Wiśniowska Maria Kl. VI

Transkrypt

Wiśniowska Maria Kl. VI
Wiśniowska Maria
Kl. VI
Jestem dwunastoletnią mieszkanką pięknego Krakowa. Mój dom znajduje się w Dzielnicy
III Prądnika Czerwonego na ulicy Mieczysława Pszona. W letnie, niedzielne popołudnie, wraz z
moimi koleżankami, wybrałam się na spacer zielonymi dróżkami osiedla.
Dużo rozmawiałyśmy, wcale nie przypadkiem o Mieczysławie Pszonie
- Dlaczego ta ulica została nazwana imieniem i nazwiskiem tego pana? - zapytałam potykając się o
wystający kawałek metalu z ziemi.
Dookoła rozległ się śmiech. Ja zadziwiona przedmiotem odkrytym nieoczekiwanie, zaczęłam
odkopywać ziemię.
- To skrzynka! - krzyknęłam.
- Jest na klucz – odpowiedziała mi koleżanka.
Gdy pociągnęłam za górną część wieczka, otwarła się, choć z trudem i zobaczyłam stary kawałek
papieru zawiązany szarym sznurkiem.
- Ojej! - krzyknęłam.
- To list! - poinformowała mnie przyjaciółka.
- Dziewczyny, to list od Mieczysława Pszona do jakiejś Wandy.
- Marysiu – powiedziała Zuzia – to przecież patron naszej ulicy.
- Zuziu, my nie przypadkiem znalazłyśmy się w tym miejscu. Usiądźmy. Chyba nic się nie stanie,
gdy go przeczytamy.
- Usiądźcie na ławce, a ja zacznę czytać.
Kraków, 05.07.1994 r.
Droga Wando!
Z wielką przykrością muszę pisać do Ciebie informacje o tym, że niestety, nie mogę, z powodów
zdrowotnych, przyjechać do Ciebie do Francji. W liście, który nie wiem, czy kiedykolwiek
przeczytasz chciałbym przekazać informacje o całym moim życiu. Przejdźmy do rzeczy, jak wiesz,
moją naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim zacząłem w 1933 roku, a skończyłem cztery lata
później, w 1937 roku. Po skończonej nauce wstąpiłem do Stronnictwa Narodowego i pisywałem w
prasie SN. Gdy w latach 1939-1945 roku nadeszła okupacja niemiecka, zostałem mianowany na
oficera Armii Krajowej. Następny rok minął, a ja zacząłem działać w podziemnym Stronnictwie
Narodowym. Byłem też nauczycielem w Państwowym Męskim Gimnazjum Kupieckim.
Ach! Zapomniałbym! Po wojnie z chęcią zostałem delegatem Rządu Rzeczypospolitej Polskiej.
Wkrótce aresztowano mnie i skazano na karę śmierci, którą na szczęście zamieniono na dożywotni
wyrok pozbawienia wolności w Wronkach i Rawiczu. Z powodu bardzo złego stanu zdrowia w
1955 roku zwolniono mnie z więzienia. Rok później powróciłem do pełni sił. W 1958 roku, w
końcu, zacząłem pracę w tygodniku „Hejnał Mariacki”, a po dwóch latach także w „Tygodniku
Powszechnym”, z którym jestem związany do chwili obecnej.
Teraz pełnię tam obowiązki zastępcy naczelnego redaktor. W 1989 roku zostałem uroczyście
mianowany przez Tadeusza Mazowieckiego, na pełnomocnika do spraw kontaktu do spraw z
Niemcami.
Tym chciałbym zakończyć ten list. Mam nadzieję, że będziemy mieć okazję spotkać się
jeszcze.
Pozdrawiam Cię serdecznie i całuję.
Twój najdroższy przyjaciel
Mieczysław Pszon
Po przeczytaniu listu byliśmy w szoku. Zwykły spacer zamienił się w niesamowitą lekcję
historii „prowadzoną” przez samego Mieczysława Pszona. Uważam, że wiadomość do Wandy to
niesamowita pamiątka historyczna, którą trzeba przekazać odpowiednim osobom, tak aby inni
mogli z niej korzystać. Jestem zaszczycona, że byłam tym szczęśliwcem, który pierwszy przeczytał
tę autobiografię tak wspaniałego człowieka.
Lepszego spaceru nie mogłam sobie wyobrazić.