Urbanski_KontinuumZycia
Transkrypt
Urbanski_KontinuumZycia
Kontinuum ycia Cezary Urba ski Jakie potrzeby rozwojowe ma niemowl ? Czy ich niezaspokojenie mo e wpøywa na jego pó niejsze, dorosøe ycie? Dzi ki lekturze tego artykuøu dowiecie si troch wi cej o sobie i b dziecie wiedzie , co powinni cie da swojemu dzidziusiowi. Kiedy tak naprawd zaczyna si ycie? Co to jest ycie? Naukowcom nie jest øatwo udzieli odpowiedzi na te pytania. Prze miewcy pytaj : „czy plemnik ma dusz ?”; „czy zygota to czøowiek?”. Bez dwóch zda , komórka jajowa wykazuje cechy odpowiadaj ce naukowej definicji ycia komórki. Plemnik jest nieco bardziej wyspecjalizowan komórk , której brakuje pewnych organelli, lecz te jest yw komórk . Z poø czenia tych dwóch komórek powstaje komórka diploidalna zygota. Równie ywa. Nomen omen, polskie søowo „ ycie” zawiera ciekaw cech tego misterium. Otó „ ycie” ma tylko liczb pojedyncz : nie ma dwóch, trzech i czterech y . I tak jak materializm naukowy mówi: „omnia cellula e cellula” - ka da komórka powstaje z komórki, tak ycie jest zjawiskiem ci gøym, jest jedno i nowe ycie kontynuuje ycie organizmów rodzicielskich. Mo emy wi c mówi o kontinuum ycia. Komórka ywa wykazuje pobudliwo : reaguje na dziaøanie zewn trznych bod ców. Odpowiada na nie i w razie konieczno ci, mobilizuje mechanizmy zapewniaj ce jej dalsze sprawne funkcjonowanie. Mo na zaryzykowa twierdzenie, e nawet pojedyncza komórka „walczy o ycie”. Stosunkowo wcze nie w yciu zarodkowym pojawiaj si zal ki ukøadu nerwowego. Pøód czuje, søyszy i odbiera inne bod ce. Kiedy zaczyna odczuwa i søysze - nie wiadomo. Jednak wiadomo, e zanim si urodzi, stan matki udziela si jej nienarodzonemu dziecku. Gdy mama jest zdenerwowana, przez øo ysko przedostaje si adrenalina i dzidziu te si denerwuje. Matka i jej dziecko stanowi jedno i to, co czuje matka, wpøywa na rozwój jej dziecka zanim si ono narodzi. Dlatego wa ne jest, by jeszcze przed porodem matka do wiadczaøa miøo ci, troski i ciepøa. Jej do wiadczenia wpøywaj pozytywnie na rozwój dziecka. Stres, gniew, przygn bienie, depresja, l k - wpøywaj negatywnie. Poniewa nie sposób ustali , kiedy w yciu pøodu pojawia si zdolno do odczuwania bólu i cierpienia, jeste my tego samego zdania, co cytowany na tytuøowej stronie naszego serwisu profesor Guillebaud: „skuteczna antykoncepcja pozwala unikn dramatu narodzin niechcianego dziecka i tragedii, jak dla matki i jej nienarodzonego dziecka jest aborcja, która dzi ki antykoncepcji w ogóle nie musi by brana pod uwag ”. Dlatego nie wolno ignorowa tego tematu, ani uwa a go za wstydliwy czy mieszny. To, co mo e mie tragiczne nast pstwa, nie jest mieszne. Natomiast je li spodziewacie si lub planujecie w najbli szym czasie powi kszenie rodziny, zadbajcie o to, by ju podczas ycia pøodowego Wasz dzidziu rozwijaø si w atmosferze miøo ci. Tyle tytuøem przydøugiego wst pu. Wydawaø mi si jednak o tyle konieczny, e dla rozwoju dziecka istotne znaczenie maj ju chwile sp dzone w øonie matki. Dlatego nie rozpocz øem od chwili narodzin, lecz kilku miesi cy wcze niej. I w tym przypadku m dro Chi czyków, licz cych døugo ycia od chwili pocz cia, wzi øa gór nad m dro ci cywilizacji Zachodu. Przejd my wi c do narodzin. Mój artykuø oparøem na cytatach pochodz cych z ksi ki „W gø bi kontinuum”, napisanej przez Jean Liedloff, która par lat temu ukazaøa si na polskim rynku. Szkoda, e ta cenna pozycja po wi cona temat psychologii rozwoju nie zostaøa w ogóle zauwa ona. Przemawia do mnie argumentacja autorki, która swoj ksi k oparøa na wøasnych obserwacjach i pracach wiatowej søawy psychologa - Alice Miller. Zaczn od cytatu z 3-go rozdziaøu: „...niemowl yje chwil obecn , która trwa wiecznie. Dziecko w obj ciach matki jest w stanie bøogo ci. Wyj te z tych ramion znajduje si w stanie t sknoty; w ponurym, pustym wszech wiecie”. A teraz, przeczytaj uwa nie kolejny cytat. Postaraj si pomy le , e jeste tym dzieckiem, o którym jest mowa. Jakie uczucia pojawiaj si u ciebie podczas czytania tego tekstu? Poczuj je, spróbuj je zidentyfikowa i zapisz na kartce papieru. Mog to by : oboj tno , znudzenie, zniech cenie, gniew, wzburzenie, smutek, al, wspóøczucie. Mo esz te nic nie czu : by mo e nie spotkaøy Ci adne krzywdy w okresie niemowl ctwa, albo nie masz kontaktu ze swoimi uczuciami; nie wiesz, co czujesz. Je li które z wymienionych powy ej uczu dojdzie do gøosu, mo e to oznacza , e w okresie niemowl ctwa nie zaspokojono Twoich potrzeb. Oto, co na ten temat pisze Alice Miller w znanej ksi ce „Mury milczenia” „Noworodka, którego skóra t skni za odwiecznym dotkni ciem gøadkiego, emanuj cego ciepøem ywego ciaøa, zawija si w zimn , szorstk tkanin . Køad go do øó eczka, nie zwa aj c na jego krzyki; umieszczaj w nieruchomej pustce (po raz pierwszy w caøym cielesnym do wiadczeniu milionów lat ewolucji, czy bøogiej wieczno ci bycia w macicy). Jedynym gøosem, jaki søyszy, s krzyki innych ofiar torturowanych samotno ci , cierpi cych t sam niewypowiedzian m k . Ten d wi k nic dla nie znaczy. Krzyczy i krzyczy; pøuca, nieprzyzwyczajone do powietrza, s napi te do granic mo liwo ci. Nikt nie przychodzi. A poniewa zgodnie z natur dziecko wierzy w prawidøowy porz dek ycia, robi to, co umie: krzyczy dalej. W ko cu wyczerpane zasypia - mija caøa wieczno . Budzi si w ród nieprzytomnej grozy ciszy i bezruchu. Krzyczy. Caøe jego ciaøo pøonie z t sknoty i niezno nej niecierpliwo ci. Z trudem øapie powietrze i krzyczy, a pulsuje mu gøowa, peøna zgieøku. Krzyczy a do bóIu piersi, a jego krta staje si ran . Nie mo e ju døu ej znie tego bólu, szlochanie søabnie i cichnie. Dziecko nasøuchuje. Otwiera i zaciska pi stki. Przekr ca gøówk , z boku na bok. Nic nie pomaga. To nie do zniesienia. Znowu zaczyna pøaka , ale dla nadwer onej krtani to zbyt wiele. Wiec szybko przestaje. Napina um czone ciaøko; pojawia si cie ulgi. Macha r czkami i wierzga. Przestaje, znów cierpi, niezdolne do my lenia czy cho by nadziei. Søucha. Znowu zapada w sen. Kiedy si budzi, moczy si w pieluch i to zdarzenie pozwaøa mu na chwil zapomnie o m czarni. Ale przyjemne uczucie moczenia si i ciepøy wilgotny dotyk, jaki odczuwa w okolicy brzuszka, wkrótce przemijaj . Ciepøo jest nieruchome, jego dotyk staje si zimny i lepki. Dziecko wierzga nó kami. Pr y si . Szlocha. Zrozpaczone t sknot , w martwym wilgotnym i nieprzyjemnym otoczeniu, wykrzykuje swoje nieszcz cie, a uciszy je samotny sen. Nagle zostaje podniesione, pojawia si znów oczekiwanie na to, co mu si nale y. Zabieraj mokr pieluch . Ulga. ywe r ce dotykaj jego skóry. Unosz jego nó ki i nowy, suchy jak pieprz kawaø papieru opina jego biodra. Za chwil znów jest tak, jakby nigdy nie byøo r k ani mokrej pieluchy. Nie ma wiadomej pami ci ani ladu nadziei. Dziecko znajduje si w pustce nie do zniesienia, poza czasem, w bezruchu i ciszy. Mo e jedynie pragn . Kontinuum uruchamia swoje nadzwyczajne rodki, lecz pomagaj one przetrwa tylko krótkie okresy czasu, kiedy poniechane jest prawidøowe traktowanie, albo przynosz ulg dzi ki osobie, która - jak si zakøada - jest do tego powoøana. Kontinuum (tu - ci gøo do wiadczenia) nie ma rozwi zania dla tego ekstremalnego przypadku. Taka sytuacja nie zostaøa przewidziana. Po zaledwie kilku godzinach oddychania niemowl osi gn øo taki stopie wyobcowania ze swej natury, e jest ju poza zbawczymi siøami odwiecznego kontinuum. Czas pobytu w øonie matki jest prawdopodobnie ostatnim okresem nieprzerwanego bøogostanu, który - zgodnie z wrodzonymi oczekiwaniami - powinien trwa caøe ycie. Jego istota opiera si na zaøo eniu, e matka zachowuje si we wøa ciwy sposób; e motywacje i wynikaj ce z nich dziaøania b d si wzajemnie w sposób naturalny dopeøniaøy. Kto podchodzi i fachowo podnosi je do góry. Dziecko o ywia si . Jak na jego gust jest co prawda niesione zbyt ostro nie, lecz przynajmniej CO si dzieje. Nareszcie mo e si odnale . Znikøa caøa m czarnia, jakiej doznawaøo. Spoczywa w obejmuj cych je ramionach i chocia skóra okryta ubraniem uniemo liwia odczuwanie; ywe ciaøo nie dotyka jego ciaøa, to przynajmniej usta i r ce mówi , e wszystko jest w porz dku. Rado ycia, normalna dla kontinuum, jest prawie doskonaøa. Jest smak i dotyk matczynej piersi, ciepøe mleko pøynie do gøodnych ust, czuje bicie serca, które powinno by dla wi zi zapewniaj c o kontynuacji ycia rozpocz tego w macicy. Jest ruch, rejestrowany przez jego niewydolny jeszcze wzrok. Søyszy te gøos matki. Tylko ubranie i zapach ( mama u ywa perfum) stwarzaj wra enie dysonansu. Niemowl ssie, a kiedy czuje si peøne i zadowolone - zasypia. Budzi si w piekle. adnego wspomnienia, adnej nadziei, adnej my li, która mogøaby przywoøa w tym ponurym czy cu pocieszaj ce wspomnienie o spotkaniu z matk . Mijaj godziny, dni i noce. Niemowl krzyczy, m czy si , zasypia. Budzi si i moczy pieluszki. Teraz nie wi e si z tym adne przyjemne uczucie. Przyjemna ulga, zapowiadana przez jego wewn trzne organy, ust puje natychmiast miejsca wzmagaj cemu si bólowi, gdy ciepøy, kwa ny mocz podra nia jego odparzone ciaøko. Niemowl krzyczy. Jego zm czone pøuca musz krzycze , eby zagøuszy ostre pieczenie. Krzyczy, a krzyk i ból zm cz je i znów za nie. Na porodówce, gdzie przebywa, a która wcale nie jest wyj tkiem, zapracowane piel gniarki zmieniaj pieluchy wedøug planu, bez wzgl du na to, czy s suche, wilgotne, czy caøkiem przemoczone. Dzieci s wypisywane do domu z odparzeniami. Dziecko, znalazøszy si wreszcie w domu swojej matki ( nie mo na go przecie nazwa jego domem) , zd yøo ju pozna w peøni natur ycia. Na „przed wiadomej” pøaszczy nie, która okre li wszystkie jego pó niejsze wra enia i b dzie przez nie okre lana, poznaje ycie jako niewypowiedzianie samotne; nie reaguj ce na jego sygnaøy, e cierpi. Ale dziecko jeszcze si nie poddaøo:póki ycie trwa, jego siøy witalne b d nieustannie próbowaøy odzyska równowag . Dom nie ró ni si w zasadzie od kliniki poøo niczej, je li nie liczy bolesnego odparzenia. Godziny, podczas których niemowl nie pi, upøywaj w ród t sknoty, pragnienia i nieko cz cego si czekania na wøa ciwy stan rzeczy, który zast piøby milcz c pustk . Przez kilka minut na dzie pragnienie speønia si i przemo na, odczuwana na skórze jak sw dzenie, potrzeba dotyku, bycia trzymanym na r ku i noszonym zostaje zaspokojona. Jego matka jest t osob , która po døugim namy le zdecydowaøa si dopu ci je do piersi. Kocha je z nieznan jej dot d czuøo ci . Z pocz tku trudno jej odkøada niemowl po karmieniu do øó eczka, zwøaszcza, e pøacze ono wtedy tak rozpaczliwie... Przekonana jest jednak, e musi tak post powa , bo jej matka powiedziaøa (a przecie musi si na tym zna !), e zepsuje dziecko, je li mu teraz ust pi, i potem b dzie sprawiaøo køopoty. Chce post powa prawidøowo; przez chwil czuje, te maøe ycie, które trzyma w ramionach, jest wa niejsze ni wszystko inne na wiecie. Wzdycha i delikatnie køadzie niemowl do øó eczka przystrojonego óøtymi kaczuszkami, zharmonizowanego z wystrojem caøego pokoju. Ci ko si napracowaøa, eby zarobi na øadne zasøony, dywan w ksztaøcie wielkiej pandy, biaø komódk , wanienk i stoliczek do przewijania z zasypk ; oliwk , mydeøko, szamponik, szczoteczk do wøosów - wszystko wyprodukowane specjalnie dla dzieci, w kolorowych opakowaniach, w najlepszym gatunku. Na cianie wisz obrazki przedstawiaj ce zwierz tka ubrane jak ludzie. W szufladach komody peøno jest ubranek, pioszków, bucików, czapeczek, r kawiczek i pieluszek. Na komodzie stoi owieczka-zabawka i wazon z kwiatami - bo mama oprócz swojego dzidziusia „kocha” równie kwiaty. Poprawia dziecku koszulk i przykrywa je milutk koøderk . Patrzy na nie z zadowoleniem. Nie zaniedbaøa niczego, eby doskonaøe urz dzi pokoik dzieci cy, cho ona i jej møody m nie mog sobie jeszcze pozwoli na zakup mebli potrzebnych do wyposa enia innych pokojów. Pochyla si , eby pocaøowa jedwabisty policzek dziecka, a kiedy kieruje si do drzwi, pierwszy bolesny krzyk wstrz sa jego ciaøem. Delikatnie zamyka drzwi. Wypowiedziaøa dziecku wojn . Jej wola musi by gór . Przez drzwi dobiegaj jej uszu d wi ki, jakby kogo poddawano torturom. Tak rozpoznaje je kontinuum matki. Natura nie daje wyra nych sygnaøów wiadcz cych o tym, e kto prze ywa m czarnie, je li tak nie jest. Sprawa jest naprawd na tyle powa na, na ile mo na wnioskowa z tych d wi ków. Matka waha si , jej serce rwie si do dziecka, lecz nie ulega pokusie i odchodzi. Zostaøo dopiero co przewini te i nakarmione. Jest przekonana, e naprawd nic mu nie brakuje, wi c pozwaøa mu pøaka do utraty siø. Dziecko budzi si i znowu krzyczy. Matka spogl da przez uchylone drzwi, eby si upewni , e le y na swoim miejscu; cicho odchodzi, by nie zbudzi w nim faøszywej nadziei na to, te kto si nim zajmie, zamyka znowu drzwi. Idzie do kuchni, gdzie czeka na ni herbata, ciasto i kolorowe czasopisma kobiece. Zostawia drzwi otwarte, eby usøysze , jakby co si dziaøo. Krzyki niemowl cia przechodz w dr ce kwilenie. Poniewa nie ma adnej reakcji, siøa nap dowa wysyøanych sygnaøów gubi si w chaosie jaøowej pustki, gdzie przecie ju dawno powinna pojawi si ulga. Dziecko rozgl da si . Za barierkami øó eczka jest ciana. wiatøo jest przy mione. Niemowl nie mo e si obróci . Widzi tylko nieruchome pr ty øó ka i cian . Søyszy niezrozumiaøe dla d wi ki dobiegaj ce z dalekiego wiata. W pobli u nie søycha adnego gøosu. Wpatruje si w cian , a oczy same si zamkn . Kiedy je znów otwiera, pr ty i ciana s dokøadnie takie same jak przedtem, tylko wiatøo zdaje si troch bardziej przy mione”. Co czuøe lub czuøa , czytaj c ten cytat? Czy doszøo do gøosu które z uczu , które wymieniøem na wst pie? Uczucie to mo e ci du o powiedzie o tym, jak wygl daøo Twoje niemowl ctwo. Musisz wiedzie , e niezaspokojenie potrzeb z okresu niemowl ctwa (przede wszystkim blisko ci, obecno ci i ruchu, czyli kontaktu cielesnego) mo e nadal wywiera negatywny wpøyw na Twoje obecne ycie (John Bradshaw, „Powrót do Twego wewn trznego domu”). W rozwi zaniu tego typu problemów mo e pomóc odpowiednia psychoterapia. Noworodek nie my li jak czøowiek dorosøy; je li nie czuje Twojego dotyku, ciepøa, zapachu, równie dobrze mógøby (mogøaby ) by na Marsie - po prostu NIE MA CIEBIE. I nie ma znaczenia, e jeste zaledwie o póø metra od jego øó eczka. Noworodek odnajduje siebie wtedy, gdy bierzesz go na r ce. Gdy obudzi si sam, w øó eczku, jest czyst samotno ci Dlatego je eli chcesz, by Twoje niemowl byøo szcz liwe i miaøo zaspokojone najwcze niejsze potrzeby rozwojowe, bierz je na r ce natychmiast, gdy zasygnalizuje t potrzeb pøaczem. Kup sobie nosideøko, i gdy tylko mo esz, no je na swoim ciele. Reaguj jak najszybciej na jego pøacz; dla dziecka chwila to wieczno . Dziecko nigdy nie pøacze bez potrzeby i nie symuluje. Jego pøacz najcz ciej jest wynikiem niezaspokojenia jego potrzeb. Je li chcecie by miøuj cymi rodzicami, czyli zaspokaja potrzeby rozwojowe swoich dzieci i wspiera je w rozwoju, zwró cie uwag na to, e niemowl te ma swoje emocjonalne i duchowe potrzeby. Jego potrzeby nie ograniczaj si do zaspokojenia uczucia gøodu, pragnienia, wypró nienia czy snu. Musicie z nim by . Jest to trudne, gdy obecna sytuacja sprawia, e oboje rodzice musz pracowa i nie maj czasu na bycie z dzieckiem. Jednak niezaspokojenie potrzeb rozwojowych na pierwszym etapie rozwoju (0-6 miesi cy) mo e spowodowa , e jego caøe przyszøe ycie legnie w gruzach. Rozwój duchowy czøowieka porównaøbym do budowy domu. Najpierw jest architekt i plany: dla osoby o materialistycznym wiatopogl dzie architektem jest dobór naturalny i ewolucja, za planami - geny. Dla osoby wierz cej architektem jest Bóg, za planami - Jego Wola. Zaspokajanie kolejnych potrzeb rozwojowych mo na porówna do dostarczania materiaøów do budowy. Pierwszy etap rozwoju duchowego ma miejsce podczas ycia pøodowego. Drugi - od narodzin do okoøo 6 miesi ca ycia mo na porówna do wylewania fundamentów budowli o nazwie „duchowo ” lub, jak kto woli, psychika czøowieka. Je li fundament b dzie pøytki lub ze zøego betonu, jest ryzyko, e ten dom nie b dzie si nadawaø do zamieszkania albo runie. Nawet je eli do budowy kolejnych pi ter u yte zostan najlepsze materiaøy i technologie, søaby fundament mo e nie unie ich ci aru. To samo z psychik . Niezaspokojenie wczesnych potrzeb rozwojowych mo e rzutowa na caøe ycie i odbija si na postawach osoby dwudziesto-, czterdziesto-, a nawet sze dziesi cioletniej. Niezaspokojenie potrzeby blisko ci w wieku niemowl cym mo e si objawia chorobliwym uzale nieniem od obecno ci innych osób w naszym yciu, cz sto mylonym z „miøo ci ”. Mówienie: „–Ja j (jego) tak strasznie kocham, e bez niej nie mog y ” – i je eli rzeczywi cie ta pseudo-miøo negatywnie rzutuje na Twoje ycie, wiadczy wøa nie o takim uzale nieniu. Miøo nigdy nie powinna rodzi smutku, lecz rado . Miøo to dziaøanie dla wspólnego dobra, a nie wykorzystywanie drugiej osoby do zapeøniania wewn trznej pustki w nas samych, powstaøej dlatego, e rodzice nie brali nas na r ce, gdy tego potrzebowali my. Warto wiedzie , e nie da si zast pi wøasnej pustki duchowej obecno ci innej osoby w naszym yciu. Jest to rozwi zanie skuteczne na krótk met : po pewnym czasie oka e si , e nie dziaøa. Je li nie u wiadomimy sobie, dlaczego nie dziaøa, po prostu przestaniemy kocha t osob , a udamy si na poszukiwania innej. I b dziemy ten rytuaø powtarza do utraty siø. Jedn z cech dojrzaøo ci jest wedøug mnie zdolno do ycia „w pojedynk ”: mog i chc z kim by , ale mog te by sam. A co zrobi , je li, cytuj c Johna Bradshawa, jest w nas takie skrzywdzone, wewn trzne niemowl , które swoimi niezaspokojonymi potrzebami zatruwa nasze dorosøe ycie? Rozwi zaniem mo e by psychoterapia lub samodzielne nawi zanie kontaktu z naszym wewn trznym niemowl ciem i przytulenie go do siebie; zaopiekowanie si nim. To jest mo liwe. Je li przytulisz do swojego serca to szlochaj ce niemowl , poczuje rado , na któr w peøni zasøuguje i przestanie negatywnie wpøywa na Twoje dorosøe ycie. Cezary Urba ski Cytaty pochodz z nast puj cych ródeø: Jean Liedloff, „W gø bi kontinuum”, wyd. SIAK Spectrum International i DWK KOS, Warszawa-Katowice, 1995. John Bradshaw, „Powrót do swego wewn trznego domu”, wyd. Medium i SIAK Spectrum International, Warszawa, 1995. Linki do innych artykuøów: [1(1)]: „Seks, fenyloetyloamina i miøo ” [3(1)]: „Dorosøe Dzieci” [4(1)]: „Próbna matura”