Bomba na Anglię!
Transkrypt
Bomba na Anglię!
Bomba na Anglię. -Bomba na Anglię! - Mój synek wyskakuje z łóŜka, staje w drzwiach pokoju i - co tu gadać...zanieczyszcza powietrze. Myślę, Ŝe to lekka przesada. Chyba powinnam jakoś zareagować. A moŜe to dobrze... MoŜe on staje się trochę pewniejszy siebie... - Nie przesadzasz trochę synku? – pytam jednak. - No przecieŜ mówię na Anglię! Nie na Francję! - odpowiada. Właściwie, czy ja się nie czepiam? Jest O.K. Francja - to moja część łóŜka... Mały człowiek dorasta. Od czasu gdy z nami zamieszkał duŜo się zmieniło. Dostaje juŜ do kontaktów. A ostatnio sam się myje pod prysznicem. Choć nie jest to wcale łatwe. Za pierwszym razem zgodził się sam umyć, pod warunkiem Ŝe, pupy nie dotknie. I wstrząsnął nim lekki dreszcz obrzydzenia. Mały człowiek jest estetą. Lecz jest równieŜ bardzo dokładny. Lubi działać według instrukcji. Ma plan - od czego zacząć mycie i w jakiej kolejności. Trudno to zapamiętać, ale jeśli Mały Człowiek się skoncentruje i przemyśli strategie wszystko się udaje. Pupa równieŜ ma swoje miejsce w kolejności, wiec problem rozwiązał się sam. Ten rytuał przewaŜnie dość długo, więc któregoś wieczoru, czekając z kolacją chciałam mu pomóc. Weszłam do łazienki i umyłam z rozpędu jakąś cześć jego ciała. Nie prosząc o pozwolenie i w innej, niŜ ułoŜonej przez właściciela kolejności. Nie przypuszczałam, Ŝe powstanie z tego aŜ taki problem…. - No nie! I wszystko mi pomyliłaś! – serdecznie rozbeczał się Mały -Teraz muszę zaczynać od początku! Z wściekłością spłukał mydło i zaczął wszystko od nowa w odpowiedniej kolejności . Jak wcześniej wspomniałam jest dokładny. Mówię: - Umyj ząbki i buzię. Po chwili wraca zadowolony . Synku, czy ty nie słyszysz, masz się umyć! - PrzecieŜ się umyłem! - krzyczy na mnie powaŜnie obraŜony. Tymi czarnymi lepkimi łapkami??? - pytam. - Nie mówiłaś, Ŝebym umył ręce, tylko porządnie umył zęby i buzie!!! CóŜ, ja się chyba jednak czepiam. Mały Człowiek wie, jak niebezpieczne są zarazki. Przerabiał to w przedszkolu i w domu. Powinien często myć ręce. Nawet przed siusianiem. Takie wiadomości i chęć bycia bardzo dokładnym czasem sprawiają nieoczekiwane kłopoty. - Co mam najpierw zrobić? – krzyczy zrozpaczony wybiegając z łazienki. – Umyć ręce, czy wyciągnąć ptaszka?! Chce mi się siku! To juŜ nie te czasy (sprzed roku) gdy mój synek wstydził się odezwać, lub spędzał miłe chwile u naszych przyjaciół pod ich stołem, lub za fotelem, gdzie nawet podawano mu deser. Nie ukrywam Ŝe, teŜ przeŜyłam wiele wraŜeń przez ten rok. Kiedyś ratowałam go - krzyczącego ze strachu w lesie - z oblęŜenia ohydnych, lepkich Ŝab! Było po deszczu. Miałam świadomość Ŝe, jestem odpowiedzialna za jego poznawanie, odczuwanie nowego środowiska. I nie mogłam uwierzyć w to, co robię, oraz we własne słowa, gdy wzięłam jedną z ropuch na ręce!!! - „Kochanie, to zaczarowana królewna. Spójrz, jakie ma śliczne, smutne oczy”. Robił wraŜenie Ŝe, w to wierzy, Ŝe obudziły się w nim ciepłe uczucia. Ale nie chciał wziąć królewny w ręce. Mój synek bezgranicznie mnie kocha. Ze wzajemnością, oczywiście. JuŜ nie wstydzi się Ŝelu na włosach, który mu czasem nakładam i je o wiele więcej potraw niŜ na początku. Wcześniej wszystko musiało być ruskimi i pomidorową. Nawet ogórkowa była pomidorową tylko z zielonych pomidorów. Teraz wszystko się zmieniło . Mój synek jest, mogę śmiało powiedzieć... smakoszem. Stało się to któregoś dnia przed obiadem. Byliśmy na długim zimowym spacerze. I w uroczej knajpce z pierogami zaŜyczył sobie, wiadomo, co... Ja natomiast szalałam. Po pól porcji z mięsem, szpinakiem i feta , szynką i Ŝółtym serem, kaszą... Delicję! Zachwycałam się. Mój talerz wyglądał zachęcająco, kolorowo. Z jego dania wiało nudą. Był zazdrosny. Chciał spróbować. Z pewnymi oporami mu pozwoliłam, a muszę dodać Ŝe, był głodny jak wilk. I od tej pory je wszystko co ja. Bez problemu. Ale juŜ nie lubi ruskich. Niestety... Byliśmy w barze. Właśnie zamykali, a chciałam by coś dojadł. Wiedziałam Ŝe jedyne danie jakie zostało w menu to ruskie, więc zamawiam: - Proszę pierogi z białym serem... – Są tylko ruskie! - mówi ekspedientka. – - Absolutnie, mój syn nie lubi ruskich, proszę o takie z serem, ziemniakami, cebulką i pieprzem... Miła pani przyjęła zamówienie. Mały Człowiek wcinał i uciapany tłuszczem mówił: – Dobrze Ŝe, to nie ruskie, bo juŜ ich nie lubię. - Bomba na Francję! Czyli koniec spania! - krzyczy mój syn wyskakując z pościeli i ucieka z pokoju.. Dość tego! Teraz to juŜ naprawdę przesadził! ! Wychodzę z łóŜka (bo i tak nie moŜna tu wytrzymać sekundy dłuŜej) i jak cię złapię!!! A moŜe ja się czepiam? Co on wczoraj jadł na kolację?