Za darmo też nie warto KRANÓWKA TO NIE MINERALNA! Treść

Transkrypt

Za darmo też nie warto KRANÓWKA TO NIE MINERALNA! Treść
Za darmo też nie warto
KRANÓWKA TO NIE MINERALNA!
Treść artykułu red. Emilii Stawikowskiej pt. „Woda z kranu do picia w lokalu gastronomicznym. Za
darmo, ale mało kto chce skorzystać”, zamieszczonego 9 stycznia w dodatku Co jest grane? GW –
Trójmiasto, dowodzi, że konsumencka świadomość jest, na całe szczęście, znacznie wyższa niż wiedza
autorki tekstu oraz udzielających jej informacji marketingowców firm wodociągowych, a także
restauratorów. Ów tekst stanowi kolejny przykład bezrefleksyjnego przelewania na papier zawartości
druków reklamowych producentów kranówki, niemających pojęcia o tym, czym różni się wytwarzana
przez nich woda „pitna” od naturalnych wód butelkowanych.
To prawda, że w wielu restauracjach całego globu klientom podawana jest woda prosto z kranu. Ale
też, pod każdą szerokością i długością geograficzną, ta praktyka lokal kompromituje - identycznie, jak
gdyby właściciele wprowadzili do oferty wino marki „wino”. Trójmiejskim restauratorom zalecam
kontakt ze Stowarzyszeniem Sommelierów Polskich albo też francuskich, niemieckich, brytyjskich czy
też amerykańskich. To, że podają Państwo konsumentom wodę z wodociągu, wzbudzi u
profesjonalnych koneserów serdeczne rozbawienie połączone z niesmakiem. Żaden sommelier na
świecie nie podejmie się komponowania posiłku z potraw i napojów pośród których znalazłaby się
kranówka, gdyż tym samym byłby w swoim środowisku zawodowym skończony. Sommelier wie, że
musi się szanować, podobnie jak właściciele lokali dbających o renomę.
Cena hurtowa butelki z wodą o pojemności 0,25 l wynosi 25-30 groszy, niekoniecznie więc w
restauracji należy żądać za nią 5 zł. A przy okazji - warto się zastanowić, czy nie podawać w swoim
lokalu, jak to się robi w naprawdę porządnych, wód źródlanych i mineralnych gratis.
To, że w teście GW przechodnie wybierali najczęściej wodę wodociągową, wynika z przyzwyczajeń
smakowych. Z tego samego powodu żaden mieszczuch nie weźmie do ust mleka prosto od krowy,
jako że przyzwyczajony jest do uht, co nie znaczy, że mleko z kartonu jest lepsze od naturalnego.
Hałaśliwość firm wodociągowych, nachalnie promujących kranówkę, ma na celu zwiększenie
sprzedaży produktu będącego cywilizacyjnym złem koniecznym. Przepisy regulujące jakość kranówki
nakazują badać obecność kilkudziesięciu tylko chemikaliów, gdy tymczasem cywilizacja zatruwa wodę
setkami związków chemicznych, które następnie wpuszczane są do naszych kranów bez żadnej
kontroli. Woda, która w stacji „uzdatniania” spełnia obowiązujące normy, kierowana jest następnie,
już bez dalszych badań, do ciągnących się kilometrami rur wodociągowych, pokrytych od wewnątrz
tzw. „filtrem biologicznym”. Osad ów ma skład identyczny jak ten zalegający w rurach
kanalizacyjnych.
Producenci wody wodociągowej, wykazując zadziwiającą nieznajomość wyjątkowo restrykcyjnych
przepisów dotyczących wód butelkowanych – będących produktem ekologicznym najwyższej jakości,
epatują konsumentów ilością minerałów zawartych w kranówce. Tymczasem nie jest to kryterium,
według którego woda uznawana jest za mineralną lub źródlaną. Warunek zasadniczy stanowi tzw.
pierwotna czystość wody, rozumiana jako brak zanieczyszczeń wynikających z działalności człowieka.
I to z tego powodu kranówka jest i zawsze będzie marnej jakości substytutem naturalnej wody
pitnej - naturalnej, czyli tej, którą w postaci wód źródlanych oraz mineralnych kupić można tylko w
butelce albo mniejszej lub większej butli.
Dlaczego litr kranówki kosztuje 0,0038 zł, zaś litr wody butelkowanej 1,10 zł? Z tego samego powodu,
dla którego kilogram parówki „szynkowej” kosztuje 6,50 zł, zaś kilogram prawdziwej szynki 130 zł. W
parówce znajdziemy 1-2 proc. mięsa, nieco dodatkowego białka w postaci rzeźniczych odpadów oraz
garść chemikaliów rozcieńczonych w wodzie – wodociągowej, oczywiście. Szynka ekologiczna
natomiast to stuprocentowo naturalne, pozbawione chemii mięso.
Agresywna reklama kranówki, serwowana opinii publicznej za pośrednictwem mediów przez firmy
wodociągowe, stała się powodem, dla którego Narodowy Instytut Zdrowia - Państwowy Zakład
Higieny zajął oficjalne stanowisko w tej kwestii. Alarmistycznie brzmi cała treść dokumentu, my
przytoczymy tylko fragment:
„Stwierdzenie, że „w wielu miejscach w Polsce woda w kranie ma bardzo dobrą jakość, jest
bogata w składniki mineralne i bez problemu można ją pić prosto z kranu” nie uwzględnia
rzeczywistego stanu wody w punkcie jej odbioru przez konsumentów. /Czyli w kranie – przyp. AM/.
W większości przypadków woda wodociągowa (pochodząca z różnych ujęć, również wód
powierzchniowych) uzyskuje taką jakość dopiero po uzdatnieniu z użyciem wielu różnych procedur
(są to: filtracja, koagulacja, flokulacja, chlorowanie, ozonowanie, promieniowanie UV, mikrofiltracja,
demineralizacja). Stosowanie tych metod (poza dezynfekcją z użyciem UV) skutkuje pozostawieniem
w wodzie uzdatnionej resztkowych ilości użytych chemikaliów (chlor, ozon) i/lub powstawaniem
związków pochodnych (THM, bromiany, chlorany, chloryny) wymagających limitowania ze względu
na bezpieczeństwo zdrowotne. Demineralizacja, czy też mikrofiltracja powodują usunięcie nie tylko
składników niepożądanych, ale również zmianę naturalnego składu mineralnego wody, w tym także
składników pożądanych ze względów zdrowotnych (np. Ca, Mg)”.
Warto też, by konsumenci wiedzieli, że tylko wody butelkowane: źródlane oraz mineralne nie
wymagają uzdatniania i nie wolno ich uzdatniać! Dlatego są one naturalnym produktem
ekologicznym, w odróżnieniu od kranówki, będącej wytworem sztucznym.
I na koniec sugestia dla szefów firm wodociągowych. Jeśli chcą Państwo przekonać
konsumentów, że wytwarzacie wodę równie dobrą jak butelkowana, zawieźcie swój produkt do
instytucji certyfikującej, z wnioskiem o uznanie waszej cieczy za wodę źródlaną lub mineralną.
Gwarantuję, że wzbudzicie u ekspertów równie serdeczne rozbawienie połączone z niesmakiem, jak u
sommelierów restauratorzy serwujący klientom kranówkę.

Podobne dokumenty