Nr 9 (3/08) październik–grudzień 2008

Transkrypt

Nr 9 (3/08) październik–grudzień 2008
Nr 9 (3/08)
październik–grudzień 2008
To spowodowała Opatrzność Boża, która nigdy nas nie
opuszcza. Współbracia przyjęli mnie z radością. Zaraz
odprawiłem w kościele Mszę św., w której to Ofierze
eucharystycznej złączyłem również całe życie
wspomnianej wyżej kobiety.
Wieczorem odwiedziłem w drugim klasztorze O.
Zygmunta
Skrzydło.
Siedzieliśmy
w
salce
rekreacyjnej, nie mogąc się nadziwić barbarzyństwu
na
ulicach
Santa
Cruz
ukazywanemu
w
wiadomościach w dzienniku wieczornym; także w
innych miastach jak Tarija, Trinidad, Cobija
rozpoczęły się zamieszki. Widziałem, że większość
uczestników tych starć to młodzież. Ich okrzyki
świadczyły o tym, że popierają ruch autonomiczny i są
w opozycji rządowej. Dzisiaj Boliwia po ostatnim
referendum jest podzielona na dwa bloki: jeden, który
popiera projekt nowej konstytucji, i drugi ten który
opowiada się za autonomicznym rządem w pięciu
departamentach (szczególnie w południowej części, do
której dołączył się departament Sucre). Warto
nadmienić, że projekt nowej konstytucji nie jest
projektem popartym przez większość Parlamentu
boliwijskiego, tylko jest faworyzowany przez partię
socjalistyczną nazwaną tutaj Movimiento al
Socializmo (MAS). Projekt ten posiada swoją stronę
pozytywną, ponieważ uwzględnia grupy ludności
etnicznej (36 różnych grup etnicznych), które przez
wiele lat przez tutejsze rządy nie były traktowane jak
należy; dowartościowana została ich kultura, ale
również ich obszar; również dobrze jest postawiona
sprawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Niestety ta
Konstytucja pozostawia wiele pytań i niejasności, gdy
chodzi o życie od chwili poczęcia, aż do naturalnej
śmierci; następnie sprawa wychowania w rodzinie i
bezwzględną rolę rodziców w wychowaniu; sprawa
chrześcijańskiego wychowania w szkole. Konferencja
Biskupów wypowiedziała się otwarcie w specjalnym
liście pasterskim na temat projektu nowej konstytucji.
Niestety nasze spostrzeżenia do dzisiejszego dnia nie
zostały uwzględnione. Drugi blok, który popiera ruch
autonomiczny także ma swoje blaski i cienie. Do
blasków należy większa odpowiedzialność, gdy chodzi
o samorządy; decentralizacja szkolnictwa, służby
zdrowia,
świadczeń
społecznych;
większe
uczestnictwo ludności w zarządzaniu dobrami na
danym terytorium. Jednak niejasno stawia sprawę
wielkich dóbr ziemskich oraz grup etnicznych i złóż
naturalnych na tych obszarach.
Drodzy Przyjaciele Misji, Drodzy Współbracia
Każdy daje to, co posiada
Na pewno środki masowego przekazu udostępniły
Wam zdjęcia z burzliwych zajść w Boliwii. Będąc na
lotnisku w Santa Cruz (gdzie przywiózł mnie Br.
Tarsycjusz), aby udać się na spotkanie Konferencji
Biskupów w Cochabambie, widziałem na ekranie
telewizji pierwsze migawki o krwawych zajściach na
ulicach w Santa Cruz.
Kiedy przybyłem do Cochabamby w południe, nasz
klasztor był jeszcze zamknięty. Poszedłem do drzwi
kościoła św. Franciszka, usiadłem na ławce i
odmówiłem z brewiarza czytania liturgiczne
przypadające na ten czas. Kiedy odmawiałem brewiarz,
zbliżyła się do mnie pani z dzieckiem. Zauważyłem w
jej oczach dużo troski, nawet bólu. Pytała, kiedy
otworzą kościół, ponieważ pragnie wejść na modlitwę.
Jako że nie była to jeszcze pora stosowna, zapytałem ją
o jej zmartwienie. Zaczęła opowiadać o swoim
cierpieniu, które rozpoczynało się już w dzieciństwie,
aż do obecnej chwili. W tym czasie otwarto drzwi przy
furcie i weszliśmy do kościoła, gdzie kontynuowała
opowiadanie o swojej "drodze krzyżowej". Ja z mojej
strony starałem się słuchać, pytać i później w jakiś
sposób oświetlać to życie Słowem Bożym, przede
wszystkim ukazać jej, że to wszystko ma sens, jeżeli
odkryje w tym mękę i cierpienie Jezusa Chrystusa,
który Zmartwychwstał, i pragnie Zmartwychwstać w jej
życiu. Dosyć długo rozmawialiśmy ze sobą i wierzę, że
tak ona jak ja rozstaliśmy się umocnieni obecnością
Jezusa Chrystusa. To nie było spotkanie przypadkowe.
1
Przedstawiłem w ogromnym skrócie, w sposób
bardzo uproszczony dzisiejszą problematykę w Boliwii.
Kiedy wróciłem do klasztoru, zauważyłem, że w
kościele są młodzi ludzie. Była to młodzież
franciszkańska,
przygotowująca
"Transitus"
na
wspomnienie przejścia św. Franciszka do wieczności,
3.X. Natrafiłem na scenę, kiedy to Franciszek prosi, aby
go złożyć na gołej ziemi, pragnąc pobłogosławić miasto
Asyż. I tutaj rodzi się taka refleksja. W Boliwii i na
całym
świecie
są
również
młodzi
ludzie,
którzy fascynują się do dzisiaj przykładem zostawionym
przez Franciszka; ci młodzi ludzi nie pójdą na ulice, aby
niszczyć, palić, krzywdzić bliźnich, lecz aby błogosławić
miasto, owocem zaś tego błogosławieństwa jest nowe
błogosławieństwo w postaci wszelkiego dobra i pokoju
(cf. 1P 3,8-9).
Następnego dnia, biskupi przybyli na zebranie,
gromadzimy się, aby zapoznać się lepiej z sytuacją w
państwie i skierować do wszystkich ludzi dobrej woli w
Boliwii wezwanie, aby zaprzestać z gwałtem i
okrucieństwem i wejść na drogę pojednania. Zacytuję
tylko jedną z myśli przewodnich tego listu pasterskiego,
który ukazał się 11 września w godzinach porannych.
Wtedy już wiadomo było, że na północy w Boliwii, w
potyczkach zginęły trzy osoby. Po południu liczba ta
wzrosła do dziewięciu. Dzisiaj mówi się o 14 zabitych i
setkach rannych. Ta sytuacja zmusza nas do głębokiego
zamyślenia i równocześnie działania na rzecz pokoju,
opartego na sprawiedliwości społecznej, na wierze w
Chrystusa, który przez swoją śmierć na krzyżu zburzył
mur podziału i złączył nas wszystkich w jedno ciało (cf.
Ef 2,14-18).
Pragnę się podzielić jedną z myśli naszego
wezwania pasterskiego: "W imię Boże wzywamy
Was bracia i siostry o zaprzestanie gwałtu miedzy
wami. Wzywamy Wszystkich, abyśmy jako dzieci
Boże, stworzeni na obraz i podobieństwo Boże,
odkupieni przez Chrystusa, skierowali nasze kroki na
drogę prawdziwego pojednania i pokoju. Zachęcamy
Wszystkich do modlitwy o Pokój. Niech piątek, 19
września, będzie dniem modlitwy wszystkich
chrześcijan w całej Boliwii. Matka Najświętsza,
Królowa Pokoju niech wstawia się za nami u swego
Syna, dawcy prawdziwego Życia i Pokoju, abyśmy
stawiali nasze kroki na drodze pojednania, dobra
wspólnego, godności i wolności".
Przyjmiemy to zaproszenie do modlitwy? Jeszce
raz wracam do spotkania z kobietą cierpiącą w
drzwiach kościoła św. Franciszka w Cochabambie.
Ona widząc mnie na modlitwie, otwarła swoją duszę
przede mną. Ta kobieta może być znakiem cierpiącej
dzisiaj Boliwii, która od wielu lat, od swojej
młodości wiele cierpiała. Pokój w Boliwii i na całym
świecie nie jest tylko owocem zmiany struktur
społecznych, ale przede wszystkim powodowany jest
zmianą naszych serc. Prawdziwy Pokój rodzi się
wewnątrz, pochodzi z serca ludzkiego. A ta
przemiana jest owocem spotkania z Chrystusem na
modlitwie. W jaki sposób możemy pomóc najbardziej
dzisiaj Boliwii? Poprzez osobiste i społeczne
nawrócenie się do Chrystusa, który przyszedł i
przychodzi do nas w każdym dniu, abyśmy życie
mieli i je mieli w obfitości (cf. J 10,10). Ta kobieta,
której na imię Boliwia, odnajdzie ludzi modlących
się? Zdolnych do słuchania, pytania i solidarności z
tymi którzy cierpią?
Dziękuję Wam, Drodzy Współbracia i Dobrodzieje
Misji, za towarzyszenie nam swoimi modlitwami i
ofiarami, abyśmy i my mogli trwać w Chrystusie i byli
zdolni do wychodzenia naprzeciw tym, którzy cierpią
dzisiaj w Boliwii i prowadzić ich do Chrystusa, Źródła
Pokoju i Sprawiedliwości. Pozdrawiam w imieniu moich
Współbraci, pracujących tutaj w Boliwii.
Szczęść Wam Boże.
Wasz współbrat, Bp Antoni Bonifacy Reimann, OFM
Artykuły
Franciszkanie prowincji św. Jadwigi
w służbie misyjnej
W tym miejscu pragnę podzielić się z Wami pewnym
opowiadaniem. Otóż pewien człowiek chciał skrzywdzić
swojego znajomego; w dzień jego urodzin wysłał do
niego paczkę z poniżającą zawartością: deska a na niej
położone śmiecie zawinięte w papier. Znajomy przyjął
podarunek, otworzył jego zawartość, i bez komentarza
wysypał śmieci do kosza, obmył deskę i położył na niej
świeże kwiaty. Zawartość obwinął w piękny złoty papier
i przez tego samego posłańca przekazał znajomemu. Do
środka włożył pocztówkę z napisem: "Każdy daje to, co
posiada". Ewangelia według św. Łukasza czytana w tych
dniach, przypomina nam, że dobry człowiek czerpie
dobro ze swego serca, natomiast zły człowiek, czerpie
zło (cf. Łk 6,43-45).
(dok. z poprzedniego numeru)
W okresie powojennym przybywa nowych
franciszkanów
w
prowincji
św.
Jadwigi.
Zainteresowanie misjami rośnie. Do Polski i
prowincji przyjeżdżają franciszkańscy biskupi z
krajów misyjnych i przełożeni zakonni. Powstają
nowe tereny misyjne. Również do Ziemi św.
wyruszają misjonarze ze Śląska. Ślady, które
pozostawili przodkowie, na nowo zostały odkryte. Do
Ziemi Pana Jezusa wyruszyło inne pokolenie
zakonników prowincji św. Jadwigi.
2
Misjonarze prowincji św. Jadwigi w Ziemi Świętej
Błąd! Nie zdefiniowano
zakładki. Misjonarz
Lata pobytu
O. Władysław Schneider
1875-1887
O. Albert Rittner
1905-1913
Br. Godehard Wojaczek
1905-1934
O. Józef Kiera
1916-1918
O. Bertrand Zimmolong
1925
O. Kazimierz Zdrzałek
1980-1984
Br. Tadeusz Armatys
Od 1980
O. Antoni Dudek
1980-1992; 2001-2004
O. Klaudiusz Plottek
1984-1992; 1996-2000
O. Wilhelm Fornal
krzyże misyjne i udzielił im błogosławieństwa. W czasie
Mszy św. 7 grudnia 1913 roku Generał Zakonu wręczył im
te krzyże misyjne i mianował ich misjonarzami
apostolskimi. Bezpośrednio po uroczystości misjonarze
udali się do Neapolu i popłynęli okrętem "Derfflinger" do
Szanghaju. W podróży towarzyszył im chiński biskup
franciszkanin ojciec Gracjan Genaro. Krótko zatrzymali się
w rezydencji biskupa w Hankow. Z Hankowa wyruszyli do
miejsca swojego przeznaczenia – głównego miasta
prowincji Shain-si – Taj-yan-fu. W mieście tym
franciszkanin włoskiego pochodzenia ojciec Massii założył
szkołę publiczną. W Chinach w tym czasie brakowało
szkół, więc władze zgodziły się na założenie szkoły
chrześcijańskiej. Władze państwowe zgodziły się nawet na
to, by wszystkie dzieci bez względu na wyznanie
uczestniczyły w nauce religii katolickiej. Ojciec Maurus
rozpoczął 1 marca 1913 roku pracę misyjną jako
nauczyciel języka niemieckiego i angielskiego. Do szkoły
uczęszczało 180 dzieci. Szkoła ta cieszyła się dużym
uznaniem ludzi. Wielu mandarynów wyrażało biskupowi
swoje uznanie za dokonane dzieło.
W swojej pracy misyjnej zajął się również
mniejszością polską mieszkającą na Syberii i w okolicach
Harbina w północno-wschodnich Chinach. Bardzo wiele
przecierpiał w czasie rewolucji w 1917 roku. Kilkakrotnie
uchodził z życiem, poszukiwany przez bolszewików. W
macierzystej prowincji w latach 1917-1918 nie otrzymano
ani jednego potwierdzenia, że ojciec Maurus żyje. Przez
cały czas ukrywał się u ludzi i przenosił z miejsca na
miejsce. W liście z 30 maja 1921 roku informował
Prowincjała, że otrzymał z Rzymu tajne polecenie
przeniesienia się do Władywostoku i zorganizowania tam
polskiego seminarium dla chłopców. Do Władywostoku
udał się wraz z wizytatorem apostolskim, biskupem De
Guebriant. W liście tym żali się wprost, że prowincja o nim
zapomniała i nie otrzymał żadnego wsparcia materialnego.
Jednak nie posiadając legalnego pozwolenia władz
radzieckim na przebywanie w Władywostoku, musiał go
opuścić w 1923 roku. W liście pisanym z Tayiafu 23 maja
1923 roku informuje Prowincjała, że Władywostok musiał
opuścić, a seminarium zostało zamknięte i zlikwidowane.
W następnym roku starał się ponownie o zezwolenie władz
radzieckich na pobyt we Władywostoku. Pozwolenia
takiego jednak nie otrzymał. Kongregacja Rzymska
Krzewienia Wiary zleciła mu zorganizowanie święceń
biskupich księdza Sliwowskiego. W czasie swojego pobytu
na Syberii serdecznie się z tym kapłanem zaprzyjaźnił.
Razem musieli uchodzić z Władywostoku. Legat papieski
na Chiny i Syberię, arcybiskup Costatinini udzielił święceń
biskupich księdzu Śliwowskiemu, a ojcu Maurusowi
polecił, by zajął się polskim seminarium duchownym w
Harbinie. Misjonarz ten nie tylko pracował jako
wykładowca, ale głosił kazania, był duszpasterzem
Polaków i pomagał cudzoziemcom. Na Syberii było
tysiące niemieckich kolonistów. Zakonnik czekał na
pomoc z macierzystej prowincji. Miał do obsługi 23 000
katolików, którzy byli bez kapłana. Często bywało tak, że
w przyległych wioskach mieszkało po kilka tysięcy
ludzi. Apelował, że każdy misjonarz z Europy musi się
starać na miejscu o pozwolenie rządu radzieckiego.
Czekał również jako rektor seminarium polskiego na
pomoc kapłana z tego kraju.
Od 1992
O. Celestyn Paczkowski
1984- 2003
Br. Wincenty Grzyśka
1988-2006
Br. Norbert Kleinert
1993-2002
O. Eleazar Wroński
Od 2005
O. Witold Pelczar
Od 2006
Posługa misyjna w Ziemi Świętej była tylko jednym z
etapów pracy misyjnej prowincji św. Jadwigi. Tego
rodzaju posługa misyjna była specyficzna w Zakonie Braci
Mniejszych, ale Zakon posiadał w tym czasie swoje
placówki misyjne prawie na wszystkich kontynentach. W
skali ogólnozakonnej potrzeba misjonarzy była bardzo
wielka. Poszczególne prowincje zakonne w miarę swoich
możliwości zakładały coraz to nowe placówki misyjne.
Ministrowie Generalni Zakonu wskazywali na konieczność
zakładania nowych placówek na terenie Azji, zwłaszcza
Chin i Japonii. Placówki te były pod bezpośrednią
jurysdykcją Generała.
W swojej historii prowincja św. Jadwigi wysłała
również braci na misje do krajów azjatyckich. Sama
prowincja nie posiadała własnych placówek misyjnych, ale
bracia chętnie służyli pomocą zakonników siostrzanych
prowincji. Chciałbym przypomnieć w tym miejscu dwie
wielkie postacie misjonarskie z terytorium azjatyckiego.
Pierwszą z nich był ojciec Maurus Kluge. Urodził się w
Kłodnicy (Klodnitz) nieopodal Góry św. Anny 5
października 1873 roku. Życie jego już od lat
gimnazjalnych było związane z Zakonem. Uczył się w
gimnazjum w Harreveld w Holandii. W 1892 roku wstąpił
do Zakonu. We Wrocławiu też otrzymał 23 czerwca 1900
roku święcenia kapłańskie. Jako młody kapłan ze względu
na doskonałą znajomość języków klasycznych zostaje
zaangażowany jako wykładowca w kolegium.
Dopiero w 1912 roku po długoletnich staraniach
otrzymał pozwolenie wyjazdu na misje do Chin. Ze Śląska
wyjechał 16 grudnia 1912 roku. W Rzymie czekali już na
niego trzej franciszkanie: Francuz, Irlandczyk i Włoch. W
czasie audiencji św. 31 grudnia papież pobłogosławił
3
Wysłaliśmy listy z prośbą o pomoc finansową, gdyż
każda większa impreza w naszej Prowincji pociąga za
sobą spore wydatki, przede wszystkim wydatki na bilety
lotnicze i autobusowe, na wizy oraz na wynajęcie
miejsca, gdzie możemy się wszyscy zmieścić.
Otrzymaliśmy pomoc, między innymi z Ośrodka
Misyjnego na Górze św. Anny. Dzięki naszym
wspaniałym dobrodziejom mogliśmy zrealizować nasze
plany. Bóg zapłać wszystkim, którzy się do tego
przyczynili.
Kapituła Namiotów odbyła się w dniach od 23-go
do 27-go czerwca 2008 roku w domu rekolekcyjnym
"Dimesse Sisters". Brało w niej udział 62 współbraci z
wszystkich 9-ciu państw naszej Prowincji oraz
zaproszeni goście: Minister Generalny Zakonu, O. Jose
Rodriguez Carballo; Definitor Generalny dla Afryki, O.
Bernardo Amaral; Biskup Dżibuti, O. Giorgio Bertin.
Spośród współbraci, którzy 25 lat temu zakładali naszą
Prowincję, przybyło tylko trzech. Inni nie mogli przybyć
z powodu podeszłego wieku albo choroby, jak np. O.
John Vaughn, o którym wspomniałem na początku, a
także O. Giacomo Bini, były Minister Prowincjalny
naszej Prowincji oraz były Minister Generalny naszego
Zakonu. Wielu współbraci, którzy nie mogli przybyć,
przysłało życzenia i pozdrowienia. O. John Vaughn
napisał do nas długi list, który został odczytany podczas
kapituły.
o. Błażej Kurowski OFM
Wiadomości z misji
KAPITUŁA NAMIOTÓW W PROWINCJI ŚW.
FRANCISZKA W NAIROBI
W tym roku nasza Prowincja św. Franciszka w
Afryce, na Madagaskarze i Mauritiusie obchodzi
skromny jubileusz 25-lecia swojego istnienia. Powstała
w wyniku projektu jaki zainicjował były Minister
Generalny Zakonu Braci Mniejszych, O. John Vaughn,
razem ze swoim zarządem generalnym. W 1983 roku,
28-miu współbraci, z różnych prowincji naszego Zakonu
oraz z różnych części świata, przybyło do Afryki
Wschodniej, a konkretnie do: Kenii, Tanzanii, Rwandy i
Malawi, aby rozpocząć realizację wspomnianego
projektu. Dzisiaj, po 25-ciu latach można powiedzieć, że
ten projekt został zrealizowany. Powstała nowa
prowincja zakonna, która liczy 120-stu Braci. Żyją oni i
pracują w 9-ciu państwach, w 18-stu wspólnotach
zakonnych.
Dwa lata temu, podczas Kapituły Prowincjalnej,
postanowiliśmy uczcić ten jubileusz poprzez zwołanie
Kapituły Namiotów w 2008 roku. Postanowiliśmy też
wysłać zaproszenia do współbraci, którzy 25 lat temu
zaczęli tworzyć tę prowincję, a potem wrócili do swoich
macierzystych prowincji.
(…) We wtorek, 24-go czerwca, nastąpiło oficjalne
otwarcie kapituły podczas modlitw porannych.
Zapaliliśmy dużą świecę, która nam towarzyszyła przez
całą kapitułę jak znicz olimpijski. Na tej świecy był
nalepiony symbol kapituły oraz flagi 9-ciu państw, które
tworzą naszą Prowincję. Było też oficjalne przemówienie
wygłoszone przeze mnie, w którym przedstawiłem trochę
historię naszej Prowincji oraz powitałem zebranych
współbraci, rozpoczynając oczywiście od gości.
Uroczystą Mszę św. odprawiliśmy o godz. 9-tej.
Głównym celebransem był Minister Generalny, a razem
z nim przy ołtarzu byli współbracia, których my
nazywamy pionierami, bo tworzyli Prowincję. Było ich
6-ciu na kapitule: pięciu jest nadal z nami, a szósty
przyjechał z Hiszpanii. Po Mszy św. zgromadziliśmy się
w dużej auli, gdzie wysłuchaliśmy przemówienia
naszego Ministra Generalnego. Dla większości z nas
było to pierwsze spotkanie z nim. Słuchaliśmy uważnie
tego, co miał nam do powiedzenia. Potem był czas na
pytania i odpowiedzi. Czas upływał szybko w przyjaznej,
Dwa lata minęły bardzo szybko. Poświęciliśmy wszyscy
sporo czasu na przygotowanie Kapituły Namiotów.
4
braterskiej atmosferze. Po południu wspominaliśmy
naszą przeszłość. Współbracia pionierzy dzielili się z
nami swoimi doświadczeniami i przeżyciami, jakich
doznali na początku pobytu w Afryce, gdy zaczynali
tworzyć naszą Prowincję. Była to lekcja historii dla tych,
którzy dołączyli do Prowincji nieco później. Oficjalną
część tego dnia zakończyliśmy w kaplicy wspominając
naszych zmarłych współbraci.
(…) W piątek, 27-go czerwca, odprawiliśmy
dziękczynną Mszę św. za pomyślne odbycie kapituły,
odnowiliśmy nasze śluby zakonne i powoli wracaliśmy
do siebie.
O. Sebastian Unsner
odprawiono nabożeństwo różańcowe, a następnie w
procesji udano się pod pomnik Sługi Bożego Jana Pawła
II, gdzie modlono się o jego rychłą beatyfikację.
Niedzielne przedpołudnie to spotkania z O.
Paschalisem Kwoczałą – Komisarzem Ziemi Świętej w
Polsce i O. drem hab. Celestynem Paczkowskim,
wykładowcą na uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu.
Obydwaj
prelegenci
przybliżyli
uczestnikom
problematykę Ziemi świętej. O g. 11.30 uroczystą Mszą
św. w Bazylice św. Anny, której przewodniczył O.
Prowincjał Nikodem Gdyk (Kraków) oraz z udziałem
uczniów PSP w Borkach Wielkich, którzy przybliżyli
uczestnikom Eucharystii życie ludzi w Burkina Faso,
jednym z najbiedniejszych państw świata.
Serdecznie dziękujemy P. Dyrektor Annie Myrek za
przygotowanie tego programu.
Z działalności Ośrodka Misyjnego
SPOTKANIE UCZESTNIKÓW PROGRAMU
POMOCY EDUKACYJNEJ
Misjonarze piszą…
7. czerwca br. na Górze św. Anny odbyło się
pierwsze Spotkanie uczestników Programu Pomocy
Edukacyjnej dla dzieci w Burkina Faso. Centralnym
punktem Spotkania była Msza św. dziękczynna
odprawiona w Bazylice św. Anny przez o. Krystiana
Pieczkę, koordynatora Programu Pomocy Edukacyjnej.
Podczas Mszy uczestnicy dziękowali Bogu za całe
dobro, jakiego udzielił dzieciom w Afryce za
pośrednictwem misjonarzy wspieranych ofiarami
pieniężnymi przekazywanymi na cele Programu Pomocy
Edukacyjnej.
Kolejnym ważnym punktem programu było
świadectwo o. Roberta Jurzysty.
Wśród uczestników spotkania oprócz osób
prywatnych znalazła się także młodzież wraz z
opiekunami ze szkół zaangażowanych w Program
Pomocy Edukacyjnej. Nauczyciele wskazywali na
wielkie zaangażowanie uczniów w pomoc na rzecz
Programu, oraz na jego wyjątkowo pozytywny odbiór
pośród społeczności lokalnej. Wymiernym owocem
pracy nauczycieli i uczniów jest ciągły wzrost liczby
dzieci objętych pomocą finansową w ramach Programu
Pomocy Edukacyjnej.
O. Krystian Pieczka, koordynator działań Programu
Pomocy Edukacyjnej dla dzieci z Burkina Faso, zapoznał
zebranych z wynikami działalności Programu, wskazując
jednocześnie na niesłabnące potrzeby misji.
W trakcie przerw uczestnicy spotkania mieli także
okazję bliżej poznać siebie nawzajem, wymienić
doświadczenia, a także zapoznać się z prowadzoną
dokumentacją Programu Pomocy Edukacyjnej dla dzieci
w Burkina Faso.
I jak tu zacząć dzisiejszy list? Jest tak wiele, o
czym chciałoby się dziś napisać. Tyle wydarzeń,
przeżyć ostatnich tygodni. Ileż było radości, ze
spotkań, z odwiedzin, ze wspólnych chwil. Nie
brakowało łez pożegnań i nie brakuje smutku i
zatroskania z powodu obecnej sytuacji, jaka panuje
w Boliwii. Dziś niedziela Podwyższenia Krzyża św.
Czerwony kolor szat liturgicznych symbolizujący
męczeństwo i śmierć Chrystusa na Krzyżu dziś w
szczególny sposób przemawia do wielu serc w
Boliwii. Od tygodnia Boliwia żyje niepokojami.
Można powiedzieć, że jest prawie w stanie wojny
domowej. Wiele bratobójczych walk, rozbojów
doprowadziło już do śmierci i rozlewu krwi. Mówi
się już o 26 zabitych, jest wielu rannych, pobitych.
Wschodnie departamenty (coś jak województwa lub
Landy w Niemczech) nie zgadzają się z obecną
polityką rządu. Ludzie wyszli na ulice. Zajmują
budynki i siedziby instytucji państwowych, a
zwłaszcza tych, które w ostatnich miesiącach zostały
poprzez dekret prezydenta na nowo upaństwowione.
Tam gdzie protesty, tam też okazja do przemocy i
wandalizmu. Wiele instytucji zostało przejętych w
formie pokojowej, by pokazać rządowi, że wielu nie
zgadza się z obecną polityką. Ale doszło także do
brutalnych zniszczeń, do wandalizmu, podpalania,
bójek. Wiadomo już od dawna, że Boliwia jest
podzielona. Jest to też walka kulturowa. Ludność gór
i nizin to dwa inne światy. Inne plemiona, kultury,
tradycje, zwyczaje. Napięcie panuje przede
wszystkim w departamentach, które walczą o
większą autonomię i niezależność od centralnych
władz w La Paz. Obecny prezydent ze swoją
prosocjalistyczną partią MAS chce większych
przywilejów dla ludności indiańskiej. Ale w
praktyce widzi się, że faworyzowana jest przede
wszystkim ludność gór... gdy tymczasem prezydent
ma być prezydentem wszystkich Boliwijczyków.
Sytuacja jest napięta. Rząd na siłę chce narzucić
nieprzyjętą przez 5 na 11 departamentów nową
konstytucję. Tzw. „media luna” czyli departamenty
Wschodu ogłosiły swe autonomie. W niedawnych
referendum prezydent jako prezydent nadal został
PIELGRZYMKA PRZYJACIÓŁ MISJI
FRANCISZKAŃSKICH I ZIEMI ŚWIĘTEJ
W dniach 14-15.06. br. spotkali się na Górze św.
Anny na swojej dorocznej pielgrzymce Przyjaciele Misji
Franciszkańskich i Ziemi Świętej. Hasłem tegorocznej
pielgrzymki były słowa: „Bądźmy Jego Uczniami”. W
sobotnie popołudnie uczestnicy pielgrzymki przeszli
dróżkami Kalwaryjskimi, modląc się za misje i za
misjonarzy. Natomiast wieczorem w bazylice św. Anny
5
poparty, ale także prefekci autonomicznych
departamentów. Departamenty autonomiczne chcą
mieć większą swobodę w sprawach m.in.
finansowych, na to nie pozwala rząd. Wszystko jest
bardzo skomplikowane. Brakuje dialogu. Owocem
tego są obecne niepokoje w kraju. Sytuacja jest
napięta. Departament Pando cierpi obecnie
najwięcej. Sytuacja tego departamentu jest bardzo
ciężka. Wielu zabitych, rannych. Rząd ogłosił w tym
departamencie stan wyjątkowy. Wojsko na siłę
przejmuje budynki państwowe, lotnisko, są walki
między ludnością cywilną i wojskiem. Wśród
zabitych jest już pastor ewangelicki. Ostrzelani
zostali też dziennikarze. Małym światełkiem nadziei
jest próba rozmów. Prefekt Tarija (który uczył się w
szkole franciszkańskiej i ma wiele sympatii do
franciszkanów w Tarija) od dwóch dni próbuje
negocjować z rządem. Najbliższe godziny pokażą
rezultaty. Napięcie wzrosło także z powodu dwóch
innych powodów: wydalenia przez rząd obecnego
ambasadora USA w Boliwii i bojowniczego poparcia
przez
prezydenta
polityki
obecnego
rządu
Wenezueli, Chaveza, który deklaruje wręcz
interwencję wojskową. To jeszcze bardziej
zaostrzyło sytuację.
Jak wygląda obecnie sytuacja w Santa Cruz i w
naszym Wikariacie? Można powiedzieć po rozbojach
w centrum miasta i zajęciu różnych instytucji... w
miarę spokojnie. Czuje się, że sytuacja jest bardzo
napięta. Nie ma benzyny i diesla. Nie ma gazu.
Godzinami trzeba czekać, by kupić w końcu butlę
gazu. Większość ludzi w mieście używa gazu do
gotowania. Wszystkie główne instytucje zajęte są
przez tzw. Komitet cywilny. Także poczta, urzędy
miejskie itd. Wszystkie drogi do miasta i z miasta są
zablokowane. Nie można wyjechać głównymi
drogami. Nie docierają ciężarówki z żywnością. Na
razie wystarczyło żywności na tych parę dni. Ale po
niedzieli może zacząć brakować podstawowych
artykułów... jarzyn, mięsa, ryżu. Jest prąd, działają
niepaństwowe sieci telefoniczne. Jak na razie z
małymi przerwami jest u nas w mieście dostęp do
Internetu. Droga na nasz Wikariat też jest
zablokowana. Nie ma przejazdu w wielu miejscach.
Dziś biskup Antoni po kilku dniach pobytu w Santa
Cruz... zdecydował się okrężnymi drogami dotrzeć
jakoś na Wikariat. Oby miał szczęście. W Wikariacie
blokady jak na razie są pokojowe. Nie ma rozbojów.
Wszyscy na swych parafiach i misjach funkcjonują
normalnie i są bezpieczni. Choć każdy w swej
miejscowości jest jakby odcięty z dwóch stron.
Między każdą miejscowością są blokady. W
większości jest łączność telefoniczna i radiowa.
Można więc być spokojnym, jeśli chodzi o naszych
misjonarzy. Episkopat wzywa do dialogu, do
modlitwy. Departamenty Oriente domagają się, by w
negocjacjach z rządem był także obecny Kościół.
Wystosowano też list do UNO z prośbą o
interwencję.
To tyle o sytuacji. Staram się być na bieżąco z
wiadomościami w kraju, ale też z tym wszystkim co się
dzieje w Wikariacie. Jeśli będą jakieś nowe wieści... i
będzie możliwość przekazania informacji, na pewno to
znów zrobię.
Szkoda że musiałem zacząć od nieco smutnych
wiadomości z powodu sytuacji w kraju. Miejmy
nadzieję, że zwycięży rozsądek i dobro najważniejsze –
życie ludzkie. A nie ideały partyjne, pieniądze, walka o
władzę.
Na szczęście wcześniejsze tygodnie były w miarę
spokojne, choć pewne napięcia już się odczuwało.
Szczęście dlatego, że lipiec i sierpień to miesiące wakacji
w Europie, a tym samym wielu wizyt i odwiedzin w
Boliwii. Wspominałem już w poprzednim liście o
odwiedzinach O. Symeona, który jakby zainicjował
„sezon” wizyt w Boliwii. Końcem lipca zawitała do nas
grupa gości związanych z misjami i z nami tutaj w
Boliwii. W grupie był O. Krystian z Góry św. Anny
odpowiedzialny za sprawy misyjne w naszej
franciszkańskiej prowincji św. Jadwigi. Towarzyszyli mu
rodzina Michała i Kasi Panicz – Pan Michał jest
Przewodniczącym Stowarzyszenia Przyjaciół Misji
Franciszkańskich im. O. Dominika Kiescha, którego
celem jest wspieranie i pomoc misjonarzom naszej
prowincji. Na pewno ta wizyta pomogła im lepiej poznać
i odczuć, gdzie i jakiej pomocy potrzeba misjom
boliwijskim, jak również Biskupowi Antoniemu.
Rodzina Panicz pochodzi z rodzinnej miejscowości
biskupa Antoniego. Grupie towarzyszyła rodzina
Eweliny i Achima Klimek z Datteln z Niemiec,
przyjaciele naszego Br. Feliksa. To już „starzy” znajomi
i dobrodzieje naszego wikariatu a szczególnie misji i
parafii El Fortin.
(…) W miesiącu sierpniu wypadła też data, kiedy to
25 lat temu z rąk śp. O. Prowincjała Dominika Kiescha
otrzymałem habit franciszkański..., a więc dzień mojego
25-lecia życia zakonnego –franciszkańskiego.
Jak uczciłem ten dzień?
Właściwie myślałem, że spędzę go inaczej. Kiedyś w
rozmowie z Bp. Antonim jakoś tak wyszło, że można by
ten mały jubileusz połączyć z kilkoma innymi sprawami,
które trzeba by było załatwić w niektórych organizacjach
misyjnych w Europie. Planowany był krótki wyjazd do
Europy, by poświętować z bliskimi i ze współbraćmi... i
potem sprawy „służbowe”. Wyszło jednak tak... że jest to
już mało prawdopodobne, by mogło być zrealizowane.
Sam „jubileuszowy” dzień był bardzo spokojny.
Jedynymi osobami towarzyszącymi mi tego dnia był O.
Flawian, a wieczorem dojechał jeszcze Bp Antoni. W
6
trójkę w domowej kaplicy podziękowaliśmy w
Eucharystii Panu Bogu za łaskę powołania i te moje 25lecie w habicie franciszkańskim. Na tym miejscu
szczególne wielkie Bóg Zapłać Bp. Antoniemu i O.
Flawinowi, który m in. z tego powodu podjął trud całej
tej podróży do Boliwii, za to, że tego dnia byli ze mną.
Dziękuję też Br. Markowi, O. Norbertowi, naszym
Tarnowskim Księżom z wikariatu – Ks. Kazimierzowi,
Ks. Mariuszowi i Ks. Pawłowi, którzy pamiętali,
towarzyszyli mi modlitwą za ich gesty życzliwości i
pamięci. Dziękuję też grupie wcześniejszych gości z O.
Krystianem na czele, do których dołączył Br. Feliks za
złożone już wcześniej życzenia i wspólną kolację. Był
jeszcze życzliwy telefon O. Symeona z Maroka, parę emaili kilku współbraci z mej prowincji „matki”... za co
też z serca dziękuję.
franciszkanów bardzo dobrze. Na pożegnanie nie tylko
obiecał wsparcie w budowie kościoła na naszym
Wikariacie, ale obiecał ponowne odwiedziny, by go
osobiście konsekrować. Oprócz Arcybiskupa Bambergu
towarzyszyła mu grupa współpracowników z ordynariatu
w Bambergu odpowiedzialnych za sprawy misji. Ta
grupka jednak nieco później zawitała do Santa Cruz i do
Wikariatu. Także im towarzyszyłem w wizycie w
Concepción i Santa Cruz. Ci ostatni mieli już prawdziwe
szczęście. Nie myślałem... w ubiegłą spokojną jeszcze
niedzielę, kiedy odwoziłem ich na lotnisko, że już
następnego dnia... zaczną się zamieszki, niepokoje,
okupacje lotnisk itd. Odlecieli... w ostatnim momencie
spokoju.
Każda wizyta dobrodziei, współbraci jest dla nas
pewnym „zamieszaniem” w normalnym rytmie tego
misyjnego życia. Ale
są to „zamieszania”
radosne, które trochę
znów odrywają nas
od
codziennych
spraw, trosk.
Dziękujemy
Wam:
Symeonie,
Krystianie, Michale i
Kasiu, Ewelino i
Achimie, Flawianie,
Biskupie Ludwiku,
ks. Norbercie i całej
grupie z Bambergu
za to, że byliście
tego roku tutaj u nas
i z nami.
Ktoś zapyta... a
były prezenty na
jubileusz?
To że w zdrowiu i z
pomocą
Bożą
przeżyłem te 25 lat w zakonie franciszkańskim, że
poznałem wielu wspaniałych ludzi, dobrych współbraci...
to jest najważniejszy prezent od Pana Boga. Cieszy też, że
nie jest się zapomnianym, cieszy obecność współbrata,
obecność przyjaciela, obecność bliskich. Moje rodzeństwo
odwiedziło mnie w Boliwii już w ub. roku. Była i jest
modlitwa wielu, wielu... za którą jestem bardzo wdzięczny.
Były też inne, a jakże… w końcu zawsze coś tam każdy
włoży więcej do swych walizek, nie tylko rzeczy osobiste.
Był też gest... gdy ktoś zaofiarował się pokryć koszty mojej
(niedoszłej) podróży do Europy. I już bardziej tak
osobiście... Razem z dwoma współbraćmi przeżyłem
wspaniale 5 dni, odwiedzając jedno z najpiękniejszych
miejsc Ameryki Południowej znajdującego się na granicy
Paragwaju – Brazylii i Argentyny – wodospady Iquacu.
Jest to prawdziwy cud natury skłaniający do refleksji,
podziwu i zachwytu. Oby to dzieło Boże zachowane
zostało w swej naturze dla przyszłych pokoleń.
Za wszystko z serca Bóg Zapłać! Polecam Waszym
modlitwom Boliwię, szczególnie teraz w jej ciężkiej
konfliktowej sytuacji.
Dziękuję za pamięć i modlitwy w mojej intencji.
Pozdrawiam z dalekiego Santa Cruz!!!
Br. Tarsycjusz Lamik (z listu z 14.09.2008)
Parę dni później zawitała kolejna wizyta do
wikariatu – Arcybiskup Bambergu Prof. Dr Ludwick
Schick – ordynariusz diecezji, na terenie której przez 14
pracowałem i jego sekretarz Ks. Norbert Jung. Razem z
Biskupem Antonim i O. Flawianem (który też pracuje na
terenie
Archidiecezji
Bamberg)
przywitaliśmy
dostojnego gościa na lotnisku w Santa Cruz. Znamy się
juz z czasów Marienweiher, więc było to spotkanie
znajomych. Przez te 3 dni wspólnie (biskup Antoni, O.
Flawian i ja) towarzyszyliśmy Arcybiskupowi
Ludwikowi w drodze po Wikariacie i tutaj w Santa Cruz.
W czasie Mszy św. w katedrze w Concepción, którą
celebrowali obaj biskupi wspomniano także moje 25lecie, a br. Marek przygotował prawdziwie śląski obiad.
To był miły, braterski gest. Arcybiskup Ludwik
odwiedził też ks. Josefa Schickera, kapłana diecezji
Bamberg, który od lat pracuje w naszym Wikariacie.
Była to też wielka radość dla niego gościć u siebie swego
biskupa. Ważnym punktem wizyty była tez niedzielna
Eucharystia w katedrze Santa Cruz z kardynałem Julio
Terrasas. Msza św. była transmitowana przez telewizję
boliwijską na całą Boliwię. Po Mszy św. cała nasza
sześcioosobowa grupa zaproszona została na niedzielne
śniadanie do domu Kardynała. Czas wizyty Arcybiskupa
był bardzo krótki... ale myślę, bardzo miły. Czuł się u nas
7
W Szpitalu Publicznym w Meknesie na 6 piętrze
nieco schowane przed oczami ludzi, znajdują swoje
schronienie dzieci specjalnej troski (różne stopnie
niepełnosprawności).
Od
przeszło
roku,
współpracowałem z personelem muzułmańskim, aby
wesprzeć ich niełatwą pracę.
Początki były bardzo trudne. Oficjalnie osoby
niepełnosprawne nie są rozpoznane przez prawo
marokańskie. 22 dzieci z porażeniami mózgu, ruchu i
mowy pragną żyć, są spragnione miłości i ciepła
rodzinnego, potrzebują opieki specjalistycznej, oczekują
każdego dnia KOGOŚ, kto ich pokocha.
Kiedy przychodziłem we wtorek rano, zawsze
otrzymywałem w spojrzeniu, w kilku słowach arabskich
pytanie: „Wasz cymszi rdda?” (Czy przyjdziesz jutro?).
Jakże mi ciężko było tego tygodnia, nie umiałem
patrzeć dzieciom prosto w oczy, aby powiedzieć im
prawdę. To był mój ostatni tydzień z nimi. Zostałem
przeniesiony do nowej diecezji w Tangerze, na północy
Maroka, do Larasz (Larache). Po 6 latach cudownej
współpracy z muzułmanami w Meknesie, dorastania do
wspólnego budowania Królestwa Bożego, będę szukał
dróg Bożych w Centrum Dialogu Międzyreligijnego w
Larasz.
O nowych wezwaniach po wakacjach.
Proszę całym sercem o modlitwę, aby umiał trwać w
miłości przed ludźmi, których Pan stawia na mojej nowej
misji, aby Dzieci Specjalnej Troski z Meknesu
doświadczały miłości na co dzień i by nie brakowało
woluntariuszy chętnych do służby bezinteresownej.
O. Symeon Stachera, lipiec 2008
gdy od drugich niczego nie można spodziewać się na
ziemi. Nawet ich groby wykopane są w różny sposób.
Dzieciom musi wystarczyć prosty dół. Grób osoby
dorosłej przypomina studnię nakrytą płaskim
kamieniem. Stawia się na nim zużyte żarno bądź też
pęknięty, a więc już bezużyteczny, dzban. Jest on
symbolem życia, które upłynęło. Nierzadko głowy
rodów (klanów) mają swój osobny, zarezerwowany
tylko dla nich, cmentarz.
Już za życia, osoby w podeszłym wieku z trudem
znoszą hałaśliwe zabawy dzieci. Prosi się je, by
rozrabiały nieco dalej, pozostawiając starszym miejsce
do rozmów w ich własnym gronie. Moba sądzą, że
podobnie jest i po śmierci. Jakże to przodkowie mogliby
in æternum znosić nieustanne pokrzykiwania dzieci?
Spotkałem się z tym przysłowiem w kuchni.
Zmywaliśmy naczynia po obiedzie. Rozmawialiśmy przy
tym, głośno się śmiejąc. Przechodzący obok, starszy już
współbrat, zganił nas za zbyt wielki hałas. Po jego
odejściu, kucharz – Moba, bez najmniejszego zdziwienia
skwitował całe zajście: „Nie grzebie się starców razem z
dziećmi”.
Z mądrości narodów
B G TAAND G PII NIKPELA YEN BID
NIE GRZEBIE SIĘ STARCÓW RAZEM Z
DZIEĆMI
Papieskie Intencje Misyjne 2008
Do afrykańskiej rodziny należą zarówno żyjący, jak
i zmarli. Szczególną pamięcią cieszą się zwłaszcza ci,
którzy odeszli stosunkowo niedawno. Są wciąż obecni.
Uważa się nawet, że mogą wpływać korzystnie na losy
swoich najbliższych. Nie każdy jednak zmarły zaliczany
jest w poczet przodków. Nie wszystkich otacza się
kultem. Aby tak się stało, powinien pozostawić po sobie
potomstwo. Bezdzietni postrzegani są jako ci, którzy nie
wypełnili za życia swojego podstawowego, ludzkiego
obowiązku (za wyjątkiem zmarłych w bardzo młodym
wieku).
Uważa się, że świat zmarłych istnieje na wzór tego,
co jest na ziemi. Wszyscy mają w nim z góry określone
miejsce.
Wiek ma wielki wpływ na zajmowaną pozycję w
afrykańskiej społeczności, tak za życia, jak po
śmierci. Istnieje nawet przekonanie, że miejsce jakie
będzie przysługiwało człowiekowi po śmierci zależy
od tego, kim był za życia. Wyrazem tej hierarchii są
różnice w ceremoniach pogrzebowych. Nie grzebie
się w taki sam sposób starców i dzieci. Od
pierwszych bowiem, wchodzących już do grona
przodków, oczekuje się konkretnej opieki, podczas
Październik: Aby w tym miesiącu poświęconym misjom,
wszystkie wspólnoty chrześcijańskie uświadomiły sobie
potrzebę uczestniczenia w powszechnej misji Kościoła
przez modlitwę, ofiarę i konkretną pomoc.
Listopad: Aby wspólnoty chrześcijańskie w Azji potrafiły
znaleźć jak najlepsze sposoby głoszenia Go mieszkańcom
tego rozległego kontynentu o bogatym dorobku kulturalnym
i antycznych formach duchowości, przy zachowaniu pełnej
wierności Ewangelii.
Grudzień: Aby chrześcijanie, przede wszystkim w krajach
misyjnych, swoimi braterskimi czynami pokazywali, że
Dzieciątko narodzone w grocie betlejemskiej jest świetlaną
Nadzieją świata.
Redakcja:
Franciszkański Ośrodek Misyjny
ul. Klasztorna 6
47-154 Góra św. Anny
tel. (0-77) 463-09-26 faks (0-77) 463-09-27
www.osrmis.ofm.pl e-mail: [email protected]
8

Podobne dokumenty