dla przedsiębiorców - Inicjatywa JEREMIE

Transkrypt

dla przedsiębiorców - Inicjatywa JEREMIE
JEREMIE
dla przedsiębiorców
JEREMIE
dla przedsiębiorców
Szanowni Państwo,
z dużą satysfakcją zapraszam Państwa do zapoznania się z publikacją poświęconą
Przedsiębiorcom - ludziom sukcesu, którzy dzięki inicjatywie JEREMIE, realizują
swoje marzenia i plany biznesowe.
Inicjatywa JEREMIE to projekt powołany w 2007 roku przez Komisję Europejską
oraz grupę kapitałową Europejskiego Banku Inwestycyjnego. W Polsce wdrażanie
projektu rozpoczęło się w 2009 roku. Bank Gospodarstwa Krajowego jako bank
państwowy, dla którego szczególnie ważny jest rozwój polskiej gospodarki, z dużą
determinacją rozpoczął realizację tej inicjatywy przede wszystkim dlatego, że
przyczynia się ona w znaczący sposób do pobudzania aktywności gospodarczej
mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, także tych znajdujących się w początkowej
fazie działalności. W ramach inicjatywy JEREMIE uczestniczymy w tworzeniu
produktów, dzięki którym przedsiębiorcy mogą rozwijać swój potencjał i z których
bardzo chętnie korzystają.
Jestem dumny, mogąc zaprezentować Państwu ten fragment działalności Banku
Gospodarstwa Krajowego i co najważniejsze - opowiedziany z perspektywy
doświadczeń ludzi, którzy korzystają ze wsparcia w ramach inicjatywy JEREMIE.
Zapraszam do lektury.
Dariusz Daniluk
Prezes Zarządu
Banku Gospodarstwa Krajowego
Instytucja Zarządzająca RPO
– Urząd Marszałkowski
Pośrednicy Finansowi
- fundusze pożyczkowe,
fundusze poręczeniowe,
banki, inne instytucje
finansowe
Co to jest JEREMIE?
Inicjatywa JEREMIE (ang. Joint European Resources for Micro-to-Medium
Enterprises) to program Unii Europejskiej, którego inicjatorem jest Komisja
Europejska oraz grupa kapitałowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI).
JEREMIE odchodzi od tradycyjnego dotacyjnego modelu wsparcia przedsiębiorstw
na rzecz uruchomienia odnawialnych instrumentów finansowych, takich jak
niskooprocentowane kredyty, pożyczki i poręczenia. Celem projektu jest pomoc
tym firmom z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, które ze względu
na brak historii kredytowej czy niewystarczającą liczbę zabezpieczeń nie mają
szansy otrzymać wsparcia finansowego. JEREMIE pomaga również tym podmiotom,
które dopiero rozpoczynają działalność gospodarczą – tzw. startup’om.
Jak pieniądze w ramach JEREMIE trafiają do przedsiębiorców?
W Polsce inicjatywa JEREMIE realizowana jest na poziomie regionalnym w ramach
Regionalnych Programów Operacyjnych na lata 2007-2013. W 2009 roku Zarządy
Województw: Dolnośląskiego, Łódzkiego, Pomorskiego, Wielkopolskiego
i Zachodniopomorskiego zdecydowały się na realizację tego projektu, przeznaczając
łącznie ponad 1,6 mld zł na wsparcie przedsiębiorców. Kwotą tą zarządza Bank
Gospodarstwa Krajowego (BGK), pełniący rolę Menadżera Funduszy Powierniczych
JEREMIE. Zadaniem BGK jest wybór pośredników finansowych (funduszy
pożyczkowych, funduszy poręczeniowych, banków oraz innych instytucji finansowych)
– instytucji, które bezpośrednio udzielają wsparcia przedsiębiorcom, oferując im
niskooprocentowane kredyty, pożyczki i poręczenia.
JEREMIE to rodzaj perpetuum mobile – raz wydatkowane środki wracają i są
ponownie inwestowane. Dzięki temu możliwe jest zabezpieczenie kapitału na
inwestycje większej liczby firm z sektora MŚP, które ze względu na niewystarczającą
wartość zabezpieczeń czy zbyt krótką działalność na rynku nie mają dostępu do
oferowanych na rynku produktów komercyjnych.
Na jaką działalność może być przeznaczone wsparcie finansowe
w ramach JEREMIE?
Inicjatywa JEREMIE to projekt skierowany do mikro, małych i średnich
przedsiębiorstw (w województwie pomorskim tylko do mikro i małych),
w szczególności do tych podmiotów, które rozpoczynają działalność gospodarczą
(startup-y), nie posiadają historii kredytowej, ani zabezpieczeń o wystarczającej
wartości.
Kredyty, pożyczki i poręczenia w ramach inicjatywy JEREMIE muszą być przeznaczone
na finansowanie działalności gospodarczej w zakresie budowy, rozbudowy lub
rozszerzania działalności gospodarczej, np. w zakresie wdrażania nowych rozwiązań
technicznych lub technologicznych, zakupu wyposażenia w maszyny i urządzenia
bezpośrednio związane z celem realizowanego przedsięwzięcia, tworzeniem nowych,
trwałych miejsc pracy oraz inne cele gospodarcze przyczyniające się do rozwoju
przedsiębiorstwa.
Finansowanie w ramach JEREMIE nie może być przeznaczane na: pokrywanie
bieżących kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, finansowanie celów
konsumpcyjnych, spłatę pożyczek i kredytów, spłatę zobowiązań publiczno-prawnych.
Etprint
województwo dolnośląskie
Jeszcze niedawno byliśmy nikomu nieznanym startup`em,
po roku działalności mieliśmy 4 mln obrotu. A to dzięki pomysłowi, ciężkiej pracy oraz JEREMIE.
Sławomir Perwejnis
Pierwsze 4 miliony z JEREMIE
Firma Etprint skorzystała z dwóch pożyczek w ramach inicjatywy JEREMIE.
Pierwszą na kwotę 130 tys. zł wzięła na początku swojej działalności w kwietniu
2011 roku. Drugą – 280 tys. zł w marcu 2012 roku. Obie zostały przeznaczone
na zakup specjalistycznych maszyn poligraficznych drukujących etykiety
samoprzylepne. Pierwszy rok działalności firmy przyniósł 4 mln zł obrotu.
Etprint to firma poligraficzna, specjalizująca się wyłącznie w produkcji etykiet
samoprzylepnych. Jej wyroby można wykorzystać do oznakowania większości
produktów, które na co dzień znajdziemy w sklepach – żywności, wszelakich
opakowań spożywczych i chemii domowej. Etprint produkuje również naklejki
rzadko widywane przez większość z nas. Są to m.in. oznakowania opakowań
zbiorczych, etykiety logistyczne, naklejki znamionowe stosowane na częściach
elektronicznych.
Od informatyka do poligrafika
Pomysł na biznes nie jest nowy – mówi Sławomir Perwejnis, prezes i współwłaściciel Etprint. Z wykształcenia jestem elektronikiem-informatykiem,
a wiedzę i doświadczenie w tej branży zdobyłem, pracując trzy lata jako
informatyk w firmie poligraficznej. Następnie przez dziesięć lat wraz ze
wspólnikami prowadziłem firmę, również poligraficzną. A w 2011 roku
z siostrą założyliśmy biznes rodzinny – Etprint. Na rozpoczęcie działalności
mieliśmy kapitał własny. Potrzebowaliśmy natomiast dużej kwoty na zakup
maszyn. W zeszłym roku byliśmy dla instytucji finansowych zupełnie nową
firmą. Startup`em bez historii kredytowej.
Wąska specjalizacja to korzyści, ale i problemy
Dużym i właściwie jedynym problemem było pozyskanie środków na
sfinansowanie zakupu sprzętu niezbędnego do produkcji etykiet – wyjaśnia
Sławomir Perwejnis. Tego typu maszyny to urządzenia wysoce specjalistyczne.
Nie ma na nie powszechnego popytu. Zatem i instytucje udzielające kredytów
lub firmy leasingowe z góry niechętnie patrzą na finansowanie czegoś, co
będzie trudno zbyć. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdybyśmy chcieli kupić
samochód służbowy. Drugim problemem dla banków było to, że dopiero co
wystartowaliśmy, więc nie byliśmy wystarczająco wiarygodni. Najczęściej
odsyłano nas od oddziału do oddziału. Na końcu, jeśli już ktoś zgodził się
udzielić nam stosownej pożyczki czy leasingu, problemem było oprocentowanie
– zdecydowanie za wysokie.
Poznajemy JEREMIE
Na szczęście trafiliśmy, trochę przypadkiem, do Wałbrzyskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego, gdzie usłyszeliśmy o inicjatywie JEREMIE – opowiada Sławomir
Perwejnis. A tam okazało się, że z firmy niewiarygodnej, problematycznej,
staliśmy się zupełnie normalnym partnerem do rozmów. Nikt już nie patrzył
podejrzliwie na pomysł biznesu i na specjalistyczne maszyny. Niezbędne
dokumenty były proste do uzyskania, a cały proces przebiegał sprawnie i szybko,
bez typowych dla banków formalności. Obie pożyczki otrzymaliśmy w przeciągu
tygodnia.
Sami wybieramy, sami kupujemy, coraz więcej zatrudniamy
JEREMIE to wręcz cudowna okazja dla wszystkich MŚP – podkreśla Sławomir
Perwejnis – i tych najmniejszych i tych dopiero startujących. Dzięki pierwszej
pożyczce mogliśmy wystartować z biznesem, ponieważ zakup maszyny
pozwolił nam uruchomić produkcję. Co równie ważne, nikt nam nie narzucił,
na co nam wolno przeznaczyć środki, ani w jaki sposób mamy produkować.
Sami wybraliśmy maszynę, sami określamy, jak funkcjonuje nasza firma. Etprint
zatrudnia 4 osoby do prac biurowych i 6 osób przy produkcji, a do końca 2012
roku planujemy zatrudnić kolejnych dziesięć osób. Nasz biznesplan sprawdza
się jak na razie w 99%. Firma prosperuje, rośnie, rozwija się. Dostaliśmy kolejną
pożyczkę na zakup następnej maszyny poligraficznej.
4 miliony w rok
W 2011 roku byliśmy nikomu nieznanym startup`em, po roku działalności
mieliśmy 4 miliony obrotu – podsumowuje Sławomir Perwejnis. A to dzięki
pomysłowi, ciężkiej pracy oraz JEREMIE. Bo jak się okazuje, Unia Europejska
nie ma problemu ze stawianiem na małe i młode firmy. Dostęp do tak
niskooprocentowanych środków to niewątpliwie okazja, której nie powinien
przepuścić żaden przedsiębiorca, perspektywicznie myślący o własnym biznesie.
Dla przykładu: leasing proponowano nam na poziomie 20%,
a w JEREMIE nasze pożyczki wynoszą 3,8% i 3,5%, to nieporównywalna
różnica. Zwłaszcza dla małej firmy, która musi liczyć się z każdą złotówką.
A takie oprocentowanie, to tak jakbyśmy spłacali sam kapitał. Oczywiście
środki unijne w postaci dotacji to dla przedsiębiorców jeszcze mniejsze obciążenie,
to pieniądze za darmo. Ale jak nie ma takich możliwości, a instytucje finansowe
raczej niechętnie patrzą na małe i młode firmy, to bez JEREMIE nie zacznie się
biznesu. Nie otworzy firmy, nie doda swojej cegiełki do rozwoju regionu, nie
stworzy nowych miejsc pracy.
Polskie Składy Budowlane „Sudety”
województwo dolnośląskie
JEREMIE to wspaniała inicjatywa. Dla osób, które chcą stworzyć coś swojego,
a nie mają środków na inwestycję, to życiowa szansa.
Wiktor Ławik
Mrówka i zabytek
PSB Sudety Sp. z o.o. to przedsiębiorstwo rodzinne, zatrudniające 16 osób.
Prowadzi we franchisingu sklep PSB Mrówka Bystrzyca Kłodzka. Pod
koniec 2010 roku firma weszła w skład akcjonariatu Grupy Polskie Składy
Budowlane – największej grupy sprzedażowo-zakupowej w branży budowlanej
w Polsce. Dzięki temu ma możliwość korzystania ze specjalnych warunków
handlowych szerokiej gamy producentów, co gwarantuje najwyższą jakość
usług w przystępnych cenach. Obecnie Grupa zrzesza 296 małych
i średnich, rodzinnych firm z terenu całej Polski, które prowadzą handel
w ponad 420 składach budowlanych, w 107 sklepach PSB-Mrówka oraz
w 7 centrach handlowych PSB-Profi. W placówkach tych pracuje ponad
10 tys. osób. Naszą misją jest świadczenie profesjonalnych usług zarówno dla
klientów indywidualnych, jak i firm – podkreśla Wiktor Ławik, prezes zarządu
i współwłaściciel PSB Sudety. Markę chcemy budować razem z naszymi
klientami. Chcemy słuchać i dostosowywać się do ich potrzeb i oczekiwań.
Do tego staramy się aktywnie działać na rzecz rozwoju i promocji całej
Kotliny Kłodzkiej, a w szczególności samej Bystrzycy, gdzie mamy swoją siedzibę.
Biznes ratuje zabytki z JEREMIE
Firma zaciągnęła kredyt na kwotę ok. 1, 5 mln zł, z czego na prawie pół
miliona dostała poręczenie z programu JEREMIE w Dolnośląskim Funduszu
Gospodarczym (DFG). Cały kredyt został przeznaczony na zakup i adaptację
nieruchomości przemysłowo-magazynowej do potrzeb i wymagań handlowych
sklepu PSB Mrówka. Poręczenie bardzo się nam przydało – mówi Wiktor Ławik.
Dzięki niemu znacznie szybciej dostaliśmy resztę pieniędzy z kredytu, które były
bardzo potrzebne. Prace budowlane były na dość zaawansowanym etapie. Całą
procedurę DFG przeprowadził błyskawicznie – w ok. 10 dni. Pracownicy funduszu
byli życzliwi, otwarci i chętni do pomocy.
Nieruchomość, którą kupiliśmy i remontowaliśmy, znajduje się w strefie ochrony
konserwatorskiej, ma ponad 100 lat, a zabudowania wykonali niemieccy
rzemieślnicy. Prac musieliśmy zatem wykonać znacznie więcej, niż ma to miejsce
przy typowych budowach. Do tego specyficzne wymogi, przepisy, ciągły nadzór
konserwatora. Ale udało się. Jesteśmy bardzo dumni, że zabytkowy, historyczny
obiekt udało nam się uratować przed zawaleniem i rozbiórką. Budynek starej
ubojni był zdewastowany, ściany zawilgocone, konstrukcja nośna niestabilna.
Kwotę poręczoną przez JEREMIE przeznaczyliśmy w całości na generalny remont.
Przenosimy biznes z Wrocławia
Bystrzyca Kłodzka i okolice, to miejsce, do którego przez wiele lat
przyjeżdżaliśmy na wypoczynek – wspomina Wiktor Ławik. Pokochaliśmy
to miejsce do tego stopnia, że kiedy nadarzyła się okazja otwarcia sklepu
właśnie tutaj, nie wahaliśmy się ani chwili. Przenieśliśmy się z Wrocławia
w miejsce, o którym sądzimy, że ma przed sobą co najmniej 20 lat prosperity.
Okolica do niedawna była praktycznie zmonopolizowana przez Fundusz
Wczasów Pracowniczych. Dopiero powoli zaczynają wchodzić inwestorzy,
stawiający czy na agroturystykę, czy na domy dla gości i hotele. Od 1989 roku
przez dwadzieścia lat praktycznie nic się tu nie zmieniało, nic się nie działo.
Istniejące zakłady przemysłowe zostały zamknięte, a pracę straciło ok. 10 tys.
osób. Młodzi wyemigrowali. Dopiero od kilku lat tendencja się odwraca,
a zainteresowanie inwestycyjne okolicą zdecydowanie wzrasta.
Pożyczać – nie dawać
JEREMIE to wspaniała inicjatywa. Zgadzam się w stu procentach z nową polityką
Komisji Europejskiej, że na rozwój biznesu pieniądze trzeba pożyczać, a nie
dawać – podsumowuje Wiktor Ławik. Nie ma nic bardziej demotywującego
niż dotacje. Zero ryzyka, zero problemu, nawet starać się nie trzeba. Z kolei
pożyczki, kredyty i poręczenia, a właściwie ich oprocentowanie i koszty związane
z przyznaniem, nie powinny hamować lub całkowicie uniemożliwiać rozwoju
firmy. Dlatego doskonale, że w JEREMIE oprocentowanie jest tak niskie. Warto
również podkreślić fakt, że Unia Europejska otwiera się na nowe biznesy,
na firmy startujące praktycznie od zera. Dla osób, które chcą stworzyć coś
swojego, a nie mają własnych środków na inwestycję, to życiowa szansa.
Ton-Drób
województwo łódzkie
JEREMIE umożliwił nam znaczący rozwój firmy.
Maszyna, którą kupiliśmy, była niezbędna do dalszego działania.
Już dwukrotnie zwiększyła nasze możliwości produkcyjne.
Mariola i Roman Tonderowie
Duża maszyna
W listopadzie 2011 roku Ton-Drób uzyskał pożyczkę w ramach inicjatywy
JEREMIE w wysokości 147 tys. zł. Wsparcia finansowego udzielił Fundusz
Przedsiębiorczości Fundacji Rozwoju Gminy Zelów. Pieniądze zostały w całości
przeznaczone na zakup maszyny kończącej linię produkcyjną.
Rodzinny biznes
Ton-Drób to firma rodzinna, którą w 2001 roku założyli Mariola i Roman
Tonderowie na ziemi otrzymanej od rodziców. Zajmujemy się hodowlą drobiu
oraz pozyskaniem i dostarczaniem mięsa drobiowego do odbiorców
z całej Polski – mówi Mariola Tonder, prezes Ton-Drób. Obecny stan
firma osiągnęła na przełomie 2006/2007 roku. Posiada również dwa
sklepy ogólnospożywcze w Tomaszowie Mazowieckim, a z sześcioma
hurtowniami z terenu kraju ma podpisane umowy patronackie na stałą
dostawę mięsa. Działa w budynkach, które na potrzeby produkcji zostały
zaadaptowane ze stajni hrabiego Dąbrowskiego. Aktualnie zatrudnia ok.
50 osób.
Zwiększamy produkcję
JEREMIE umożliwił nam znaczący rozwój firmy – wyjaśnia Mariola Tonder.
Maszyna, którą kupiliśmy z pożyczki, była niezbędna do dalszego
i perspektywicznego działania. Do tej pory już dwukrotnie zwiększyła nasze
możliwości produkcyjne. A okazuje się, że jeszcze nie wykorzystaliśmy w 100%
jej możliwości. Pozwoliła na utrzymanie jednego miejsca pracy więcej. Obecnie
przechodzimy na system dwuzmianowy, więc powstanie jeszcze jedno miejsce.
Przełożyło się to na wzrost dochodu firmy. Fundacja Rozwoju Gminy Zelów
bardzo nam pomogła w uzyskaniu pożyczki, głównie przy składaniu wniosku
i niezbędnej dokumentacji. Cała procedura przebiegła bardzo sprawnie
– pożyczkę otrzymaliśmy w kilkanaście dni od złożenia wniosku. Wcześniej
nie staraliśmy się o zewnętrzne finansowanie, a biznes prowadziliśmy ze
środków własnych.
Tylko JEREMIE
Kupno maszyny to nasza pierwsza inwestycja na taką skalę – podkreśla
Mariola Tonder. Każdemu przedsiębiorcy możemy polecić pożyczki JEREMIE.
Są niskooprocentowane, więc nie obciążą mocno miesięcznego budżetu. Do
tego liczba formalności, które trzeba załatwić, jest bardzo mała. Dużo mniejsza
niż w bankach. A do tego pomoc w przygotowaniu dokumentacji jest bezpłatna
i świadczona bezpośrednio przez instytucję udzielającą pożyczki. Z pewnością,
jeśli będziemy potrzebowali pieniędzy na rozwój, to znów skorzystamy
z JEREMIE.
Zoo Safari Borysew
województwo łódzkie
Tylko inwestycje w rozwój pozwalają powiększać biznes
i dają możliwość reagowania na zapotrzebowanie rynku. Nam się udało.
Andrzej Pabich
45 km od centrum Łodzi
Zoo Safari Borysew (gmina Poddębice, województwo łódzkie) zostało założone
w 2007 roku. Na powierzchni 22 ha zgromadzono ponad 250 zwierząt
reprezentujących 60 gatunków z 5 kontynentów.
Nasze zoo to jedna z największych atrakcji w Polsce – podkreśla Andrzej Pabich,
prezes Dylen Sp. z o.o. i właściciel zoo. U nas można podziwiać najgroźniejsze
drapieżniki świata – białe i złote tygrysy bengalskie. Mamy też siedem
gatunków antylop, trzy gatunki małp, w tym osiem Mandryli, bawoły
indyjskie, tapira, trzy gatunki zebr: Chapmana, Bezgrzywe i Greviego, kangury,
kajmany, wielbłądy dwugarbne. Do tego ptactwo wodne, żółwie oraz fokę.
Są kucyki szetlandzkie, miniaturowe kózki, owieczki kameruńskie, świnki
wietnamskie i osiołki.
Placówka przyjmuje gości indywidualnych oraz grupy zorganizowane. Zajmuje
się również organizowaniem imprez okolicznościowych. Posiada własne zaplecze
gastronomiczne i Grill Bar na 120 miejsc.
Cukier, olej napędowy, strusie i konie
Firma powstała w 1989 roku, rozpoczynając od handlu cukrem i węglem.
Prowadziliśmy też magazyny, w tym rezerwy państwowe oraz magazyny olejowe
dla Shell Polska – wspomina Andrzej Pabich. Gdy obecny właściciel zoo zakończył
działalność w branży paliwowej, pozostał z ogromnymi powierzchniami do
zagospodarowania. Najpierw pomyśleliśmy o hodowli strusi – opowiada
Andrzej Pabich. Ferma była jedną z największych w Polsce, ale mięso i jego
przetwory nie przyjęły się na naszym rynku. Dalej zajęliśmy się hodowlą koni
oraz sprowadzaniem zwierząt do zoo, na terenie Polski. W końcu postawiliśmy
na własny ogród. W 2007 roku zoo dostało pozwolenie na hodowlę zwierząt
egzotycznych z udostępnianiem zwiedzającym. Wybudowano infrastrukturę,
przestronne wybiegi, alejki, gastronomię, sprowadzono kolejne zwierzęta.
Placówkę otworzono dla zwiedzających w sierpniu 2008 roku, a w marcu 2011
roku otrzymaliśmy od Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska decyzję na
utworzenie i prowadzenie ogrodu zoologicznego pod nazwą Zoo Safari. Od tego
czasu nastąpił szybki rozwój zoo, powstały i są realizowane nowe inwestycje,
takie jak: nowy budynek, kasy i sanitariaty, utwardzane są wszystkie aleje,
po których obwozi zwiedzających kolejka turystyczna, kompleks namiotów
sferycznych, a w nich Figlarnia i sala edukacyjna, nasadzono również 4 500 drzew
i krzewów. Do ogrodu cały czas przybywają nowi mieszkańcy, docenia to, ciągle
rosnąca, liczba zwiedzających. Ogrody zoologiczne w Polsce są dofinansowane
przez urzędy miast, my natomiast musimy sami zarabiać na utrzymanie zoo
– dodaje Andrzej Pabich.
Biały lew od JEREMIE
Rosnąca popularność pozwoliła nam myśleć o rozwoju firmy – mówi Andrzej
Pabich. Postawiliśmy na lwa białego, który miał się stać naszą wizytówką.
Konieczne było pozyskanie środków na budowę ogromnego wybiegu wraz
z pomieszczeniami. Pożyczkę JEREMIE zoo dostało pod koniec 2011 roku w Łódzkiej
Agencji Rozwoju Regionalnego. 500 tys. zł w ciągu kilku dni od złożenia wniosku
i odpowiednich dokumentów. W kwietniu 2012 roku w świeżo wybudowanym
wybiegu i pomieszczeniach zamieszkał pierwszy biały lew, osiemnastomiesięczny
Sahim. Zwiedzający mogli go podziwiać od maja. Następnie dołączyła do niego
dziesięciomiesięczna Azira – biała lwica.
JEREMIE to doskonała okazja dla każdego przedsiębiorcy, który myśli
przyszłościowo o swojej firmie – podsumowuje Andrzej Pabich. Tylko inwestycje
w rozwój pozwalają powiększać biznes i dają możliwość reagowania na
zapotrzebowanie rynku. Nam się udało. Mamy coraz więcej zwiedzających,
organizujemy coraz więcej imprez okolicznościowych. A nasze białe lwy stały się
główną atrakcją długiego weekendu majowego, przyciągając dosłownie tłumy.
Happy Seven Hostel and Apartments
województwo pomorskie
Kiedy fundusze zaczęły się kończyć,
musiałem znaleźć jakieś zewnętrzne źródło finansowania.
Łukasz Szolc-Nartowski
Hostel moich marzeń
Happy Seven Hostel and Apartments w Gdyni skorzystał z pożyczki „na start” w ramach
inicjatywy JEREMIE. Wsparcia finansowego udzielił Pomorski Fundusz Pożyczkowy
(PFP). Firma jest młoda – mówi właściciel, Łukasz Szolc-Nartowski. Działalność
gospodarczą otworzyłem w styczniu 2011 roku. W maju dostałem z funduszu
65 tys. zł, które w całości zostały przeznaczone na dostosowanie hotelu do potrzeb
sanitarnych i przeciwpożarowych. Gości zacząłem przyjmować już w czerwcu.
Azja inspiruje
Po studiach zacząłem pracę w dużej korporacji w Anglii – wspomina Łukasz
Szolc-Nartowski. Tam spędziłem kilka lat, jednak kompletnie nie mogłem odnaleźć
się w strukturach i sposobie funkcjonowania ogromnej firmy. Postanowiłem
poszerzyć swoje horyzonty i spróbować poszukać właściwego dla mnie miejsca.
Zacząłem od podróży po Azji, gdzie w końcu spędziłem ponad rok. Po drodze
zatrzymywałem się tylko w hostelach, to moje ulubione miejsca na nocleg
i odpoczynek. Z wielu względów zdecydowanie wolę tanie hostele od dużo
droższych hoteli. I właśnie w czasie jednego z takich pobytów odkryłem, co chcę
robić w życiu. Postanowiłem, że po powrocie do Polski otworzę swój własny hostel.
Mogłem liczyć na pomoc przyjaciół, którzy podobne przedsięwzięcie otworzyli
w Gdańsku. Od nich dowiedziałem się wiele na temat specyfiki funkcjonowania
hosteli, a co najważniejsze, przez co będę musiał przejść, zanim zacznę przyjmować
pierwszych gości. Przydały się również praktyczne doświadczenia i obserwacje
przywiezione z pobytu w kilkudziesięciu hostelach w Europie i Azji. Wiem, co jest
ważne dla gości, wiem też, czego oczekują, jaka powinna być atmosfera i pracownicy.
Postawiłem też na dbałość o detale, wyposażenie i wykończenie pokoi, aneksu
kuchennego i przestrzeni wspólnej.
Piekło zezwoleń
Budynek hotelu został wynajęty na czas określony – mówi Łukasz Szolc-Nartowski.
Przygotowanie budynku na hostel to przedsięwzięcie złożone, wymagające
jednoczesnej koncentracji na wielu płaszczyznach, w tym przypadku wymagało
również pozwolenia na budowę. Właściciel lokalu pomógł mi przy załatwianiu
różnych formalności i zezwoleń ze wspólnotą mieszkaniową, do której należy
budynek. Mogłem też na niego liczyć w innych sprawach.
Jako młody przedsiębiorca przeszedłem piekło związane z uzyskaniem wszelkich
zezwoleń, spełnieniem wszystkich wymogów i restrykcyjnych przepisów. Procedury
były trudne, wielopoziomowe, zupełnie niepotrzebnie skomplikowane. To wszystko
bardzo utrudnia początkującym przedsiębiorcom w rozpoczęciu działalności
gospodarczej i wejściu na rynek.
Z JEREMIE się uda
Zupełnie inaczej wyglądała procedura przyznania pożyczki – podsumowuje
Łukasz Szolc-Nartowski. Wymogi nie były trudne do sprostania, a pracownicy PFP
byli bardzo pomocni. Wszystko odbyło się szybko i sprawnie, a pożyczkę
dostałem kilka dni po złożeniu wniosku.
Inwestycję na początku finansowałem sam. W momencie, kiedy fundusze zaczęły
się kończyć, musiałem znaleźć jakieś zewnętrzne źródło finansowania. I znów
z pomocą przyszli przyjaciele. Zresztą ci sami, którzy wspierali mnie praktyczną
wiedzą o hostelach. To od nich dowiedziałem się o inicjatywie JEREMIE i PFP.
Po zapoznaniu się z ofertą nie szukałem już innych możliwości. Pożyczka JEREMIE
jest tak atrakcyjna i tak niskooprocentowana, że sprawdzanie komercyjnych ofert
wydało mi się pozbawione sensu. Dzięki tym pieniądzom ukończyłem remont
i bez specjalnych opóźnień otworzyłem sezon w nowiutkim hostelu. Skorzystałem
również z oferowanej karencji w spłacie rat. Przez cztery miesiące koszty pożyczki
nie obciążały mojego budżetu, co miało niebagatelne znaczenie, biorąc pod uwagę
ile to wszystko kosztuje. Każdemu, kto pragnie wystartować z własnym biznesem,
mając tylko dobry pomysł, biznesplan i trochę gotówki, mogę z czystym sumieniem
polecić JEREMIE – z pewnością się uda!
Magrol
województwo pomorskie
Z dumą możemy ogłosić, że dzięki środkom z JEREMIE
przeładunki towarów świadczone są w nowoczesnym,
nowatorskim i proekologicznym systemie.
Barbara Pietraś
Kobieta w porcie
Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe Magrol założone zostało w 1992 roku jako
spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Na początku istnienia firma zajmowała
się przemiałem pszenicy na śrutę pszenną. W późniejszym okresie rozszerzono
działalność o interwencyjny skup zbóż na rzecz Agencji Rynku Rolnego, jako rezerwy
państwowe. Firmę założył mój mąż w 1992 roku, a wspólnikami firmy zostali byli
pracownicy Państwowych Zakładów Zbożowych – wspomina Barbara Pietraś.
Kilkanaście lat temu, po tragicznej śmierci męża, podjęłam decyzję o zajęciu się
firmą. Było ciężko. Kobieta w porcie, prowadząca biznes po mężu, to było trudne
wyzwanie. Nie zawsze sprzyjał nam los, ale firma przetrwała, co więcej rozwija
się i odnosi sukcesy. Elewator został wykupiony od Zakładów w 1996 roku, stając
się własnością prywatną firmy. Aktualnie głównym przedmiotem działalności
firmy Magrol są: rozładunek, załadunek i magazynowanie towarów zbożowych.
Własne rozwiązania
Korzystaliśmy do niedawna z usług Portu Gdańskiego Eksploatacja SA, ale ze względu
na duże koszty musieliśmy z nich zrezygnować, na rzecz własnych rozwiązań
– mówi Barbara Pietraś. Najlepszym posunięciem wydawała nam się inwestycja
we własne urządzenie. To przede wszystkim mogło pozwolić na rezygnację
z podwykonawców, co znacząco ogranicza koszty. W 2009 roku otrzymaliśmy
zgodę od Zarządu Morskiego Portu SA na przeprowadzenie inwestycji, której
owocem jest przenośnik nabrzeżowy, jedyny tego rodzaju w Polsce. Inwestycja
była dość kosztowna. Staraliśmy się o kredyt w dużym banku komercyjnym. Tam
dowiedzieliśmy się, że do tak wysokiej kwoty, możemy starać się o poręczenie
z JEREMIE, którego udzielił nam Pomorski Regionalny Fundusz Poręczeń
Kredytowych (PRFPK). Gdyby nie to wsparcie, kredytu mogliśmy nie otrzymać.
Z dumą możemy ogłosić, iż od marca 2011 roku przeładunki towarów świadczone
są w nowoczesnym, nowatorskim i proekologicznym systemie. Dzięki tej technologi
jesteśmy w stanie zaoferować naszym kontrahentom bardzo szybki załadunek
na statki, a nawet załadunek w relacji bezpośredniej samochód-statek. Ponadto
załadunek jest bardzo szczelny, co eliminuje ubytki.
JEREMIE na rozwój
Z poręczenia JEREMIE skorzystaliśmy w 2010 roku. Uważam, że jest to doskonałe
rozwiązanie dla każdej firmy, która nie dysponuje wystarczającymi środkami na
poręczenie kredytu, a takich przedsiębiorstw jest bardzo dużo – podkreśla Barbara
Pietraś. JEREMIE otwiera dla MŚP nowe możliwości inwestowania i rozwoju firmy.
Gdziekolwiek jestem, a są poruszane tematy dotyczące chęci rozwoju firm, zawsze
wskazuję na PRFPK i JEREMIE. Dzięki nim można pozyskać finansowanie dla praktycznie
każdego MŚP. Nowy przenośnik nabrzeżowy przyniósł nam ogromny sukces.
Przede wszystkim wzrosły nasze możliwości i, co najważniejsze, jakość
świadczonych usług. Wszystko to przełożyło się proporcjonalnie na pozyskanie
nowych kontrahentów i w efekcie na nasz zysk. Obecnie obsługujemy ok. 120 tys.
ton zboża rocznie. Jak się okazało, inwestycja w przenośnik była strzałem
w dzięsiątkę. Otrzymaliśmy już zgodę Zarządu Morskiego Portu Gdańsk SA
na postawienie na nabrzeżu nowych zbiorników na zboże. Po ich uruchomieniu
nasz potencjał przerobowy ponownie wzrośnie. Planujemy obsługiwać
220 tys. ton zboża rocznie. Mamy też w planach kolejne inwestycje, które
z oczywistych względów będą wymagały podobnych źródeł finansowania.
Impuls
województwo wielkopolskie
Rozwój firmy wiąże się z inwestycjami,
które wymagają stałego finansowania.
Paweł Kruszyk
Biznes na własnych wynalazkach
Firma P.P.H. IMPULS Sp. z o.o. została założona w 1988 roku w Złotkowie
przynależnym do gminy Suchy Las, w powiecie poznańskim. Od 2008 roku ma
własną pracownię projektową i biuro architektoniczno-budowlane. Produkuje
systemy wentylacyjne ze stali ocynkowanej oraz kwasoodpornej (przewody
i kształtki prostokątne i kołowe, elementy kanałowe, dachowe i ścienne).
Wcześniej firma zajmowała się produkcją konstrukcji stalowych i wyrobem mebli
na potrzeby sklepów wielkopowierzchniowych, następnie w 2008 roku zmieniła
właściciela – mówi Paweł Kruszyk, obecny właściciel i prezes zarządu. Kupując
Impuls, nie musiałem praktycznie wiele zmieniać, by płynnie rozpocząć produkcję
własnych systemów i komponentów – a projektowaniem i budowaniem takich
systemów zajmuję się od dziesięciu lat. Linia produkcyjna została w większości
utrzymana, choć zmienione zostały parametry i przeznaczenie produktów.
Utrzymałem również przez kolejny rok wytwarzanie mebli, ze względu na
zobowiązania i kontrahentów. Tak więc obecny Impuls powstał przez połączenie
możliwości dwóch firm. Kupno Impulsu było prostą konsekwencją decyzji
o rozpoczęciu produkcji na własne potrzeby. Wcześniej nie myślałem, żeby
samemu coś produkować. To potrzeby rynkowe i wymagania klientów były
katalizatorem takiego przedsięwzięcia.
Jakość, terminy i innowacje
Firma działa na rynku krajowym, w Unii Europejskiej i Rosji. Posiada obecnie
7 mln zł kapitału zakładowego. Dzięki temu jest poważnym partnerem dla
prywatnych przedsiębiorstw, jak i dla jednostek samorządowych. Realizowała
zamówienia m.in. dla sieci Piotr i Paweł, Kaufland, Chata Polska. Na początku
firma działała w Skórzewie – wspomina Paweł Kruszyk – a ja zanim zająłem się
własnym biznesem, pracowałem jako rzeźnik. Swoje pierwsze poważne zlecenie
realizowaliśmy dla TP SA, przy budowaniu Neostrady. Zaprojektowałem,
a następnie ze swoimi pracownikami montowaliśmy systemy freecooling,
wykorzystujące temperaturę zewnętrzną do chłodzenia urządzeń, które
pracują 24/7 i narażone są na przegrzanie. Następnie zajęliśmy się systemami
wentylacyjnymi i montażem wkładów kominowych, ponieważ spółdzielnie
mieszkaniowe zaczęły masowo wymieniać piece węglowe na gazowe.
W efekcie firma z trzech zatrudnionych rozrosła się do 20-osobowego zespołu
wykwalifikowanych instalatorów. Postawiłem wtedy przede wszystkim na
mobilność, tak by w każdej sytuacji instalator mógł znaleźć się na budowie,
która aktualnie go potrzebowała. Dzięki temu firma zaczęła być postrzegana
przez rynek jako solidny partner. Okazało się również, że jest ogromne
zapotrzebowanie na wkłady kominowe, które są bardzo trudno osiągalne.
W tym momencie zacząłem myśleć o produkcji na własne potrzeby. Chciałem
się uniezależnić od producentów niezbędnych nam części, co było absolutnie
konieczne, jeśli firma miała dotrzymywać zakontraktowanych terminów.
Okazało się, że jest dużo firm, które zamówione części i komponenty potrzebują
w maksymalnie 48 h. Dlatego też nasi klienci to głównie firmy, które u dużych
producentów nie mogą zaopatrzyć się w potrzebne artykuły w bardzo krótkim
terminie i nie mogą pozwolić sobie na dwutygodniowe oczekiwanie na realizację
zamówienia.
Stawiam na ludzi
Dla mnie firma to przede wszystkim ludzie – mówi Paweł Kruszyk. Zespół musi
być dobrze dobrany, zgrany i lojalny. Nie akceptuję wyścigu szczurów, nie stosuję
ścisłego podziału obowiązków. Stawiam na samodzielność i kreatywność.
Struktury w firmie powstały z inicjatywy samych pracowników, ja niczego nie
narzucałem, każdy miał szanse znaleźć w firmie najlepsze miejsce dla siebie.
Decyzje o zatrudnieniu kogoś na stałe czy o zwolnieniu podejmujemy wspólnie,
całym zespołem. Pracownicy również wzajemnie oceniają swoją pracę.
Szybki rozwój z JEREMIE
Rozwój firmy wiąże się oczywiście z inwestycjami, które wymagają zewnętrznych
źródeł finansowania – podkreśla Paweł Kruszyk. Dlatego chcąc inwestować
w Impuls, postanowiłem wziąć pożyczkę, do zabezpieczenia której konieczne
było poręczenie. Nieocenionej pomocy udzielił nam Poznański Fundusz Poręczeń
Kredytowych (PFPK). Pomógł nam w uzyskaniu pożyczki i obsłudze poręczenia.
Pożyczkę w całości wykorzystałem na realizację dużego kontraktu.
O możliwościach PFPK pierwszy raz dowiedziałem się w 2005 roku, podczas
zaciągania kredytu, na który nie miałem w pełni zabezpieczenia. Fundusz
zaopiekował się wtedy całym procesem przygotowania dokumentacji kredytowej
i poręczeniowej, ocenił też stopień, w jakim kredyt będzie zabezpieczony
majątkiem. Banki mają duże zaufanie do takich instytucji, zupełnie inaczej
oceniają wniosek i dokumentację, jeśli klient przygotowuje to razem z funduszem
poręczeniowym.
Poręczenia JEREMIE to doskonała okazja dla firm, które potrzebują zaciągnąć
kredyt obrotowy, a nie mają odpowiedniego zabezpieczenia majątkowego. Bez
takich poręczeń wiadomo z góry, że wnioski o kredyt zostaną odrzucone przez
banki. Zatem gdyby nie JEREMIE, tego typu firmy byłyby całkowicie pozbawione
możliwości rozwoju. Prawdopodobnie moja firma jakoś by się rozwijała. Jednak
osiągnięcia obecnego poziomu ja bym raczej się nie doczekał – może moje dzieci.
Marathon International
województwo wielkopolskie
Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenia, to JEREMIE
jest dla mnie takim aniołem stróżem rozwoju polskiej przedsiębiorczości.
Emil Lisowski
Milion w 17 dni
Marathon International to poznańska firma transportowa, działająca na terenie
całej Europy. Specjalizuje się w przewozie ładunków gabarytowych o kubaturze
do 118 metrów sześciennych lub 38 miejscach paletowych. W swojej ofercie ma
również diagnostykę i naprawy samochodowe. We wrześniu 2011 roku zarząd
spółki podjął decyzję o zakupie działki inwestycyjnej pod rozbudowę firmy – i tak
zaczęła się nasza przygoda z JEREMIE – mówi Emil Lisowski, prezes Marathon
International.
Wszystko zaczęło się od 4 tys. marek
Oszczędności, które odłożyłem w trakcie pracy w Niemczech, postanowiłem
zainwestować we własny biznes – opowiada Emil Lisowski. Od Niemców
nauczyłem się wszystkiego, a przede wszystkim ich podejścia do prowadzenia
firmy transportowej. W tamtych czasach w Polsce usługi transportowe były
zdecydowanie inaczej prowadzone. Maszyny często się psuły, na porządku
dziennym były duże opóźnienia. Ja od początku własnej działalności
postawiłem na jakość, nie na niskie ceny. I w ten właśnie sposób postanowiłem
być konkurencyjny na rynku. Firmę we wrześniu 2003 roku założyłem od zera.
Pierwsze biuro miało 20 m2. Dwa biurka, dwa komputery i jeden pracownik.
Na tyle mi wystarczyło oszczędności. W 2004 roku kupiłem dwa pierwsze
samochody, w następnym roku kolejne dwa.
Rozwijamy skrzydła
W maju 2012 roku firma posiadała flotę 50 samochodów, którą
w 2013 roku planuje zwiększyć o kolejnych 20-30. Od 2007 roku Marathon
rezyduje w obiekcie wynajmowanym od osoby prywatnej. Po policzeniu kosztów
wyszło nam, że miesięczna opłata za wynajem to właściwie kwota raty
bardzo przyzwoitego kredytu, gdybyśmy mieli własny obiekt – mówi Emil
Lisowski. Zaczęliśmy więc rozglądać się za możliwością kupna stosownej
działki pod Poznaniem. Już po jej zakupie (2,5 ha) okazało się, że w pobliżu
rusza budowa trasy S5, a sama działka będzie 8 km od skrzyżowania S5 z A2.
Wymarzone miejsce na działalność firmy transportowej. Wszystko zaczęło się
zatem układać po naszej myśli. Mamy zezwolenie na budowę obiektów do 15 m
wysokości, postawimy tam pięciopiętrowy biurowiec. Do tego oczywiście halę
magazynową, którą – co warto podkreślić – mamy już w pełni wynajętą, choć
jeszcze nie zbudowaną. Będzie też serwis samochodów ciężarowych – i z racji
własnej działalności i z racji bliskości strategicznych węzłów komunikacyjnych
– oraz stacja paliw. W międzyczasie planujemy otwarcie oddziału naszej firmy
w Berlinie.
Gwiazdkowy prezent od JEREMIE
Pieniądze uzyskane dzięki inicjatywie zostały przeznaczone na zakup właśnie
działki pod przyszłe centrum logistyczne. Pozyskanie 1,5 mln zł na jej zakup
zawdzięczamy naszej głównej księgowej Izabeli Grządzielewskiej – podkreśla
Emil Lisowski. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ procedury bankowe bardzo
szybko pokazały nam aktualne realia kredytowania. Właściwie zbawienna dla
nas była Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (WARP), która ogłosiła, że ma do wykorzystania dla MŚP pewną pulę pieniędzy w ramach JEREMIE.
7 grudnia 2011 roku złożyliśmy wniosek i dokumenty, a już 24 grudnia mieliśmy
pieniądze na koncie. WARP ma niesamowite tempo rozpatrywania wniosków
i przyznawania pieniędzy. Całą dokumentację, zawierającą szczegółowe
informacje dotyczące sytuacji finansowej firmy, przygotowała nasza księgowa.
Dostaliśmy w 17 dni milion złotych. Myślę, że żaden bank nie może pochwalić się
taką sprawnością.
Fabryka na przyszłość
Oczywiście już myślimy o kolejnych krokach w rozwoju firmy. Zaraz po centrum
logistycznym powstanie fabryka – dodaje Emil Lisowski. To bardzo ważne, by
działalność Marathonu rozszerzyć o coś, co będziemy sami produkować i rozwozić
dalej po całej Europie. Transport to bardzo specyficzna branża. Ciągła rotacja
kadry kierowców, restrykcyjne przepisy naszych zachodnich sąsiadów, do tego
nasze krajowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa samochodów i czasu pracy
kierowców powodują, że cała strona formalno-biurowa biznesu jest mocno
kłopotliwa. Poza tym w Polsce płacimy większe kary niż Niemcy za wszelkie
uchybienia. To główne powody przez które Marathon nie będzie miał więcej niż
100 własnych samochodów. Muszę więc myśleć o innych możliwościach rozwoju
biznesu. Planujemy więc dokupienie sąsiednich działek i zajęcie się produkcją.
Mamy kilka koncepcji – najprawdopodobniej będzie to coś związanego
z recyklingiem, ekologią, odzyskiwaniem metali szlachetnych. Być może jakieś
powiązania z branżą spożywczą. Wszystko zależeć będzie od tego, czy będziemy
mieć dostęp do finansowania.
Anioł stróż przedsiębiorczości
Procedura składania wniosku i przyznanie kredytu odbywa się bezpośrednio
z udzielającym, nie uczestniczą w tym jakieś dodatkowe instytucje. To bardzo
ważne, że JEREMIE ma jasną i przejrzystą strukturę – podkreśla Emil Lisowski.
W Wielkopolskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości spotkaliśmy wspaniałych
doradców, którzy znają program i są w stanie doradzić tak, by przedsiębiorca
mógł faktycznie dostać finansowanie, o które się ubiega. Biorąc pod uwagę
nasze doświadczenia z bankami komercyjnymi, to JEREMIE jest dla mnie
takim aniołem stróżem rozwoju polskiej przedsiębiorczości. Gdyby nie główna
księgowa i informacja radiowa prawdopodobnie bym się nie dowiedział
o JEREMIE, co zdecydowanie uniemożliwiłoby rozwój firmy. Jeśli chcesz
rozwijać swój własny biznes, to tylko z JEREMIE.
Soplicowo Filmowe
województwo wielkopolskie
Soplicowo to cały mój życiowy dorobek. Bez JEREMIE raczej
byśmy nie wystartowali z kupnem działki i budową dworku.
Żałuję, że o inicjatywie dowiedziałem się tak późno.
Marek Pinkowski
Pan Tadeusz w Cichowie
W skład Soplicowa Filmowego wchodzą: lamus (biuro skansenu),
wozownia (zwierzyniec), spichlerz (planowane kino cyfrowe), stajnia (sala
spotkań i biesiad), stodoła (planowane wystawy filmowe) oraz kurnik.
Od niedawna odwiedzający mają również do dyspozycji dwór Sopliców,
który został zbudowany dzięki poręczeniu JEREMIE. Dziedziniec folwarku
zajmują: sernica, studnia z żurawiem, bocianie gniazdo, gołębnik i plecione
płoty. Skansen ożywiają liczne zwierzęta, niektóre z nich występowały
w ekranizacji „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy. Uroku dodają też ogródek
Zosi przy lamusie i otaczający całość stary sad. Turyści odwiedzający
skansen mogą przywdziać kostiumy filmowe. Całość dopełnia klimatyczna
muzyka Wojciecha Kilara.
Adam Mickiewicz w latach 1831-1832 przebywał na Ziemi Krzywińskiej.
Dlatego w Panu Tadeuszu znalazło się wiele motywów z wielkopolskich
wspomnień wieszcza. Ideę utworzenia w Cichowie skansenu filmowego
poparł Andrzej Wajda. Przedsięwzięcia podjął się Burmistrz Krzywinia wraz
z pomysłodawcą Markiem Pinkowskim, zwanym tu Podkomorzym, który
obecnie prowadzi całość.
Od biologa do Podkomorzego
Soplicowo Filmowe powstało trochę przez przypadek. Wcześniej zajmowałem
się konsultacjami filmowymi, głównie dotyczącymi zwierząt, bo z wykształcenia
jestem biologiem – opowiada Marek Pinkowski. Na planie filmu „Pan Tadeusz”
zajmowałem się kwestiami dotyczącymi zwierząt, ich prezentacją do ujęć.
Bociany, motylki, itp., wszystko można zobaczyć na filmie i zapewniam, że
ujęcia ze zwierzętami nie są kwestią przypadku. Pod koniec zdjęć usłyszałem,
że niedługo całą scenografię trzeba będzie rozebrać i wszystko trafi do
magazynu. Z drugiej strony o agroturystyce myślałem już od jakiegoś czasu.
No i okazało się, że jako gmina Krzywiń, możemy cały folwark przewieźć
i zrekonstruować u nas, co szybko uczyniliśmy. Zaraz potem okazało się, że
filmowi przyda się jakieś wzmocnienie marketingowe, a do tego idealnie
nada się nasza rekonstrukcja scenografii „Pana Tadeusza”. Twórcy filmu
w naszym skansenie urządzili ogromną imprezę, mocno nagłośnioną w mediach.
Po tym wydarzeniu ktoś musiał zająć się obsługą ruchu turystycznego.
Teraz przez cały rok
Obecnie mamy już całe zaplecze i własną kuchnię. Ruch i turystyka w Cichowie
zaczęły się mocno rozwijać – dodaje Marek Pinkowski. A wieś jest przepięknym
miejscem, gdzie faktycznie można obcować z przyrodą. Zachłysnąć się nią, taką
spokojną i wesołą, malowniczo usytuowaną nad jeziorem Cichowo-Mórka.
Utrzymanie w naszym skansenie klimatu z początku XIX w. było doskonałym
posunięciem marketingowym, który bezpośrednio przełożył się na sukces
w sprzedaży naszych usług. Na początku działalności mieliśmy właściwie tylko
same dekoracje filmowe. A już wyłącznie od naszej inwencji twórczej zależało,
jakie imprezy wymyślimy i co do tego zaproponujemy turystom indywidualnym
i firmom, które chciałyby u nas zorganizować imprezy. Nie było normalnego
hotelu, sal szkoleniowych, którymi dysponujemy teraz. Nasza praca na początku
była mocno uzależniona od sezonu turystycznego w Polsce. Teraz możemy
prowadzić działalność przez cały rok.
Dworek z JEREMIE
Budowa dworku Sopliców, dzięki poręczeniu z JEREMIE udzielonemu do kredytu,
to dla mnie bardzo wymierna korzyść – podkreśla Marek Pinkowski. Miesięczna
rata jest zdecydowanie mniejsza, niż gdybym nie skorzystał z inicjatywy.
Pieniądze, które włożyłem w Soplicowo, to cały mój życiowy dorobek. Ten wkład
przełożył się na konkretną sumę kredytu. Działka pod planowaną ostateczną
budowę repliki filmowego dworu stała pusta, ponieważ inwestor się wycofał. Bez
JEREMIE raczej byśmy nie wystartowali z jej kupnem i budową dworku-hotelu.
Kredyt wzięliśmy w lokalnym oddziale banku komercyjnego i tam właśnie
polecono mi JEREMIE. Bardzo żałuję, że o inicjatywie dowiedziałem się tak późno.
Kiedy po wzięciu kredytu zacząłem się bardziej interesować JEREMIE, okazało
się, że sam mógłbym na kilka innych sposobów wykorzystać możliwości
inicjatywy, żeby jeszcze lepiej rozwinąć biznes. Wszystkim, z czystym
sumieniem, mogę ją polecić.
Kolor Plusz
województwo zachodniopomorskie
Okazało się, że pieniądze możemy dostać bez problemu
i bez zbędnych formalności, a wymagania nie przekraczały naszych możliwości.
Mirosław Łapczuk
EURO 2012 i JEREMIE
Kolor Plusz to fabryka zabawek pluszowych, która powstała w 1997 roku
w Koszalinie. Jest to firma rodzinna. Obecnie firmę prowadzi już drugie
pokolenie. W związku z tym fabryka niedawno zmieniła nazwę, logo
i podejście do biznesu. Na stałe zatrudnia ok. 40 osób. Jest to zespół
sprawdzonych fachowców, którzy są z nami właściwie od początku – mówi
Mirosław Łapczuk, właściciel firmy. Produkujemy zabawki własnej kolekcji,
m.in. różnego rodzaju misie, foteliki pluszowe czy duże zabawki bujane.
Do tego maskotki na licencji, np. postacie kreskówkowe, jak Szpieg
z Krainy Deszczowców. Produkujemy również maskotki promocyjne
– np. Danone zamówiło u nas Małego Głoda, a Aviva – Pana Pikusia. Oferujemy
zabawki różnych wielkości od 15 cm do nawet 2 m. Do tego, na konkretne
zamówienie, standy i kostiumy promenadowo–reklamowe. Dysponujemy
własnym biurem projektowym, w którym tworzone są pierwsze prototypy
maskotek.
maskotkowego rynku. Najnowsza licencja, którą podpisaliśmy z TVP 1,
to Domisie, postacie z serialu dla dzieci. Dotychczasowi odbiorcy w Polsce
i w Europie darzą nas dużym zaufaniem, podejmując z nami wieloletnią
współpracę. Jak dotąd współpracowaliśmy z takimi firmami jak Danone
(Actimel), Coca-Cola, Orlen, PGNiG, Sokołów, Atlas, TVN, EA Sports,
Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, LEGO, Winterthur, Elmex,
SKOK, sieć hoteli Hilton i wieloma innymi, takimi jak urzędy miast, gmin,
ambasady państw, agencje reklamowe. Tworzymy projekty do realizacji
kampanii promocyjnych. U nas powstały maskotki Mały Głód, Gepard
Chester, Myszka Elmex, Smok Danonki, Bernardyn Winterthur, Pan Pikuś,
Wiewiórka Gryzelka i wiele innych. Stworzyliśmy maskotkę legendarnej
postaci Misia Wojtka. Zajmujemy się również produkcją kostiumów promenadowo-reklamowych. Stworzyliśmy już kostiumy dla takich klubów jak Anvil
Włocławek, AZS Koszalin, Kotwica Kołobrzeg, PZKosz Warszawa. Wszystkie
nasze wyroby są zgodne z normami europejskimi: EN-71, CE.
Tylko my z Polski
Co roku wystawiamy nasze produkty na największych targach zabawek
pluszowych w Norymberdze. Przez ostatnich osiem lat jesteśmy jedynym
obecnym tam, polskim producentem zabawek pluszowych – podkreśla Mirosław
Łapczuk. W 2000 roku wygraliśmy przetarg Państwowej Agencji Inwestycji
Zagranicznych na stworzenie i produkcję maskotki EXPO 2000 (Bocian).
Zdobyliśmy wtedy pierwsze miejsce w konkursie, a w następnych latach
zajęliśmy trzecie miejsce w konkursie na projekt maskotki EXPO 2005 Aichi
Japonia (Orzeł). W 2008 roku wygraliśmy przetarg na produkcję maskotki
Apolonii EXPO 2008 w Saragossie.
Ktoś w nas uwierzył
Kredyt pod produkcję zabawek z początku próbowaliśmy wziąć w tradycyjnych
miejscach, czyli w bankach. Niestety, nie chciano nam go udzielić – wspomina
Mirosław Łapczuk. Głównym powodem odmowy było to, że firma jest za mała
i nie podoła tak wielkiemu zamówieniu. A przecież Kolor Plusz jest firmą znaną na
świecie. Z naszych usług korzystały międzynarodowe koncerny, wielkie światowe
marki. W Europie Zachodniej jesteśmy rozpoznawani, w Polsce niestety jeszcze
nie. Dlatego aktualnie najważniejszym dla nas celem jest promocja własnej
marki.
Znane i uwielbiane
Od 2005 roku posiadamy wyłączną licencję na produkcję maskotki Miś Uszatek,
którego produkcję wznowiliśmy od lipca 2008 roku. Wiązało się to z podpisaniem
umowy ze wszystkimi uprawnionymi spadkobiercami twórców postaci,
rodzinami Janczarskich i Rychlickich – wyjaśnia Mirosław Łapczuk. W czerwcu
tego samego roku zawarliśmy umowę licencyjną na produkcję i sprzedaż
postaci z serialu animowanego Włatcy Móch. Czesio i koledzy stali się hitem
O JEREMIE dowiedzieliśmy się w Szczecinie w Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości
(PFP), z którą od dawna współpracujemy – powiedział Mirosław Łapczuk.
Okazało się, że pieniądze możemy dostać bez problemu i bez zbędnych
formalności, a wymagania nie przekraczały naszych możliwości. Nie jesteśmy
firmą ani nową, ani małą. Mamy historię, sukcesy, mnóstwo entuzjastycznych
referencji, podpisane wieloletnie kontrakty, stałych i wiernych klientów. Mimo
to banki w nas nie uwierzyły. Na szczęście Unia Europejska wierzy w MŚP,
umożliwiając praktycznie każdej firmie inwestowanie w siebie i rozwój.
W Wiśniowym Sadzie
województwo zachodniopomorskie
Tylko dzięki JEREMIE mogłam zrealizować marzenia,
a przedszkole istnieje i funkcjonuje.
Jolanta Rybarczyk
Wiek nie jest przeszkodą
W Wiśniowym Sadzie - to Niepubliczne Przedszkole Językowe, które ideę swojego
funkcjonowania opiera na pedagogice Montessori. Chodzi o to, by przedszkolak
w naturalny sposób otworzył się na poznawanie języka angielskiego – mówi
Jolanta Rybarczyk, dyrektor placówki. Opiekunowi grupy przez kilka godzin
towarzyszy drugi nauczyciel, który mówi tylko po angielsku. Ten naturalny
kontakt z drugim językiem jest punktem wyjścia do systematycznego kształcenia
językowego. Autorski program nauczania angielskiego został przygotowany
przez pracowników przedszkola.
Uwolnić potencjał
Podstawy programowe zbudowaliśmy, opierając się na założeniach pedagogiki
Marii Montessori. Dziecko bez względu na swoje większe lub mniejsze
możliwości, w poszanowaniu wolności i godności, może w pełni rozwinąć
unikalny wewnętrzny potencjał – dodaje Jolanta Rybarczyk. Proponujemy
uporządkowany i złożony z niezawodnych rytuałów świat dziecka. Estetyczne
i logicznie zorganizowane otoczenie będzie zapewniało dziecku możliwość
dokonywania czynności poszukiwania i odnajdywania. Ład i porządek panujący
w sali przełoży się na wewnętrzne uporządkowanie dziecka i polaryzację jego
uwagi. Kreatywni nauczyciele przedszkola odbyli dodatkowo specjalne szkolenia,
by móc w pełni realizować takie założenia programowe. Wszyscy mamy
przygotowanie do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi. Każdy przedszkolak
jest również objęty opieką logopedy. W czasie zajęć dodatkowych rozwijamy
w dzieciach zdolności, m.in. do tańca i elementów baletu, nauki gry w szachy
czy plastyki.
Zaraziłam się Montessori
Pomysł otwarcia przedszkola narodził się wiele lat temu, kiedy byłam
już aktywna zawodowo – uczyłam historii. Podczas jednego z wyjazdów
zagranicznych poznałam osobę, która prowadziła przedszkola montessoriańskie
w Skandynawii – wspomina Jolanta Rybarczyk. Obejrzałam kilka takich
placówek. Potrzeba pracy z najmłodszymi dojrzewała we mnie od jakiegoś
czasu, a ta wycieczka spowodowała, że postanowiłam ją w końcu zrealizować.
Próbowałam kształcić się właśnie w pedagogice Montessori – ona najbardziej
do mnie przemawia. Nawet byłam gotowa podjąć studia podyplomowe na
Uniwersytecie Lubelskim. Niestety kierunek był dwuletni, a moje życie osobiste
nie bardzo mi na to pozwalało, więc odłożyłam swoje marzenie na półkę.
10 lat czekania
Jednak nigdy o nich nie zapomniałam – podkreśla Jolanta Rybarczyk
– i po dziesięciu latach, jak tylko zobaczyłam możliwość, wróciłam do ich
realizowania. Postanowiłam poszukać kontaktów na terenie Polski z placówkami
specjalizującymi się w tej metodzie, m.in. z Polskim Instytutem Montessori.
Byłam na kilku spotkaniach w Warszawie, a teraz jestem uczestnikiem dłuższego
kursu. W 2008 roku zajęłam się niezagospodarowanym budynkiem w Barlinku.
Budynek wydzierżawiłam od prywatnego właściciela. Następnie zaczęłam myśleć
o szkoleniach, kształceniu, szukaniu i szkoleniu kadry. Z drugiej strony musiałam
zająć się kredytem, biznesplanem i marketingiem. Świat zaczął mocno wokół
mnie przyspieszać. Musiałam myśleć i działać wielotorowo i wielopłaszczyznowo.
W międzyczasie narodził się pomysł odkupienia budynku, na co też trzeba było
znaleźć środki. Po trzech latach ciężkiej pracy mamy dwa oddziały. Dla niektórych
może to mały biznes, dla mnie to przedsięwzięcie życia.
Nie mam już 30 lat
Tylko dzięki JEREMIE mogłam zrealizować marzenia, a przedszkole istnieje
i funkcjonuje. Największą przeszkodą w uzyskaniu kredytu był mój wiek – mówi
Jolanta Rybarczyk. Banki nie chcą dawać kredytów rozłożonych na wiele lat
osobom w moim wieku. Wieloletni okres spłaty jest konieczny, kiedy chce się
pożyczyć większe kwoty, ja według banków nie mogę zagwarantować takiego
okresu. Przyjechałam do Barlinka 10 lat temu, właściwie tylko tymczasowo
– na przysłowiową chwilę – i zostałam. Jestem tu ciągle poniekąd obca,
trudno mi więc było znaleźć kogokolwiek, kto by zechciał za mnie poręczyć.
Dopiero Zachodniopomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych
(ZRFPK) zechciał wesprzeć moją inwestycję. Pieniądze uzyskane dzięki JEREMIE
zostały przeznaczone na wyposażenie budynku, który udało mi się już kupić
i wyremontować. Wsparcie przeznaczone zostało również na kształcenie
nauczycieli.
JEREMIE to możliwość realizowania każdego pomysłu na biznes. Dla każdego
i w każdym wieku. Wspaniałe jest zwłaszcza to, że właśnie w każdym wieku
można rozpocząć działalność. Ja dzięki JEREMIE nie czuję się już dyskryminowana
ze względu na wiek. Unia Europejska stawia na małe biznesy i nie wyznacza
granic. Ja, choć spełniałam warunki kredytu w banku, to bez JEREMIE bym go
nie otrzymała. Jedynym miejscem gdzie mogłam dostać poręczenie kredytu był
właśnie ZRFPK. Gdybym nie znalazła tej możliwości – przedszkole by nie istniało.
Inicjatywa JEREMIE
dla rozwoju Polski
www.jeremie.com.pl
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz Budżetu Państwa w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych na lata 2007-2013

Podobne dokumenty