towarzystwo-farmaceutyczno-ekonomiczne

Transkrypt

towarzystwo-farmaceutyczno-ekonomiczne
TOWARZYSTWO FARMACEUTYCZNO – EKONOMICZNE
00-845 Warszawa, ul. Łucka 2/4/6
20 marca 2015 r.
Doskonalenie gospodarki lekami
W lutym 2015 r. daliśmy ministrowi zdrowia obszerny wykład o kiepskich kwalifikacjach kadr
doradzających lekarzom stosowanie leków. Materiał dowodowy czerpaliśmy głównie z Wykazu
Leków Refundowanych (WLR) autorstwa wybitnych autorytetów medycznych. Zgłoszone przez
nas uwagi wzbudziły żywe zainteresowanie mas „ludowych”. Np.Rynek Zdrowia opublikował
znaczne ich fragmenty, uprzystępnił szerokim kręgom służby zdrowia (pod dziennikarsko-efekciarskim tytułem „Do konstrukcji listy leków refundowanych potrzebny grafik i drukarz, a nie lekarz”).
Te same uwagi postulujące dyscyplinę medyczno-ekonomiczną mogą być, tak jak wcześniejsze,
niechętnie widziane przez sfery rządzące rozmiłowane w złotej wolności. Wyrażającej się refundowaniem wszystkiego, co leczy, nie baczeniem na cenę, ba - obciążaniem pacjenta zawyżoną ceną.
Jest powszechne zjawisko wciskania w ludzi przez lekarzy, tego nieświadomych, leków zbędnych, bo nie lepszych, a dotkliwie droższych i kazania płacenia za leki zwane refundowanymi
80, 90 i nawet 100% ceny detalicznej. Polska jest jedynym krajem na świecie, w którym tysiące
humanitarnych lekarzy, ufnych rządowi i jego WLR'owi, promują refundacją leki gorsze i droższe,
nabijają bez sensu kabzę fabrykantom, ubożą biednych, chorych konsumentów.
Tak jest dlatego, że państwo powierzyło gospodarkę lekami (ca 30 miliardów złotych) nie fachowcom od gospodarki, a fachowcom od medycyny, którzy, nie licząc wyjątków, nie interesują się
cenami, kosztami. Z samymi chorobami mają dość kłopotów. Jednak każda gospodarka musi być
zarządzana przez odpowiednich specjalistów, biznesmenów. Pracownicy służby zdrowia, lekarze i
farmaceuci mają ich mieć i słuchać, choćby nawet wyspecjalizowanych spośród siebie. W Polsce
nie mają.
A marnotrawienie funduszy przeznaczonych budżetem państwa i portfelem obywateli na zdrowie jest zbrodnią. Nie ma sposobu przedłużania życia, zapobiegania śmierci za darmo.
Uczmy się nie marnotrawić. Wyglądajmy za granicę. Biznesmeni - specjaliści od gospodarki
lekami wykonują swe funkcje różnie, albo bliżej rządu (np.w Anglii, Francji), albo bliżej Chorych
Kas (np.w Niemczech, Austrii), albo i tu i tam. Naszym zdaniem najefektywniejsza jest działalność
w Kasach Chorych. Dlaczego ? Bo one posiłkują się wskazówkami specjalistów w sposób mniej
urzędniczy, biurokratyczny, a bardziej elastyczny, kupiecki. Specjalista Kasy Chorych w mieście
Pacanów widzi jak na dłoni, który lekarz pisze leki gorsze i droższe i tanim telefonem załatwia od
ręki sprawę. Specjalista rządowy nie widzi Pacanowa tylko dane zbiorcze i na zło reaguje później.
Polską gospodarkę lekową postanowiliśmy pokazać na kanwie gospodarki Republiki Federalnej Niemiec nie bez powodu. Bo to kraj nie biedny, jeśli oszczędza, to nie dlatego, że musi, dlatego,
że lubi rozum. Bo to kraj formalnie złotej wolności, tam nie ma ustawowego WLR'u, lekarz niby
może ordynować, co chce. Bo tam refundacja jest refundacją, a nie blagą (finansowaną pacjentem).
Pomimo tej złotej wolności marnotrawstwo jest znikome. Lekarze słuchają bezstronnych specjalistów, a nie stronniczych agentów firm farmaceutycznych.
Oto dowody dyscypliny wolnych lekarzy niemieckich na konkretnych przykładach leków
synonimicznych i następnie na przykładach leków analogicznych.
Leki synonimiczne
Każdy dobry lek szeroko pożądany tworzy duży rynek, jest atrakcją, kreuje konkurencję.
Spójrzmy na kilka takich leków.
Omeprazol na chorobę wrzodową. Jest 18 ofert finansowanych przez Kasy Chorych w ilości
926,4 mln DDD (definiowanych dawek dobowych przez WHO). Wszystkie ceny oscylują koło 0,23
euro za 1 DDD z wyjątkiem jednej, omeprazolu marki Antra firmy Astra Zeneca, wynoszącej
0,63 euro/DDD. W konsekwencji spożycie Antry stanowi już tylko 0,3 % całego rynku i dalej
maleje, w ostatnim roku o 30,2 %.
Pantoprazol ma podobnie 21 dostawców. Kasy Chorych finansują 20 produktów generycznych z cenami od 0,17 do 0,24 oraz 1 produkt marki Pantozol firmy Nycomed po cenie 1,43/DDD.
2
Tenże Pantozol stanowi 1,5 promila spożycia pantoprazolu i maleje, w ostatnim roku o 62,2 %.
Wolny rynek, lekarze mogą robić, co chcą. Ale Pantozolu nie chcą.
Ramipril, największy w Niemczech inhibitor ACE do obniżania ciśnienia, jest dostępny z 15
źródeł z cenami niemal identycznymi, 0,05/DDD. Jeden, niby markowy, Delix firmy Sanofi Aventis
kosztuje zaledwie 0,08/DDD i już z tą ceną osiąga tylko 0,8 % rynku.
Simvastatina, obecnie bodaj największy regulator lipidów, środek do walki z cholesterolem,
jest oferowana przez 24 firmy produkcyjne. Żadna nie śmie pobierać ceny odczuwalnie wyższej od
0,20/DDD. Amerykański Merck (MSD), który ją wprowadził, ze swoim markowym Zocorem kosztującym 0,59 – 0,73/DDD ma szanse tylko na rynku prywatnym. W kasochorowym nie ma czego
szukać.
Atorvastatina jest bardziej swawolna. Tu oprócz 9 synonimów generycznych po 0,15/DDD
jest markowy Sortis firmy Pfizer z ceną 0,99/DDD. Ale swawola to niewielka. Sortis stanowi tylko
1,2 % rynku atorvastatiny i jego spożycie ostro spada. W ostatnim roku o 62,6 %.
Każdy przykład dowodzi, że w Niemczech sami lekarze pełnią skwapliwie swą misję dawania w istniejących warunkach maksimum zdrowia. Ustawa o refundacji jest im zupełnie niepotrzebna. W Polsce jest bardzo potrzebna. I jest mniej skuteczna niż wolność niemiecka. Oto różnice :
Gigantyczna ilościowo i wartościowo simvastatina dostępna u nas bez ograniczeń z wielu źródeł po
4, 5, 6, 7 złotych za 1 opakowanie tabletek 20 mg jest promowana WLR'em w wersjach po złotych
16, 17, 18 aż po 19,20 (Zocor) za identyczne opakowanie. Samobójstwo zdrowotne.
Atorvastatiny mamy w bród po 5, 6, 7 złotych za 30 tabletek 10 mg, a lekarzom wciska się WLR'
em liczne oferty po 10, 12 złotych za to samo. Beztroska cenowa jest powszechna.
Przy omeprazolu mamy w WLR rozstęp cen 1 : 2,15. pantoprazolu – 1 : 1,94, ramiprilu – 1 : 2,43.
Leki analogiczne
Lek efektywny terapeutycznie cieszy się dużym powodzeniem i z początku przynosi krociowe
zyski, bo jest monopolistyczny. Tak stanowi ochrona patentowa, by pobudzać do tworzenia nowych
wynalazków.Tworzenie oryginalnych wynalazków nie jest łatwe. Łatwiejsze jest tworzenie siostrzanych wynalazków, podobnych struktur chemicznych, które na chłopski rozum powinny dawać podobne efekty terapeutyczne. Wszystkie największe firmy farmaceutyczne zwące się innowacyjnymi
robią masowo takie mini wynalazki, nowe leki na kopyto już istniejących. To ludzkości nie szkodzi,
bo pośród nowych analogów zdarzają się lepsze od pierwowzoru. Simvastatina jest lepsza od pierwszej lovastatiny, ramipril od pierwszego captoprilu.
Nasz ból głowy polega na tym, że leków-analogów powstają całe stada i każdy z nich jest
oferowany jako wyśmienity. Nie tylko firmom nie można wierzyć, ale nawet profesorom medycyny. Ci też chcą zarobić i o każdym analogu, nawet kiepskim i nieuzasadnienie drogim, wyrażają się
z aplauzem. Dlatego w Niemczech i innych mądrych krajach do sterowania gospodarką lekami nie
zatrudnia się klinicystów, a farmakoekonomistów. Oto kilka tego przykładów :
Sulfonylomoczniki, leki doustne do walki z cukrzycą.
Carbutamid był pierwszy (1956), drugi tolbutamid (1959). Uznanie. Finansowe efekty. Sypią
się następne analogi, bodaj 31 sztuk. Dziś świat medyczny najwyżej ceni glimepirid, wczoraj cenił
glibenclamid. Lekarze niemieccy stosują tylko te dwa. Dobre i tanie. Glimepirid po cenie ca euro
0,14/DDD i glibenclamid - 0,19/DDD. Z żelazną dyscypliną finansową. Nawet glimepirid markowy
Amaryl firmy Sanofi Aventis nie śmie kosztować więcej niż 0,17/DDD. Ale już z tą mało wyższą
ceną ma znikomy udział w rynku, tylko 1,3 %.
W Polsce rządzonej przez lekarzy, „agentów” nie ministra zdrowia, a firm farmaceutycznych,
gwiazdą sulfonylomocznikową jest od lat gliclazid, oczywiście markowy Diaprel firmy Servier, nie
bacząc, że prawie nikt w krajach znających się na medycynie go nie chce i że kosztuje 4 razy drożej
od bezdyskusyjnie najlepszego glimepiridu. Tak jest u nas, w kraju „terroryzowanym”przez CBA.
W Niemczech bez CBA taka swawola jest nie do pomyślenia. Tam też jest gliclazid Serviera w
spisie leków, nazywa się Diamicron, ale jego śladu nie ma w ewidencji Kas Chorych płacących za
leki. Nikt nie śmie go jakimś WLR'em promować.
3
Zacietrzewienie i poczucie bezkarności naszych lekarzy jest tak silne, że nawet ustawa o refundacji
niewiele pomogła. Diaprel (gliclazid) kosztuje zł.0,58 – 0,87/DDD, „tylko” 3 razy drożej od glimepiridu i jest nadal przez rząd lekarzy WLR'em promowany.
Prile, inhibitory ACE (angiotensin converting enzyme inhibitors) do walki z ciśnieniem.
Pierwszym był captopril, Capoten firmy Squibb. Dobry. Sprowokował wysyp analogów. My
znamy ich 16. Wszystkie leczą. Lekarze niemieccy pożytkują niemal tylko 3 : ramipril, enalapril i
lisinopril plus trochę captoprilu. Nie tylko dlatego, że są bardzo dobre, ale też dlatego, że już tanie.
Jedna definiowana dawka dobowa kosztuje euro 0,05 - 0,10. Doskonałe leczenie jest niemal darmo.
Lekarze polscy padli ofiarą nauk nie uniwersytetów, a firmy Servier, która zrobiła analog
captoprilu nazwany perindoprilem (Prestarium). Ciemnota medyczno-ekonomiczna naszych lekarzy
posunęła się tak daleko, że perindopril, nie stosowany w RFN i innych światłych krajach lub stosowany śladowo, stał się w Polsce nie prilem Nr 1, a lekiem Nr 1. Przez długie lata figurował na pierwszym miejscu w statystyce spożycia wszystkich leków !!! Z ceną 4 razy wyższą od najlepszych
prili (enalaprilu, ramiprilu etc.). Nawet zbawienna ustawa o refundacji tu nie pomogła wiele.
Prestarium (perindopril) z ceną zł.0,76/DDD nadal wyższą 4 razy od najlepszych prili jest nadal
wciskany WLR'em 100.000 lekarzy ufnych, że leki wpisane do WLR są najlepsze i najtańsze.
Marnotrawienie milionów złotych toczy się dalej.
Jeszcze mu towarzyszy przerzucanie bezsensownego wydatku na nieświadomych tego pacjentów.
Oni zamiast mieć lek podstawowy na naciśnienie za darmo (za zł.3,20) muszą płacić za Prestarium
30 tabl.5 mg zł.22,86 czyli 87 % ceny detalicznej !!!
Analfabetyzm naszych lekarzy - gospodarzy leków nie jest wybiórczy, nie obejmuje tylko
perindoprilu. Jest totalny. Nasz WLR przy dostatku najlepszych prili po zł.0,20/DDD nakłania lekarzy do stosowania prili gorszych i droższych : benazeprilu (Lotensin) po 0,93/DDD, cilazaprilu
(Cilan) po 0,57/DDD, imidaprilu (Tanatril) po 0,78/DDD, quinaprilu (Accupro) po 0,76/DDD plus
drogich prili złożonych z tanim np.hydrochlorothiazidem podstępnie godzących w kasę zdrowia.
Przy okazji przeglądu prili zwróćmy uwagę na ich przykładzie na niemiecki system nie
marnowania pieniędzy na drogie leki markowe : Xanaf (enalapril) MSD, Acerbon (lisinopril) Astra
Zeneca, Capoten (captopril) Squibba, Accupro (quinapril) Pfizera, Monopril (fosinopril) Squibba,
Cibacen (benazepril) Novartisa, Prestarium (perindopril) Serviera stanowią 0 % refundacji.
Diuretyki
Przysparzają dużych wydatków, bo mają masowe zastosowanie w kardiologii. Na całym
świecie obecnie dominują : hydrochlorothiazid i furosemid. Podaż nadąża, konkurencja sprawia
niskie ceny, hydrochlorothiazidu – zł.0,18/DDD i furosemidu – zł.0,12/DDD.
Trudno znaleść rząd promujący spożycie mniej diuretycznie renomowanego indapamidu
marki Tertensif Serviera kosztującego zł.0,75/DDD. W Polsce lekarze sterujący refundacją promują
Tertensif (indapamid) WLR'em. Marnotrawstwo nikogo nie interesuje.
Zakończenie
Przykłady wadliwej gospodarki lekami możnaby długo mnożyć. Nam zależy na tym, by
przekonać szybko ministra zdrowia do wymiany „sterników” niedołężnych na sprawnych, kwalifikowanych. W pośpiechu nie należy dymisjonować wszystkich. To byłby kardynalny błąd. Trzeba
odsunąć od udziału w rządzeniu przede wszystkim autorytety medyczne, profesorów, konsultantów.
Przy nich ustawowa Komisja Ekonomiczna, Rada Przejrzystości i nawet cała Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji maleją. Takt i kultura ich członków nie pozwala sprzeciwiać się
w materii refundacji leków nominatom Prezydenta RP, choć żaden z nich nie liznął ekonomiki
leków i o gospodarce nimi wie mało.
Dr Tadeusz Jerzy Szuba
Prezes Zarządu