PANCERNIKOWE HISTORYJKI Śmigamy na sankach w ciepłych

Transkrypt

PANCERNIKOWE HISTORYJKI Śmigamy na sankach w ciepłych
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Śmigamy na sankach w ciepłych ubrankach
Hej! Mam nadzieję, że święta minęły wam przyjemnie. Ja byłem trochę u Julki, trochę
u Tomka, śpiewaliśmy kolędy i było pyszne jedzenie  Żałowałem tylko, że nie ma śniegu, bo go
bardzo lubię. Pewnie byłbym innego zdania, gdybym był kierowcą, bo zimą prowadzi się dużo
trudniej. Tak przynajmniej mówią mi wszyscy znajomi, którzy prowadzą samochody.
Tak czy inaczej, śnieg już do nas zawitał  Natychmiast, gdy zaczął padad, namówiłem Julkę na sanki.
Wpierw jednak musieliśmy zapytad o zgodę jej rodziców – w koocu zawsze muszą wiedzied, gdzie
jesteśmy, tak na wszelki wypadek.
Przed wyjściem na sanki trzeba się ciepło ubrad, czapka, szalik i rękawiczki są obowiązkowe,
naprawdę nie ma co ryzykowad przeziębienia. Poza tym im później zmarzniemy, tym dłużej
się bawimy.
Umówiliśmy się z mamą Julki, że zjeżdżamy tylko z tej górki, która jest blisko naszego bloku i o której
wiemy, że jest bezpieczna, nie bardzo stroma i nie jeżdżą pod nią samochody. Niedaleko jest inna
górka, która wygląda bardzo fajnie, ale niestety prawie tuż pod nią jest jeziorko. Nie ma co liczyd na
to, że się zdąży wyhamowad, a wylądowanie z sankami w jeziorku mogłoby się bardzo źle skooczyd.
Nie jeździmy tam też na łyżwach, bo lód może się załamad – na łyżwy wybierzemy się w przyszłym
tygodniu na lodowisko. Tata Julki przed naszym wyjściem dodał jeszcze, żebyśmy nie rzucali
śnieżkami w samochody, bo kierowca może stracid panowanie nad kierownicą – ale coś takiego
nawet nie przyszło nam do głowy!
Muszę lecied, bo Julka na mnie czeka – pędzimy na śnieg! A Wy już byliście w tym roku na sankach?
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Samochodem na kulig – to nie jest dobry pomysł
No to mamy ferie! Cieszę się bardzo, bo Jula i Tomek będą mieli dla mnie więcej czasu.
Pogoda dopisuje, więc mamy mnóstwo pomysłów na zabawę. Z niektórymi jednak trzeba uważad…
- Tato, możemy jechad z Gustawem na kulig? – krzyknęła od progu Julka, jak tylko wpadła do domu.
- Jaki kulig? – zapytał tata Juli.
- No kulig, tata Wojtka robi, znaczy on będzie jechał samochodem, przyczepimy sanki do samochodu
i będziemy jechad za nim! Będzie super, możemy, tato? Proszę…
- Córeczko – spoważniał ojciec – na to się nie zgadzam. To jest po prostu bardzo niebezpieczne.
Sankami może zarzucid na zakręcie czy przy gwałtownym hamowaniu i może to się skooczyd tak,
że po prostu wpadniecie pod koła. Każdej zimy piszą o tym w gazetach, a ludzie wciąż robią to samo.
- Ale tata Wojtka już tak robił w zeszłym roku i nic się nikomu nie stało… - próbowała Jula. Widad
było, że miała dużą ochotę jechad.
- Nie Julciu, nie ma mowy. Zaraz pójdę do taty Wojtka i z nim porozmawiam, nie chcę, żeby
komukolwiek coś się przydarzyło. To, że raz się udało, nie znaczy, że uda się drugi. Może zamiast tego
weźmiemy Wojtka jutro na łyżwy?
- No dobra – skapitulowała Julka.
I tak się stało. Tata Julki przekonał sąsiada, żeby odwołał kulig i wszyscy razem jeździliśmy na łyżwach.
Rodzice wpadli na pomysł, że zrobimy w przyszły weekend ognisko – widok ognia na tle śniegu musi
byd niesamowity, nie mogę się doczekad!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Samochód trzeba wyposażyć na zimę
Cześd! Ognisko udało się fantastycznie. Chociaż trochę zmarzliśmy, było warto. Wieczór
spędziłem z Tomkiem i jego rodzicami przy gorącej herbacie z sokiem malinowym – jest pyszna! Miło
gawędziliśmy przy stole, kiedy przyszło mi do głowy pytanie powiązane z moim, jak wiecie,
ulubionym zagadnieniem, czyli bezpieczeostwem 
- Proszę Pana, a właściwie jak przygotowad się do jazdy samochodem w taką pogodę?
- Gustaw, a ty jak zwykle o jednym – roześmiał się pan Michalski.
- Tata, opowiedz! – zapalił się Tomek – Jeśli mam byd mechanikiem, to muszę takie rzeczy wiedzied.
- No dobrze, chłopaki, zatem pierwsza i podstawowa sprawa to opony zimowe, takie, które lepiej
trzymają się śliskiej nawierzchni.
- A dlaczego lepiej? – zacząłem dociekad.
- Są zrobione z trochę innej mieszanki gumy, dzięki czemu są elastyczniejsze. Poza tym mają takie
ząbki, które jakby „wgryzają” się w drogę.
- Jak droga jest śliska, to chyba trzeba mied wszystko w porządku z hamulcami – zauważył Tomek.
- Zawsze trzeba mied wszystko w porządku z hamulcami – uśmiechnął się tata – ale racja synu, przed
zimą trzeba je sprawdzid, bo dużo łatwiej o poślizg. Powinniśmy także mied w samochodzie
skrobaczkę do szyb i szczotkę do odśnieżania. Trzeba też zmienid płyn do spryskiwaczy
na niezamarzający.
- Ale pasy trzeba zapinad niezależnie od pogody – dodałem.
- Słusznie. A teraz zmykajcie do łóżek, bo późno. Jutro zabiorę was na zimową przejażdżkę!
Ferie są wspaniałe, szkoda, że trwają tak krótko!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Pocztówka z ferii
Julka pokazała mi kartkę, którą znalazła dziś w skrzynce. Na pocztówce był bardzo ładny
widok ośnieżonych gór, a na odwrocie… cóż, przyznam Wam się, że jeszcze trochę słabo czytam (ale
cały czas się uczę  ) więc treśd przeczytała mi moja przyjaciółka.
„Cześd Julka! Jestem teraz na zimowisku w górach. Jest super, wyobraź sobie, że uczę się jeździd na
nartach i to wcale nie jest takie trudne. Trzeba jeździd w kasku i wygląda się bardzo zabawnie.
Codziennie wieczorami gramy w różne gry, a jutro mamy kulig na dużych saniach, które będą ciągnąd
prawdziwe konie! Więcej opowiem po powrocie. Pozdrów Gustawa!”
Bardzo ucieszyłem się z pozdrowieo, ale nie byłem pewien, kto to napisał…
- To Krzysiek – wyjaśniła Julka – on zawsze zapomina się podpisywad, poza tym mówił, że wyjeżdża w
góry. Też się nad tym zastanawiałam, ale nigdy jeszcze nie byłam tak długo sama bez rodziców
i trochę się bałam… - dodała ciszej, trochę zawstydzona.
- Też bym nie chciał byd dwa tygodnie bez was – pocieszyłem ją, – ale skoro Krzysiowi się podoba, to
może i ty spróbujesz w przyszłym roku? Porozmawiaj z rodzicami, może przyjadą z wizytą?
- Masz rację, w koocu trzeba spróbowad – uśmiechnęła się Jula – ale chyba nie będę czekad do
przyszłego roku. W koocu za kilka miesięcy wakacje i na pewno będą organizowane szkolne kolonie!
Jeśli Julia się tam wybierze, na pewno pojadę z jej rodzicami w odwiedziny!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Bezpieczny rower
Ahoj! Pamiętacie moją koleżankę Julkę? Właśnie wróciła z dalekiej podróży do dziadka, do
której wspólnie się przygotowywaliśmy. Wyobraźcie sobie, że z okazji dziesiątych urodzin dziadek
podarował jej nowy, fantastyczny rower! Julka oczywiście umie już jeździd na rowerze, ale wcześniej
nie robiła tego sama. Dopóki nie skooczymy 10 lat, możemy jeździd tylko pod opieką dorosłych.
Jak pewnie się domyślacie, dziewczynka chciała, żeby jej samodzielne wyprawy były tak bezpieczne,
jak jazda samochodem w foteliku . Najpierw sprawdziliśmy na wszelki wypadek, czy z rowerem jest
wszystko w porządku. Konieczne jest jedno światło z przodu (białe lub żółte), z tyłu powinniśmy mied
jedno czerwone światło (może byd migające) i jeden czerwony odblask. Musimy mied też sprawny
hamulec oraz dzwonek. Jula niedawno zdała egzamin na kartę rowerową – ten dokument jest jej
potrzebny, póki nie skooczy 18 lat. Egzaminy są przeprowadzane w szkołach; jeśli u Was go nie było,
zapytajcie wychowawcy albo nauczyciela WF.
Nowy rower spełniał wszystkie wymagania, więc mogliśmy udad się na przejażdżkę. Pojechaliśmy
ścieżką rowerową. Gdy się skooczyła, wjechaliśmy na jezdnię – wtedy musiałem jechad za koleżanką,
bo przepisy zabraniają rowerzystom jeździd obok siebie po ulicy. Chodnikiem wolno jeździd tylko
wtedy, gdy na jezdni dozwolony jest ruch powyżej 60 km/h, a sam chodnik jest szerszy niż dwa metry.
Gdy jedziemy po chodniku, musimy uważad na pieszych i ustępowad im pierwszeostwa.
Julka chciała mi pokazad, że umie jeździd bez trzymanki, ale przypomniałem jej, że tak przecież nie
wolno – jadąc musimy trzymad ręce na kierownicy (jedną możemy puścid, gdy np. dajemy sygnał do
skrętu), a nogi na pedałach. A, byłbym zapomniał – chod nie wymagają tego przepisy, mieliśmy
na głowach kaski. Tak jest po prostu dużo bezpieczniej.
Wycieczka była bardzo udana – w parku, do którego dojechaliśmy, spotkaliśmy kilkoro znajomych
i jeździliśmy wspólnie. Zanim wróciliśmy, zrobiło się ciemno, więc włączyliśmy światła i jechaliśmy
ostrożnie.
Zmęczyłem się trochę i muszę odsapnąd  Radzę Wam, korzystajcie z Waszych rowerów, póki jeszcze
pogoda dopisuje!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Sobotnia wycieczka
Miałem bardzo przyjemny weekend, mam nadzieję, że Wy też! Najfajniejsza była sobotnia
wycieczka, na którą zabrali mnie i Tomka jego rodzice. Pojechaliśmy zwiedzad ruiny zamku, o których
dużo wcześniej słyszałem. Droga nie była bardzo długa, ale musieliśmy trochę czasu spędzid w
samochodzie. Graliśmy między innymi w te gry, o których wcześniej opowiedziała nam Pani Basia
(pamiętacie?) i czas szybciej zleciał. W pewnym momencie zobaczyłem jednak coś, co mnie bardzo
zaniepokoiło…
- O rany! – wyrwało mi się.
- Co się stało? – zapytali przejęci rodzice. Tomek również spojrzał na mnie zaskoczony.
- Widzieliście tamten czerwony samochód?
- Co z nim?
- Tylko kierowca miał zapięte pasy. Pani, która siedziała obok niego, jechała bez pasów, a z tyłu
siedziało dwoje dzieci bez fotelików, też nieprzypiętych.
- Co za nieodpowiedzialni ludzie – westchnął tata Tomka.
- Chyba jeszcze nie słyszeli o Twoim Klubie, Gustawie – dodał chłopiec.
- No tak, jak widad jeszcze nie dotarłem do wszystkich… Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zajrzed
do przedszkola, gdzie chodzą ci chłopcy. Po spotkaniu ze mną na pewno przekonają rodziców, żeby
kupili im foteliki.
Trochę byłem zmartwiony tym, co zobaczyłem, ale potem bawiliśmy się świetnie. Poza tym teraz
jestem pewien, że musimy działad i wytłumaczyd wszystkim dzieciakom i dorosłym, że foteliki
są niezbędne! Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie! 
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Piechotą do szkoły
Odprowadziłem rano Tomka do przedszkola, po czym postanowiłem zajrzed do jego sąsiadki
Julki (którą też już znacie). Dzisiaj miała na późniejszą godzinę, więc mogliśmy chwilę porozmawiad.
- Wczoraj pękła mi dętka w rowerze i dzisiaj idę do szkoły na piechotę – powiedziała.
- Szkoda, ale spacerowad też jest fajnie – próbowałem ją pocieszyd. – A pamiętasz zasady, których
przestrzegamy przy poruszaniu się po drodze?
- No, coś tam było… Przechodzimy na zielonym świetle, rozglądamy się przed przejściem najpierw
w lewo, potem w prawo, a potem jeszcze raz w lewo, nie przebiegamy przez jezdnię… nie wiem
co jeszcze.
- Dobrze! Pamiętam też, że po drodze do szkoły musisz niestety iśd kawałek jezdnią, bo nie ma
chodnika. Którą stroną idziesz?
- Lewą, oczywiście, żeby kierowcy mnie widzieli.
- Słusznie! Prawą musi iśd kolumna pieszych, czyli Ty i twoi szkolni koledzy.
- Wiem też, że musimy szczególnie uważad przechodząc przez tory.
- Też racja. Widzę, że jesteś świetnie przygotowana!
Mam nadzieję, że na temat bezpiecznego poruszania się po drodze wiecie tyle, co Jula. Opowiadam
Wam przede wszystkim o jeździe samochodem, ale wszyscy na drodze nawzajem na siebie
wpływamy. Zachowanie pieszych, rowerzystów, innych pojazdów jest tak samo ważne.
Do szybkiego przeczytania! 
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Sukces!
Hej! Powiem prosto z mostu – jestem dzisiaj bardzo z siebie zadowolony. Kolejny krok
w dobrą stronę! Ale po kolei…
Julka i jej rodzice musieli zrobid duże zakupy i trzeba było pojechad do supermarketu na drugi koniec
miasta. Razem z nami wybrał się także szkolny kolega Juli Krzyś, który potrzebował nowego plecaka.
Rodzice Krzysia nie mają samochodu, więc chłopiec chętnie skorzystał z propozycji wspólnej
wyprawy.
Po wejściu do samochodu dorośli zapięli pasy, a ja i Jula usiedliśmy w naszych fotelikach. Krzyś stał
z lekko zakłopotaną miną.
- Siadaj Krzysiek, tu jest twój fotelik - zachęciła chłopca mama Julki.
- Fotelik? Ja już jestem za duży na fotelik – wyjaśnił Krzyś.
- No jak to za duży? Przecież Julka też siedzi w foteliku – wtrącił się tata.
- To jest właśnie dziwne. Mamy już po dziesięd lat, a foteliki są dla dzieciaków – protestował nasz
kolega.
Wtedy postanowiłem wkroczyd do akcji.
- Krzysiu, pozwolisz że spróbuję Ci trochę wytłumaczyd sprawę. Wiem, że jesteś już duży
w porównaniu z kilkulatkiem, ale w dalszym ciągu jesteś inaczej zbudowany niż dorosły.
- To znaczy? – zapytał zdziwiony chłopak.
- Twój szkielet w dalszym ciągu się zmienia. U noworodka zbudowany jest w dużej części z chrząstek,
które twardnieją w trakcie dojrzewania. Ty masz oczywiście dużo twardsze kości niż niemowlak, ale
w dalszym ciągu nie tak mocne jak na przykład twoi rodzice.
- Pamiętam, że jeszcze mówiłeś coś o tej, no, miednicy – przypomniała sobie Julka.
- No właśnie. Kości miedniczne to te kości, gdzie masz biodra. U dorosłych są pozrastane i mocniejsze,
mają też trochę inną budowę; dzięki temu pasy bezpieczeostwa się nie przesuwają i wystarczają jako
zabezpieczenie. Poza tym masz też trochę większą głowę i mniejszą buzię niż dorośli – twój mózg jest
bardziej podatny na urazy.
- Skąd ty to wszystko wiesz, sam to wymyśliłeś i się wymądrzasz? – zapytał trochę niepewnie, trochę
zaczepnie Krzyś.
- Nie, no coś ty. Spytałem kiedyś jednego pana doktora i to wszystko mi powyjaśniał. Jak rozumiesz,
dlaczego coś jest konieczne, to chętniej to robisz – uśmiechnąłem się do chłopca.
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Krzysiek - trochę niechętnie, ale jednak - usiadł w foteliku. W czasie jazdy jednak się rozchmurzył –
okazało się, że to dodatkowe siedzenie wcale nie przeszkadza. Gdy wróciliśmy, już na parkingu
stwierdził:
- Jeśli moi rodzice kiedyś kupią samochód, powiem im, żeby nie zapomnieli o fotelikach dla nas.
Nawet nie wiecie, jak to mnie ucieszyło!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Niefrasobliwy jeleń
Przyznam, że trochę się zastanawiałem, czy Wam opowiedzied o mojej ostatniej przygodzie –
nie powiem, przyjemnie nie było i najadłem się stracha. Z drugiej strony wszystko dobrze się
skooczyło, więc postanowiłem, że się tym z Wami podzielę.
Razem z Tatą Tomka wybraliśmy się na wycieczkę do lasu na grzyby. Myśleliśmy o podróży rowerami,
ale Tomka bolało trochę kolano, a to jednak kawałek drogi. Wsiedliśmy zatem do samochodu
i ruszyliśmy.
W pewnym momencie usłyszeliśmy okropny pisk i coś jakby mocno popchnęło nas do przodu.
Poczułem, jak pasy przytrzymują mnie, żebym nie wyleciał z fotelika. Ta sama niewidzialna siła, która
przed chwilą pchała mnie poza fotelik, przycisnęła mnie do tylnego siedzenia.
Przez chwilę nie mogłem złapad oddechu. Tata Tomka był cały czerwony i spocony, a przestraszony
Tomek zaczął płakad.
- Co to było? – spytałem zszokowany.
- Musiałem zahamowad – wyjaśnił pan Michalski. – Na drogę nagle wybiegł jeleo. Mogło dojśd do
wypadku.
Po raz pierwszy w życiu na własnej skórze poczułem, jak ważna jest jazda z zachowaniem zasad
bezpieczeostwa. Dzięki fotelikom i pasom nic nam się nie stało – tylko trochę się przestraszyliśmy.
Tata Tomka zaparkował kawałek dalej pod drzewem, gdzie poczekaliśmy chwilę, by ochłonąd
i zjedliśmy czekoladę na poprawę humoru  . Następnie ruszyliśmy w głąb lasu, by szukad grzybów.
Muszę się pochwalid, że całkiem nieźle znam się na grzybach, a Wy?
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Wycieczka do warsztatu
Dziś przy śniadaniu przyszło mi coś do głowy.
i zagapiłem się w okno.
Tak się zamyśliłem, że przestałem jeśd
- Co jest, Gustaw? – zapytał mnie Tomek. – Herbata Ci wystygnie.
- Wiesz co – westchnąłem – tak sobie pomyślałem, że o fotelikach i bezpieczeostwie wiem prawie
wszystko…
- No, chyba nikt nie wie tyle, co Ty.
- Tak, ale nic właściwie nie wiem o samochodach! Nie chodzi mi o marki, bo to nie takie ważne, ale
jak one naprawdę działają?
W tym momencie do pokoju wszedł Tata Tomka, podśpiewując wesoło.
- Hej, chłopaki – przywitał się. – Zaraz jadę na przegląd samochodu, może macie ochotę skoczyd
ze mną?
Popatrzyliśmy z Tomkiem na siebie porozumiewawczo. Tak, to była świetna okazja!
Po chwili byliśmy na miejscu. Gdy Pan Mechanik podniósł maskę, ja i Tomek natychmiast zajrzeliśmy
do środka.
- Proszę Pana – zdobyłem się na odwagę – czy mógłby Pan nam wyjaśnid, jak działa samochód?
Pan Mechanik uśmiechnął się i zaczął opowiadad. O tym, że samochód działa dzięki silnikowi,
wiedziałem już przedtem, ale o tym, że paliwem może byd zarówno benzyna, jak i gaz, już nie (Tomek
wiedział i trochę się ze mnie śmiał). Poza silnikiem, oczywiście, samochód ma także nadwozie (to, co
jest na górze) i podwozie (pod spodem). Ważnym elementem jest skrzynia biegów – biegi „ustawiają”
pracę silnika z określoną prędkością, kiedy samochód jedzie wolniej lub szybciej.
- Jak właściwie działa silnik? – zapytałem.
- Silnik dla samochodu to jak serce dla człowieka. Gaźnik miesza benzynę z powietrzem i ta mieszanka
zasysana jest do cylindrów. Następnie zapala ją iskra elektryczna i powstają gazy, które naciskają tłok
i wał korbowy, który obraca koła – opowiadał Pan Mechanik, a mi szczęka opadała coraz niżej i niżej…
Częśd z tego, co mówił Pan Mechanik, była trudna do zrozumienia, ale starałem się zapamiętad jak
najwięcej. Z samochodem pana Michalskiego wszystko było w porządku, więc mogliśmy wrócid
do domu.
- Jak dorosnę, zostanę mechanikiem samochodowym – stwierdził Tomek.
Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie Tomka grzebiącego pod maską. A Wy kim chcielibyście zostad,
jak będziecie dorośli?
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Tajniki elektryki
Pamiętacie moją ostatnią wizytę u Pana Mechanika? Dowiedziałem się w drodze powrotnej
od Taty Tomka, że istnieje takie coś jak silnik elektryczny. Postanowiłem dowiedzied się czegoś więcej
na ten temat. Swoim pomysłem podzieliłem się z Julką podczas wspólnej zabawy na podwórku.
- Hm, chyba wiem kto mógłby nam coś powiedzied – stwierdziła Julka. – Pan od fizyki z naszej szkoły!
Może jutro po moich lekcjach pójdziemy do pracowni i go wypytamy?
Nie mogłem doczekad się następnego dnia. Po wizycie u Pana Mechanika coraz bardziej zajmują mnie
techniczne sprawy  Zgodnie z umową czekałem na Julkę pod pracownią.
Pana od fizyki ucieszyło nasze zainteresowanie – wyjaśnił nam, że silnik elektryczny przerabia energię
elektryczną na energię mechaniczną (czyli taką, jaka jest potrzebna do poruszania się samochodu).
Powiedział, że na ten temat Julka dowie się więcej, jak zacznie lekcje fizyki (to już niedługo, na pewno
będę przeglądał jej zeszyty!).
- Na ten moment najciekawsze i najważniejsze powinno dla Was byd to, że silnik elektryczny nie
wytwarza spalin, zatem jest przyjazny dla środowiska. Samochody wyposażone w taki napęd są na
razie bardzo drogie, ale może kiedyś będą dostępne dla wszystkich – zamyślił się Pan Profesor,
a potem pokazał nam kilka ciekawych doświadczeo fizycznych. Fajnie się bawiliśmy!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Takim pojazdem jeszcze nie jechaliśmy
Julka wkroczyła wczoraj do pokoju dumna jak paw. Na początku nie chciała powiedzied o co
chodzi, ale długo nie wytrzymała z tą tajemnicą . Otóż okazało się, że pojedzie po raz pierwszy sama
autobusem! Wybiera się na urodziny kolegi z klasy, który mieszka na drugim koocu naszego miasta.
Rodzice uznali, że jest już na tyle duża, że poradzi sobie bez ich opieki.
Prezent był już wybrany i zapakowany, mama mojej koleżanki pomogła jej wyprasowad najładniejszą
sukienkę, a ja siedziałem sam w kącie i zastanawiałem się czym tu się zająd tego popołudnia.
- Gustaw, nie chcesz iśd ze mną? – zwróciła się do mnie niespodziewanie Julka.
Pisnąłem z radości. Byłem już kiedyś na urodzinach koleżanki Tomka, pamiętam fajne zabawy i pyszny
tort. Ale jazda autobusem – to dopiero gratka! I to jeszcze tak daleko!
Byłem tak podekscytowany, że drogę na przystanek przemierzałem w podskokach. Julka trochę się ze
mnie śmiała, ale czułem, że też była przejęta. Kupiliśmy w kiosku bilety ulgowe (gdyby kiosk był
zamknięty, moglibyśmy kupid u kierowcy) i poczekaliśmy chwilę na autobus. Było tylko jedno wolne
miejsce, na którym usiadłem ja, bo jestem mniejszy. Jula po skasowaniu biletów stanęła nade mną,
trzymając się poręczy, a ja liczyłem przystanki dzielące nas od celu.
Niestety emocje wzięły nade mną górę, a Julka chyba za bardzo mi zaufała… Pomyliłem się w liczeniu
i wysiedliśmy przystanek za daleko. Moja przyjaciółka zachowała zimną krew. Poprosiła o pomoc
pierwszego napotkanego przechodnia i dzięki jego wskazówkom bez problemu trafiliśmy na miejsce.
Bawiliśmy się bardzo dobrze, ale tego się spodziewałem. Największe wrażenie zrobiła na mnie
odpowiedzialna postawa Julii. Od przyjaciół naprawdę można się wiele nauczyd!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
Zostaliśmy zatrzymani!
Dzisiejsza podróż samochodem przebiegała zupełnie spokojnie, przyznam, że trochę się
nawet zdrzemnąłem (co zazwyczaj mi się nie zdarza – lubię podczas podróży grad w różne gry
i oglądad widoki za oknem). Przebudziłem się dopiero, gdy usłyszałem zaniepokojony głos Tomka.
- Tato, co się stało?
Spojrzałem i zobaczyłem dwoje policjantów – Pana i Panią – przy oknie kierowcy.
- Spokojnie młody człowieku, to rutynowa kontrola – uśmiechnęła się Pani Policjantka. Tomek dalej
jednak patrzył nieufnie. – Zamachali takim dziwnym czymś, co wygląda jak lizak, i tata się zatrzymał –
szepnął mi na ucho.
Policjanci najpierw podali swoje imiona, nazwiska i stopnie (oni też mają stopnie, jak w wojsku,
ale nie zapamiętałem jakie mieli ci paostwo. Muszę się dowiedzied czegoś więcej na ten temat). Tata
Tomka został poproszony o pokazanie prawa jazdy oraz dwóch innych dokumentów, o których
istnieniu nie wiedziałem wcześniej. Później wyjaśniło się, że chodziło o dowód rejestracyjny (taki
dokument, gdzie są wpisane dane samochodu i jego właścicielu) oraz dowód ubezpieczenia OC
(ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej – jest obowiązkowe!).
Pan Michalski w ogóle nie wyglądał na zmartwionego, więc ja też przestałem się niepokoid.
- Dokumenty w porządku, młodzież w fotelikach, wszystko bez zarzutu – powiedział Pan Policjant.
- No pewnie, że w fotelikach! Co jak co, ale bez fotelika bym nie pojechał! – nie wytrzymałem.
- To bardzo dobrze – pochwaliła mnie Pani Policjantka – z takimi pasażerami o bezpieczeostwo nie
trzeba się niepokoid.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej. Pan Michalski wyjaśnił nam, że policjanci zatrzymują pojazdy,
by sprawdzid, czy kierują nimi osoby do tego uprawnione, czy samochody nadają się do jazdy,
czy są ubezpieczone, mogą także alkomatem sprawdzid czy kierowca jest trzeźwy. Jeśli coś jest nie
w porządku (na przykład kierowca przekroczył prędkośd albo nie zapiął pasów) mogą wystawid
mandat lub nawet zatrzymad dokument czy samochód, jeśli stwarza zagrożenie na drodze. Czyli robią
wszystko, żeby na drodze było bezpiecznie.
- A może zamiast mechanikiem zostanę policjantem? – zastanowił się głośno Tomek. Ech, on to, co
chwilę ma nowe pomysły!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
A co to za znak?
Siemanko! Przeprowadziłem kolejny wywiad! Coraz bardziej mi się to podoba. Tym razem
miałem przyjemnośd rozmawiad z Panem Strażnikiem Miejskim. Postanowiłem wypytad go trochę
o znaki drogowe – tak często je mijam w podróży, a nie zawsze wiem, co właściwie oznaczają…
Gustaw: Panie Strażniku, ile właściwie jest znaków drogowych?
Pan Strażnik: Wzorów znaków pionowych, czyli takich co stoją przy jezdni, ponad 270. Znakami
drogowymi nazywamy również oznaczenia namalowane na nawierzchni – jest ich ponad 40.
Gustaw: O rany! Pewnie ciężko się w tym połapad…
Pan Strażnik: Dlatego znaki drogowe są podzielone na grupy. Ostrzegawcze, które mówią nam o tym,
że musimy bardzo uważad, są żółte, mają czerwoną obwódkę i trójkątny kształt…
Gustaw: Przed czym mogą nas ostrzegad?
Pan Strażnik: Na przykład przed niebezpiecznym zakrętem albo możliwością spotkania dzikich
zwierząt. Okrągłe znaki, najczęściej białe również z czerwoną obwódką, to znaki zakazu. One
informują nas o tym, czego nie wolno – na przykład zabraniają wjazdu w określone miejsce albo
wyprzedzania na danym terenie.
Gustaw: A są też znaki, które każą coś robid?
Pan Strażnik: Oczywiście, to znaki nakazu. Również okrągłe, ale niebieskie. Nakazują na przykład skręt
w danym miejscu. Kwadratowe lub prostokątne w tym samym kolorze to znaki informacyjne – mówią
nam np. o przejściu dla pieszych bądź drodze ekspresowej.
Gustaw: Bardzo tego dużo… Ale to chyba wszystko?
Pan Strażnik: Nie – są jeszcze znaki które nas informują o tym, w jakiej jesteśmy miejscowości, z jakiej
wyjeżdżamy, w którym kierunku jechad by gdzieś dotrzed… Mogą też informowad o granicach
paostwa czy o nazwie mijanej rzeki. No i nie zapominaj o znakach poziomych.
Gustaw: To na przykład przejście dla pieszych?
Pan Strażnik: Bystrzak z Ciebie! Masz rację. Jeśli, na przykład, widzisz pasy namalowane na biało,
a kawałek dalej na żółto – te żółte są aktualne. Na drodze warto też uważad na sygnalizację świetlną,
ale to chyba wiesz…
Gustaw: Jasne! Zielone – można iśd, czerwone – czekamy. Dla samochodów jest jeszcze
pomaraoczowe, poprzedzające zmianę świateł, żeby można było się przygotowad.
Pan Strażnik: Widzę, że sporo już na ten temat wiesz.
Gustaw: A Pan powiedział mi jeszcze więcej. Dziękuję serdecznie za rozmowę!
PANCERNIKOWE HISTORYJKI
A gdy źle się dzieje…
Julka opowiedziała mi dziś historię, która trochę mnie przestraszyła. Znowu jednak miałem
okazję podziwiad moich przyjaciół – są naprawdę niesamowici.
Pamiętacie Krzyśka, który kiedyś jechał z nami do sklepu? To kolega Juli z klasy. Otóż Krzysiek
wspólnie ze swoim przyjacielem Robertem wybrali się na rowerową przejażdżkę, podczas której
zdarzył im się wypadek. Krzysiek nie zauważył jakiejś nierówności na drodze i spadł z roweru. Bardzo
rozbolała go noga, tak że nie mógł wstad i jechad dalej. Robert poradził sobie znakomicie – nie
spanikował i zadzwonił po pogotowie. Okazało się, że Krzyś ma skręconą nogę i przez kilka tygodni
będzie miał ją w gipsie. Na szczęście nie stało się nic poważniejszego, a dzięki Robertowi pomoc
przyszła bardzo szybko.
Jutro idziemy z Julą odwiedzid Krzyśka – opowiemy mu o naszych najnowszych przygodach, żeby mu
było weselej. Już się nie mogę doczekad – dawno go nie widziałem!
Trzymajcie się!

Podobne dokumenty