Nr 9 (3/08) październik–grudzień 2008
Transkrypt
Nr 9 (3/08) październik–grudzień 2008
Nr 9 (3/08) październik–grudzień 2008 To spowodowała Opatrzność Boża, która nigdy nas nie opuszcza. Współbracia przyjęli mnie z radością. Zaraz odprawiłem w kościele Mszę św., w której to Ofierze eucharystycznej złączyłem również całe życie wspomnianej wyżej kobiety. Wieczorem odwiedziłem w drugim klasztorze O. Zygmunta Skrzydło. Siedzieliśmy w salce rekreacyjnej, nie mogąc się nadziwić barbarzyństwu na ulicach Santa Cruz ukazywanemu w wiadomościach w dzienniku wieczornym; także w innych miastach jak Tarija, Trinidad, Cobija rozpoczęły się zamieszki. Widziałem, że większość uczestników tych starć to młodzież. Ich okrzyki świadczyły o tym, że popierają ruch autonomiczny i są w opozycji rządowej. Dzisiaj Boliwia po ostatnim referendum jest podzielona na dwa bloki: jeden, który popiera projekt nowej konstytucji, i drugi ten który opowiada się za autonomicznym rządem w pięciu departamentach (szczególnie w południowej części, do której dołączył się departament Sucre). Warto nadmienić, że projekt nowej konstytucji nie jest projektem popartym przez większość Parlamentu boliwijskiego, tylko jest faworyzowany przez partię socjalistyczną nazwaną tutaj Movimiento al Socializmo (MAS). Projekt ten posiada swoją stronę pozytywną, ponieważ uwzględnia grupy ludności etnicznej (36 różnych grup etnicznych), które przez wiele lat przez tutejsze rządy nie były traktowane jak należy; dowartościowana została ich kultura, ale również ich obszar; również dobrze jest postawiona sprawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Niestety ta Konstytucja pozostawia wiele pytań i niejasności, gdy chodzi o życie od chwili poczęcia, aż do naturalnej śmierci; następnie sprawa wychowania w rodzinie i bezwzględną rolę rodziców w wychowaniu; sprawa chrześcijańskiego wychowania w szkole. Konferencja Biskupów wypowiedziała się otwarcie w specjalnym liście pasterskim na temat projektu nowej konstytucji. Niestety nasze spostrzeżenia do dzisiejszego dnia nie zostały uwzględnione. Drugi blok, który popiera ruch autonomiczny także ma swoje blaski i cienie. Do blasków należy większa odpowiedzialność, gdy chodzi o samorządy; decentralizacja szkolnictwa, służby zdrowia, świadczeń społecznych; większe uczestnictwo ludności w zarządzaniu dobrami na danym terytorium. Jednak niejasno stawia sprawę wielkich dóbr ziemskich oraz grup etnicznych i złóż naturalnych na tych obszarach. Drodzy Przyjaciele Misji, Drodzy Współbracia Każdy daje to, co posiada Na pewno środki masowego przekazu udostępniły Wam zdjęcia z burzliwych zajść w Boliwii. Będąc na lotnisku w Santa Cruz (gdzie przywiózł mnie Br. Tarsycjusz), aby udać się na spotkanie Konferencji Biskupów w Cochabambie, widziałem na ekranie telewizji pierwsze migawki o krwawych zajściach na ulicach w Santa Cruz. Kiedy przybyłem do Cochabamby w południe, nasz klasztor był jeszcze zamknięty. Poszedłem do drzwi kościoła św. Franciszka, usiadłem na ławce i odmówiłem z brewiarza czytania liturgiczne przypadające na ten czas. Kiedy odmawiałem brewiarz, zbliżyła się do mnie pani z dzieckiem. Zauważyłem w jej oczach dużo troski, nawet bólu. Pytała, kiedy otworzą kościół, ponieważ pragnie wejść na modlitwę. Jako że nie była to jeszcze pora stosowna, zapytałem ją o jej zmartwienie. Zaczęła opowiadać o swoim cierpieniu, które rozpoczynało się już w dzieciństwie, aż do obecnej chwili. W tym czasie otwarto drzwi przy furcie i weszliśmy do kościoła, gdzie kontynuowała opowiadanie o swojej "drodze krzyżowej". Ja z mojej strony starałem się słuchać, pytać i później w jakiś sposób oświetlać to życie Słowem Bożym, przede wszystkim ukazać jej, że to wszystko ma sens, jeżeli odkryje w tym mękę i cierpienie Jezusa Chrystusa, który Zmartwychwstał, i pragnie Zmartwychwstać w jej życiu. Dosyć długo rozmawialiśmy ze sobą i wierzę, że tak ona jak ja rozstaliśmy się umocnieni obecnością Jezusa Chrystusa. To nie było spotkanie przypadkowe. 1 Przedstawiłem w ogromnym skrócie, w sposób bardzo uproszczony dzisiejszą problematykę w Boliwii. Kiedy wróciłem do klasztoru, zauważyłem, że w kościele są młodzi ludzie. Była to młodzież franciszkańska, przygotowująca "Transitus" na wspomnienie przejścia św. Franciszka do wieczności, 3.X. Natrafiłem na scenę, kiedy to Franciszek prosi, aby go złożyć na gołej ziemi, pragnąc pobłogosławić miasto Asyż. I tutaj rodzi się taka refleksja. W Boliwii i na całym świecie są również młodzi ludzie, którzy fascynują się do dzisiaj przykładem zostawionym przez Franciszka; ci młodzi ludzi nie pójdą na ulice, aby niszczyć, palić, krzywdzić bliźnich, lecz aby błogosławić miasto, owocem zaś tego błogosławieństwa jest nowe błogosławieństwo w postaci wszelkiego dobra i pokoju (cf. 1P 3,8-9). Następnego dnia, biskupi przybyli na zebranie, gromadzimy się, aby zapoznać się lepiej z sytuacją w państwie i skierować do wszystkich ludzi dobrej woli w Boliwii wezwanie, aby zaprzestać z gwałtem i okrucieństwem i wejść na drogę pojednania. Zacytuję tylko jedną z myśli przewodnich tego listu pasterskiego, który ukazał się 11 września w godzinach porannych. Wtedy już wiadomo było, że na północy w Boliwii, w potyczkach zginęły trzy osoby. Po południu liczba ta wzrosła do dziewięciu. Dzisiaj mówi się o 14 zabitych i setkach rannych. Ta sytuacja zmusza nas do głębokiego zamyślenia i równocześnie działania na rzecz pokoju, opartego na sprawiedliwości społecznej, na wierze w Chrystusa, który przez swoją śmierć na krzyżu zburzył mur podziału i złączył nas wszystkich w jedno ciało (cf. Ef 2,14-18). Pragnę się podzielić jedną z myśli naszego wezwania pasterskiego: "W imię Boże wzywamy Was bracia i siostry o zaprzestanie gwałtu miedzy wami. Wzywamy Wszystkich, abyśmy jako dzieci Boże, stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, odkupieni przez Chrystusa, skierowali nasze kroki na drogę prawdziwego pojednania i pokoju. Zachęcamy Wszystkich do modlitwy o Pokój. Niech piątek, 19 września, będzie dniem modlitwy wszystkich chrześcijan w całej Boliwii. Matka Najświętsza, Królowa Pokoju niech wstawia się za nami u swego Syna, dawcy prawdziwego Życia i Pokoju, abyśmy stawiali nasze kroki na drodze pojednania, dobra wspólnego, godności i wolności". Przyjmiemy to zaproszenie do modlitwy? Jeszce raz wracam do spotkania z kobietą cierpiącą w drzwiach kościoła św. Franciszka w Cochabambie. Ona widząc mnie na modlitwie, otwarła swoją duszę przede mną. Ta kobieta może być znakiem cierpiącej dzisiaj Boliwii, która od wielu lat, od swojej młodości wiele cierpiała. Pokój w Boliwii i na całym świecie nie jest tylko owocem zmiany struktur społecznych, ale przede wszystkim powodowany jest zmianą naszych serc. Prawdziwy Pokój rodzi się wewnątrz, pochodzi z serca ludzkiego. A ta przemiana jest owocem spotkania z Chrystusem na modlitwie. W jaki sposób możemy pomóc najbardziej dzisiaj Boliwii? Poprzez osobiste i społeczne nawrócenie się do Chrystusa, który przyszedł i przychodzi do nas w każdym dniu, abyśmy życie mieli i je mieli w obfitości (cf. J 10,10). Ta kobieta, której na imię Boliwia, odnajdzie ludzi modlących się? Zdolnych do słuchania, pytania i solidarności z tymi którzy cierpią? Dziękuję Wam, Drodzy Współbracia i Dobrodzieje Misji, za towarzyszenie nam swoimi modlitwami i ofiarami, abyśmy i my mogli trwać w Chrystusie i byli zdolni do wychodzenia naprzeciw tym, którzy cierpią dzisiaj w Boliwii i prowadzić ich do Chrystusa, Źródła Pokoju i Sprawiedliwości. Pozdrawiam w imieniu moich Współbraci, pracujących tutaj w Boliwii. Szczęść Wam Boże. Wasz współbrat, Bp Antoni Bonifacy Reimann, OFM Artykuły Franciszkanie prowincji św. Jadwigi w służbie misyjnej W tym miejscu pragnę podzielić się z Wami pewnym opowiadaniem. Otóż pewien człowiek chciał skrzywdzić swojego znajomego; w dzień jego urodzin wysłał do niego paczkę z poniżającą zawartością: deska a na niej położone śmiecie zawinięte w papier. Znajomy przyjął podarunek, otworzył jego zawartość, i bez komentarza wysypał śmieci do kosza, obmył deskę i położył na niej świeże kwiaty. Zawartość obwinął w piękny złoty papier i przez tego samego posłańca przekazał znajomemu. Do środka włożył pocztówkę z napisem: "Każdy daje to, co posiada". Ewangelia według św. Łukasza czytana w tych dniach, przypomina nam, że dobry człowiek czerpie dobro ze swego serca, natomiast zły człowiek, czerpie zło (cf. Łk 6,43-45). (dok. z poprzedniego numeru) W okresie powojennym przybywa nowych franciszkanów w prowincji św. Jadwigi. Zainteresowanie misjami rośnie. Do Polski i prowincji przyjeżdżają franciszkańscy biskupi z krajów misyjnych i przełożeni zakonni. Powstają nowe tereny misyjne. Również do Ziemi św. wyruszają misjonarze ze Śląska. Ślady, które pozostawili przodkowie, na nowo zostały odkryte. Do Ziemi Pana Jezusa wyruszyło inne pokolenie zakonników prowincji św. Jadwigi. 2 Misjonarze prowincji św. Jadwigi w Ziemi Świętej Błąd! Nie zdefiniowano zakładki. Misjonarz Lata pobytu O. Władysław Schneider 1875-1887 O. Albert Rittner 1905-1913 Br. Godehard Wojaczek 1905-1934 O. Józef Kiera 1916-1918 O. Bertrand Zimmolong 1925 O. Kazimierz Zdrzałek 1980-1984 Br. Tadeusz Armatys Od 1980 O. Antoni Dudek 1980-1992; 2001-2004 O. Klaudiusz Plottek 1984-1992; 1996-2000 O. Wilhelm Fornal krzyże misyjne i udzielił im błogosławieństwa. W czasie Mszy św. 7 grudnia 1913 roku Generał Zakonu wręczył im te krzyże misyjne i mianował ich misjonarzami apostolskimi. Bezpośrednio po uroczystości misjonarze udali się do Neapolu i popłynęli okrętem "Derfflinger" do Szanghaju. W podróży towarzyszył im chiński biskup franciszkanin ojciec Gracjan Genaro. Krótko zatrzymali się w rezydencji biskupa w Hankow. Z Hankowa wyruszyli do miejsca swojego przeznaczenia – głównego miasta prowincji Shain-si – Taj-yan-fu. W mieście tym franciszkanin włoskiego pochodzenia ojciec Massii założył szkołę publiczną. W Chinach w tym czasie brakowało szkół, więc władze zgodziły się na założenie szkoły chrześcijańskiej. Władze państwowe zgodziły się nawet na to, by wszystkie dzieci bez względu na wyznanie uczestniczyły w nauce religii katolickiej. Ojciec Maurus rozpoczął 1 marca 1913 roku pracę misyjną jako nauczyciel języka niemieckiego i angielskiego. Do szkoły uczęszczało 180 dzieci. Szkoła ta cieszyła się dużym uznaniem ludzi. Wielu mandarynów wyrażało biskupowi swoje uznanie za dokonane dzieło. W swojej pracy misyjnej zajął się również mniejszością polską mieszkającą na Syberii i w okolicach Harbina w północno-wschodnich Chinach. Bardzo wiele przecierpiał w czasie rewolucji w 1917 roku. Kilkakrotnie uchodził z życiem, poszukiwany przez bolszewików. W macierzystej prowincji w latach 1917-1918 nie otrzymano ani jednego potwierdzenia, że ojciec Maurus żyje. Przez cały czas ukrywał się u ludzi i przenosił z miejsca na miejsce. W liście z 30 maja 1921 roku informował Prowincjała, że otrzymał z Rzymu tajne polecenie przeniesienia się do Władywostoku i zorganizowania tam polskiego seminarium dla chłopców. Do Władywostoku udał się wraz z wizytatorem apostolskim, biskupem De Guebriant. W liście tym żali się wprost, że prowincja o nim zapomniała i nie otrzymał żadnego wsparcia materialnego. Jednak nie posiadając legalnego pozwolenia władz radzieckim na przebywanie w Władywostoku, musiał go opuścić w 1923 roku. W liście pisanym z Tayiafu 23 maja 1923 roku informuje Prowincjała, że Władywostok musiał opuścić, a seminarium zostało zamknięte i zlikwidowane. W następnym roku starał się ponownie o zezwolenie władz radzieckich na pobyt we Władywostoku. Pozwolenia takiego jednak nie otrzymał. Kongregacja Rzymska Krzewienia Wiary zleciła mu zorganizowanie święceń biskupich księdza Sliwowskiego. W czasie swojego pobytu na Syberii serdecznie się z tym kapłanem zaprzyjaźnił. Razem musieli uchodzić z Władywostoku. Legat papieski na Chiny i Syberię, arcybiskup Costatinini udzielił święceń biskupich księdzu Śliwowskiemu, a ojcu Maurusowi polecił, by zajął się polskim seminarium duchownym w Harbinie. Misjonarz ten nie tylko pracował jako wykładowca, ale głosił kazania, był duszpasterzem Polaków i pomagał cudzoziemcom. Na Syberii było tysiące niemieckich kolonistów. Zakonnik czekał na pomoc z macierzystej prowincji. Miał do obsługi 23 000 katolików, którzy byli bez kapłana. Często bywało tak, że w przyległych wioskach mieszkało po kilka tysięcy ludzi. Apelował, że każdy misjonarz z Europy musi się starać na miejscu o pozwolenie rządu radzieckiego. Czekał również jako rektor seminarium polskiego na pomoc kapłana z tego kraju. Od 1992 O. Celestyn Paczkowski 1984- 2003 Br. Wincenty Grzyśka 1988-2006 Br. Norbert Kleinert 1993-2002 O. Eleazar Wroński Od 2005 O. Witold Pelczar Od 2006 Posługa misyjna w Ziemi Świętej była tylko jednym z etapów pracy misyjnej prowincji św. Jadwigi. Tego rodzaju posługa misyjna była specyficzna w Zakonie Braci Mniejszych, ale Zakon posiadał w tym czasie swoje placówki misyjne prawie na wszystkich kontynentach. W skali ogólnozakonnej potrzeba misjonarzy była bardzo wielka. Poszczególne prowincje zakonne w miarę swoich możliwości zakładały coraz to nowe placówki misyjne. Ministrowie Generalni Zakonu wskazywali na konieczność zakładania nowych placówek na terenie Azji, zwłaszcza Chin i Japonii. Placówki te były pod bezpośrednią jurysdykcją Generała. W swojej historii prowincja św. Jadwigi wysłała również braci na misje do krajów azjatyckich. Sama prowincja nie posiadała własnych placówek misyjnych, ale bracia chętnie służyli pomocą zakonników siostrzanych prowincji. Chciałbym przypomnieć w tym miejscu dwie wielkie postacie misjonarskie z terytorium azjatyckiego. Pierwszą z nich był ojciec Maurus Kluge. Urodził się w Kłodnicy (Klodnitz) nieopodal Góry św. Anny 5 października 1873 roku. Życie jego już od lat gimnazjalnych było związane z Zakonem. Uczył się w gimnazjum w Harreveld w Holandii. W 1892 roku wstąpił do Zakonu. We Wrocławiu też otrzymał 23 czerwca 1900 roku święcenia kapłańskie. Jako młody kapłan ze względu na doskonałą znajomość języków klasycznych zostaje zaangażowany jako wykładowca w kolegium. Dopiero w 1912 roku po długoletnich staraniach otrzymał pozwolenie wyjazdu na misje do Chin. Ze Śląska wyjechał 16 grudnia 1912 roku. W Rzymie czekali już na niego trzej franciszkanie: Francuz, Irlandczyk i Włoch. W czasie audiencji św. 31 grudnia papież pobłogosławił 3 Wysłaliśmy listy z prośbą o pomoc finansową, gdyż każda większa impreza w naszej Prowincji pociąga za sobą spore wydatki, przede wszystkim wydatki na bilety lotnicze i autobusowe, na wizy oraz na wynajęcie miejsca, gdzie możemy się wszyscy zmieścić. Otrzymaliśmy pomoc, między innymi z Ośrodka Misyjnego na Górze św. Anny. Dzięki naszym wspaniałym dobrodziejom mogliśmy zrealizować nasze plany. Bóg zapłać wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Kapituła Namiotów odbyła się w dniach od 23-go do 27-go czerwca 2008 roku w domu rekolekcyjnym "Dimesse Sisters". Brało w niej udział 62 współbraci z wszystkich 9-ciu państw naszej Prowincji oraz zaproszeni goście: Minister Generalny Zakonu, O. Jose Rodriguez Carballo; Definitor Generalny dla Afryki, O. Bernardo Amaral; Biskup Dżibuti, O. Giorgio Bertin. Spośród współbraci, którzy 25 lat temu zakładali naszą Prowincję, przybyło tylko trzech. Inni nie mogli przybyć z powodu podeszłego wieku albo choroby, jak np. O. John Vaughn, o którym wspomniałem na początku, a także O. Giacomo Bini, były Minister Prowincjalny naszej Prowincji oraz były Minister Generalny naszego Zakonu. Wielu współbraci, którzy nie mogli przybyć, przysłało życzenia i pozdrowienia. O. John Vaughn napisał do nas długi list, który został odczytany podczas kapituły. o. Błażej Kurowski OFM Wiadomości z misji KAPITUŁA NAMIOTÓW W PROWINCJI ŚW. FRANCISZKA W NAIROBI W tym roku nasza Prowincja św. Franciszka w Afryce, na Madagaskarze i Mauritiusie obchodzi skromny jubileusz 25-lecia swojego istnienia. Powstała w wyniku projektu jaki zainicjował były Minister Generalny Zakonu Braci Mniejszych, O. John Vaughn, razem ze swoim zarządem generalnym. W 1983 roku, 28-miu współbraci, z różnych prowincji naszego Zakonu oraz z różnych części świata, przybyło do Afryki Wschodniej, a konkretnie do: Kenii, Tanzanii, Rwandy i Malawi, aby rozpocząć realizację wspomnianego projektu. Dzisiaj, po 25-ciu latach można powiedzieć, że ten projekt został zrealizowany. Powstała nowa prowincja zakonna, która liczy 120-stu Braci. Żyją oni i pracują w 9-ciu państwach, w 18-stu wspólnotach zakonnych. Dwa lata temu, podczas Kapituły Prowincjalnej, postanowiliśmy uczcić ten jubileusz poprzez zwołanie Kapituły Namiotów w 2008 roku. Postanowiliśmy też wysłać zaproszenia do współbraci, którzy 25 lat temu zaczęli tworzyć tę prowincję, a potem wrócili do swoich macierzystych prowincji. (…) We wtorek, 24-go czerwca, nastąpiło oficjalne otwarcie kapituły podczas modlitw porannych. Zapaliliśmy dużą świecę, która nam towarzyszyła przez całą kapitułę jak znicz olimpijski. Na tej świecy był nalepiony symbol kapituły oraz flagi 9-ciu państw, które tworzą naszą Prowincję. Było też oficjalne przemówienie wygłoszone przeze mnie, w którym przedstawiłem trochę historię naszej Prowincji oraz powitałem zebranych współbraci, rozpoczynając oczywiście od gości. Uroczystą Mszę św. odprawiliśmy o godz. 9-tej. Głównym celebransem był Minister Generalny, a razem z nim przy ołtarzu byli współbracia, których my nazywamy pionierami, bo tworzyli Prowincję. Było ich 6-ciu na kapitule: pięciu jest nadal z nami, a szósty przyjechał z Hiszpanii. Po Mszy św. zgromadziliśmy się w dużej auli, gdzie wysłuchaliśmy przemówienia naszego Ministra Generalnego. Dla większości z nas było to pierwsze spotkanie z nim. Słuchaliśmy uważnie tego, co miał nam do powiedzenia. Potem był czas na pytania i odpowiedzi. Czas upływał szybko w przyjaznej, Dwa lata minęły bardzo szybko. Poświęciliśmy wszyscy sporo czasu na przygotowanie Kapituły Namiotów. 4 braterskiej atmosferze. Po południu wspominaliśmy naszą przeszłość. Współbracia pionierzy dzielili się z nami swoimi doświadczeniami i przeżyciami, jakich doznali na początku pobytu w Afryce, gdy zaczynali tworzyć naszą Prowincję. Była to lekcja historii dla tych, którzy dołączyli do Prowincji nieco później. Oficjalną część tego dnia zakończyliśmy w kaplicy wspominając naszych zmarłych współbraci. (…) W piątek, 27-go czerwca, odprawiliśmy dziękczynną Mszę św. za pomyślne odbycie kapituły, odnowiliśmy nasze śluby zakonne i powoli wracaliśmy do siebie. O. Sebastian Unsner odprawiono nabożeństwo różańcowe, a następnie w procesji udano się pod pomnik Sługi Bożego Jana Pawła II, gdzie modlono się o jego rychłą beatyfikację. Niedzielne przedpołudnie to spotkania z O. Paschalisem Kwoczałą – Komisarzem Ziemi Świętej w Polsce i O. drem hab. Celestynem Paczkowskim, wykładowcą na uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu. Obydwaj prelegenci przybliżyli uczestnikom problematykę Ziemi świętej. O g. 11.30 uroczystą Mszą św. w Bazylice św. Anny, której przewodniczył O. Prowincjał Nikodem Gdyk (Kraków) oraz z udziałem uczniów PSP w Borkach Wielkich, którzy przybliżyli uczestnikom Eucharystii życie ludzi w Burkina Faso, jednym z najbiedniejszych państw świata. Serdecznie dziękujemy P. Dyrektor Annie Myrek za przygotowanie tego programu. Z działalności Ośrodka Misyjnego SPOTKANIE UCZESTNIKÓW PROGRAMU POMOCY EDUKACYJNEJ Misjonarze piszą… 7. czerwca br. na Górze św. Anny odbyło się pierwsze Spotkanie uczestników Programu Pomocy Edukacyjnej dla dzieci w Burkina Faso. Centralnym punktem Spotkania była Msza św. dziękczynna odprawiona w Bazylice św. Anny przez o. Krystiana Pieczkę, koordynatora Programu Pomocy Edukacyjnej. Podczas Mszy uczestnicy dziękowali Bogu za całe dobro, jakiego udzielił dzieciom w Afryce za pośrednictwem misjonarzy wspieranych ofiarami pieniężnymi przekazywanymi na cele Programu Pomocy Edukacyjnej. Kolejnym ważnym punktem programu było świadectwo o. Roberta Jurzysty. Wśród uczestników spotkania oprócz osób prywatnych znalazła się także młodzież wraz z opiekunami ze szkół zaangażowanych w Program Pomocy Edukacyjnej. Nauczyciele wskazywali na wielkie zaangażowanie uczniów w pomoc na rzecz Programu, oraz na jego wyjątkowo pozytywny odbiór pośród społeczności lokalnej. Wymiernym owocem pracy nauczycieli i uczniów jest ciągły wzrost liczby dzieci objętych pomocą finansową w ramach Programu Pomocy Edukacyjnej. O. Krystian Pieczka, koordynator działań Programu Pomocy Edukacyjnej dla dzieci z Burkina Faso, zapoznał zebranych z wynikami działalności Programu, wskazując jednocześnie na niesłabnące potrzeby misji. W trakcie przerw uczestnicy spotkania mieli także okazję bliżej poznać siebie nawzajem, wymienić doświadczenia, a także zapoznać się z prowadzoną dokumentacją Programu Pomocy Edukacyjnej dla dzieci w Burkina Faso. I jak tu zacząć dzisiejszy list? Jest tak wiele, o czym chciałoby się dziś napisać. Tyle wydarzeń, przeżyć ostatnich tygodni. Ileż było radości, ze spotkań, z odwiedzin, ze wspólnych chwil. Nie brakowało łez pożegnań i nie brakuje smutku i zatroskania z powodu obecnej sytuacji, jaka panuje w Boliwii. Dziś niedziela Podwyższenia Krzyża św. Czerwony kolor szat liturgicznych symbolizujący męczeństwo i śmierć Chrystusa na Krzyżu dziś w szczególny sposób przemawia do wielu serc w Boliwii. Od tygodnia Boliwia żyje niepokojami. Można powiedzieć, że jest prawie w stanie wojny domowej. Wiele bratobójczych walk, rozbojów doprowadziło już do śmierci i rozlewu krwi. Mówi się już o 26 zabitych, jest wielu rannych, pobitych. Wschodnie departamenty (coś jak województwa lub Landy w Niemczech) nie zgadzają się z obecną polityką rządu. Ludzie wyszli na ulice. Zajmują budynki i siedziby instytucji państwowych, a zwłaszcza tych, które w ostatnich miesiącach zostały poprzez dekret prezydenta na nowo upaństwowione. Tam gdzie protesty, tam też okazja do przemocy i wandalizmu. Wiele instytucji zostało przejętych w formie pokojowej, by pokazać rządowi, że wielu nie zgadza się z obecną polityką. Ale doszło także do brutalnych zniszczeń, do wandalizmu, podpalania, bójek. Wiadomo już od dawna, że Boliwia jest podzielona. Jest to też walka kulturowa. Ludność gór i nizin to dwa inne światy. Inne plemiona, kultury, tradycje, zwyczaje. Napięcie panuje przede wszystkim w departamentach, które walczą o większą autonomię i niezależność od centralnych władz w La Paz. Obecny prezydent ze swoją prosocjalistyczną partią MAS chce większych przywilejów dla ludności indiańskiej. Ale w praktyce widzi się, że faworyzowana jest przede wszystkim ludność gór... gdy tymczasem prezydent ma być prezydentem wszystkich Boliwijczyków. Sytuacja jest napięta. Rząd na siłę chce narzucić nieprzyjętą przez 5 na 11 departamentów nową konstytucję. Tzw. „media luna” czyli departamenty Wschodu ogłosiły swe autonomie. W niedawnych referendum prezydent jako prezydent nadal został PIELGRZYMKA PRZYJACIÓŁ MISJI FRANCISZKAŃSKICH I ZIEMI ŚWIĘTEJ W dniach 14-15.06. br. spotkali się na Górze św. Anny na swojej dorocznej pielgrzymce Przyjaciele Misji Franciszkańskich i Ziemi Świętej. Hasłem tegorocznej pielgrzymki były słowa: „Bądźmy Jego Uczniami”. W sobotnie popołudnie uczestnicy pielgrzymki przeszli dróżkami Kalwaryjskimi, modląc się za misje i za misjonarzy. Natomiast wieczorem w bazylice św. Anny 5 poparty, ale także prefekci autonomicznych departamentów. Departamenty autonomiczne chcą mieć większą swobodę w sprawach m.in. finansowych, na to nie pozwala rząd. Wszystko jest bardzo skomplikowane. Brakuje dialogu. Owocem tego są obecne niepokoje w kraju. Sytuacja jest napięta. Departament Pando cierpi obecnie najwięcej. Sytuacja tego departamentu jest bardzo ciężka. Wielu zabitych, rannych. Rząd ogłosił w tym departamencie stan wyjątkowy. Wojsko na siłę przejmuje budynki państwowe, lotnisko, są walki między ludnością cywilną i wojskiem. Wśród zabitych jest już pastor ewangelicki. Ostrzelani zostali też dziennikarze. Małym światełkiem nadziei jest próba rozmów. Prefekt Tarija (który uczył się w szkole franciszkańskiej i ma wiele sympatii do franciszkanów w Tarija) od dwóch dni próbuje negocjować z rządem. Najbliższe godziny pokażą rezultaty. Napięcie wzrosło także z powodu dwóch innych powodów: wydalenia przez rząd obecnego ambasadora USA w Boliwii i bojowniczego poparcia przez prezydenta polityki obecnego rządu Wenezueli, Chaveza, który deklaruje wręcz interwencję wojskową. To jeszcze bardziej zaostrzyło sytuację. Jak wygląda obecnie sytuacja w Santa Cruz i w naszym Wikariacie? Można powiedzieć po rozbojach w centrum miasta i zajęciu różnych instytucji... w miarę spokojnie. Czuje się, że sytuacja jest bardzo napięta. Nie ma benzyny i diesla. Nie ma gazu. Godzinami trzeba czekać, by kupić w końcu butlę gazu. Większość ludzi w mieście używa gazu do gotowania. Wszystkie główne instytucje zajęte są przez tzw. Komitet cywilny. Także poczta, urzędy miejskie itd. Wszystkie drogi do miasta i z miasta są zablokowane. Nie można wyjechać głównymi drogami. Nie docierają ciężarówki z żywnością. Na razie wystarczyło żywności na tych parę dni. Ale po niedzieli może zacząć brakować podstawowych artykułów... jarzyn, mięsa, ryżu. Jest prąd, działają niepaństwowe sieci telefoniczne. Jak na razie z małymi przerwami jest u nas w mieście dostęp do Internetu. Droga na nasz Wikariat też jest zablokowana. Nie ma przejazdu w wielu miejscach. Dziś biskup Antoni po kilku dniach pobytu w Santa Cruz... zdecydował się okrężnymi drogami dotrzeć jakoś na Wikariat. Oby miał szczęście. W Wikariacie blokady jak na razie są pokojowe. Nie ma rozbojów. Wszyscy na swych parafiach i misjach funkcjonują normalnie i są bezpieczni. Choć każdy w swej miejscowości jest jakby odcięty z dwóch stron. Między każdą miejscowością są blokady. W większości jest łączność telefoniczna i radiowa. Można więc być spokojnym, jeśli chodzi o naszych misjonarzy. Episkopat wzywa do dialogu, do modlitwy. Departamenty Oriente domagają się, by w negocjacjach z rządem był także obecny Kościół. Wystosowano też list do UNO z prośbą o interwencję. To tyle o sytuacji. Staram się być na bieżąco z wiadomościami w kraju, ale też z tym wszystkim co się dzieje w Wikariacie. Jeśli będą jakieś nowe wieści... i będzie możliwość przekazania informacji, na pewno to znów zrobię. Szkoda że musiałem zacząć od nieco smutnych wiadomości z powodu sytuacji w kraju. Miejmy nadzieję, że zwycięży rozsądek i dobro najważniejsze – życie ludzkie. A nie ideały partyjne, pieniądze, walka o władzę. Na szczęście wcześniejsze tygodnie były w miarę spokojne, choć pewne napięcia już się odczuwało. Szczęście dlatego, że lipiec i sierpień to miesiące wakacji w Europie, a tym samym wielu wizyt i odwiedzin w Boliwii. Wspominałem już w poprzednim liście o odwiedzinach O. Symeona, który jakby zainicjował „sezon” wizyt w Boliwii. Końcem lipca zawitała do nas grupa gości związanych z misjami i z nami tutaj w Boliwii. W grupie był O. Krystian z Góry św. Anny odpowiedzialny za sprawy misyjne w naszej franciszkańskiej prowincji św. Jadwigi. Towarzyszyli mu rodzina Michała i Kasi Panicz – Pan Michał jest Przewodniczącym Stowarzyszenia Przyjaciół Misji Franciszkańskich im. O. Dominika Kiescha, którego celem jest wspieranie i pomoc misjonarzom naszej prowincji. Na pewno ta wizyta pomogła im lepiej poznać i odczuć, gdzie i jakiej pomocy potrzeba misjom boliwijskim, jak również Biskupowi Antoniemu. Rodzina Panicz pochodzi z rodzinnej miejscowości biskupa Antoniego. Grupie towarzyszyła rodzina Eweliny i Achima Klimek z Datteln z Niemiec, przyjaciele naszego Br. Feliksa. To już „starzy” znajomi i dobrodzieje naszego wikariatu a szczególnie misji i parafii El Fortin. (…) W miesiącu sierpniu wypadła też data, kiedy to 25 lat temu z rąk śp. O. Prowincjała Dominika Kiescha otrzymałem habit franciszkański..., a więc dzień mojego 25-lecia życia zakonnego –franciszkańskiego. Jak uczciłem ten dzień? Właściwie myślałem, że spędzę go inaczej. Kiedyś w rozmowie z Bp. Antonim jakoś tak wyszło, że można by ten mały jubileusz połączyć z kilkoma innymi sprawami, które trzeba by było załatwić w niektórych organizacjach misyjnych w Europie. Planowany był krótki wyjazd do Europy, by poświętować z bliskimi i ze współbraćmi... i potem sprawy „służbowe”. Wyszło jednak tak... że jest to już mało prawdopodobne, by mogło być zrealizowane. Sam „jubileuszowy” dzień był bardzo spokojny. Jedynymi osobami towarzyszącymi mi tego dnia był O. Flawian, a wieczorem dojechał jeszcze Bp Antoni. W 6 trójkę w domowej kaplicy podziękowaliśmy w Eucharystii Panu Bogu za łaskę powołania i te moje 25lecie w habicie franciszkańskim. Na tym miejscu szczególne wielkie Bóg Zapłać Bp. Antoniemu i O. Flawinowi, który m in. z tego powodu podjął trud całej tej podróży do Boliwii, za to, że tego dnia byli ze mną. Dziękuję też Br. Markowi, O. Norbertowi, naszym Tarnowskim Księżom z wikariatu – Ks. Kazimierzowi, Ks. Mariuszowi i Ks. Pawłowi, którzy pamiętali, towarzyszyli mi modlitwą za ich gesty życzliwości i pamięci. Dziękuję też grupie wcześniejszych gości z O. Krystianem na czele, do których dołączył Br. Feliks za złożone już wcześniej życzenia i wspólną kolację. Był jeszcze życzliwy telefon O. Symeona z Maroka, parę emaili kilku współbraci z mej prowincji „matki”... za co też z serca dziękuję. franciszkanów bardzo dobrze. Na pożegnanie nie tylko obiecał wsparcie w budowie kościoła na naszym Wikariacie, ale obiecał ponowne odwiedziny, by go osobiście konsekrować. Oprócz Arcybiskupa Bambergu towarzyszyła mu grupa współpracowników z ordynariatu w Bambergu odpowiedzialnych za sprawy misji. Ta grupka jednak nieco później zawitała do Santa Cruz i do Wikariatu. Także im towarzyszyłem w wizycie w Concepción i Santa Cruz. Ci ostatni mieli już prawdziwe szczęście. Nie myślałem... w ubiegłą spokojną jeszcze niedzielę, kiedy odwoziłem ich na lotnisko, że już następnego dnia... zaczną się zamieszki, niepokoje, okupacje lotnisk itd. Odlecieli... w ostatnim momencie spokoju. Każda wizyta dobrodziei, współbraci jest dla nas pewnym „zamieszaniem” w normalnym rytmie tego misyjnego życia. Ale są to „zamieszania” radosne, które trochę znów odrywają nas od codziennych spraw, trosk. Dziękujemy Wam: Symeonie, Krystianie, Michale i Kasiu, Ewelino i Achimie, Flawianie, Biskupie Ludwiku, ks. Norbercie i całej grupie z Bambergu za to, że byliście tego roku tutaj u nas i z nami. Ktoś zapyta... a były prezenty na jubileusz? To że w zdrowiu i z pomocą Bożą przeżyłem te 25 lat w zakonie franciszkańskim, że poznałem wielu wspaniałych ludzi, dobrych współbraci... to jest najważniejszy prezent od Pana Boga. Cieszy też, że nie jest się zapomnianym, cieszy obecność współbrata, obecność przyjaciela, obecność bliskich. Moje rodzeństwo odwiedziło mnie w Boliwii już w ub. roku. Była i jest modlitwa wielu, wielu... za którą jestem bardzo wdzięczny. Były też inne, a jakże… w końcu zawsze coś tam każdy włoży więcej do swych walizek, nie tylko rzeczy osobiste. Był też gest... gdy ktoś zaofiarował się pokryć koszty mojej (niedoszłej) podróży do Europy. I już bardziej tak osobiście... Razem z dwoma współbraćmi przeżyłem wspaniale 5 dni, odwiedzając jedno z najpiękniejszych miejsc Ameryki Południowej znajdującego się na granicy Paragwaju – Brazylii i Argentyny – wodospady Iquacu. Jest to prawdziwy cud natury skłaniający do refleksji, podziwu i zachwytu. Oby to dzieło Boże zachowane zostało w swej naturze dla przyszłych pokoleń. Za wszystko z serca Bóg Zapłać! Polecam Waszym modlitwom Boliwię, szczególnie teraz w jej ciężkiej konfliktowej sytuacji. Dziękuję za pamięć i modlitwy w mojej intencji. Pozdrawiam z dalekiego Santa Cruz!!! Br. Tarsycjusz Lamik (z listu z 14.09.2008) Parę dni później zawitała kolejna wizyta do wikariatu – Arcybiskup Bambergu Prof. Dr Ludwick Schick – ordynariusz diecezji, na terenie której przez 14 pracowałem i jego sekretarz Ks. Norbert Jung. Razem z Biskupem Antonim i O. Flawianem (który też pracuje na terenie Archidiecezji Bamberg) przywitaliśmy dostojnego gościa na lotnisku w Santa Cruz. Znamy się juz z czasów Marienweiher, więc było to spotkanie znajomych. Przez te 3 dni wspólnie (biskup Antoni, O. Flawian i ja) towarzyszyliśmy Arcybiskupowi Ludwikowi w drodze po Wikariacie i tutaj w Santa Cruz. W czasie Mszy św. w katedrze w Concepción, którą celebrowali obaj biskupi wspomniano także moje 25lecie, a br. Marek przygotował prawdziwie śląski obiad. To był miły, braterski gest. Arcybiskup Ludwik odwiedził też ks. Josefa Schickera, kapłana diecezji Bamberg, który od lat pracuje w naszym Wikariacie. Była to też wielka radość dla niego gościć u siebie swego biskupa. Ważnym punktem wizyty była tez niedzielna Eucharystia w katedrze Santa Cruz z kardynałem Julio Terrasas. Msza św. była transmitowana przez telewizję boliwijską na całą Boliwię. Po Mszy św. cała nasza sześcioosobowa grupa zaproszona została na niedzielne śniadanie do domu Kardynała. Czas wizyty Arcybiskupa był bardzo krótki... ale myślę, bardzo miły. Czuł się u nas 7 W Szpitalu Publicznym w Meknesie na 6 piętrze nieco schowane przed oczami ludzi, znajdują swoje schronienie dzieci specjalnej troski (różne stopnie niepełnosprawności). Od przeszło roku, współpracowałem z personelem muzułmańskim, aby wesprzeć ich niełatwą pracę. Początki były bardzo trudne. Oficjalnie osoby niepełnosprawne nie są rozpoznane przez prawo marokańskie. 22 dzieci z porażeniami mózgu, ruchu i mowy pragną żyć, są spragnione miłości i ciepła rodzinnego, potrzebują opieki specjalistycznej, oczekują każdego dnia KOGOŚ, kto ich pokocha. Kiedy przychodziłem we wtorek rano, zawsze otrzymywałem w spojrzeniu, w kilku słowach arabskich pytanie: „Wasz cymszi rdda?” (Czy przyjdziesz jutro?). Jakże mi ciężko było tego tygodnia, nie umiałem patrzeć dzieciom prosto w oczy, aby powiedzieć im prawdę. To był mój ostatni tydzień z nimi. Zostałem przeniesiony do nowej diecezji w Tangerze, na północy Maroka, do Larasz (Larache). Po 6 latach cudownej współpracy z muzułmanami w Meknesie, dorastania do wspólnego budowania Królestwa Bożego, będę szukał dróg Bożych w Centrum Dialogu Międzyreligijnego w Larasz. O nowych wezwaniach po wakacjach. Proszę całym sercem o modlitwę, aby umiał trwać w miłości przed ludźmi, których Pan stawia na mojej nowej misji, aby Dzieci Specjalnej Troski z Meknesu doświadczały miłości na co dzień i by nie brakowało woluntariuszy chętnych do służby bezinteresownej. O. Symeon Stachera, lipiec 2008 gdy od drugich niczego nie można spodziewać się na ziemi. Nawet ich groby wykopane są w różny sposób. Dzieciom musi wystarczyć prosty dół. Grób osoby dorosłej przypomina studnię nakrytą płaskim kamieniem. Stawia się na nim zużyte żarno bądź też pęknięty, a więc już bezużyteczny, dzban. Jest on symbolem życia, które upłynęło. Nierzadko głowy rodów (klanów) mają swój osobny, zarezerwowany tylko dla nich, cmentarz. Już za życia, osoby w podeszłym wieku z trudem znoszą hałaśliwe zabawy dzieci. Prosi się je, by rozrabiały nieco dalej, pozostawiając starszym miejsce do rozmów w ich własnym gronie. Moba sądzą, że podobnie jest i po śmierci. Jakże to przodkowie mogliby in æternum znosić nieustanne pokrzykiwania dzieci? Spotkałem się z tym przysłowiem w kuchni. Zmywaliśmy naczynia po obiedzie. Rozmawialiśmy przy tym, głośno się śmiejąc. Przechodzący obok, starszy już współbrat, zganił nas za zbyt wielki hałas. Po jego odejściu, kucharz – Moba, bez najmniejszego zdziwienia skwitował całe zajście: „Nie grzebie się starców razem z dziećmi”. Z mądrości narodów B G TAAND G PII NIKPELA YEN BID NIE GRZEBIE SIĘ STARCÓW RAZEM Z DZIEĆMI Papieskie Intencje Misyjne 2008 Do afrykańskiej rodziny należą zarówno żyjący, jak i zmarli. Szczególną pamięcią cieszą się zwłaszcza ci, którzy odeszli stosunkowo niedawno. Są wciąż obecni. Uważa się nawet, że mogą wpływać korzystnie na losy swoich najbliższych. Nie każdy jednak zmarły zaliczany jest w poczet przodków. Nie wszystkich otacza się kultem. Aby tak się stało, powinien pozostawić po sobie potomstwo. Bezdzietni postrzegani są jako ci, którzy nie wypełnili za życia swojego podstawowego, ludzkiego obowiązku (za wyjątkiem zmarłych w bardzo młodym wieku). Uważa się, że świat zmarłych istnieje na wzór tego, co jest na ziemi. Wszyscy mają w nim z góry określone miejsce. Wiek ma wielki wpływ na zajmowaną pozycję w afrykańskiej społeczności, tak za życia, jak po śmierci. Istnieje nawet przekonanie, że miejsce jakie będzie przysługiwało człowiekowi po śmierci zależy od tego, kim był za życia. Wyrazem tej hierarchii są różnice w ceremoniach pogrzebowych. Nie grzebie się w taki sam sposób starców i dzieci. Od pierwszych bowiem, wchodzących już do grona przodków, oczekuje się konkretnej opieki, podczas Październik: Aby w tym miesiącu poświęconym misjom, wszystkie wspólnoty chrześcijańskie uświadomiły sobie potrzebę uczestniczenia w powszechnej misji Kościoła przez modlitwę, ofiarę i konkretną pomoc. Listopad: Aby wspólnoty chrześcijańskie w Azji potrafiły znaleźć jak najlepsze sposoby głoszenia Go mieszkańcom tego rozległego kontynentu o bogatym dorobku kulturalnym i antycznych formach duchowości, przy zachowaniu pełnej wierności Ewangelii. Grudzień: Aby chrześcijanie, przede wszystkim w krajach misyjnych, swoimi braterskimi czynami pokazywali, że Dzieciątko narodzone w grocie betlejemskiej jest świetlaną Nadzieją świata. Redakcja: Franciszkański Ośrodek Misyjny ul. Klasztorna 6 47-154 Góra św. Anny tel. (0-77) 463-09-26 faks (0-77) 463-09-27 www.osrmis.ofm.pl e-mail: [email protected] 8