pobierz

Transkrypt

pobierz
DZIESIĘCIU ZUCHWAŁYCH
W niedzielę wieczorem, 12 marca 1944 roku, do furtki siedleckiego
więzienia zadzwonił energicznie niemiecki podoficer. Prowadził czterech więźniów ze związanymi rękoma. W okienku ukazała się twarz
strażnika. - Otwierać - rozkazał głośno podoficer. Strażnik natychmiast
wpuścił czekających i zaryglował za nimi drzwi. Nie podejrzewał
żadnego podstępu. Cała grupa przeszła do budynku więziennego, w
którym część korytarza odgrodzona była żelazną kratą. Po otwarciu
kraty, celem wpuszczenia więźniów, ci niespodziewanie zrzucili sznury
z rąk, wyjęli rewolwery i powiązali osłupiałych strażników, zakładając
im kneble na ustach. Dwaj zamachowcy podeszli do okienka zbrojowni
zamkniętej od wewnątrz i zażądali odryglowania drzwi przez przebywającego tam strażnika. Ten jednak ukrył się w kącie, gdzie nie był
widoczny. Nie mógł jednak podejść do telefonu, bo wtedy zostałby z
łatwością zastrzelony.
Tymczasem druga grupa spiskowców weszła przez odryglowaną
uprzednio furtkę na teren części administracyjnej więzienia. Tutaj
czekali na nadchodzących przed godziną policyjną pracowników i na ich
rodziny, ażeby zamknąć ich w pokoju wartowników. Po zapełnieniu
pomieszczenia, zamykano nadchodzących w jednym z pokoi administracyjnych.
Pierwsza grupa zerwała kabel telefoniczny prowadzący do zbrojowni
i zagroziła zamkniętemu strażnikowi wrzuceniem granatu do
pomieszczenia, jeżeli nie otworzy drzwi. Strażnik posłuchał w końcu
dobrej rady i odryglował drzwi. W międzyczasie przodownik straży
więziennej Chmielewski, zaprowadził zamachowców do cel zajmowanych przez ośmiu aresztowanych, których uwolnienie było celem całej
tej akcji. Mając klucze od cel, otwierał jedną po drugiej, wypuszczając
więźniów.
Po wykonaniu zadania i nakazaniu strażnikom, żeby nie robili alarmu
przez pół godziny, więźniowie i zamachowcy opuścili więzienie,
przedostając się na stadion, a stamtąd w asyście innych kolegów i
przewodników na ulicę Cmentarną, Piaskową do rzeki Muchawki, a
następnie przez wieś Żytnia do Niwisk. Tutaj zatrzymali się na plebanii,
gdzie zostali bardzo gościnnie przyjęci i nakarmieni. Po nabraniu sił,
partyzanci i uwolnieni więźniowie, bez przeszkód dotarli do obozowiska
„Dym" w jacie.
W tej brawurowej, szaleńczej akcji zasłużyło się wiele osób. Nie
ulega jednak wątpliwości, że prawdziwymi bohaterami byli przede
wszystkim ci, którzy wtargnęli do więzienia oraz strażnik więzienny, bez
którego cała akcja byłaby skazana na niepowodzenie. Wśród dziesięciu
zuchwałych, dwaj odegrali kluczową rolę: przebrany za Niemca
dowódca grupy, nordyk bardzo podobny do jednego z siedleckich
gestapowców i główny strateg akcji, strażnik więzienny, znający jak
własną kieszeń budowę całego więzienia, panujące tam zwyczaje i
najodpowiedniejszą porę do odbicia więźniów. Czterdziestominutowa
akcja zakończyła się pełnym powodzeniem, a przecież tak łatwo, przez
jakieś drobne niedopatrzenie, mogła stać się tragiczną dla jej
uczestników. Nie zginął ani jeden człowiek i żaden nie został ranny.
Siedleckie więzienie to prawdziwa twierdza o wysokich murach. W
odległości kilkudziesięciu metrów znajdowała się Komenda Miasta, w
całym mieście roiło się od umundurowanych Niemców. Przebieg akcji
1
musiał odbyć się w ciszy i bez zwrócenia niczyjej uwagi.
Kim byli zamachowcy? Wszyscy należeli do podziemnej oragnizacji
Narodowych Sił Zbrojnych. Dowódcą grupy był starszy sierżant podchorąży Stefan Kosobudzki („Sęk"). Pozostali, wybrani przez niego
ochotnicy to: Czesław Trochimiak („Car"), Jan Tajchert („Farys"),
Zygmunt Kłem („Zbyszko"), Stanisław Kotowski („Koń"), Stanisław
Komorowski („Krwawy Natan"), Zdzisław Szulczewski („Mścigrom"),
Czesław Trojanowski („Sęp", syn „Gadali") i Czesław Moskwiak („Silny"). Strażnik nazywał się Chmielewski („Miły"). Miał 60 lat. W 1905
roku należał do bojówki PPS, uczestniczył aktywnie w rewolucji i brał
udział w zamachu na warszawskiego gubernatora, generała Skałtona.
Teraz, po zakończeniu akcji, musiał uchodzić z miasta razem z partyzantami.
Odbici więźniowie byli członkami Komendy Okręgu Narodowych Sił
Zbrojnych w Siedlcach. Aresztowano ich kilka dni wcześniej podczas
narady. Byli to: ppłk Stanisław Miodoński („Sokół"), kpt. Bolesław
Stefan Piszczyk („Hubert"), ks. Stanisław Jurczak („Brzoza"), kapelan,
kpt. Wiktor Chyliński („Lis", „Poleszuk"), kpt. Leon Klensner („Jan"),
por. Jerzy Wojtkowski („Drzazga"), ppor. Michał Mieczysław Rossała
(„Wali") i por. Władysław Wyczółkowski („Sęp").
„Tygodnik Siedlecki" 15.V.94r.
2