Szoszana Lis, w: Hermann Kuhn (red.)

Transkrypt

Szoszana Lis, w: Hermann Kuhn (red.)
Szoszana Lis, w: Hermann Kuhn (red.): Stutthof. Ein Konzentrationslager vor den Toren Danzigs, Edition
Temmen, Bremen 1995, s. 169-172 (odpis, tłumaczenie: Pracownicy Muzeum Stutthof w Sztutowie)
Szoszana Lis
Data urodzenia, numer wi niarski, czas pobytu w obozie (przypuszczalnie od lata 1944r.) nie
zostały ustalone.
I tutaj nast piła kontynuacja naszej wielkiej tragedii. Takich nieludzkich okrucie stw, jakie
zdarzały si w tym obozie, historia w ogóle nie zna. Po opuszczeniu wagonów zostały my
pop dzone do obozu jak zwierz ta. (…) .Przeniesiono nas do baraków. Czułam si szcz liwa
poniewa tutaj odnalazłam swoja matk i siostr . Znajdowały si tutaj tak e inne kobiety, znane z
transportu, co mnie bardzo ucieszyło, e jeszcze yły (…)
Ka dego dnia musieli my stawa wcze nie do porannego apelu. Było nam strasznie zimno,
poniewa miały my na sobie tylko pasiaste wełniane suknie. Bałam si strasznie, o moj matk ,
dotychczasowe cierpienia bardzo na ni wpłyn ły i postanowiłam za wszelk cen walczy , eby j
ratowa . Zwykle jest odwrotnie, matka walczy o swoje dziecko, ale ona miała wówczas 45 lat i była
bardzo wyczerpana. Niestety – jak b d dalej opowiada – umarła w tym obozie z głodu.
W moich staraniach, by ratowa matk bez wzgl du na gro ce niebezpiecze stwo, posłu yłam si
nast puj cym sposobem: mi dzy odpadkami znalazłam kawałeczki drewna, z których zrobiłam
druty. Z koca wyci gn łam pojedyncze nici i z nich zrobiłam dla matki całkiem długie po czochy.
Gdy tego dokonałam , byłam zaskoczona, wprawdzie na drutach nauczyłam si robi jako mała
dziewczynka, ale nigdy nie robiłam po czoch. Nie udały si dobrze, ale mojej matce było
przynajmniej ciepło. Inne kobiety na ladowały mnie i zacz ły zabiera koce tak, e nadzorczynie,
w wi kszo ci Ukrainki, odkryły nasze przewinienie. Musiały my wszystko odda i za kar kazano
nam sta godzinami półnago na dworze, w zimnie i wietrze.
Ka dego ranka Ukrai cy przynosili nam kaw w du ych odkrytych kubłach. eby ratowa matk i
siostr , które z ka d chwil stawały si coraz słabsze, zdecydowałam si na nast puj ce
ryzykowne posuni cie: Jak tylko Ukrai cy zbli yli si z kaw do baraku, podbiegłam szybko,
odrzuciłam pokryw , zaczerpn łam naczynie ciepłej kawy i pobiegłam by da j mojej mamusi
zanim zorientowano si , kto to zrobił, bo nie były my mi dzy sob rozpoznawalne. Udało udawało
mi si kilka dni. Potem zostałam złapana przez Ukrainki i zbita tak gumowymi pejczami, które
miały nadzorczynie, e moje całe ciało pokryte niebieskimi si cami.
Pewnego dnia zapolowano na nas w barakach, kazano nam ustawi si po pi w ka dym szeregu,
aby stwierdzi , kto nie nadawał si do pracy. Ogarn ł mnie strach, e mog zosta rozł czona z
matk i siostr . Poniewa spostrzegłam SS-mana, który tak miło rozmawiał ze mn podczas
przyj cia do obozu, postanowiłam prosi go ,bym mogła pozosta z matk i siostr . Gdy przyszła
kolej na nas, wywołał mnie ten nazista z szeregu, zacz łam bardzo płaka i błaga go: ”Panie
oficerze, to moja matka i siostra, chciałabym pozosta razem z nimi”. Zacz ł mnie bi pejczem po
głowie, r kach i całym ciele. Chłostał mnie nieprzerwanie a ja dalej błagałam, eby nie rozł czano
mnie z matk i siostr . Mój płacz i błaganie nie pomagały- rozdzielono nas, a on polecił wi mnie
bi . Dopiero starsza sztuby naszego baraku ( ydówka z Czechosłowacji), która była za nas
odpowiedzialna, pokazała mi drzwi przez które umkn łam niezauwa ona do grupy mojej matki. Ale
ponownie zauwa ył to ten nazista, uderzył bez lito ci i przep dził. W ko cu znikn ła ta bestia i
powróciłam do mojej matki. Było prawd , e grupa, do której zostałam przydzielona, otrzymała
prac i troch jedzenia, w przeciwie stwie do grupy w której była moja matka, pozostaj ca prawie
bez po ywienia musiała oczekiwa swego ko ca trawiona przez głód, brud. eby by razem z
moja kochan matk , musiałam si z tym liczy . W tych panuj cych niehigienicznych warunkach
nie mogły my si umy , musiały my swe naturalne potrzeby załatwia przed barakiem, do
wykopanego dołu. Była nas przy tym setka kobiet z jednego baraku.
1
Pozostawały my tak dłu szy czas le c, były my przy tym tak zawszone, e przy ka dym
dotkni ciu skóry spadała chmara wszy. Mieli my straszny wierzb i drapały my skór do krwi. Do
jedzenia otrzymywały my tylko misk ugotowanych ziemniaków. Z powodu głodu, bólu,
osłabienia codziennie umierało wiele kobiet, mi dzy innymi nasze znajome z Krakowa. W
miertelnej walce krzyczały tak rozdzieraj cym serce głosem, e prze laduje to mnie a po dzi
dzie . W pami ci mam nazwiska tych kobiet, które umierały na moich oczach: siostry Zuckemrann,
aptekarka Salpeter, Kunstler, potem moja biedna matka i dwunastoletnia siostra.
Czasami goniono nas do szopy z której musiały my wychodzi pojedynczo i dawano nam zup . W
mi dzyczasie kobiety mdlały i umierały nim doczekały si wydania zupy. Gdy zachorowała jedna z
kobiet z grupy roboczej, które pracowały z okolicznych miejscowo ciach, została zabrana do
baraku zwanego „Stinkbaracke” – wyka czalni i poło ona na podłodze przy otwartych oknach,
nim zmarła. Nie mogły my zbli a si do tego baraku, udało mi si jednak spostrzec i zobaczy w
rodku dogorywaj c moj dobr znajom Marysi Brandstaetter. Nim na zawsze zamkn ła oczy,
powiedziała do mnie słabym głosem: „Rozia, umieram, zabierz ten kawałeczek chleba”. Wzi łam
go i byłam wzruszona do gł bi tak wielkim cierpieniem niewinnej dziewczyny, która le ała na
brudnej podłodze z innymi towarzyszkami niedoli i musiała zdycha z powodu nieludzkiego
okrucie stwa nazistów.
W tym baraku pozostały my wiele tygodni nim zrobiło si miejsce siedz c na podłodze noc i dzie
nie maj c mo liwo ci by wyprostowa nogi. Ka dego dnia przychodził Obersachrführer albo
nadzorczyni, rozgl dali si i wyszukiwali ofiary w ten sposób, e wskazywali palcem na wybrane
kobiety, mówi c: „Ty, ty” ,a potem nakazywali im wyj . Jak si okazało, kobiety te prowadzono
od krematorium i nigdy ju ich nie zobaczyły my.
Po pewnym czasie przeniesiono nas do innych baraków, gdzie znajdowały si prycze, jednak
warunki nie były lepsze, poniewa na jednej pryczy o długo ci około 180 cm i szeroko ci 80 cm
musiały my le e w szóstk , po trzy na ka dym ko cu pryczy. Le c tak nie mogły my
wyprostowa nóg. Były my przy tym bardzo zawszone, tak e si w tej m czarni i rozpaczy
nawzajem biły my i drapały my. Przypominam sobie, e kiedy w nocy tr ciłam kobiet le c
naprzeciwko mnie, by nie była tak uparta i spróbowała troch rozprostowa nogi, eby my my dwie
nie le ały tak ci ni te. Jednak jej nogi były zesztywniałe i nie dała adnej odpowiedzi. Okazało si ,
e le ały my na pryczy z dwiema zmarłymi. Nast pnego ranka ich skostniałe zwłoki zostały
zabrane. Wiedziały my, e nas czeka podobny los. Ja jednak yłam, obserwuj c te makabryczne
wydarzenia.
Spostrzegłam, e moja mamusia chodzi coraz gorzej, co mnie doprowadziło do rozpaczy. Trupów
zagłodzonych przybywało z minuty na minut . Ka dego dnia została zabierana ci arówkami z
obozu ogromna ilo wychudzonych zwłok.
By poprawi nasze poło enie, musiałam znale jaka prace. Powlokłam si do barku, gdzie
obierano ziemniaki i miałam okazj przynie mojej mamusi kawałeczek chleba. Jednak matka nie
mogła ju je i cierpiała na biegunk . Gdy moja towarzyszka niedoli zobaczyła, e ubolewam nad
stanem zdrowia matki, powiedziała mi, e mog jej dzi sła wyleczy surowymi, utartymi
ziemniakami. Pytanie jak zdoby ziemniaki. Chocia obierałam ziemniaki, pilnowałam si , aby
bra tylko te najmniejsze. Byłam jednak zdecydowana zaryzykowa , by złagodzi cierpienia mojej
matki.
Pewnego dnia zawi załam sobie na głowie chustk mojej matki i postanowiłam, e podczas pracy
ukryje w niej kilka ziemniaków. Zamierzałam, obieraj c ziemniaki te małe chowa do chustki
zawi zanej na szyi. Jednak zauwa yła to nadzorczyni. Podeszła do mnie i zerwała mi chustk przez
głow . Za moje przewinienie wszystkie kobiety musiały kl cze kilka godzin z podniesionymi
r koma. Ja poszłam i zostałam straszliwie pobita przez nadzorczyni . Rzuciła mnie na ziemi i
wymierzała mi kopniaki po całym ciele i w głow , a z ran na twarzy zacz ła tryska krew. Po tym
musiałam kl cze .
2
Jak to wytrzymałam, nie mog poj . Pół ywa wróciłam wieczorem do baraku. Moja matka
popadła w rozpacz, bardzo płakała, poniewa była przekonana, e nie zobaczy mnie wi cej ywej,
mówiła, e nie narazi wi cej mojego ycia na niebezpiecze stwo. Jednak niecały tydzie pó niej
zmarła na skutek wygłodzenia. Miała 45 lat. Z powodu braku witamin jej dzi sła były zupełnie
rozmi kczone. Cierpiała straszliwie, krzyczała rozdzieraj co i prosiła o szybki koniec. Błagała o
kilka kropel wody, nawet tej najbrudniejszej by ugasi ten ogie trawi cy j od rodka. Nie
mieli my jednak wody i musiałam patrze bezsilnie, jak moja ukochana matka w straszliwych
m kach oddaje swoj dusz . (…)
Wkrótce potem umarła młodsza siostra. Z ko cem kwietnia pozostała cze obozu została ewakuowana droga morsk .
Razem z wi niami norweskimi S. Lis na barce dotarła do Neustadt/Holstein. Tam została oswobodzona przez wojska
angielskie.
Na ko cu drogi pojawili si Anglicy. Byłam oszołomiona, nie miałam poj cia dok d mnie
prowadz , czego chc . Czułam tylko, e jestem gdzie wyp dzona na obczyzn , chora i osierocona.
Spogl dałam tylko, co robi inni. Mo na było bra wszystko z mieszka i sklepów co si chciało i
co mogło si przyda . Poszłam do jednego z mieszka , wzi łam torebk m ki i konserwy i
zacz łam natychmiast je . Wzi łam tak e kostk masła. Z tymi skarbami udałam si razem z
jeszcze innymi lud mi do wskazanego nam przez Anglików mieszkania, zło yłam tam moj
ywno i wyszłam na zewn trz. Chodziłam długo po ulicach, a w ko cu zgubiłam si i nie
wiedziałam, gdzie znajduje si dom, w którym pozostawiłam m k i konserwy. Zbli ał si zmrok,
ulice były puste, poniewa po godzinie ósmej nie mo na było opuszcza domów i tak bł kaj c si
znalazłam Anglików. Zaprowadzili mnie do niemieckiej rodziny, poproszono mnie bym si
wykapała, aby da mi kolacj i poło y do łó ka. Czekali a b d gotowa. Dano mi pi am ,
zrobiono miejsce przy stole i podano posiłek. Przypominam sobie, e była to sma ona ryba, po
której strasznie si rozchorowałam.
Tak wi c pozostałam na noc u niemieckiej rodziny, a gdy przyprowadzono mnie do łó ka czułam
si bardzo chora. Odczuwałam gwałtown potrzeb drapania si , miałam najprawdopodobniej
jeszcze wszy. Nast pnego dnia Niemcy odesłali mnie na ulic , gdzie było wielu Anglików i
uwolnionych
wi niów.
Kr ciłam
si
po
ulicach
bez
celu.
Napotkałam w ród przechodz cych obok dziewczyny mówi ce po polsku, które jako wi niarki
tak e zostały oswobodzone przez Anglików. Z jedn
z nich wzi to mnie do
obozu. Przypominam sobie, e my jako pierwsze zostały my posypane po włosach proszkiem DDT.
Dano nam tak e dobrze je , mianowicie zup ale z mi sem. Byłam jednak tak chora, e w ogóle
nie mogłam si tym rozkoszowa . Gdy zjadłam le ałam na trawie i zwymiotowałam wszystko co
zjadłam. Nikt nie mógł si nami zaj i udzieli porady lekarskiej tak wi c wiele oswobodzonych
umierało. (…). Musze zauwa y , e podczas pobytu w obozie od 14 miesi cy nie miałam
menstruacji. Po miesi cu, gdy ycie stało si ju normalniejsze, wprawdzie w obozie, ale ju na
wolno ci, pojawiły mi si na całym ciele ropiej ce wrzody. Udałam si do ambulatorium, gdzie mi
je poprzecinano, po czym a do dzi pozostały mi blizny. Po miesi cu powróciła menstruacja ale na
całym ciele pojawiły mi si czerwone plamy i wygl dało to jak wysypka. Byłam wolna ale w jakim
stanie! Straty mojej ukochanej matki i siostry nie mogłam przebole , cierpiałam na gł bok
depresj i czułam si w tym du ym tłumie opuszczona i osierocona.
Z: Szoszana Lis, Wspomnienia, kserokopia w Archiwum Muzeum Stutthof
3

Podobne dokumenty