wracamy do domu - Polska Zbrojna

Transkrypt

wracamy do domu - Polska Zbrojna
WRACAMY DO DOMU
2012-08-27
Czeka nas największa i najtrudniejsza operacja w historii polskiej logistyki.
Politycy podjęli decyzję, że polski kontyngent wojskowy, podobnie jak większość z naszych sojuszników, wycofa się z Afganistanu w 2014 roku.
Tak wczesna zapowiedź daty zakończenia misji była dobrą wieścią dla logistyków. Dała im czas na odpowiednie zaplanowanie całej operacji
przewiezienia do kraju mienia kontyngentu.
„Nie czekamy z założonymi rękami na rok 2014 i już teraz dokonujemy bieżącej selekcji materiałów i środków”, powiedział generał brygady Dariusz
Łukowski, zastępca szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, szef logistyki. „Potem przewozimy to, co zbędne, do Bagram i sukcesywnie
ewakuujemy z Afganistanu naszymi Herculesami i Casami”.
Najpierw nadwyżki
Autor: Tadeusz Wróbel
Strona: 1
Wychodzenie z Afganistanu będzie największą operacją logistyczną w historii udziału Wojska Polskiego w misjach zagranicznych. Generał
Łukowski podał, że nasz kontyngent ma tam około 350 jednostek sprzętu dostarczonych z Polski oraz inne mienie, na które potrzeba 500
kontenerów. Na harmonogram wycofywania uzbrojenia, pozostałego sprzętu, amunicji i innego wyposażenia będą miały wpływ decyzje polityków,
na przykład odnośnie do skali zmniejszania kolejnych zmian kontyngentu czy jego zadań. Dowódca PKW, po konsultacjach z Dowództwem
Operacyjnym Sił Zbrojnych i innymi odpowiedzialnymi osobami, stwierdza, co jest zbędne.
„Z mojego doświadczenia wynika, że już teraz można wskazać nadwyżkę mienia i bez uszczerbku dla wykonywania zadań operacyjnych
frachtować ją do kraju”, stwierdził pułkownik Jacek Mroczek, zastępca szefa Zarządu Planowania Logistyki – P4 w Sztabie Generalnym WP.
Wcześniej, w latach 2007–2010, jako dowódca opolskiej 10 Brygady Logistycznej był zaangażowany w wycofywanie polskiego kontyngentu
wojskowego z Iraku oraz w przygotowanie i „wygaszanie” naszego udziału w operacji Unii Europejskiej, a następnie Organizacji Narodów
Zjednoczonych w Czadzie.
Logistycy przewidują, że większych redukcji liczebności PKW Afganistan należy się spodziewać przy okazji zmian jesiennych. Wówczas powstaną
duże nadwyżki, które zgodnie z planami zostaną wysłane do kraju wczesną wiosną. Zmniejszenie zmiany PKW o kilkuset żołnierzy oznacza, że
będzie potrzeba mniej broni strzeleckiej. O tym, czy broń zespołowa jest rotowana, czy zostaje na miejscu, decyduje Dowództwo Operacyjne SZ.
Żołnierze zaś jadą i wracają z bronią indywidualną. To, że nie będzie zespołu bojowego, sprawi, że niepotrzebna stanie się też część sprzętu
ciężkiego. Pojawiają się nadwyżki we wszystkich działach zaopatrzenia, przy czym redukcja nie jest równoznaczna z tym, że już nie zajdzie
konieczność wysyłania dostaw do kontyngentu.
„Każdej zmianie musimy zapewnić ciągłość zaopatrywania”, zauważa pułkownik Mroczek. „Zdarzają się również sytuacje, że coś jest zbędne albo
coś trzeba pilnie dostarczyć”. Z punktu widzenia dowódcy Narodowego Elementu Wsparcia ważny jest rozkaz, kiedy należy przygotowywać mienie
do wycofania. Najłatwiej zacząć od zapasów znajdujących się w magazynach, które prawdopodobnie nie zostaną wykorzystane aż do zakończenia
misji.
„Dążymy do wywiezienia wszystkich nadwyżek, do czego wykorzystujemy nasze możliwości transportowe”, mówi zastępca szefa P4. Jeśli chodzi o
wycofywanie sprzętu etatowego (tabelarycznego), to procedura jest bardziej wydłużona. Najpierw kontyngent musi wystąpić z wnioskiem do
Dowództwa Operacyjnego SZ o korektę etatu.
Autor: Tadeusz Wróbel
Strona: 2
„W trakcie zmiany będziemy chcieli wycofywać nadwyżki, które zostaną określone na jej początku”, podkreśla pułkownik Mroczek. „Choć
oczywiście trzeba reagować elastycznie i dokonywać korekt stosownie do potrzeb operacyjnych i innych istotnych uwarunkowań”.
Kluczem selekcja
Zarówno w przypadku sprzętu etatowego, jak i nadwyżek na bieżąco prowadzone są analizy, co opłaca się wycofać do kraju, a co ze względu na
koszty transportu lepiej przekazać armii afgańskiej. Z tego powodu na miejscu zostawimy na pewno sprzęt wspomagający, na przykład zaplecze
kulturalno-oświatowe czy wyposażenie kontenerów mieszkalnych.
„To wszystko sporo waży i nie opłaca się nam tego zabierać do kraju, dlatego te rzeczy trafią do podmiotów w rejonie misji” mówi generał Łukowski.
„Jest tam brygada afgańska, z którą współpracujemy”. „Sami płacimy za transport, więc trzeba będzie przyglądać się każdej śrubce”, dodaje
podpułkownik Dariusz Zawiliński, zastępca szefa Oddziału Logistyki w Dowództwie Operacyjnym SZ.
Dla logistyków jest ważne, w którym momencie konkretny sprzęt uznany za zbędny można przygotować do odesłania do kraju. Trzeba bowiem
między innymi sprawdzić zgodność poszczególnych jego części z dokumentacją (na przykład numery seryjne, metryki), ocenić stan techniczny i
przesłać te informacje do kraju. Kontyngent przekazuje je Dowództwu Operacyjnemu SZ, a ten zaczyna uzgadniać z gestorem dalsze
postępowanie. Jeśli chodzi o całe mienie kontyngentu, to są trzy zasadnicze kierunki działania.
Jednym z nich jest przeprowadzenie tak zwanego brakowania, w przypadku gdy dane mienie utraciło walory użytkowe (precyzyjne procedury są
określone w zasadach prowadzenia gospodarki poza granicami kraju).
Drugim kierunkiem jest przekazanie mienia stronie afgańskiej. Konkretne decyzje będą podejmowane po konsultacjach z gestorami w Polsce. Może
się wówczas okazać, że pojawią się argumenty pozaekonomiczne, które spowodują, iż mimo kosztów jakiś sprzęt i tak zostanie odesłany do kraju.
Gdyby pojawiła się możliwość przekazania Afgańczykom uzbrojenia, potrzebne będą wcześniejsze uzgodnienia z dowództwem Międzynarodowych
Sił Wsparcia Bezpieczeństwa. Chodzi o unifikację wyposażenia i kwestię późniejszego jego serwisowania.
Autor: Tadeusz Wróbel
Strona: 3
Trzecim i najważniejszym kierunkiem działania jest zakwalifikowanie mienia do transportu do kraju. Informacje o stanie technicznym sprzętu dadzą
gestorom wiedzę o tym, czy jest on zdatny do użytku po uzupełnieniu i przeglądzie, czy trzeba go wyremontować. Należy bowiem zaplanować na
ten cel pieniądze. Ponadto konieczne jest dokładne sprawdzenie stanu technicznego sprzętu ze względu na bardzo rygorystyczne przepisy
dotyczące transportu samolotami.
„Wyciek pięciu kropel oleju na minutę dyskwalifikuje dany sprzęt z transportu drogą lotniczą. Niezbędna jest też informacja o jego niesprawności, na
przykład awarii hamulców w pojeździe”, wyjaśnia major Ryszard Sowa, specjalista do spraw transportu i ruchu wojsk w Dowództwie Operacyjnym
SZ. Zanim jakiś pojazd zostanie załadowany na pokład statku powietrznego, jest dokładnie mierzony i ważony, by określić jego środek ciężkości.
Selekcja jest niezbędna także ze względu na potrzebne kontenery. „Nasze całe mienie nie mieści się w tych, które mamy. Brakuje nam około 50
procent, czyli mniej więcej 250 sztuk”, mówi generał Łukowski. Do tego te, które mamy, muszą przejść certyfikację (jest ona konieczna co dwa lata).
Rodzi się zatem pytanie, czy kupować kontenery na miejscu, czy wysyłać puste z kraju. Dlatego tak istotne jest zweryfikowanie tego, co trzeba
zabrać do Polski.
Niebezpieczne ładunki
Przewożenie środków bojowych jest najbardziej skomplikowane, ponieważ wymaga wielu decyzji oraz zgody krajów, przez które odbywa się
przewóz. Amunicję w opakowaniach nierozhermetyzowanych można transportować bez problemu; w przeciwieństwie do tej, która jest w otwartych
opakowaniach i mamy jej znaczne ilości.
„To nie tylko nasz problem – w NATO opracowywany jest program niszczenia zbędnej amunicji”, wyjaśnia szef logistyki w Inspektoracie Wsparcia
SZ.
Major Sowa zwraca uwagę, że jeśli chodzi o transport lotniczy, to istnieją bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące tego, co z czym może być
przewożone. Należy to sprawdzić, zanim zacznie się pakować kontenery. A do produktów niebezpiecznych zaliczane są nie tylko materiały
wybuchowe i amunicja, lecz także baterie do laptopów, akumulatory, gaśnice oraz paliwo. Na przykład ze względu na zmiany ciśnienia baki
pojazdów mogą być zapełnione tylko do 75 procent. Należy też zwrócić uwagę na to, czy dany materiał lub sprzęt może lecieć samolotem razem z
pasażerami, czy nie.
Kosztowny transport
Po kwalifikacji mienie mające wrócić do Polski zostanie przewiezione z prowincji Ghazni do bazy lotniczej Bagram.
„Cały sprzęt wycofywany do kraju będzie transportowany właśnie przez Bagram. To jest nasz główny hub”, wyjaśnia generał Łukowski. Większość
Autor: Tadeusz Wróbel
Strona: 4
mienia po terenie Afganistanu będą przewoziły zakontraktowane przez stronę amerykańską miejscowe firmy, a w wypadku sprzętu „wrażliwego”
zostaną wykorzystane śmigłowce lub pojazdy amerykańskiego batalionu transportowego. „Ze względu na sytuację w regionie transport lotniczy jest
najszybszy i najpewniejszy”, zauważa major Mariusz Kujawa. Choć podstawowe, bieżące potrzeby PKW Afganistan są zaspokajane przez
Amerykanów, nie obywa się też bez regularnych dostaw z kraju. Wysyłamy zatem środki bojowe, polskie produkty żywnościowe, części zapasowe,
specjalistyczne środki czystości (płyny bakteriobójcze) i towary, których ze względu na niską jakość nie warto kupować na miejscu. W 2011 roku z
Afganistanu przewiezione zostały ładunki o masie 3,3 tysiąca ton. Większość przetransportowały wyczarterowane w ramach programu SALIS
(Strategic Airlift Interim Solution) samoloty An-124 Rusłan (14 lotów) oraz maszyny C-17 Globemaster III, które w ramach programu SAC (Strategic
Airlift Capability) wykonały 12 lotów. Również transportowce polskich Sił Powietrznych C-130 Hercules i C-295M odbywają regularne loty do
Afganistanu, przy czym te ostatnie mogą zabrać ładunek o bardzo niewielkiej masie – 1,5 tony. Zaletą krajowych maszyn jest jednak to, że są cały
czas dostępne i można je szybko wykorzystać.
Problem z dostępnością dużych transportowców może pojawić się w 2014 roku, bo w tym samym czasie z Afganistanu będzie się wycofywało kilka
kontyngentów. Samolotów zwyczajnie może być zbyt mało. Niewykluczone też, że wzrosną stawki opłat; należy brać pod uwagę to, że godzina lotu
dużego transportowca kosztuje kilkadziesiąt tysięcy euro.
Pomimo kosztów wojskowi uważają, że droga przewozu sprzętu określanego jako „sensitive” powinna być jak najkrótsza z jak najmniejszą liczbą
przeładunków, aby ograniczyć do minimum dostęp do niego osobom postronnym. Do grupy „czułej” należą nie tylko uzbrojenie, lecz także systemy
łączności i dowodzenia. Najlepiej byłoby je transportować drogą lotniczą, ale Rusłan zabierze na przykład dwa–trzy Rosomaki, C-17 najwyżej dwa,
a my mamy w Afganistanie ponad setkę tych transporterów. Do tego dochodzą jeszcze śmigłowce, armatohaubice Dana, radary…
Alternatywą jest transport morski. W 2007 roku znacząca część wyposażenia rozwijanego wówczas polskiego kontyngentu wysłana została do
portu w Karaczi, a stamtąd drogą lądową przez Pakistan dotarła do Afganistanu. Niestety nie obyło się bez zniszczeń. Dziś kierunek pakistański
jest rozważany, ale nie wiadomo, czy będzie możliwe skorzystanie z tej trasy ze względu na sytuację wewnętrzną w tym kraju.
W grę wchodzi też wariant łączony – lotniczo-morski. Generał Łukowski wyjaśnia, że najpierw sprzęt byłby przewieziony do którejś z amerykańskich
baz w rejonie Zatoki Perskiej – może to być Oman, Dubaj lub Kuwejt – i stamtąd drogą morską do Polski. Tak moglibyśmy transportować
uzbrojenie, na które najtrudniej jest uzyskać zgody.
Logistycy przyznają, że najtańszy byłby przewóz koleją (tory doprowadzono do Mazar-e Sharif). Jest to tak zwana północna linia komunikacyjna,
którą w pewnym stopniu już wykorzystuje NATO. Są różne warianty tej drogi przez kraje Azji Środkowej. Niezwykle ważna będzie tu postawa Rosji.
Z Moskwą o tranzycie rozmawia kwatera główna sojuszu, ale równocześnie poszczególne państwa członkowskie czynią starania o porozumienia
bilateralne. Niektóre już je zawarły.
W odniesieniu do transportu kolejowego istotnym ograniczeniem może okazać się to, że w tym samym czasie wiele państw będzie wycofywało
swoje siły z Afganistanu. Do tego przez kraje tranzytowe raczej nie można przewozić bojowych środków ani sprzętu. Moglibyśmy jednak
przetransportować koleją to mienie, które spełni wymagane kryteria, na przykład generatory.
„Koszty staną się przedmiotem analizy, kiedy będziemy mieli wybór rodzaju transportu. Weźmiemy wówczas pod uwagę wariant najtańszy”,
konkluduje szef logistyki w Inspektoracie Wsparcia. „Nie ma jednak pewności, że będziemy mieli alternatywę”.
Autor: Tadeusz Wróbel
Strona: 5