Zuzanna Wawrzyniak

Transkrypt

Zuzanna Wawrzyniak
Zuzanna Wawrzyniak
Publiczne Gimnazjum w Zespole Szkół im. Wacławy Matusiak w Brzeźniu
Poniedziałek, 24.10.2016r.
Drogi pamiętniku!
Mniej więcej pół roku temu skończyłam 14 lat, lecz nigdy nie zastanawiało mnie to, co wydarzyło się
w dniu, kiedy przyszłam na świat, czyli 16 maja 2002 roku. Zaintrygował mnie ten temat po lekcji
religii, kiedy mówiliśmy o narodzinach. Chcąc dowiedzieć się, co miało miejsce w tym dniu w mojej
rodzinie, najbliższej okolicy, Polsce i na świecie, poszukam w dostępnych mi źródłach informacji.
Poszukiwanie na ten temat zaczęłam od mamy. Podczas rozmowy z nią dowiedziałam się, że już od
kilku dni leżała w szpitalu w Sieradzu im. Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Trochę
wyleżała się w tym łóżku, bo podobno nie śpieszyło mi się opuszczać jej brzuszek. Bała się porodu,
ponieważ jestem jej pierwszym dzieckiem. Pocieszający był fakt, że miała wsparcie w moim tacie
oraz w pani położnej, która przygotowywała ją do tego wielkiego wydarzenia. I się stało! Zaczął się
poród. Wszyscy obecni na sali czekali na mój pierwszy płacz, który pojawił się bardzo szybko. W
całym tym zamieszaniu mama zapamiętała, że podczas porodu na sali było włączone radio i akurat
leciały wiadomości. Po przewiezieniu nas na salę, od razu trafiłam w ramiona mamy. Tam czekał na
nas już tata. Oględzinom podobno nie było końca. Rodzice dokładnie mnie obejrzeli i w końcu
znużona zasnęłam w objęciach Orfeusza.
Kolejną osobą, którą zaczęłam wypytać o dzień moich narodzin, był tata. Stresował się również jak
mama, lecz nie chciał tego pokazywać, aby dodawać jej otuchy. Podczas porodu był cały czas przy
niej, ale z niego ważniak, bo nie każdy mężczyzna wytrzymuje presję rodzącego się dziecka. Nagrał
mój pierwszy płacz! To dopiero pamiątka.
Może popytam moje babcie, co pamiętają z tego dnia? Hm… sądzę, że to wspaniały pomysł, ale to
jutro, bo dziś jestem już zmęczona. Dobranoc pamiętniczku…
Wtorek, 25.10.2016r.
Po przyjeździe ze szkoły od razu udałam się do babci i prababci, które ze mną mieszkają. Od nich
dowiedziałam się, że tego dnia nie mogły w ogóle znaleźć sobie miejsca, bo czuły, że coś się wydarzy.
Mam wrażenie, że to kobiecy instynkt. Dla zabicia czasu próbowały wykonać coś na podwórku,
ponieważ z ich opowieści wynika, że była wtedy słoneczna pogoda. Aż tu nagle dotarła do nich
wiadomość o moich narodzinach! Znając babcie, informacja ta szybko się rozniosła po najbliższych
sąsiadach i rodzinie. Można było zacząć świętować!
Podsumowując relacje najbliższych, wszystkim towarzyszył w tym dniu pogodny nastrój, może
troszeczkę stresu. Gdybym wiedziała, że tyle osób się przez mój przedłużony pobyt w rodzicielce
stresuje, pospieszyłabym się z narodzinami. Jedyne co mnie może martwić to fakt, że wywołałam tyle
łez, ale skoro one były ze szczęścia, to raczej nie mam czym się przejmować.
Dziś to na tyle, bo czeka mnie jeszcze ogrom nauki. Do zobaczenia jutro!
Środa, 26.10.2016r.
Dzisiaj w szkole przyszła mi myśl, aby popytać się trochę sąsiadów i może spróbować poszukać w
Urzędzie Gminy i w Internecie. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam.
Prosto ze szkoły udałam się do gminnego sekretariatu, niestety, tam pani nie udzieliła mi żadnych
informacji, ale za to odesłała do GOK-u. Panią, którą tam zastałam, bardzo zdziwiło moje pytanie,
sama sądzę, że jest dość nietypowe. Jednak znalazła zapiski dotyczące powstania Kapeli Podwórkowej
z Brzeźnia, którą założył Dariusz Pszczółkowski. Dowiedziałam się również, że ten pan nie żyje, lecz
zespół istnieje po dziś dzień. Interesują mnie kapele regionalne, dlatego też postanowiłam dowiedzieć
się o niej coś więcej. Obecnie liczy 6 osób i reprezentuje gminę na uroczystościach o charakterze
gminnym, regionalnym i powiatowym. Panowie wykonują m.in. Przeboje z lat 20 i 30 starej
Warszawy i Lwowa oraz te, które opowiadają o życiu współczesnym – tworzone przez członków . Oto
niektóre z nich: „Brzeźniowskie tango”, „Franka”, „Kurcze Felek” oraz „Jarzębina Czerwona”.
Po powrocie odwiedziłam zaprzyjaźnioną sąsiadkę, która właśnie w dniu moich narodzin zaczynała
przygotowywania do Pierwszej Komunii Świętej swojego syna. Niestety ze względu na mnie, mama
nie mogła jej pomóc w gotowaniu.
Zostało mi jeszcze sprawdzić, czy w Internecie coś zostało zamieszczone na temat tego dnia.
Natknęłam się na artykuł o relikwiach św. Andrzeja Boboli, które niegdyś przebywały w Sieradzu.
Czytając tekst, dowiedziałam się, że 16 maja czternaście lat temu św. Andrzej Bobola został
ustanowiony jednym z kilku Patronów Polski. Jednak ten dzień jest szczególny nie tylko dla mnie.
Czytając inną stronę w sieci napotkałam zapiski dotyczące śmierci szwedzkiej dziennikarki i pisarki
Salomei Landmann, która była pochodzenia żydowskiego. Pierwszą jej książkę wydano w 1960 roku,
a nosi ona tytuł „Humor żydowski”. Później napisała ona ich kilkadziesiąt , które w większości
mówiły o kulturze Żydów.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że 16 maja 2002 roku tyle się wydarzyło. Nigdy nad tym nie
myślałam i nie żałuję, że poświęciłam czas na wyszukanie tych informacji.
Zadziwiający jest fakt, że każdy dzień pisze swoją historię.