do oglądania - mam.media.pl
Transkrypt
do oglądania - mam.media.pl
W TYM NUMERZE 1. BEZDOMNOŚĆ WYBÓR, CZY PRZYMUS? str.3 2.BEZDOMNI TACY SAMI JAK MY str.5 3.SZUKANIE PIĘKNA WŚRÓD BEZDOMNYCH, CZYLI JAK DOSTRZEC CZŁOWIEKA str.6 Drodzy Czytelnicy, Pragniemy przedstawić Wam kolejny już numer "BÓRmistrza". W numerze tym znaleźć możecie wiele ważnych i ciekawych artykułów dotyczących bardzo różnych tematów. Mamy nadzieję, że lektura niniejszego wydania będzie dla Was przyjemnym i miejmy nadzieję dobrym doświadczeniem. 4.IMPRESJE str.8 5.REKOMENDACJE – KINO str.9 6.REKOMENDACJE CZYTELNICZE str.10 7.GOTOWAĆ KAŻDY MOŻE – PIERNICZKI str. 11 Redakcja BEZDOMNOŚĆ - WYBÓR, CZY PRZYMUS? Marta Mazuś w swoim reportażu pt.„Ulica Polska”(„Polityka nr.46 (3035),9.1117.11.2015rok) pisze : „Won psiakrew! – słychać, jak drepcze ni to chodnikiem, ni to poboczem przez Polskę 33 Janusz, pensjonariusz noclegowni dla bezdomnych mężczyzn, a jego dreptanie słychać bardzo dobrze, bo won psiakrew powtarzane regularnie nadaje dreptaniu lepsze tempo. Won psiakrew! – krzyczy zawsze Janusz, gdy tylko sobie przypomni własnego syna. Bo to przez niego kilka lat temu trafił na Polską. Przychodził kiedyś syn – Won psiakrew! – do jego mieszkania na warszawskim Wrzecionie, a z nim kobita z taaakim brzuchem, sprowadzał ją sobie. Janusz musiał ustąpić, opuścił mieszkanie, ale od tamtej chwili wyrzekł się rodziny, na jego pogrzeb nie mają prawa przyjść”. Bohater z ulicy Polskiej stał się bezdomnym z przymusu, ponieważ jego bliscy pozbawili go dachu nad głową. Żadnej możliwości porozumienia z nimi nie ma, a i sam pan Janusz raczej nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Bezdomnym staje się człowiek na skutek rozmaitych przeciwności losu, mogą nimi być: długi, konflikty w małżeństwie, choroby, alkoholizm, przemoc w rodzinie. Bezdomność to złożona kwestia społeczna. Życie zbiorowe, także w społeczeństwach demokratycznych, nie jest wolne od tego problemu. Pokusić się można nawet o stwierdzenie, iż bezdomność to społeczny problem niezwykle bolesny. Oto człowiek, obywatel zostaje pozbawiony dachu nad głową – ostoi spokoju. Musi w nowych warunkach nie tylko schronić się przed najgorszym, zagrażającym w bezpośredni sposób życiu czynnikiem np. chłodem, ale przede wszystkim ochronić własne człowieczeństwo. Człowiek, który uzyskał status bezdomnego, zmuszony jest, walczyć z rozmaitymi przeciwnościami w życiu codziennym. Najczęściej , jest nią pogarda ze strony innych ludzi, którzy bezdomnego traktują jak kogoś gorszego, kogoś drugiej kategorii. Zwykle z bezdomnością kojarzymy: brud, niechlujność, żebranie, ale nie zastanawiamy się, dlaczego dana jednostka upadła. Młody malarz – Jacek Hajnos, 24-letni absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych z Nowego Targu portretuje bezdomnych. Jak sam twierdzi : „ na początku, gdy przychodziłem do ubogich, czułem się jak miłosierny Samarytanin. Okazuje się, że wszyscy jesteśmy w tym samym bagnie i to Pan Bóg, jest miłosiernym Samarytaninem”. Niezwykle odważnym jest usiąść obok brudnego i śmierdzącego żebraka i w ogóle zacząć z nim rozmowę, a co dopiero go portretować. Jacek Hajnos, od lat pomaga bezdomnym, rozdaje kanapki, przyjaźni się ze stałymi bywalcami. Skąd taka wrażliwość u człowieka, który nie boryka się z problemami finansowymi, a na dodatek jest bardzo mądry? Otóż, jak sam grafik twierdzi: bezdomnym możebyć każdy z nas.Nie należy oceniać ludzi po wyglądzie, bo piękno człowieka kryje się w jego wnętrzu. I oto nasuwa się proste stwierdzenie, że bezdomnym człowiek staje się zwykle na skutek przymusu – nietolerancji ze strony najbliższego otoczenia, alkoholizmu, czy przemocy. To nie moc przymusza człowieka do wyjścia na ulicę. Na pewno w takich okolicznościach człowiek musi bronić swojego honoru, swojego jestestwa, żeby nie utracić tego co w życiu najważniejsze – siebie. A my, szczęśliwi obywatele, powinniśmy patrzeć na bezdomnego z większym zrozumieniem, wykazywać się empatią, pamiętając o tym, że sami jesteśmy tylko ludźmi. Klaudia Maik 2E BEZDOMNI TACY SAMI JAK MY Śpią na ławkach w parku, jedzą to, co znajdą w śmietnikach, noszą potargane i brudne łachmany zniszczone przez czas. To ludzie, którzy stracili grunt pod nogami, osunęła im się ziemia spod stóp i runął cały ich starannie zbudowany świat. Co może tak drastycznie zmienić człowieka? Zadałam sobie to pytanie, gdy idąc ulicą ze sklepu zobaczyłam starszego pana, który już na pierwszy rzut oka wyglądał na bezdomnego, siedzącego samotnie pod ścianą jakiegoś budynku. Pogrążona w myślach potknęłam się i upuściłam torbę z zakupami. Schyliłam się gotowa pozbierać rozrzucone produkty, kiedy otarła się o moje palce czyjaś spierzchnięta dłoń, gdy sięgałam po toczącego się wolno pomidora. Uniosłam wzrok, by zobaczyć kto pospieszył mi z pomocą i oto ujrzałam obiekt mojej zadumy. Grzecznie podziękowałam i odpowiedziałam uśmiechem na uśmiech. Byłam zaskoczona, że z całego tłumu wykazał chęć pomocy akurat on-ten, który potrzebuje jej najbardziej. Ta pozornie nic nie znacząca sytuacja pokazuje, że ludzie potrzebujący wsparcia okazują je znacznie częściej niż pozostali. Pewnie dlatego, że sami wiedzą jak to jest być potrzebującym. Często można usłyszeć komentarze typu: „jak mogli się doprowadzić do takiego stanu i utracić wszystko, co mieli: rodzinę, pieniądze, dom”. Ocena innych przychodzi nam zdumiewająco łatwo. Ale to nie fair krytykować osobę, nie znając jej historii. Bezdomni to ludzie z przeszłością, którzy naprawdę wiele w życiu przeszli. Po takich doświadczeniach traumatycznych całkowicie zmienia się ich punkt widzenia. Ważne jest, aby pamiętać, że bezdomny to też człowiek. Wydarzyło się w jego życiu coś, co zmusiło go do zamieszkania na ulicy, bezlitośnie zabrało mu wszystko. Nie powinniśmy bezpodstawnie go oceniać, bo przecież coś takiego może się przytrafić każdemu z nas. Bezdomność może sprawić, że albo człowiek zmieni się na lepsze, albo stoczy się jeszcze bardziej. Nie możemy zapominać, że ci ludzie czują tak samo jak my. XXX SZUKANIE PIĘKNA WŚRÓD BEZDOMNYCH, CZYLI JAK DOSTRZEC CZŁOWIEKA Jest grudzień, rynek w Krakowie wieczorną porą bajecznie oświetlony, dzieci biegają szukając elfów Mikołaja wokół ogromnej choinki, rodzice niczym wielbłądy w karawanie obładowani prezentami od ,,Świętego" podążają za nimi. Ten wspaniały krajobraz psuje jeden nic nie znaczący dla wielu epizod, mianowicie mężczyzna leżący w miejscu, gdzie kiedyś była fontanna. Każdy przechodzi spogląda i mruczy pod nosem: ,,ale urządził rodzinie święta" ,,żona pewnie szuka pijaka" ,,biedne dzieci zamiast Mikołaja będą witać pijanego ojca". Mała dziewczynka podbiega do mężczyzny i zaczyna się śmiać, matka podchodzi, zabiera dziecko, nie przeprosi, nawet się nie zaczerwieni, przecież to tylko pijak, on nie ma godności. Jednak coś mi nie pasuje w tym człowieku, podchodzę i pytam ,,Pił pan?" kręci przecząco głową, nachylam się hmm…. rzeczywiście nie czuć alkoholu. Kupuję gorącą herbatę, przynoszę mężczyźnie. Ludzie patrzą na mnie jakbym ukradła im te parę groszy, które wydałam na napój, słyszę pomruki ,, o znalazła się Matka Teresa, co ją to obchodzi, niech facet leży". Już dawno temu nauczyłam się nie zawracać sobie głowy takimi uwagami, podaję mężczyźnie kubek. Wdzięczność jaka maluje się w jego oczach jest nie do opisania. Widzę ją nawet teraz, gdy piszę ten artykuł. Siadam przy mężczyźnie. On spogląda zaskoczony, chwilę nic nie mówi, po czym podsuwa mi stary koc, którym się przykrywa i szepcze ,,jak chcesz tu siedzieć to chociaż się przykryj, wieczór mroźny''. Spoglądam na niego, wymieniamy uśmiechy. Zaczynam rozmowę z mężczyzną, dziwne, że taki cykor jak ja nie boi się gadać z obcym facetem, może to przez to miejsce pełne ludzi o nienawistnych spojrzeniach, a może to przez świąteczny nastrój. Pan Adam a raczej doktor Adam okazuje się być bardzo miłym człowiekiem, którego żona zostawiła dla chłoptasia młodszego o 20 lat, gdy stracił pracę, a córka powiedziała ,,sorry tatuś moje mieszkanko (kupione rzecz jasna za pieniądze tatusia) nie pomieści nas dwoje". Tym sposobem pan Adam spędzi gwiazdkę na ulicy. Co robić? Serce mi pęka, gdy słucham tej historii, ale przecież nie powiozę obcego mężczyzny 100 km do domu, co ja powiem rodzicom? Nie myślę o tym dalej gawędzę z doktorem , okazuje się, że rynek to jego ,,dom'' od 2 lat przez ten czas widział 15 prób oświadczyn (w tym 4 nie udane), 24 sesje zdjęciowe par młodych, 18 zerwań, 83 pocałunki, 21 uderzeń w twarz niewiernych mężczyzn. Z niektórych opowieści się śmieję, pod wpływem innych niemal płaczę, ale miło spędzam czas z panem Adamem. Nagle w tłumie widzę blondynkę, która kogoś szuka, krzyczę :,,mamo tutaj jestem!". Mama podchodzi nieco zaskoczona, wita sie z doktorem, pokrótce przedstawiam jej historię pana Adama. Mama odwraca się, odchodzi na chwilę, po czym przychodzi z kubkiem pełnym gorącej herbaty. Doktor śmieje się, wyciąga drugi kubek i zwraca się do mamy ,,ma pani serce gorące jak ta herbata, jak pani córka". Zaczynamy się śmiać, chwilę jeszcze gawędzimy, ale robi się późno i zimno. Nie chcemy zostawiać tak Pana Adama, ale nie mamy wyboru. Zabieramy go jeszcze namałe zakupy. Kupujemy jedzenie, koce, ciepłe skarpety. Mężczyzna twierdzi, że nic nie potrzebuje, że,wszystko czego pragnął na święta torozmowa z kimś, kto ma chęć do wysłuchania jego historii przy kubku gorącej herbaty. Mówi, że spełniłam jego świąteczne marzenie. Zaczynam płakać, jest mi wstyd, że późno i zimno. Nie chcemy zostawiać tak Pana Adama, ale nie mamy wyboru. Zabieramy go jeszcze na małe zakupy. Kupujemy jedzenie, koce, ciepłe skarpety. Mężczyzna twierdzi, że nic nie potrzebuje, że wszystko czego pragnął na święta to rozmowa z kimś, kto ma chęć do wysłuchania jego historii przy kubku gorącej herbaty. Mówi, że spełniłam jego świąteczne marzenie. Zaczynam płakać, jest mi wstyd, żemoim wymarzonym prezentem jest nowy laptop, a ten człowiek chciał tylko herbatę. Pan Adma wyciera mi łzę, przytula mnie i mamę, serdecznie dziękuje i odchodzi w głąb rynku. Chwilę jeszcze patrzymy za nim w milczeniu, poczym wracamy do swojego ciepłego samochodu i jedziemy do domu. Nie kupiłyśmy żadnego upominku pod choinkę, ale za to dałyśmy wymarzony prezent komuś, kto na to zasłużył i nie mówię tu o herbacie lecz o paru minutach szczerej rozmowy, chwili uwagi i odrobinie miłości. Aleksandra Bochnak 2e IMPRESJE Wojna, odwaga, życie! Nowe doświadczenia życiowe? Czemu nie?! Lepiej jest otrzymać od kogoś skarb, aniżeli myśleć, że się jest skarbem. We wtorek mieliśmy przyjemność i zaszczyt gościć u nas Panią Karolinę Panz, która uświadomiła nam wiele ważnych dla nas kwestii. Pani Karolina zajmuje się historią Żydów, bada szczegółowo ich życie, które nie ukrywajmy było koszmarem. Skupiła się na jednej rodzinie, rodzinie Singerów, o której barwnie nam opowiedziała. Rodzina ta, mieszkająca w Nowym Targu, miała sklep z narzędziami, który znajdował się w okolicy nowotarskiego rynku. Były to czasy wojny więc ojca zabrano do obozu, matka zginęła, a córka Janet (Gustawa, Krystyna) wychowywała się między innymi w polskiej rodzinie, dzięki której przetrwała ciężkie czasy. Już jako dziewczynka musiała niejednokrotnie wykazać się odwagą, aby przeżyć, kłamała, niepodawała swojego prawdziwego imienia i nazwiska. W końcu trafiła do szpitala w Zakopanem i tam odnalazł ją wyniszczony życiem obozowym ojciec, którego zobaczywszy, przeraziła się. Nikt sobie nie wyobraża jak wyglądali ludzie, którzy przeżyli to piekło. Była to naprawdę przemawiająca do każdego z nas historia. Ukazała nam coś, czego może byliśmy świadomi, ale nigdy nie patrzyliśmy na to sercem. Urzekło mnie to, iż to byli to zwyczajni ludzie, którzy pracowali, miewali wzloty i upadki, marzenia i zainteresowania. Niedorzeczne prawda? Przecież słysząc słowo Żyd myślimy wojna, Holocaust. Nie myślimy o jednostkach, myślimy o wielomilionowej, anonimowej masie. Kobieta, która swoim życiem pokazała niezmierną odwagę, powinna pokazać niejednemu człowiekowi czym jest wytrwałość w dążeniu do celu. Celem Janet było przeżyć. Kornelia Marszałek (Id) REKOMENDACJE – KINO 17 grudnia wybrałyśmy się do nowotarskiego kina Tatry na film, pt. „Listy do M 2”. I musimy przyznać: bardzo nam się podobało! Na początku należy podkreślić bardzo dobrą grę znanych aktów, oraz świąteczną atmosferę, która promieniowała z ekranu. W filmie można wyróżnić kilka różnych wątków, np. wątek miłosny, rodzinny. Fabuła, oprócz luźnego, romantycznego przekazu, zawiera elementy, które poniekąd dotyczą każdego nas, mianowicie problem choroby i cierpienia. Wszyscy bowiem posiadamy w rodzinie osoby szczególnie ważne, które zmagają się z mniej lub bardziej ważną chorobą, co także było zaznaczone w filmie. Według nas najciekawszym motywem jest odzyskiwanie przez jednego z głównych bohaterów - Mele (Tomasza Karolaka) szacunku i miłości syna Kazika (Mateusz Winka). Maciej Stuhr tak samo jak w pierwszej części „Listów do M” zasiada w wigilię Bożego Narodzenia za radiowym mikrofonem, by wprowadzić słuchaczy w świąteczny nastrój, natomiast Agnieszka Dygant i Piotr nadal drą ze sobą koty, obwiniając się nawzajem o rozpad małżeństwa. Nowym aktorem, którego nie było w pierwszej części ekranizacji, jest Maciej Zakościelny, który po spotkaniu z dawną miłością zdaje sobie sprawę, że jego serce nie biło nigdy dla bogatej narzeczonej (w tej odsłonie Marta Żmuda Trzebiatowska). Bohaterowie krążą po mieście w poszukiwaniu miłości. Bohaterowie „Listów do M. 2” w reżyserii Macieja Dejczera nie tylko rozśmieszają, wzruszają ale także inspirują widzów do tego, by uwierzyli, że w święta wszystko jest możliwe i że to właśnie miłość jest najlepszym prezentem pod choinkę. REKOMENDACJE CZYTELNICZE JOHN GROGAN "MARLEY I JA" Codzienność również daje szczęście... Tyle jest lekarstw, lecz znamy skład tylko nielicznych. Wiemy, ulubionym. Wówczas tkwiły nam w oczach łzy, zaś w sercu że pomagają na fizyczne objawy, palił się płomień radości, jakby ale często zapominamy o innych ono jeszcze się śmiało. Takie dolegliwościach... serca. właśnie książki są lekarstwem na Szczególnie nie dostrzegamy ich smutek, gdyż zawierają w sobie u innych, nieraz nawet u siebie. nie tylko pustą chwilową radość, Znam jednak właściwe pigułki, ale życiowe szczęście, prawdziwe, które niestety często uzależniają. bo Dlaczego? Mają składzie niezwykłe swoim niepozbawione łez. Historię Marleya poznałam słowa, bo kilka lat temu, ale do dzisiaj w chociaż używane przez nas tak uwielbiam często, wszędzie znaczą coś wybryki, odmiennego. Jak często sięgamy po mądrych książkę i zastanawiamy się co w tylko jego właścicieli o zawrót sobie kryje? Czy nas zachwyci? głowy. Są również powieści, których nie powieści „Marley i ja” to znany czytamy amerykański przypadkowo, ale z wspominać urocze oczu, jego spojrzenie przezabawne sytuacje, które przyprawiały nie John Grogan, autor dziennikarz. konkretnym zamysłem, bo ktoś ją Postanowił on dodać do swego nam polecił, albo - życia ot tak - obejrzany film okazał się niezbyt wymagającego czworonożnego pupila. Nie zdawał sobie jednak sprawy, iż ów „dodatek” zmieni każdą towarzysza przygód. Wspominają życie, w którym chwilę po wszędzie był obecny. Książkę szczególnie polecam krótkim czasie wraz ze swoją tym, którzy tęsknią za radością i żoną spostrzegają, że ich pies potrzebują czegoś, co doda im jest co najmniej wyjątkowy... siły do odnajdywania szczęścia Autor, pozostawiając w małych rzeczach. Powieść złudzeń, ze śmiechem stwierdza, czyta się z lekkością i uśmiechem że jest on najgorszym psem powiększającym się lub całkiem świata. Czy jednak aby na zanikającym pewno? niekontrolowanych dnia oczekiwany w sposób. nie Był on najmniej Już przecież w wybuchach świadkiem smutków, radości, śmiechu, typowych dla naprawdę bezinteresownym dobrych kompanem, oraz prawdziwych który nie zawodził, gdy łzy historii. Nie są to jednak płytkie cisnęły się do oczu lub obowiązki zdarzenia, gdyż zawierają w domowe nie dawały wytchnienia. sobie Kochały go dzieci i dorośli, codzienności, którzy po licznych rozterkach dodaje nietuzinkowy bohater doskonale zdawali sobie sprawę, Marley. że ich życie nigdy nie byłoby wierzymy, równie ciekawe, gdyby nie ten zaświeci słońce. psiak. Kiedy opuszczają go siły, a weterynarz nie może już nic zdziałać, powoli odchodzi, a jego śmierć uzmysławia Groganom ile razem przeszli i czego się nauczyli od tego niesfornego elementy rzeczywistej której To że kolorytu – dzięki niemu jutro jaśniej Laura Jagieła (Ib) GOTOWAĆ KAŻDY MOŻE - PIERNICZKI SKŁADNIKI ¼ szklanki miodu 80g masła ½ szklanki cukru pudru 2 ¼ szklanki mąki pszennej 1 łyżeczka sody oczyszczonej 2 łyżki przyprawy do piernika 1 łyżeczka cacao Sposób wykonania: Miód i masło roztopić. Ostudzoną mieszankę dodać do suchych składników. Następnie ciasto zarobić, rozwałkować i wykroić pierniczki ok. 3mm grubości. Ciasteczka piec w temperaturze 180◦ C przez około 15 minut. Smacznego! REDAKCJA: Laura Jagieła Kornelia Marszałek Aleksandra Bochnak Klaudia Maik XXX Kamil Plewa Opieka: Anna Miśkowiec