PR`s Call to Arms

Transkrypt

PR`s Call to Arms
PR-owskie wezwanie do boju? Coś więcej. śycie niezaleŜnej agencji PR.
Steven Cody
Obserwując kolejne obchody francuskiego Dnia Niepodległości muszę przyznać, iŜ czasami
mam wraŜenie, Ŝe odgrywam rolę PR-owskiego Marata, a moim Ludwikiem XIV są firmy
takie jak WPP, Omnicom czy Interpublic. Tak jak Marat rozumiał potrzeby i pragnienia sansculottes, tak ja wyczuwam dławiony potencjał małych, niezaleŜnych firm PR. Podobnie jak
francuscy chłopi, my, maluczcy jesteśmy gotowi, chętni i zdolni do tego, by podąŜać swoją
drogą. Niespętani przypominającymi czasy Ancien Regime restrykcjami i przepisami
narzucanymi przez świat wielkich holdingów.
Marat, Robespierre i ich towarzysze opracowali specjalną listę rewolucyjną w 1789. Oto i
moja, wysławiająca zalety niewielkiego, niezaleŜnego świata PR:
1. Kultura podejmowania ryzyka. Większość niezaleŜnych agencji jest zakładana przez
uciekinierów z wielkich firm, dlatego teŜ z natury jest bardziej przedsiębiorcza. Te najlepsze
pielęgnują kulturę podejmowania ryzyka i wspierają pracowników mających otwarte głowy i
oryginalne pomysły.
2. Jesteśmy wolni od biurokracji. Nie znajdziecie u nas 45 markizów czy kierowników,
zobligowanych do przedstawiania raportów 35 wiceprezesom, którzy z kolei składają
meldunki dyrektorom, prezesom itd. Dzięki temu działamy szybciej, niŜ nasi więksi, spętani
nakazami bracia.
3. Jesteśmy wolni od polityki biurowej. Pamiętam te niezliczone godziny w wielkich
agencjach, kiedy czułem się jak współczesny odpowiednik Jacquesa Neckera, odpierając
stale ataki na mnie i moich współpracowników ze strony innych pracowników i agencji
wchodzących w skład holdingu. Wielkie agencje są niczym morze pełne rekinów. Niewielkie
mają zbyt małą kadrę oraz są zbyt oszczędne, by pozwolić sobie, czy teŜ tolerować
wewnętrzną rywalizację.
4. Jesteśmy bardziej innowacyjni. Wystarczy jeden rzut oka na listę najbardziej
nowatorskich firm, by się przekonać, kto jest na jej szczycie. Czy to CRT/Tanaka, Paine,
Cooper Katz czy teŜ Peppercom, niezaleŜne agencje wykazują się pomysłowością niczym
Scarlet Pimpernel, jeśli chodzi o nowe rozwiązania, strategie i usługi.
5. Mówimy to, co myślimy. BranŜowi mędrcy tacy jak Jack O’Dwyer i Paul Holmes
lamentują nad brakiem komunikacji w sektorze. Mają tylko część racji. Zarządzający
wielkimi agencjami boją się głosić myśli sprzeczne z poglądami swoich „królów”. Natomiast
Ken Makovsky, Don Middleberg i Margi Booth nie owijają w bawełnę. Dyrektorzy
mniejszych agencji mówią, co myślą oraz promują prawdziwą komunikację, nie bojąc się
gilotyny.
6. Jesteśmy otwarci na wymianę dobrych praktyk. Bez względu na to, czy jest to PRSA
Counselors Academy, jeden z odziałów sieci Pinnacle, bądź IPREX, czy teŜ wreszcie Lumin
Collaborative, małe agencje PR łączy jedno: otwartość na wymianę dobrych praktyk oraz
gotowość wspierania innych niezaleŜnych firm. Niektórzy faceci wierzą w coś, co Mark
Mark Raper z CRT/Tanaka nazywa „teorią obfitości”. Mianowicie twierdzi on, iŜ jeśli jakaś
mała agencja odnosi sukces, to staje się on równieŜ jego udziałem. No i nie naleŜy przy tym
zapominać, Ŝe burŜuazja stała się klasą rządzącą.
7. Upubliczniamy nasze wyniki bez względu na to, czy są złe czy dobre. Ze świecą szukać
małych agencji naśladujących Madame Defarge robiącej na drutach przy gilotynie. My nie
ukrywamy naszych wyników finansowych. Nasze raporty moŜe obejrzeć kaŜdy. NiewaŜne,
czy są powodem do dumy, czy wstydu.
8. Mamy mniejszą rotację pracowników. Nie rozdajemy stanowisk by skusić nimi
pracowników
innych
agencji.
Tym
samym,
udaje
nam
się
uniknąć
zjawiska
„niezamykających się drzwi”, które trawi większość duŜych firm. U nas kaŜdy nowy
pracownik wypełnia dokładnie to miejsce, w którym pojawiła się luka.
9. Jesteśmy przyszłością. Jeśli jeszcze w to wątpicie, zwróćcie uwagę, jak duŜo wielkich
międzynarodowych kontraktów małe firmy zdobyły w ostatnim tylko półroczu. Coraz więcej
klientów uświadomiło sobie, Ŝe to do nas naleŜy przyszłość i zdecydowało się przyłączyć do
rewolucji.
Ja nie nawołuję bynajmniej do tego, by pracownicy agencji naleŜących do konglomeratów
szturmowali natychmiast drzwi biur swoich właścicieli. Spójrzmy prawdzie w oczy,
większość z przywódców rewolucji pod wieloma względami nie pasowała do swej roli. Ale
tak jak Zachodnia wersja politycznej niezaleŜności, której symbolem była Rewolucja
Francuska, tak my, konsultanci PR z małych agencji powinniśmy być równieŜ wdzięczni, Ŝe
moŜemy pracować z dala od siedliska „Ancien Regime”.
Steven Cody
jest partnerem zarządzającym w Peppercom, Inc., firmie komunikacji strategicznej z siedzibą
w Nowym Jorku oraz oddziałami w Londynie i San Francisco