Liberator – niosący wolność

Transkrypt

Liberator – niosący wolność
24 lipca 2011
D
nia 3. lipca minęło prawie 70
lat odkąd jak po
raz ostatni nad
małopolskim
niebem powiły się brytyjskie i
amerykańskie Liberatory Halifaxy i B17. Grupa pasjonatów, zajmujących się tą celowo
przemilczaną w czasach komunistycznych kartą II wojny
światowej, przygotowała przekrojową wystawę pt. „In the
air on the air” otwartą parę dni
temu w Krakowie.
Wystawa i działalność tych
ludzi wspierana przez krakowskie Muzeum Armii Krajowej
ma na celu przypomnienie bohaterstwa Polski, brytyjskich i
amerykańskich pilotów, latających z pomocą dla walczącej
Armii Krajowej.
Mało kto wie, że nad Warszawą, Oświęcimiem, Bochnią, Nowym Targiem latały
samoloty ze znakami RAF-u i
US Army niosąc pomoc umęczonej Polsce. Wielu z nich
zapłaciło życiem za bohaterską
gotowość niesienia pomocy
naszym żołnierzom walczącym
w podziemiu.
Po tych prawie 70 latach
warto przypomnieć losy kilku
samolotów latających przeważnie z Wielkiej Brytanii z pomocą dla walczącej Polski.
œœROBERT SPRINGWALD
Liberator –
niosący wolność
Nieznane epizody wojny
powietrznej na południu Polski
Mjr pilot Antoni Tomiczek
– świadek tej wojny
Jednym z żyjących do dziś
bohaterów tej podniebnej wojny jest mieszkający na Śląsku
mjr Antoni Tomiczek
Na pierwszą misję Tomiczek
poleciał nocą z 22 na 23 sierpnia
1944 r., dostarczając zaopatrzenie dla powstańców w Warszawie, natomiast jego ostatnim
zadaniem był zrzut na placówkę „Wilga” koło Nowego Targu
nocą z 28 na 29 grudnia 1944 r.
(był to jednocześnie ostatni lot
specjalny do Polski). Łącznie 23
razy latał ze zrzutami.
14/15 sierpnia 1944
Liberator z Nieszkowic
W nocy z 14 na 15 sierpnia
1944 roku na polach w Nieszkowicach rozbił się, zestrzelony przez Niemców, Liberator
wraz z siedmioosobową polską
załogą, która zginęła na miejscu. Samolot wracał do bazy we
Włoszech po dokonaniu zrzutów nad powstańczą Warszawą.
Liberator RAF – 16/17
sierpnia 1944 – Kraków
Zabłocie
16/17 sierpnia 1944 Liberator KG-933 „P” 178 Dyw. R.A.F.
(205 Grupa Bombowa, 2 Skrzydło Bombowe) został uszkodzony w drodze powrotnej po dokonanym zrzucie dla walczącej
Warszawy. Samolot rozpadł się
na części. Wszyscy zginęli.
13 września 1944
– historia lotników
Nad Podczerwonem rozegrała się tragedia kolejnej „Latającej Fortecy” nr. 44-6412 z 817
Dywizjonu 483 grupy 5 Skrzydła
Bombowego 15 Armii Powietrznej uszkodzonej niemieckim
ostrzałem. W ostatniej chwili
pilot skierował maszynę w stronę lasu ratując tym samym wieś
Podczerwone od zagłady.
Lotnicy ratowali się skacząc
na spadochronach. Część z
nich miała na tyle dużo szczęścia, że została uratowana
przez żołnierzy placówki AK
„Limba”. Kilku z nich dostało
się w ręce GESTAPO i zostało
rozstrzelanych.
„California Rocket” – 16
grudnia 1944 Ochotnica
Górna
16 grudnia 1944 r. o godz.
12:45 w okolicach Ochotnicy zakończył swój lot bojowy
bombowiec B-24-J Liberator o
nazwie własnej „California Rocket” należący do 757 Dywizjonu, 459 Grupy Bombowej, 301
Skrzydła, 15 Armii Powietrznej
Stanów Zjednoczonych. Załoga
Operacja Most
Osobnym zagadnieniem były
loty samolotów w lądowaniem w
okupowanym kraju. Operacjami ukrytymi pod kryptonimem
MOST utrzymywana była łączność najważniejszych łączników
i delegatów Rządu i Komendy
Głównej AK. Operacja Most III
była jedną z ważniejszych dla
przebiegu II wojny. Taką drogą do Londynu trafiły, zdobyte
przez wywiad Armii Krajowej,
części i analizy techniczne rakiet,
których naloty niosły zniszczenie
i śmierć mieszkańcom Londynu.
W War Museum stoi co prawda piękna rakieta, ale brakuje
wzmianki, że to Polacy dostarczyli najważniejszych informacji, które pomogły wygrać z V2.
Temu tematowi poświęcona
była wystawa Polskie Państwo
Podziemne przeciwko broni V
zorganizowana przez Muzeum
AK we współpracy z pasjonatami lotnictwa z Krakowa.
a
Wystawa „In the air on the air” dedykowana jest brytyjskim i amerykańskim pilotom,
którzy stracili życie próbując dotrzeć z pomocą dla walczącej Armii Krajowej.
pod dowództwem por. pil. Williama Beimbrinka brała udział
w tym dniu w nalocie na niemieckie zakłady chemiczne w
Dworach k. Oświęcimia.
Dowódca poważnie uszkodzonego przez niemiecką
obronę przeciwlotniczą samolotu szukał ratunku dla
swoich kolegów i podjął próbę
dotarcia do zajętych już przez
Sowietów lotnisk w Mielcu.
Samolot w okolicach pasma
Gorców stracił jednak sterowność i rozbił się. Załoga zdążyła
wyskoczyć na spadochronach.
Dowódca maszyny zginął, jego
ciała nie odnaleziono.
Dzięki szybkiej akcji żołnierzy IV Batalionu „Nowy Targ” i
Pułku Strzelców Podhalańskich
AK oraz mieszkańców Ochotnicy uratowano 9 członków załogi bombowca od niewoli lub
śmierci z rąk Niemców.
„Dinah Might” w Jeleśni
– 13 września 1944 roku
Owego feralnego dnia celem była rafineria paliw syntetycznych w Oświęcimiu.
Bombardier Charles Keutman
został na ten cel przydzielony
do załogi Johna Wegenera w
zastępstwie kontuzjowanego
członka załogi. Oświęcim był
silnie broniony przez baterie
dział przeciwlotniczych. Niestety, przed zrzutem bomb,
samolot został trafiony. Pilot
John Wegener zdecydował
się na wykonanie awaryjnego
lądowania na dość równym
otwartym polu oddalonym od
gęściej zaludnionych terenów.
Frantic VII – 18 września
1944 – dla Powstania
Warszawskiego
Gdy w końcu władze sowieckie wyraziły zgodę na
lądowanie samolotów zachodnich sojuszników na swoich
lotniskach, Amerykanie zdecydowali się na zorganizowanie
ogromnej jednorazowej operacji mającej na celu udzielenie
pomocy walczącemu Powstaniu Warszawskiemu.
18 września 1944 r. rozpoczęła się operacja Frantic VII. Pomiędzy godziną 6:00 i 6:20 rano
z angielskich lotnisk 8 Armii Lotniczej wystartowało łącznie 110
bombowców Boeing B-17 „Flying Fortress” należących do 13
Skrzydła Bombowego 3 Dywizji
Bombowej 8 Armii Lotniczej
USA AF eskortowanych przez
73 myśliwce Mustang. W południe nad Warszawą pojawiły się
„Latające Fortece” z 8. Armii Po-
wietrznej USA, zrzucono 1284
zasobników z bronią i amunicją.
Powstańcy zdobyli jedynie 188
zasobników.
Po 11 godzinach lotu samoloty uczestniczące w wyprawie
Frantic VII wylądowały na lotniskach w rejonie Połtawy.
Candie – 22 grudnia
1944 – Borek Falęcki
Kraków
W bożonarodzeniowy poranek 1944 r. bombowiec Boeing B-17 o imieniu własnym
„Candie” z 10-osobową załogą
na pokładzie brał udział w nalocie na zakłady chemiczne w
Blachowni Śląskiej. Maszyna
została ostrzelana i uszkodzona nad celem bombardowania. Nad Krakowem potężny
samolot ponownie dostał się
pod ogień niemieckiej artylerii przeciwlotniczej i został
zmuszony do lądowania na
przedpolu Fortu Borek. Dzięki
mistrzowskiemu lądowaniu
wszyscy członkowie załogi
przeżyli, dostając się jednak
do niemieckiej niewoli. W
zbiorach krakowskich kolekcjonerów zachowały się zdjęcia wykonane z narażeniem
życia przez łączniczkę Armii
Krajowej.
„In the air on the air”
– krakowska wystawa
lotnicza
W styczniu 2011 r. spotkaliśmy się niedaleko lądowania
wspomnianego już samolotu
„Candie” na osiedlu Kliny Zacisze w Krakowie, w kościele pod
wezwaniem św. Rafała Kalinowskiego na mszy św. w intencji wszystkich pilotów latających
w okresie II wojny światowej z
pomocą dla Armii Krajowej. Ks.
Jan Jarco odprawił mszę św. a
dr Krzysztof Wielgus wygłosił
okolicznościowy wykład.
W Krakowie działa duża
grupa pasjonatów lotnictwa: dr
Krzysztof Wielgus, Szyman Serwatka, Mateusz Palka, Robert
Springwald, Tomasz Jastrzębski, Dominik Synowiec i wielu
innych. We współpracy z Muzeum mają za sobą organizację
wystawy poświęconej operacji Frantic VII, poszukiwania
archeologiczne w miejscach
upadku samolotów. Wspólnie
z Muzeum AK i Polskim Towarzystwem Historycznym w Nowym Targu otworzyli wystawę
w Schronisku na Kudłaczach i
w Ochotnicy Górnej. Zorganizowano konferencję naukową
w Żywcu nieopodal lądowania
„Dinah Might”.
Kilka dni temu otwarto wystawę pt. „In the air on the air”
– która zawiera materiały opowiadające losy chłopców z wielkich bombowców przy pomocy
muzyki i pozostawionych przez
nich pamiątek.
Mieli po 19-20 lat. Słuchali
muzyki z czarnych, ebonitowych płyt, z pokrytych brokatem głośników – orkiestry Glenna Millera, Chóru Dana, Lale
Andersen, ansamblu „Wiesołyje Riebiata”. Dla wielu z nich,
13
nadany wieczorem przez BBC,
mazur oznaczał 12 godzin za
sterami samotnego bombowca,
niosącego w zasobnikach nie
tylko broń, leki – lecz przede
wszystkim nadzieję, innym
dziewiętnastolatkom, oczekującym na leśnych placówkach
Armii Krajowej lub na czarnym
od dymu Placu Napoleona, w
środku walczącej Warszawy.
Tematyka działań lotniczych
nad Małopolską, strat lotnictwa polskiego, sił powietrznych
Wspólnoty Brytyjskiej oraz
USAAF nie była eksponowana
w okresie komunistycznym, w
niektórych przypadkach była
zacierana i fałszowana, aż do
kuriozalnych przypadków wieloletniej inwigilacji przez UB/
SB miejsc zrzutów i… katastrof
maszyn alianckich. Co dziwniejsze, rzeczywisty udział i skala
strat lotnictwa sowieckiego także stanowiła nieznany obszar
historii Małopolski.
Dla chłopców, którzy w
ogniu przeciwlotniczym nad
Blachownią Śląską szybko stawali się mężczyznami, zagwizdany rankiem, przed startem
z bazy we Włoszech, kawałek
swingu i powiedzonko: „Coffee
and Donut”, oznaczały: „wróćmy wszyscy szczęśliwie. Na
muzykę, kawusię i pączki”.
Częścią wojennej rzeczywistości było pulsujące zielonym
światłem „magiczne oko” starego radioodbiornika, sączącego
słodką muzykę podczas programu „For the Forces” i pulsujący takim samym, zimnym
blaskiem ekran niemieckiego
radaru pokładowego, z wypisanym kolejnym wyrokiem
śmierci na polską czy południowoafrykańską załogę, skradającą się w mroku za zrzutami dla
Polski Podziemnej.
O tym wszystkim chcemy
odpowiedzieć – muzyką i obrazem. A także, położonym w
szklanej gablocie, aluminiowym strzępem historii. Ze śladami ognia, mchu i igliwia.
Od początku lipca w Studium Polski Podziemnej i w
Instytucie Władysława Sikorskiego w Londynie przebywają dwaj pracownicy Muzeum
Armii Krajowej Piotr Makuła i
Robert Springwald, poszukując archiwaliów i fotografii dokumentujących wsparcie lotnicze jakiej udzielano walczącej
Polsce w okresie II wojny światowej. Zasoby tych zasłużonych
instytucji emigracyjnych są
trudne do przecenienia.
Z wielką życzliwością i zrozumieniem otwarto dla nas tą
skarbnicę wiedzy, rzucającą
nierzadko nowe światło na
trudne losy Polski w czasach
wojny. Poszukujemy również
kontaktów z świadkami historii, których losy związały się
dziejami lotnictwa polskiego.
Jeżeli wśród czytelników znajdą się ludzie, którzy chcieliby
podzielić się swoimi wspomnieniami z tamtych lat, prosimy o kontakt.r
Robert Springwald jest pracownikiem Muzeum Armii
Krajowej w Krakowie.
Autorami scenariusza i
twórcami wystawy są: dr
Krzysztof Wielgus, Szymon
Palka, Mateusz Palka i
Tadeusz Żaba – kurator
wystawy.

Podobne dokumenty