Cud dobra
Transkrypt
Cud dobra
Sobota–poniedziałek 7-9 kwietnia 2012 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl Ot, wystarczy, że ktoś powie, że eutanazja to sposób pozbywania się chorych albo że proszący ośmierć nie wiedzą, co mówią, lub mówią tak wyłącznie z rozpaczy wynikającej z zaniedbania i braku troski. Wystarczy, że ktoś powie, że w Holandii nie ma hospicjów (podobno nawet i opery, jak twierdzi jeden utytułowany mędrzec), a eutanazja jest tam promowana jako sposób na oszczędności w służbie zdrowia. Te łgarstwa są zdolne zbić z tropu osoby słabo zorientowane. Właśnie dla ludzi dobrej woli, lecz mniej zorientowanych, formułuję te uwagi. Niech ich wzmocnią. Lekarz nie walczy 1. o każdą minutę życia. Gdy pacjent jest w złym stanie, a jego śmierć jest w per- spektywie tygodni nieuchronna, dla mądrego lekarza, i często również dla samego pacjenta, większe znaczenie ma uśmierzenie bólu i zmniejszenie cierpień niż przedłużanie życia. Często się zdarza, że lekarz wspólnie zpacjentem (jeśli jest w stanie o sobie decydować) postanawiają, że zastosowane będzie leczenie znieczulające na tyle radykalne, że może skrócić życie pacjenta. Owo skrócenie życia nie jest tu samo w sobie celem, ale okolicznością, na którą świadomie się godzimy. Jeśli dochowane są odpowiednie procedury, działanie takie jest legalne. Pacjent ma (także wPolsce) pewną możliwość skrócenia swych cierpień, jeśli tego pragnie, a także – jeśli tego sobie życzy – ma szansę umierać bez świadomości, w głębokim znieczuleniu. Niektórzy pacjenci wszak stanowczo sobie tego nie życzą. Mądra regulacja procedur znieczuleń przedśmiertnych (sedacji) jest sprawą kluczową dla całej dziedziny postępowania zterminalnie chorymi itrybu podejmowania decyzji ukresu życia. Cierpienia pacjenta czasami skraca się wraz z jego życiem – taka jest uznana praktyka na całym świecie. „Uczynić wszystko” dla pacjenta to nie znaczy dręczyć go czynnościami, które mogą przynieść efekt wskali godzin czy dni, achoćby nawet nieco bardziej długotrwały, ale bez nadziei na poprawę zdrowia. Gdy pacjentowi nie można już pomóc, zaprzestaje się leczenia. Uporczywe idaremne leczenie, choćby na prośbę pacjenta lub rodziny, jest krzywdą dla chorego. Ludzie bardzo często umierają nieco wcześniej, niż teoretycznie byłoby to możliwe. Nie jest to żadna anomalia. Jesteśmy śmiertelni. Zadaniem lekarza, którego pacjent wkrótce umrze, jest zapewnić mu możliwie najlepsze warunki terminalnego okresu choroby i samego umierania. Pacjenci czasami 2. chcą już umrzeć Ludzie bardzo ciężko chorzy często czekają na śmierć jak na wybawienie, co zresztą nie zmienia faktu, że na ogół się jej boją. Ta ambiwalencja jest psychologicznie zrozumiała. W niektórych chorobach, zwłaszcza takich, które prowadzą do nieuchronnej śmierci drogą paraliżu i bólu, pacjenci często domagają się, by nie przedłużano ich życia – na przykład poprzez reanimację. W wielu krajach mają zapewnione do tego prawo. Reanimowanie pacjenta, który sobie tego nie życzył lub którego po reanimacji czekają tygodnie cierpień wstanie paraliżu, jest poważnym błędem, a czasem nawet naruszeniem prawa. Zdarza się jednak, że pacjent znajduje się już ostatecznie wstanie, którego nie akceptuje, ipomimo najlepszej opieki itroski stanowczo życzy sobie, by zaprzestano go leczyć, mimo że lekarze takie leczenie proponują. Pacjent ma do takiej odmowy leczenia pełne prawo (także wPolsce) ijest to typowa sytuacja skracania życia pełnego nieznośnych cierpień. Są jednak również pacjenci, którzy domagają się, by zaprzestawano ich żywić bądź wentylować, a nie tylko leczyć. Mogą oni napotkać barierę prawną uniemożliwiającą spełnienie ich żądań. Taką barierę może też stanowić sumienie lekarza. Bywa, że pacjenci (a częściej ich najbliżsi – w ich imieniu) walczą, skutecznie lub nie, o prawo do wcześniejszej śmierci (na przykład poprzez zaprzestanie odżywiania) przed sądami. Bywa też, że domagają się jeszcze więcej, to jest pomocy w samobójstwie bądź czynnej eutanazji. Zwyjątkiem krajów Beneluksu na akceptowaną prawnie eutanazję nie mają szans, natomiast w kilku innych mogą skorzystać zprzepisanej im trucizny. Mimo to skracanie cierpień chorego prowadzące do skrócenia jego życia przybiera w wielu przypadkach formę nielegalnej eutanazji. Zapewne jednak znacznie częściej cierpiący na nieuleczalne choroby i bardzo cierpiący starsi ludzie po prostu popełniają samobójstwa. W każdym razie stanowią oni bardzo znaczny odsetek wśród samobójców. Motywy tzw. legalizacji 3. eutanazji były etyczne Eutanazja jest wszędzie na świecie nielegalna, jakkolwiek 1 w większości krajów (w tym również w Holandii i w Polsce) sąd – stwierdziwszy, że osoba poddana eutanazji stanowczo i świadomie jej żądała, była i tak bliska śmierci i cierpiała męki fizyczne i psychiczne – może odstąpić od wymierzenia kary winowajcy lub wymierzyć karę symboliczną. Faktycznie procesów tego rodzaju jest bardzo niewiele – zakaz eutanazji odgrywa więc rolę raczej symboliczną bądź wychowawczą. Obowiązuje on tak samo w Polsce, jak w Holandii. Jednakże fakt, że eutanazja jest de facto poza realną kontrolą prawa, uważany jest powszechnie za nieetyczny i nie do zaakceptowania. Ponadto eutanazja „w podziemiu” oznacza ryzyko, że będzie przeprowadzana w sposób barbarzyński, a nawet, że wywierany będzie psychologiczny nacisk na chorych, aby się jej domagali. Aby sprzeciwić się hipokryzji polegającej na tolerowaniu fikcyjnego prawa, a przede wszystkim po to, by zmniejszyć liczbę najcięższych nadużyć, takich jak nakłanianie kogoś do eutanazji, władze Holandii, Belgii iLuksemburga podjęły próbę wprowadzenia mechanizmu dającego państwu narzędzia kontroli nad eutanazją, których dotychczas nie miał żaden kraj. Istotą tego narzędzia jest wywieranie skutecznej presji na lekarzy, by przypadki dokonanej eutanazji zgłaszali władzom śledczym imedycznym. W zamian za tę jawność oraz spełnienie surowych wymagań procedury eutanatycznej (m.in. wielokrotne żądanie eutanazji przez chorego, stwierdzenie przez dwóch niezależnych lekarzy, że pacjent wkrótce umrze i że cierpi nieznośnie) dano władzom śledczym prawo odstępowania od ścigania znanych im przypadków eutanazji. Mówiąc poglądowo, różnica między Holandią aPolską jest taka, że jeśli lekarz w Polsce zgłosi władzom, że dokonał eutanazji, to będzie miał proces, w którym sąd skaże go bądź nie, natomiast wHolandii do procesu nie dojdzie. Jako że wPolsce nikt nie zgłasza dokonania eutanazji, różnica jest czysto teoretyczna. Ani w Polsce, ani w Holandii de facto nie ściga się eutanazji ani za nią nie skazuje, choć w obu krajach jest nielegalna. W obu jest też tolerowana – w Polsce na poziomie faktycznym (nie robi się u nas nic, żeby eutanazję ścigać i karać), a w Holandii czy Belgii na poziomie prawnym (nie tylko sąd może odstąpić od jej karania, lecz również koroner od jej ścigania). Jaki efekt uzyskano w Holandii? Ponad 80 proc. przypadków eutanazji jest tam raportowanych władzom, które mogą mieć pewność, że osoby jej poddane naprawdę tego chciały i naprawdę były śmiertelnie chore. Jest to jakiś sukces, bo w innych krajach władze nie dowiadują się niczego. Oprócz niezgody na hipokryzję ipoczucia, że obowiązkiem państwa jest wiedzieć, co się dzieje, powodem wprowadzenia słynnych ustaw w krajach Beneluksu była silna presja społeczna, zwłaszcza zaś presja chorych, którzy domagali się dla siebie prawa stanowienia o własnej śmierci, a także presja lekarzy dokonujących eutanazji domagających się ochrony prawnej (co akurat jest etycznie dyskusyjną motywacją). Niemałe znaczenie miał również fakt, że w ostatnich dziesięcioleciach liczba eutanazji wHolandii iBelgii szybko rośnie, przez co eutanazja stała się po prostu ważnym problemem społecznym wymagającym uregulowania. Odstąpienie od ścigania eutanazji pod warunkiem jej zgłoszenia władzom nie spowolniło ani nie wzmocniło tego trendu. Obecnie już ponad 3 proc. Holendrów kończy życie wskutek eutanazji. W tym bogatym kraju działa znakomity system opieki nad ciężko chorymi i umierającymi, niemniej jednak – być może po części z powodów kulturowych – bardzo wielu ludzi chce samodzielnie decydować oswojej śmierci, uważając, że samobójstwo jest złym i niegodnym rozwiązaniem, a eutanazja jest lepszym wyjściem. Co najmniej taka sama liczba ludzi ma inne zdanie. Znaczna większość obywateli uważa jednak, że człowiek powinien mieć możliwość zajęcia takiego bądź innego stanowiska wobec własnej śmierci i wobec ewentualności poddania się eutanazji. Inaczej mówiąc, powinien mieć prawo wyboru. Dlatego prawna tolerancja dla eutanazji obowiązująca wHolandii ma nikłą opozycję, podobnie jak inne rozwiązania prawne opierające się na dawaniu obywatelom swobody wyboru pod pewnymi warunkami. 4. Prawo medyczne nie jest sumą nakazów, zezwoleń i zakazów Funkcją prawa, także medycznego, jest zapobieganie złu i regulowanie stosunków międzyludzkich w taki sposób, aby zminimalizować przemoc i krzywdy, które ludzie skłonni są wyrządzać sobie w obliczu nieuchronnych konfliktów bądź z racji swych przywar. Dziedzina medyczna jest dość hermetyczna i z trudnością poddaje się regulacjom prawnym. W obliczu organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości największy autorytet w ocenie zdarzeń zachowują lekarze. To od nich ostatecznie zależy, co będzie uznane za błąd czy też zachowania niedopuszczalne. Niezwykle trudne jest też ściganie zakazanych przez prawo działań medycznych. Same zakazy niewiele dają. Aby zakaz był skuteczny, musi być jakaś metoda jego egzekwowania. Nikt nawet nie myśli, aby zakazywać kłamstwa albo używania brzydkich słów – kto i jak miałby te pospolite grzeszki ścigać? W sferze medycznej zakazy mają bardzo ograniczoną moc oddziaływania. Może się zdarzyć, że ktoś odstąpi, dajmy na to, od aborcji, gdyż jest zakazana. Lepiej jednak stworzyć takie prawo i taką politykę społeczną, które naprawdę aborcję ograniczą. Zakazy niewiele dają, a nawet mogą bardzo utrudnić regulację i kontrolę, sprzyjając samowoli oraz tzw. szarej strefie, gdzie dochodzić może do drastycznych nadużyć. W przypadku eutanazji jest podobnie. Zakaz częściowo zniechęca do zgłaszania żądań eutanazji oraz do jej wykonywania, ale poniekąd rozpościera też wygodny parawan obłudy osłaniający nieznane i ciemne praktyki. Boć przecież, czego nie widać, tego nie ma. + *JAN HARTMAN – ur. w 1967 r., filozof, kieruje Zakładem Filozofii i Bioetyki w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się m.in. etyką, bioetyką, filozofią polityki, redaguje czasopismo filozoficzne UJ „Principia” magazyn 27 GŁOŚNE myślenie JONASZ Moje proroctwa paschalne Zatem zmartwychwstaniemy: taka jest wiara wszystkich chrześcijan. Radzę jednak nic sobie nie wyobrażać: jeśli coś przechodzi ludzkie pojęcie, to przede wszystkim to. Podobno pewne- Z KRZYSZTOF MICHALSKI* Cud dobra Skąd się bierze zło? Skąd dobro? Przede wszystkim: zło, dobro trzeba „uczynić”, ktoś je musi zrobić. Nie leży przede mną gotowe; tylko podnieść. Różnica między złem a dobrem zakłada, że jest ktoś, kto czyni zło, choć mógłby czynić dobro, kto czyni dobro, choć mógłby zło. Zakłada czyjąś wolność, wolność wyboru. Szkło, co skaleczyło mi palec, komar, który mnie ugryzł, słońce, co mnie oświetla i grzeje, nie są ani złe, ani dobre. Co to jednak znaczy: „czynić dobro”? Tak wiele tu możliwych znaczeń – ale co do jednego nie ma chyba wątpliwości: „czynić dobro” to pomóc komuś w prawdziwej potrzebie, pomóc wdowie, pomóc sierocie, pomóc, nie zważając na siebie, nie zważając na swoje własne potrzeby. Zapomnieć o sobie i podać rękę komuś innemu. A to jest przecież niemożliwe, prawie niemożliwe: tyle tych S mu świętemu pokazał się z tamtego świata jego znajomy i odpowiedział na pytanie, jak tam jest. Odpowiedź była bezdyskusyjnie słuszna: totaliter aliter, czyli zgoła inaczej. To pierwsze moje proroctwo, a drugie jest takie, że tam będzie dobrze dla wszystkich. Jestem zagorzałym zwolennikiem nadziei głoszonej w coraz to nowej książce przez ks. Wacława Hryniewicza (ostatnio w dziele „Problem piekła we współczesnej filozofii religii”). Wszyscy trafimy do nieba, choć nie każdy natychmiast: czyściec nie jest pusty. Choć... przecież w rzeczywistości czwartowymiarowej nie ma czasu, więc może i nawet zaraz. Do zobaczenia, ALLELUJA! + Codzienna refleksja nad Biblią: JANTURNAU.BLOX.PL Esej ks. Hryniewicza – s. 22-23 wyciągniętych rąk – jak wśród nich zapomnieć, co mogę, co dla mnie dobre, jak nie zacząć liczyć? Te ręce czekają już na mnie, gdy budzę się po raz pierwszy; są wyzwaniem, na które muszę odpowiedzieć. Gdy próbuję to zrobić, wydaje mi się, że nie dam rady, że nie mogę. Że to niemożliwe. „Dobro” to zatem odpowiedź na czekające już na mnie u progu życia wezwanie, by pomóc innym, nie zważając na siebie – „zło” to niemoc, by temu wezwaniu sprostać. Dobro to przezwyciężenie zła, zło – porażka tego wysiłku. Czy nie jest to możliwe znaczenie znanej nam z Księgi Rodzaju historii o tej specyficznej, definiującej człowieka wolności; o wolności od początku pękniętej, wolności skażonej niemożnością, niemożnością robienia dobra – a więc historii o tym, jak niewytłumaczalne, jak trudne do zrozumienia, jak niemożliwe; jakim cudem jest dobro? Historii o „grzechu pierworodnym”? + *KRZYSZTOF MICHALSKI – ur. w 1948 r., filozof, rektor wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, wykłada filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie w Bostonie. Opublikował m.in.: „Heidegger i filozofia współczesna”, „Płomień wieczności. Eseje o myślach Fryderyka Nietzschego”, „Zrozumieć przemijanie” i „Rozmowy w Castel Gandolfo” (wstęp i redakcja)