Pages from PODN2 0.21 mb

Transkrypt

Pages from PODN2 0.21 mb
- 25 -
w naszej szkole 12
Inspiracje metodyczne
Du ju spiiik inglisz?
Europejska nowa przygoda (nie tylko) językowa
Dorota Gręda
Polska. Jedziemy autobusem z lotniska na stację PKP, ale
wszyscy wokół mówią po niemiecku. Pora posiłku; powolutku pijemy herbatkę i podgryzamy tosty, a ludzie siedzący obok rozmawiają po angielsku. W pociągu dwaj Murzyni mający miejscówkę obok
żywo tłumaczą coś po francusku. Czy na pewno jesteśmy w Polsce?
Hmm…, już w Europie!
Tak właśnie czułyśmy się my, dwie nauczycielki z Liceum
Ogólnokształcącego im. Marii Sadzewiczowej w Łochowie –
Dorota Gręda i Zhanna Chubko, po tygodniu spędzonym w towarzystwie 15 niezwykłych osób z całej Europy: dwu osób z Polski (Ania, Magda), trzech osób z Niemiec (Majid – Marokańczyk,
Taner – Turek, Huseyin - Kurd), trzech osób z Belgii (Tom, Kim,
Danielle), czterech osób z Austrii (Klaus, Christian, Karoline,
Ignaz), dwóch osób z Luksemburga (Frin i Patrick) i Elizabeth
z Estonii. Cała grupa aktywnie uczestniczyła w seminarium pt.
„Youth and violence” („Młodzi i przemoc”), które zostało zorganizowane przez Europejskie Forum Młodzieży i odbyło się w Luksemburgu w dniach 5-12 października 2008.
Niewątpliwie był to tydzień wyzwań. Pierwszym wyzwaniem
i najważniejszym był język. Szkolenie prowadzone było w języku
angielskim, ale w trakcie dyskusji, prac w grupach, prezentacji, itp.
mieszały się niemiecki, francuski, austriacki, luksemburski i oczywiście polski. Niejednokrotnie padały pytania w języku użytko-
Fot. ze zbiorów autorki tekstu (na zdjęciu druga od prawej).
wym szkolenia, a odpowiedzi lub komentarze pojawiały się po
niemiecku lub francusku. Trudno sobie wyobrazić, jak brzmi taki
galimatias językowy. Jest to niezwykłe i naprawdę pożyteczne doświadczenie nie tylko dla ucha. Takie sytuacje zachęcają do nauki
języka, bo jeżeli słuchamy i rozumiemy niewielką część, a temat
nas interesuje i chcemy podzielić się swoją opinią czy pomysłem
- czyż brak znajomości języka nie jest irytujący? I to jest właśnie
moment, kiedy w uczącym rodzi się motywacja wewnętrzna, której źródłem nie jest nauczyciel, lektor lub egzamin, który trzeba
zdać, ale własna potrzeba, zainteresowanie lub ambicja.
Pierwsza przeszkoda została skutecznie pokonana, gdyż
w ciągu tygodnia udało się wypracować skuteczne metody porozumiewania się, oczywiście niekonieczne werbalne (od czego są
gesty, mimika twarzy i odgłosy, jakie wydajemy podczas np. zachwytu czy też zdziwienia). Niektóre z tych odgłosów można było
usłyszeć, gdy okazało się, że jedynie cztery Polki to nauczycielki, a reszta grupy to pracownicy socjalni, których zadaniem jest
pomoc młodocianym przestępcom przy użyciu technik mediacji
czy też poprzez budowanie grup wsparcia. Zawód nauczyciela jest
wyczerpujący, ale stanowisko social workera (pracownik socjalny)
to stres i presja non-stop. Trudno jest radzić sobie z agresją nieletnich, a jeszcze trudniej z własnymi emocjami, które towarzyszą
w trakcie rozmów z agresorami. Dlatego też prowadzący Andre
Feller kładł nacisk przede wszystkim na naukę praktyczną.
Poznałyśmy elementy teoretyczne i praktyczne pedagogiki
konfrontatywnej, niektóre techniki mediacji, uczyłyśmy się jak budować grupy wsparcia i jak rozmawiać, by osiągnąć zamierzony cel.
Ponadto, odbyłyśmy trening samoobrony, na którym doświadczyłyśmy, jak to jest być ofiarą agresji – siniaki mamy do tej pory. To
jednak nie wszystko. Często pracowaliśmy w grupach międzynarodowych, przygotowywaliśmy prezentacje, wizualizacje, psychodramy, opracowywaliśmy rozwiązania trudnych sytuacji, wcielaliśmy
się w postać młodocianego przestępcy, mediatora lub pracownika
socjalnego, itp. Nieodłącznym elementem każdego spotkania była
rozgrzewka na początek, czyli tzw. warm-up. Były to krótkie czynności wykonywane w parach bądź w grupach, które wprowadzały
do tematu, integrowały lub po prostu ożywiały grupę. Wszystko
oczywiście w języku obcym.
Cenne pomysły i skuteczne metody przywiozłyśmy do
Łochowa. Niektóre już wykorzystałam na godzinie wychowawczej
z klasą i poleciłam nauczycielom. Za każdym razem, gdy opowiadam, jak było na szkoleniu i co się tam działo, wokół mnie tworzy
się grupa osób chętnych do posłuchania. To jeden z dowodów na
to, że warto było jechać i że tematyka seminarium była ciekawa.
Wyjazd uświadomił mi jeszcze bardziej, że znając angielski, niemiecki bądź francuski, przełamujemy bariery nie tylko językowe,
ale i kulturowe, szczególnie wtedy, gdy mamy wspólny cel. Jak
podsumować ten tydzień? Tymi słowami: niezwykła międzykulturowa przygoda językowa.
Dorota Gręda
Autorka jest kontraktową nauczycielką języka angielskiego w LO
w Łochowie.