Janusz Szpotański: Pan Karol i Kostuś
Transkrypt
Janusz Szpotański: Pan Karol i Kostuś
Pan Karol i Kostuś Stefanowi Niesiołowskiemu Pan Karol — polityk o sławie światowej, mąż stanu, budziciel sumienia; a Kostuś — prowincjusz spod lachy grobowej, pokątny intrygant i pieniacz. Gdy esej pan Karol napisze, to zaraz drukują go w Mondzie i w Borbie, a Kostuś paszkwilem w szmatławcu się para i cienką herbatkę wciąż siorbie. U pan Karola widzimy w salonie Cézanne'a, Chagalla, Ociepkę; makatka z jeleniem i ułan na koniu Kostusia ozdabia izdebkę. Pan Karol ma żonę uroczą i mądrą plus seraj rozkosznych kochanic, a Kostuś z pyskatą żonaty jest flądrą i romans ma z tkaczką z Pabianic. Pan Karol jest piękny jak amant filmowy, przedmiotem niewieścich jest marzeń; a Kostuś — staruszek o cerze niezdrowej, ponadto impotent i karzeł. Pan Karol, jak myśli, to myśli szeroko i mnóstwo ogarnia perspektyw; a Kostuś wlepione baranie ma oko w stos brudnych endeckich inwektyw. Pan Karol, gdy jakąś koncepcję wysunie, to ona na miarę tytana — a Kostuś zabobon utwierdza w kołtunie i jad sączy pana Romana. Pan Karol swym światłym umysłem ogarnia współczesnej nauki tereny, a móżdżek malutki Kostusia w męczarniach przyswoił aż Nowe Ateny. Bywalców jour fixe'ów u pana Karola najtęższych umysłów zwą ligą; w niedzielę po sumie odwiedza Kostusia sklepikarz, aptekarz i bigot. Pan Karol jest mówca i złote ma usta, do czynu porywa słuchaczy; a Kostuś z miedzianym obliczem oszusta wyznawców swą trzódkę duraczy. U pana Karola dysputy uczone o dobru, mądrości i pięknie; a Kostuś gorliwie poucza swą żonę, że z brudu robactwo się lęgnie. Snuć można by tutaj tysiące paralel, a wszystkie na korzyść Karola, lecz oto dziejowe już ważą się szale i straszna gotuje się dola. Bo oto nam wojnę ogłasza Pinochet, by laurem ozdobić łysinę, i wiernych swych łapsów wypuszcza już poczet, by wzięli nas w jedną godzinę. Pan Karol i Kostuś znaleźli się w łagrze, lecz jaka w ich losie różnica! Gdy Kostuś się w bagnie endeckim wciąż babrze, pan Karol przykładem przyświéca! Ach, w kogóż nieszczęsny ma wpatrzyć się naród, by szukać jasnego idola, w którego umyśle zbawienia tkwi zaród? To jasne, że w pana Karola! Pan Karol warunki wysuwał wciąż twarde i strasznie osaczał komucha; a Kostuś ugody nikczemnej był bardem, na zimne tchórzliwie wciąż dmuchał. By pana Karola uwolnić z niewoli, Europa podjęła starania, nad losem nieszczęsnym Kostusia biadoli z dozorcą dzień w dzień pani Ania. „Niech pani mu pośle choć trochę kaszanki!” — doradza poczciwy cieć Ani; w lot pana Karola spełniają zachcianki bankierzy, masoni, kapłani. Gdy skończy się wojna, po pana Karola zajedzie wspaniały mercedes; a Kostuś z obozu, jak biedny sierota, odejdzie z węzełkiem per pedes. Janusz SZPOTAŃSKI