2 V 1921. III powstanie śląskie - Urząd Miasta Miasteczko Śląskie

Transkrypt

2 V 1921. III powstanie śląskie - Urząd Miasta Miasteczko Śląskie
2 V 1921. III powstanie śląskie
Włodzimierz Kalicki
Choć polityczna decyzja o rozpoczęciu powstania zapadła na przedwczorajszym
zebraniu kierownictw konspiracji cywilnej i wojskowej, choć zaprzysiężeni
powstańcy od ponad 20 godzin wydobywają ze skrytek broń i potajemnie przenoszą
ją w rejony koncentracji oddziałów uderzeniowych, to jednak formalny rozkaz o
rozpoczęciu walki zbrojnej podpisać musi Wojciech Korfanty
O świcie strajk paraliżuje Górny Śląsk. Stoją wszystkie zakłady przemysłowe. Uchwałę o strajku i o rozpoczęciu w
nocy trzeciego już powstania śląskiego podjęto przedwczoraj na tajnym zebraniu przedstawicieli polskich
ugrupowań politycznych, związków zawodowych i dowództwa konspiracji wojskowej. Wojciech Korfanty, polski
komisarz plebiscytowy i niekwestionowany przywódca śląskich Polaków, potajemnie dowiedział się tego dnia, że
Komisja Międzysojusznicza nadzorująca plebiscyt postanowiła przydzielić większość spornych terenów Niemcom.
Wyją fabryczne syreny, biją dzwony kościelne. Polscy Ślązacy wyrywają sobie z rąk wczorajszy numer "Gońca
Śląskiego", organu prasowego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Z wściekłością komentują informację gazety
o uchwale przemysłowców niemieckich, którzy jakoby postanowili, że w wypadku przyznania Polsce Górnego
Śląska zniszczą tam wszystkie fabryki i kopalnie.
Choć polityczna decyzja o rozpoczęciu powstania zapadła na przedwczorajszym zebraniu kierownictw konspiracji
cywilnej i wojskowej, choć zaprzysiężeni powstańcy od ponad 20 godzin wydobywają ze skrytek broń i potajemnie
przenoszą ją w rejony koncentracji oddziałów uderzeniowych, to jednak formalny rozkaz o rozpoczęciu walki
zbrojnej podpisać musi Wojciech Korfanty. Późnym rankiem podpułkownik Maciej hr. Mielżyński, naczelny
dowódca konspiracji wojskowej na Śląsku, wychodzi ze swego gabinetu w ponurym gmachu bytomskiego hotelu
Lomnitz. W hotelu mieści się kwatera główna polskiego Dowództwa Obrony Plebiscytu, rezydują tu polscy
politycy. Ppłk Mielżyński niesie teczkę z najważniejszym w jego wieloletniej karierze wojskowej dokumentem rozkazem rozpoczęcia powstania. Za pułkownikiem idą szef powstańczego sztabu major Stanisław Rostworowski i
pierwszy oficer operacyjny por. Remigiusz hr. Grocholski.
Ppłk Mielżyński w asyście oficerów wchodzi do obszernego gabinetu Wojciecha Korfantego. Prócz gospodarza
zastaje tam jednego z przyjaciół i najbliższych współpracowników Korfantego, adwokata Konstantego Wolnego.
Przez dłuższą chwilę panowie rozważają, jak po wybuchu walk zmieni się sytuacja polityczna. Wreszcie ppłk
Mielżyński otwiera teczkę i podaje tekst rozkazu do podpisu. Ale ciężar odpowiedzialności nieoczekiwanie
paraliżuje Korfantego. Z piórem w ręku zastyga nad kartką papieru. Zaskoczony ppłk Mielżyński, który świetnie
wie, że nie ma już odwrotu, poleca mjr. Rostworowskiemu i por. Grocholskiemu złożyć szczegółowy raport o
przygotowaniach do walki. Korfanty nadal wpatruje się jak sparaliżowany w kartkę z rozkazem. Nieznośną ciszę
przerywa
Konstanty
Wolny:
"Wojtek,
skoro
powiedziałeś
a,
powiedz
też
i
b!".
Korfanty składa podpis. Godzinę później depeszuje do premiera Wincentego Witosa: "Wobec stanu rzeczy i
olbrzymiego rozgoryczenia ludu nie jestem zdolny spełniać więcej naczelnego mego zadania, a mianowicie
utrzymania ładu i porządku na terenie plebiscytowym. Z tej przyczyny niniejszym składam urząd komisarza
plebiscytowego, podkreślając, że wszelkie usiłowania w kierunku cofnięcia mego postanowienia pozostaną bez
skutku". Składając dymisję z urzędu autoryzowanego przez Warszawę, Korfanty politycznie asekuruje władze
Rzeczpospolitej.
Ale polski rząd za wszelką cenę chce uniknąć zbrojnej konfrontacji. Politycy i wojskowi uważają, że powstanie jest
słabo przygotowane, a rozpoczęcie walk grozi interwencją armii niemieckiej.
Telefon z Warszawy do hotelu Lomnitz. Premier Wincenty Witos przekazuje Korfantemu oficjalne stanowisko
zajęte przez rząd na dzisiejszym tajnym posiedzeniu: "Rząd kategorycznie sprzeciwił się rozpoczęciu powstania".
Korfanty, który chwilę wahań nad kartką z rozkazem ma już za sobą, twardo odpowiada premierowi, że powstania
odwołać już nie można. Nie wzrusza go nawet argument Witosa, że przeciwny walce jest także naczelnik państwa
Józef Piłsudski.
Tuż przed godziną 19 Korfanty jeszcze raz depeszuje do Witosa. Przekazuje pomyślną informację, że
głównodowodzący wojsk międzysojuszniczych na Śląsku Francuz gen. Gratier najwyraźniej nie ma nic przeciw
zbrojnej akcji Polaków. Prócz tego Korfanty prosi o potwierdzenie dymisji ze stanowiska komisarza
plebiscytowego.
Telegram Korfantego ląduje na stole, przy którym radzą ministrowie. Co rusz wybuchają spory i kłótnie.
Reprezentujący Narodową Partię Robotniczą Jan Jankowski domaga się poparcia przez rząd akcji zbrojnej na
Śląsku, ale ministrowie ostatecznie podejmują uchwałę wzywającą Korfantego do zapobieżenia powstaniu.
Premier Witos wychodzi do swego gabinetu i dzwoni do Korfantego. "Jestem niewolnikiem wypadków" - słyszy od
niego. Witos wraca na salę obrad rządu. W tej sytuacji ministrowie przegłosowują podjęcie akcji dyplomatycznej
wspierającej powstanie.
A powstańcy już się zbierają. Przychodzą z nimi niezaprzysiężeni Ślązacy, domagają się broni. Za trzy, cztery
godziny ruszą do walki, ale w wielu tajnych punktach koncentracji atmosfera przypomina niedzielne pikniki.
Ochotnicy palą ogniska, śpiewają piosenki. Oficerowie z trudem zaprowadzają wojskowy porządek.
W tym czasie kilkusosobowe grupy dywersyjne Dowództwa Oddziałów Destrukcyjnych polskiej konspiracji
rozpoczynają akcję "Mosty". Od jej powodzenia zależy przyszłość powstania. Chodzi o zniszczenie mostów na
Odrze i odcięcie w ten sposób sił niemieckich na prawym brzegu od dostaw i wsparcia z głębi Niemiec. Kluczowe
znaczenie ma liczący 200 metrów długości most w Szczepanowicach pod Opolem. Dowództwo akcji w
Szczepanowicach obejmuje osobiście szef Oddziałów Destrukcyjnych kpt. Tadeusz Puszczyński "Wawelberg". Po
zmroku spod klepiska w stodołach Damboniów i Biasów dywersanci wydobywają lonty, spłonki i 320 kg silnego
materiału wybuchowego - melinitu. Dosyć, by wysadzić dwa granitowe, grube na trzy metry filary mostu.
Ale saper Wiktor Wiechaczek nieoczekiwanie odkrywa, że kilkumetrowej długości wolnopalny lont Bickforda
prawie cały zamókł. Co robić? Na dwa ładunki lontu nie wystarczy. "Wawelberg" decyduje, że trzeba wysadzić choć
jeden filar, za to porządnie, za pomocą całych 320 kg melinitu. Ale jak? Eksplozja tak wielkiej ilości melinitu
zainicjowana pojedynczym detonatorem może rozrzucić minę, zanim zostanie zdetonowana całość materiału
wybuchowego. A wtedy skończy się nie na powaleniu przęsła, lecz na efektownym, ale nieszkodliwym fajerwerku.
Wiechaczek, były saper armii niemieckiej, od ręki konstruuje w stodole specjalny detonator. Do blaszanej puszki
wkłada cały zapas kilkuset spłonek z piorunianem rtęci i dopycha jeszcze 10 kg melinitu. Powinno zadziałać. Jest
tylko jeden kłopot - nawet najlżejszy wstrząs spowoduje wybuch spłonek i detonatora.
Oddział "Wawelberga" w ciemnościach skrada się w stronę mostu. Każdy modli się, by niosący detonator
Wiechaczek nie potknął się albo nie kichnął. Kwadrans przed północą dywersanci minują środkowy filar mostu.
Mocują na nim 50-kilogramowe skrzynki z melinitem, a pośrodku Wiechaczkową puszkę z piorunianem rtęci.
Gdy Wiechaczek w ciemnościach kończy mocować suchy odcinek lontu, na biurku dowódcy wojsk powstańczych
płk. Mielżyńskiego dzwoni telefon. Z Warszawy. Płk Bogusław Miedziński na polecenie szefa sztabu generalnego
gen. Władysława Sikorskiego próbuje wymusić odwołanie powstania. "Powstania zbrojnego nie jestem w stanie
powstrzymać" - odpowiada ppłk Mielżyński.
Pod mostem w Szczepanowicach Wiechaczek podpala lont. W tym momencie patrol strzegący mostu podnosi
alarm. Polacy odskakują w chaszcze. Chwila oczekiwania i - nic. Cisza. "Wawelberg" wraz z Wiechaczkiem i 18-letnim górnikiem Hermanem Jurzycą, uczestnikiem obu poprzednich powstań, wracają pod filar. Pół metra od
detonatora zgasł lont. "Wawelberg" i Wiechaczek wycofują się, Jurzyca podpala niedopałek lontu jeszcze raz i
zmyka co sił. Potężny wybuch. Wielkie przęsło majestatycznie wali się na ziemię.
Źródło: Duży Format
Infomacje pochodzą ze strony: http://www.gazetawyborcza.pl/1,86176,2682777.html
Wyciąg z ewidencji MIEJSC PAMIĘCI WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO - Miasteczko Śląskie
w tym upamiętniających wydarzenia III powstania śląskiego
Opis obiektu
Położenie
Grób zbiorowy wojenny Bolesława Bednarka, Romana
Matusika, Tomasza Pyki i Teodora Siwego poległych w III
Powstaniu Śląskim 25 maja 1921 roku - pom.nagr.
Miasteczko
Śląskie-Żyglin,
cmentarz
parafialny
Cztery groby wojenne:
1-poległych w Powstaniach Śląskich 1919-21 - pom.nagr.,
2-poległych w hitlerowskich więzieniach i obozach
koncentracyjnych w czasie II wojny światowej pom.nagr.,
3-żołnierzy LWP Grupy Desantowej, którzy zginęli 8
października 1944 roku - pom. nagr.,
4-5-ciu nieznanych żołnierzy Armii Czerwonej poległych 19
stycznia 1945 roku podczas wyzwalania Miasteczka
Śląskiego - pom.nagr.
Miasteczko
Śląskie,
ul.Norwida,
cmentarz
parafialny
Tablica upamiętniająca egzekucję 5 Powstańców Śląskich
w dniu 25 sierpnia 1919 roku
Miasteczko
Śląskie,
ul.Woźnicka,
skwer
Pomnik obrońców Ojczyzny
Miasteczko
Śląskie,
ul.Woźnicka,
skwer
Fotografia
Informacje i zdjęcia pochodzą ze strony: http://www.katowice.uw.gov.pl/urzadkatowice.php?wojewodztwo/miasteczko_slaskie 

Podobne dokumenty