Ludzie kwiatki

Transkrypt

Ludzie kwiatki
Ludzie kwiatki
środa, 13 kwietnia 2011 15:53
Mietek, człowiek pod pięćdziesiątkę, stanął i rozejrzał się po placu, – po lewej duża wiata z
dwoma traktorami i jakąś maszyną, po prawej, za murkiem z kamieni, karawany, nad głową- gar
z siną zupą. Mietek czeka parę minut, drepta z miejsca na miejsce. Torbę przewiesił przez
ramię, co by od błota się nie ubrudziła. Po chwil pojawia się Kryśka:”...rwiona jestem od rana,
bo mówi mi, że za krótkie kwiatki rwałam. A ja nie lubię być ...rwiona, bo wtedy nie jestem sobą,
a ja nie lubię nie być sobą, bo wtedy jakaś nieswoja jestem...” Mietek przytakuje. Potem podąża
z nią.
Kryśka mówi, że trochę też dzisiaj zły dzień ma, „ale więcej tych dobrych jest, więc niech się nie
martwi, ogólnie jest dobrze, tylko przywyknąć trzeba... a Mietek na rozrywkowego chłopaka
wygląda to na pewno sobie radę da„ – mówi – „tu będziesz mieszkał, tak szefowa dzisiaj rano
mówiła. Poczekaj”. Został na zewnątrz, z nieba siąpił deszcz, będzie tak siąpił przez całe trzy
dnie jakie Mietek spędzi na tej farmie.
Po czterech minutach, kilku okrzykach i jednym trzaśnięciu drzwiami, okazało się, że Mietek
jednak tam mieszkać nie będzie. Mieli komplet. Mietek wylądował w karawanie G z trzema
innymi kolegami. Pierwszy przypominał mu chomika, drugi nosił okulary, wiec dostał ksywę
student, trzeci powiedział, że ma wodę w płucach. Jańcio Wodnik wskazał mu kajutę, bo to
jedyne skojarzenie jakie do głowy Mietkowi przyszło, gdy zobaczył swoją sypialnie, kajuta
najpewniej na lodzi podwodnej. Jańcio wytłumaczył, że on z kolegą, to jest Chomikiem, śpią w
telewizyjnym na sofach, także sypialnie, co brzmiało zdecydowanie zbyt dumnie, jest do
dyspozycji Mietka, tylko Chomik rzeczy posprząta. ”Posprząta, posprząta jak tyko wróci, bo
teraz idzie to Marty, co lepiej niech na sobie ma majty” – rzekł Chomik znikając w czeluściach
zmroku i siąpiącego deszczu. Mietek rzucił torbę na pasku na łóżko. Zapuścił się do
telewizyjnego, gdzie spłynął na sofę. A właściwie to bardziej przypominało kombinacje kanapy
narożnikowej z ławką dworcową koloru brudnej kawy z mlekiem. Na drugim jej końcu siedział
Jańcio Wodnik, na oparciach suszyły się ręczniki, za winklem przy dwóch palnikach kuchenki
elektrycznej uwijał się Student pichcąc parówkę z cebulą. Na stoliku turystycznym talerz z
niedojedzonym naleśnikiem Chomika, w telewizji „Superman”, a Jancio zapytał Mietka czy z
robotą naprawdę już tak krucho.
Jańcio należy już do wyjadaczy, siódmy sezon tutaj przyjeżdża. Czwartego roku odkrył, że ma
wodę w płucach. „Tutaj to mnie nawet leczyć nie chcieli” – mówi – „chcieli w szpitalu na
obserwacji zostawić, ale płacić kazali” Mietek przytakuje, choć na miejscowej służbie zdrowia w
ogóle się nie zna. Jańcio opowiada jak jedna dziewczyna rękę w łokciu sobie wybiła „tak, że jej
1/3
Ludzie kwiatki
środa, 13 kwietnia 2011 15:53
kość przez skórę przeszła” – mówi. Dwa dni szukali lekarz co by to jej nastawił „a potem do
Polski na bilet od razu dali, żeby żadnych kłopotów nie mieć. Także bracie, lepiej sobie nic nie
łam”. Mietek przytakuje. Jańcia teraz ząb boli, ale do dentysty nie chce iść, bo podobno w
miasteczku jest tylko taki co na wyrywanie tylko papiery ma. W międzyczasie wpadł Chomik
niczym burza, porwał telefon i pobiegł na górkę do domu zadzwonić. „Ale najgorsze jest to
czego ci nie mówią kiedy pojedziesz na rozmowę o pracę do Warszawie”- kontynuował Jańcio –
„to, że takich skrzynek musisz się nadźwigać, i targasz je przez te pole, ciężkie, mokro, ślisko,
błoto po kostki a do traktora daleko.”
Następnego ranka o ósmej Mietek zjawił się na szkoleniu. Wraz z nim było jeszcze czterech
nowych. Trzy babki i jeden młodzian. Na pole dojeżdżało się busem. W busie Mietek podłapał
kilka wskazówek suvirval’owych. „Wtorek to dzień prania na kwadracie” – oznajmiła jedna z
babeczek. Mietek dowiaduje się że pranie jest raz w tygodniu. „Nasz kwadrat ma dostęp do
pralki we wtorki po pracy” – wyjaśniła. Mietek szybko też się zorientował, że „kwadrat” to nie
grypsera na karawan, a cztery karawany znajdujące się w najbliższym sąsiedztwie. Cztery
karawany, szesnaście osób, każdy z jedno pranie od piątej...”Pamiętaj musisz pilnować swojej
kolejki, bo tam się nikt nie patyczkuje, jak ci przepadnie to i do północy nie wypierzesz”. I tak oto
wtorek stał się nową miarą tygodnia. Potem okazało się, że podstawą przetrwania są tabletki
przeciwbólowe i kulki siłowe. O ile tabletki przeciwbólowe nie stanowiły zagadki: ”Słyszałam, że
najlepiej łyknąć dwie z rana, potem co popołudniu, ibufron jest niezły”- mówiła jedna z babeczek
– „ ale trzeba urozmaicać, żeby organizm się nie przyzwyczaił, może na przykład zamienić z
apapem. Zwykły paracetamol tez jest dobry, a na wieczór jakaś maść rozgrzewająca”. O tyle
kulki siłowe stanowiły przez chwile pewna niewiadomą. Mietkowi przez głowę przemknęły różne
opcje - metanaboliki, odżywki proteinowe, skondensowane węglowodany, ba nawet amfetamina
– kulka siłowa. ”Kulki siłowe są jednak najlepsze” – ciągnęła jedna z babeczek – „wszystkie
małolaty je tutaj wsuwają i takiego mają pałera. Najlepsze są z sosikiem”. Kulki siłowe,
potocznie zwane meatballs’ami tudzież mini kotlecikami mielonymi, wersja najbardziej
powszechna wśród małolatów - 75p za 400 gram - w sosie gravy. Przy odrobinie szczęścia
Mietek mógłby kupić sobie z paczkę albo dwie w piątek, bo w piątki, jak się okazało, jego
kwadrat jeździ na zakupy. Z zakupami to swoja drogą Mietek musiał wyrobić sobie jakąś
metodę. Z jednej strony wypad do sklepu raz w tygodniu, a z drugiej kulek siłowych na zapas
nie kupisz, bo w lodówce co ma 75 cm wzrostu z zamrażalnikiem i ma starczyć na czterech,
większej ilości nie pomieścisz.
Szkolenie prowadziła Anna. Sprawnie zademonstrowała, jak należy kwiatka rwać.” Palcami
jednej ręki delikatnie ujmujecie pod nierozwinięty kielichem podczas gdy druga ręką obciągacie
wzdłuż łodygi, od jej góry po samą ziemie, tak aby boczne liście poodchodziły, została
pojedyncza twarda łodyga. Tylko nie wyciągajcie cebulek. Kiedy już liście boczny odpadną,
urywacie kwiatka. Rwiemy dwie długości – 28 i 31 centymetrów. Potem w pęczki. W każdym
pęczku jest 10 kwiatków, w każdej skrzynce 100 pęczków. Dzienna norma wynosi 7,4 skrzynki.
Na polu jesteście od 8 do17, płacone macie na akord”. Mietek kalkuje w myślach, 10 razy 100
razy 7,4 – 7400 skłonów dziennie, 13,7 na minutę, mniej więcej skłon co 4 sekund, żeby wyjść
2/3
Ludzie kwiatki
środa, 13 kwietnia 2011 15:53
trochę powyżej stawki minimalnej, albo żeby nie spakować manatek za szybko. ”Przerwę na
lunch, każdy robi sobie kiedy chce.” – ciągnie. „A kiedy wypadają dni wolne” – ktoś zapytał.
Anna spojrzała „Następny jest pod koniec kwietnia”. 7400 razy 63 – Mietek kalkuluje.
Po godzinnym szkoleniu ruszyli, Mietek i inni, odziani w gumowe ubranko, kalosze, pomknęli
tyralierą przez pole usiane żółtymi kwiatkami po horyzont. ”To jak baza ludzi zombi” – opowiada
Jańcio –„ zbieramy ramie przy ramieniu, w milczeniu, żeby rachunki ci się zgadzały. Raz, dwa,
trzy i tak do dziesięciu, potem pętelka i bukiecik za siebie, i dalej, raz, dwa, trzy, dziesięć,
pętelka i bukiecik za siebie i tak dziesięć razy do sto i skrzyneczka”. Mietek się przysłuchuje a
deszcz pada. Po powrocie z pola postacie snują się od kampingu do kampingu, w środku gra
muzyka i padają rekordy. Najlepsi w szczycie sezonu to i po 17 skrzynek wyszarpią. Mietek
kończy z dwoma – gar sinej zupy nad nim, w gumowcach mokro. Kiedy wreszcie na trzeci dzień
się wyprostował, krew uderzyła w skronie. Młodzian opierając się o ciągnik, puścił dym
papierosowy spod kaptura „Panie Mietku, na ch.. taka robota kiedy głowa niżej dupy”.
Mietek dzwoni: „Przyjeżdżaj”. Wcześniej myślałem ”wpadnie na sobotę i niedziele, zatrzymam
się na campingu, skoczymy do nad morze”, tymczasem Mietkowi zapłacili z 800 skłonów i 2
godziny wakacji, a ja podążam za wytycznymi niewyraźnie nakreślonymi na rachunku z Lidla.
Dojeżdżam do wskazanej wioski, przejeżdżam ją w wzdłuż i wszerz, w końcu zatrzymuje się u
jej wylotu przy stacji benzynowej. Pytam o pole campingowe. Kobieta za ladą kręci głową, pyta
kolegi, ten też o żadnym polu campingowym w tej wiosce nie słyszał. Wtem widzę przebłysk
uświadomienia „ a ty jesteś od flower people” ­– ni to pyta ni stwierdza. ”Jestem”.
Kumpel Mietka
3/3