Magazyn Kulturystyka i Fitness Wywiad (marzec 2008)
Transkrypt
Magazyn Kulturystyka i Fitness Wywiad (marzec 2008)
wywiad Kulturystyka to dialog z ciałem Rozmowa z doktorem Grzegorzem Ciszewskim, naukowcem i ekspertem o międzynarodowej renomie, a zarazem pasjonatem Kulturystyka kulturystyki. i Fitness 2 3/2008 wywiad W historii polskiej kulturystyki spotkaliśmy jak dotąd niewielu utytułowanych a jednocześnie czynnych i do tego cenionych na rynku światowym naukowców. Czy czuje się Pan pionierem w zaistniałej sytuacji? »» Czuję się raczej osamotniony, bo niewykluczone, że wśród ludzi oddanych nauce są osoby uprawiające sport, być może nawet kulturystykę, ale sam nie spotkałem nikogo takiego w moim środowisku. Może nie warto żałować? Ostatecznie, kulturystyka nigdy nie miała dobrych notowań w tak zwanym towarzystwie. Czasami był to sport wręcz ośmieszany! »» Owszem, a najgłośniej śmiali się ci, którzy po cichu chcieliby wyglądać tak, jak kulturyści, ale okoliczności nie pozwoliły na ten luksus. A poza tym uważam, że zdrowi na umyśle ludzie nie wybrzydzają na kulturystykę jako dyscyplinę sportu, lecz na przypadki wypaczeń, chętnie eksponowane przez media. Wypaczenia zdarzają się w każdej dziedzinie życia, nie mogły więc ominąć kulturystyki. No to jesteśmy „w domu”! Ustalamy, że każdy chciałby wyglądać zgrabnie, mieć siłę atlety i powodzenie u kobiet. Zgadza się? »» Trudno temu zaprzeczyć nawet w sytuacji, gdy słyszy się, jak ktoś głośno mówi, że dla niego są to sprawy drugorzędne. Przejdźmy zatem do spraw „pierwszorzędnych”! Proszę powiedzieć, czy da się tak bez bólu połączyć intelekt z kulturystyką? »» Jak zdołałem zaobserwować w rocznikach „KiF” z kilku lat, wasi rozmówcykulturyści to na ogół ludzie z wyższym wykształceniem. Ma to jakieś praktyczne znaczenie? »» Na pewno tak, bo przynajmniej żaden niespełniony zawistnik nie powie, że jest to sport dla niedouczonych osiłków. A czym jest kulturystyka dla Pana? »» Dialogiem z ciałem. Jeżeli mówi się o dialogu ze światem, w czym przewodził papież Jan Paweł II, o dialogu z własnym duchem, co najczęściej upodobają sobie natchnieni twórcy i wizjonerzy, to ktoś musi również prowadzić dialog z ciałem. Dopiero suma tych trzech odmian dialogu daje pełnię człowieczeństwa. Nie przesadza Pan? Przecież to tylko sport. »» Sięgający czasów antycznych. Kultura grecka uważała ciało za uzupełnienie wartości duchowych i dlatego tak bardzo dbała o jego piękno. Ludzie miłujący władzę i luksusowe samochody powiedzieliby, że to stare dzieje... »» Ale te stare dzieje nigdy się nie starzeją! Patrzymy na rzeźby starogreckie, potem na rzeźby Michała Anioła – czy one się starzeją? A luksusowe samochody owszem. Co ciekawe, wszystkie te rzeźby mają kształty, które są wzorami proporcji na dzień dzisiejszy. »» No właśnie. Niedawno przeczytałem książkę „Historia piękna”, napisaną przez znanego pisarza i filozofa Umberto Ecco. Autor podkreśla tam rzecz, zdawałoby się, oczywistą, ale chyba nigdy głośno nie wypowiedzianą, a mianowicie, że trudno byłoby sobie wyobrazić rzeźbę mężczyzny z tłustym brzuchem. Prawdopodobnie dla twórców nie byłby to problem z technicznego punktu widzenia, a jednak nigdy czegoś takiego nie stworzyli. Już ten fakt uwypukla znaczenie harmonijnie ukształtowanej sylwetki ludzkiej w kulturze antycznej. Spojrzenie do tyłu powoduje, że człowiek uświadamia sobie, w jakim miejscu znajduje się dziś. Można zamknąć oczy i poddać się wyobrażeniom, można marzyć, śnić... w końcu „Trzystu Spartan”. Postacie występujące w tego rodzaju filmach inspirują do ćwiczeń. Wtedy jeszcze ćwiczyłem ze średnią częstotliwością, natomiast od 3 lat trenuję codziennie. Jaki cel postawił Pan przed sobą, bo taka „codzienność” spotykana jest raczej w gronie zawodowców niż naukowców? »» Nie pretenduję do miana zawodowca. Ważę 86 kg przy wzroście 176 cm i wcale nie zamierzam wagi zwiększać. Doktor Grzegorz Ciszewski mieszka w Krakowie, jest pracownikiem naukowym i ekspertem w dziedzinie technologii spawalniczych. Napisał książkę o podstawach teoretyczno-eksperymentelnych spawania żeliwa i opublikował wyniki swoich prac w najlepszych czasopismach naukowych w Niemczech, Wielkiej Brytanii i oczywiście w Polsce. Pełna prezentacja jego osiągnięć naukowych i praktycznych oraz zainteresowań literaturą, poezją i sportem jest dostępna na stronie internetowej www.ciszewski.biz, do odwiedzenia której serdecznie zapraszamy. A co jest dla Pana łatwiejsze do opanowania na przykład snem – zmęczenie intelektualne czy zmęczenie potreningowe? »» Zmęczenie intelektualne trudno jest mi wygasić snem. Natomiast trening kulturystyczny nadaje się idealnie do gaszenia płomienia emocjonalnego, nadmiaru myśli i do przywracania równowagi psychicznej, rozregulowanej wcześniej za sprawą zwykłej inwencji twórczej. Zmęczenie potreningowe wywołuje uczucie ukojenia, a zmęczenie intelektualne apatię. Ile lat Pan już ćwiczy? Pytam, żeby sprawdzić, czy zasłużył Pan już na prawo do bycia zmęczonym. »» Rzecz w tym, że ja się w ogóle nie męczę kulturystyką. Zainteresowałem się nią jeszcze w wieku 8 lat, widocznie już od dziecka miałem jasno określone poczucie estetyki. W jakiś czas później ukazała się książka redaktora Stanisława Zakrzewskiego „Siła, sprawność, piękno”, a także filmy „antyczne”: „Wojna Trojańska” ze Stevem Reevesem w roli głównej, „Przybycie Tytanów” z kolejnym kulturystą klasy światowej, Sergem Nubretem, jeszcze później „Helena Trojańska”, Kulturystyka i Fitness 3/2008 3 wywiad Chcę tylko ukształtować optymalnie swoje ciało właśnie w ramach tej samej wagi. Wiem, że są takie możliwości, więc dlaczego z nich nie skorzystać? pragnień czuję jednak rozchwianie emocjonalne, które ulega wyrównaniu dopiero podczas treningu. Pod wpływem zmęczenia fizycznego odzyskuję spokój, który od nowa uruchamia chłodne myślenie. „KiF”-owi trudno nie docenić logiki takiego rozumowania. A jak Pańskie otoczenie ocenia wysiłki kolegi zmierzające do takiego sposobu doskonalenia się? »» Obserwuję zdziwienie zmieszane z zaskoczeniem, ale również z podziwem. W gruncie rzeczy, nasze środowisko nie ma żadnych wzorców, które by mogły mobilizować ludzi do takiego rodzaju aktywizacji. Jest to absolutny ugór! Z tego, co słyszę, to chyba nie pasuje Pan do tradycyjnego stereotypu naukowca... »» Bo tradycyjny wizerunek naukowca nosi w sobie pragmatyczny chłód, a ja jestem nasycony emocjami. W środowiskach naukowych ludzie są raczej wyciszeni uczuciowo, podczas gdy ja potrafię pisać takie listy do kobiet, które one uważają za piękne i czasem czytając je nawet łzę uronią... A jak Pan wyjaśnia im swoje upodobania treningowe? »» Na pewno nie staram się propagować wizerunku wielkiego chłopa, bo chodzi o sensowne zagospodarowanie ciała, a nie o kultywowanie przesady. O co konkretnie chodzi w tym – jak to Pan oryginalnie ujął – zagospodarowaniu ciała? »» O poczucie estetyki. Ma je każdy, nawet człowiek zdeformowany przez własne lenistwo. W praktyce jednak ktoś taki często wygasza swoje poczucie estetyki, aby nie pobudzić dla odmiany narastającego stresu. Im bardziej przytłumione poczucie estetyki, tym mniejszy stres z powodu własnego wyglądu. Sprawia Pan wrażenie człowieka przeładowanego energią. Czy trening siłowy jest w stanie wykorzystać ją w całości? »» Robię co tylko mogę, aby ją wykorzystać. Na przykład latem wiele razy odwiedzam swoją mamę, która mieszka 220 km od mojego domu. Robię to w ten sposób, że czekam do godziny 8 wieczorem, potem siadam na rower i wyjeżdżam na całą noc w niepowtarzalny krajobraz, jakim odznacza się Jura Krakowsko-Częstochowska. U mamy jestem o 10 rano. Do dziś czuję zapach żywicy, jaka ulatnia się z drzew sosnowych na trasie mojego przejazdu. Teraz ma Pan „wolne” od wycieczek, bo jest zima, na rower jeszcze za wcześnie, pozostaje klub kulturystyczny i co Pan tam robi? »» Codziennie przeznaczam 40 minut na trening mięśni brzucha, do tego dodaję pół godziny na ćwiczenie mięśni górnej połowy ciała i podobną ilość czasu na mięśnie nóg. Kulturystyka i Fitness 4 3/2008 W kolejnych wydaniach „KiF” przytaczamy rady wielu specjalistów, dotyczące różnych metod treningu. W jakim stopniu korzysta Pan z tych rad? »» Czytam wszystko, ale jestem na etapie, w którym staram się dowiedzieć, jak reaguje mój organizm na różne ćwiczenia oraz czego on potrzebuje. Stopniowo sam dobieram sobie zestaw ćwiczeń, który uważam za najbardziej odpowiedni dla mnie. I jak Pan ocenia efekty swojej inwencji? »» Wydaje mi się, że gdyby ktoś inny wkładał tyle pracy nad ukształtowaniem mięśni brzucha co ja, to miałby lepsze tego efekty. Ale jednak faktem jest, że czekałem całe 50 lat, aby zobaczyć u siebie mięśnie brzucha. Ma Pan jakiś ideał, który warto naśladować? »» To nie jest kwestia, czy „warto”, ale czy się uda. Widziałem sylwetkę Tomka Pietrasa i stwierdzam, że nikt nie ma lepszych mięśni brzucha niż on. Są płaskie i ostro zarysowane, a więc takie, jakie powinny być. Bo na przykład potężnie zbudowani kulturyści mają na ogół wystające brzuchy, co nie wygląda dobrze. W jaki sposób dążenie do doskonałości cielesnej przekłada się na uzyskiwanie sukcesów w pracy naukowej? »» Mój stosunek do pracy naukowej jest uczuciowy, wyrażający się przez pragnienia. Czerpiąc natchnienie z tych A czy przynajmniej zaraził Pan kulturystyką kogoś z najbliższego otoczenia? »» Mam przyjaciółkę Basię, która ćwiczyła ze mną przez 3 miesiące i znacznie poprawiła sylwetkę. Co do kolegów, to raczej deklarują dobre chęci. Mam nawet wspaniałego przyjaciela Tomka, który ma własną salkę ćwiczeń w domu, a gdy się spotykamy, on prosi o czarodziejskie słowo, które by sprawiło, że wreszcie zacznie ćwiczyć. I co? Będzie Pan czarował? »» W tym zakresie odczuwam brak potrzebnej mocy. No to się chłop załamie. Może macie przynajmniej jakieś wspólne hobby? »» Obydwaj pracujemy naukowo, ale to nie hobby. Jeżeli chodzi o mnie, to z największą przyjemnością czytuję literaturę piękną, najchętniej klasykę. Oczywiście oddzielną satysfakcję przynosi mi odkryta przeze mnie metoda spawania żeliwa, bo łączy się z tym prestiż międzynarodowy, który stanowi dodatkowy napęd do dalszej pracy nad podobnymi problemami. Moje artykuły można było przeczytać nawet w literaturze naukowej Hong-Kongu, co odbieram jako wyróżnienie dla swojej pracy. Czy w tej sytuacji uważa Pan siebie za „pieszczocha losu”? »» To akurat jest sprawą dyskusyjną, chyba nie tylko w moim wypadku. Człowiek pamięta dłużej doznane przykrości, ale z drugiej strony ja mam akurat świadomość, że w moim życiu przeważały przyjemności. Dziękuję za rozmowę. Ewa Prandota Foto: Gabriela Buzek-Garzyńska