ZeStaW iii - GieldaMaturalna.pl
Transkrypt
ZeStaW iii - GieldaMaturalna.pl
Poziom podstawowy ZESTAW III Brzydkie słowa Na każdym spotkaniu autorskim, czytaniu wierszy czy promocji książki da się zaobserwować pewne prawidłowości. Czytelnicy pytają często o podobne sprawy. Nic w tym zresztą dziwnego, pisarze też często piszą o tym, o czym już wielokrotnie pisano. Ale też każdy pisarz ma jakąś grupę pytań, które zadaje mu się wyjątkowo często – czy to przez wzgląd na to, jakie tematy porusza, czy na to, w jaki sposób pisze, czy jaką ma płeć, kolor skóry, zawód. Mnie regularnie pytają o „brzydkie słowa”. – Ja mam takie pytanie – wstaje pani w dzierganym sweterku z broszką (te panie zawsze są w sweterku i z broszką) – ja mam takie pytanie, bo ta cała Masłowska... czy pan sądzi, że polska literatura osiągnęła już dno zupełne, czy jeszcze będzie gorzej? I za każdym razem słyszę w takim pytaniu (czy raczej: w deklaracji programowej) oczekiwanie, że ja, „grzeczny chłopiec”, który używa samych ładnych słów i chodzi pod krawatem, wygłoszę teraz ostrą partyjną krytykę towarzyszy i towarzyszek po piórze, że wypomnę im rażące odchylenia wulgarystyczne oraz brutalistyczne wypaczenia. Bo za tą panią stoi cała sala, całe plenum czytelnicze, które czeka na potępienie „tych wszystkich Masłoskich i Witkoskich”. Niestety, nie uważam, że istnieją ładne i brzydkie tematy literackie, a słowa wulgarne to „brzydkie” słowa. Wulgaryzmy, jako część języka mówionego, bywają konieczne, jeśli pisarzowi zależy na wiernym portrecie mowy ludu polskiego – o ile pisarz dziewiętnastowieczny zbierał wszystkie „olaboga i „wciórności” i tym wprowadzał sielski klimat wsi spokojnej, wsi wesołej, o tyle dzisiejszy pisarz, jeśli chce opisać środowisko dresiarzy, gangsterów czy meneli z Pragi, musi rzucić od czasu do czasu mięsem, bo szef gangu mówiący „cholipcia”, blockers z baseballem drący się na całe gardło „motyla noga” alby prostytuta klnąca siarczyście „niech mnie wszystkie kule biją!” mogą wystąpić co najwyżej w komedii pomyłek. Literackich. Oczywiście, pisarze, tekściarze i scenarzyści przeważnie zadowolą się byle bluzgiem, wrzucą kilka przerywników na „p”, „k”, „j” i „ch” wraz z formami pokrewnymi i mają z głowy. Często zdają się też wychodzić z założenia (to zwłaszcza zdarza się początkującym poetom), że kilka wulgaryzmów „zrobi” im tekst, postawi na nogi jakieś nudziarstwo. Tymczasem w takim na przykład portalu literackim, gdzie brać poetycka wszelkie ohydztwa widziała, najplugawsza nawet łacina może co najwyżej pobudzić do wzruszenia ramionami, a i to niekoniecznie; mało kto umie dobrze wbudować wulgaryzm w wiersz i to, co miało być wunderwaffą, staje się groźnym dla wiersza niewypałem, który często detonuje cały tekst i obraca go w perzynę. Broń to bowiem niebezpieczna i obosieczna, stąd słowa „brzydkie” należałoby raczej nazywać „niebezpiecznymi dla wiersza” (a to z kolei część większej rodziny słów, bo najniebezpieczniejsze dla wiersza są zawsze słowa banalne, wytarte, zużyte poetycko: „noc”, „samotność”, „ból”, „cierpienie”, „łza”, „dusza”, „Bóg”, „otchłań”, „lustro”, „krew”, „anioł” – stały repertuar młodych i starych grafomanów). Jeśli miałbym natomiast wskazać jakieś słowa naprawdę brzydkie, wymieniłbym zupełnie inne: słowa błędne, bękarty nowomowy, sztuczne, pretensjonalne. „Wynos”, „rodzic”, „dwupak”, „swetr”, „Butex”, „pieniążki”, „utarg”, „włanczać”. Rozmaite. Bardzo, naprawdę, brzydkie. Ale te akurat, dałbym głowę, paniom w swetrze i z broszką zupełnie nie wadzą. Na podstawie: J. Dehnel, Brzydkie słowa, [w:] J. Dehnel, Młodszy księgowy, Warszawa 2013. 52 www.operon.pl Matura 2015_Jezyk polski2.indb 52 14-06-27 14:54