PCM38 - Latajmy Bezpiecznie

Transkrypt

PCM38 - Latajmy Bezpiecznie
www.pilotclub.pl
Z LLEWEGO
WEGO FO
W
FOTELA
E
ELA
ODWIEDŹINY
Jakże to miło polecieć nad dom rodzinny, przykosić, narobić niezłego hałasu
na mocy startowej, pomachać mamie, tacie, babcię przyprawić o palpitacje
Sławomir Cichoń
[email protected]
serca. Sąsiedzi niech zzielenieją z zazdrości, że ich znajomy tyle potrafi.
A już polecieć nad dom ukochanej to
mistrzostwo świata, niech wszyscy wokoło wiedzą, że panna zadaje się nie z byle
kim, wszyscy miejscowi konkurenci mogą
się wtedy schować w swoich wypasionych brykach, nasza ukochana po takim
pokazie nawet nie spojrzy w ich stronę.
Musi być tylko nisko, najlepiej skrzydłem
po kominie, w pozycji żyletowej tak, aby
dobrze widać było sylwetkę pilota i głośno
na tyle, żeby okoliczne psy chowały się po
kątach i ciaśniutko tak, aby jak najdłużej widać było pokaz i aby samolot nie znikał za
horyzontem.
Sławek był świetnie zapowiadającym
się pilotem, do Rzeszowa na studia przyjechał z drugiego końca Polski, dostanie
się na pilotaż miało być spełnieniem jego
młodzieńczych marzeń. Nie było to łatwe,
noce spędzone nad książkami, aby jak najlepiej poznać tajniki analizy matematycznej czy mechaniki ogólnej. Weekendy,
które inni przeznaczali na zabawę
on z ołówkiem w ręku spędzał
nad projektami, każda ocena
miała znaczenie, średnia musiała
być jak najwyższa, tylko to pozwoli mu osiągnąć upragniony
cel i już za moment zasiąść za
sterami samolotów. Udaje się,
kwalifikuje się na pilotaż, pierwsze
lata szkolenia przebiegają bezproblemowo do wymarzonych sterów
dużych samolotów i wyśnionego munduru pierwszego oficera już tylko parę
lotniczych kroków. Na jakieś studenckiej
imprezie poznaje śliczną dziewczynę
z okolicznej miejscowości. I jak tu nie odwiedzić ukochanej? Lata się dużo i często,
instruktorzy daleko, telefony komórkowe
dopiero wchodzą na rynek, na pewno nikt
nie będzie dzwonił ze skargami. Poczciwe
Kolibry nie cierpią na nadmiar mocy, nie
robią zbyt dużego hałasu, ale o tym wiedzą
tylko fachowcy, dla gawiedzi to olbrzymi
samolot dysponujący potężnym silnikiem.
Przykosiaczenie nad domem nawet takim maluchem przynosi zamierzony efekt
i rozgłos. Z któregoś kolejnego lotu Sławek
ląduje z resztkami drutów elektrycznych
w podwoziu i na stateczniku. Na szczęcie mały i słaby Koliber zdołał zerwać linie
78
PILOTclub STYCZEŃ 2009
średniego napięcia, nie ściągnęła go ona
na ziemię. Pokiereszowanym samolotem
zdołał dolecieć i wylądować na lotnisku
macierzystym. Kiedy patrzyło się na jego
twarz po tym locie widać było przerażenie w czystej postaci, na szczęście przeżył ten wypadek i mógł dalej cieszyć się
życiem. Na ziemie nie ściągnęły go druty,
ale ściągnęły go za to władzę szkoły. Był to
jego ostatni jego lot w ośrodku szkoleniowym, a za rażące naruszenie przepisów
i akt chuliganerii powietrznej został z niego
relegowany dyscyplinarnie. Szkołę mógł
skończyć, ale tylko wydział konstrukcji,
przez kolejne lata rzadko kiedy widywało
się go uśmiechniętego, w wakacje kiedy
my jechaliśmy na lotnisko on uciekał jak
najdalej, aby nie widzieć latających kolegów. Po latach na szczęcie odnalazł się
w lotnictwie i teraz jest kontrolerem zbliżania na jednym z polskich dużych lotnisk.
I tylko ta nostalgia w głosie, kiedy przez radio mówi do kolegów z roku „Trzymajcie
się - do miłego”
Dwóch młodych chłopaków. Tyle co
wyleciało spod skrzydeł instruktora, mieli
niewiele godzin spędzonych w powietrzu,
całe lotnicze życie było przed nimi, może
mogli latać w lotnictwie sanitarnym i nieść
pomoc innym, może w lotnictwie komunikacyjnym, może mogli odnosić sukcesy
sportowe, będąc świetnymi akrobatami
lub szybownikami. Niestety nie dowiemy się tego nigdy, bo w pewien wiosen-
ny dzień postanowili polecieć nad swoje
domy rodzinne i pozdrowić rodziców
z góry. Niech rodzice zobaczą co osiągnęli ich synowie i niech będą z nich dumni.
Nisko, ciasno, wolno i Piper Cub, który
bardzo ładnie lata na małych prędkościach
i wybacza mnóstwo błędów, tym razem
wali się w korkociąg, a wysokość na wyprowadzenie jest zbyt mała. Obydwaj
giną na miejscu, na oczach swoich bliskich.
Chcieli tylko pomachać najbliższym, a teraz zrozpaczona rodzina musi pomachać
im odlatującym na wieczność.
Ostatnie tygodnie znowu przyniosły informację o zahaczeniu samolotu
o dach domu, zupełnie przypadkiem były
to rodzinne strony jednego z pilotów.
Tym razem dwaj piloci mieli więcej szczęścia, bo okoliczne zabudowania i zaparkowane samochody zamortyzowały skutki
upadku ich samolotu, obydwaj mocno
pokiereszowani przeżyli i wyliżą się
z ran. Pozwólcie, że w tym miejscu
zwrócę się do mojego serdecznego kolegi i zarazem bohatera tego
wydarzenia. Pamiętasz Sławku
jak przez dziesiątki lat przechodząc korytarzem budynku naszego Aeroklubu Podkarpackiego
w Krośnie codziennie widzieliśmy plakat, wydrukowany jeszcze
za czasów APRL, na którym samolot
kosi nad domem, wokół pełno drutów
i wysokich drzew, a w oknie domku Pani
Kostucha z kosą, już czeka na delikwenta.
Tym razem Cię nie skosiła, może dostrzegła, że masz coś jeszcze do zrobienia na
tym świecie, może zobaczyła, że jesteś
świetnym pilotem, że jesteś świetnym instruktorem i masz komu przekazywać swoją
wiedzę. Wracaj szybko do zdrowia bo lata latania przed Tobą tylko rób to z głową i pamiętaj, że dla swoich uczniów jesteś wzorem.
Moi Drodzy w Nowym Roku życzę
wszystkim dużo mądrości, niech każdy
Wasz lot będzie przemyślany, bo dla paru
sekund adrenaliny nie warto stawiać na
szali przyszłości Waszej i Waszych bliskich.
Obym w przyszłym roku, w tym miejscu,
w takim samym, a może większym gronie
mógł wszystkim Wam składać życzenia
udanego 2010 roku.