szeroki_margines numer strony

Transkrypt

szeroki_margines numer strony
Ulubieniec bogów żył długo
Jeśli przyjmiemy, że Don Kichot, satyra na romanse rycerskie, zapoczątkowuje dzieje sztuki
powieściopisarskiej, to na ich końcu należałoby umieścić Władcę Pierścieni. Dzieło Tolkiena to
jakby zamknięcie klamry.
Opowieść rycerska, coś, co zostało niby raz na zawsze ośmieszone i unicestwione przez
Cervantesa – pod piórem Tolkiena odżywa i bynajmniej nie śmieszy, przeciwnie, budzi zachwyt.
Likwidatorski zamiar nie powiódł się Cervantesowi, podobnie jak Rabelais'mu nie udała się
rozprawa ze scholastyką.
Ta sama tematyka, która szlachcica z La Manczy zafascynowała do tego stopnia, że aż „mózg
mu wysechł”, znalazła się w kręgu zainteresowań Tolkiena, ale nie sądzę, aby to, co wyszło z
pracowni pisarza angielskiego, mogło pobudzić do szyderstwa jakiegoś nowego Cervantesa.
Wątpliwe, aby Władca Pierścieni mógł nowemu parodyście posłużyć jako obiekt kpin, chociaż
Tolkien jakby do tego prowokuje. Przecież widok króla Rohanu na rosłym koniu i jego giermkaniziołka na kucyku może niejednemu z czytelników skojarzyć się z Don Kichotem i Sancho Pansą.
Epopeja Tolkienowska ma tę wadę, że do jego bohaterów musimy się przyzwyczajać, zżywać
się z nimi. Potrzeba czasu, żeby zrodziła się sympatia na podłożu dłuższej znajomości.
Tymczasem istnieje bohater, do którego nie trzeba się „przyzwyczajać”. Znamy go dobrze
zanim zaczniemy o nim czytać. Już od pierwszej chwili, gdy poświęcona jemu książka zostaje
otwarta, pałamy do niego sympatią, utożsamiamy się z nim i życzymy mu wszelkiego dobra i
pomyślności. To Aleksander Macedoński.
My, czytelnicy historycznej powieści o Macedończyku mamy jednak niedosyt i dopiero w
fantastycznej książce o nim możemy znaleźć pełną satysfakcję. Tak więc należałoby Aleksandra
uczynić bohaterem fantazji na wzór Władcy Pierścieni.
Zatem wyobraźmy sobie, że nie otruto go w Babilonie, nie umarł młodo i mógł zrealizować
wszystkie swe zamierzenia. Podbił Półwysep Arabski, opanował cały basen Morza Śródziemnego,
podporządkował sobie Kartaginę i Rzym. I wreszcie podjął swą największą wyprawę, ruszając
przez słupy Heraklesa na zachód, by opłynąć świat. Już przedtem, posuwając się w kierunku
wschodnim, chciał dokonać tego wyczynu, ale bunt wojska w Indiach zmusił go do powrotu. Teraz
już nikt nie ważył mu się sprzeciwić i wielka flota pożeglowała w stronę Nowego Świata. Koniec
powieści.
Odkładamy czytadło z uczuciem pełnej satysfakcji, gdyż pozostawione przez Aleksandra
imperium pławi się w dostatku i pokoju. Wspaniale zagospodarowane i pełne kwitnących miast, ma
ono również warunki sprzyjające rozwojowi sztuki, dzięki czemu do Siedmiu Cudów Świata
przybywają nowe. Państwo bez niewolnictwa i bez tych Arabów-pasożytów, co brali haracz od
wędrujących kupców.
Oto powieść o Aleksandrze Wielkim, jaka mi się marzyła, zanim wpadło w moje ręce Z
antycznego świata Jana Parandowskiego. Autor uświadomił mnie, że to wszystko, o czym roiłem,
już było. Było i jest: przeszło osiemdziesiąt poświęconych Aleksandrowi powieści fantastycznych,
których akcja rozgrywa się we wszystkich krajach świata.
Ich fantazja jest niekiedy tożsama z cudownością, na przykład przekraczanie ognistych rzek.
Nie, po co! Marzę o książce, która miałaby pozór realizmu. Występujący w niej Aleksander
1
zajmowałby się „po prostu” naprawianiem świata, tępieniem zła, przywracaniem sprawiedliwości, a
także osuszaniem bagien, pogłębianiem rzek, nawadnianiem pustyń, zamienianiem tego padołu w
rajski ogród – bez komarów, żmij i chorób.
Słowo koniec widniejące na ostatniej stronie historycznej książki o królu Makedonów
należałoby zastąpić notką: koniec tomu pierwszego. Tom drugi poinformowałby czytelnika już na
wstępie, że pogłoski o śmierci króla okazały się fałszywe. Aleksander zdemaskował trucicieli
ocalając życie swojego małego syna i własne.
Niestety, trucicielom powiodło się i wysiłki tytana poszły na marne.
Na marne także cała ta moja pisanina! Wszystko już było, wszystko zostało napisane. Mam na
myśli liczącą sobie osiemdziesiąt pozycji biblioteczkę powieści fantastycznych z Aleksandrem w
roli głównej. Na początku tych rojeń o Niezwyciężonym kazałem mu być poprzednikiem Kolumba
i zasmarowując arkusz papieru nie zdawałem sobie sprawy, że ja sam „odkrywam Amerykę”.
2

Podobne dokumenty