Przekazywanie wiary w rodzinie Gądków

Transkrypt

Przekazywanie wiary w rodzinie Gądków
Niegowić - Papieska Parafia
Przekazywanie wiary w rodzinie Gądków
23.02.2013.
Przekazywanie wiary w rodzinie Gądków Rodzice Sługi Bożego o. Anzelma Macieja Gądka OCD:
Salomea Kowalska (1856-1899)
i Antoni Gądek (1854-1915), sakrament małżeństwa zawarli 20 marca 1880 r. w kościele parafialnym
p.w. Wniebowzięcia NMP w Niegowici. Rodzice, dając wspaniały przykład wiary, modlitwy, cnot
chrześcijańskich, zwłaszcza wzajemnego szacunku i miłości, byli pierwszymi katechetami swoich dzieci.
Wartości te były trwałym fundamentem pod budowę gmachu życia ich dzieci. Na podstawie wspomnień
samego Sługi Bożego oraz jego siostry Salomei, można odtworzyć atmosferę domu rodzinnego Gądków,
która była glebą wzrastania dzieci w życiu chrześcijańskim.
Matka „Nasi najdrożsi Rodzice byli
naprawdę bardzo dobrzy i religijni. Często uczęszczali do świętych Sakramentów, zwłaszcza Mamusia
miała wielkie nabożeństwo do Matki Najświętszej. Właśnie nasz kościół parafialny w Niegowici był pod
wezwaniem Matki Bożej Wniebowziętej. Jest tu Jej cudowny obraz pochodzący z XV-go wieku,
umieszczony w wielkim ołtarzu. Przed tym obrazem Mamusia często się modliła. Wszystko – jak
mówiła – powierzała Matce Bożej, cały dom i całą rodzinę. Gorąco i serdecznie modliła się za to
dziecko, które miało przyjść na świat. Na klęczkach oddawała je pod opiekę Matce Najświętszej. Bardzo
głęboko sama przeżywała swoje zadanie macierzyństwa. Mówiła, że jest odpowiedzialna za każde dziecko
przed Bogiem. Nasi rodzice każde dziecko przyjmowali bardzo radośnie, jako wielki dar od Boga im dany.
Maciuś był miłym i wesołym dzieckiem. Lubił płatać figle w domu i poza domem. Mamusia jednak nigdy
nie używała rózeczki – była bardzo łagodna. Tatuś czasem miał w tej materii odmienne zdanie,
lecz Mamusia uważała, że to niewiele pomoże. Wolała spokojnie przemówić i pouczyć dzieci, bo tak lepiej
zrozumieją” (Wspomnienia, 1-2). Sługa Boży Ojciec Anzelm przez całe życie miał dla niej
naprawdę wielką cześć i synowską wdzięczność, wyrażał się o niej z wielką miłością. Prawie na każdej ze
swych uroczystości jubileuszowych i pod koniec swojego życia, tak o niej wspominał: „Mamusia
moja była bardzo prosta, ale jak bardzo była złączona z Bogiem! Jak nas uczyła prawd wiary, jak nam
mówiła o Bogu, jak umiała nam to wszystko pokazać – to nie każdy profesor tak prosto potrafi, a
zarazem tak głęboko! Jak się nieraz nad tym zastanawiam, jak nas uczyła nasza mama, to widzę, że
miała wielki dar od Boga darmo jej dany. Ona naprawdę była świętą niewiastą. To, co nam mówiła o
Bogu – sama tym żyła, miała to w swoim sercu i przelewała w nasze. Ona mnie uczyła kochać
Boga i ona też w mym sercu zaszczepiła gorącą miłość i nabożeństwo do Matki Najświętszej.[…]
Moja Mama naprawdę była świętą” (Wspomnienia, 3). Mama o. Anzelma: Salomea Gadek z d.
Kowalska zmarła w święto Matki Bożej Miłosierdzia, 16.XI.1899 r. gdy Maciuś był jeszcze w wadowickim
gimnazjum, i została pochowana w sąsiedniej parafii – Brzezie, bo tam w tym czasie Antoni Gądek
był zarządcą folwarku.
Ojciec „Nasz najdroższy Tatuś – wspomina siostra Salomea - też był bardzo dobry. Miał
wielkie złote serce, był jednak bardzo wymagający – nie żeby nas karał, wystarczało jedno
mocniej podkreślone słowo, aby zrozumieć, czego od nas żądał. Kochał nas prawdziwie wielką ojcowską
miłością. Lubił sam uczyć dzieci prawd wiary. Zwłaszcza w niedziele i święta dzieci gromadziły się wokół
Tatusia, a on zadawał nam pytania, tłumaczył, a gdy któreś nie umiało odpowiedzieć, kazał nauczyć się
na następną „lekcję”. Czytał nam też piękne żywoty świętych, które wypożyczał z
parafialnej biblioteki. Każda niedziela i święto były uroczystością całej rodziny. Razem z rodzicami
szliśmy do kościoła. Tam trzeba było pilnie słuchać kazania, bo Tatuś po powrocie lubił nas pytać, co
ksiądz mówił i co nam z tego zostało w głowie. Podobnie pytali nas dziadzio i babcia – widocznie
taki zwyczaj był w dawnych rodzinach.” W takich rodzinach, w których żyje się wiarą, Pan Bóg
daje łaskę powołania do kapłaństwa, czy życia zakonnego. Przykładem jest właśnie Sługa Boży o.
Anzelm. Ojciec - Antoni Gądek - doczekał prymicji swojego syna w Niegowici, w 1908 r. Oto jak
wspomina ten dzień siostra Salomea: „Jak bardzo cieszył się nasz kochany Tatuś, że ma syna
kapłana. Jak pragnął być osobiście obecnym przy jego święceniach (Rzym), ale że to tak daleko, nie mógł
sobie na to pozwolić. Złożył tę ofiarę Bogu całym sercem i posłał swoje błogosławieństwo na ten
uroczysty i tak bardzo wielki i święty dzień swemu synowi zapewniając go, że jest przy nim obecny w
tych chwilach. Przy prymicjach w Niegowici Tatuś nie posiadał się z radości za łaskę, że ma syna kapłana.
Był tak głęboko wzruszony, że płakał. Jest jeszcze inny wymowny epizod, który wspomina Ojciec
Anzelm, z okresu pierwszej wojny światowej, który wyraża wielką więź emocjonalną, jaka łączyła ojca z
synem. Siostra Salomea wspomina: „Kiedy to w r. 1914 rozpoczęła się I-sza wojna światowa, na
dłuższy czas byliśmy odcięci od Krakowa. Dojazd pociągami był bardzo utrudniony. Trzeba było mieć
specjalne paszporty, a tych nie można było od razu wyrobić. W tym czasie rozeszła się pogłoska aż poza
Kraków, że Ojcowie Karmelici przy ul. Rakowickiej zostali rozstrzelani. Ta wieść doszła i do nas do
Marszowic. Nasz kochany Tatuś ogromnie się zmartwił. Zaraz zadecydował, że pójdzie sam pieszo do
Krakowa. Nie zważając na żadne trudności – w drodze każdego legitymowano – Tatuś
powędrował. Niełatwa to była droga. Zima była bardzo ostra. Ale Tatuś nie chciał odkładać na później.
Pragnął być jak najprędzej w Krakowie, by na miejscu dowiedzieć się całej prawdy. Mówiono Tatusiowi,
że i O. Anzelm został rozstrzelany. Była właśnie niedziela – przed Bożym Narodzeniem –
http://parafia.niegowic.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 09:50
Niegowić - Papieska Parafia
kiedy zmęczony i zbolały dotarł wreszcie do celu podróży. Nigdzie w mieście się nie zatrzymał, ale prosto
poszedł do naszych Ojców. Wszedł do kościoła. Odprawiała się właśnie Ofiara Mszy św. W chwili, gdy
Tatuś przestąpił próg kościoła, O. Anzelm na ambonie głosił właśnie kazanie. Gdy Tatuś go zobaczył
– już dłużej nie wytrzymał. Ból, jaki ściskał jego ojcowskie serce, i niepokój o syna bólem jakimś
ścisnęły i tamowały przelewanie uczuć na zewnątrz, lecz ta nagła zupełnie nieoczekiwana rzeczywistość
wywołała wylew uczucia. Zawołał bowiem na głos: „Synu mój, ty żyjesz!?” O. Anzelm
słysząc te słowa rozpoznał w nich głos swego ojca. „Zrozumiałem, co zaszło. Głos mi się urwał, po
chwili skończyłem kazanie. Poszedłem do Tatusia, zabrałem go do klasztoru. Wszystko wyjaśniłem i
uspokoiłem. Zatrzymałem Tatusia na parę dni, by sobie odpoczął – był bowiem bardzo zmęczony i
wyczerpany tą drogą. Ten wypadek O. Anzelm bardzo przeżył – był to niemały dla niego wstrząs.
Mówił mi o. Anzelm, że takiego przeżycia nie zapomina się nigdy, przez całe życie. „Nie
spodziewałem się – mówił – że taka wiadomość dojdzie do Marszowic i do nas do
domu”. Ociec Sługi Bożego – Antoni Gądek zmarł 6.X.1915 r. i jego grób znajduje się na
cmentarzu parafialnym w Niegowici.
Opracowała: s. Konrada Dubel KDzJ
http://parafia.niegowic.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 09:50