opis

Transkrypt

opis
8 czerwca 2014
Podróż sentymentalna po terenach, po których już kiedyś jechaliśmy dziś się skończyła. Jeszcze
ostatnie wejrzenie na kamping w Fagernes i w drogę. Dziś daleką Wczoraj były śniegi w
Hardangerviddzie, a dziś jedziemy zachodnią częścią najwyższych gór, Jotunheimen. Szczyty
najwyższe tam, to ok. 2500 m n.p.m., a więc jak nasze Rysy. My ich nie widzieliśmy, a sami byliśmy na
około 1300 m. Tam się odbyła tradycyjna kawka. Jak widać ze zdjęć, nie w kamperze, a na zewnątrz.
Tak więc można się grzać i opalać na śniegu. O tej porze jak widać na jednym ze zdjęć Norwegowie
wybierają się jeszcze na narty. W Górach Jotunheimen może upałów nie było, ale niżej to już tak. To
widać na zdjęciach. Rozebrałem się tam do pasa i nawet nieco opalałem. Oj słońce górskie daje, daje.
Kamping w ładnej hytcie w Lundamo, w pobliżu stolicy Południowego Trendelagu, Trondheim,
trzecim mieście Norwegii. Na kampingu włożyłem krótkie spodnie, które na długo potem znajdowały
się głęboko w walizce. Tego dnia wypowiedziałem też na kampingu słowa, w których zawarłem myśl,
że co jak co, ale do pogody w Norwegii mamy szczęście. A siostra przestrzegała, zapowiadała, że
zawsze tak nie będzie. Delektowałem się słoneczkiem, ale wieczorem pogoda się diametralnie
odmieniła. Cały wieczór, całą noc i cały następny dzień lał deszcz. W nocy byłem przerażony, że może
to powódź, że może coś się nam zmieni, może nie zobaczymy wiele więcej. Czemu się tak
obawiałem? Chyba w takich przypadkach nasza telewizja huczy o groźbach powodzi. Tu też one
podobno są, ale to co się działo tej nocy nie było niczym nadzwyczajnym. Zakłóciło to Norwegom
długi weekend. A były to Zielone Świątki, które w Norwegii trwają dwa dni.
Mieszam czasy w tych moich opisach, ale gdy piszę „dziś”, to dla mnie jest, jakby naprawdę było to
dziś.

Podobne dokumenty