Szanowni Państwo, Nazywam się Agnieszka Lubańska, mam 36 lat
Transkrypt
Szanowni Państwo, Nazywam się Agnieszka Lubańska, mam 36 lat
Szanowni Państwo, Nazywam się Agnieszka Lubańska, mam 36 lat jestem mamą dwunastoletniego chłopca Mateusza oraz ciocią i mamą dla piątki dzieci będących pod moją opieką w Zawodowej Niespokrewnionej Rodzinie Zastępczej. Pod moją pieczą jest dziewczynka Wiktoria oraz czterech chłopców w wieku od 12 -17 lat: Patryk, Jakub, Patryk i Piotr. Historia powstania naszej rodziny zastępczej jest wynikiem splotów wydarzeń i losu wielu ludzi a przede wszystkim walką o przyszłość dzieci, które nie miały szansy na rodzinę, w której mogą być bezpieczne i kochane. Nasza historia pokazuje, że nie należy się poddawać, mimo przeciwności losu trzeba walczyć. W naszych doświadczeniach życiowych nie brakuje uśmiechu, radości, łez oraz ciężkich chwil, smutku a także i śmierci. Śmierć, która kojarzy się z bólem , łzami, poczuciem wielkiej straty, samotnością i przede wszystkim bezradnością stała się przyczyną obrania nowej drogi , etapem w życiu moim i dzieci . Moja mama, Anna Godlewska-Maciak byłą Zawodową Niespokrewniona Rodziną Zastępczą, wychowała córkę drugiego męża oraz czterech chłopców. Historia tych dzieci poruszyła mnie do głębi, czasem nam się wydaje, że takie rzeczy ogląda się na filmach , że to nie możliwe by rodzice mogli tak postąpić z dziećmi wyrządzić im taką krzywdę. Kiedy się słyszy rodzina patologiczna nie zdajemy sobie sprawy a nawet często zapominamy o dzieciach, o ich uczuciach o każdym dniu jakie musiały przeżyć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że te dzieci często biorą winę na siebie, „tata mnie bił bo oszukałem ,że odrobiłem lekcji” Kiedy dzieci trafiły do mojej mamy były drobnej budowy ciała, wyglądem sprawiały wrażenie na znacznie , młodsze. Były niepewne, wystraszone ale cóż się dziwić kiedy dzieci za kare zamykane były w ciemnej piwnicy, bite i wyzywane przez ojczyma. Każde zachowanie uważane przez ojczyma za nieodpowiednie kończyło się krzykiem, wulgaryzmami, szarpaniem, popychaniem, rzucaniem o ścianę a głowa dziecka stała się miejscem wyrzucania swojej frustracji i złości ojczyma. Kiedy inne dziecko trafiło do rodziny mamy było przywiezione w brudnych za małych ubraniach a jego ciało w większości pokryte było sinymi pręgami, śladami odbitego sznura od żelazka tylko dlatego, że dziecko zjadło więcej niż na to pozwalał ojciec. Przerażenie w oczach tych dzieci, mówienie szeptem świadczy o ich strachu, niepokoju i napięcia emocjonalnego. Ciągle czujne, niespokojne. Niestety w przypadku tych dzieci nie mogły one liczyć na ochronę ze strony matki. W Każdym przypadku matki tych dzieci są związane z dziećmi tylko powierzchownie, nie potrafią zaspokoić ich najważniejszych i podstawowych potrzeb, są często niezaradne życiowo i podporządkowane despotycznym partnerom. Nie mogą przeciwstawić się woli tyrana bo same staną się ofiarami przemocy i są od nich zależne. W takich sytuacjach bardzo często dzieci zdane są tylko na siebie albo na starsze rodzeństwo zaniedbane pozbawione podstawowych potrzeb takich jak obiad, kolacja, kąpiel przed spaniem. Często głodne, zziębnięte i brudne szły samotnie spać. Trudno uwierzyć, że te dzieci są zdolne do zaufania dorosłym obcym ludziom, do których trafiają najczęściej z interwencji w obecności kuratora i policji, kiedy to ból i cierpienie zadawany był przez najbliższych , przez rodziców- jak zaufać obcym ludziom? Praca z dziećmi po takich przejściach jest bardzo trudna, należy wykazać się ogromnym pokładem cierpliwości, wyrozumiałości. Uczyć dzieci podstawowych zasad higieny, kultury osobistej, kompensować ich braki zarówno w nauce ale i życia w społeczeństwie. Nauczyć ich co to miłość, przyjaźń, być dla nich wzorem do naśladowania i to, że powinny być traktowane z należytą im godnością. Tak ciężką pracę wykonała moja mama. Zajmowała się dziećmi z troską i miłością. Celem w jej życiu było danie tym dzieciom szansy na normalne życie. To był długi proces ale osiągnęła sukces. Te dzieciaki są fantastyczne, niosąc w sercu takie rany potrafią kochać i bardzo potrzebują odwzajemnienia tego uczucia. Nadal są dziećmi mającymi bardzo niską samoocenę, brak wiary w swoje możliwości ale mają szanse na normalne życie. Mama stała się dla dzieci zastępczą ale za to kochającą mamą. Niestety na drodze tych dzieci los postawił kolejne zmiany w ich krótkim życiu, zmiany z którymi ciężko się pogodzić nawet dorosłej osobie. Nasza mama zachorowała, diagnoza była okrutna, nowotwór trzustki. W jednej chwili nasz poukładany świat runął w gruzach. Wiedziałam, że to straszna choroba i czekają nas trudne chwile ale ja jestem dorosła, ale dzieci, którymi opiekowała się mama nie. Nie wiedziałam co będzie dalej, ale musiałam szybko podjąć decyzje bo zdawałam sobie sprawę , że czeka nas trudny czas. W mojej głowie panował chaos. Co dalej, jak mam postąpić , jak będzie wyglądało moje życie i naszej rodziny, dzieci, które wymagają pracy z nimi, troski a przecież teraz kiedy mama była chora i sama potrzebowała opieki, wsparcia, czasu, gdyż leczenie jest długotrwałe i trudne. Co będzie z moja pracą i co się stanie, kiedy mama nie będzie już w stanie opiekować się dziećmi? Jaki los ich czeka? Dom dziecka i przeżywanie kolejnej straty, utrata domu, stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Moje sumienie walczyło z rozsądkiem. Z jednej strony utrata własnych planów, zrezygnowanie z własnej drogi w życiu a z drugiej los dzieci, które stały się moją rodziną. Dzieci, które w swoim krótkim jeszcze życiu doznały tyle cierpienia. Widzące częściej alkohol na stole niż gorący posiłek. Dzieci, u których po kilku latach zostaje nawyk chowania jedzenia pod poduszką, w kieszeniach spodni i zjadania jak największej ilości jedzenia tylko dlatego ze były bite i głodzone . Rodzeństwo, które jest ze sobą tak zżyte, że młodszy brat nie odstępuję siostry na krok. Zrywające się z płaczem co noc i moczące się aż do piątego roku życia. Będące już pod opieką mojej mamy zostały obdarzone , troską, miłością i dostały szanse oraz perspektywy na przyszłość . Otoczone opieką psychologów ,mamy miały szanse na normalne życie. Uśmiech, cichy i czysty dom . wsparcie , zrozumienie i miłość. Nie umiałam postąpić inaczej , odebrać im nadziei , pozbawić ich szansy na normalne życie. Zrezygnowałam z pracy, złożyłam wniosek do sądu o przekazanie mi opieki nad dziećmi ze względu na chorobę mamy. Przeszłam odpowiednie kwalifikacje, kurs Pride i prawnie stałam się opiekunem piątki dzieci. Zajmowałam się chorą mamą, szóstką dzieci, przejęłam wszystkie obowiązki w domu. Nasze życie musiało się zmienić, ważne dla mnie i mamy było to by dzieci zrozumiały czemu teraz to ja stałam się odpowiedzialna za nich i wszystko inne. Tłumaczyłam, że mama jest chora, potrzebuje ciszy spokoju by mogła zdrowieć. Dzieci zetknęły się z chorobą, cierpieniem ale była to dla nich w pewien sposób szkoła życia. Stałam się żywym przykładem prawidłowych relacji matka –dziecko. Widziały moje oddanie, troskę o najbliższa osobę. Mama walczyła i była dzielna, leczenie na oddziale onkologicznym było dla niej bardzo męczące. W godzinach rannych, kiedy dzieci były w szkole ja co tydzień jeździłam z mamą na onkologie gdzie przyjmowała chemie, po której była bardzo osłabiona i długo dochodziła do siebie. Było mi bardzo ciężko. Musiałam pogodzić obowiązki domowe, czas dla dzieci, zakupy , cotygodniowe jeżdżenie do Kliniki w Warszawie i robić dobrą minę do złej gry bo widziałam jak życie w mamie gaśnie. Moja mama z czasem czuła się coraz gorzej, doskwierała jej cukrzyca, niestety zaczęły się częstsze pobyty w szpitalu a ja musiałam pogodzić to wszystko, zmęczona, bezsilna wobec choroby znalazłam wsparcie w dzieciach. Z chęcią pomagały w obowiązkach domowych. Dzieci stopniowo przyzwyczaiły się do tego, że ja jestem osobą, do której zwracają się o wszystko, znalazły we mnie nie tylko opiekuna, który zajmuje się nimi ale i przyjaciela. Stworzyła się więź miedzy nami silna i ważna dla nas wszystkich. Spędzałam z dziećmi bardzo dużo czasu, wiedziałam , że zmiany , które są nieuniknione mogą odbić się na ich psychice. Mama była co raz słabsza, przez bardzo długi okres czasu była w szpitalu, w pewien sposób przestałą fizycznie być obecna w ich życiu. Z troską pytały jak ciocia się czuje, rysowały laurki nie mniej długi okres choroby przyzwyczaił ich do jej nieobecności. Myślę, że długi proces choroby oraz czas jaki spędzałam z dziećmi podczas mamy pobytu w szpitalu pomógł im łatwiej znieść jej śmierć . Mama zmarła 16 lutego 2012 roku w szpitalu. Bardzo się bałam o dzieci, jak zniosą kolejną stratę . Każde z dzieci przeżyło to na swój sposób ale dzięki rozsądkowi mamy i mojej pracy z dziećmi daliśmy rade. Los pozbawił ich mamy zastępczej ale z mamą wspólnie pomogłyśmy im przejść przez te doświadczenia łagodniej. Ja byłam dla nich wsparciem a one dla mnie motorem napędzającym do działania. Wiedziałam, że nie mogę się załamać, musze być twarda. Miałam dzieci i wiedziałam , że trzeba działać. Chciałam dać dzieciom lepsze warunki, wiedziałam , że w małym mieszkaniu meczymy się i szukałam sposobu by znaleźć dla nas dom większy i dostosowany do naszych potrzeb ale sama nie miałam szans. Poświeciłam dużo czasu na znalezienie domu do wynajęcia dla naszej rodziny. Niestety nie było to łatwe, ponieważ duża ilość dzieci skutecznie odstraszała właścicieli z obawy o dom . Często słyszałam , że woleliby „normalną” rodzinę ale kiedy udało nam się znaleźć odpowiedni dom złożyłam wniosek do Starostwa w Pruszkowie o refinansowanie poniesionych kosztów z tytułu czynszu za wynajem domu jednorodzinnego oraz innych kosztów wymienionych w ustawie o Wspieraniu Rodziny i Pieczy Zastępczej. Gdy uzyskaliśmy zgodę pożyczyłam pieniądze na prowizje dla agencji , która pomogła mam znaleźć ten dom. Jestem wdzięczna właścicielowi, gdyż zgodził się rozłożyć dwumiesięczną kaucje tak bym mogła spłacić ją w rok. Dla nas najważniejsze jest to, że mieszka się nam dobrze, dzieci są szczęśliwe, ale potrzeby dzieci nie kończą się na dachu nad głową. Potrzeby dzieci są większe niż moje możliwości. Chciałabym by mogły mieć to co dzieci żyjące w domach pełnych miłości , troski o dzieci ale ja pieniądze ,które otrzymuję przeznaczam na wyżywienie, środki czystości a one zasługują na przyjemności, wspólny wypad do kina, pójście na pizzę albo kieszonkowe, wakacje pełne atrakcji a nie spędzane wyłącznie na podwórku i w domu. Należę do osób, które umieją dać z siebie wszystko i to też zrobiłam by wysiłek i ciężka praca mojej zmarłej mamy i moja dalej owocowała, że od życia dostaną to co najlepsze bo w pełni na to zasługują jednak by to móc dalej czynić potrzebuje Państwa pomocy, nie dla mnie ale tych dzieci. Pisząc te wszystkie słowa mam nadzieje, że nie będzie Państwu obojętny los dzieci i przyczynią się Państwo do spełniania marzeń naszych dzieci. Z poważaniem Agnieszka Lubańska