12 - II Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej w Zamościu
Transkrypt
12 - II Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej w Zamościu
Reportaż literacki Karolina Buryło I Społeczne Liceum Ogólnokształcące im. Unii Europejskiej w Zamościu ul. Koszary 14, 22-400 Zamość Wsi spokojna, wsi wesoła… Styczniowa niedziela. Główną ulicą niewielkiej miejscowości znajdującej się w powiecie zamojskim idzie starsza pani w grubym kożuchu. Z ciekawością rozgląda się po obejściach mieszkańców wioski. Kątem oka zauważa młodą dziewczynę w zaawansowanej ciąży, która szybkim krokiem zmierza ku niedalekiej kaplicy. Seniorka jakby automatycznie spogląda na zegarek i uśmiecha się z satysfakcją. - Widzi pani, na zabawy ze swoim chłopakiem to ma czas, a na mszę z a w s z e przychodzi spóźniona.- mówi do mnie. – Ta dzisiejsza młodzież… tylko im imprezy w głowie. Mówią, że rodzić będzie za trzy tygodnie. Taki wstyd dla rodziny- nieślubne dziecko.- kręci głową ze zdumienia- To nie do pomyślenia, proszę pani, żeby nie żyć po bożemu, tylko na kocią łapę…- już się szykuje do wygłoszenia dłuższego monologu, lecz ja grzecznie się żegnam i odchodzę. Idąc dalej zauważam grupkę starszych kobiet, żywo rozprawiających na jakiś interesujący temat. Mimowolnie zwalniam krok i staram się wychwycić strzępki rozmowy. - A ta, jak jej tam, Łachnowska, co chłopa z dziećmi zostawiła, podobno siedzi za granicą z jakimś bogatym starcem! Słyszałam, że tak go zbałamuciła, że cały majątek jej przepisał!- mówi niższa z nich, w bordowej chuście i granatowej kamizelce. - Co też pani mówi, pani Nowakowa!- ze zdumieniem wykrzykuje potężna, na oko sześćdziesięcioletnia kobieta w szarym berecie i beżowej kurtce.- Toż na ostatnie święta przyjechała do domu i podobno jeszcze jest! Kto pani takich bzdur naopowiadał? - Na wsi mówią- wtrąca siwa staruszka podpierająca się laską- że to ta stara Pakułowa, która męża pochowała ze dwadzieścia lat temu, takie rzeczy rozpowiada. Podobno w domu tak kłóci się z synową, że aż tamta się pochorowała od tej niezdrowej atmosfery. - Ma pani rację, pani Zawadzka- odzywa się ostatnia z nich, wysoka kobieta w ciemnozielonej kurtce puchowej i czarnej czapce.- Jej chrześnica ma pod lasem działkę, którą obiecała dzieciom. A wiecie, co na to ta stara jędza? Poszła do biednej Marysi z pretensjami, że jej wnuk, co mieszka z rodziną na Pomorzu, chce kupić od niej działkę! I liczy na przystępną cenę!- pokręciła głową z niedowierzaniem, jakby nadal nie mogła zrozumieć postępowania swojej koleżanki.- Ta bidula, Marysia to mi się wypłakała w ramię, że tak ją własna stryjenka traktuje! - To jeszcze nic- odzywa się pani Zawadzka.- Ona niedawno przyszła do mnie oburzona, że chrześnica przez siedem lat od śmierci matki nic nie zrobiła na jej grobie! Jakby nie wiedziała, że Marysia ma dwoje dzieci na utrzymaniu, a mąż to wcale pracy nie ma, odkąd zakład stolarski upadł! Taka jest ta stara plotkara! Zaczyna się ściemniać. Powoli odchodzę od żywo dyskutującej grupki i zmierzam ku domowi. Stopniowo w oknach domów zapalają się światła, jednak przez gęste rzędy firanek niczego nie można dostrzec. Zauważam, że poboczem nadchodzi dziewczyna, o której mówiła starsza pani w kożuchu. - Te wiejskie baby potrafią tylko obgadywać innych! Przez ich plotki czasem odechciewa się żyć…- odpowiada zapłakana na moje pytanie.- O wszystkich mówią, że nie mają Boga w sercu, a same nie są święte! Ja wiem, co one opowiadają o mojej ciąży, o rodzicach i o mnie samej. Ale to są kłamstwa.- jej głos powoli staje się stanowczy.- Niby wiedzą wszystko, ale tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia, co dzieje się na wsi. Mam nadzieję, że ktoś im kiedyś odpłaci pięknym za nadobne!- z tym postanowieniem oddala się w stronę piętrowego domku z zielonym dachem. *** - Ach, pyta pani o tamte kobiety, które codziennie stoją pod płotem i nic nie umknie ich uwadze?- dopytuje się pani Jadwiga z jedynego sklepiku na wsi. - Dobrze je znam, i powiem, że to miejscowe Koło wzajemnej adoracji istnieje odkąd pamiętam. Ich cięty język nie oszczędzi nawet księdza, który co niedziela przyjeżdża, aby odprawić mszę w kaplicy. Ludzie zawsze mówią, że wieś to spokojne miejsce, gdzie życie płynie monotonnie. Zapewniam panią, że u nas wcale tak nie jest. Dzięki naszym komentatorkom mamy zapewnione atrakcje na cały rok!- uśmiecha się.- Choć przyznam, że te starsze panie potrafią nieźle zaleźć człowiekowi za skórę. Na przykład tej nieszczęsnej Kowalskiej. Rzeczywiście, we wsi znana jest historia pani Agnieszki, która przez trzy miesiące zajmowała myśli miejscowych plotkarek. W połowie lat 90. na jednej z dyskotek, organizowanych w sąsiedniej wsi, dokonano na siedemnastoletniej wtedy dziewczynie brutalnego gwałtu. Sprawcy do dziś nie są znani, jednak cała miejscowość (oczywiście poza „babami o za długich językach, które wszystko wiedzą lepiej”- jak twierdzą mieszkańcy) jest przekonana, że zrobił to były chłopak Agnieszki w odwecie za rozstanie. W wyniku gwałtu dziewczyna zaszła w ciążę, a wiosną urodziła zdrowego chłopczyka. Jednak miejscowe kółko plotkarskie całą winę za zaistniałą sytuację zrzuciło na barki dziewczyny i jej rodziców, którzy „źle wychowali córkę”. W wyniku ogólnej nagonki części wsi sympatyzującej ze starszymi paniami, Agnieszka targnęła się na życie. Jednak szybka reakcja jej ojca uratowała dziewczynę. Po leczeniu w szpitalu nastolatka przeprowadziła się do ciotki do Lublina i już tam została. Od ponad siedemnastu lat nikt nie widział jej we wsi. Co nie oznacza, że „komentatorki” zapomniały o Agnieszce. *** - Powiem pani, że wręcz irytuje mnie obecność tych bab, które potrafią tylko mielić ozorem i obgadywać ludzi.- odpowiada na pytanie pan Roman, mój ostatni rozmówca.- Co więcej, we wsi, z której pochodzi moja żona, też istnieje taka grupka zrzeszająca stare plotkary, więc to chyba jest zjawisko dosyć powszechne. Dla mnie to po prostu niepojęte, że po tragedii tej biednej Agnieszki, zresztą mojej sąsiadki, one nadal trują życie całym rodzinom. Kiedyś przychodziły do mojego domu, rozmawiały z żoną, ale po tym, jak dowiedziałem się kilku rzeczy na swój temat, nie zawsze przyjemnych, zakazałem domownikom wpuszczania ich do środka. Wie pani, że jakoś tak przestały przychodzić?- śmieje się. *** Wyidealizowana wieś, często przecież będąca tematem wielu dzieł, opiewających jej zalety, to zazwyczaj miejsce leżące gdzieś na uboczu, ciche, spokojne, żyjące powolnym, monotonnym rytmem. Jednak przykład miejscowych komentatorek sprawia, że we współczesnej Polsce zaczyna się malować kompletnie inny obraz wsi- hermetycznej, konserwatywnej w poglądach, zawistnej, wyludniającej się, tkwiącej w dawnych tradycjach, zwyczajach, a przez to nieufnej, zamkniętej na świat. Dawny wizerunek, który większość społeczeństwa pamięta z corocznych wakacji u dziadków zniekształca się przez nowy element- koło plotkarek wiejskich. Co więc dobrego zostało na polskiej wsi? Czy rzeczywiście jej obraz zmienił się całkowicie? Czy słynne słowa Kochanowskiego: Wsi spokojna, wsi wesoła/Który głos twej chwale zdoła? nadal są prawdziwe? Imiona, na prośbę rozmówców, zostały zmienione.