stare, dobre RedSeaZone

Transkrypt

stare, dobre RedSeaZone
L
| 18 | kite |www.h2o-magazyn.pl
ato w Polsce nie jest wcale takie
kolorowe. Jeśli grzeje słonko, to na
pewno nie wieje, a jeśli już zaczyna
dmuchać, to bardzo prawdopodobne,
że też pokropi. Jest to również czas
wytężonej pracy. Szkółki ledwie wiążą
koniec z końcem, a rajderzy ciężko
trenują do kolejnych zawodów. Dlatego wszyscy niecierpliwie czekają na
koniec wakacji i jesień. Wtedy można
spokojnie wybrać się na zagraniczny
trip, ogarnąć wyjazd w miejsce, w
którym przez cały czas wieje, warunki
do pływania zawsze są idealne, a czas
mamy tylko dla siebie.
Jednym z takich miejsc jest
Mauritius i tam właśnie chcieliśmy
jechać jesienią. Niestety, ceny biletów
podskoczyły tak bardzo, że musieliśmy dać sobie spokój. Brazylia była
na podobnym poziomie cenowym,
więc odpadła też opcja odwiedzenia
„Marchewy” w jego świeżo otwartej
szkółce. Kolejnym wyjściem był
wyjazd na Fuerte do Boriana, jednak
od pewnego czasu wieje tam nie najlepiej. Zastanawialiśmy się również
nad sławną Tarifą i Marokiem, ale
nasz wybór padł ostatecznie na Egipt
i stare, dobre RedSeaZone.
W ciągu kilku dni udało nam
się kupić bilety, a dziewczyny z RSZ
pomogły szybko ogarnąć apartamenty. Nim zdążyliśmy się obejrzeć,
wylądowaliśmy w Hurghadzie. Po
przylocie okazało się, że całkiem
fajnie wieje i jeszcze tego samego
dnia mamy szansę złapać odrobinę
szaleństwa na wodzie. Odprawa
trwała dosłownie chwilę i po niecałej
godzinie podróży byliśmy już w El
Gounie w RedSeaZone.
Październik i listopad to jeden
z najbardziej obleganych przez
turystów okresów w Egipcie. Nie jest
już tak duszno i parno jak w wakacje,
a temperatura 25–30 stopni i równy,
silny wiatr przyciągają ludzi z całej
Europy. Jak się okazało, ostatnio
wiało tu trzy tygodnie bez przerwy.
Znudzeni wiatrem goście RSZ nie
stare, dobre
RedSeaZone
www.h2o-magazyn.pl
mogli się nadziwić, że tak szybko można skręcić i otaklować sprzęt. Udało
się – złapaliśmy jeszcze dobre dwie
godziny pływania.
Około siedemnastej zaczynało
zmierzchać i był to czas, kiedy włączała
się termika. Opłacało się czekać do tej
godziny, gdyż poziom wody robił się
wysoki, wiał równiejszy wiatr, a na spocie zostawała zaledwie garstka kiterów.
Następnego dnia na spot dotarliśmy około pierwszej. Nie było sensu
przyjeżdżać wcześniej, bo poziom
wody robił się tak niski, że było duże
prawdopodobieństwo złapania deską
jakiejś wystającej rafki czy kamienia.
Przywitaliśmy się ze znajomymi,
których we wczorajszej gorączce
składania sprzętu po prostu nie
zauważyliśmy.
Jako jeden z pierwszych przywitał
nas Tomek Daktera, który był już po
dwóch sesjach na wodzie. Pokazał
nam, gdzie akwen jest na tyle głęboki,
że spokojnie można pływać nawet
podczas odpływu. Chwilę później
spłynął „Murphy”, wjeżdżając na desce
do połowy plaży i lądując kite’a przy
samej bazie.
Tomek siedział w RSZ już drugi
tydzień. Całkiem dobrze się rozpływał
i lądował większość z tricków, nad
którymi pracował. „Murphy” testował
nowy model deski swojego projektu
– Murphy Pro wyprodukowanej przez
Mushow. Deska przeznaczona jest dla
riderów jeżdżących free&wakestyle.
Doskonale spisuje się na wodzie i jest
to nie lada gratka dla wielbicieli new
school. Niestety, z racji kontuzji kolana
„Murphy” nie mógł pokazać pełni
swoich możliwości, ale i tak podczas
pokazów jazdy zbierał na plaży sporą
publikę.
Niestety, wiatr nie wieje bez
przerwy, nawet w Egipcie. W drugim
tygodniu było z nim zdecydowanie
gorzej. Aby złapać go choć trochę, musieliśmy wstawać na poranną termikę.
Na szczęście daliśmy się namówić na
kitesafari i mogliśmy popływać jeszcze
wśród znajdujących się w okolicy
wysepek.
Dwa tygodnie minęły nam bardzo
szybko. Monia i Andrzej zrobili pierwsze ślizgi, Marian ogarnął jazdę na
switchu, a „Ruda” z Robertem pierwsze
skoki. Tylko ja z Kubusiem jakoś się nie
napływaliśmy, dlatego tuż po sylwestrze
planujemy wrócić do Egiptu, aby znowu
poczuć słońce, piasek i wiatr. ❚❚❚❚❚
Tekst: Mariusz Korlak,
foto: RedSeaZone
| kite | 19 |
W cieniu
Faraona…