Fiszka nr 24
Transkrypt
Fiszka nr 24
2014-10-19 strona 1/2 Fiszka nr 24 Okruszki Przychodzi prorok do króla. Niestety wiadomości jakie ma przekazać nie są pomyślne dla odbiorcy. „W owych dniach Ezechiasz zachorował śmier- telnie. Prorok Izajasz, syn Amosa, przyszedł do niego i rzekł mu: «Tak mówi Pan: Rozporządź domem swoim, bo umrzesz - nie będziesz żył»” (2Krl 20,1). Ale również prorok nie ma zbyt łatwego ży- cia. Wiadomość, którą przekazuje największemu spośród swojego ludu jest tragiczna. A do tego Bóg, którego Izajasz jest prorokiem wydaje się być niekonsekwentnym. „Jeszcze Izajasz nie wyszedł z dziedzińca środkowego, kiedy Pan skierował do niego słowo: «Wróć i powiedz Ezechiaszowi, władcy mojego ludu: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twego praojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto uzdrawiam cię: trzeciego dnia pójdziesz do świątyni Pańskiej i dodam do dni twego życia piętnaście lat (...)»” (Krl 20,4-6). Jakże być prorokiem takiego Boga, który zmienia zdanie. Ktoś bardziej niecierpliwy, nie rozumiejący intencji Boga, mógłby mieć do Niego pretensje o to, że najpierw nakazuje swojemu prorokowi przekazać informacje o śmierci, by za chwilę zmienić zdanie. Izajasz mógłby pomyśleć: „O co Ci chodzi Panie? Dlaczego właśnie tak?” Ale jest wiernym prorokiem swojego Pana, więc posłusznie wykonuje jego polecenia. Może trzeba na tę sytuację popatrzeć w inny sposób. Widzimy Boga, który nie dba o swój wizerunek konsekwentnego zarządcy, ale Boga bogatego w miłość do człowieka. Boga czułego na ludzkie nieszczęście. Boga, który potrafi się wzruszyć. Potrafi zmienić decyzję, ponieważ wystąpiła odpowiednia przyczyna. „Wtedy [Ezechiasz] odwrócił się do ściany i modlił się do Pana mówiąc: «Ach, Panie, wspomnij na to, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i z doskonałym sercem, że czyniłem, co jest dobre w Twoich oczach». I płakał Ezechiasz bardzo rzewnie” (Krl 20,2). Ziemskie bogactwa Ezechiasza, jego pozycja społeczna, nie mogły odwrócić decyzji Boga. Nie mogły pokonać śmiertelnej choroby. Ale to łzy i prośba dumnego króla pozwoliły Bogu na zmianę decyzji i podarowanie Ezechiaszowi jeszcze piętnastu lat życia. Wyobraźmy sobie tą scenę. Król odwraca się do ściany i płacze. Nikt nie ma większej władzy od niego wśród swojego ludu, a on odwrócony do ściany, odgrodzony w ten sposób od innych ludzi, sam na sam ze swoim Panem, modli się i szlocha. „Słyszałem twoją modlitwę... widziałem twoje łzy”. Nikt z ludzi może nie słyszał tej modliwy i nie widział tych łez. Ale Bóg słyszał i widział. I jak sam mówi przez proroka Izajasza, to była przyczyna zmiany decyzji. Modlitwa i łzy. W tym miejscu przypomina mi się inna historia, która zdarzyła się wiele lat po uzdrowieniu Ezechiasza. To bardzo dobrze nam znane zdarzenie, wskrzeszenia Łazarza. Tyle razy już o nim słyszeliśmy. Ale zwróćmy uwagę na podobieństwa sytuacji. Znowu są tu łzy, znowu jest wzruszenie, znowu jest prośba skierowana tym razem do Jezusa, Bożego Syna. „A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił (...)” (J 11,32-33) . Jakie ogromne pokłady zaufania ma Maria do Jezusa. W jaki sposób ona musiała to powiedzieć, że Bóg poprzez swojego Syna zareagował na łzy człowieka. To było tylko jedno zdanie, nie był to teologiczny wywód o śmierci i wskrzeszeniu. A jedno emocjonalne zdanie smutnej i rozżalonej kobiety, które spowodowało, że Jezus wzrusza się w duchu. Efekt mógł być tylko jeden. „Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał». (...) «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić»” (J 11,41-44). Te dwie historie pokazują jaki jest nasz Bóg. Potrafi pochylić się nad niedolą człowieka. Szczera modlitwa, prośba i łzy potrafią doprowadzić Go do głębokiego wzruszenia. A wtedy dzieją się rzeczy niemożliwe. Wtedy naruszane są nawet prawa przyrody, bo taka jest wola Boga. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element, może taki drobiazg, który łatwo przeoczyć. Dla Marii z historii o wskrzeszeniu Łazarza nieważna jest przyczyna śmierci Łazarza. Ważne jest tylko przekonanie, że gdyby Jezus wtedy był przy nim, to jej brat by nie umarł. Może chodzi tu o coś więcej, niż o zwykłą fizyczną śmierć. Zauważmy, że sama obecność Jezusa w życiu Łazarza miała uchronić go przed śmiercią. Jeśli więc Jezus jest z nami, jeśli nie zamkniemy się przed nim, a pozwolimy mu być obecnym w naszym życiu, to możemy być przekonani, że dla Boga na pewno nie umrzemy. Aleksander Kamiński 2014-10-19 strona 2/2 Fiszka nr 24 Kamienie w ogródku. Mój kolega z pracy niedawno się ożenił. Uroczystość ślubna odbywała się w jego rodzinnym mieście, ponad 200 km stąd. Nie byłam niestety na tym ślubie, bo za daleko, ale postanowiłam przynajmniej na zdjęciu zobaczyć kościół, w którym ceremonia miała miejsce. Znalazłam stronę internetową parafii i zaczęłam ją przeglądać. Aktualności, historia parafii, grupy parafialne, galeria (kościół rzeczywiście bardzo piękny), aż zatrzymałam się na zakładce „dla bierzmowanych”. I tu, przyznaję, doznałam lekkiego wstrząsu. Znajdowała się tam , między innymi, tabela zawierająca tak zwane „wymagania”. Lista wymagań była dość długa, bo zawierała Msze święte, wiele nabożeństw, spowiedź, próby i inne rodzaje aktywności kandydata do bierzmowania. Nic dziwnego, w wielu parafiach praktykuje się tworzenie takich wykazów, ale ta tabela uwzględniała, co wprawiło mnie w zdumienie, wymagania „minimalne” i „pożądane”. Oto przykład żywcem z niej wyjęty: EUCHARYSTIA NIEDZIELNA - wymagania minimalne 80% ; wymagania pożądane 100%. Innych przykładów Wam i sobie oszczędzę. Przypuszczam, że osoba tworząca ten wykaz miała jak najlepsze intencje i być może nie jest do końca świadoma, że tym sposobem udzielono formalnego zezwolenia na „odpuszczenie” sobie 20% niedzielnych Mszy świętych, czyli 10 w ciągu roku. Na naszym podwórku też widzimy młodych ludzi, kandydatów do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej okupujących murki, huśtawki i ławki w czasie trwania Mszy, a później ochoczo biegnących do zakrystii po potwierdzenie obecności na niedzielnej Eucharystii. Dojrzałość chrześcijańska. Czy można ją wycenić i zamknąć w liczbach? Dojrzałość to ciągłe wzrastanie do miłości Boga i bliźniego, często okupione sporym wysiłkiem, a niejednokrotnie cierpieniem. Eucharystia, osobista modlitwa, sakrament pojednania, trwanie na adoracji Najświętszego Sakramentu – czy można to wszystko wtłoczyć w statystyczne tabele? Ile czasu ma spędzić na kolanach statystyczny katolik? Pół godziny dziennie? 15 minut? Może 5 wystarczy? Ironizuję oczywiście, ale odnoszę wrażenie, że środek ciężkości zaczął się wyraźnie przesuwać z rzeczywistego i świadomego obcowania z żywym Bogiem na jakąś dziwną rachunkowość z możliwością licytacji. Dojrzałości chrześcijańskiej nie da się wyegzekwować, ani w żaden sposób do niej przymusić. Musi ona wypływać z miłości i prawdy przed Bogiem, ale i samym sobą. Jeśli w indeksie kandydata do bierzmowania znajdzie się podpis potwierdzający obecność na Mszy, na której nie był, to kto tu jest oszukany? Pan Bóg? Nie sądzę. W tym miejscu posłużę się przykładem mądrych i głupich panien z ewangelii św. Mateusza. „Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach.” (Mt 25, 1-4). Zauważmy, że każda z panien wychodzących na spotkanie oblubieńca była wyposażona w lampę, ale tylko połowa z nich zabrała zapas oliwy. Sama lampa to za mało, potrzeba do niej paliwa, czyli dojrzałości wymodlonej, wyklęczanej, wykarmionej komunią świętą, dojrzałości ze wszystkimi jej radościami i łzami. „Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: «Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!» Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną»” (Mt 25, 5-8). Dramat panien nierozsąd- nych. Z dalszej części przypowieści wiemy, że panny mądre nie podzieliły się oliwą z towarzyszkami. Czy były nieżyczliwe i niekoleżeńskie? Nie, tylko prośba była niemożliwa do spełnienia. Nie da się oddać komuś własnej, wypracowanej dojrzałości, godzin modlitwy, adoracji, Eucharystii. W efekcie niedojrzałe panny usłyszały zza zamkniętych drzwi „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was". Ile im zabrakło, by wejść na ucztę? Nie wiem, może tych 20%, które gdzieś tam po drodze sobie „odpuściły”. Joanna Kamińska Koło Stowarzyszenia Rodzin Katolickich przy parafii Świętej Rodziny w Piekarach Śląskich. e-mail redakcji: [email protected] e-mail koła: [email protected] Zespół Szkół Katolickich Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej 41-940 Piekary Śląskie, ul. Bytomska 81A, telefon: 724 704 741