U STÓP BIESZCZADZKIEJ IKONY W barwach czasu bez granic
Transkrypt
U STÓP BIESZCZADZKIEJ IKONY W barwach czasu bez granic
U STÓP BIESZCZADZKIEJ IKONY W barwach czasu bez granic ułożone pod bezmiarem kołdry lasów pragnienia dwóch oceanów wiary gdzie trawy ślą pokłony umęczonej ziemi W łunach pożarów krew i łzy szlochał wzajemny bezmiar cierpień na wspólnych cmentarzach słowiańskiej ziemi stoją skruszone pokorą krzyże Omroczeni zadumą samotności brzękiem pszczół w rozmodlonej ziemi koją się jednostajnym szmerem potoków okaleczeni szukają ratunku i pojednania W szarobiałych mgłach tańczy wiatr liście drzew szemrzą nad zadumą wieków a Ona przeciera szlaki do ludzkich serc gdzie kołyszą się echa u przyczółka nadziei Polańczyk, MB Łopieńska, 15 sierpnia 2002 r. Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl URODZINY wariacja na temat wiersza pt. Urodziny W. Szymborskiej Jeszcze dookoła tyle tego .wiata, dalej więc .wiat .wiatom będzie figle płatać. Góry, kangury, organy, oceany, raz powietrze rześkie, w powietrzu lśni cietrzew. Ważki igraszki, akrobata na linie, pod płynącym obłokiem z czasem Łódź płynie, ten nacisk na uścisk i ucisk na przycisk, wklęsły lub wypukły w tłoku tłumu menisk. Petent na patent i życie, w oczach skry łez, groszki i złotówki, w słońcu miłość i bez. Bliźniaczo bliski w jedynce zew krwi i śpiew, amory, wapory, w jagnięciu tkwi lew. Jeszcze dookoła tyle tego świata gdy piszę ten wiersz, by swe chwile łatać. Trochę pieskie życie, piąte przez dziesiąte, lecz w środę na piątek, niech będzie wyjątek. *autor jest spod znaku Bliźniąt z liczbą urodzeniową 1 Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl ULICAMI KRAKOWA Kiedy Żabią szła na Żółwią Krętą do Prostej, ja kluczyłem za nią Zimną nie gubiąc Widoku. ona Ciemną przeszła w Jasną, znikła mi za Złotym Rogiem, więc pobiegłem Szeroką i Ciasną do Krzywej przez Wąską. wtem na śliskiej wpadłem w Potrzask, stała Skromna, taka Swojska, (nie) Wysoka raczej Niska, jaka. Ciepła, jaka. Bliska. potem szliśmy Gryczaną ku Żyznej i Ornej, na Jaglanej dała mi rękę, zamieszkaliśmy przy Polnej. Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl WIDOKÓWKA Z BORÓW TUCHOLSKICH W płochliwych oczach wylękłego ptaka przegląda się łoś uśmiech parą wypadł mu z pyska drgnęła lokomotywa mięśni łopatami rozrzuca wokół resztki węgla nocy w błysku oczu dwa ziarenka ryżu zatrzepotała się gałą. dyszy polana wśród świergotu ptaków rozmarzony łoś duma o strumieniu na którym jeszcze się odbija obraz jego lubej Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl NADZIEJA Noc niesie przewrotne myśli płynący korab zaludnia drogi i kąty ściga się z czasem świat jest pomostem ponad pułapki zapadnie i sidła Przyjacielu biedy z piędzią swej ziemi cieszący się z naszyjnika Oriona gdy dla innych bogactwo staje się niesprawiedliwością Kłamstwo jest jak garb wielbłąda wiedza jak kołczan tęskniący do strzał nadzieja ożywa z malowanej skrzyni ziemi Odchodzą narody milkną okrągłe stoły ludzie rozpryskują się jak iskierki gasną ogniska głuchną korytarze gdzie. runęły twierdze przebrzmiały wyroki i jedno następuje po drugim lecz jakże wabi patyna czasu Gubią się troski i zmartwienia wymówki nie znające drogi ratunku gasną różowe policzki i płacze brzoza przy topoli tymczasem przeznaczenie pędzi na przełaj i tylko jeszcze ta wiara w zmartwychwstanie Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl SZEŚĆDZIESIĄTE URODZINY Nanizałem swe lata, szósty dziesiątek, przede mną leżą wytarte wspomnienia, spoglądam z łezką na stertę pamiątek, są przypisane do mego imienia. Jakie. pochwały, kilka dyplomów, krawaty i muszka, guzik do pętelki, na półkach książki, sto pięćdziesiąt tomów, zegarek, srebrne spinki, stare szelki. W szufladzie książka od pierwszej komunii, rękawiczka z dziurawym małym palcem, na pamiątkę bilety z Rumunii, jest ucho od dzbanka i serce pod walcem. Coś z palca wyssane i sucha figa, gwóźdź programu, obiecanek cacanka, gumka, żyletka, kasztan z Placu Pigal, zdobyte zwycięstwo w krwawych szrankach. Czy nadszedł czas by wywracać kieszenie? pytam siebie widząc się w lustrze, a mam przecież niejedno marzenie - jak mam przed prozą życia je ustrzec? Wkładam do drugiej szuflady tęsknoty, szczyptę nadziei, receptę na zdrowie, wątek i osnowę mego życia sploty i to spojrzenie spod spuszczonych powiek. I ludzki gest – przełamany opłatek, życiowy fart i niedopisany ten list. Mam tu jeszcze gafę, do kożucha kwiatek, ale i jedną pewność jeszcze – du bist. Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl 31.GRUDNIA Obdarzyłeś mnie światem z powietrza i wody bańką mydlaną i źdźbłem na wietrze zaufaniem małej dłoni dziecka też karuzelą niepewności jutra Która to stacja w krzyżowej drodze i który roztrząsany jest wers rozdziału? Cóż w tym świecie wart jest mój serdeczny palec może i dwa . i naczynie ze skołatanej głowy jak kretowisko nad którym kołysze się piórko i miecz Nie wysyłaj jeszcze za mną Panie listu gończego proszę o to w cieniu oliwnego gaju kruchty Tu pragnę rozmawiać z Tobą by dojść do siebie drogą tu Skład Apostolski podaje wszystkim rękę gdy tańczą kankana płomienie świec w hesperyjskim sadzie cudów Cóż mogę ofiarować Ci prócz świątecznego przekładańca sumienia i słów często bez pokrycia płynących do Twych stóp z kadzidłem na znak przymierza Użycz mi siedmiomilowych butów abym z daleka mógł omijać pętlę na której widnieje napis: Lasciate ogni speranza* W pasmach światła przedzierającego się poprzez witraż do scryborium nadziei Bóg Ojciec dla otuchy uśmiechnął się przez łzy * Wy którzy tu wchodzicie utraćcie nadzieję Dante Alhieri, Boska Komedia Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl NA OPAMIĘTANIE Dość! - rzekł Pan ujął oburącz wiatru smyki ciął po organach świata zmarszczył oceany sypnął piaskiem dmuchnął w trąby powietrzne batutą piorunów przetoczył głazy wylały rzeki spadły gwiazdy ogień językiem liże wargi spieczonej ziemi tusz zimnej wody na łby gorące runęły pałace czcze zamiary przesiany przez sito człowiek pokornie unosi ręce i dźwiga ciężary ponad własne siły co żywe padło . choć chwilę odpocząć teraz Bóg-Człowiek tworzy kolejną równowagę Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl PIELGRZYMKA Stanęliśmy naprzeciw siebie Ty – Bóg-człowiek ja – w boskim postanowieniu człowiek z cząstką Boga stanęliśmy naprzeciw siebie Ty miłosierny i sprawiedliwy ja – z założenia na wzór i podobieństwo Twoje patrzysz na mnie z wysokości poniżenia ja przez pryzmat mego krzyża życia jak pod Zamą* dookoła pochylone krzyże tu gdzie klęczę Twój najwyższy stajemy naprzeciw siebie wielkość i małość nieprzeniknioną pozostanie skala i ciężary odważników * Zama – miejsce klęski Hannibala Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl DWA PĘDY MIŁOŚCI Biegli ku sobie wciąż oddaleni w półprawdach czułości biegli bezsilni pośród porażek wykrzykiwanych pod wiatr Błądziły po bezdrożach głosy i zakurzone gesty Wołanie jest cięższe od kamieni tonie w okopach w dorzeczu zwątpień na krawędzi żalu trzeszczą zawory bezpieczeństwa Biegli z mocnym postanowieniem ku własnym bramom westchnień umierające zdania miały mieć sens pośród rozchwianej równowagi Znów zmartwychwstaje milczenie blednie powietrze w skurczach serca z pękniętego szeregu ucieka wzajemna licytująca się drwina i obietnica Ułomność czasu znika poza kolczastą siatką punktów na mapie rwą się girlandy zapewnień i znaki zapytania w oczach Jak zatrzymać siebie skoro w potrzasku toną koła ratunkowe? Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl CREDO CWANIAKA Miałem do wyboru więcej niż trochę przeciętność nie była mi na rękę albo na nogę lub nie było to w moim zwyczaju świat w złą stronę się kręci krzyczałem waląc pięścią w zwichnięty stół nie ma na mnie silnych łaski bez tyle mnie było ze skrętem w zębach dalej się staczam po równi pochyłej w sobie podobnym gronie Kolumbów temu zwisa ramię temu głowa sięga nieba jemu nogi rozchodzą się w różnych kierunkach jestem przebiegły a takiemu wszystko jedno oskubać frajera dać wycisk na za. albo jeszcze dla samej draki wystrychnąć na dudka jelenia nie ma przypadków są tylko te i tamte z odmiennych części mowy przekułem sygnały i znaki zakazu na gwoździe do trumny perspektywy są blade jak moja żona i dzieci o wylękłych oczach mam nadzwyczajny fart i jeszcze większą wolę nienawiści cała rzecz w tym że już same dziury a nawet kilka wystawionych na przeciąg lecz jedną w rodzinnym budżecie załatam będą dzieci miały braciszka Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl RESPONS ECHA Trudno namalować szczęście nawet ciepłymi kolorami gdy uwiera zagubienie i dopala się świeca A za oknem kwiaty w strzępach sukien nawet ptakom opadły dziś skrzydła wiatr kołysze się gwiżdżąc przez zęby i chucha w popękane dłonie tymczasem los w swych dłoniach trzebi czas i potyka się na piaszczystej drodze Człowiek czeka i nadsłuchuje może Wielki Duch odezwie się da znak i otworzy niebieskie podwoje gdzie króluje Jego wszechobecna twarz głębsza od uczuć i rozumu Wokół tyle drobnych kawałków życia rozbitych w pośpiechu z których niełatwo jest zbudować most Wtem u Karmelitów wiatr uderzył w dzwony chcąc być wszystkim dla wszystkich by ocalić niektórych* I doszedł go respons echa id. do lasu by się w nim nawrócić** bo wiara i moc to siostry dwie Człowiek stał wierzbowo pochylony * .w. Paweł ** Lew Tołstoj Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl GŁOS WE MGLE Zdjął z piersi głaz i przysiadł obok wśród trzcin grzebiąc dołek by dobrać słowa wciąż niedosłyszane słabo oświetlone Czarne dziury białe plamy szkarłat żalu przy szarej ścianie nie poddaje się cierpienie przyszedł tu by jeszcze raz przewinąć swe życie Już tyle było okrzyków jesieni wybuchów wiosny trzeba by uklęknąć i w niewiadomym raju i z lombardu wykupić zastawioną miłość Miele się dzień za dniem Człowiek czeka na cud oczy szeroko rozwarte żegnają zmęczone dni które kurczowo się trzymają swych powierzchni Czarna jaskółko przestrogi i modlitwy* rozprostuj jego przeszłość grzechy zaniechania bo powoli jego słońce zachodzi za Czas ............................................................................ Wyrobniku z przytułku ślepej ulicy daję ci okres kwarantanny na rozpoznanie a odkupisz moją miłość . gołębia z kwitnącą gałązką * Jaskółka uwięziona, wyk. Stan Borys 22 Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl NIECIEKAWE PERSPEKTYWY Przychodziłem do Parku Jordana siadałem w kręgu wielkich Polaków i czytałem im moje wiersze czasem patrzyłem czy słuchają lecz jakby. mówił do ściany kiedy. po kilku podobnych seansach zdumiony uniosłem głowę słysząc głos starej wrony która przede mną czyniła ukłony ja ciebie uważnie słucham lecz nie przychodź tu więcej bo będąc sławny na cokole postawią cię równo a ptakom — wszystko jest do rymu czy rozwiać się żalem czy dać odpocząć zmęczeniu Józef Janczewski www.stowarzyszenietworcze.pl