Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
"Miłość obojętna jest na kochanków
szczęście"
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Pattylein
Obrączka parzyła palec. Tak jakby mały, złoty krążek stał się nagle centrum wszechświata.
Zaczął ciążyć, ręka była ciężka, opuchnięta, obolała. Próbowała niezgrabnie usunąć
pierścionek z palca, ale ten opuchł i nie chciał zejść. Jesteś żoną!, krzyczała z wyrzutem,
zatrzymując się na fałdzie skóry. Nic tego nie zmieni, szeptał umysł.
Spojrzała za okno. Było obrzydliwie słonecznie. Parno. Gorąco. Pełnia lata. Stąd opuchlizna
na dłoniach, to nie powinno dziwić. Miała tak od zawsze. Nienawidziła tej pory roku.
Swojego życia też. I męża. Drzewa nie poruszały się pod naporem wiatru. Świat zastygł,
topiąc się pod wpływem nieubłaganych promieni słonecznych. Horyzont wirował, falował,
rozmywał się.
Była rozdarta. Spojrzała jeszcze raz na SMS, który dostała zaledwie kilka chwil temu. Wtedy
jeszcze wszystko było w porządku. Jak jedna sekunda może zmienić życie! Pozorny spokój
może runąć niczym domek z kart. Kłamstwa, że jest dobrze, zniknęły. Została sama z nagą,
obdartą ze skóry prawdą.
Wstała. Usiadła. Chciała zapłakać, ale oczy miała wysuszone na wiór. Za wiele łez wylało się
przez piętnaście lat jej małżeństwa. Miała wrażenie, że oszaleje.
Wieczór przyniósł trochę chłodu. Na zachodzie niebo płonęło, słońce schowało się już po
drugiej stronie kuli ziemskiej, wiał wiatr. Wystawiła rozpalone policzki, ciesząc się łagodną
pieszczotą. Podjęła decyzję i czuła się z tym wspaniale. Życie znowu nabrało rumieńców.
Nie ma się czego bać. Obrączka zostawiła na jej palcu wyraźny, blady ślad.
Późna noc, upstrzone gwiazdami niebo. Mały rożek księżyca, niedługo nów. Zapukała do
drzwi, niepewna, wystraszona, z bijącym mocno sercem. Dłonie się jej spociły i była
Strona: 1/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
niezadowolona ze swojego ubioru. Była pewna, że kremowe, dopasowane spodnie i jasna
bluzka z falbanami z przodu to dobry wybór. Teraz ten strój wydawał się jej zbyt sztywny,
oficjalny. Miała ochotę odwrócić się i uciec. Przystępowała z nogi na nogę, nie umiejąc
podjąć decyzji. W końcu drzwi się otworzyły i nie miała wyjścia.
Spojrzała na znajomo nieznajomą postać przed nią. Zmierzwione włosy, poprzetykane
siwizną. Spracowane ręce, pobrużdżone korytami rzek, wąskie biodra, prosta sylwetka.
Intensywne, brązowe oczy i ciemne brwi.
- Witaj – powiedział. Głos miał taki, jak zapamiętała. Kolana się pod nią ugięły, a wzruszenie
chwyciło gardło.
- Cześć – wyszeptała, zbierając w sobie wszystkie siły.
- Wejdź – cofnął się, a ona przeszła obok. Poczuła zapach jego potu zmieszany z perfumą,
przyjemny. W mieszkaniu pachniało kawą i kwiatami. Wypranym praniem i słońcem.
Stali w milczeniu, patrząc na siebie. Wszystkie znajome chwile przemykały między nimi. W
ich głowach odtwarzały się wspomnienia, pełne tęsknoty lata bez siebie, wzruszające,
rzewne listy, nieporozumienia, kłótnie i nigdy niezrealizowane plany. A jeszcze wcześniej
pierwsze randki, ukradkowe całusy, splecione w kinie palce.
Wziął ją za rękę. Drżała. Przycisnął mocno do ust i trzymał przez chwilę. Jego oddech
łaskotał pomarszczoną lekko skórę dłoni. Zmęczonej, bardzo pracowitej, niedocenianej.
Patrzył w jej oczy, szare. Miała pełno malutkich zmarszczek na twarzy. Chciał poznać każdą
z nich osobno – puścił jej dłoń i delikatnie dotknął. Zamknęła oczy, jakby bojąc się tej
pieszczoty. Miał chłodne, szorstkie dłonie. Muskał opuszkami jej wargi, nos, każdą bruzdę
wyrytą przez czas, wokół ust, na czole i obok oczu. Uczył się jej, by móc powiedzieć, że ją
zna.
- Otwórz oczy – poprosił. Wykonała polecenie, a on pochylił się i pocałował delikatnie.
Dreszcz przebiegł jej po ramionach. Tak dawno nikt jej nie całował! Nie pamiętała już tego
momentu, w którym świat zatrzymuje się na ułamki sekund. Kiedy wstrzymuje oddech,
obserwując, jak dwóch ludzi zbliża się do siebie na odległość kilku tylko centymetrów. Jak te
centymetry kurczą się do milimetrów. Jak wspaniale jest rozkoszować się smakiem czyjegoś
języka. Smakować na nowo stare, dawno zapomniane odczucie smakowe. Mięta, papierosy,
kawa. Połączenie, które wspominała w długie zimowe wieczory. Było dokładnie takie, jak
pamiętała.
- Cóż to? - zapytała, nie wiedząc po co. Przerwał i przyjrzał się jej. W oczach zobaczył strach,
który był odbiciem jego uczuć. Skomplikowane życie nie pozwalało im tak długo być razem.
Czy bycie dojrzałym, po przejściach, mogło oznaczać dla nich szansę?
- Miłość? - pytanie retoryczne, spontaniczne. Przyciągnęła go i pocałowała. Och, jęknęła w
myślach zatapiając się w doznaniach, topiąc we wrażeniach, znikając.
Strona: 2/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Rzeczywistość. Czymże była, skoro tutaj, w tym domu, pokoju, łóżku, mogli mieć swój
własny świat? Świat śliskich od potu ciał, niewypowiedzianych słów, spełnienia marzeń,
zdrowia i szczęścia. Po co wychodzić na zewnątrz? Żeby żyć, odbierać telefony, kłamać i
udawać? Żadne z nich nie miało sił. Wpatrywali się w sufit, pełni błogiego szczęścia i
nieznanego napięcia.
Ich ciała pulsowały, każde w swoim rytmie. Jej nogi wystawały spod kołdry. Czuła lekkie
kręgi orgazmu, którego nie miała od ponad siedemnastu lat. Wyjałowione łono znów zostało
nawilżone, podlane rozkoszą, naoliwione, nasmarowane, czy odżyje?
Jego penis spoczywał spokojnie, dumny z siebie, pomniejszony chociaż nadal imponujący.
Wydawało się jej, że to najwspanialszy widok na świecie. Gładka skóra członka była
aksamitna, gładziła ją palcem wskazującym lewej dłoni. Jego dłoń błądziła po jej plecach.
Wzdłuż kręgosłupa, badając wzgórki pośladków. Czuł, jak jego penis ożywa pod jej dotykiem.
Chłonął zapach jej włosów, sycił się każdym dotykiem skóry.
Czy przeszkadzało mu to niemłode ciało? Nie. W ogóle nie myślał o niedoskonałościach. Nie
widział lekko obwisłych piersi, wystającego brzucha i rozstępów. Umiał dostrzec piękne nogi,
pasję z którą go kochała, jej cudowne oczy i zachłanne, nienasycone usta.
- Co z nami będzie? - to pytanie musiało paść, kiedy świt zepsuł wszystko, zaglądając w ich
okno wścibskimi promieniami słońca. Nieważne było, kto je wypowiedział. Zawisło w
powietrzu, namacalne, śmierdzące, obce.
- Nie wiem – wyszeptała ona.
- Będzie dobrze – powiedział jednocześnie. - Nikt nie ma prawa odbierać nam szczęścia.
- Ktoś kiedyś napisał, że miłość obojętna jest na kochanków szczęście. Każdy z nas ma życie
swoje, nie możemy burzyć tego, co osiągnęliśmy.
- A czy nie każdy człowiek powinien dążyć do własnego szczęścia? Ile poświęciłaś na męża,
którego nienawidzisz? Gdzie jest obrączka świadcząca o tym, że nadal go kochasz i
szanujesz?
- To niesprawiedliwe, sam wiesz. Wybrałam i muszę być posłuszna.
- Komu?
- Bogu – tak po prostu. Spojrzała w sufit, który zastępował niebo. - I tak zbyt wiele przysiąg
już złamałam. Chciałabym osiągnąć kiedyś raj.
- I on swoje złamał. Ranił i bił. Czy to nie powód, by odejść?
- Ty jesteś jedynym powodem.
Strona: 3/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Milczenie było dobre. Pozwalało każdemu z nich zatopić się w myślach. Tych dobrych i złych.
Mogli podejmować decyzję, nie ingerując w siebie nawzajem. A i tak wszystko to było
wspólne. Bo chcieli być razem. Budzić się co rano i pić razem kawę. Palić papierosy i leżeć
nago w łóżku. Wyjechać gdzieś daleko i być zakochanym.
Miłość jest obojętna, tak. Nic nie robiła sobie z ich sytuacji, z rzeczywistości, która
wydzierała pazurami każdą kolejną minutę. Ale przecież wstać trzeba było, iść do domu, do
zajęć. Doglądnąć obiadu i posprzątać dom. Kto dał jej prawo, by to wszystko porzucić? Kto
jemu pozwolił wziąć wolne w pracy, by obejmować tą tak dobrze znaną, ale formalnie obcą
kobietę?
- Wyjedźmy – powiedział cicho. Ledwie go usłyszała, z uchem nadstawionym uważnie,
bardzo blisko jego ust
- Dokąd, gdzie i za co? - odwieczne pytania, kołatające w głowie. Bez odpowiedzi.
- Gdziekolwiek. Nie zabierajmy niczego. Pieniądze zawsze się znajdą. A szczęście nosimy w
sobie.
- Jak to łatwo powiedzieć: rzuć życie – zaśmiała się krótko, gorzko. - Moje dzieci mają dla
mnie krótką smycz. Ich życie jest częścią mojego. Nie umiem wyłuskać ich z głowy i
wyrzucić na śmietnik.
- Odetnij pępowinę, kobieto – z gniewem. - Dzieci masz dorosłe, niech idą w świat. A ty
znajdź szczęście.
- A kto powiedział, że nie jestem szczęśliwa? - po tych słowach otworzył ramiona,
wypuszczając ją z kleszczy jego bezpieczeństwa. Zrozumienie prysło jak bańka. Twarze
okazały się bardziej szare, bardziej zmęczone niż wczorajszego wieczora. I to nie tylko
nieprzespana noc sprawiła, że byli wymięci i starzy. To życie.
- Więc odchodzisz znów? - powiedział, gdy wstała, zasłaniając swoją nagość prześcieradłem.
Żałował słów, one niszczyły wszystko. Jak zawsze. Teraz i wiele razy wcześniej. - Który to już
raz?
- Myślisz, że dzieci wybaczyłyby zdradę?
- Myślę, że dzieci wybaczyłyby miłość.
To takie proste. Wyciągnąć do niego dłoń, chwycić silne palce, dać się porwać w mieliznę
łóżka, kotłowaninę poduszek, koców, prześcieradeł. Wahała się, on obserwował. Widział
spięte ramiona, zaciśnięte pięści, przygryzione wargi. Chciałby mieć moc, która dałaby jej
mądrość, jakiej nie nabyła przez lata i miliony drobnych wyborów. Zastanawiał się, czy życie
niczego jej nie nauczyło? Sam był podenerwowany, nie lubił niemocy, wolał działać,
pracować, ruszać się. Ale w tej sytuacji milczał, zaciskając aż do bólu zęby. Nie śmiał
poruszyć nawet palcem u stopy. Modlił się, by żadna mucha nie zakłóciła ciszy, jaka zapadła.
Wszystko, drgnienie firanki, szczekanie psa za oknem, głośniejszy oddech, wszystko to
mogło mieć wpływ na jej decyzję.
Strona: 4/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Trwali tak w spokoju. Zegar bezgłośnie odmierzał czas, wskazówka poruszała się mozolnie,
ale z niezwykłą upartością. Czas płynie, nigdy nie przestaje. Nawet w obliczu największych
tragedii, wszechświat dąży do przodu. Do samounicestwienia, którego czasu ludzie nigdy
nie zgadną. Liczył oddechy, żeby nad sobą zapanować. Chciał krzyknąć na nią, wyzwać i
poszarpać za włosy. Ale jedynie patrzył, starając się przekazać całą swoją miłość we wzorku
wbitym w jej źrenice. Chyba nawet nie mrugał, oczy zaszły mu łzami.
- Dobrze – skinęła głową.
Zerwał się, próbując wyplątać nogi z oków poplątanych prześcieradeł. Byłby się wypieprzył,
obijając twarz o twardą posadzkę, gdyby nie złapała go w locie i nie przycisnęła do piersi.
Słyszał jej szaleńczo galopujące serce. Jej oddech, przyspieszony, niecierpliwy, chrapliwy .
Jej niewprawne dłonie trzymające jego piersi, gładzące brzuch, chwytające w mocny uścisk
nabrzmiałego, obolałego od długiej erekcji penisa. Zerwał z niej kołdrę i odrzucił. Przez
chwilę, ułamek sekundy zawisła niczym płaszczka w morzu, by opaść na podłogę.
Zapiszczała, gdy wziął i okręcił ją, wyrażając szczęście. Oto był ten dzień, czekał na niego
prawie dwadzieścia lat. Bywały dni, kiedy ani razu nie pomyślał o jej osobie. Kiedy wmawiał
sobie, że wyrzucił ją z serca, nigdy jakoś nie mogąc się ożenić. Podróżował, obserwował
smakował życie. Bywał w miejscach pięknych, niebezpiecznych, dzikich. Nigdzie nie
odnalazł takiego spokoju, jak dzisiejszej nocy, trzymając ją w ramionach.
Próbowała złapać oddech, jego szaleńcza radość udzieliła się jej. Śmiała się głośno, nie
pamiętała od kiedy. Kręciło jej się w głowie, upadli w pościel, chichocząc niczym nastolatki.
Każdego dnia wieczorem modliła się, by spotkać go raz jeszcze. By przeprosić, że odeszła
bez słowa, wyjaśnienia, pożegnania. W tamtej chwili to wydawało się najlepszym wyjściem.
Rozwiązaniem, którego żałowała aż do tej chwili. Nie było dnia, kiedy nie porównywałaby go
do męża. Człowieka, którego wybrała, z którym miała się zestarzeć. Nigdy nie spodziewała
się, że jej druga połówka, to będzie damski bokser. Ale nie to było ważne. W każdej minucie
życia żałowała swoich wyborów. Żyła tylko po to, by jeszcze kiedyś go zobaczyć. I
przeprosić.
- Przepraszam – powiedziała.
- Nie ma za co – odszepnął.
Łzy popłynęły ciurkiem, mocząc włosy na jego klatce piersiowej. To było zbyt piękne by
mogło być prawdziwe. Wyjadą na zawsze. Nigdy nie wróci do domu. Nigdy nie zobaczy
męża, nie da się więcej pobić. Nigdy więcej. Nigdy. Nigdy.
Strona: 5/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Ocknęła się. Za oknem wstawał świt. Chyba zapadła w drzemkę, ale nie była pewna. Przed
nią na telefonie, ciągle wyświetlona wiadomość: „Wojciech nie żyje”. Już nigdy go nie
przeprosi.
Strona: 6/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty