16.10.2013 Człowiek „Solidarności”

Transkrypt

16.10.2013 Człowiek „Solidarności”
16.10.2013
Człowiek „Solidarności”
Z Bogusławem Sonikiem, posłem do Parlamentu Europejskiego, o konspiracji,
„Solidarności” i szansie Brodnicy na gaz łupkowy rozmawia Wiesława Kusztal
- Jak zaczęła się Pańska droga w walce o wolną Polskę?
- W domu wychowywałem się w otoczeniu ludzi, którzy po wojnie walczyli o wolną Polskę.
Mój wuj był więźniem stalinowskim, był jednym z przywódców PSL. Historia przekazywana
w domu mówiła o zniewoleniu Polski po wojnie. Słuchałem też Radia Wolnej Europy, które
utrzymywało pamięć o wolnej Polsce. Potem zaczęła się już konkretna działalność. Na
studiach tworzyliśmy zgraną grupę w duszpasterstwie akademickim zwaną „Beczką”u oo.
Dominikanów. Tam m.in. dyskutowaliśmy o sprawach społecznych. W połowie lat 70’
mieliśmy dostęp do wydawnictw emigracyjnych: „Kultury”, „Aneksu” i artykułów Leszka
Kołakowskiego. Podczas górskich wyjazdów często dyskutowaliśmy o tym, jak my możemy
włączyć się w działalność na rzecz poszerzenia wolności w Polsce i odrzucenia monopolu
PZPR. Przyszedł rok 1976, a z nim strajki i rozruchy w Radomiu i Ursusie. Wkrótce powstał
Komitet Ochrony Robotników-włączyłem się od razu. Kolportowaliśmy biuletyn
informacyjny, który poza cenzurą był wydawany przez KOR. Zbieraliśmy pieniądze na
pomoc robotnikom z Radomia i Ursusa, udzielaliśmy pomocy prawnej ofiarom wydarzeń. W
tym czasie SB, zatrzymała mnie i moich kolegów, straszyli wyrzuceniem z uczelni, a naszych
rodziców z pracy. To nie przeszkadzało nam kontynuować działalność. Byliśmy młodzi i
hardzi. Zbieraliśmy podpisy pod listem otwartym do Sejmu, domagając się wiosną 77’
uwolnienia robotników aresztowanych w czasie wydarzeń czerwcowych. Przełomowy był
maj `77- zginął Stanisław Pyjas, nasz kolega. Wcześniej otrzymywał anonimy wzywające do
rozprawienia się z nim. Był też inwigilowany przez SB. Protestowaliśmy. Wyszliśmy na ulice
w trakcie Juwenaliów w `77 r. Stworzyliśmy Studencki Komitet Solidarności, pierwszą
niezależną organizację studencką. Chcąc złamać monopol Socjalistycznego Związku
Studentów Polskich, chcieliśmy, aby powstała oficjalna niezależna organizacja studencka.
Organizowaliśmy otwarte wykłady, otworzył się Uniwersytet Latający. Poruszaliśmy tam
tematy, które oficjalnie były zakazane. Nawiązałem wtedy współpracę z ROPCiO, Jackiem
Kuroniem, Adamem Michnikiem. Byliśmy zwartą grupą. Nie złamały nas rewizje, ani
zatrzymania. Poza cenzurą wydawaliśmy własne gazety i książki. Ten czas doprowadził do
tego, że włączyłem się w sierpniu `80 w pomoc strajkującym. W Małopolsce organizowałem
struktury „Solidarności”, byłem wiceprzewodniczącym. Później 13 grudnia internowano
mnie. Wyszedłem po roku. Działalność na rzecz demokracji i wolności kontynuowałem w
Paryżu. Pracowałem tam z rozgłośniami, nadającymi w języku polskim, Wolną Europą, BBC,
Deutsche Welle. Po upadku komunizmu w 1989 r. zostałem Ministrem Pełnomocnym
Ambasady Polski w Paryżu i Dyrektorem Instytutu Polskiego. Taki był początek drogi, którą
podążam w nieco innych warunkach, już jako Poseł do PE.
- Od początku swojej działalności był pan mocno osadzony w strukturach
„Solidarności”. Jak dzisiaj postrzega pan ten związek i jego rolę na polskiej arenie
politycznej ?
- Byłem jednym z założycieli „Solidarności”, przewodniczącym delegacji Małopolskiej
„Solidarności” na Pierwszy Zjazd Krajowy w Gdańsku w 1981 r. To był masowy ruch, który
skupiał miliony Polaków, jedyna możliwość wyrażenia legalnego protestu wobec sytuacji w
Polsce. Domagaliśmy się wtedy demokracji i wolnych wyborów. „Solidarność” nie była tylko
ruchem związkowym, ale pewnego rodzaju narodowym, na rzecz wolności. Takiej roli dzisiaj
„Solidarność” już nie odgrywa, ale organizujemy się w innych formach. Na barkach
„Solidarności” spoczywa teraz trzon związkowy, troska o warunki życia i pracy. Przez
moment „Solidarność” odgrywała rolę polityczną, tworząc AWS. Teraz jest po prostu
związkiem zawodowym. Życzyłbym sobie, aby obecny związek „Solidarność” większą rolę
przywiązywał do przeszłości i dokumentowania pierwszej „Solidarności”, bo to był
niezwykły zryw na skalę Europy i Świata.
- Lech Wałęsa, dla niektórych bohater, symbol niepodległości, dla innych „Bolek”. Kim
dla pana, człowieka „Solidarności” jest Lech Wałęsa?
- Lech Wałęsa pozostanie symbolem, ponieważ ruchy społeczne potrzebują symbolu. Wałęsa
swoją aktywnością wpisał się w oczekiwanie w czasie strajków i „Solidarności”. Nie poszedł
na żadną współpracę z komunistami. Po stanie wojennym do’89 r. odmawiał tworzenia
jakiegoś koncesjonowanego ruchu, a to zawsze było intencją komunistów. Za to należy się
mu chwała. Gdy komunizm upadał wykorzystał tę słabość i wrócił na polityczną scenę razem
z „Solidarnością” i doprowadził do życia w wolnym kraju. Wałęsa zostanie takim symbolem,
a to, że ma złożony i życiorys, i charakter, to już inna sprawa. Na pewno życzyłbym sobie by
Lech Wałęsa pamiętał, że nie on sam obalił komunizm, że były nas tysiące.
- Zostawmy historię. Już drugą kadencję w PE zajmuje się Pan gazem łupkowym i
emisją CO2 .Myśli Pan, że na sesję plenarną wróci odrzucona niekorzystna dla nas
rezolucja w sprawie pozwoleń na emisję CO2?
- Rzeczywiście moja działalność przez ostatnie dwa lata poświęcona była odmitologizowaniu
wyobrażenia o wydobywaniu gazu łupkowego i doprowadzeniu do tego, co zresztą się udało,
by PE uznał, że każdy kraj ma prawo wydobywać gaz łupkowy, ale powinno się to robić z
największą ostrożnością, by minimalizować ryzyko zaszkodzenia mieszkańcom tych terenów
i środowisku.
Sprawa emisji CO2 będzie wracać, gdyż jest to kluczowa kwestia z punktu widzenia polityki
europejskiej. Chodzi o obniżenie emisji CO2, tak by zapobiegać zmianom klimatycznym. Tę
rezolucję udało się odrzucić, ale debata będzie wracać wraz z nowymi propozycjami. System,
który funkcjonuje obecnie okazuje się systemem niesprawnym, nie spełnia oczekiwań. Ceny
CO2 na rynku są niskie przez kryzys gospodarczy i nie motywują do obniżania emisji.
- Odkąd na terenie powiatu brodnickiego pojawiły się wieże wiertnicze zainteresowanie
gazem łupkowym znacznie wzrosło. Ostatnio PE opowiedział się za obowiązkiem pełnej i
kosztownej oceny oddziaływania na środowisko projektów poszukiwania gazu
łupkowego. Jak pan teraz ocenia nasze szanse na ten gaz ?
- Szanse ciągle są. Tę poprawkę przyjęto niewielką przewagą głosów liberałów. Z
przedstawionych do tej pory ocen wynika, że gaz łupkowy jest, ale rozbudził on zarówno
nadzieje jak i lęki. Nadzieje związane są z szansą zwiększenia bezpieczeństwa
energetycznego, natomiast lęki z oddziaływaniem wydobycia na środowisko. W najbliższym
czasie te uczucia będą nadal się ze sobą ścierać. Obecnie rozpoczną się negocjacje projektu
dyrektywy z krajami UE. Na jesieni KE przygotuje swoją wersję regulacji.
- Mówi się o lobbingu na rzecz niszczącej nasze łupki dyrektywie unijnej. Czy są
przesłanki, że to Rosja na arenie europejskiej próbuje rozgrywać swoje interesy,
kosztem naszych?
- Rosja wielokrotnie deklarowała, że jest przeciwna wydobywaniu gazu łupkowego. To jest
oczywiste, bo uderza w ich monopol w dostarczaniu gazu do sporej części Europy. Na pewno
Rosja nie sprzyja i prawdopodobnie wspiera lobby antyłupkowe. Przeciwnikami tego gazu są
też zwolennicy energii odnawialnej, skupieni głównie w ruchu Zielonych w Niemczech i
Francji.
- Czy nasi europarlamentarzyści inaczej niż posłowie, obradujący na Wiejskiej, potrafią
w imię polskiego interesu, działać wspólnie ponad partyjnymi podziałami?
- Myślę, że tak. W sprawach, które są istotne z punktu widzenia całego kraju staramy się
zajmować wspólne stanowisko i przekonywać grupy polityczne, w których jesteśmy, do
przyjmowania takich legislacji i poprawek, które zapobiegałyby, znacznemu obciążaniu
kosztami tej części przemysłu, która jest istotna z polskiej perspektywy. Działamy na rzecz
większego budżetu unijnego i łatwiejszego dostępu do unijnych środków. Jest wiele punktów
wspólnych. Nie ma też takich emocji, bo tematy są bardziej ogólne i techniczne. Ponadto jak
Pani popatrzy na układ Parlamentu Europejskiego to widać, że 4/5 polskich deputowanych
jest w grupach centroprawicowych bądź prawicowych. Przez to w wielu kwestiach mamy
podobne spojrzenie.
- Co przed końcem tej kadencji chciałby pan w Parlamencie Europejskim wygrać dla
Polski?
- Należy podkreślić, że dotychczas zrobiliśmy bardzo wiele. Przyjęto korzystny budżet, który
daje na najbliższe 7 lat duże środki pomocowe, dzięki nim Polska będzie mogła się rozwijać.
Myślę, że to istotna kwestia. Jeszcze w tej kadencji PE rozpatrzy sprawę dopalaczy. KE
przygotowała legislację, która w dużej części opiera się na polskich doświadczeniach,
związanych z eliminacją tego zjawiska, które masowo rozprzestrzeniało się w Polsce. Półtora
roku temu organizowałem wysłuchania publiczne, sugerując KE, że nasze rozwiązania
okazały się skuteczne. Myślę, że to byłaby dobra końcówka, gdyby tę legislację udało się
przyjąć.
Materiał pierwotny ukazał się na łamach gazety „Extra Brodnica”