Uwagi do artykułu: „Świeża woda siły doda. Z kranu czy z butelki”

Transkrypt

Uwagi do artykułu: „Świeża woda siły doda. Z kranu czy z butelki”
Uwagi do artykułu: „Świeża woda siły doda. Z kranu czy z butelki”
W Kurierze Szczecińskim z 23.06. 2015 r. ukazał się artykuł pt.: „Świeża woda siły doda. Z
kranu czy z butelki”, którego autorem jest Pan Cezary Martyniuk.
Dywagacje na temat kosztów wytwarzania wód butelkowanych pozostawię bez komentarza,
są bowiem zupełnie oderwane od rzeczywistości. Istotniejsze jest to, że autor wystawia opinię o
wodach butelkowanych, wielokrotnie wprowadzając konsumenta w błąd. Przykładem
fundamentalnym jest zdanie następujące: „Dokładnie te same normy obowiązują producentów wód
butelkowanych i operatorów wodociągowych”, mówiące wszystko o „wiedzy” autora, który nie ma
nawet pojęcia, że obowiązują dwa różne rozporządzenia Ministra Zdrowia, dotyczące tych dwóch
zupełnie różnych rodzajów wód.
Są to: Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 31 marca 2011 r. w sprawie naturalnych wód
mineralnych, wód źródlanych i wód stołowych oraz Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 20
kwietnia 2010 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia
przez ludzi z dnia 29 marca 2007 r. (Dz. U. Nr 61, poz. 417). W tym drugim rozporządzeniu
napisano wyraźnie: „Przepisów rozporządzenia nie stosuje się do:
1) naturalnych wód mineralnych, wód źródlanych i wód stołowych spełniających wymagania
określone w przepisach o bezpieczeństwie żywności i żywienia;
2) wód leczniczych, dla których warunki i wymagania sanitarne określają przepisy wydane na
podstawie:
a) art. 5 ust. 5 i 6 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. – Prawo geologiczne i górnicze (Dz. U. z 2005 r. Nr
228, poz. 1947, z późn. zm.3)),
b) art. 36 ust. 5 ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o lecznictwie uzdrowiskowym)”
Wody butelkowane zostały uznane przez Ustawę o bezpieczeństwie żywności i żywienia
za środek spożywczy, a wody wodociągowe nie, co najlepiej świadczy o wymaganej wysokiej
jakości wód butelkowanych.
Zdumiewa wypowiedź pracownicy Sanepidu, gdyż właśnie w tej instytucji badane są wody
butelkowane i wodociągowe, zgodnie z odmiennymi normami podanymi w przytoczonych, różnych
rozporządzeniach Ministra Zdrowia. Zacytujmy: „Goleniów zaopatrywany z ujęcia głębinowego,
wodę ma wręcz doskonałej jakości, znacznie lepszą od większości wód sprzedawanych w butelkach.
Nie ma żadnego argumentu przemawiającego za piciem wody butelkowanej zamiast wodociągowej mówi Julia Kuchciak z PSSE w Goleniowie. Wypowiedź ta wskazuje na brak wiedzy i kompetencji
pracownicy Sanepidu, przyznaje ona wprawdzie, że zdarzają się awarie sieci wodociągowych, lecz
jako argument przeciwko wodom butelkowanym wskazuje ich rzekomo złe przechowywanie. Ów
argument jest nielogiczny, gdyż wody butelkowane są kupowane na bieżąco w opakowaniach o
małych objętościach, tak więc ich zużycie jest na tyle szybkie, że nie zdąży się z nimi stać nic, co
mogłoby zagrażać zdrowiu - w przeciwieństwie do wód wodociągowych.
Informacje o awariach sieci wodociągowych na terenie całego kraju, podawane do
publicznej wiadomości w mediach, dotyczą zanieczyszczeń chemicznych i bakteriologicznych,
mogących powodować zachorowania, stąd nieustanne alarmistyczne, publikowane w przestrogi
przed piciem wód wodociągowych i zamykanie sieci. Ostrzeżenia ludności o zanieczyszczeniu
wody wodociągowej nie zawsze są podawane odpowiednio szybko, stąd woda skażona może dostać
się do organizmów konsumentów zanim ostrzeżenie zostaje opublikowane.
Z prowadzonego przez nas monitoringu prasy krajowej wynika, że groźne dla zdrowia
zanieczyszczenia wody wodociągowej zdarzają się w Polsce prawie codziennie. Nie
odnotowujemy natomiast podobnych zdarzeń dotyczących wód butelkowanych. Jest to skutek
wyjątkowo ostrych norm jakościowych obowiązujących wody w butelkach. Gdyby te same
normy zastosowano wobec „kranówki”, firmy wodociągowe w Polsce musiałyby natychmiast
zakończyć działalność.
W artykule przeczytać można również informację, jakoby ludzie „wracali” do picia wód
wodociągowych. To nieprawda, gdyż nigdy nie pili ich powszechnie w postaci surowej, słusznie
obawiając się o własne zdrowie. Wody wodociągowe zawsze miały i nadal mają niechlubną opinię z powodu podejrzanego zapachu, wątpliwej klarowności i nienaturalnego smaku. Dlatego w
surowym stanie służyły przede wszystkim do celów gospodarczych, zaś do picia po przegotowaniu.
Właściciele wodociągów, zachęcając konsumentów do picia wody z kranu, prowadzą
kampanie promocyjne, wstawiają dystrybutory w szkołach i urzędach, przy czym jedynym
przekonującym argumentem za piciem tej wody jest jej niska cena. Nowoczesne technologie
uzdatniania wód wodociągowych są kosztowne, ale tak samo jak dawniej i dziś polegają na
wprowadzaniu do wody substancji chemicznych, wypijanych następnie przez konsumentów. Woda
wypływająca ze stacji „uzdatniania” posiada wymagane normami parametry tylko w owych
stacjach, po czym ulega zanieczyszczeniu w rurach wodociągowych i trafia do kranów, w których
jakości wody nikt już na bieżąco nie kontroluje.
Absurdalnym zabiegiem praktykowanym przez firmy wodociągowe, celem pozyskania
klientów, jest porównywanie wód mineralnych do wód wodociągowych, służące stawianiu
pomiędzy nimi znaku równości. Podawanie informacji o jednakowych ilościach składników
mineralnych zawartych w tych dwóch różnych rodzajach wód to zwykłe „mieszanie w głowach”
konsumentów, gdyż to nie mineralizacja przesądza o tym czy określoną wodę można pić
bezpiecznie, czy też nie.
Woda wodociągowa o najwyższej nawet mineralizacji jest produktem radykalnie
gorszej jakości od wody butelkowanej posiadającej nawet niską mineralizację. Wynika to
stąd, że każda woda w butelce to naturalny - ekologiczny środek spożywczy o gwarantowanej
czystości chemicznej i mikrobiologicznej, zaś woda z wodociągu to produkt zanieczyszczony w
procesie „uzdatniania” chlorem i ozonem oraz szkodliwą dla organizmów żywych florą
bakteryjną, zalegającą w rurach wodociągowych, pokrytych od wewnątrz tzw. „filmem
mikrobiologicznym” o składzie identycznym, jak ten w rurach kanalizacyjnych. Woda
wodociągowa nie może uzyska certyfikatu wody źródlanej, mineralnej lub stołowej, jako że
nie jest w stanie spełnić restrykcyjnych norm obowiązujących wody butelkowane.
Próby przekonania pracodawców, żeby serwowali pracownikom wodę „zdatną do picia”
czyli kranową, której miejsce poboru będzie oddalone np. o 75 metrów od stanowiska pracy, jest
nonsensem. Człowiek ma prawo do nawadniania swojego organizmu zależnie od indywidualnego
zapotrzebowania i nie może to podlegać przepisom. Ważne jest również, aby każdy z nas dostarczał
organizmowi składniki mineralne wraz z wodą pozbawioną zanieczyszczeń chemicznych i
mikrobiologicznych, a taką jest tylko woda w butelce. Procesy „uzdatniania” wód wodociągowych
prowadzą do ich demineralizacji i zmiany składu na niekorzystny dla zdrowia, o czym przeczytać
można w oficjalnym „Stanowisku Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego
Zakładu Higieny w sprawie oceny jakości wody udostępnianej systemem wodociągów oraz wody
butelkowanej”. Rozsądny pracodawca dostarcza pracownikowi wodę butelkowaną wysokiej
jakości, czyli którąś z wód butelkowanych, posiadających znaczącą ilość składników mineralnych.
Jedynie czystość wód butelkowanych jest gwarantowana a skład zawsze stały - szczegółową
informację na ten temat przeczytać można na etykiecie każdej butelki, dzięki czemu konsument
wie co pije. Woda butelkowana - zamknięta szczelnie, nie pozwala przedostawania się do niej
drobnoustrojom, dzięki czemu nie może stanowić zagrożenia zdrowotnego, tym bardziej że po
otwarciu i tak ponownie jest zamykana, co zabezpiecza wodę przed zanieczyszczeniami.
Przekonywanie ludzi do picia wody prosto z kranu jest nieodpowiedzialne. Warto też
zastanowić się nad tym, czy pić ją po przegotowaniu, bowiem nawet ten zabieg nie usuwa z
wody wodociągowej chemii.
Adam Molenda
rzecznik prasowy
Krajowej Izby Gospodarczej
„Przemysł Rozlewniczy”