
Nie są do końca znane przyczyny wyjazdu
Stanisława do Francji. Zakładam, że główną
przyczyną emigracji była bieda panująca w kraju,
lecz według relacji rodzinnych, jak to zazwyczaj
bywa oraz treści listów, które wysyłał do Polski
wynika, iż przyczyną opuszczenia kraju była
prawdopodobnie romantyczna historia; miłość
7-8/2011
Legia Cudzoziemska
do kobiety. Pech chciał, że była ona jego bliską
krewną, starszą zaledwie o pięć lat. Z korespondencji Stanisława da się wyczuć stałą nutę sympatii. Pamiętał o niej w każdym wysyłanym przez
siebie do Polski liście…
Po zapoznaniu się przeze mnie z przebiegiem
jego służby w Legii doszłam do przekonania, iż
mój krewny był znakomitym żołnierzem, który dał
mi powód do dumy. Zarys jego losów w Legii, jaki udało mi się dotąd ustalić, przedstawia się tak:
18 stycznia 1932 roku Stanisław Mądroszkiewicz został przydzielony do 1. Regimentu Cudzoziemskiego, a następnie służył w 2. Regimencie
oraz 3. REI i 5. REI.
Pierwszy list, jaki się zachował z nadesłanej
przezeń korespondencji, pochodzi z 28 stycznia 1933 roku i został wysłany z garnizonu Legii
w Sidi Bel Abbes w Algierii, do brata Czesława,
do Krotoszyna. Z listu wynika, iż Stanisław czuje
się dobrze i znajduje się „przy najlepszym zdrowiu”. W kolejnym liście pochodzącym z kwietnia 1933 roku, informuje: „jestem już kapralem,
ale nie dostałem jeszcze naszywków i czekam
na nie z niecierpliwością”.
W międzyczasie pisze do siostry Stanisławy
z miejscowości Sidi Bel Abbes. Informuje, iż
opuszcza to miasto i czeka go 80-kilometrowy
marsz na manewry. Jest gorąco i bardzo ciężko.
1 stycznia 1934 roku zostaje oficjalnie mianowany kapralem na mocy rozkazu pułkowego
nr 62 [k1].
Po dość długiej przerwie, w kwietniu 1934 roku, do kraju przyszedł kolejny list, w którym kapral Mądroszkiewicz informuje rodzinę, iż stacjonuje w Midelt. Przeprasza, że tak długo nie pisał,
ale: „szedłem pareset kilometrów z Algierii
do Maroka”. Podczas pobytu w Maroku odwie-
7-8/2011
dził wszystkie główne miasta tego kraju: Ujdę,
Fez, Marakesz i Meknes. „Domy są tu tak budowane jak fortece, dookoła duże mury i w murach
dziury do karabinów” – pisał.
Miasteczko, w którym przebywał na placówce,
bardzo mu się podobało, dlatego że leżało ono
przy samym masywie Atlasu. Informował, iż góry
są pokryte śniegiem, a upał jest większy niż gdziekolwiek indziej. Opisywał także relacje, jakie panowały pomiędzy żołnierzami a dowództwem. Pisał, iż: „każdy dla każdego jest przyjacielem”.
Jedzenie również było bardzo dobre: „przy obiedzie i kolacji to stale kawa, oprócz wina naturalnie”. Każdy z żołnierzy miał swój karabin i 120 nabojów. Informował też, iż jak dotychczas nie był
jeszcze chory: „przeciwnie jestem bardzo zdrowy,
ten klimat mnie służy”. Na końcu listu pozdrawiał
wszystkich, szczególnie Ojca i Matkę.
19.11.1935 roku kapral Mądroszkiewicz był już
w Meknes, gdyż właśnie z tej miejscowości wysyłał do Polski kolejny list. Jak zwykle przepraszał
w nim, że tak długo nie pisał, ale nic ciekawego
się nie działo. Bardzo długo, jak informował brata,
zastanawiał się, co napisać. W mieście tym nie ma
gdzie iść, wszystko jest drogie, a żołnierz nie ma
dużo pieniędzy. Pozostał mu jeszcze rok do zakończenia kontraktu. Pisał też, że raczej do Polski nie
wróci, gdyż: „już tam wszystkie prawa straciłem
prawa używalne i familijne. [...] Czesław Ty wiesz
bardzo dobrze jak ta sytuacja ze mną stojała, każdy był rat że mnie nie widział, ja mam taki charakter że każdemu się nie podoba, ja sam to uznaje
bo nawet i tutaj żeby nie mój charakter to już dawno bym mógł być podoficerem”.
Jego kolejne słowa wskazują na dużą tęsknotę za rodziną i krajem: „[...] ja bym nie wiem co
dał ażebym mógł do mego domu powrócić i żeby
29
Legia Cudzoziemska
mnie każdy kochał i poważał jak swego, ale ja temu nie wierzę z tego powodu, że już dość nawidziałem i tego nie zapomnę, a z resztą kto wie czy
ja przy tym wojsku nie pozostanę”. Żal mu było
tylko, że: „[...] ta mała wojna już się skończyła
w tym Maroku”. Jak zwykle prosił też brata, aby
wszystkich pozdrowić, przede wszystkim Ojca
i Matkę i ma nie zapomnieć o Wikci Rybównie.
Z kolejnego listu dowiadujemy się o jego pobycie w szpitalu: [...] ja jestem już tydzień czasu tutaj i mnie się wydaje że jeszcze tydzień będę musiał w łóżku leżeć, na te chorobę co ja choruje
tutaj paru chłopa [...] dostałem pot brzuchem tam
gdzie się zginają nogi napuchnięcie i to z każdej
strony, ja nie zgłosiłem się zaraz chory i próbowałem dalej chodzić i później tak mi to napuchło, że
ledwie na nogach stojałem, teraz jak przyszedłem
do Szpitala zaraz mnie wizytowano i do łóżka ze
mną. Ta choroba się nazywa po francusku „Adenite” (według słownika francusko-polskiego adenite
tłumaczy się jako gruczolak), a jak ona się nazywa
po polsku to ja nie wiem. [...] chorobę oni tutaj leczą pikurami? znaczy się przypija do krwi od tego
człowiek dostaje aż do 41 stopni gorączki,
od pierwszej pikusy miałem ja 40 i 9/10 gorączki
to możesz sobie wyobrazić, jak ja chodził, a głowa to myślałem że mi pęknie”.
Gdy nadeszła poprawa stanu jego zdrowia,
w szpitalu zbadali mu krew i stwierdzili, że jest
zdrowy, a choroba ta wynikła z przemęczenia
30
i wysiłku. Uważa że: „mam za ostrą krew na ten
klimat, jako że jestem w latach więc mi trzeba kobiety a kobiety tutaj to jest bardzo zdradliwa
rzecz, dlatego że dużo kobiet jest tu chorych i dawają takim sposobem chorobę wojsku”. Jeśli
chodzi o życie w szpitalu: „to nie jest tak źle, jeść
jest co, mleko też dostajemy, potem kawe herbate a lemoniady to tyle doś każdy chce, tylko czasami słabo osłodzona.”
Już wiedział, że jego jednostka niedługo ruszy
w góry, a kolejne tygodnie służby będą spędzone
przez legionistów na wędrówce przez pustynne
tereny w prażącym słońcu: „znowu będziemy
z miasta wychodzić na pustynie i to aż dopiero
po lecie wrócimy z powrotem i niewiadomo czy
na przyszłą zimę będziemy w Meknes”. Pod koniec listu wszystkich pozdrawia, Matkę, Ojca,
a także znajomego, który był również w Legii, ale
wrócił do Krotoszyna – to niejaki Antoni Jasiński.
W kwietniu 1936 roku przysłał kolejny list z Algierii, z Meknes. Informuje w nim brata, że choroba znów mu się odnowiła i był zmuszony przez
dwa i pół miesiąca na nią poleżeć. Sam przyznaje się do winy, wolał bowiem chodzić niż leżeć
w łóżku bezczynnie. Powoli wraca mu też apetyt.
A także czeka na święto Legii Cudzoziemskiej
(Święto Camerone), które odbędzie się 30 kwietnia. Legioniści będą wtedy mieli coś dobrego
do zjedzenia i wypicia. Obchody (Camerone) będą trwały przez trzy dni. Z listu wynika też, że ma
zamiar nadal pozostać „przy wojsku” i przedłużyć
kontrakt z Legią o kolejne pięć lat. Pisze tak: „dla
mnie już tak zapóźni jest ażebym jakieś nowe życie zaczął dla tego potrzeba dużo pieniędzy a jestem biedny i pozostane biedny, znaczy się że nie
mam żadnej nadziei musisz sobie to wyobrazić że
ja już jestem w latach, więc będzie mi bardzo
trudno do czegoś dojść i raz szczęśliwym być
a teraz jak mam pomiędzy szczęśliwemi ludzi żyć
i na ich wesołe życie przypatrywać to ja dużo będę musiał cierpieć, wiesz Czesław że ja tutaj 50
do 100 razy zdrowszy jestem jak w cywilu, ja jestem gruby nawet przybrałem parę kilo wagi”.
Z tego listu po raz pierwszy dowiadujemy się też,
że Czesław jest nieuleczalnie chory. A na zakończenie kapral Mądroszkiewicz żegna brata:
„z uściskiem Twój brat Stanisław”.
Na podstawie dokumentów przesłanych przez
Biuro Legii Cudzoziemskiej wiem, iż 1 września 1936 roku w Intendenturze Wojskowej El-Hadjeb w Algierii, Stanisław Mądroszkiewicz powtórnie zaciągnął się na okres pięciu lat, licząc
od dnia 5 stycznia 1937 roku oraz dowiadujemy
się, że został naturalizowany dekretem z 25 września 1936 roku, a więc otrzymał obywatelstwo
francuskie. Jednocześnie dnia 9 września 1937
roku dostał awans na sierżanta, a 26.01.1940
na sierżanta szefa.
7-8/2011
Legia Cudzoziemska
Kolejny list został przezeń napisany z miejscowości El Hadjeb do Polski 21 października 1936
roku. List jest wyjątkowy, bo po raz pierwszy kieruje go wprost do Matki, a nie do brata Czesława.
Na wstępie listu serdecznie wszystkich pozdrawia. Pisze, że w lecie jego jednostka nigdy
nie zostaje w mieście tylko legioniści idą patrolować na pustynię lub w góry. Ostatnio przez przeszło dwa miesiące byli w Średnim Atlasie, a że
stale byli w marszu – nie pisał, gdyż nie zabrał nic
do pisania, a ołówkiem pisać nie chciał.
Kwaterowali w dolinie, gdzie wiatr mało dochodził a gorączka tam była aż strach: „jak tylko
jestem w legii cudzoziemskiej to taki gorączki
jeszcze nie widziałem a jezdem w Maroko już trzy
lata, co ja tam dziennie wody wypijał to jest nie
do powiedzenia, gorączka w cieniu na barometrze wskazywała do 48 gradów a na słońcu to
normalnie dochodziło aż do 60 gradów. Ja jednego razu w południe zostawił moją menażkę
na słońcu a jak za jakiś czas sobie przypomniał
i po nią poszedł to nawet żem się oparzył [...] ja
jak miałem zamiar się golić to tylko pozostawiłem
troszkę wody na słońcu i za chwilę miałem wodę
ciepłą”.
Pisze, że w te dni, gdy jest tak bardzo gorąco
to legioniści mają tzw. sjestę (drzemkę) od godziny 11.00 do 14.30. Każdy z legionistów ma
na swym wyposażeniu dwie koszule i dwie pary
kalesonów, ale przy takich temperaturach, to nawet bez odzienia, tylko w samych spodniach chodzą.
W dalszej części listu zwraca się do Matki:
„Kochana Matko – tu wcale nie jest źle. Z chłopaka robi się tu chłop, staje się prawdziwym mężczyzną”. Uważa, że: „jemu wojsko było potrzeb-
7-8/2011
ne, ja sam nie żałuję nawet pamiętam słowa Ojca
jak byliśmy młodzi, ja i Czesław jak Tata mówił,
och was obuch to tylko do wojska potrzeba tam
się nauczycie ubierać, więc ja to bardzo uznaje.
Ojciec miał prawdę tylko Ojciec nie zauważył że
ja byłem żołnierzem już z małego dziecka, broń
to była i jest moja najlepsza zabawka, zaś kiedyś
wyrabiałem karabin z drzewa a dzisiaj to mam
prawdziwe nawet maszynowe [...] nie wiedziałem
tylko że takie są ciężkie [...] że byłem i jestem żołnierzem to mam na to dowód bo zaraz po pięciu
miesiącach służby to mnie wysłano do szkoły kaprali a później się doczekałem kaprala a teraz
bym mógł być podoficerem żeby mi się Maroka
nie zachciało. Przyjechałem do Maroka w 1934
roku to się walki już zakończyły i wszędzie spokój
jest. Ja Wam nie mogę dużo opisywać, pierwszeństwo we wszystkim mają Ci co otrzymali
krzyż waleczny”.
Twierdzi, że jeszcze jest młody i może kiedyś
też taki krzyż dostanie. Z listu wynika, że jego rodzina czytała co nieco o Legii w książkach i martwiła się o niego, on jednak zapewnia, że jemu
jest dobrze. Legia nie jest już formacją dla
opryszków, a każdy ochotnik jest sprawdzany.
Z listów Czesława dowiaduje się też o biedzie,
jaka panuje w Polsce i o problemach ze Ślązakami, a także o ślubie byłego kolegi legionisty – Antoniego Jasińskiego. Dziwi się, że taki człowiek
jak on żeni się. Uważa, że i tak Jasiński wróci
do Legii, bo każdy prędzej czy później wraca…
Ostatni list, jaki się zachował, został przysłany
z marokańskiej miejscowości Khenifra do brata
i datowany jest na 7.12.1937 roku. W liście tym
Stanisław pisze o sobie; o tym, że bardzo się
zmienił. Żałuje, że do takich wniosków, jakie ma
teraz nie doszedł wcześniej. Wrócić do Polski nie
31
Legia Cudzoziemska
może, bo dla niego jest już za późno. Od kilku
miesięcy jest już podoficerem i żyje mu się o wiele lepiej. Ma większą wypłatę i dobrze się odżywia. Przede wszystkim jest już jednak obywatelem francuskim.
„Stale służę dla mój kraj i dla moja ojczyzna,
w której już pozostane na moje całkie życie i dla
której służe z całego mego ducha i serca bo
w mojem rodzinnym kraju nie miałem szczęścia
bardzo marnie byłem opiekowany więc już się
tam niewrócę, oprócz tego ja będę z Tobą stale
korespondencje prowadził jeżelisz Ty sobie życzysz. Stale Ci dam znać o mojem powodzeniu,
teraz nawet w krótkim czasie Ci moją fotografię
pośle jako podoficera Legii Cudzoziemskiej”.
Po tym liście ustał kontakt pomiędzy braćmi.
W tym czasie Stanisław przebywał w Maroku.
Od 15 do 19.02.1939 roku został wysłany z misją
wojskową do Sidi Bel Abbés. Od 4
do 18.03.1939 roku był na stażu szkoleniowym
w Casablance. Został przydzielony do C.R.C.
E dnia 8.04.1939 roku, a następnie do C.A.S
dnia 22.09.1939 roku, a dnia 10.11.1939 roku
do C.D.T. jako instruktor plutonu. 26.01.1940 roku; został mianowany starszym sierżantem, rozkazem Regimentu no D.R. z dnia 25.01.1940 r.
28.01.1940 roku został skierowany do El Haleb
(dzisiejsze Aleppo w Syrii), a także wyznaczony
na kursy 3 Serii (określenie bliżej mi nieznane).
Przeszedł też szkolenie w zakresie Specjalistów
Broni Pancernej i Piechoty. Staż został przezeń
ukończony. Został przydzielony do C.D.T.
(17.02.1940 roku), a następnie do 3. Pułku
32
i do R.D.E 2. Pułku (16.11.1940 roku). 13.02.1941
roku ponownie wyjechał do Algierii.
14.02.1941 roku przeszedł do D.C.R.E.
i R.D.E. 3. Pułku. Jako żołnierz tej jednostki został wyznaczony do udziału w siłach skierownych
do Tonkinu w Indochinach. 2.03.1941 roku został skierowany do Casablanki w celu zaokrętowania. Zszedł z okrętu na ląd w Sajgonie 5.05.1941 roku. Przydzielony został
do 2. C.C.A. w dniu 5.05.1941 roku. Kolejny zaciąg na trzy lata od 5.01.1942 roku w Intendenturze Wojskowej w Sidi Bel Abbés. Mianowany zostaje na stopień adiutanta z dnia 1.04.1942 roku.
Kolejny zaciąg na dwa lata od 5.01.1945 roku
w obecności pułkownika 1 – ego R.E.C. 1 Cudzoziemski Pułk Kawalerii – 1. REC Regiment
Etrangere de Cavalerie.
Wkracza w kampanię przeciwko siłom japońskim 9.03.1945 roku. Mianowany zostaje na stopień starszego adiutanta (1.04.1945 roku). 19.04.1945 roku zgodnie z rozkazem
ogólnym nr 3 otrzymuje cytacje z Rozkazu Brygady, za udział w walce 10.03.1945 roku, jako dowódca sekcji karabinów maszynowych. W trakcie
walki ustępuje w momencie zagrożenia życia
i rozkazu przełożonego1.
Akcję, za którą otrzymał cytację w rozkazie
opisał Pierre Sergent w swojej książce „Les Marechaux de la Legion”, w której pisze, iż: „10 marca adjudant Madroskiewicz z sekcją karabinów
maszynowych minął małą wieś Tien Cuong. Sekcja ta przekroczyła rzekę, następnie okopała się
i oczekiwała nadejścia wroga. Madroskiewicz za-
7-8/2011
Legia Cudzoziemska
chował się jak znakomity żołnierz. Była godzina 7.30 kiedy doszło do walki, jego karabin strzelał celnie, nie marnując amunicji2. Dalsze akcje
przeciwko Japończykom miały miejsce około 17.30. Autor pisze dalej, że w czasie dalszych
działań wojennych został ranny sierżant Fritsche
z sekcji Madroskiewicza3.
10 marca o godzinie 19.00 dowódca batalionu, kapitan, późniejszy pułkownik Raoul Lenoir
rozkazał przekroczenie Rzeki Czerwonej. W trakcie przeprawy, ze względu na bystry bieg nurtu
rzeki, podporucznik Rodinsky rozkazał zatopić
ciężką broń, której – w jego ocenie – nie można było przeprawić przez rzekę. Stanisław Madroskiewicz nie zaakceptował tego rozkazu i go
nie wykonał. Zgodnie z przekazem legioniści musieli jednak porzucić 200 koni batalionowych
oraz broń4”.
Następnie Stanisław Mądroszkiewicz został
przydzielony do bazy wojskowej w Sajgonie
(16.11.1946 roku). W stanie gotowości
od 5.01.1947 roku za milczącą zgodą na przedłużenie ostatniego kontraktu (Regimentu Cudzoziemskiego). Korzysta z urlopu na koniec
kampanii do 15.03.1947 roku za zasługi w koloniach. Od 15.03.1947 roku służył w Gwardii Cywilnej Południowego Annamu5. Został odesłany
w stan spoczynku w Okręgu Sajgońskim 1.02.1949 roku.
Stanisław Mądroszkiewicz został przydzielony, jako rezerwista (31.12.1950) roku do Działu
Intendentury TFEO. Decyzją nr 542 (FAEO) DEFNATS z 31.12.1950 roku powraca z rezerwy
do czynnej służby i ponownie zaciąga się na trzy
7-8/2011
lata do Legii Cudzoziemskiej w Intendenturze
Wojskowej Sił Lądowych Południowego Wietnamu (16.06.1951 roku). Został przywrócony
do służby w swojej macierzystej jednostce i skreślony z listy Okręgu Sajgońskiego 4 lipca 1951
roku. Dnia 12.09.1952 roku został jednak podany do przejścia w stan spoczynku przez Komisję
w Oranie z powodu „zatrucia etanolem”.
W całej swojej długoletniej karierze żołnierza
Legii Cudzoziemskiej Stanisław Mądroszkiewicz
odznaczał się sumiennością, bohaterstwem i oddaniem sprawie, której służył. Świadczą o tym
odznaczenia, jakie otrzymał za swoje zasługi
– Krzyż Wojenny 39/45 z brązową gwiazdą, Medal Wojska (Medaille Militaire), Medal Kolonialny
z agrafą (belka) Extreme Orient oraz Medal Pamiątkowy za Wojnę 39/45 z belką Extreme
Orient.
Ta krótka historia, przedstawiająca dzieje legionisty Stanisława Mądroszkiewicza nie ma
swego zakończenia, gdyż do dzisiaj nie udało mi
się pozyskać informacji o miejscu jego śmierci
lub dalszego pobytu po wystąpieniu z wojska.
Jednak cały czas mam nadzieję, że pewnego
dnia stanę nad Jego grobem i pochylę czoła. l
1. Na mocy wspomnianej cytacji zostaje Mądroszkiewiczowi nadany Krzyż Wojenny 39/45 z brązowa gwiazdą.
2. P. Sergent, „Les Marechaux de la Legion”, Fayard 1977,
s. 319 i nn.
3. Ibidem, s. 330
4. Ibidem, s. 336 i nn.
5. Oddziały ochotnicze złożone z ludności miejscowej,
zwane Gwardia Cywilną powstawały od końca lat 40., często
posiadały one kadrę francuska. Pełniły zadania przede wszystkim porządkowe, także o charakterze policyjnym.
33

Podobne dokumenty