Sądy i trybunał pełne jednorękich bandytów

Transkrypt

Sądy i trybunał pełne jednorękich bandytów
Sądy i trybunał pełne jednorękich
bandytów
2014-10-27 PULS BIZNESU
Dawid Tokarz»
[email protected]
PÓJDZIEMY PO MILIARDY: Nasze obecne i potencjalne roszczenia odszkodowawcze,
związane z ustawą o grach hazardowych, wynikają z dziesięciu różnych tytułów. Tylko w
przypadku jednego z nich nadpłaty podatku od gier przekraczają 1,3 mld zł — mówi
Stanisław Matuszewski, prezes Izby Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych.
MP
Grozi nam bomba z gigantycznymi odszkodowaniami. O tym, czy wybuchnie, czy zostanie
rozbrojona, zdecydują sędziowie
Zalew polskich ulic przez dziesiątki tysięcy działających w szarej strefie automatów, o
którym napisaliśmy we wtorek, to niejedyne negatywne konsekwencje prawa, uchwalonego w
pośpiechu po wybuchu afery hazardowej w 2009 r. Zalane są też sądy — falą kilkunastu
tysięcy spraw, dotyczących urządzania gier na jednorękich bandytach. Dodatkowo nad
skarbem państwa wisi groźba roszczeń operatorów automatów, szacowanych na kilka
miliardów złotych. O ich zasadności rozstrzygnie Trybunał Konstytucyjny (TK), który też nie
może narzekać na brak spraw, dotyczących jednorękich bandytów.
Tysiące procesów
Ustawa o grach hazardowych z początkiem 2010 r. wprowadziła zakaz urządzania gier na
automatach poza kasynami. Na jego podstawie celnicy i prokuratorzy masowo rekwirują
automaty, a na osoby urządzające na nich gry nakładają kary pieniężne (12 tys. zł od
automatu) i kierują do sądów oskarżenia za naruszenie Kodeksu karnego skarbowego (kks).
Prawie wszystkie te decyzje są kwestionowane przez operatorów maszyn, co sprawia, że
wokandy sądów administracyjnych i karnych w całym kraju pełne są hazardowych spraw.
Jaka jest skala zjawiska? Resort finansów, odpowiedzialny za nadzór nad hazardem, nie
odpowiedział na nasze pytanie. Według statystyk branży, od 2010 r. do dziś sądy
administracyjne rozstrzygały ponad 7,5 tysiąca takich spraw, a drugie tyle sądy powszechne.
— Liczby te pokazują, jakim problemem prawnym stała się ustawa o grach hazardowych.
Poza podatkowymi i karnymi trudno znaleźć drugą równie kontrowersyjną ustawę —
komentuje Stanisław Matuszewski, prezes izby, zrzeszającej operatorów automatów.
W 2012 r. hazardowe prawo zakwestionował Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS),
uznając, że zapisy takie jak zakaz gier poza kasynami są przepisami technicznymi i powinny
być notyfikowane Komisji Europejskiej (KE). Na przełomie 2013 i 2014 r. sprawą zajął się
Sąd Najwyższy. Uznał że wątpliwości może ostatecznie rozstrzygnąć tylko TK i nakazał
sądom zawieszanie postępowań i kierowanie pytań prawnych do trybunału.
Trybunał ds. hazardu
Rezultat? Większość wszystkich pytań prawnych, zarejestrowanych w tym roku przez TK,
dotyczy właśnie ustawy hazardowej. Najwięcej, ponad 20, pochodzi z sądów karnych z
całego kraju, mających wątpliwości, czy w związku z wyrokiem ETS w ogóle można karać
kogokolwiek na naruszenie kks. Zgoda panuje w innej sprawie — że niekonstytucyjne jest
zawarte w ustawie równoczesne karanie tej samej osoby za ten sam czyn karą pieniężną i z
kks. Takie stanowisko przed TK zajęli Rzecznik Praw Obywatelskich, Prokuratura Generalna
(PG), a nawet… Sejm (pod pismem do TK podpisała się ówczesna marszałek, a dzisiejsza
premier Ewa Kopacz).
Na początku 2014 r. pytanie trybunałowi zadał też Naczelny Sąd Administracyjny (NSA),
którego zdaniem zarówno zakaz gier poza kasynami, jak i wynikające z niego kary są, przez
brak notyfikacji w KE, sprzeczne z konstytucją. NSA przy okazji zrugał i posłów (za
pośpiech przy uchwalaniu ustawy), i rząd PO-PSL (za brak uzasadnienia dla tak dużej
ingerencji w wolność działalności gospodarczej). PG z kolei uznała wręcz, że „ustawowy
zakaz urządzania gier na automatach poza kasynami gry, jako sprzeczny z prawem UE, de
facto nie obowiązuje”. Nadzorujący hazard celnicy przyznają, że wyrok TK będzie kluczowy.
— Trzeba pamiętać, że to co jest kwestionowane, to nie merytoryczne założenia ustawy
hazardowej, a jedynie ewentualny błąd formalny, czyli brak notyfikacji ustawy w KE. Nawet
jeśli wyrok będzie dla resortu finansów niekorzystny, to jestem przekonany, że trybunał da
czas na dostosowanie obowiązujących przepisów do norm konstytucyjnych — uspokaja Artur
Janiszewski, dyrektor departamentu kontroli celnej, podatkowej i kontroli gier w
ministerstwie finansów.
Pośpiech — zły doradca
Obecne problemy z szarą strefą automatów to pokłosie afery hazardowej, która wybuchła w
2009 r. Wyszło wtedy na jaw, że podczas prac nad nowelizacją prawa hazardowego korzystne
dla branży zapisy zakulisowo forsowali działający w niej Ryszard Sobiesiak i nieżyjący już
Jan Kosek. To wtedy załamała się kariera polityczna dwóch prominentnych posłów PO,
których prasa oskarżała o nieetyczne kontakty z biznesmenami: ówczesnego szefa klubu
parlamentarnego Zbigniewa Chlebowskiego i ówczesnego ministra sportu Mirosława
Drzewieckiego. Prokuratura w ich działaniach nie doszukała się naruszenia Kodeksu karnego
i śledztwo w sprawie afery zostało umorzone. Pokłosiem wybuchu afery było też uchwalenie
przez Sejm, pod dyktando rządu PO- PSL, drastycznych zmian w prawie, których głównym
celem było zlikwidowanie sektora automatów o niskich wygranych, czyli popularnych
jednorękich bandytów, ustawianych w pubach czy na stacjach benzynowych. Zmiany te
przeforsowano w ekspresowym tempie, praktycznie bez dyskusji i — co kluczowe —
powiadomienia Komisji Europejskiej. Ten właśnie błąd odbija się rządowi czkawką do dziś.
LICZBY
53 tys. Tyle legalnych jednorękich bandytów było na rynku na koniec 2009 r…
4 tys. …a tyle funkcjonuje obecnie.
20 tys. Tyle automatów — zdaniem celników i policji — działa dziś w szarej strefie…
53 tys. …a tyle — zdaniem legalnych firm hazardowych.
JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 22.10.2014 r.
Ujawniliśmy, że w szarej strefie działa co najmniej 20 tys. automatów do gier, a roczne zyski
ich właścicieli mogą sięgać 2 mld zł.