vi niedziela w ciągu roku

Transkrypt

vi niedziela w ciągu roku
VI niedziela w ciągu roku
Nasuwa się pytanie, co takiego przeszkadzało Piotrowi być blisko Jezusa? To był lęk przed własną grzesznością. Ten cudowny połów ujawnił
u Piotra lęk, który w głębinach jego jestestwa tkwił nie od dzisiaj. Piotr
bał się swojej kruchości. Nie potrafił zgodzić się na siebie takiego, jakim
był. Nie wyobrażał sobie, że będąc takim, może pozostawać blisko Jezusa, może mieć z Nim intymne relacje. Jezus nie łagodzi wyznania Piotra,
ale przesuwa akcent na coś bardzo ważnego. Zwraca Piotrowi uwagę na
niszczący go lek: „Nie bój się, nie przerażaj się tego, co cię przerasta, nie
przerażaj się swoich granic, bo właśnie lęk blokuje cię przed zbliżeniem
do Mnie. Zgódź się na siebie, tak jak ja godzę się na ciebie”. Takie słowa
Jezusa potrafią przełamać każdy lęk, który paraliżuje ducha. Powołanie
przekracza barierę ludzkich słabości, ponieważ jest niezależne od ludzkich
słabości. Właśnie teraz Jezus powołuje Piotra, kiedy ten wyznał swoje słabości i uznał swoje ograniczenia, kiedy przyznał się do siebie: „[…] odtąd
ludzi będziesz łowił”.
Zatem Piotr musiał przejść nawrócenie, które jest związane z lekiem
o siebie w obliczu swoich słabości. Musi zgodzić się nie tylko na zostawienie swojego domu rodzinnego, sieci, zwodu, własnych planów, ale musi
zgodzić się także na siebie, na własną kruchość. Bo bycie z Jezusem wymaga zaufania i wypłynięcia na takie głębie, których się nie zna; zna je tylko
Ten, który wzywa.
Słowa „Nie bój się” pomagają przezwyciężyć lek, który blokuje decyzje,
zachęca do odrzucenia siebie i do zerwania relacji z Jezusem, lęk, który
straszy człowieka grzesznością. Po takiej spowiedzi nad jeziorem Piotr czuje się zdolny zostawić wszystko, także lęki i obawy o siebie, i pójść za Jezusem. Jakże to specyficzna i ważna spowiedź w życiu Piotra.
VI NIEDZIELA W CIĄGU ROKU
I czytanie: Jr 17,5-8
Błogosławiony, kto pokłada ufność w Bogu
Ustami proroka Pan Bóg przedstawia dwie drogi, które są w opozycji do
siebie: droga człowieka sprawiedliwego (droga dobra), czyli takiego człowieka, który swoimi myślami, pragnieniami, wyborami podoba się Bogu,
oraz droga człowieka niesprawiedliwego (droga zła) – przeciwieństwo do
291
292
OKRES W CIĄGU ROKU
sprawiedliwego. Człowiek sprawiedliwy może cieszyć się błogosławieństwem, które oznacza sumę dóbr, ale niekoniecznie materialnych (głęboki
pokój, radość, poczucie spełnienia). Natomiast przekleństwo dotyczące
człowieka przewrotnego (niesprawiedliwego) odnosi się do jego postawy
religijno-moralnej. Jest to człowiek, który całe swoje życie opiera nie na
Bogu, ale w rzeczach stworzonych, w układach ludzkich (we władzy ludzkiej i ludzkich siłach).
Niezwykłe jest to, że Pan Bóg wypowiada te słowa w znamiennym
kontekście historycznym. Przywódcy Jerozolimy, stolicy niewielkiego
królestwa Judy, usiłują zawrzeć przymierze, aby bronić się przed Babilończykami. Działalność proroka Jeremiasza przypada na czas poprzedzający wygnanie babilońskie. Otóż Asyria, wielkie mocarstwo, załamuje się
w swojej potędze politycznej, a na jej gruzach wyłania się potęga babilońska podejmująca walkę o władze i wpływy z zaborczym Egiptem. I właśnie
w takiej sytuacji wielu mieszkańców małego państwa judzkiego wiąże nadzieje albo z jednym, albo z drugim mocarstwem.
I rzeczywiście w 568 roku przed Chrystusem wojska babilońskie najeżdżają na Jerozolimę i ją niszczą. Wówczas prorok Jeremiasz zachęca
mieszkańców i władze do złożenia ufności w Bogu. Niestety, wielu zaczęło rozglądać się za przymierzem z Egiptem. Już nie ma odniesienia
do Boga, już nie ma tego przekonania, że wszelkie potęgi i mocarstwa
polityczne pojawiają się na arenie świata i niebawem znikają, bo nie są
absolutnymi i wiecznymi mocarstwami. To przecież tylko Bóg ma władzę nad wszystkim i wszystkimi i Jego plany w ostateczności się realizują poprzez wydarzenia, fakty i przez ludzi. Tak też było. Kiedy Naród
Wybrany pokładał nadzieję i swoją ufność w przymierzu z ościennymi
narodami, w układach politycznych i militarnych, w rożnych posunięciach strategicznych, wiele razy na tym tracił, padając ofiarą zaborczości
swoich potężnych sąsiadów, najpierw Asyrii, następnie Egiptu, a potem
mocarstwa babilońskiego.
„Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce”. Wyrażenie „ciało”
wskazuje na siły czysto naturalne, doczesne, charakteryzujące się pewną opornością na działanie Boga. Należy pamiętać, że to wchodzenie
w układy polityczne z danym państwem wcale nie oznaczało zwykłego
zabezpieczenia swojej egzystencji, ale wiązało się z pewnym podziwem
(sentymentem) do ich bóstw pogańskich, narodowych. Tak właśnie zaczyna się droga idolatrii. Jeżeli człowiek (społeczność, naród) ma już zachwianą wiarę w potęgę Jedynego Boga, wówczas nachyla się w kierunku rożnych idoli, aby czuć się bezpiecznym w swojej egzystencji. Zatem
VI niedziela w ciągu roku
wszelka idolatria jest znakiem pękniętych, zachwianych relacji z Jedynym Bogiem.
Człowiek, który całą swoją egzystencję opiera na Bogu, od Niego czerpie życie, jest jak dobre drzewo, które owocuje dobrymi owocami. Jakże
piękne jest to drzewo i dobre, bo można radować się z jego obecności i spożywać jego dobre (smaczne) owoce. Człowiek żyjący prawdziwie Bogiem
jest człowiekiem promieniującym dobrocią, miłością, serdecznością, wyrozumiałością. A przecież z tych cech chcemy korzystać, bo wtedy życie jest
piękne i sensowne.
Dlaczego człowiek jest przeklęty, jeśli pokłada nadzieję w drugim człowieku? Chodzi tutaj o całkowite skierowanie swojej nadziei ku człowiekowi (w sumie ku stworzeniu) i traktowanie go jako mesjasza-zbawiciela
(ubóstwianie człowieka). A przecież człowiek nie jest Bogiem i mimo najlepszych chęci i zamiarów nie jest w stanie zbawić drugiego, stąd rozczarowanie, nieraz bardzo dramatyczne, przynoszące ogromne cierpienie przyrównywane do przekleństwa: „przeklęty człowiek, który pokłada nadzieję
w człowieku”.
„Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie”. Takie krzaki nie wydają owoców, nie mają żadnej wartości. Taki krzak wyrasta tam, gdzie chociaż na moment pojawi się trochę wilgoci, ale ostatecznie jest skazany na
szybką i nieuniknioną zagładę. Powinien sobie poszukać innego, bardziej
pewnego i trwałego miejsca do życia. Przecież step jest miejscem spalonym, wysuszonym, a to nie są warunki do wegetacji, do życia.
„Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi”. Drzewo rosnące nad wodą ma możliwość korzeniami sięgać po wilgoć i ją nieustannie czerpać. Dlatego ma
zapewnioną wegetację, ma liście zielone nawet w dniach posuchy. Takie
drzewo jest osadzone we właściwych dobrych warunkach (we właściwym
ekosystemie), dlatego nic mu nie zagraża. A z jego obecności mogą się cieszyć inni, bo rodzi owoce. To człowiek, który daje z siebie wszystko, gdyż
czerpie moc od Pana, ciągle jest z Nim w intymnej relacji (jak korzenie
drzewa z życiodajną wilgocią), wie, że zawsze może liczyć na Pana i dzięki
Niemu może wzrastać (owocować). To człowiek, który nigdy nie czuje się
samowystarczalny, bo dobrze wie, że może być „płodny” w dobre owoce
(uczynki) tylko dzięki życiodajnej mocy i miłości, którą daje Pan.
Człowiek ma alternatywę: albo mocno uchwyci się Boga i w Nim
znajdzie podporę, stałość, wszystko oprze na Nim, albo ufa jedynie sobie
i ludzkim możliwościom. Albo ufa Bogu, albo przywiązuje się do bożków
i preferuje bałwochwalczą samowystarczalność.
293
294
OKRES W CIĄGU ROKU
II czytanie: 1 Kor 15,12.16-20
Zmartwychwstanie Chrystusa podstawą naszej wiary
W mentalności Greków prawda o zmartwychwstaniu była nie do pojęcia, a nawet budziła śmiech i kpinę. Cała filozofia grecka, zaczynając od pitagorejczyków, poprzez Platona i stoików wyrażała pogardę dla ludzkiego
ciała, bo uważano, że ciało jest więzieniem dla duszy. Ostateczne i prawdziwe wyzwolenie ludzkiego ducha może się dokonać tylko przez wyniszczenie ciała i definitywne jego odrzucenie w chwili śmierci. Wobec takich
poglądów nie ma się co dziwić, że prawda o zmartwychwstaniu nie mogła
się tak łatwo przebić przez ich mentalność, przez ich rozum i serce.
Wiemy przecież, jak zagregowali mężowie ateńscy na areopagu, kiedy
Paweł mówił im o zmartwychwstaniu: „Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: «Posłuchamy cie innym razem»” (Dz 17,32).
Paweł dowodzi, że zmartwychwstanie człowieka jest możliwe tylko
i wyłącznie dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa. Mówiąc inaczej: zmartwychwstanie Chrystusa pociąga za sobą zmartwychwstanie człowieka.
Jeżeli nie będzie powszechnego zmartwychwstania, to i Chrystus nie
zmartwychwstał – stwierdza Paweł. Ponadto Paweł argumentuje: jaki sens
ma przepowiadanie Chrystusa, jaki sens ma budzenie wiary w Chrystusa,
skoro Chrystus nie zmartwychwstał!? Zatem bez zmartwychwstania nie
ma podstaw do głoszenia Ewangelii, nie ma podstaw do wiary w Chrystusa i przyjmowania Jego Ewangelii. To naprawdę mocne słowa. Widać więc,
jak priorytetową sprawa jest fakt zmartwychwstania Chrystusa, jakie on
ma konsekwencje dla całej ludzkiej egzystencji.
Zmartwychwstanie Chrystusa – to uwieńczenie Misterium Paschalnego, to dopełnienie zbawczego działa. To przez śmierć i zmartwychwstanie
Chrystus zgładził nasz grzech i dał nam szanse nowego życia. Jeśli zatem nie
uznaje się zmartwychwstania, to i grzechy nie zostały odpuszczone, tak wiec
człowiek nadal pozostaje w grzechach, bowiem sam sobie ich nie odpuści. Co
więcej, jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, to człowiek nie ma szans na zbawienie, nie ma szans się radykalnie nawrócić, nie ma szans na nowe życie.
Następna prawda związana ze zmartwychwstaniem Chrystusa, to
śmierć tych wszystkich, którzy umierali w Chrystusie – jakże smutny ich
los. Tutaj na ziemi przechodzili przez tyle trudów i wyrzeczeń ze względu
na Chrystusa i nadzieję przyszłej chwały (niebo – pełnia życia wiecznego).
Przecież o tym wszystkim Chrystus zapewniał. Wobec tego wszystko się
skończyło z chwilą śmierci. To przerażający absurd!
VI niedziela w ciągu roku
„Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród
tych, co pomarli”. Zmartwychwstały Chrystus jako pierwszy w stosunku
do wszystkich wiernych spełnia rolę jakby pierwocin. Pierwociny to ofiary,
które były składane z pierwszych i najlepszych płodów ziemi. Przez taką
ofiarę usiłowano podkreślić, że Bóg ma prawo do wszystkiego, co stworzone, bo to przecież Jego własność. Ofiara z pierwocin wyraża ideę oddania Bogu na własność całego żniwa. W tym geście zawarta jest nadzieja,
że Bóg przez cały rok aż do następnych żniw będzie udzielał człowiekowi
w każdy dzień wszystkiego, co jest niezbędne do życia. Pretekstem do
wykorzystania terminu „pierwociny” mogło być skojarzenie zbiegnięcia
się pamiątki zmartwychwstania Chrystusa z dniem składania w świątyni
ofiary z pierwocin.
Chrystus jest nazwany pierwszym (albo pierworodnym) spośród tych,
co pomarli, ponieważ to właśnie On pierwszy zmartwychwstał, czyli zapoczątkował proces zmartwychwstania.
Dopowiedzenie
Z kontekstu urywku tego Listu można wyczytać, że wśród Koryntian
byli tacy, którzy przeczyli prawdzie zmartwychwstania. Nic przeto dziwnego, że Apostoł Paweł tak starannie dobiera argumenty. Fundamentalnym punktem odniesienia dla Apostoła jest akt zmartwychwstania Chrystusa. Paweł rozważa, że Chrystus zmartwychwstały jest przewodnikiem
zmartwychwstania dla innych. Paweł mówi dosłownie o Chrystusie jako
pierwiastku tych, co zasnęli. Jest to obraz zrozumiały dla każdego Izraelity. Święto Paschy zawierało w sobie wiele znaczeń, ale najbardziej uwypuklano pamiątkę wyzwolenia z niewoli egipskiej. Także święto Paschy
było wielką uroczystością żniwną, bo czas obchodów świata zbiegał się ze
zbiorem jęczmienia. Na tę uroczystość przynoszono zboże z pola i kapłan
ofiarował snop z pierwocin żniwa. Następnie wymłócone ziarno wysypywano na specjalną patelnię i stawiano na ogień, aby każde ziarno zostało
przypalone. Po zmieleniu ziarna, składano mąkę na ofiarę Bogu. To był
pierwszy plon, pierwiastek. Pierwszy plon był oznaką rozpoczęcia żniwa.
Zmartwychwstanie Jezusa było również początkiem zmartwychwstania
wszystkich wierzących. Przepisy Starego Testamentu zabraniały używania
nowego ziarna przed złożeniem ofiary z pierwszych plonów, zatem nie mogły rozpocząć się „nowe żniwa”, zanim Jezus nie powstał z martwych.
Paweł wskazuje także na Chrystusa, kiedy u kresu czasów Chrystus
znowu ukaże swoją absolutną pełnię władzy nad wszystkim. Wówczas
także nasze śmiertelne ciało będzie uczestniczyło w zmartwychwstałym
Chrystusie.
295
296
OKRES W CIĄGU ROKU
Ewangelia: Łk 6,17.20-26
Błogosławieni ubodzy, biada bogaczom
„A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił” – Pan Jezus widzi
kondycję człowieka i pragnie nam powiedzieć coś, co głęboko leży Mu na
sercu, tym się chce z nami podzielić, jakby nam zwierzyć. A jest to paradoksalny sekret Jezusa: możesz się cieszyć i być szczęśliwy, chociaż znalazłeś się
w takiej sytuacji, która wyciska ci łzy, czyni cię materialnie biednym, przynosi ci smutek, dotyka cierpieniem niesprawiedliwości. Bo właśnie błogosławieństwa – to pewnego rodzaju gratulacje Jezusa w takim właśnie stylu:
„O jakże jesteś szczęśliwy, że znalazłeś się w takiej sytuacji, bo taka sytuacja jest szansą na spotkanie z Moją mocą i miłością, a to wystarczy, bo Ja
jestem wszystkim”. Jezus pragnie podkreślić wartość niektórych ludzkich
sytuacji: ubóstwo w duchu, zasmucenie, cichość, miłosierdzie, czystość serca, łaknienie i pragnienie sprawiedliwości.
W greckim tekście Nowego Testamentu słowo „błogosławiony” zostało
wyrażone terminem makarios. W starożytnej grece tym terminem określano stan szczęścia bogów, jakim się cieszyli. Grecy uważali, że tylko bogowie mogą być w pełni szczęśliwi. Tylko oni byli prawdziwie makariori,
czyli błogosławieni – szczęśliwi. Starożytni Grecy uważali niektóre wyspy
za makarios. Były to wyspy pełne szczęścia, do których zmierzali błogosławieni. Na tych wyspach nie było bólu, cierpienia ani żadnego niedostatku.
Panował trwały, głęboki pokój, nieprzemijająca radość, bezpieczeństwo,
dostatek i szczęście. Za taką wyspę w starożytności uważano Cypr, który
nazywano wyspą błogosławioną – wyspą szczęścia, ponieważ na Cyprze
dominował zdrowy klimat, urodzajna gleba i ogromne zasoby bogactw
naturalnych i mineralnych. Mieszkańcy tej wyspy nie musieli wcale importować żadnych towarów z innych miejsc. Byli na niej samowystarczalni
i nie potrzebowali wychodzić poza swoją wyspę, aby znaleźć szczęście.
W Błogosławieństwach obiecane szczęście jest błogosławieństwem
samego Boga, jest udziałem w Jego życiu i w Jego szczęściu. Błogosławieństwo – to inaczej „idealne szczęście”. Prawdziwe szczęście jest darem
Bożym, błogosławieństwem płynącym z Bożej dobroci. Zatem zwrot „błogosławieni” (gr. makarios) wskazuje na spontaniczną, pogodną i niczym
niezakłóconą radość, niezależną od przypadków i zmiennych kolei losów.
Dla każdego błogosławieństwa Jezus określa pewien warunek, pod którym człowiek może otrzymać od Boga dar idealnego szczęścia. Szczęściem
jest posiadanie Królestwa Niebieskiego, ale otrzymują go tylko ubodzy. Jezus w błogosławieństwach ukazuje cechy Bożego Królestwa, różne aspek-
VI niedziela w ciągu roku
ty pełni szczęścia. W Jego królestwie smutni zostaną pocieszeni, łaknący
i pragnący sprawiedliwości znajdą sprawiedliwy sąd, a miłosierni dostąpią
Bożego miłosierdzia.
Błogosławieństwo polega na przebywaniu z Bogiem w jedności. Błogosławieństwa pokazują nam, jak otworzyć się na Boże szczęcie. To pokorne
otwarcie się na Boże działanie stwarza silny fundament życia chrześcijańskiego, który niczym jak dom na skale przetrwa silniejsze burze. Możemy
być błogosławieni – szczęśliwi i radośni, ponieważ Jezus-Mesjasz przynosi nam obietnicę szczęścia w Królestwie Bożym. Ubodzy i potrzebujący,
smutni i prześladowani są szczęśliwi, ponieważ Bóg troszczy się o nich i zaspokaja ich pragnienia. W dosłownym znaczeniu błogosławieństwo wyraża radość z powodu innych. Błogosławieństwa nie błogosławią nikomu,
lecz rozpoznają istniejący stan szczęścia, są zapowiedzią, która potwierdza,
a często stwierdza nadejście wiecznej radości. Dlatego też słowa Elżbiety,
jakie wypowiedziała do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że
spełnią słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). Z tego jasno wynika, że
błogosławieństwa są rodzajem powinszowania.
Nasuwa się pytanie: czym jest Królestwo Boże, o którym Jezus mówi
w błogosławieństwach. Termin grecki basileia nie wskazuje na miejsce i terytorium, nad którym ktoś sprawuje władzę, ale na funkcje królowania;
zatem królestwo oznacza królowanie, królowanie Boga.
Królestwo Boże – to panowanie Boga, które objawiło się w Osobie
i mocy Chrystusa. Tak więc to sam Jezus Chrystus. Skoro więc potęga królestwa uobecniła się w Osobie i Duchu Jezusa, zatem człowiek powinien
otworzyć się na Jego działanie w duchu ubóstwa i spodziewać się, że dokona wiele zmian w naszym ziemskim życiu. Im bardziej człowiek otwiera
się na moc Jezusa, żyjąc w duchu błogosławieństw, tym pełniej Boże Królestwo przychodzi do nas i tym pełniej możemy cieszyć się jego szczęściem.
Zatem wierzyć – to powierzyć się Jego łasce i mocy.
Królestwo Boże we wszystkich błogosławieństwach jest symbolem Jezusa. Królestwo Boże jest dziełem Boga, który zgodnie ze swoją wolą zaprowadza sprawiedliwość na świecie. Jest ono wszędzie tam, gdzie Bóg
wkracza między ludzi i zbliża ich do siebie, aby darzyli się miłością.
Jak już wyżej wspomniano, błogosławieństwo w ustach Jezusa jest nie tylko stwierdzeniem, ale jest przede wszystkim okrzykiem w sensie: „O, szczęśliwi ubodzy…”. Okrzyk ten można rozumieć jako pewnego rodzaju gratulacje odnoszące się do takiego stanu życia chrześcijańskiego, jaki człowiek już
posiada, a nie do przyszłości, na którą czeka z pobożną nadzieją. Szczęście
to już jest udziałem człowieka żyjącego na ziemi, ale całkowita pełnia tego
szczęścia związana jest z przyszłą – wieczną chwałą. Tak więc w ustach Je-
297
298
OKRES W CIĄGU ROKU
zusa błogosławieństwa są okrzykiem radości, są pochwałą i gratulacją dla
ubogich, smutnych, cichych, pokornych, dla tych, którzy pragną sprawiedliwości, dla miłosiernych, dla tych, których serca są czyste, dla cierpiących
i tym podobnych. Błogosławieństwa głoszone przez Chrystusa wskazują na
radość, która pochodzi z wartości chrześcijańskich, z wartości życia zasadami Ewangelii na co dzień. Błogosławieństwa mówią, że już tu, na ziemi,
istnieje szczęście w ubóstwie przede wszystkim duchowym, istnieje szczęście
w płaczu (smutku), w pragnieniu i głodzie sprawiedliwości; istnieje szczęście, jakie daje życie ciche, ukryte, pokorne; istnieje szczęcie z czystego serca
i sumienia, istnieje szczęście z pełnienia miłosierdzia, z wprowadzania pokoju; istnieje też szczęście w cierpieniu ze względu na wyższe wartości. Jezus ogłasza błogosławionymi – szczęśliwymi właśnie tych, których wszyscy
uważają za nieszczęśliwych i godnych współczucia. Błogosławieni należą do
Boga, a On w swej mocy i dobroci będzie cały dla nich.
Analizując błogosławieństwa, należy uważnie przysłuchać się temu, co
one mówią o samym Bogu. Należy spojrzeć na Boga, którego objawia nam
Jezus w obietnicach będących podstawą każdego błogosławieństwa. Daje
w nich wspaniałą naukę o Bogu i Jego stosunku do ludzi. Warto jeszcze
zauważyć, że niektóre błogosławieństwa opisują sytuacje, w jakich człowiek faktycznie się znajduje, podczas gdy inne ukazują postawy, które
należy przyjąć. Tym właśnie różnią się Błogosławieństwa z Ewangelii św.
Mateusza od Błogosławieństw przytaczanych przez Łukasza. Łukasz mówi
o takich sytuacjach, w których człowiek się znajduje (cierpi głód, odczuwa
pragnienie, jest ubogi, płacze), natomiast Mateusz, mówiąc o sytuacjach,
wskazuje na postawy; co więcej, zachęca do przejścia od tych pierwszych
do drugich.
Błogosławieństwa to jakby taka „karta programowa” wręczona przez
Jezusa uczniowi. To dzięki tym błogosławieństwom człowiek może wniknąć w pragnienia i dążenia Serca Jezusowego.
Chrystus, wypowiadając słowo: „błogosławieni” (hebr. baruch – aszre’;
gr. Makarios – szczęście, pomyślność, zbawienie), ma na uwadze duchową
radość, duchowe szczęście ludzi ubogich, płaczących, cierpiących, miłosiernych.
Nasz współczesny język ze słowem „błogosławić” kojarzy: wychwalać,
sławić, wielbić.
Chrystus, używając słowa „błogosławieni”, ani nie wysławia, ani nie
uwielbia, ani też nie pochwala ubóstwa, głodu, cierpienia, ale przytacza
pewne przypadki sytuacyjne, które mogą uczynić człowieka szczęśliwym.
Dla proroków błogosławieństwa były sformułowane w czasie przyszłym
wyrażały przyszłą nadzieję: „przyjdzie taki czas, kiedy biedni będą błogo-
VI niedziela w ciągu roku
sławieni”. Natomiast Jezus mówi o czasie teraźniejszym, to znaczy już dziś
biedni są błogosławieni. A przyczyna jest jedna i fundamentalna: radość
Królestwa, które Pan Jezus przyniósł. Jezus w bezpośredniej formie „wy”
zwraca się do słuchaczy, zamiast ogólnikowo (tak jest w ujęciu Ewangelisty
Mateusza).
Błogosławienie było szeroko i powszechnie znane w świeci semickim,
a przede wszystkim w liturgii żydowskiej Starego Testamentu. Zawsze błogosławiono pielgrzymów przybywających do Świątyni Jerozolimskiej.
Fundamentalną treścią błogosławieństwa jest szczęście duchowe. Takiego szczecią mogą doświadczać właśnie ludzie biedni, głodni, płaczący
z powodu cierpień. Ludzie ubodzy – to ludzie „u Boga”, właśnie szczęścia
będą doświadczać u Boga, Bóg będzie ich obdarzał w sposób szczególny
swoją miłością.
Zatem ci wszyscy, którzy są udręczeni biedą, głodem, płaczem czy prześladowaniami, mają podstawy do cieszenia się błogosławieństwem Jezusa.
Jeśli natomiast uważają się za uczniów Chrystusa i opływają w bogactwa,
uciechy i radości tego świata, są nasyceni, świat uważa ich za przyjaciół –
to powinni zrewidować swój sposób naśladowania Jezusa, bo może to być
hipokryzja!
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo
Boże.
Pełniejszy sens można odczytać, kiedy zestawi się oba zdania: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże”,
„Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą”.
W tym zestawieniu widać, jak Jezus diametralnie zmienił pojęcie ubóstwa
i bogactwa. Jezus przedstawia inny rodzaj bogactwa i odmienny rodzaj
ubóstwa. Dlatego błogosławieństwo i „biedę” można w następujący sposób sparafrazować: Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem jesteście
w rzeczywistości bogaci! Natomiast biada wam, bogaczom, bo w istocie
jesteście biedni! Warto tutaj przytoczyć słowa św. Jakuba Apostoła, które
są dobrym komentarzem: „Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy
Go miłują?” (Jk 2,5). Zatem prawdziwa sprzeczność nie zachodzi między
bogatymi i biednymi, ale między bogatymi według kategorii tego świata
i bogatymi w oczach Boga. Lepsze zrozumienie błogosławieństwa nie zależy od rozumienia tego, co oznacza bycie ubogim lub bogatym, czym jest
ubóstwo i bogactwo, ale od uchwycenia tego, czym jest Królestwo Boże,
ponieważ bogactwo lub bieda zależą od posiadania lub nieposiadania Królestwa Bożego.
299
300
OKRES W CIĄGU ROKU
Zatem Błogosławieństwa zależą od decydującego wydarzenia, gdy Jezus swoim przyjściem otwiera Królestwo Boże. A Jezus, który przynosi
Królestwo Boże, jest bardzo zainteresowany ludźmi ubogimi, cierpiącymi,
pogardzanymi. Nie pyta, dlaczego ci ludzie są ubodzy, głodni i smutni.
Istotne jest wyłącznie to, że Bóg zapewnia, iż może odmienić ich los, mogą
być szczęśliwi, bo On sam będzie ich podporą w swojej mocy i miłości.
Bedzie się starał o równowagę (zob. przypowieść o bogaczu i Łazarzu – los
Łazarza i bogacza po śmierci, Łk 16,19-31). Bóg jest sprawiedliwy!
Nasuwa się pytanie: czym zatem jest prawdziwe bogactwo, które sprawia, że człowiek jest błogosławionym? Odpowiedź daje sam Jezus: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy Królestwo Boże”.
Brzmi to paradoksalnie: własnością biednych jest Królestwo Boże, posiadają to Królestwo już teraz. Oczywiście, pełnia tego Królestwa będzie
w życiu wiecznym.
Bogacze nie znają uczucia głodu i pragnienia, tylko ubodzy. Bardzo
biednym człowiekiem jest ten, kto uważa, że jest bogaty, ponieważ posiada
dobra materialne, że ma władzę, że ma zdrowie, że cieszy się prestiżem
i uchodzi za człowieka udanej kariery. Żyje w przekonaniu samowystarczalności i buduje życie w oparciu o siebie.
Jezus w tym błogosławieństwie przedstawia życie na dwa sposoby: albo
życie dla Królestwa Bożego, albo dla własnej pociechy; albo priorytetem
jest życie doczesne, albo życie wieczne. To Królestwo Boże jest prawdziwym bogactwem, które czyni człowieka szczęśliwym.
Znamienne jest to, że Ewangelista Mateusz mówi o „ubogich w duchu”,
czyli posiadających ducha ubóstwa. Natomiast Ewangelista Łukasz odnosi
słowa Jezusa do ubogich materialnie. Być może, że Ewangelista Łuksza usiłuje przez to podkreślić, że w rzeczywistości codziennego życia „duchowa”
interpretacja ubóstwa może prowadzić do zbyt łatwego usprawiedliwiania
własnego bogactwa oraz zabiegania o nie rzekomo dla dobrych, wzniosłych i szlachetnych celów. Człowiek potrafi być genialnym w samousprawiedliwianiu się i w samookłamywaniu się.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Mogą być łzy smutku, żałoby, cierpienia. Smutek to wrażliwość serca na
zło, na ból, na cierpienie przede wszystkim drugiego człowieka. Tak pojęty
smutek jest wyrazem miłości, ponieważ wyraża solidarność z cierpiącym.
Smutek kojarzy się nam ze sferą uczuciową, bo człowiek jest istotą, która
reaguje pozytywnie lub negatywnie na pewne doświadczenia radości lub
smutku. Często łzy smutku, cierpienia czy bólu stają się źródłem wielkich
odkryć w życiu człowieka. W cierpieniu człowiek może poznać, jakie spra-
VI niedziela w ciągu roku
wy są istotne, co prawdziwie się liczy w życiu, a co nie ma żadnego znaczenia. Przez łzy widzi się jakby inaczej.
To błogosławieństwo odnosi się także do tych, i przede wszystkich do
tych, którzy płaczą, cierpią i boleją z powodu zła istniejącego w świecie.
To ludzie, którzy potrafią współczuć z cierpiącymi. Głęboki sens tego błogosławieństwa odnosi się także do człowieka, który smuci się i cierpi z powodu własnych grzechów. Cierpi z powodu poznania swojej małości („dar
łez”), a z drugiej strony poznaje wielkość Boga.
„Albowiem śmiać się będziecie” – to pocieszenie pochodzi od samego
Boga, który często posługuje się drugim człowiekiem. Odnośnie do przebaczenia: Boże przebaczenie jest pełne, Bóg nie tylko przebacza grzechy człowiekowi, ale daje mu nową jakość życia, ofiaruje mu swoją miłość. Słowo
„pocieszać” znaczy także zachęcać, dodawać odwagi i otuchy; daje światło,
aby człowiek więcej widział i rozumiał, daje moc do prawdziwego życia.
Są także takie smutki, z których rodzi się nawrócenie, opamiętanie się,
gdy ustała w człowieku miłość do Jezusa. Te smutki, boleści mogą wskazywać na rodzenie się w nim nowego życia. Można mieć żal do Boga, że się
nie posiada tego, co inni mają: szacunek, kariera, prestiż, bogactwo. Ale
można także zgodzić się na to, kim się jest, co się posiada, co osiągnęło się
w swoim życiu. Można uznać i radować się tym, że Bóg naprawdę mnie
zna, wszystko o mnie wie i mnie miłuje.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą
w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu,
bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich
czynili prorokom.
Jezus otwarcie i wyraźnie podkreślał, że ten, kto zdecyduje się na życie
prawdziwie chrześcijańskie, musi przygotować się na cierpienia i prześladowanie, na sprzeciw i wrogość. Od samego początku wyznawcy Chrystusa byli prześladowani. Chrześcijanin miał swą postawą dawać świadectwo
życia zgodnego z wymogami Ewangelii. W pierwotnym kościele można zaobserwować fakt, że już pod koniec pierwszego wieku to samo słowo stosowano na określenie świadka oraz męczennika. Jest to grecki termin martys
– świadek, którym również określano męczennika, ponieważ w tamtych
czasach ten, kto był świadkiem Chrystusa, kto dawał o Nim świadectwo, prawie zawsze był także dosłownie męczennikiem. Nienawiść i złość
w okresie powszechnego prześladowania religijnego koncentruje się szczególnie na pewnej grupie ludzi sprawiedliwych, wiernych i lojalnych względem Boga. Jezus wymienia trzy kategorie cierpień, jakie mają dotknąć jego
301
302
OKRES W CIĄGU ROKU
uczniów. Są to: złorzeczenia, oszczerstwa i różnego rodzaju prześladowania. Wymienione kategorie doświadczeń nie obejmują wszystkich cierpień,
ani nie wyrażają ich intensywności. Natomiast zwracają ogólną uwagę na
wrogie traktowanie wyznawców Chrystusa. Oni żyją w stanie stałego zagrożenia z powodu swych przekonań i postaw religijnych. Prześladowanie uczniów Chrystusa nie jest czymś nowym ani przypadkowym. Walka
z Bogiem trwa stale, a jej metody są wypróbowane. Życie chrześcijańskie
stoi w kontraście do „mądrości” świata i dlatego spotyka się z prześladowaniem i ze sprzeciwem.
Nawet w najgorszym prześladowaniu możemy odczuwać radość, gdyż
ukoronowaniem naszego cierpienia jest największe błogosławieństwo: „Do
nich należy Królestwo Niebieskie”, które sprawia, że wszystkie pozostałe
błogosławieństwa stają się w nas doskonałe. Weselimy się nie z powodu
doznawanego cierpienia, lecz dlatego, że postępujemy sprawiedliwie, co
jest przyczyną naszego prześladowania.
„[…] cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda
w niebie” – można powiedzieć: cieszcie się radujcie, gdyż Bóg sam, Wszechmocny Stwórca nieba i ziemi, jest waszym dobrym Królem i Panem, który
troszczy się o was i żyje dla was. Do was należy Królestwo Boże, będziecie
nasyceni, śmiać się będziecie, cieszyć i radować.
Cztery groźby.
To dokładnie przeciwieństwa powyższych błogosławieństw. Nie bogactwo, ale stosunek do niego, przywiązanie do niego, korzystanie z niego. Te
groźby dotyczą ludzi, dla których najważniejszy jest pieniądz, ważniejszy
od człowieka, od jego godności, wolności. Ludzie tak zadufani w swoich
bogactwach, nie dostrzegają innych w potrzebie, aby się podzielić, są rozmiłowani w dobrach materialnych i w ciągłym pragnieniu: „byle mieć jeszcze więcej”, nie mają żadnego odniesienia do Boga i Jego nakazów.
Biada jest skierowane do ludzi bogatych, sytych, upojonych panowaniem. Kiedy Jezus wypowiadał słowa „biada”, miał przed sobą biedne
i wyczerpane tłumy Palestyny, bo pod panowaniem rzymskim zapanowała
bieda, głód, niedostatek, nędza i ubóstwo. Wyraźnie ujawnia się linia podziału na bogatych i biednych. Bogatych było niewielu i pochodzili głównie z większych miast, z Jerozolimy i Jerycha, natomiast biedni stanowili
większość. Jezus, wypowiadając ostre słowa „biada” wobec bogaczy, sytych, skoncentrowanych tylko na swoim bogactwie, usiłuje uwrażliwić na
potrzeby biednych.
Z kolei biedni, pozbawiani wszelkich ludzkich zabezpieczeń, z większą
łatwością potrafią ufać Bogu, spodziewając się pomocy i niezawodnej mi-
VI niedziela w ciągu roku
łości jedynie z Jego strony. Ta ich sytuacja stwarza przestrzeń otwartości
na wejście Boga w ich sytuację, w ich historię. Mogą wówczas bardziej niż
kiedykolwiek indziej doświadczy tego, że Bóg jest naprawdę troskliwym,
kochającym Ojcem.
Biada nie jest aktem potępienia, ale wezwaniem do nawrócenia: „spójrz
na to, co masz, bo jest to darem Boga także po to, abyś dawał innym,
ponieważ drugi człowiek to twój brat, twoja siostra i jeden jest nasz Bóg
Ojciec. Owych czterech „biada” nie można interpretować jako „klątwy”,
lecz tylko jako groźby.
Dopowiedzenie
W starożytnej grece używano dwóch terminy na określenie człowieka
ubogiego: ptochos, czyli człowiek żyjący w nędzy, opuszczony, pozbawiony
wszystkiego, nawet biednego domu. Tym terminem określano także żebraków. Drugi termin to penes – na określenie człowieka, który posiadał tylko
tyle, ile potrzebował do życia.
Natomiast w Starym Testamencie mamy określenie anawim, oznaczające człowieka wzgardzonego i poniżonego. Pan Jezus, mówiąc o ubogich,
nawiązuje w tym błogosławieństwie do ubogich Jahwe, to znaczy anawim
po hebrajsku ubodzy i pokorni, ludzie pochyleni, poniżeni, przybici, przywaleni nędzą, chorobą lub jakąś krzywdą, bezsilni, bezbronni i bezradni.
Słowo anawim nabiera także znaczenia religijnego: poniżony, pokorny
przed Bogiem. Czyli w przypadku anawim chodzi na ogół nie tyle o ubóstwo materialne, ile raczej o słabości, bezbronność wobec potężniejszego,
która nieraz z tego ubóstwa może wynikać. Czyli tacy, którzy wszelkiej
pomocy i zbawienia spodziewają się wyłącznie ze strony Boga. Zatem ubóstwo ma kilka aspektów znaczeniowych. Rzeczywiste ubóstwo lub jego
równoważnik, jak na przykład cierpienie, prześladowanie, niezrozumienie
sprawiają, że ci którzy ich doświadczają, żyją w pewnym zagrożeniu, nie
mogą być pewni jutra. Stąd też Jezus na jednej płaszczyźnie stawia ubogich,
płaczących, cierpiących i prześladowanych. On sam był w takim sensie
ubogim, bo jak sam powiedział o sobie, nie miał gdzie skłonić głowy, tak
samo doświadczył cierpienia, odrzucenia, pogardy, opuszczenia i prześladowania. Wobec Boga ubogi przyjmuje postawę całkowitej pokory i absolutnego zaufania, który jest wszechmocny, święty, wierny, sprawiedliwy
i miłosierny. Taki człowiek usiłuje całkowicie otworzyć się na Boga i Jemu
się powierzyć. Tak jak ubogi w sensie materialnym potrzebuje chleba, tak
ubogi w sensie ewangelicznym potrzebuje Boga.
Ubóstwo, o którym mówi Biblia, nie wskazuje jedynie na pewną sytuację ekonomiczno-społeczną, ale na dyspozycję wewnętrzną i postawę
303
304
OKRES W CIĄGU ROKU
duchową. Ubogi w sensie biblijnym to nie tylko ten, który nie posiada
dóbr materialnych. Ubogim jest także ten, który nie ma żadnego znaczenia czy wpływu w społeczeństwie, czy też w jakiejś mniejszej wspólnocie.
Ale mimo całej swojej nędzy jest on przedziwnie wewnętrznie scalony, jest
całkowicie oddany Bogu, któremu bezgranicznie ufa. Jest to człowiek pokorny, głębokiej wiary i wierny Bogu. On liczy tylko na Pana, któremu
powierzył siebie i cały swój los.
Ewangelista Mateusz mówi o „ubogich duchem” (lub ubogich w duchu), wskazując na postawę wewnętrzną, a na postawę wewnętrzną składa się cicha cierpliwość i ufna pokora. Sam Jezus mówi o sobie, że jest
cichy i pokornego serca. Zachęcał też wszystkich „utrudzonych i dźwigających wszelkie ciężary”, by przyszli do Niego, a biorąc Jego jarzmo,
stali się jak On cichymi i pokornego serca, wtedy bowiem znajdą pokój (Mt 11,28-29). Dziękował również Ojcu, iż objawił swoje prawdy
„tym, którzy są jak małe dzieci”, a zakrył je „przed mądrymi i uczonymi”
(Mt 11,25). W tym kontekście bogaczami są uczeni, a ci, którzy nic nie
wiedzą, lecz jak małe dzieci – mogą i chcą się uczyć, są prawdziwie ubogimi duchem. Greckie słowo paidion wskazuje na dziecko w wieku od
trzech do ośmiu lat, które jest pełne ufności, jest proste, całkowicie powierza się rodzicom i pozwala wszystko ze sobą zrobić. Przywołuje więc
to słowo taką postawę człowieka wobec Boga, która umożliwia wejście
do Królestwa i posiadanie go.
Ubóstwo duchowe to stan, w którym człowiek widzi i rozpoznaje własne potrzeby, własną niewystarczalność i zależność, strach i ograniczenia,
niemoc i biedę oraz zwraca się do Boga w ufnej i oddanej modlitwie. Nie
jest ubogi duchem ten, kto mówi: chcę być panem siebie i sam sobie wystarczyć. Nie chcę zależeć od nikogo, nawet od Boga. Nie potrzebuję Go i nie
oczekuję niczego od Niego, nie pozwolę, aby On mną rządził. Ubóstwo
w duchu nie jest równoznaczne z ubóstwem materialnym, obejmuje ono
niezliczone formy ubóstwa znajdujące uznanie w oczach Boga. Człowiek,
który posiada wiele, może uznać i wyrazić to, że bogactwo materialne nie
jest dla niego wszystkim, lecz zależy on od Boga. Z drugiej strony człowiek
ubogi materialnie może być pełen zawiści, spodziewając się wszystkiego
po ziemskim bogactwie. Zatem pierwsze błogosławieństwo ma znaczenie
fundamentalne, zwraca uwagę na podstawę prawdziwej relacji z Bogiem.
Zwracając się do Niego, musimy uznać swe ubóstwo i zależność.
Tak więc ubodzy w znaczeniu Ewangelii św. Mateusza – to ci wszyscy, którzy nie liczą na własne siły, wiedzą bowiem, że posiadają niewiele
z tego, czym można się chlubić albo na czym można by się oprzeć. Ich
pewnością jest Bóg, Jego dobroć, Jego potęga, Jego miłosierdzie. Ubodzy
VII niedziela w ciągu roku
to ci, którzy w Bogu położyli nadzieję. Ubogi to po prostu człowiek, który
ma świadomość, że wszystko zostało mu dane; posiada w taki sposób, jakby w istocie nie posiadał niczego (zob. 1 Kor 7,30-31; 2 Kor 6,10); potrafi
prosić Boga i ludzi o to, co mu potrzebne.
Do was należy Królestwo Boże.
Królestwo Boże to sam Chrystus, On w szczególny sposób należy do
ubogich. Człowiek ubogi jest szczęśliwy, bo znajduje w Chytrusie wszystko, znajduje w Nim Królestwo Boże i zdobywa je.
Jezus nie usiłuje wywyższać sytuacji, które upokarzają człowieka, zadają mu cierpienie, ale pragnie wskazać, że słuchanie i przyjecie Królestwa
Bożego aktualizuje się przede wszystkim pośród ostatnich i pokornych, bo
mają oni serce wolne i gotowe do przyjęcia. Natomiast bogaci, nasyceni,
zadowoleni, pewni siebie i mający wysokie mniemanie o sobie, są także
pewni rzeczy, które posiadają; egoistyczne posiadanie i pycha władzy –
tacy nie są w stanie przyjąć żadnej nowości, a taka jest Dobra Nowina,
którą głosi Jezus.
VII NIEDZIELA ZWYKŁA
I czytanie: 1 Sm 26,2.7-9.12-13.22-23
Dawid oszczędza Saula
Najpierw należy uświadomić sobie tło historyczne. Jest to okres, kiedy
Izrael dokonuje przejścia od konfederacji dwunastu plemion do monarchii,
czyli około 1000 rok przed Chrystusem.
Saul wybrany i namaszczony na pierwszego króla Izraela po jakimś
czasie sprzeniewierzył się swojemu powołaniu i dlatego został odsunięty
z tej funkcji przez Boga (zob. 1 Sm 15,10-11,16-26). Ale Saul nie zamierza
zgodzić się z taką sytuacją i usiłuje robić wszystko, aby utrzymać się nadal
przy władzy, podejmując ostrą walkę przeciwko Dawidowi, którego właśnie Bóg wybrał na jego miejsce.
Bardzo ładnie wygląda historia Dawida, zanim został królem Judy
i Izraela i zajmował na dworze Saula prestiżowe stanowisko; co więcej –
cieszył się wielkim autorytetem i szacunkiem. Saul powołał Dawida na
dwór jako giermka z powodu jego pięknej gry na cytrze. Po zabiciu Goliata
Dawid pozostał na dworze na stałe. Nie tylko zdobył uznanie u ludzi, ale
305