Świat pomiędzy

Transkrypt

Świat pomiędzy
Aleksandra Trojak i Aleksandra Wałach
to uczennice kl. IIIF Gimnazjum nr 32 w
Krakowie przy ul. Żabiej 20.
Są to uczennice wyjątkowo utalentowane
humanistycznie, mające świetną wyobraźnię
młodych twórczyń i pasję tworzenia
zarówno krótkich form epickich jak i
utworów lirycznych. Na uwagę zasługuje
też fakt, że dziewczynki przygotowują się
do międzynarodowego egzaminu z języka
francuskiego DELF.
Ola Trojak została laureatką XVIII Ogólnopolskiego i XXXII Wojewódzkiego Przeglądu
Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej Lipa 201odbywającego się pod
patronatem Prezydenta Miasta Bielsko-Biała.
Praca Oli została wybrana spośród nadesłanych z całej Polski 489 prac. Jest to więc duży
sukces naszej uczennicy, a jedną z nagród jest tomik prac laureatów, wydany przez
organizatorów.
Ola Wałach zdobyła I miejsce w konkursie literackim Moja Arkadia w kategorii proza w XXI
Krakowskiego Turnieju Wiedzy o Mitologii i Antyku, który organizuje Dom Kultury
Podgórze. Była jedną z 42 uczestników z 18 szkół.
Z przyjemnością pracuje się z tak zdolnymi uczennicami nauczycielowi języka polskiego. Ich
sukcesy inspirują do poszukiwania innowacyjnych metod pracy z młodzieżą.
Teresa Chabińska
Oto dwa fragmenty pracy Oli Trojak
Świat pomiędzy
Nagle wszystko stało się szare. Wszystko straciło kolory. Czasami wydaje mi się, że nie miało
ich nigdy, ale zaraz potem przypominam sobie. Nie pobłysk czerwieni, czy piękną łunę zieleni i brązu
sunącą po ziemi i drugą, błękitną na niebie. Widzę cały świat w utraconych barwach. Jasnych,
wspaniałych kolorach. Ale tylko na krótko, tylko nagle, jako nikłe przypomnienie piękna tego świata.
Doprawdy okrutne, bo teraz, gdy widzę szarość, naprawdę nie mogę jej znieść.
Nie jestem pewna, dlaczego tu jestem. Nie jestem pewna, gdzie. Codziennie, choć nie wiem,
co mogę nazwać dniem, a co nocą, chodzę ulicami, wymijam setki ludzi, setki szarych cieni na szarym
tle. Ktoś powiedziałby, że skoro i tak nie wiem, co tu robię, skoro nie wiem gdzie jestem, skoro tylko
wałęsam się każdego dnia, to mogłabym poobserwować ludzi. Poznać ich historie, bo zapewne każdy
ma jakąś do opowiedzenia, jakąś niezwykle ważną, wzruszającą opowieść. Ale one nie są ważne.
Mimo, iż każda z nich jest tak barwna, tak żywa... Te historie są zawsze prawie takie same, a według
mnie nie różnią się już niczym. Ponieważ z każdej z nich zostanie kiedyś tylko szarość, tylko cień i
oszołomienie. Z każdej. Kiedyś...
Print to PDF without this message by purchasing novaPDF (http://www.novapdf.com/)
Znowu wybiła ta godzina. Więc ponownie staję na tej ulicy, na tym skrzyżowaniu i czekam.
Ale są tylko szarzy ludzie i szare sprawy. I nic więcej. Nigdy nikogo więcej. Mam nadzieję, że kiedyś
zapomnę. Że zapomnę i nie będę musiała już dłużej czekać. Że nareszcie będę wolna. Tak nie jest. Ale
mam nadzieję, że będzie.
Ta godzina wybija znowu i ponownie zjawiam się w tym miejscu. Czas zdaję się skakać z
punktu w punkt, nieraz oddalony o całe godziny, a czasami niewiele mniej niż milisekundę. I znowu ta
godzina i to skrzyżowanie. Mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy. W tym życiu nie dzieje się już
nic. Jest szary dzień i szara noc i ta godzina i to miejsce.
Stoję w tym miejscu i o tej godzinie. Jednak nic nie jest takie samo. Pojawił się ktoś wręcz
lśniący kolorami i idzie w moim kierunku. Różowa spódnica, granatowa bluzka i różowy sweterek.
Miodowa skóra, czarne włosy. Brązowe, spokojne, piękne, smutne oczy. Podchodzi do mnie i staje w
miejscu w którym ja stoję. Płacze. Ale teraz już wiem, że to miało znaczenie i miało sens, ponieważ
ktoś tu przyszedł i w tym czasie. Ponieważ już wiem, że to wszystko jest prawda, że to nie tylko szary
świat, bo świat który żegnam jest inny, kolorowy, okrutny i piękny. Ponieważ jest ktoś, kto jest tu, by
mnie pożegnać, kto wie, że to życie było prawdą i że to życie znaczyło całe mnóstwo rzeczy. Zwykły
kolorowy człowiek w kolorowym świecie na tle szarego pejzażu. Ponieważ ten świat nie jest szary.
Tylko niezwykły. Wspaniały. I nareszcie jestem wolna, ponieważ wiem, że istnieję.
Podarunek
Być z kimś, kochać kogoś,
Cieszyć się jego szczęściem.
Ale to przecież nie wystarcza,
Bo zawsze jest jakieś "ale".
Czego oczekuje się ode mnie,
Zupełnie nie rozumiem.
Przecież jestem, widzę,
Słyszę i czuję.
Czegóż więcej ode mnie oczekujesz?
"Podarunek" mówisz,
Lecz jaki podarunek?
Czy ty naprawdę
Niczego nie rozumiesz?
Dowód zaufania?
Dowód wierności?
Czym jestem dla Ciebie,
Jeśli nie dowodem twej próżności?
Czyżbym była tu zupełnie niepotrzebnie?
Mówiąc osobiście,
Nie mam w zanadrzu
Lepszego podarunku,
Print to PDF without this message by purchasing novaPDF (http://www.novapdf.com/)
Niż ten, który daję Ci zawsze.
Przecież jestem, widzę,
Słyszę i czuję.
Czy ty naprawdę
Więcej oczekujesz?
Wzruszająca praca Oli Wałach
Moja Arkadia
Szłam wczoraj ulicą. Był wieczór, intensywna szarość zawiesistej mgły mieszała się ze
światłami miasta. Nie koncentrując uwagi na niczym konkretnym, pozwalałam błądzić myślom
między zaułkami wyobraźni. Obojętnie śledziłam wzrokiem mijane sklepy, bloki, ławki i te wszystkie
elementy, które wpisują się w stały miejski krajobraz. Na tle reszty ukrytej w cieniu, wyraźnie
odcinały się świetliste, kolorowe plakaty reklamowe. Na jednym zachwalano wspaniały samochód w
idealnej cenie, na innym prezentował się wyjątkowy płyn do mycia naczyń. Oczywiście- według
sloganu- najlepszy, obiecujący usunąć najmniejsze zabrudzenie. Otaksowałam je bezwiednym
spojrzeniem, kierując kroki na drugą stronę ulicy. Nagle moją uwagę przykuł nagłówek jednego z
bilbordów. W zasadzie, nie sposób było go nie zauważyć, napis zdawał się wprost krzyczeć. „Odkryj
swoją Arkadię!”. W tle roztaczał się widok na złocistą, piaszczystą plażę z rozłożystymi palmami i
dwa ogromy błękitu – bezkresny ocean i niezmącone ani jedną chmurką niebo. Przerysowanego
sielankowego nastroju dopełniała postać pięknej, opalonej kobiety, prezentującej sztuczny, szeroki
uśmiech, godny hollywoodzkiej gwiazdy ekranu. Podpis informował o wakacjach życia, spędzanych
na rajskiej wyspie. Może była to Kreta, może Majorka. W każdym razie egzotyczna kraina, idealna dla
każdego.
Mnie jednak nie tak jawiła się Arkadia. Określenie to przeniosło mnie w świat wspomnień.
Malutki domek na wzgórzu , który można było określić mianem uroczego, otwartego dla każdego
gościa i zapraszającego do wstąpienia w jego progi. Przez duże okna wpadały promienie słońca,
kąpiąc pomieszczenie w świetlistym blasku. Do wejścia prowadziła ścieżka, lawirująca miedzy
dziesiątkami rodzajów krzewów, kwiatów i drzewek owocowych. Drzwi do domu były pomalowane
na wyróżniający się, niedorzecznie żółty kolor, wywołujący uśmiech na twarzy.
Mieszkała tam osoba tak ważna w moim życiu. Wspaniała i otwarta, podobnie jak sam dom.
Przed oczyma stanęła mi pewna scena. Znajdowałam się w zaciszu domowej biblioteki. Było to
największe pomieszczenie w całym mieszkaniu. Książki wypełniały prawie każdy centymetr
kwadratowy przestrzeni, poustawiane na półkach, nie tworzyły żadnego określonego porządku.
Znalazłyśmy sobie miejsce na dywanie, siedziałam u niej na kolanach. Moje kasztanowe włosy
mieszały się z jej zupełnie siwymi, gdy wtulałam głowę w jej szyję. Swoim cudownym uśmiechem
rozwiewała wszystkie smutki i troski małej dziewczynki, jaką byłam. Przenosiła mnie w
zachwycający, baśniowy świat pełen magicznych istot. Wydawało mi się wtedy, że wszystkie postaci
z książek znajdujących się w bibliotece, opuszczają stronice i wychodzą mi na spotkanie. Wszystko o
czym opowiadała, od razu wizualizowało się, gdy zamykałam oczy i wsłuchiwałam w jej aksamitny
glos. Wchodziłam w krainę pełną różnorodności. Zewsząd otaczał mnie niezwykły ogród, podobny do
jej ogrodu, emanujący feerią barw, a także, niewyobrażalnych zapachów. Czułam je. Najbardziej
wyróżniał się zapach jaśminu… A może to były tylko jej perfumy?... To nie miało znaczenia. Tam
towarzyszyło mi poczucie wolności, mogłam być kimś niezwykłym. Odrywałam się od ziemi i
leciałam, podziwiając piękno widoków w pełnej krasie. Umożliwiały mi to wielkie, olśniewające
skrzydła, o jakich wróżka z bajki Disneya mogłaby jedynie pomarzyć. Na swojej drodze napotykałam
niezwykłe postaci, przeżywając wspólnie z nimi zapierające dech w piersiach przygody. Było to coś
cudownego, wręcz nie do opisania.
Print to PDF without this message by purchasing novaPDF (http://www.novapdf.com/)
Jakby na zawołanie niedaleko mnie zatańczył kształt przypominający świetlistą istotę, rodem z
wizji mojej czarodziejki- babci. Zamrugałam. Obraz rozwiał się, okazując się być jedynie refleksem
świateł bijących od ulicy. Mimo to nie miałam wątpliwości, co do realności jednej kwestii. Miałam
swoja Arkadię. Babcia odeszła, ale zostawiła mi azyl, moją krainę wyobraźni, pozbawioną sztuczności
i ironii szarej rzeczywistości. Choć zabrzmi to banalnie, tam dobro zawsze przezwyciężało zło.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Łza szczęścia.
Print to PDF without this message by purchasing novaPDF (http://www.novapdf.com/)