świąteczny - Centrum Fizyki Teoretycznej PAN

Transkrypt

świąteczny - Centrum Fizyki Teoretycznej PAN
magazyn
14 magazyn
ŚWIĄTECZNY
W NUMERZE
Sobota–niedziela 2-3 czerwca 2012 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl
NA WIERZCHOŁKU
ŚWIATA
Słabe państwo broni się
romantycznym wzlotem,
ofiarą z krwi. Silne
– kapitałem
intelektualnym
– o Polakach z Harvardu
pisze MAGDALENA
GROCHOWSKA
[s. 16-17]
NIE UCZMY
FIZYKI,
UCZMY
DZIECI
JUŻ OD PIERWSZEGO ROKU
STUDIÓW NAUCZYCIEL POWINIEN
BYĆ UCZONY MÓWIENIA „NIE WIEM”.
NIE WIEM, ALE SIĘ DOWIEM,
NAJLEPIEJ WSPÓLNIE Z UCZNIAMI
Z PROF. ŁUKASZEM TURSKIM
ROZMAWIAJĄ ALEKSANDRA PEZDA I PIOTR CIEŚLIŃSKI
W
W jego ciasnym, zagraconym gabinecie na trzecim piętrze Centrum Fizyki Teoretycznej PAN
półki uginają się pod stertami papieru, książek
i... serii pamiątkowych kubków. Tylko komputer
na biurku przypomina, że dawno temu weszliśmy w XXI wiek. Prof. Łukasz Turski nosi laboratorium w sobie. Mawia, iż najważniejszym
przyrządem eksperymentalnym jest ludzki mózg,
a istotą nauki nieustanne dziwienie się i stawianie pytań.
Jest pomysłodawcą bijących rekordy popularności warszawskiego Pikniku Naukowego oraz
Centrum Nauki „Kopernik”. Także prawdziwym
enfant terrible polskiej nauki – nie waha się głosić
poglądów niepopularnych ipod prąd („energia jądrowa jest najbezpieczniejsza, a jej przeciwnicy
to ekoterroryści”), czasem sprzecznych z głównym nurtem nauki („globalne ocieplenie to naukowe oszustwo i bzdura”).
Już na wstępie z nagła pyta, czy wiemy, w jaki
sposób obiera się tony pomarańczy wfabryce soków? Nikt przecież nie zatrudnia do tego armii ludzi z obieraczkami w rękach. Owoce suną na taśmie produkcyjnej, trafiają pod strumień mikrofal lub gorącej pary, a chwilę później do komory
próżniowej. Tam ciśnienie wewnątrz owocu roz-
rywa skórkę i odrzuca ją niczym skorupę granatu. Genialnie proste.
Po kilku dniach dostajemy od profesora mail: „O obieraniu owoców pisałem w latach 90.
do miesięcznika »Kuchnia«. Sprawdziłem, że
dzisiaj tę metodę stosuje się niemal wyłącznie
do pomidorów i drogich owoców. Pomarańcze
obiera się, szczególnie na Florydzie, zębatką.
Na wielki ząb nabija się owoc i przyciska ciut
z góry, co wystarcza do odzyskania komercyjnej ilości soku. Tak więc wysoka technologia
z XX wieku ustąpiła przed brutalną siłą XII wieku. Interesujące”.
college preriowe. Pozakładano je w małych miasteczkach iopleciono siecią telewizyjną (to jeszcze
było przed internetem). Przychodził student na zajęcia, wieszał czapkę na kamerze, i tyle go widziałem... Po kilku latach ludzie zaprotestowali, że państwo wten sposób odbiera im obywatelskie prawa
do studiowania w dobrych ośrodkach i na uczelniach.
ALEKSANDRA PEZDA, PIOTR CIEŚLIŃSKI: Polskie uczelnie to fabryki bezrobotnych?
ŁUKASZ TURSKI: Fabryki bezrobotnych, wytwór-
A uczelnie publiczne?
nie dyplomowe – co za różnica, jak je nazwiemy?
Cały polski eksperyment edukacyjny okazał się
klęską, to wiadomo co najmniej od dziesięciu lat.
Środowisko akademickie zawiodło. W piekle będę się smażył za to, że walczyłem oprywatne uczelnie, bo to one są przyczyną tej klęski. Mamy wWarszawie ulice, gdzie jak wdowolnym kierunku rzucisz kamieniem, stłuczesz na pewno szybę jakiejś
prywatnej uczelni. Ale na palcach obu rąk można
policzyć te, które są dobre. Oprzepraszam, zapomniałem, że w naszej orwellowskiej nowomowie
nie mówimy „prywatne”, lecz „niepubliczne”.
Za dużo ich powstało?
– Chodzi o to, że powstały prawie wyłącznie
z chęci zysku...
To źle?
– Powinny dobrze uczyć. Tylko że nikogo to nie
interesowało, bo tak naprawdę miały być wyłącznie dodatkowym elementem zarobku dla kadry.
Wmówiliśmy ludziom, że każdy może się uczyć
w miejscu urodzenia. Podobny błąd popełniono
wiele lat temu wKanadzie, gdzie ktoś wymyślił tzw.
A jeśli kogoś nie stać na migrację do większego
miasta?
– Ale nie można w zamian zmuszać młodych
ludzi, żeby płacili za śmieciowe uczelnie i śmieciowe dyplomy, zktórymi przez resztę życia będą
pracować na śmieciowych umowach!
– Też się zdegenerowały w tej sytuacji. Z przyczyn, których nie mogę pojąć, nie zostały zrestrukturyzowane. Dlaczego wciąż jest tak, że
pensje na uczelniach publicznych są marną podstawą, bo resztę się gdzieś dorobi? Nikt normalny nie powinien uczyć na kilku czy kilkunastu
etatach, a był taki rekordzista. Powiem tak: nie
ma wcale nędzy wśród pracowników naukowych, ilość pieniędzy w systemie jest dostateczna,
tylko w typowy, polski sposób nie są prawidłowo dystrybuowane.
Jest pan chyba jedynym profesorem w Polsce,
który uważa, że pieniędzy na uczelnie jest dosyć.
Co więc zrobiliśmy źle?
– Mnie to, szczerze mówiąc, kompletnie nie interesuje, to dobre dla historyków. Chętnie rozdzieramy szaty i zapisujemy tony papieru na temat tego, kto ico zrobił źle. Nie myślimy natomiast
o tym, do czego właściwie chcemy dojść. Co jest
celem edukacji?
Chcieliśmy zwiększyć liczbę ludzi z wyższym wykształceniem...
– Tylko po co? Co będzie oznaczać wyższe wykształcenie, kiedy dzisiejsi studenci opuszczą uczel-
nie? Właśnie tych fundamentalnych pytań sobie
nie zadaliśmy. I nadal nie zadajemy.
Nie mam pretensji do tych, którzy reformowali
edukację na początku lat 90. Popełniali błędy, bo
po prostu - jak mawiał marszałek Żukow - przeprowadzali zwiad bojem. Nikt nie miał pojęcia, jak
działa „normalny świat”, bo dopiero co wyszliśmy
z komunizmu. Jeździliśmy po świecie, pracowaliśmy tam wlaboratoriach, które wydawały się cudowne. Widzieliśmy za granicą piękne sklepy, więc
jak się pojawił unas taki, wktórym była czysta szyba, to było przeżycie. Kiedy powstały centra handlowe, też byliśmy wniebowzięci. Ale minęło ponad 20 lat i można by się już czegoś nauczyć. Jeśli
się teraz chrzani reformy, to już nie ma usprawiedliwienia.
Jaka jest pana recepta?
– Ale na co?
Na polskie uczelnie.
– Nie ma recepty tylko dla uczelni. Wszystko
trzeba zmienić, od przedszkola po doktorat. Reformy nie da się podzielić na kawałki, bo na polskie uniwersytety przychodzą nie zielone ludziki
zMarsa, lecz uczniowie zpolskich szkół średnich.
Może wyższe wykształcenie powinno znowu być
elitarne?
– Nie ma powrotu do przeszłości. Od mniej więcej dziesięciu lat trwa na świecie rewolucja, która
w Polsce jest, niestety, kompletnie ignorowana.
Można nawet podać datę, kiedy się zaczęła –23 października 2001 roku. Wtedy pojawił się iPod. Potem przyszedł Facebook, Twitter itd. Na naszych
oczach nagle i na zawsze zmienił się sposób konsumpcji informacji ikultury oraz współdziałania.
Matematycznie rzecz biorąc, zmieniła się geometria świata. Przestało się liczyć, kto jest blisko kogo fizycznie, „za miedzą”, ważna stała się odległość,
jaka nas dzieli w sieciach społecznych, ilu i jakich
mamy tam znajomych.
1
magazyn 15
ARESZTOWAĆ
WAŁĘSĘ
W „dniu teczek”
ludzie Macierewicza
zarządzili alarm
w Nadwiślańskich
Jednostkach
Wojskowych.
W pogotowiu czekały
ciężarówki, śmigłowce,
antyterroryści [s. 18-19]
GOMBROWICZ
CIĄGLE WIERZGA
I KĄSA
– Wujek Adam zapytał:
„Chłopaku, a skąd ty
się wziąłeś?”. Ja na to:
„Tak właściwie
to z Gombrowicza”
– opowiada TYMON
TYMAŃSKI
[s. 32-33]
FUKUYAMA
DLA „GAZETY”
Obywatele
nie mogą pozwalać,
żeby władza
gospodarcza była
poza kontrolą
– mówi FRANCIS
FUKUYAMA Maciejowi
Stasińskiemu
[s. 26-27]
JAK SIĘ DZIŚ
UMIERA
W POLSCE
– Wpisałam
w zlecenia leki
nasenne. Wzięłam
ojca za rękę.
Dopiero jak zasnął,
puścił moją dłoń
i już spał do końca
[s. 28-29]
CÓŻ PO POLAKU
PRZY BENEDYKCIE
Bezpieczne posady
w Rzymie mają Polacy
w jednym miejscu:
w konfesjonałach
rzymskich bazylik
– ALEKSANDRA KLICH
i MAŁGORZATA
SKOWROŃSKA
[s. 20-21]
WKRÓTCE
Sobota–niedziela 2-3 czerwca 2012 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl
PRACA PIRATA
NIE POPŁACA
NAUCZYCIEL TO
BRZMI DUMNIE
TOMÁŠ HALÍK:
WIARA
NIEWIERZĄCYCH
KUBA ATYS
To jest większa rewolucja niż wynalezienie
druku przez Gutenberga. I dlatego nie ma sensu
w tej chwili dyskutować, co zrobiliśmy źle w szkolnictwie 20 lat temu, bo to był zupełnie inny świat.
To tak, jakbyśmy teraz rozważali, czy wielkim niedociągnięciem mnichów benedyktyńskich było
to, że używali piór z gęsi, bo te z kaczek były lepsze.
Dziś mamy całkiem nową cywilizację i musimy wymyślić, jak ma w niej wyglądać edukacja.
Zostawmy pytanie, czy ma być elitarna, czy egalitarna. Ważny jest inny problem: zostaliśmy zanurzeni wmorzu informacji imusimy wymyślić, jak
szkoła ma się tym zająć.
Wie pan jak?
– Przypomnę, co mówił Johann Pestalozzi,
szwajcarski wychowawca sprzed dwustu lat. Jego ideą było: nie uczymy przedmiotu, uczymy
dziecko. Trzeba do tego wrócić. Każde dziecko ma
jakiś talent. Susan Boyle wygrała brytyjskiego „Idola”, wspaniale śpiewając arię operową. Powinna
była zostać profesjonalną śpiewaczką. Ale wszkole nikt nie zauważył jej talentu, pewnie była słaba
w testach, to się głównie dziś liczy.
Co zrobić, by takie Zuzie jak ona były zauważane?
1
– Gdy w XVIII wieku rodziła się doktryna powszechnego wykształcenia, trzeba było jakoś poradzić sobie z olbrzymią liczbą dzieci i zbyt małą
liczbą nauczycieli. Nie było odpowiednich technologii, więc tak zorganizowano edukację, żeby to
ogarnąć. Uczniów połączono według wieku wklasy i mógł się nimi zająć jeden nauczyciel.
Dziś nie musimy tego kontynuować. Nowa szkoła może być wreszcie oparta na indywidualnym
nauczaniu. Klasy można tworzyć na podstawie
kompetencji, a nie wieku. Nie ma żadnej przeszkody, żeby 9-letnia dziewczynka uczyła się skomplikowanej algebry razem z 13-letnim chłopcem,
a8-letni chłopak, który genialnie rysuje, był wjednej klasie z 16-letnią rysowniczką.
W pewnym sensie tak działają amerykańskie
szkoły, gdzie dzieci wybierają kursy –mogą wziąć
więcej algebry, amniej literatury itp. Wszyscy mówią wprawdzie, że USA mają zły system edukacji,
ale większość Nagród Nobla to oni dostają.
Na razie polska szkoła działa według zasady: ucz
się wszystkiego, a dopiero potem sobie wybierzesz specjalność.
– To błąd. Dziecko może uczyć się „nierównomiernie”, wykorzystując swój talent. Ważne bowiem, by chciało się uczyć. To nie oznacza, że jak
Zuzia wybierze matematykę, to po pewnym czasie nie ma prawa zatrzymać się i postanowić, że
w następnych latach będzie się więcej uczyć tańca. A może zajmie się grami wideo. Co w tym złego? W Polsce ciągle się woła, że gry komputerowe
są szkodliwe. Tere-fere kuku! Najlepsi chirurdzy
laparoskopowi to komputerowi gracze. Nie mówiąc o pilotujących bezzałogowe drony. W przyszłości wszystkie samoloty będą sterowane zdalnie, bo to będzie tańsze i bezpieczniejsze. Nie jest
więc prawdą, że gry komputerowe wyłącznie ogłupiają.
To wszystko jednak oznacza, że szkoła musi
działać inaczej. Pewnie zapytacie, czy mam gotowy program...
Zapytamy...
– Nie mam. Na pewno wiem, że dzisiaj proces
uczenia musi się zmienić we współdziałanie grupy znajomych, jak na Facebooku. To oznacza jednak, że nauczyciel przestanie być trenerem, astanie się reżyserem. Nauczyciel to powinien być ktoś,
kogo śledzi się na Twitterze, zaczepia na Facebooku lub czymś, co te globalne serwisy zastąpi.
Musimy więc nie tylko przekształcić szkołę, ale
jednocześnie inaczej kształcić nauczycieli.
Czego im brakuje, by mogli zostać reżyserami?
– Obecny system w ogóle im to uniemożliwia. Pominę tu wszelkie wątki polityczno-organizacyjne. Już od pierwszego roku studiów
nauczyciel powinien być uczony mówienia „nie
wiem”. Niech otwarcie przyzna: nie mam zielonego pojęcia, jak... na przykład obiera się pomarańcze wfabryce soków. Nie wiem, ale się dowiem,
najlepiej wspólnie z uczniami.
Skoro mamy się wspólnie uczyć, to programy
szkolne trzeba wyrzucić do kosza.
Dlaczego?
– Bo za Chiny ludowe nie napiszemy takiego
programu, w którym uwzględnimy tak szczegółowe problemy jak obieranie pomarańczy. To się
po prostu nigdzie nie zmieści.
Szkoła chyba powinna dostarczyć jakiegoś kanonu wiedzy?
– Być może taki kanon da się zdefiniować wnaukach podstawowych, gdzie jest zestaw podstawowych praw przyrody –zasady zachowania, własności czasu iprzestrzeni. Ale na przykład już nie
ma potrzeby, by wszystkie dzieci na fizyce musiały poznawać budowę reaktora atomowego.
Każdy jednak w swojej dziedzinie wymieni jakiś
kanon.
– Nie! Skreślmy słowo „kanon”! Atakże „minimum programowe”. Wszelkie reformy polegające na pisaniu nowych programów nie mają sensu.
Nie interesuje mnie też wałkowany od miesięcy problem, jak wykorzystywać laptopy, tablety
czy inne komputery w nauczaniu.
Jak to?
– Fizyki, chemii czy biologii uczy się przede
wszystkim empirycznie – w pracowni szkolnej,
gdzie komputer nie jest potrzebny.
A nie łatwiej pokazać np. prawo ciążenia w symulacjach na komputerze?
– Chyba zrzucając go zbiurka, żeby sprawdzić, jak szybko spada. Symulacje kompute-
Rodzina przy mikroskopie podczas
Pikniku ,Nnaukowego w warszawskim
parku Rydza-Śmigłego.
12 czerwca 2010
rowe mogą się przydać w nauce, ale dopiero wtedy, kiedy już przeprowadzimy wszelkie możliwe
empiryczne doświadczenia. Najpierw wykorzystajmy tani, powszechnie dostępny przyrząd eksperymentalny, którym jest ludzki mózg. Zosia podziurawi sobie sweterek, Jasio uświni spodnie,
a ktoś w palec się sparzy...
A Zdzicho zrobi „bum” w pracowni chemicznej?
– Jak się mówiło na studium wojskowym –straty muszą być. Nic na to nie poradzimy, toczymy
przecież wojnę o poznanie.
Czyli każdy na własny użytek ma decydować, ile
się chce nauczyć i czego?
– Niezupełnie. Wyobraźmy sobie, że organizuje się grupa dzieci wróżnym wieku, którym się podoba malarstwo holenderskie. Nauczyciel nie jest
związany sztywnymi regułami dziennika, więc
przy tej okazji uczy ich wielu innych rzeczy, nie
tylko historii malarstwa. Na przykład z czego się
robi farby, jak powstają kolory, o co chodzi z perspektywą, kto jest na obrazie i jaki miał wpływ na
dzieje ludzkości itp.
Nie ma tak wszechstronnych nauczycieli.
– Ale podobno mamy masowe bezrobocie młodych ludzi? To teraz – kadro akademicka – do roboty! Tę armię młodych ludzi trzeba z powrotem
wykształcić. Miałem w tym roku wykład na politologii, z kilkudziesięciu osób, które zdawały egzamin, prawie żadna nie miała ochoty zostać politologiem. Po pierwsze, nikt z nich nie wiedział,
co dokładnie ten zawód oznacza. Gdybym więc
Dokończenie na s. 16 !!!
16 magazyn
Sobota–niedziela 2-3 czerwca 2012 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl
|
ZRÓBMY REWOLUCJĘ w szkole
!!! Dokończenie
ze s. 15
Ale już chyba wszystko odkryte w fizyce?
był premierem, zrobiłbym to, co John F.
Kennedy w 1960 r. Wezwał wówczas studentów i powiedział: „Weźcie plecaki, jedźcie wświat iuczcie tam Ameryki”. Nazwał
ich „Korpusem Pokoju”.
Weźmy tych młodych, którzy nie mają pracy. Zamiast im płacić tysiąc złotych
zasiłku, dajmy po 1,5 tys. zł i wyślijmy do
Wąbrzeźna, niech uczą np. angielskiego.
Zróbmy rewolucję, zwiększmy liczbę nauczycieli, obniżmy liczbę dzieci wklasie.
Idzie niż demograficzny, wystarczy, że
nie będziemy zamykać szkół i zwalniać
nauczycieli.
WUSA kilkaset uczelni przy rekrutacji studentów wykreśliło zwymogów egzamin SAT, czyli tamtejszą maturę. Wolą rozmowy kwalifikacyjne, rozmawiają
zkandydatami przez cały rok za pomocą
platformy, która przypomina portal społecznościowy. W ten sposób dowiadują
się onich znacznie więcej niż zwyników
testów. My też przestańmy wkońcu przyjmować studentów na wydział fizyki, chemii czy historii. Przyjmujmy po prostu
na uniwersytet. Skąd 18-latek ma wiedzieć,
czy chce być przez resztę życia fizykiem,
czy szekspirologiem?
– E tam, jak można tak w ogóle mówić? O, tyle – ciupulek – tak mało wiemy.
Wiedzą państwo, jak to się dzieje, że myślimy?
– Akurat Szekspira mogę wykładać bez
problemu, bo pewnie więcej wiem oSzekspirze iliteraturze niż niejeden absolwent
polonistyki. Nowa edukacja nie musi się
odbywać w szkolnej ławce, musimy też
włączyć w nią rodziców. Której drużynie
kibicuje się w Stanach Zjednoczonych?
– Pewnie część oszuka. Zawsze tak
będzie. Ale czy mamy się zamknąć
w więzieniu dlatego, że są bandyci? Poza tym ich jest znacznie mniej, niż się
wydaje. Mam dowód na to, że ponad sto
tysięcy ludzi potrafi się zachować przyzwoicie – niedawno tylu zgromadziliśmy na pikniku naukowym Polskiego
Radia i Centrum Nauki „Kopernik”. Było czysto i spokojnie, bez udziału batalionów zbrojnej policji i zamykania połowy miasta. Nie tak jak podczas meczu
piłkarskiego. A piknik to największa taka impreza na świecie, nawet ranga piłkarskiego Euro do pięt jej nie dorasta.
Ten piknik to dowód na to, że nieprawdą jest, iż ludzie w Polsce nie interesują się nauką, są tępi i chuliganią. Jeżdżę na pikniki naukowe i festiwale, sale
wykładowe w domach kultury pękają
w szwach, np. w Mielcu...
Pan by uczył Szekspira na lekcjach fizyki?
???
– Tej, która reprezentuje szkołę naszych
dzieci lub wnuków. Chodzi się na szkolne mecze piłki, baseballu czy koszykówki, wzależności od tego, wczym się szkoła specjalizuje. To jest pierwszy element
integrujący. Czy u nas tak szkoła działa?
Jeśli tylko gdzieś się takie piłkarskie zawody międzyszkolne organizuje, przychodzą bandziory i je rozpędzają.
Może szkoła już w ogóle nie jest potrzebna.
– Taka szkoła jak dzisiaj? Nie za bardzo.
Uczy źle imało, azopiekuńczą ispołeczną rolą w szczególności sobie nie radzi.
Wogóle dzieci nie integruje, bo siedzenie
wjednej klasie to nie integracja. Temu służy teatr, sport, muzyka. To dlatego wamerykańskich szkołach trener ma taką wysoką pozycję. U nas na przykład religia
mogłaby kształtować postawy społeczne
oraz integrować, ucząc m.in. tolerancji
wobec kolegów oinnych przekonaniach.
Ale tak się nie dzieje.
Są takie badania – młodzi nauczyciele
przyznają się, że są do zajęć przygotowani merytorycznie. Ale wychowywać
i panować nad grupą nie potrafią.
Nie bardzo.
– Już sama ta niewiadoma wystarczy
nam na następne tysiące lat poszukiwań. Zawsze będzie coś wspaniałego do
odkrycia. Ci, którzy mówią, że wszystko zostało odkryte, nawet w fizyce, to są
na ogół ci sami ludzie, którzy mówią, że
wiedzą, jak lata samolot. Powstają stowarzyszenia moich kolegów, uczonych,
którzy będą badać, jak samoloty latają,
w związku ze znaną sprawą, choć oni
nawet nie wszyscy wiedzą, jak lata samolot...
I czy brzozy są twarde, czy miękkie.
– To akurat nieistotne pytanie, bo łatwo można wykazać, że i słomką złamie
się krzesło. Ale wracając do edukacji.
To fantastyczne, że cały czas czegoś się
można uczyć. Jedyna rzecz, której się
naprawdę w życiu boję, to tego, żeby
mnie zbyt wcześnie alzheimer nie złapał.
Słabe państwo broni się romantycznym
wzlotem, ofiarą z krwi. Silne – kapitałem
intelektualnym
MAGDALENA GROCHOWSKA
K
Ale trzeba jeszcze uwierzyć w to, że...
– Uwierzyć w ludzi.
...że jak się da im dużo wolności, to nie
oszukają.
Co pan wykładał w Mielcu?
– O św. Mikołaju. To kopalnia problemów z fizyki: jak dowieźć tyle prezentów na czas, jak obsłużyć tyle choinek w 48 godzin.
Naprawdę św. Mikołaj by zdążył?
– Niestety, nie. Nawet gdyby korzystał
z bardzo chytrych pomysłów, np. wykorzystywał te wspaniałe rogi renifera.
W końcu okazuje się, że nie ma takiego
materiału, z którego można by wykonać
sanie, żeby to się udało. W zasadzie najtrudniejsze jest to, że Mikołaj nie mógłby
wziąć do sań wszystkich prezentów naraz. Dlatego założyłem, że nic nie wozi,
tylko na miejscu te prezenty drukuje.
– Bo na kształcenie nauczycieli nie ma
pomysłu. To irytujące, ale wynika z braku koncepcji na edukację.
Polska szkoła jest usztywniona przez
XIX-wieczną strukturę i zalana cementem reguł, które czynią z nauczyciela
urzędnika niezbyt wysokiej rangi. Żeby
pokierować najważniejszym społecznym
działaniem, czyli uczeniem dzieci, nauczyciel powinien być twórczy. Do tego
musimy przestać zniego robić kozła ofiarnego, o którego politycy zabiegają tylko
wtedy, kiedy potrzebują wsparcia potężnych związków zawodowych.
Edukacja powszechna to wielki itrudny, ale jednak porywający problem. Powinniśmy się nim zająć natychmiast. Jak
zrobić z edukacji machinę rozkręcającą
gospodarkę kraju? To powinno być nasze
główne zadanie.
– Oczywiście. To rozrywka, jak daleko można pchnąć fantazję, a nadal być
blisko prawdziwej nauki. Na naszym pikniku naukowym była taka trójwymiarowa drukarka, niewielka, ale w Exeter
w Anglii wydrukowali już w ten sposób
samochód, a w Brazylii drukuje się masowo sztuczne szczęki.
Wracając do św. Mikołaja – oczywiście za ciężko by mu było również wozić potrzebny „tusz” do drukarki. Pobiera więc grafen z kominowej sadzy.
Czy nie byłoby super zrobić w szkole
proste doświadczenie polegające na wydzielaniu grafenu z sadzy? Ciut się umorusamy, ale wreszcie szkolna nauka nie
będzie nudna. +
– Nie wiem, co „znaleźć pracę” będzie
znaczyć za dziesięć czy dwadzieścia lat.
I cywilizacja się zmienia, i pojęcie pracy.
Rozwój telekomunikacji powoduje, że niedługo naprawdę wytwarzanie przestanie
być istotne, będzie coraz bardziej zautomatyzowane. Praca ulega redefinicji. Inaczej będziemy pracować niż dzisiaj. Świat
przechodzi gigantyczną zmianę, trudno
się do niej zawczasu przygotować. Reforma edukacji będzie trwała tak długo,
jak będzie trwać cywilizacja. Akurat mnie
jest łatwo o tym mówić, bo zawód, który
wykonuję, polega na tym, że ciągle się
uczę i nigdy nie przestaję pracować. Ja
nie zostawiam swojego mózgu na biurku,
wychodząc do domu.
*PROF. ŁUKASZ TURSKI
Profesor w Centrum Fizyki Teoretycznej
PAN oraz na Uniwersytecie Kardynała
Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Laureat Nagrody im. Steinhausa
i zdobywca medalu Europejskiego
Towarzystwa Fizycznego
za popularyzację nauki. Ma 68 lat
Skąd pewność, że jak się przeorganizuje szkołę, tak jak pan proponuje, jej absolwenci znajdą pracę?
Na wierzchołku
świata
Żartuje pan?
Krzysztof Daniewski wyjeżdża do Nowego Jorku
zaopatrzony w 300 dolarów. Jest rok 1990. W Warszawie studiował handel zagraniczny, teraz sprzedaje jogurt. Nie przyjechał tu jednak do pracy. Chce
się uczyć i piąć po szczeblach kariery bankowej.
Po roku dostaje się do college’uwSt. John’s University. Studiuje finanse, roznosi lancze na Manhattanie. Już jako audytor wbanku trafia na 56. piętro World Trade Center. Awansuje. Pracuje krótko
w Warszawie.
– Postanowiłem dokończyć mój sen emigranta
– mówi – zdobyć magisterium w najlepszej szkole
świata.
W 1997 r. dostaje się do Harvard Business
School.
Religia
Wierzchołek świata znajszerszym widokiem. Miejsce spotkań kultur. Gejzer intelektualny. Nauka myślenia w kategoriach powinności społecznych. Tak
opisują Harvard.
Dla wyrosłych wpolskim systemie edukacji –szok.
Ktoś napisał na Facebooku: „To nie tylko uczelnia, to religia”. Jej przykazanie brzmi: zmieniaj świat.
Stempel
List gratulacyjny zzawiadomieniem oprzyjęciu na
Harvard nazywają wiadomością, która odmienia
życie. Co robili, nim nadeszła?
Gdyńskie Liceum im. Marynarki Wojennej wpaja uczniom przekonanie, że „warto celować jak najwyżej”. Michał Miąskiewicz zmiędzynarodową maturą dostaje się na politologię na Harvard; uczelnia
zapewnia mu stypendium. Jest rok 2000.
Tego samego roku Małgorzata Steiner wyjeżdża
po maturze z Legnicy do Hanoweru na wystawę
Expo, do pracy wpolskim pawilonie. Podejmuje studia prawnicze. Przy wsparciu fundacji dla wybitnych studentów kontynuuje naukę wMadrycie iBerlinie. Zostaje koordynatorem pomocowych organizacji studenckich. Pracuje w niemieckiej agencji
rządowej. Wlatach 2007-09 studiuje podyplomowo
wHarvard Kennedy School of Government, dzięki
niemieckiemu stypendium.
W tej samej uczelni w latach 2008-09 prowadzi
badania doktorantka zUniwersytetu Warszawskiego
Anna Wojciuk. Zajmuje się pojęciem potęgi w stosunkach międzynarodowych. Wysłała swój projekt
do takich sław jak Niall Ferguson i Joseph Nay z
Harvardu. Otrzymała zaproszenie jako visiting fellow (naukowiec stowarzyszony) oraz granty Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Fundacji
Kościuszkowskiej.
– Harvard wyszukuje osoby aktywne, które itak
zrobiłyby kariery w swoich środowiskach – mówi
ekonomista Cezary Wójcik, 36-letni profesor Szkoły Głównej Handlowej. Wlatach 2010-11 wKennedy
School zajmował się zagadnieniem unii monetarnych i przywództwa. – Ale Harvard daje stempel,
który wzmacnia w karierze, i dodatkowe instrumenty, jak network. Iogromnie inspiruje. Potem ludzie wracają do swoich miejsc rozsianych po świecie, realizują projekty, tworząc siatkę współpracy.
Małgorzata Steiner: –Umiejętność tworzenia sobie sieci profesjonalnych kontaktów iwyciągania do
nich rąk, kiedy potrzebujemy pomocy, u nas postrzegana jest negatywnie. Amerykanie wychodzą
z założenia: nie wszystko wiem, pomóż mi rozwiązać zadanie, ja pomogę tobie.
W dniu ukończenia Harvardu Krzysztof Daniewski dostaje kilkanaście świetnych ofert pracy.
Dziś świadczy usługi w dziedzinie PR oraz marketingu w internecie dla firm.
Małgorzata Steiner jako asystentka prof. Ronalda Heifetza szkoliła na Harvardzie liderów z sektora prywatnego ipublicznego wprzywództwie. Uczyła w Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Od
kilku miesięcy w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji kieruje nowym departamentem analiz ikomunikacji publicznej.
Anna Wojciuk wykłada wInstytucie Stosunków
Międzynarodowych UW. Jest współautorką raportów o stanie edukacji oraz ekspertyz, które stanowią podstawę programów Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.
Michał Miąskiewicz pracował jako analityk wkancelarii premiera. Od niedawna wMinisterstwie Nauki kieruje zespołem analityków doradzających
w sprawach reformy szkolnictwa wyższego.
Uniwersum
Ojciec Daniewskiego jest naukowcem, mama urzędniczką. Nie należą do zamożnych. Dwuletnie studia
magisterskie syna będą kosztować 160 tys. dolarów.
Krzysztof pisze do znanych ludzi – CV w kilku zdaniach i prośbę o stypendium. Dwaj biznesmeni zobowiązują się do pokrycia kosztów.
I oto Boston, zagłębie nauki. Wśród 48 uniwersytetów Harvard.
– Pierwszy semestr to bardzo mało snu i bardzo
dużo pracy – wspomina Daniewski.
Grupa jak tygiel: bankowcy, humaniści, Europejczycy, Azjaci… Dostali broszurki z opisem różnych firm. Pytanie: co byś zrobił, gdybyś był jej menedżerem? Wszystkie ręce w górze, bo ocena zależy od aktywności.
– Konkuruje się z najlepszymi studentami amerykańskimi – mówi Daniewski.
– Umieją zadawać dobre pytania inie wstydzą się
tego, że czegoś nie wiedzą – opowiada Michał Miąskiewicz. – Niektórzy bez żenady przyznawali, że
nie kojarzą, w którym roku była rewolucja francuska. Czasami pletli trzy po trzy, ale szybko się uczyli i na następnych zajęciach stawiali błyskotliwe tezy. Harvard wpoił mi, że lepiej zadać pytanie iwyjść
na ignoranta, niż go nie zadać i zostać ignorantem.
Na początku każdego semestru Miąskiewicz
dostaje grubą książkę – opis kursów oferowanych
na wszystkich wydziałach. Opowiada: – Wędrówka od wykładu do wykładu i wybór przedmiotów
– to moje najprzyjemniejsze wspomnienie ze studiów. Wtedy najbardziej czułem, że uniwersum
wiedzy jest na wyciągnięcie ręki. Gdybym nawet
chciał skupić się tylko na politologii, nie pozwoliłaby mi na to uczelnia. Miałem obowiązek wybierania przedmiotów spoza mojego kierunku. Studia licencjackie w USA nie prowadzą do zdobycia
specjalistycznego wykształcenia. Ich celem jest
1

Podobne dokumenty