Trzeci raz w tym tysiącleciu, znów w drużynie samych kobiet, tuż

Transkrypt

Trzeci raz w tym tysiącleciu, znów w drużynie samych kobiet, tuż
Trzeci raz w tym tysiącleciu, znów w drużynie samych kobiet,
tuż przed świtem z Białowieży wyruszamy w las, na łowy.
Nie będziemy tropić wilków, saren ani innych ssaków.
Naszym celem jest zobaczyć ponad sto gatunków ptaków.
Co ciekawe, na początek, obok wróbla i słowika
koło domu, tuż za płotem notujemy głos kulczyka.
I na mostek nad Narewką udajemy się Subaru
w celu jakże oczywistym – dla gatunków nowych paru.
Tutaj w trzcinach brzęczy brzęczka, głos trzciniaka się rozlega,
nad głowami wśród gałęzi samiec zięby głośno śpiewa.
Kuprem białym tuż nad rzeczką mignął nam samotny brodziec,
a pod mostem dwie krzyżówki płyną po spokojnej wodzie.
Śpiewak, trznadel i kukułka. To reguła dobrze znana,
że te łatwe trzy gatunki zaliczamy zawsze z rana.
Strumieniówka i łozówka, derkacz, kwiczoł, kos, sierpówka
- to kolejne z naszej listy dla ptasiarza oczywiste.
Pokonując heroicznie rój komarów, łan pokrzywy,
notujemy jęk dzięcioła. Tak, to on! Zielonosiwy!
Udajemy się do puszczy, o tej porze pełnej ptaków.
Tutaj mamy muchołówki, kowalika i siniaka.
W niecce w okolicach Gródka, gdzie się torfy wydobywa
jest gatunków kilka nowych: łabędź niemy, czapla siwa,
pliszka żółta, cytrynowa, krakwa, rycyk i sieweczka,
jest płaskonos i batalion, czajka, orlik, brzegóweczka.
W Białymstoku znana z piwa i ze stawów jest dzielnica,
na Dojlidach występują: perkoz, łyska, bąk, czernica.
Później, jak to było w planach, opuszczamy metropolię.
Kierujemy się nad Narew, gdzie zjeżdżamy w drogi polne.
Widok pięknych rajskich ptaków nas z pewnością nie ominie.
Żołny mają swoje norki na żwirowni w Tykocinie.
Na posiłek wybieramy miejsce jakże dobrze znane
Położony koło Wizny, wręcz kultowy - bar „U Dany”.
Dzisiaj w menu są klopsiki i karkówka z surówkami.
Zamawiamy bez wahania, bo szmat drogi wciąż przed nami.
Rozlewiska pod Brzostowem to kolejny punkt na mapie,
gdzie następne trzy gatunki team nasz w szkło lunety łapie.
W miejscu zwanym Długą Luką konsternacja jest niemała,
gdy na kładce spotykamy Marka, Bronkę i Michała.
Żeby było jeszcze śmieszniej w naszą stronę się zbliżają
niczym czterej jeźdźcy z biblii Arek, Łukasz, Andrzej, Karol.
Przysłuchując się wodniczkom, widząc, że nam dzień umyka
notujemy zgodnie z planem przeraźliwy głos wodnika
Gdy nad starą carską szosą nie ma ni promienia słońca,
w długich światłach reflektorów na asfalcie siada słonka.
Mamy ładne, nowe kurtki i koszulki z dubeltami.
Nie zobaczyć dziś dubelta, to tak, jakby honor splamić.
Po męczącej, długiej drodze znajdujemy torfowisko,
gdzie wśród turzyc, ziół i trawy jest wspaniałe tokowisko.
Nadszedł czas do domu wracać, lecz my się nie poddajemy,
i skręcamy w bok, do lasu, gdzie puszczyki notujemy.
Kończąc krótką tę relację, choć ze smutkiem, przyznać muszę,
że na naszej liście wstydu jest kropiatka, gil, raniuszek.
Dodać trzeba też pustułkę, lerkę, lelka, ortolana
duże mewy, zniczka, kraskę, zimorodka, kormorana.
Morał z całej tej historii jest ogólnie mówiąc taki,
że prawdziwe Podlasianki ponad wszystko lubią ptaki.
Dominika Musiał