Z pamiętnika gimnazjalistki - Gimnazjum nr 24 w Toruniu
Transkrypt
Z pamiętnika gimnazjalistki - Gimnazjum nr 24 w Toruniu
Gimnazjum nr 24 w Toruniu Z pamiętnika gimnazjalistki 20 listopada, 2008r. Dzień zaczął się okropnie. Budzik nastawiony na 6.30 jakimś dziwnym trafem nie zadzwonił, więc obudziłam się godzinę później niż powinnam. Już prawie spóźniona w ciemnościach ubierałam się w pośpiechu. Wszystkie skarpetki, które wyprała moja mama skurczyły się i zafarbowały na zielono, więc musiałam pożyczyć skarpetki od taty. Ubrana jedynie w skarpety pobiegłam szukać w moim artystycznym pokojowym nieładzie spodni, które miałam włożyć. Po dziesięciu minutach znalazłam je w legowisku psa całe obślinione. Nie miałam wyjścia, musiałam je założyć, bo znalezienie kolejnej pary trwałoby wieki. Jeszcze tylko szybko się przypudrować i gotowe. Bluzka ze wczoraj, torba na ramię i biegiem do szkoły. Nie było tak źle, spóźniłam się jedynie piętnaście minut. Nieświadoma swojego okropnego wyglądu wkroczyłam dumnie do klasy przepraszając za spóźnienie, ale natychmiast uśmiech spełzł mi z twarzy, ponieważ wszyscy na mój widok zaczęli się głośno śmiać. Usiadłam potulnie na rozkaz belferki w ławce i czekałam na koniec lekcji by przejrzeć się w lustrze. Gdy nareszcie zadzwonił tak oczekiwany przeze mnie dzwonek wybiegłam z klasy pędząc ze świetlną prędkością do dziewczęcej toalety. Widok, jaki mnie czekał w lustrze był straszny. Odbicie ukazywało nieuczesaną dziewczynę z pomarańczową twarzą, bluzką upapraną jogurtem i poślinionymi spodniami. No tak, najwidoczniej użyłam nie tego pudru, co trzeba i zapomniałam, że wczoraj ubrudziłam się od jogurtu. Umyłam twarz, pochlapałam plamy na bluzce i spodniach wodą, wygrzebałam z torby szczotkę i się uczesałam. Wyglądałam już nieco lepiej, przynajmniej nie przypominałam bezdomnego neandertalczyka, którego pogoniły psy. Kolejne dwie lekcje nie były takie złe, tylko nieco zaspana na pytanie geografki, „jaki jest najwyższy szczyt na świecie?” odpowiedziałam, że Śnieżka, ale to już pomijając. Następna lekcja - biologia była istną katorgą. Podczas kartkówki zaczął mi przeraźliwie burczeć brzuch domagając się śniadania. Pani myśląc, że mam problemy z żołądkiem zapytała czy nie mam potrzeby iść do toalety. Na ostatniej lekcji zostałam wywołana do odpowiedzi przy tablicy. Wyszłam na środek klasy, co już drugi raz tego dnia spowodowało salwy śmiechu. Ku mojej rozpaczy okazało się, że mam gumę przyklejoną do siedzenia. Jednakże pomimo upokorzenia dzielnie stałam przed tablicą odpowiadając na pytania nauczycielki. Zdecydowanie opłacało się znosić te szydercze uśmiechy, ponieważ dostałam piątkę za odpowiedź, jako jedyna z klasy, po mojej odpowiedzi posypały się jedynki i dwójki. Dzwonek kończący dzisiejsze lekcje wreszcie zadzwonił wysłuchując mojego telepatycznego błagania. Pędem ruszyłam do drzwi a kiedy już miałam przez nie przejść otworzyły się na oścież, a ja wpadłam na chłopaka, który mi się podoba. Spojrzał na mnie z lekkim politowaniem i ustąpił przejście. Kiedy wreszcie znalazłam się w domu weszłam pod prysznic, by zmyć z siebie pecha. Odświeżona i nareszcie szczęśliwa usiadłam do lekcji. Podczas gdy zastanawiałam się ile żołądków ma krowa by uzupełnić zadanie z biologii mój telefon zaczął pikać oznajmiając, że właśnie otrzymałam esemesa. Kiedy przeczytałam jego zawartość aż oniemiałam ze zdziwienia. Jego treść brzmiała następująco: „co byś pomyślała o jesiennym spacerze, ekscentryczna i żyjąca we własnym świecie koleżanko? Mateusz.” Ten Mateusz, na którego dzisiaj wpadłam i w którym jestem zadurzona już od pół roku! Aż nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Wysłałam mu swoje „tak” i oddałam się marzeniom dotyczącym czekającej mnie randki. Wieczorem przy dużym kubku gorącej czekolady uznałam, że ten dzień nie była taki zły, a wszystko to, co mi się dzisiaj przytrafiło było nawet całkiem śmieszne. Anika Braun kl.IIb http://gim24torun.cba.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 02:00