Po tamtej stronie gwiazd
Transkrypt
Po tamtej stronie gwiazd
C17 21.101.2011 Historie z paragrafem Nigeryjski szwindel U dają bankowców, prawników, czasem uchodźców politycznych. Przedstawiają podejrzane, ale kuszące oferty. W fikcyjnych historiach zawsze pojawia się obietnica przejęcia ogromnej fortuny, ale gdy tylko ofiara chwyta haczyk, żądają od niej pieniędzy. List, pisany łamaną polszczyzną, od pracownika londyńskiego banku pani Maria dostała pocztą elektroniczną. Przedstawiał historię jednego z klientów, który ginąc tragicznie w wypadku, pozostawił na swoim koncie 12,5 mln funtów. Bank, po kilku latach bezskutecznych poszukiwań spadkobierców, miał właśnie podjąć decyzję o likwidacji jego konta. – Pisał, że on właśnie szuka kogoś, kto przejmie te pieniądze. Dlaczego list skierował akurat do mnie, nie miałam pojęcia. Ale odpisałam na e–maila. AFRYKAŃSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH Jakub Ciećkiewicz Po tamtej stronie gwiazd P ołudnie pachnie wiatrem i szaszłykiem z kozy. Wzdłuż zapiaszczonych ulic rozjarzonych światłem saharyjskich miasteczek ciągną się siermiężne, ręcznie malowane, szyldy agencji turystycznych, z obowiązkowymi rysunkami koślawych wielbłądów, błękitnych jeźdźców i brązowych namiotów. Drogowskaz, przybity do drzwi największej z nich, krzyczy: „Karawana do Timbuktu – 51 dni”. Wokoło widać mężczyzn w barwnych, sudańskich tunikach, chłopców na motorowerach, ciągnących za sobą długie, żółte ogony pustynnego pyłu, starsze kobiety dźwigające na plecach wiązki chrustu, rozbiegane dzieci, wyciągające dłonie do turystów – Panie długopis, notes, euro... W bocznej uliczce, wabiącej szyldem „Internet–cafe”, dwie arabskie dziewczyny zapraszają do ciemnej, betonowej klitki, gdzie na wyszczerbionych stołach stoi kilka archaicznych komputerów, wyposażonych w lepkie od brudu arabskie klawiatury. Kawiarnia W odpowiedzi dostałam skan dokumentu, potwierdzającego istnienie konta zmarłego milionera oraz jego akt zgonu. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że zostały spreparowane. Ponieważ twierdził, że potrzebuje moich danych do załatwienia formalności, przesłałam kopię swojego paszportu, numer bankowego konta, podałam swój numer telefonu – opowiada pani Maria. Wkrótce do całej operacji zostały włączone kolejne osoby – dyrektor banku, prawnik, jakiś inny urzędnik bankowy, który rzekomo był władny wystawiać dokumenty. Korespondowali głównie drogą mailową, ale czasem też telefonowali. To miało uwiarygodnić całą historię. Wkrótce pani Maria dowiedziała się, że będzie musiała sfinansować sporządzenie dokumentacji związanej z transferem fortuny. Pojawiły się opłaty m.in. za wystawienie certyfikatów, poświadczających, że pieniądze nie pochodzą z nielegalnego źródła, za usługi prawników oraz koszty operacyjne w banku. Zapłaciła blisko 30 tys. zł. Oszuści podtrzymywali koresponden- Istnieje kilka scenariuszy służących wyłudzaniu pieniędzy od nieświadomych internautów. Bywa, że oszust podszywa się pod „uchodźcę politycznego z Czarnego Lądu”, albo pisze: „Jestem modelką, mój tata jest wpływowym biznesmenem i prosi Cię o pomoc w inwestowaniu jego pieniędzy”. internetowa, to już ostatni znak cywilizacji – dalej rozlewa się Afryka. Waśnie tu, w 1883 roku, dotarł pierwszy wielki etnograf Maroka – dwudziestoczteroletni wicehrabia Karol de Foucauld – żołnierz, porucznik IV Pułku Łowców Afrykańskich, bohater walk wOranie – patron survivalu. Prawdziwy Indiana Jones swoich czasów. przez cocottes, „przybywające specjalnie z Paryża”*. Przesiedział w celi 20 dni aresztu zwykłego i 45 ścisłego. Nie poprawił się. Raz nawet uciekł z więzienia, z doklejoną brodą... W 1880 roku, już jako podporucznik, zameldował się w siedzibie pułku, w Algierii, wraz ze znaną uwodzicielką Mimi, którą przedstawiał jako swoją żonę. Po paśmie skandali erotyczno–obyczajowych został ostatecznie wyrzucony z armii: „za zniesławienie stopnia, brak dyscypliny, powiększony o złe zachowanie publiczne”. W wieku 22 lat był skończony. Na szczęście w Algierii właśnie wybuchło powstanie i IV Pułk Łowców Afrykańskich przyjął Karola z powrotem. „Pośród niebezpieczeństw i niedostatków ten lubiący się bawić i oczytany człowiek okazał się żołnierzem i dowódcą: znosząc z radością najtrudniejsze próby, poświęcając się osobiście, zajmując się z wielkim poświęceniem swymi ludźmi” – zanotował z podziwem generał Laperrine. Po wojnie Karol, już jako weteran, znudzony bezczynnością, rzucił wyzwanie światu – postanowił przemierzyć samotnie Maroko: kraj tajemniczy, niebezpieczny, niezbadany, gdzie biali bez eskorty byli po prostu – mordowani. *** Zanim został słynnym odkrywcą Afryki Północnej, zanim Londyńskie Towarzystwo Geograficzne uhonorowało go prestiżowym złotym medalem, zanim Kościół katolicki zaczął się borykać z trudnym do prowadzenia saharyjskim pustelnikiem i jego barwną legendą – nic nie zapowiadało wybitności hrabiego. Wychowywany przez kochającego dziadka, wiódł, jak piszą hagiografowie, „życie beztroskie i rozpustne.”* W 1876 roku, z powodu notorycznej bezczelności, został wyrzucony z jezuickiej uczelni w Saint – Genevieve i trafił do szkoły wojskowej w Saint– –Cyr, gdzie, wskutek „nadmiernej otyłości”, trzeba mu było uszyć mundur. Nie poprawił się. Został 45 razy ukarany za brak dyscypliny, zaniedbania oraz samowolę. „Znany był jako miłośnik dobrej kuchni i hałaśliwej kompanii... a także niezależnych dziewcząt” – odnotowują z bólem hagiografowie.” Kiedy w wieku 21 lat Karol trafił do szkoły kawalerii w Samur, jego stancja stała się słynna „z bankietów, niekończących się partii kart oraz orgii”, uświetnianych cję przez blisko dwa miesiące, prosząc o kolejne wpłaty. Zamilkli dopiero, kiedy oznajmiła „dosyć”. Zgłosiła się na policję. Ta ustaliła jedynie, że 12,5 mln funtów na martwym koncie, to fikcja. Tak samo, jak i to, że nadawcą listu był bank. Oszuści rozpłynęli się w powietrzu. – To klasyczny przykład oszustwa zwanego nigeryjskim szwindlem. Może kosztować utratę majątku, albo zarzuty karne. Jeśli przez nasze konto rzeczywiście przepłyną pieniądze pochodzące z prze- *** Jest trzecia rano 20 czerwca 1883, gdy 24–letni podróżnik, w przebraniu Żyda, schodzi na ląd ze statku w Tangerze. „Przywdziałem długą koszulę o szerokich, powiewających rękawach; płócienne spodnie sięgające kolan, turecką stępstwa, grozi nam oskarżenie o pranie brudnych pieniędzy – ostrzegają policjanci. Jakiś czas temu oszustom udało się ściągnąć do stolicy Nigerii polską bizneswoman. Skusili ją wizją podziału kilkumilionowego odszkodowania. Na miejscu porządnie ubrany czarnoskóry prawnik przyjął ją w swoim biurze. Zanim przekonała się, że jest oszustem, za załatwienie formalności zapłaciła mu kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ostatecznie musiała się zwrócić o pomoc do polskiej ambasady. dział: 40 proc. dla nas, 50 dla niego. Nie ukrywał, że chodzi o oszukanie fiskusa, ale zapewniał o legalności transakcji. Policja w całym kraju jest zasypywana doniesieniami o podobnych oszustwach. Podejrzewa też, że nie wszyscy oszukani to zgłaszają. Często wstydzą się po prostu swojej naiwności. Śledztwa zresztą najczęściej kończą się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców. Problemem w tym przypadku jest konieczność szukania pomocy wymiaru sprawiedliwości w wielu krajach. Na przykład w liście prawnika Kuczyńskiego podano jako skrzynkę kontaktową holenderski e–mail. Ale w rzeczywistości przyszedł on z chińskiego serwera bezpłatnej poczty Yahoo. Często zresztą trop prowadzi do jeszcze bardziej egzotycznych krajów, które w ogóle nie odpowiadają na prośby prokuratury o pomoc prawną. Policja nie ukrywa, że odzyskanie straconych w ten sposób pieniędzy jest praktycznie niemożliwe. Pozostaje jedynie apelować o zdrowy rozsądek. Istnieje kilka różnych scenariuszy służących wyłudzaniu pieniędzy od nieświadomych internautów. Bywa, że oszust podszywa się pod „uchodźcę politycznego z Czarnego Lądu”, który z różnych przyczyn nie może podjąć z banku swoich pieniędzy, prosi więc odbiorcę e–maila o pomoc, w zamian oferując znaczną część odzyskanej fortuny. Albo piszą: „Jestem modelką, mój tata jest wpływowym biznesmenem i prosi Cię o pomoc w inwestowaniu jego pieniędzy w kraju. Będziesz miał duży udział w jego zyskach”. Popularny jest też sposób na „wygraną w loterii”, albo na „korzystny kredyt”. Z podobnego scenariusza niedawno skorzystano, rozsyłając e–maile po katastrofie w Smoleńsku. Podszywano się pod rodziny lub prawników ofiar katastrofy. Rzekomy prawnik Józef Kuczyński, pisał np. że reprezentuje interesy szefa PKOL Piotra Nurowskiego, który miał zgromadzić na anonimowej lokacie 12,5 mln dol. Autor listu prosił internautów „jedynie” o udostępnienie konta, na które mógłby przetransferować te pieniądze. Proponował po- Co Ojciec Karol de Foucauld odkrył na Saharze? *** RYS. DOMINIKA RÓŻAŃSKA Ewa Kopcik kamizelkę, biały płaszcz z kapturem, białe pończochy, sandały, na głowie miałem czerwoną myckę i turban z czarnego jedwabiu. To strój odpowiadający rolom, które miałem odgrywać.” Udając wędrownego astrologa i okulistę, młody oficer przez rok prowadzi badania, ukrywając wpołach burnusa: busolę, sekstans i notesy. Odwiedza zamknięte, święte miasta islamu, podróżuje po „obszarach bezprawia”, opłaca niepewną eskortę groźnych władców dzikich lokalnych plemion. 12 maja 1884 jest już na Saharze, w okolicach Dades. „Jedzie na czele karawany zajęty sporządzaniem notatek, gdy nagle zostaje pochwycony i zrzucony z muła. Wynajęci przewod- nicy chcą go zabić...”. Sytuację ratuje miejscowy tropiciel, który w porę nadbiega ze sztucerem. „Udało mu się uwolnić de Foucaulda, ale nie mógł niestety przeszkodzić grabieży...”. Tak zakończyła się słynna podróż, opisana w książce Reconnaissance au Maroc – która stała się bestsellerem swoich czasów. Ważniejsze od przygody i badań naukowych pozostaje jednak nawrócenie hrabiego Karola. Bo przecież właśnie w Maroku francuski utracjusz odkrył piękno religii... Po powrocie został zakonnikiem. Księdzem. Pustelnikiem. Zamieszkał na Saharze, wśród swoich ukochanych Tuaregów. Zmarł śmiercią męczeńską z rąk islamskiej sekty. W niewielkiej osadzie Tamergut, po pustych, złotoczerwonych ulicach, dwóch połączonych glinianych ksarów, błądzi wielu ludzi chorych, okaleczonych, cierpiących na dolegliwości psychiczne – nieszczęśników o rozszerzonych oczach i wyrazistych, ostrych rysach twarzy. To zagubione dusze – którym cudowna aura i tajemnicza energia, emitowana przez świątynię bractwa sufickiego Naciri, przynoszą utracony spokój. W Tamergut można natychmiast doznać szczęścia – można dotknąć Boga. W Tamergut życie i śmierć się przenikają. Tamergut wciąż jeszcze jest zatopione w średniowieczu. Tak, na południu wszystko się ze sobą miesza: magia, mistycyzm, religijność... Mieszają się barwy, kształty i substancje – powłoka oddzielająca świat realny od duchowego – chwilami staje się tak cienka, jak malarska folia. Wystarczy nieopatrznie wyciągnąć dłoń, żeby dotknąć dżina. Wystarczy skręcić z traktu, żeby spotkać ghula. A jeszcze dalej, głębiej, w stronę Algierii i Mauretanii, gdzie ciągnie się kontynent zimnych, białych piasków, duchy wychodzą prosto z nocy, i tak zwyczajnie, po domowemu, siadają przy ogniskach. Święty Karol musiał doświadczyć mistycyzmu południa. * Alessandro Pronzato, Ziarno pustyni Karol de Foucauld, wyd. Salwator, Kraków 2005