kopacz likwiduje polskie apteki

Transkrypt

kopacz likwiduje polskie apteki
KOPACZ LIKWIDUJE POLSKIE APTEKI - SETKOM APTEK GROZI ZAMKNIĘCIE
Autor: Aleksander Szumanski
23.10.2015.
KOPACZ LIKWIDUJE POLSKIE APTEKI
SETKOM APTEK GROZI ZAMKNIĘCIE
ALARMUJĄ KONFEDERACJA LEWIATAN I ZWIĄZEK PRACODAWCÓW APTECZNYCH
PHARMANET
AFERA LEKOWA PROKURATURA ŁAMIE PRAWO
WYWÓZ LEKÓW Z POLSKI POZA KONTROLĄ
Prawo farmaceutyczne nie zawiera żadnej normy zakazującej posiadania więcej niż 1 proc. aptek
zlokalizowanych w województwie. Tymczasem inspektoraty farmaceutyczne przygotowują się do zmiany
stosowania obowiązujących od 11 lat przepisów, czego efektem mogą być: likwidacja kilkuset aptek,
ogromne kłopoty pacjentów i straty Skarbu Państwa - alarmują Konfederacja Lewiatan i Związek
Pracodawców Aptecznych PharmaNET. pharmanet.org.pl/
Jeszcze w marcu mogą zapaść decyzje, w konsekwencji których zniknąć mogą setki aptek. Od kilku
miesięcy wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne wysyłają do sieci aptecznych zapytania o liczbę
posiadanych przez nie aptek. Sprawdzają, czy liczba placówek należąca do jednego przedsiębiorcy nie przekracza 1 proc. ogólnej liczby
aptek w danym województwie. Chodzi konkretnie o art. 99 ust. 3 Prawa farmaceutycznego, uchwalony w
2004 roku, ograniczający wydawanie zezwoleń na prowadzenie apteki podmiotom posiadającym powyżej
1 proc. aptek w województwie.
- Obowiązująca od początku istnienia przepisu praktyka jego stosowania dotyczyła nowo otwieranych
aptek, natomiast nie ingerowała w przejmowanie już istniejących placówek w ramach przekształceń
własnościowych czy przejęć kapitałowych - mówi dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan.
Zdaniem Konfederacji Lewiatan i Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET brzmienie art. 99 ust. 3
pkt. 2 i 3 Prawa Farmaceutycznego(PF) nie daje podstaw do innej jego interpretacji niż dotychczas. Przełamywanie wykładni językowej i stosowanie wykładni celowościowej przy interpretacji przepisów
kompetencyjnych skierowanych do organów administracji publicznej jest niedopuszczalne. Jednoznacznie potwierdza to orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu
Administracyjnego. Zasada ochrony wolności gospodarczej nakazuje zawężającą wykładnię wszelkich przepisów stanowiących
ograniczenie swobód.
Sankcje administracyjne można zastosować wyłącznie, gdy istnieje wyraźny przepis zakazujący danego
zachowania, a analogia i wykładnia rozszerzająca są w tym wypadku niedopuszczalne.
Rozszerzająca, celowościowa wykładnia art. 99 ust. 3 pkt. 2 i 3 PF, jako rzekomo mającego na celu
przeciwdziałanie nadmiernej koncentracji, prowadziłaby do rażącej niekompletności i dysfunkcjonalności
wywiedzionych norm:
a) Ustawodawca nie przewidział żadnego trybu pozbawiania właściciela apteki już wydanych zezwoleń.
Nie wiadomo, czy sankcją powinno być odebranie wszelkich zezwoleń, czy tylko zezwoleń w liczbie aptek
powyżej ustalonego limitu, a jeżeli tak to wedle jakiego kryterium doboru.
b) Apteki nie tylko powstają, ale ulegają też likwidacji. W tym drugim przypadku wystarczyłoby
zamknięcie pewnej liczby aptek ogólnodostępnych, aby limit 1 proc został przekroczony i to bez
podejmowania przez przedsiębiorcę prowadzącego aptekę jakichkolwiek działań o charakterze
koncentracyjnym. Należałoby wówczas cofnąć tyle zezwoleń, ile nakazuje konieczność zachowania limitu 1 proc. wywołując
tym samym efekt domina.
Ujęcie celu regulacji 1 proc. jako przeciwdziałanie nadmiernej koncentracji jest niespójne systemowo. Art. 99 ust. 3 pkt. 2 i 3 PF nie jest przepisem antykoncentracyjnym. Zakazu takiego nie sposób uzasadnić troską o stan konkurencji, gdyż próg 1 proc. w skali województwa
tak bardzo odbiega od powszechnie przyjętych progów pozycji dominującej (w prawie polskim co do
zasady 40 proc.), że nie sposób uznać, iż przepis jest odpowiedni do postawionego celu. Przyjęcie odmiennej interpretacji wywołałoby poważne wątpliwości konstytucyjne oraz co do zgodności
takiego zabiegu z prawem międzynarodowym.
http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30
W ciągu ostatnich kilkunastu lat w Polsce wyrosło kilka sieci, które przekraczają poziom 1 proc. ogólnej
liczby 14 tysięcy aptek. Większość z nich powstała zresztą za przyzwoleniem państwa, zarówno przed jak i po wprowadzeniu
regulacji 1 proc.
Naczelna Izba Aptekarska po raz kolejny podnosi temat całkowitej likwidacji aptek internetowych. Dzieje się to w ramach obrad sejmowej podkomisji zdrowia, słowami prezesa Grzegorza Kucharewicza i
wiceprezes Aliny Fornal. Stanowisko zajmowane przez tę instytucję nie tylko oparte jest o mity, brak elementarnej wiedzy na
temat rynku e-aptek, ale również posługuje się manipulacją, zrównującą legalnie działające apteki z
czarnym rynkiem farmaceutyków w sieci.
Wpis powstał po obradach sejmowej podkomisji zdrowia w sprawie nowelizacji prawa farmaceutycznego,
w którym Naczelna Izba Aptekarska po raz kolejny zaproponowała całkowitą likwidację wysyłkowej
sprzedaży leków w Polsce. Na wstępie należy stwierdzić, że problem likwidacji tzw. czarnego rynku farmaceutyków w sieci leży w
interesie i pacjentów i samych farmaceutów – również prowadzących i pracujących w e-aptekach,
których Naczelna Izba Aptekarska (podobno?) reprezentuje. Jednakże zupełnie czym innym jest
konieczność ograniczenia nielegalnego obrotu lekami czy wprowadzania na rynek sfałszowanych
produktów, a czym innym funkcjonowanie legalnie działających aptek internetowych. Wypadałoby również, aby tworząc prawo, opierać się na faktach i elementarnej znajomości rynku, a nie
tylko powtarzać od 2008 roku te same słowa, służące w rzeczywistości ograniczeniu rynku, a przede
wszystkim utrudnieniu dostępu pacjentom do tańszych leków.
Karygodnym błędem merytorycznym dr Kucharewicza jest stawianie w jednym szeregu legalnie
działających aptek internetowych i sprzedawców medykamentów pochodzących z nielegalnych źródeł. Posługiwanie się wymiennie tą terminologią krzywdzi legalnie działające apteki i powoduje utrwalenie w
społeczeństwie znaku równości pomiędzy rzetelnymi przedsiębiorcami i oszustami. Trzeba wyraźnie oddzielić pojęcie apteka internetowa – dostępne wyłącznie dla legalnie
działających aptek, od pojęcia czarnego rynku farmaceutyków – odpowiedniego dla oszustów
sprzedających viagrę bez recepty. Niestety pojęć tych wymiennie używają również instytucje międzynarodowe – to trzeba zmienić.
Za tzw. nielegalny obrót farmaceutykami (czarny rynek internetowy) odpowiadają osoby prywatne lub
firmy, które na stronach internetowych sprzedają głównie leki wydawane z przepisu lekarza (na receptę).
Ich katalog jest stosunkowo zamknięty – leki na potencję, odchudzanie, środki wczesnoporonne,
czy leki sterydowe stosowanie w sporcie jako preparaty anaboliczne. Oferta tych pseudo-sklepów jest
ograniczona do kilku-kilkudziesięciu pozycji i nie ma nic wspólnego z legalną apteką internetową. Siedziby firm prowadzących te strony są albo nieznane (brak informacji kontaktowych), albo
zarejestrowane poza krajami Unii Europejskiej (Rosja, Azja, Kanada, Ameryka Południowa). Jedynym, ale jak dotąd nieskutecznym sposobem walki z tym procederem są regularne akcje Interpolu. Mimo, iż skala sfałszowanych leków jest coraz większa, procederu nie udało się (i najpewniej nie uda)
całkowicie zlikwidować. Na pewno nie pomoże temu zamknięcie legalnych aptek internetowych.
Z jakich badań p. Kucharewicz wnioskuje, że akurat co trzeci specyfik w sprzedaży internetowej jest
sfałszowany lub nielegalnie wprowadzany do obrotu? Być może opiera się o stare szacunki WHO, być może o dane Interpolu. Obie te instytucje podają tylko duże liczby z corocznych międzynarodowych akcji. W Polsce sam Główny Inspektorat Farmaceutyczny twierdzi:
"Problem leków sfałszowanych w legalnym obrocie jak na razie nie dotyczy Polski – prowadzone
przez narodowe laboratoria badania leków pobranych z aptek, punktów aptecznych oraz hurtowni
farmaceutycznych nie wykazały do tej pory obecności leków sfałszowanych w tych miejscach.
Z doświadczeń rynku aptek internetowych w Polsce, który od 10 lat obserwuję i monitoruję wynika, że
nie odnotowano żadnego przypadku sfałszowanego produktu leczniczego. Dlaczego zatem zamykać legalnie działające przedsiębiorstwa?
Apteki internetowe w Polsce funkcjonują na bazie aptek tradycyjnych, które posiadają odpowiednie
zezwolenia i koncesje. Placówki te, oprócz klasycznej apteki prowadzą również sprzedaż wysyłkową,
która jest tylko i wyłącznie dodatkowym kanałem sprzedaży. Punkty te zaopatrują się w leki wyłącznie w
hurtowniach farmaceutycznych lub u przedstawicieli producentów. Podlegają ścisłej kontroli, tak jak
wszystkie inne apteki w Polsce, a wprowadzanie do obrotu leków sfałszowanych mogłoby grozić utratą
koncesji i zamknięciem całego (nie tylko internetowego) biznesu. Zarzucanie aptekom internetowym, że
handlują fałszywkami pozwala wyciągnąć wniosek, że sfałszowane produkty lecznicze są dostępne w
hurtowniach i znajdują się w wielu aptekach tradycyjnych. Sądzę, że mając dostęp do takich danych p.
Kucharewicz powinien natychmiast zawiadomić Główny Inspektorat Farmaceutyczny, a także zgłosić
sprawę policji i prokuraturze.
Każda apteka tradycyjna, chcąc uruchomić sprzedaż internetową, zgłasza ten zamiar do odpowiedniego
http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30
Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego, i w przeciwieństwie do tego co mówi Pan Kucharewicz,
prawie zawsze jest kontrolowana. WIF ma prawo wstrzymać albo zabronić sprzedaży wysyłkowej, w razie
zaistnienia podejrzenia przestępstwa a więc wykrycia podrobionych leków, czy też niespełnienia surowych
norm prowadzenia sprzedaży wysyłkowej.
Warto rozszerzyć wiedzę p. Kucharewicza na temat e-aptek i zbić kolejny argument o niemożliwości
kontroli tego rynku. Otóż w Polsce w wykazach WIF znajduje się około 220 aptek zgłoszonych jako prowadzące sprzedaż
wysyłkową, z czego realnie działa tylko nieco ponad 150. Zważając na pracę 16 jednostek wojewódzkich
WIF, do kontroli wychodzi średnio mniej niż 10 placówek wysyłkowych na jednostkę kontrolną. To, trzeba
przyznać, ilość znikoma w zestawieniu z liczbą około 13000 aptek tradycyjnych. Nie potrzeba zatem żadnych dodatkowych środków finansowych, aby legalne apteki internetowe były
gruntownie skontrolowane. W rozmowie z przedstawicielami kilkunastu największych aptek internetowych uzyskałem informację, że
jak dotąd żadna kontrola nie wykazała nieprawidłowości w zakresie sfałszowanych, podrobionych czy
nawet przeterminowanych produktów leczniczych wysyłanych do pacjentów.
Podniesiony argument dodatkowego oznaczenia legalnie działającej apteki byłby ciekawy, gdyby nie fakt,
że od 2007 roku każda apteka internetowa na swojej stronie głównej musi okazać (w formie dokumentu
pdf) skan koncesji. Oznaczenia funkcjonują już wiele lat i do dzisiaj nie zlikwidowało to czarnego rynku farmaceutyków. Argumenty, że dokumenty można podrobić są słuszne, ale na koncesji jest organ ją wydający, numer i
apteka, której udzielono zezwolenia. Każdy pacjent dbając o swoje bezpieczeństwo może zadzwonić do odpowiedniego WIF-u lub sprawdzić
aptekę w internetowych rejestrach. Wydaje się, że tworzenie osobnego wykazu jest zbędne, zwłaszcza, że funkcjonowanie aktualnie
prowadzonych (np. rejestr aptek prowadzących sprzedaż wysyłkową) pozostawia wiele do życzenia.
Dyskusyjnym pomysłem jest również wprowadzenie koncesji i dodatkowych opłat dla sprzedawców
pozaaptecznych. To tylko pogłębia biurokrację i uprzykrza życie przedsiębiorcom. Trzeba pamiętać, że podmioty pozaapteczne (stacje benzynowe, kioski, supermarkety) sprzedają ściśle
określony i bardzo ograniczony wykaz leków bez recepty, stosowanych wyłącznie w nagłych
dolegliwościach. Odniosę się jednak wyłącznie do sprzedaży internetowej – tutaj podmioty typu e-stacje
benzynowe czy e-kioski w ogóle nie istnieją. Natomiast w większości e-delikatesów (e-tesco.pl, epiotripawel.pl, alma24.pl) leków OTC nie ma w ofercie w ogóle lub występuje kilka pozycji. Problem
fałszywek w tym kanale nie istnieje.
Podobne problemy dotyczą nie tylko Polski, ale innych krajów Unii Europejskiej. Legalnie działające apteki internetowe funkcjonują w większości krajów UE, m.in. w Niemczech, Holandii,
Francji, Włoszech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy Czechach. W każdym z nich legalne apteki są ściśle poddane kontroli i spełniają surowe wymogi prawodawstwa. Sprzedają również ściśle określony katalog produktów, wydawanych wyłącznie bez recepty lekarskiej. W każdym z tych krajów istnieją jednocześnie witryny sprzedające viagrę bez recepty, które jednak w
żaden sposób nie mogą być utożsamiane z legalną apteką. Patologii i przestępstw nie można jednak
likwidować poprzez zamykanie legalnego kanału dystrybucji i niszczenie perspektywicznej gałęzi
biznesu.
Zamknięcie legalnych e-aptek to zlikwidowanie rynku wartego w Polsce około 300 mln złotych, utrata
tysięcy miejsc pracy w samych aptekach, a także usługach z nimi powiązanych. Jest to także pozbawienie pacjentów wygodnego dostępu do tańszych leków. Proszę wejść do sieci i zobaczyć chociażby stronę opineo.pl, http://static.opineo.pl/press/dl/rankingsklepow-internetowych-opineo-2015.pdf gdzie pacjenci entuzjastycznie wypowiadają się na temat aptek
internetowych i chwalą ich funkcjonowanie. Wśród dziesiątek tysięcy opinii pozytywnych, mniej niż 2% stanowią opinie negatywne, które jednak
nigdy nie podniosły tematu sfałszowanego leku.
Podsumowując powyżej argumenty – zamknięcie sprzedaży internetowej uderzy tylko i wyłącznie
w legalnie działające, pozostające pod pełną kontrolą inspekcji i sprzedające oryginalne i bezpieczne
produkty apteki. Apteki, których farmaceuci płacąc składki członkowskie liczą na pomoc Izb Aptekarskich a nie uderzanie
w ich interesy. Postulaty, że to czego nie można skontrolować należy zamknąć jest absurdalny – przytoczone
powyżej argumenty wskazują, że nigdy nie kontrolowaliście Państwo, ani nawet nie mieliście zamiaru
kontrolować czarnego rynku e-sprzedaży. Zakaz absolutnie nie zlikwiduje patologii w postaci czarnego rynku sprzedaży farmaceutyków, tak długo
jak będzie zapotrzebowanie pacjentów na pewne grupy leków dostępnych wyłącznie z przepisu lekarza. http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30
Ważne jest aby poprzez akcje społeczne i kampanie edukacyjne uświadamiać pacjentów w kontekście
bezpieczeństwa zakupu produktów w sieci. Jako środowisko aptek internetowych jesteśmy gotowi do takiego działania i mam nadzieję, że wkrótce to
pokażemy. Natomiast przestępcami musi zająć się Policja Państwowa i Prokuratura".
W Polsce jedynym podmiotem zyskującym na wprowadzeniu tej ustawy byłby doz.pl – portal
umożliwiający zakup leków przez Internet i odbiór w aptekach tradycyjnych na terenie całego kraju. W rozumieniu przepisów nie jest on bowiem apteką wysyłkową. Czy zagorzały przeciwnik sieci
aptecznych, Pan Kucharewicz, raptownie zmienił front? Czy broniąc niezależnych aptek trochę się nie
zagalopował?
ILE ZARABIA GRZEGORZ KUCHAREWICZ PREZES NACZELNEJ IZBY APTEKARSKIEJ?
Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej dostał od Kopacz podwyżkę w wysokości
prawie 9 tys. zł brutto. To oznacza, że miesięcznie będzie zarabiał ponad 26 tys. zł brutto. Dodatkowo pensja, jak poinformował Super Express, zostanie mu wyrównana od lutego 2013 r. Kondycja sektora farmaceutycznego wciąż nie jest najlepsza. Szczególnie widać to na rynku aptecznym, gdzie od początku tego roku zamknięto ponad 1000 aptek. Eksperci spodziewają się, że w przyszłym roku zniknie z rynku kolejnych 100-300 placówek. Tymczasem Naczelna Rada Aptekarska uchwaliła podwyżkę dla prezesa w kwocie, która oburza samych
farmaceutów m.in. dlatego, że prezes Grzegorz Kucharewicz ma dodatkowo opłacane służbowe
mieszkanie i samochód. Przeciw podwyżce protestowali aptekarze ze Śląskiej Izby Aptekarskiej i farmaceuci z Gdańska. Ich głosy były jednak w mniejszości. Co ciekawe, to nie pierwszy raz gdy podejmowane są próby przeforsowania podwyżki dla prezesa. Już we wrześniu zgłoszono wniosek o podwyższenie pensji Grzegorza Kucharewicza z 17 tys. zł brutto do
21,4 tys. zł miesięcznie. Próby te jednak zakończyły się fiaskiem. Tym razem prezes miał więcej szczęścia i dzięki
przegłosowanemu wnioskowi jego pensja wzrośnie do ponad 26 tys. zł brutto. Dodatkowo samo wyrównanie pensji od lutego to około 56 tys. zł na rękę. Zdaniem dr Stanisława
Piechuli, wiceprezesa Śląskiej Izby Aptekarskiej takiej pensji prezesowi mogą tylko pozazdrościć
aptekarze, których zarobki wynoszą 3-4 tys. zł. W latach 1012 r. i 2013 r. z powodu koniecznych cieć wydatków w aptekach pracę straciło aż 8 tysięcy
farmaceutów. Działalność aptek w Polsce została bowiem obciążona rozwiązaniami prawnymi niespotykanymi w innych
krajach Unii Europejskiej. Chodzi przede wszystkim o zapis dotyczący zakazu reklamy aptek i ich działalności, który obowiązuje w
Polsce od początku 2012 r. Został on wprowadzony właśnie w konsekwencji działań Naczelnej Rady Aptekarskiej i jej prezesa,
Grzegorza Kucharewicza, przy politycznej akceptacji Platformy Obywatelskiej. Z uwagi na ten zakaz apteki są na przegranej pozycji wobec innych podmiotów, które mogą prowadzić
sprzedaż niektórych leków. Chodzi o tzw. leki OTC, czyli dostępne bez recepty. Mogą one być bez ograniczeń reklamowane przez np.
supermarkety czy stacje benzynowe gdzie są dostępne, ale nie przez apteki.
W konsekwencji spadła dochodowość wielu aptek, a część po prostu została zamknięta. Tracą na tym
również sami pacjenci. W wyniku obowiązujących zapisów zostały m.in. zawieszone programy propacjenckie, obniżające ceny
leczenia. Wysokie ceny leków oraz pogarszająca się kondycja aptek nie wydają się jednak interesować prezesa
Kucharewicza oraz jego otoczenia tak jak wysokość pensji.
AFERA LEKOWA - PROKURATURA ŁAMIE PRAWO
Afera lekowa - śledztwo TOK FM. Inspektorzy chcą zamknąć aptekę, która ich zdaniem łamie prawo.
Zamiast skutecznie to zrobić, sami mają kłopoty. A wszystko przez działanie jednej pani prokurator.
Ostatecznie za inspektorami ciągną się sprawy w sądzie, a apteka - dwa lata od wniosku o jej zamknięcie
- działa nadal. To ustalenia reportera TOK FM - Michała Janczury.
Prezentujemy kolejną część ustaleń dziennikarskiego śledztwa TOK FM, którego osią jest wywóz leków za
granicę i jego konsekwencje.
Dziś przedstawiamy działania prokuratury, której ruchy skutecznie utrudniają odebranie licencji aptece
biorącej udział w tzw. odwróconym łańcuchu dystrybucji. Decyzje prokuratury sparaliżowały pracę dwóch
http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30
urzędów. Jednego z nich - prawie na dwa tygodnie. Sąd krytykuje poczynania prokuratorów w tej sprawie, a my pokazujemy, jak bezradne jest państwo w tej sytuacji.
PAŃSTWO PRAWA? WYWÓZ LEKÓW, PEWNA APTEKA, PANI PROKURATOR
Cała historia zaczyna się od jednej z włocławskich aptek. W 2013 roku inspektorzy farmaceutyczni
przeprowadzili w niej kontrolę. Nie mieli wątpliwości - apteka od jakiegoś czasu odsprzedawała leki do hurtowni, czyli brała udział w tzw.
odwróconym łańcuchu dystrybucji. Stwierdzili, że to niezgodne z prawem. Odwrócony łańcuch może
prowadzić do wywozu leków za granicę i daje duże zarobki.
Wojewódzki inspektor farmaceutyczny (WIF) wszczął więc postępowanie administracyjne, które miało
doprowadzić do odebrania aptece zezwolenia na sprzedaż leków, oraz zawiadomił prokuraturę o
możliwości popełnienia przestępstwa. To kroki, które inspektorzy podejmują w takich sytuacjach.
Sprawą zajęła się prokurator Beata Smolewska z Prokuratury Rejonowej we Włocławku. I umorzyła dochodzenie - nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego. Odnosząc się do odwróconego łańcucha, prokurator Beata Smolewska m.in. zwróciła uwagę, że trudno w
ogóle zrozumieć tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji, bo... w Niemczech i Wielkiej Brytanii takie praktyki
są dozwolone. W uzasadnieniu jej decyzji czytamy:
"Rozumienia zjawiska odwróconego łańcucha nie ułatwiają różnorodne zapisy (...) państw członkowskich.
Na przykład w Republice Federalnej Niemiec, Wielkiej Brytanii apteki mogą zbywać produkty lecznicze do
hurtowni farmaceutycznych, muszą tylko legitymować się komorami przeładunkowymi (...)"
WIF odwołał się do sądu od decyzji prokurator Smolewskiej, ten - nie pozostawił na jej tłumaczeniu
suchej nitki. W opinii sądu, prowadząc kilka miesięcy dochodzenie, prokurator zrobiła niewiele, żeby sprawę wyjaśnić.
Sąd kazał nadal badać okoliczności zdarzenia, a przede wszystkim przesłuchać świadków, bo prokurator
umorzyła postępowanie, nie wiedząc, co w tym temacie ma do powiedzenia na przykład kierownik
apteki.
I tu cała sprawa by się kończyła, gdyby nie to, że prokurator zadziałała w dwóch kierunkach i - zamiast
apteki - problemy ma teraz... inspekcja farmaceutyczna, która sprawę zgłosiła.
INSPEKTORATY Z PROBLEMAMI
A działo się to tak: apteka, której pełnomocnikiem jest adwokat Jacek Nieszpaur, złożyła w prokuraturze
zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Wojewódzkim Inspektoracie Farmaceutycznym chodzi o przekroczenie uprawnień i nieprawidłowości przy wypełnianiu dokumentów.
Prokuratura - a dokładniej prokurator Smolewska - rozszerzyła postępowanie i sprawdza też, czy sam
główny inspektor farmaceutyczny, czyli instancja, do której apteka odwołała się od decyzji WIF, nie
przekroczył swoich uprawnień.
ZNIKAJĄCE APTEKI W POZNANIU
Apteki jednej z sieci znikają z mapy Poznania. Zdezorientowani pacjenci dopytują, dlaczego są zamykane. Okazuje się, że to pokłosie nielegalnego procederu. Leki zamiast do polskich pacjentów trafiały za granicę.
– Zamykane są apteki, które brały udział w tzw. odwróconym łańcuchu dystrybucji –
tłumaczy Alina Jurek, wojewódzki wielkopolski inspektor farmaceutyczny. Na czym polega ten proceder?
Leki zamiast z aptek trafiać do pacjentów, były wyprowadzane do hurtowni i stamtąd były dostarczane za
granicę. Oczywiście z dużo wyższą ceną niż by zostały sprzedane w Polsce. Problem to tym większy, że
mowa o lekarstwach ratujących życie. Cała polityka rządowa dotycząca rynku farmaceutycznego z wywozem leków za granicę przez hurtownie
farmaceutyczne wartości milionów dolarów amerykańskich jest działaniem na szkodę państwa polskiego i
zdrowia milionów jego obywateli. WYWÓZ LEKÓW Z POLSKI POZA KONTROLĄ
PRZESTĘPCZY PROCEDER MINISTERSTWA ZDROWIA Leki refundowane szerokim strumieniem wypływają z Polski. Tylko w ubiegłym roku wywieziono specyfiki
http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30
za ponad 2,5 miliarda złotych. Ministerstwo Zdrowia ogranicza się jedynie do ogłaszanie list leków
zagrożonych brakiem dostępności. W żaden sposób nie wzmacnia Głównego Inspektora
Farmaceutycznego, który ma chronić polski rynek.
Zmiana prawa farmaceutycznego, która miała ograniczyć wywóz leków refundowanych - zgodnie z
przewidywaniami ekspertów - nie zahamowała tego procederu.
Ani hurtownie, ani apteki już nie sprzedają leków, do których dostęp jest utrudniony na polskim rynku.
Teraz dzieje się to inaczej. Powstała szara strefa pozyskiwania specyfików i wywożenie ich za granicę.
Istnieją zorganizowane grupy przestępcze, które skupują leki z niepublicznych zakładów opieki
zdrowotnej i domów pomocy społecznej, a następnie sprzedają je na Zachodzie. Interes ten jest tak
dochodowy, że prowadzącym go opłaca się nawet otwierać domy opieki tylko po to, by mieć dostęp do
leków refundowanych informuje osoba z sektora farmaceutycznego.
Hurtownie i apteki (które mogą sprzedawać leki tylko pacjentom) poddane są szczegółowej kontroli. Nie
obejmuje ona jednak niepublicznych ZOZ-ów i DPS-ów.
Efekt jest taki, że pacjenci nie mogą wykupić wielu leków. Badania przeprowadzone przez Instytut ABR
SESTA pokazały, że największe problemy z dostępnością np. preparatów na raka prostaty, białaczkę, czy
do leczenia ADHD były w województwach zachodnich.
Pomimo tak trudnej sytuacji rząd nie zrobił nic, aby usprawnić działanie instytucji kontrolujących rynek
farmaceutyczny w Polsce. Rzecznik Głównego Inspektora Farmaceutycznego Paweł Trzciński informuje,
że "w związku z wywozem leków inspekcja farmaceutyczna nie otrzymała żadnego wsparcia w postaci
etatów lub środków na usprawnienie monitoringu i nadzoru nad rynkiem".
Za brak medykamentów w polskich aptekach odpowiada Ministerstwo Zdrowia. To ono stworzyło dogodne
warunki dla wywozu leków. Ustawa refundacyjna przepchnięta przez Sejm, przez Platformę Obywatelską
wprowadziła niską pięcioprocentową marżę na leki wywożone za granicę w ramach tzw. eksportu
równoległego. Dzięki temu specyfik sprowadzony do Polski i objęty refundacją (za co płaci polski
podatnik) jest kupowany w kraju, a następnie sprzedawany za granicą za dużo wyższą cenę. Różnice
bywają ogromne. Na przykład w wypadku jednego z leków onkologicznych przebicie jest tysiąckrotne. W
pobliskiej aptece kosztuje on 3,50 zł, a producent sprzedaje go za ponad 3 tysiące złotych.
Działaniami Ministerstwa Zdrowia, w tym przede wszystkim Departamentu Polityki Lekowej
zainteresowała się NIK. Prowadzi kontrolę w departamencie. Choć nie została ona jeszcze zakończona, to
- według informacji - wykazuje wiele nieprawidłowości.
Sprawy związane z polityką lekową znalazły się również w zainteresowaniu Prokuratury Warszawa
Śródmieście-Północ. Śledczy prowadzą postępowanie w sprawie podejrzenia o przekroczenie uprawnień
przez wysokich urzędników resortu.
Źródła: http://www.polskatimes.pl/artykul/1079000,szef-aptekarzy-zarabia-wiecej-niz-premier-a-aptekarzetraca-prace,id,t.html https://www.gif.gov.pl/pl/nadzor/sfalszowane-produkty-le/informacje-ogolne/sfalszowane-produktyle/479,Fakty.html http://konfederacjalewiatan.pl/aktualnosci/2015/1/setkom_aptek_grozi_zamkniecie https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=POLSCE+GROZI+ZAMKNIECIE+APTEK http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,17832804,Afera_lekowa___sledztwo_TOK_FM__WIF_stwierdzil__z
e.html http://www.fakt.pl/poznan/apteki-zamykane-w-poznaniu-powodem-nielegalnyproceder,artykuly,511593.html
Wojciech Kamiński "Gazeta Polska Codziennie" 24-25.10.2015 http://aleksanderszumanski.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 01:30