TFE_Niegospodarność_lekami_2016-03-18 0.09

Transkrypt

TFE_Niegospodarność_lekami_2016-03-18 0.09
Towarzystwo Farmaceutyczno-Ekonomiczne
[email protected]
18 marca 2016 r.
Niegospodarność lekami w Polsce
Ustawa zasadnicza, konstytucja RP, stanowi, że władze publiczne zapewniają obywatelom,
niezależnie od ich sytuacji materialnej, równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej, ergo leków,
w ramach istniejących środków publicznych. (Dz.U. Nr 78/1997 poz.483 art.68).
Środki publiczne są zawsze ograniczone, bo dochody budżetowe państwa są takie, jakie są i
wydatki muszą być im podporządkowane. Przeto kluczem do dostępności leków jest prawidłowa
nimi gospodarka.
Ustawa o refundacji zobowiązuje rząd do obejmowania refundacją leków najlepszych i
najtańszych, precyzując tego kryteria, np. stosunek kosztów do uzyskanych efektów,
konkurencyjność cenową, wpływ na wydatki świadczeniodawców i świadczeniobiorców etc. (Dz. U.
Nr 122/2011 poz.696).
Gospodarka lekami ma być dobra, a jest zła. Podaje się opis jej niedostatków.
A. Niekorzystanie z konkurencji producentów leków synonimów, różniących się tylko nazwą
handlową, powszechne refundowanie identyków droższych, nawet znacznie droższych.
Jest wolny rynek. Ten sam lek może być robiony przez różnych producentów. Oni kwotują dowolne
ceny. Kasy chorych w interesie pacjentów uprzystępniają lekarzom synonimy najtańsze.
Nie synonim najtańszy, jak za komunizmu, a synonimy najtańsze, bo konkurencja jest siłą
motoryczną spadku cen. W Polsce kasa chorych, przezwana Narodowym Funduszem Zdrowia,
uprzystępnia lekarzom wszystkie synonimy. Tak każe rząd, który przekształcił NFZ w kasjera.
Decyzje selekcji leków refundowanych ze środków publicznych są podejmowane przez ministra
zdrowia. Zło polega na tym, że minister zdrowia przesadnie zakochał się w wolności gospodarczej i
chce, by to lekarze, a nie on, decydowali o selekcji synonimów. A lekarze nie mają czasu i
umiejętności studiowania cen 3772 pozycji Wykazu Leków Refundowanych. Mając w nim
simvastatinę z cenami od zł.0,14/DDD do zł.0,51/DDD marki Zocor, piszą recepty i na Zocor.
Warcholstwo cenowe obejmuje wszystkie leki. Atorvastatina, podobna do simvastatiny, jest przez
ministra zdrowia rekomendowana lekarzom z cenami od zł.0,18/DDD do zł.0,43/DDD. Są tuziny
leków refundowanych z przesadną rozpiętością cen synonimów. Oto przykłady rozpiętości cen przy
poszczególnych lekach: levetiracetam - 253%, lamotrigina - 208%, metformina - 183%, ondansetron
- 141%, telmisartan - 140%, losartan - 116%, rosuvastatina - 105%, valsartan - 97%.
B. Rozliczne korzystanie z leków analogów, gorszych i droższych.
Udany wynalazek leku przyczynia nie tylko zdrowia, ale i znacznego zysku. Jednak trudno jest
robić oryginalne, odmienne wynalazki. A firmy chcą zysków szybko. Łatwiej robią analogi już
zaistniałych wynalazków. Za genialnym captoprilem sunie 15 analogicznych prili, za genialną
nifedipiną - 14 podobnych dipin, za genialnym propranololem - 29 podobnych ololi. Lepszych i
gorszych. Medyczny świat naukowy bywa sprzedajny, w służbie koncernów nieraz chwali analogi
gorsze jako lepsze.
Rząd selekcjonujący leki do refundacji jest w kłopocie. Małym, w krajach cywilizowanych, gdzie
liczy się obiektywna, uczciwa literatura naukowa. W Polsce - dużym, bo jest kult autorytetów
naukowych. Minister zdrowia i jego podwładni dają wiarę autorytetom, którzy bywają fałszywi.
Perindopril (Prestarium), który nigdy i nigdzie nie był preferowany, u nas jest przez 20 lat
ulubieńcem choć kosztuje 4-5 razy drożej od prili najlepszych. Strata na jednym leku wyniosła
ponad miliard złotych. Poziom ciemnoty naszego rządu ilustruje fakt, że w/w Prestarium było przez
lata lekiem Nr 1. W statystyce obrotów wszystkimi lekami był pierwszy.
Niegospodarność jest pospolita. Pośród analogów nifedipiny najlepsza i najtańsza jest amlodipina.
Nasz rząd popiera refundacją felodipinę 2,5 razy droższą i nawet lacidipinę 3 razy droższą. Po co ?
Kto chce mieć koniecznie Plendil (felodipinę) niech sobie go kupi za 100% ceny. Niech mu rząd nie
zaleca drogiego analogu za opłatą 80% ceny, nie robi fikcji z refundacji.
2
Pośród analogów propranololu najlepsze i najtańsze są metoprolol, atenolol, bisoprolol. Rząd wciska
refundacją dalece nie najlepsze i 2 razy droższe: acebutolol, propranolol, sotalol.
Tak źle jest w rozlicznych grupach analogów.
C. Promowanie refundacją leków przestarzałych, ledwo tolerowalnych.
Żenujące promowanie funduszem publicznym leków schodzących ze sceny:
Busulfan (Myleran) stanowił postęp pół wieku temu, już jest prawie nie stosowany, drogi.
Calcitonina pomagała na wszystko, już nie pomaga, my ją jeszcze forsujemy na osteoporozę.
Ciprofibrat (Lipanor), analog clofibratu, z 1974 r., w dobie statyn zawstydza.
Clopamid, staroć diuretyczna, którą rząd promuje mając hydrochlorothiazid i furosemid.
Colistina, antybiotyk z 1952 r. już trudny do znalezienia w dzisiejszych lekospisach.
Collagenaza (Iruxol mono) już bodaj tylko w Polsce jest potrzebna do czyszczenia ran.
Itd.: chlorquinaldol, cloxacillina, furagina, methoxsalen, nabumeton, nimesulid, thiethylperazina,
tetrabenazina. Wielość takich refundacji każe podziękować za pracę wszystkim lekarzom selekcjonującym ministrowi zdrowia lekospis WLR. Ignoranci.
D. Promowanie refundacją leków nowych, drogich, niezasługujących na pożeranie funduszy
publicznych (przy obecnym stanie wiedzy).
Ezetimid (Ezetrol) do walki z cholesterolem. Droższy od statyn 30 razy, a nie leczy lepiej.
Atomoxetina (Strattera) jest droższa od methylphenidatu 7 razy i ma więcej uwag krytycznych. Ma
poważne działania niepożądane ujawnione przez 70% leczonych nią pacjentów (aż po skłonności
samobójcze), a 20% pacjentów przerwało badania (Sobański et al. 2012, Pharmacopsychiatry 45:
100-107).
Fluvoxamina (Fevarin), antydepresant nie lepszy od antydepresantów renomowanych (citalopram,
sertralina etc.), skoro za granicą prawie niechciany, w dodatku 3 razy droższy.
Lacosamid (Vimpat), Tiagabina (Gabitril), Vigabatrina (Sabril), antyepileptyki jeszcze nigdzie
niecieszące się powodzeniem, a drogie.
Trazodon (Trittico) do leczenia depresji, na razie kiepsko leczy, skoro za granicą znikomo
stosowany, a kosztuje dużo więcej od antydepresantów znanych.
Valgancyclovir (Valcyte,Ceglar) do leczenia cytomegalowirusa siatkówki u osób chorych na AIDS.
Nie ma go nigdzie w aptekach. Jeśli leczy, to może być wydawany w ciężar NFZ za darmo w
szpitalu, choć kosztuje krocie.
E. Promowanie refundacją leków cenowo chorych.
Tioguanina (Lanvis), miała leczyć leukemię lepiej od mercaptopuriny. Nie leczy, niszczy wątrobę i
jest wielekroć droższa. Mrcaptopurinum kosztuje zł.28,12/30 tabl.50 mg, a Lanvis zł.744,88/25 tabl.
40 mg w Polsce. W Anglii producent Glaxo Smith Kline, właściciel Polfy Poznań, zadowala się ceną
2,4 razy niższą. Kiepska i bardzo droga tioguanina nie jest bodaj nigdzie przez kasy chorych
stosowana, nawet w niebiednych, niemieckich, nie ma jej śladu. Profesor, który doradził
refundowanie tioguaniny niech będzie zastąpiony mądrzejszym.
Tetrabenazina (Tetmodis) neuroleptyk marny, kosztuje aż zł.22,57/DDD, ale to naszym rządcom nie
przeszkadza, choć lekarze zagraniczni mają farmakologiczne wątpliwości, dostrzegają poważne
działania niepożądane, aż po skłonności samobójcze.
Sertindol (Serdolect) ma leczyć schizofrenię. Sądząc po światowych obrotach kiepsko leczy. Był
wycofany z powodu powodowania arytmii. Teraz jest pod lupą, dozwolony tylko klinicystom.
Normalne stosowanie w Polsce i to z refundacyjną protekcją rządu jest skandalem medycznym plus
nonsensem ekonomicznym. Serdolect kosztuje zł.13,04/DDD.
Posaconazol (Noxafil), przeciwgrzybiczy analog (1995) itraconazolu (1980), chemicznie niemal to
samo. Itraconazol kosztuje zł.6,53/DDD, posaconazol - zł.519,67/DDD. Dlatego, że włożono go do
iniekcji poręczniejszej do podawania pacjentom profilaktycznie po przeszczepach.
3
Chlorambucil (Leukeran), cytostatyk jeszcze trochę stosowany, może być refundowany, ale po
staremu, z ceną zł.25,93 za 25 tabl. 5 mg (w Anglii - funtów 8,38). Obecna cena zł.272,39 za 25 tabl.
5 mg zakwotowana przez znaną nam firmę GSK jest kompromitacją.
F. Lekceważenie wiedzy światowej dostarczanej przez WHO.
WHO kolportuje, popularyzuje cenną wiedzę o lekach na użytek wszystkich. Rząd polski
złożony z medyków ma WHO w nosie.
Aripiprazol (Abilify), atypowy neuroleptyk kosztuje zł.14,01/DDD, 5-9 razy drożej od najlepszych
takich leków (quetiapina, olanzapina, risperidon). EMA w Unii Europejskiej, Health Canada w
Kanadzie, podają, że aripiprazol nie działa lepiej od innych w/w neuroleptyków kilka razy tańszych.
Naszych autorów WLR to nic nie obchodzi. Skwapliwie refundują Abilify.
Indapamid (Tertensif). W Polsce genialny rząd skreślił z WLR hydrochlorothiazid, najlepszy i
najtańszy diuretyk stosowany masowo wszędzie w kardiologii. Refunduje ochoczo dużo droższy
indapamid. Lekarze ufni ministrowi zdrowia stosują indapamid, podczas gdy WHO ostrzega świat o
występowaniu u osób leczonych indapamidem zespołu Lyella, martwicy toksyczno-rozpływającej
naskórka. Ani wady leku, ani bezsensowny Tertensifu koszt, rządu nie obchodzi.
Clopidogrel, antytrombotyk. Cały świat niazamożny zadowala się groszowym kwasem
acetylosalicylowym oraz acenocoumarolem (lub warfariną). My zamożni wspieramy refundacją i
masowo stosujemy clopidogrel. WHO podaje autorytatywne dane z USA, że nawet długotrwałe
podawanie clopidogrelu nie zmienia (zmniejsza) ryzyka zgonu u pacjentów nim leczonych po
zawale, udarze, celem zapobiegania krzepnięciu krwi (patrz www.fda.gov). My promujemy go
refundacją.
Ivabradina (Procoralan) błyskawicznie zrefundowana pomimo zawrotnej ceny. WHO uprzystępnia
dane ryzyka kardiowaskularnych komplikacji u pacjentów z anginą pectoris leczonych ivabradiną.
Australijskie studium Signify wykazało, że jest znaczący wzrost ryzyka zgonu lub nieśmiertelnego
ataku serca w porównaniu z placebo (www.tga.gov.au). Nasz rząd lekarzy tym się nie zraża i
kontynuuje rujnowanie NFZ refundowaniem ivabradiny przy jej cenie zł.210,80/56 tabl. 5 mg =
7,53/DDD (10 mg), wyższej 20- krotnie od cen betablokerów, których działanie ma poprawiać.
Po przejrzeniu niedostatków gospodarki lekami, uświadomieniu sobie ich ogromu, starajmy się
je minimalizować.
Rynek leków to ca 30 miliardów złotych. Duży, charakteryzujący się tym, że oferenci są
szczwani, a konsumenci - pacjenci towaroznawczo niemal zerowi. Istnieje ogromne pole do
nabijania ich w butelkę. W krajach światłych na straży interesów ludności stoi rząd, a jemu z
pomocą przychodzą lekarze (i farmaceuci). Lekarze, to bodaj drugi, po kapłanach, zawód ludzi
oddanych prawości, uczciwości, miłości bliźniego. Mamy 140.000 takich osób.
Pośród nich są i profesorowie, klinicyści, współpracujący z przemysłowcami na polu postępu,
poszukiwania nowych leków. Niestety, niektórzy z nich lekceważą morale, opiniują korzystniej leki
gorsze „swojej” firmy, aniżeli lepsze innych firm.
Pośród nich są i lekarze łacni władzy, a nieświadomi, że do rządzenia potrzebne są kwalifikacje
ekonomiczne. Gospodarka (biznes) i lecznictwo (medycyna) to dwa zupełnie odrębne zawody.
Na szczęście zdarza się, że minister zdrowia jest samokrytyczny, jest świadomy swej
farmakoekonomicznej niewiedzy i korzysta z odpowiednich doradców. Pamiętam takiego
Szelachowskiego, Balickiego, Religę (dopóki go premier nie pozbawił wpływu na gospodarkę
lekami na rzecz Piechy). Na nieszczęście nawet minister zdrowia mądry przeważnie nie potrafi
znaleźć kwalifikowanego zastępcy ds. farmacji. Bardzo pojętna Kopacz wybrała sobie Fronczaka.
Przez rok boki zrywałem w sejmie przy obradach na temat ustawy o refundacji leków. Jako ekspert
sejmowy miałem ogromny głos i duże możliwości. Skutecznie kontrowałem najtęższych wrogów
projektu rządowego ustawy. Ale w projekcie nie mogłem poprawić żadnej niedoróbki, bo Fronczak,
totalny ignorant, ale super przyzwoity i lojalny wobec projektu ministerialnego, nie pozwolił. A
większość posłów, prorządowa, głosowała tak, jak on.
4
Brawo. Ustawa była i jest wadliwa, ale zadała cios wolnorynkowej ciemnocie. Pozwoliła
pohamowywać swawolę cenową koncernów farmaceutycznych i swawolę lekarzy przy gospodarce.
Po wprowadzeniu ustawy w życie w 2012 r. koncerny zachowały się pokornie. Udało się dużo cen
poprawić nawet drastycznie. Np. clopidogrel marki Plavix kosztował zł.105,25/28 tabl. 75 mg. I
pacjent musiał płacić zł.71,89. Teraz pacjent ma różne marki po ca zł.25, za które płaci ca zł.7.- !!!
Lekarze są z ustawy bardzo niezadowoleni. Prezesi samorządowi radzi by ją obalić, by przywrócić
lekarzom złotą wolność, by mogli ordynować, co chcą, nie bacząc na interes zdrowia publicznego,
na staranne selekcjonowanie leków najtańszych.
Niefachowy rząd lekarzy, terroryzowany niefachowym samorządem lekarzy, nie ma szans
sprawnego naprawiania gospodarki. Nie tylko zaniechano wyrzucania z WLR leków droższych przy
istnieniu tańszych, ale każe się płacić za tę drożyznę pacjentom. Teraz za wiele leków
„refundowanych” pacjenci płacą 70-80-90 i nawet 100% ceny. Rząd kradnie ludności miliardy
złotych, by je dać koncernom. Przy odrobinie rozumu nie byłoby problemu. Można przecież
zlikwidować jednego dnia bogacenie bezsensowne koncernów opłatami biednych pacjentów
skreśleniem z WLR synonimów i analogów z cenami wygórowanymi.
Rząd robi wiele, by utrudnić walkę ze złem. Do walki z marnotrawstwem potrzebna jest
jawność gospodarki. Spożycie leków było zawsze jawne, nawet w PRL. I później w III RP. Bodaj do
czasu rządu lekarza z SLD, Łapińskiego. Nie on psotnik jest ważny. Dno zła jest w tym, że brak
danych nikomu nie przeszkadza. NFZ bierze pieniądze za istnienie, za obowiązek oszczędnej
gospodarki, ale skrupulatnie ukrywa miliony aktów marnotrawstwa lekowego.
Niefachowy rząd, zamiast kazać, by NFZ (jego oddziały) wytykał lekarzom ich głupoty
farmakoterapeutyczne i farmakoekonomiczne, tak jak to robiły i robią kasy chorych na całym
świecie, zamierza zlikwidować NFZ i powierzyć gospodarkę lekami magistratom, które nie mają
najmniejszych szans nauczenia się ekonomiki leku i trzymania na wodzy lekarzy-warchołów.
Współwyznawcami tego pomysłu są też nowi ministrowie, Radziwiłł i Łanda.
Koronnym dowodem nieprzydatności lekarzy do rządzenia gospodarką jest sławny temat braku
ważkich leków w aptekach. Ot są wywożone przez handlarzy dla zysku. Nasi mędrcy winią za to
niskie ceny w Polsce i otwarte granice w UE. Te głupstwa plotą nawet wiceministrowie ds. farmacji.
Ostatni, Łanda, chce nawet podnosić ceny w Polsce. Głupota nie mieszcząca się w głowie.
Przecież ceny leków były zawsze i będą zawsze w różnych krajach odmienne. O tym decydują wolni
producenci w wolnych krajach. Biorą za lek ich kosztujący $ 10 w zamożnych USA $ 100.
Ale w Meksyku, czy Wenezueli ludzie są biedniejsi. Mądry fabrykant kwotuje za to samo $ 50. Woli
zarobić tylko $ 40, niż nic. Nawet w niebiednej Kanadzie ceny bywają niższe niż w USA.
We Francji leki są tańsze niż w Szwajcarii. W Niemczech droższe niż we Włoszech. I nigdzie poza
Polską nie ma handlarskiego importu/eksportu równoległego. Wszędzie jest ład, a nie „burdel”.
Obrót lekami jest regulowany przepisami. Ktokolwiek łamie przepisy traci prawo obrotu.
U nas nieudaczny rząd kazał inspektorowi farmaceutycznemu łapać swawolnych handlarzy. Nie
wiemy, czy za mało łapała, czy za dużo, ale widzimy, że już jej nie ma. Dobrze, że nie widać jak
Komisja Europejska się turla ze śmiechu.
Co robić z niegospodarnością w ogromnej farmacji? Nie można niczego robić, bo do roboty
potrzebna jest fachowość. Przemycaliśmy ongiś trochę tej fachowości w szkołach farmacji. Było to
możliwe dzięki wielkiej autonomiczności szkół farmacji. Można było próbować coś robić. Teraz
mamy uniwersytety medyczne rządzone przez lekarzy z zielonymi ekonomicznie głowami, niczego
nie rozumiejących. Jeśli wezmą kogoś do gospodarki lekami, będzie to lekarz ze stażem pracy w
koncernie farmaceutycznym Z wiedzą opaczną do nam potrzebnej.
Radzę zlikwidować uniwersytety zwane medycznymi i utworzyć obok siebie uniwersytety
medyczne i uniwersytety farmaceutyczne. Za 5 - 10 - 20 lat fach farmakoekonomistów powstanie.
Tymczasem starajmy się przyuczać zaocznie odrobiny ekonomii kandydatów do tej pracy, raczej
farmaceutów. Od kandydata na ministra zdrowia bierzmy zobowiązanie, że nie będzie zatrudniał
lekarzy na stanowisko wiceministra zdrowia ds. farmacji i inne czołowe posady przy lekach.
Dr Tadeusz J. Szuba