Leszek A.Kapler ODKRYJ SENS SWOJEGO ŻYCIA Pierwsze kroki

Transkrypt

Leszek A.Kapler ODKRYJ SENS SWOJEGO ŻYCIA Pierwsze kroki
Leszek A.Kapler
ODKRYJ SENS SWOJEGO ŻYCIA
Pierwsze kroki dla odkrywania DOBREGO ŻYCIA nasza AKADEMIA każe
nam skierować w kierunku zastanawiania się nad SENSEM SWOJEGO ŻYCIA.
Czy to aby na pewno takie ważne? Nie jest to tylko czysta filozofia, zabierająca
nam czas niepotrzebnym mąceniem w głowie? Pomyślmy: Zwykła spokojna
codzienność rzadko kiedy zachęca nas do zadawania sobie pytania o sens
naszego życia. Częściej kwestia sensu znajduje odzwierciedlenie w sytuacjach,
kiedy stwierdzamy, że „coś jest kompletnie bez sensu” lub że ma wielką wartość
i dostrzegamy w tym naprawdę „głęboki sens”. Pytań o sens naszego życia w
ogóle, życia w kształcie, który widzimy obecnie lub wątpliwości, co do
powodów takiego akurat ukształtowania nas samych nie unikniemy
prawdopodobnie w sytuacjach skrajnych – kryzysach osobistych czy wobec
wydarzeń w życiu przełomowych. Wtedy dopada nas konieczność głębszego
rozumienia tego, co się dzieje, dokonania oceny wartości, określenia naszego
stosunku wobec siebie i naszej drogi życia. Zdaje się więc, że nie da się takich
rozważań o naszym życiu uniknąć. Ale może będzie z nich jakiś większy
pożytek?
Już na wstępie możemy zobaczyć, jaką funkcję ma pojęcie sensu w naszym
życiu. Można by powiedzieć, że „nadając” lub „odbierając” czemuś sens
nadajemy i odbieramy prawo istnienia, a tym samym kształtujemy nasz stosunek
i postawę wobec tego – od takiej, która każe się z czymś bardzo liczyć,
uwzględniać, troszczyć czy szanować po taką, która lekceważy, nie zauważa,
dyskredytuje czy niszczy. No bo jeśli coś jest „bez sensu”, a istnieje - to jest to
jakiś błąd, który trzeba naprawić - usuwając w najlepszym razie - to coś z pola
widzenia, jeśli się da tak zrobić. Niebezpieczny to byłby pomysł, jeśli tym
„czymś” jesteśmy my sami, czy nasze życie. Strach pomyśleć do jakich
desperackich działań mogłoby to doprowadzić. Ale przecież skutki tej postawy
dostrzec możemy w stanach utraty ducha, apatii, depresjach, działaniach
wymierzonych przeciwko sobie lub dobrom dla nas obiektywnie wartościowym
i znaczącym. Wydawałoby się więc, iż to my decydujemy o znaczeniu jakichś
zdarzeń, czy osób w naszym życiu poprzez możliwość nadawania i odbierania
im sensu, wedle naszych wobec nich oczekiwań. I tak jest najlepiej! Mylimy się
jednak. Ich obecność na tym świecie i w naszym życiu już samym faktem ich
zaistnienia oznacza, że mają jakieś znaczenie, jakiś swój sens. Nie o ten
obiektywny sens oczywiście chodzi. Jeśli pojawiły się w naszym świecie, w
naszym życiu chodzi więc o znaczenie ich dla nas – o ich sens wobec nas i dla
nas, choćby istota tego znaczenia nie była łatwa do przyjęcia, rodziła
nieprzyjemne uczucia, czy niezgodę.
Ten krótki moment rozważań nad sensem pozwala dostrzec nam zarówno istotę
postawy „nadającej” lub ściślej „odkrywającej” sens, jak również najważniejszy
błąd, jaki na tej drodze popełniamy utożsamiając ważność i sens zdarzeń
życiowych z tym, co przyjemne i oczekiwane, a bezsensowne - z tym, czego nie
akceptujemy i z czym się nie zgadzamy. Chodzi więc tu o postawę wobec życia,
różnych zdarzeń, osób, procesów w nas zachodzących bliższą postawie
pokornego ucznia, gotowego przyjąć lekcję jaką daje mu mądry i dobry
nauczyciel - może nim być sam proces życia, los, Bóg, czy jak kto chce
rozumieć znaczącą siłę sprawczą w swoim istnieniu. Myślę, że równie dobra
postawa do odnajdowania sensu to postawa odkrywcy, z ciekawością i zapałem,
ale bez zbytniej swojej ingerencji w naturę poznawanych zjawisk,
odkrywającego ich istotę, cechy, funkcje, znaczenie dla świata - takie
nastawienie „na przygodę”.
Widoczne w naszym życiu zjawisko polegające jakby na możliwości zmieniania
znaczenia życia, jego gloryfikowania lub deprecjonowania, w rzeczywistości
jest bardziej związane więc z „subiektywnym poczuciem sensu i wartości”
czegoś, a więc relacją, do różnych zjawisk, którą możemy budować i zmieniać.
To, co możemy przede wszystkim zrobić w tym obszarze – to z subiektywnej
perspektywy - nadawać i odbierać życiu sens i wartość w wyniku swojej
decyzji. Nie spotka nas wtedy nieakceptowana utrata, rozumiana bardziej jako
zdarzenie zewnętrzne, nieprzyjazne, poza naszym wpływem, dotykające nas
niezasłużenie swoimi konsekwencjami. Jak przewrotnie napisał Kuschner w
swojej książeczce „Dlaczego złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom?” No
właśnie, dlaczego? Przecież na nie - nie zasłużyli. NIE POWINNY się im
zdarzyć. Po co się zdarzyły???? Myślę, że potrafimy już odkryć przewrotność
tych pytań, zawartą zarówno w naszym, niestety często bardzo ciasnym
myśleniu o tym, co się zdarzać powinno, a co nie, jak również w definiowaniu
tego, co złe, a co dobre z subiektywnej perspektywy i co w związku z tym
powinno lub nie powinno się wydarzać w życiu „dobrych ludzi”.
Musimy więc uznać, że coś realnie istniejącego – w tym przypadku właśnie
nasze życie i my sami - ma zawsze jakiś swój obiektywny sens – swoje
znaczenie. Czy to samo znaczenie, i czy w ogóle my jemu przypiszemy –
uznamy, odszukamy to znaczenie - to odrębne zjawisko.
Kolejną ważną kwestią byłoby zrozumienie jak ten proces – nadawania lub
odbierania sensu się dokonuje – jak to robimy. Wiedząc to będziemy mogli
zdecydować o wyborze naszego stosunku do różnych naszych losów, siebie
samego, ale też być może – nauczyć się z tymi procesami konstruktywnie
współdziałać.
Można wyodrębnić kilka sposobów i sytuacji przy pomocy, których nadajemy
znaczenie życiu, ale także czemuś w życiu – jakiejś sytuacji, zdarzeniu. Jak to
się dzieje?
Po pierwsze: możemy czynić to za pomocą naszych oczekiwań. Jeżeli życie lub
coś w nim pomaga je zaspokoić, przynosi nam swoiste zyski – wtedy nabiera
ono dla nas znaczenia, wartości i tym większego sensu w im większym stopniu
nasze pragnienia są spełnione. A więc nasze osobiste zyski mogą uzasadnić
istnienie czegoś w życiu. Życie ma sens, jeśli coś mi daje.
Drugi sposób: Nadawanie sensu czemuś, jeśli urzeczywistniania ono jakąś
ważną dla nas ideę, wartości. Coś ma sens, jeśli jest źródłem jakiejś wartości,
jej siłą sprawczą, czy chociażby ma z nią jakiś istotny związek. Życie może
mieć sens więc wtedy, gdy wpływa na powstanie lub pomnożenie na przykład
miłości, dobra, sprawiedliwości, uczciwości.
Po trzecie: często uważamy, że coś ma sens, jeśli po prostu coś znaczy, istnieje,
jest jakoś zauważalne i wyodrębnione, odróżniające się od czegoś innego, ma
indywidualne konkretne cechy, swoisty kształt, definicję, zawartość. Mówimy
wtedy, że coś ma „swój sens: jakieś sobie właściwe znaczenie spostrzegane
przez nas. Coś ma sens, jeśli da się przez nas zrozumieć, opisać, nazwać. Z tej
perspektywy wszystko, co istnieje (a ściślej – istnieje według nas) ma jakiś swój
sens – bo jest.
I po czwarte: mówiąc o sensie czegoś – mówimy czasem o jakimś swoim
„poczuciu sensu”, mając na myśli akceptację konieczności lub oczywistości
istnienia czegoś, z czym się spotykamy, określając w ten sposób jakiś swój
związek emocjonalny z tym czymś. Sens jest wtedy bliski „poczuciu, że coś po
prostu ma być dla nas, jest nasze, utożsamiamy się z tym, ma istnieć, jest jakoś
oczywiste, naturalne”.
Warto zauważyć, że wymienione sposoby nie charakteryzują żadnego lepszej
ani przydatniejszej dla nas drogi uzyskiwania poczucia sensu. Charakteryzują
ścieżki jego nadawania. Znajomość ich wszystkich zwiększa nasze możliwości
zrozumienia występowania różnych zjawisk i zdarzeń w naszym życiu. Daje też
szansę odkrycia ulubionych, a z drugiej strony - nie bardzo lubianych (a może
nawet nie używanych) sposobów nadawania sensu. Dostrzeżemy wtedy naturę
nie których naszych kłopotów czy ograniczeń, na przykład kiedy trudno się
nam zgodzić, na coś, co się zdarzyło, co jest, jakie jest.
Brak akceptacji i nie korzystanie z tych sposobów zrodzi więc oczywiste
konsekwencje dla trudności z uzyskaniem poczucia sensu czegoś:
- w pierwszym przypadku – będzie skutkować utratą nadziei - możliwości
realizacji pragnień, skorzystania z potencjału – „coś nie ma sensu, bo nie widzę,
co mi daje”..
- w drugim – z utratą poczucia ogólniejszej użyteczności – „coś nie na sensu, bo
nie widzę, aby ktoś coś z tego mógł coś mieć, to coś - niczemu nie służy”
- dla trzeciego – z oderwaniem uwagi, zanegowaniem istnienia,
nieokreślonością i niedefiniowalnością, a więc z dezorientacją - w tym, czym
coś jest – „coś nie ma sensu, bo nie potrafimy powiedzieć, co to w ogóle jest –
„coś nie ma sensu, bo nie dostrzegamy tego”. W efekcie, nie kontaktujemy się z
tym, unikamy, być może poprzez brak z tym kontaktu - ubożejemy.
- dla czwartego – z pustką – „coś nie ma sensu, bo nie mamy do tego żadnego
emocjonalnego stosunku, nie obchodzi nas, jest obce, nie oczywiste, nie
naturalne”.
I takie wymiary ma utrata poczucia sensu i wartości życia oraz różnych w nim
zjawisk: mówiąc o utracie sensu życia, często myślimy, że życie „traci sens” bo:
nic mi nie daje, niczemu nie służy, nie dostrzegam żadnych jego przejawów, nie
wiem, co ono oznacza i w końcu: nie czuję go, nie przeżywam, nie
doświadczam i nie znam. To samo w odniesieniu do siebie samych – nie potrafię
odnaleźć sensu siebie, a więc nie dostrzegam konstruktywności swego istnienia,
nie wiem, jaki ze mnie pożytek, co „autor” miał na myśli konstruując mnie
takim, nie rozpoznaję siebie jako istoty wyjątkowej, szczególnej, odróżniającej
się od innych, nie mam do siebie żadnego emocjonalnego stosunku. „Kochać
siebie, szanować?” - co to znaczy? Zauważmy jak zbieżny jest to stan z
poznawczo-emocjonalną warstwą depresji.
Każdy z wymienionych sposobów nadawania sensu i wartości poszerza nasze
możliwości dotyczące „nadawania sensu” wszystkiemu, co nas spotyka, a w
konsekwencji także całemu naszemu życiu, istnieniu. Ale też każdy z nich
wymaga posiadania pewnych właściwości osobowych lub szczególnych
umiejętności, a także może okazać się niedostępny przez tkwiące w nas
przeszkody mogące stanąć na drodze korzystania z niego.
1. Korzystanie z pierwszego sposobu wymaga pozytywnych doświadczeń z
osiągania swoich celów, otrzymywania czegoś od życia, poczucia skuteczności i
możliwości oraz odwagi ryzykowania w życiu, by coś osiągnąć. Na drodze do
wyznaczenia sensu życia tym sposobem może stanąć porażka, bezradność, lęk,
straty.
2. Dostęp do drugiego sposobu może być zapewniony poprzez zdolność do
dostrzegania powiązań między różnymi obszarami życia, umiejętność
analizowania, na przykład przyczynowo-skutkowego oraz rozumienie różnych
wartości, choćby nie swoich. Ograniczeniem będzie tutaj rozczłonkowywanie
rzeczywistości, postrzeganie zjawisk jako incydentalnych, krótkotrwałych,
niepowiązanych oraz brak wiedzy o ich znaczeniu.
3.Trzeci sposób wymaga świadomości, koncentracji, percepcji świata i tego, co
w nim istnieje, także szerokiej wiedzy pozwalającej definiować różne zjawiska i
wydarzenia, rozumieć, „co to jest i do czego służy”, a jej brak w oczywisty
sposób odetnie nas od zdolności do identyfikacji rzeczy i tym samym od
rozpoznawania tego, co mogłoby być dla nas znaczące. Ograniczy nam dostęp
do tego sposobu nieuważność i brak refleksji.
4.Czwarty sposób w końcu - wymaga zaufania do siebie, odwagi w zaznaczaniu
swojego terytorium, kreatywności, aktywności, może nawet ekspansywności.
Ograniczy dostęp do niego lęk, bierność, niska samoocena, podatność na
wpływy, schematyzm i lenistwo.
To chyba dobra i pożywna myśl – „TYLKO W NASZYCH RĘKACH JEST
KLUCZ DO TAK WAŻNEGO DLA NAS POCZUCIA SENSU SIEBIE I
TEGO CO NAS SPOTYKA!”.
Najdziwniejsze w niektórych sytuacjach pytanie: Co wartościowego, uczącego
możesz dostrzec w jakiejś sytuacji, nawet, jeśli jest ci to trudno zaakceptować,
może zrodzić odpowiedź ratującą życie. Pytanie:„Co wartościowego, uczącego,
specyficznego, wyjątkowego dla siebie i innych możesz dostrzec w swoim
istnieniu, losie, doświadczeniach, ukształtowaniu?” – może przynieść spokój,
uruchomić tkwiący w nas potencjał miłości do siebie, troski i zachęcić do
rozwoju. Efektem może być jakże satysfakcjonujące zbliżenie się do odkrycia
swojej MISJI ŻYCIOWEJ, współdziałania z nią i urzeczywistniania. Wiele osób
zapytanych o źródła poczucia życiowego spełnienia, satysfakcji i radości –
odkrycie właśnie swojego powołania i jego realizację wymienia jako
najważniejsze życiowe doświadczenie.

Podobne dokumenty