Młody człowiek i prorok

Transkrypt

Młody człowiek i prorok
Głos serca,
odwieczna Prawda, odwieczne Prawo Boga,
dane przez prorokinię Boga dla naszych czasów
2016
2014
ukazuje się nieregularnie
nr 10
Zasadnicze sprawy w naszym czasie
do przemyślenia i do samorozpoznania
Młody człowiek
i prorok
Młody
człowiek:
też z nami, ale w końcu z racji wieku
Młody
człowiek:
Dzień
dobry...
mogłabyś być naszą matką. Od ChryDzień dobry...
Cześć...
stusa i od ciebie wiemy, że wszyscy –
Cześć...
Przepraszam,
ale
kiedy
myślę
z punktu
widzenia
Ducha
– jesteśmy
Przepraszam, ale kiedy myślę o tym, że nasza
rozmowa
ma być
zarejestrowana
ojako
tym,
że
nasza
rozmowa
ma
być
zabraćmi
i
siostrami.
To
już
zrozumielipodkład do małego pisemka, to nie mogę znaleźć żadnego pasującego zwrotu.
rejestrowana
jako podkład
do małego
śmy.z W
naszych
rodzinach,
Kiedy my, młodzi,
rozmawiamy
o tobie, albo
tobą,
to nazywamy
cięnaporóżnych
prostu
pisemka,
nie mogę
znaleźć żadnego
spotkaniach albo w Prachrześcijańskich
„Gabrielą”toalbo
„Gabi”.
pasującego
zwrotu.
Kiedy żemy,
młoZakładach
dorozmawiasz
wszystkich też
po
Powtarzasz
nam ciągle,
jesteś
naszą siostrą
i w mówimy
ten sposób
dzi, rozmawiamy o tobie, albo z tobą,
imieniu. Kiedy wspólnie nad czymś
z nami, ale w końcu z racji wieku mogłabyś być naszą matką. Od Chrystusa i od
to nazywamy cię po prostu „Gabrielą”
pracujemy, albo rozmawiamy z kimś
ciebie wiemy, że wszyscy – z punktu widzenia Ducha – jesteśmy braćmi i siostrami.
albo „Gabi”.
przez telefon, to ostatecznie jest całTo już zrozumieliśmy. W naszych rodzinach, na różnych spotkaniach albo w PraPowtarzasz nam ciągle, że jesteś nakiem obojętne, w jakim jest on wiechrześcijańskich Zakładach mówimy do wszystkich po imieniu. Kiedy wspólnie
szą siostrą i w ten sposób rozmawiasz
ku. On, to po prostu René albo Walter,
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona nad czymś pracujemy, albo rozmawiamy z kimś przez telefon, to ostatecznie jest
całkiem obojętne, w jakim jest on wieku. On, to po prostu René albo Walter, ona, to
Uli albo Gabi – on lub ona, który albo która jest tak samo po prostu dla nas, jak my
dla niego lub dla niej. Ale tak publicznie? Jak mam się teraz do ciebie zwracać
– „szanowna prorokini”, „droga prorokini”, „Gabrielo” czy „Gabi”?
Prorok:
Po co te komplikacje? Z wielu naszych rozmów wiesz, że prorok to nie tytuł,
ale określenie głosu przestrogi wśród ludzi. Prorok, który jest instrumentem Boga,
musi wypowiedzieć to, co chce powiedzieć Bóg, a to nie zawsze jest dla ludzi
przyjemne.
Dotychczas nigdy nie miałam wrażenia, że wy, młodzi, odbieracie mnie jako
osobę upominającą i z mojego punktu widzenia spotykaliśmy się zawsze jako
rodzeństwo, nawet jeśli, jak to już zauważyłeś, istnieje znaczna różnica wieku
– między osiemnastym a sześćdziesiątym czwartym rokiem życia. Jeśli serce pozostaje młode, bo dusza stała się świetlista, a więc jest przenikana przez światło
Boga, to wiek nie gra prawie żadnej roli. Duchowa świadomość pozostaje aktywna
i przekazuje nam wciąż na nowo, że duchowe ciało, świetlista dusza nie może się
zestarzeć, gdyż Duch Boży jest wiecznym życiem, a więc też wieczną młodością.
Ponieważ Bóg, niebiański Ojciec, jest Ojcem wszystkich ludzi, jesteśmy wszyscy
w Jego Duchu braćmi i siostrami. Zachowajmy się więc nieskomplikowanie, tak,
jaki jest też Duch Boga: ty i pozostała młodzież, wszyscy mówcie do mnie po
prostu „Gabrielo” albo „Gabi”.
Młody człowiek:
To mi się podoba. Dziękuję.
Mam zamiar zadać ci trochę specjalne, a może nawet drażliwe pytania. Czy
mogę to zrobić?
Prorok:
Jasne. O to właśnie chodzi. Tylko śmiało, bez zahamowań. Jestem przygotowana na wszystko.
Młody człowiek:
Żyjemy w świecie, z którym właśnie my, młodzież, często nie możemy dojść do
ładu. Każdy z nas, kto szuka etycznych i moralnych wartości, musi zauważyć, że
prawie nie daje się ich znaleźć. Gdzie jest jeszcze coś uczciwego i prawdziwego?
Wszystko, naprawdę wszystko, jest schematyczne i zanim się człowiek obejrzy, już
Pismo Prawdy „Prorok” nr 16
10
Strona staje się albo stał się naśladowcą, który pozwala się unifi kować i ujednolica się
w wielu zakresach życia.
Jeśli młody człowiek próbuje żyć indywidualnie, według własnej skali wartości
i wyobrażenia o wartościach, to piętnuje się go jako odszczepieńca, a przyjaciele
odsuwają się od niego. Przyjaciele są przecież potrzebni i chciałoby się też mieć
jakiś wzór. Dobrze, ja mam przyjaciół, ale znam wielu, którzy mówią, że trudno
jest znaleźć prawdziwych przyjaciół.
Gabi, powiedziałaś nam: „Spróbujcie nie orientować się na ludzi, ale wciąż na
nowo pozwalajcie, żeby w waszym wnętrzu ukazywał się obraz Jezusa z Nazaretu,
tego, czego On uczył i jak żył. Rzutujcie Jego naukę i Jego życie w teraźniejszość,
gdyż to jest miara wartości dla wszystkich czasów i na całą wieczność”.
Gabrielo, jesteś przecież człowiekiem i wiesz, że często nie jest łatwo przyjmować Jezusa z Nazaretu za miarę dla naszego dzisiejszego życia. Wyobrażam sobie
czasem jak mogłoby wyglądać życie i zachowanie Jezusa z Nazaretu, gdyby żył
dzisiaj między nami, np. jako młody człowiek. Gabrielo, chciałbym ci teraz zadać
następujące pytanie. Gdybyś była w naszym wieku, miała około dwudziestu
lat, to jak wyglądałoby twoje życie?
Prorok:
Tu muszę się trochę cofnąć w czasie. Gdy byłam między szesnastym a dwudziestym rokiem życia nasz kraj odczuwał jeszcze w wielu dziedzinach skutki drugiej
wojny światowej. Wiele miejscowości było zbombardowanych. W miastach panował jeszcze chaos, a jednak tu i ówdzie zaczynało się odbudowywanie. Większość
ludzi miała mało pieniędzy, a to, co posiadały poszczególne rodziny, potrzebne
było im samym. Wtedy również były kłopoty z miejscami do nauki. Nie wszyscy,
którzy dobrze zdali maturę, mogli studiować, gdyż jednemu brakowało np. możliwości dojazdu do szkoły a innemu pieniędzy. W radiu było tylko kilka programów;
nie każda rodzina posiadała odbiornik radiowy. Nie było telewizji ani komputerów.
Nie było dyskotek i koncertów na otwartym powietrzu ani wszystkiego tego, z czego korzysta dzisiejsza młodzież. Nikt nie pytał o trendy mody; wkładało się to, co
się miało albo dostało. Ale także my, młodzi, mieliśmy ideały i wyobrażenia, które
jednak nie mierzyły tak wysoko i nie stawiały takich wymagań, jak to ma najczęściej miejsce dzisiaj.
Jak wyglądało moje życie, gdy miałam osiemnaście, dwadzieścia lat?
Byłam bardzo spontaniczną, wesołą, radosną i wysportowaną osobą. Gdy miałam dziesięć, dwanaście lat, żadne drzewo nie było dla mnie za wysokie – musiałam się na nie wdrapać, żadna woda za głęboka – tak żebym do niej nie wskoczyła.
Wszystkie rodzaje sportów, które wtedy istniały włączałam w swoje życie: czy to
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona piłka ręczna, biegi długodystansowe, wyścigi czy gim- nastyka na drążku lub na
kółkach – wszystkie powszechne wtedy dyscypliny sportu były częścią mojego
życia. Moja żywiołowość i radość życia podobnie jak siła ciała i dynamika znajdowały w tym odpowiednią formę wyrazu. Zawsze miałam wielu przyjaciół, ale także wiele życzeń, np. życzyłam sobie, żeby, kiedy będę dorosła, mieć własny dom
i własną rodzinę. Czy w to wierzysz czy nie, młodzież nie śmiała wtedy marzyć
o samochodach czy motorach, jakie dzisiaj macie, ale moim największym życzeniem był nowy rower, gdyż zajeżdżałam dobrze utrzymany rower mojego ojca.
Ten, jak wszystkie męskie rowery, miał ramę, która dla mnie była za wysoka i przez
którą nie mogłam tak szybko przełożyć prawej nogi. Szalałam więc na rowerze
leżąc na nim niemal skośnie z prawą nogą przełożoną pod ramą, żeby dosięgnąć
stopą pedału. Zanim złapałam równowagę, często lądowałam z rowerem na ziemi.
Moje kolana były często bardziej pozdzierane niż rower, na którym rzecz jasna,
te wypadki też pozostawiały ślady. Mój ojciec nie był z tego zbyt zadowolony
i twierdził, że powinnam brać rower mojej mamy, ale to był stary grat, tak wysoki,
że nie mogłam dosięgnąć siodełka. Za pieniędze otrzymane w czasie nauki zawodu
kupiłam później własny rower, z którego byłam bardzo dumna.
Siedemnaście, osiemnaście lat to był wiek, w którym odwiedzało się lokale
taneczne. Wtedy nie istniały u nas jeszcze kursy tańca; podglądało się kroki taneczne u starszych. Także karnawał był dla nas, młodych, wspaniałą okazją do
poznania przyjaciół, z którymi chodziło się tańczyć, co oczywiście znaczyło, że
trzeba było dać do uszycia „sukienkę koktajlową” – czyli sukienkę do tańca.
Jak wiesz wzrastałam w małym miasteczku, w którym wszystko musiało być
grzeczne i przyzwoite. Przyjaźnie z chłopcami pozostawały najczęściej przyjaźniami. Nie przeradzały się w seks – przynajmniej w moim przypadku, gdyż byłam pełna werwy i mniej zwracałam się ku romantycznym marzeniom czy jakimś
uczuciom, a dużo bardziej angażowałam się w sport, a szczególnie pływałam.
Lubiłam jednak także towarzystwo. Kiedy spoglądam na dzisiejsze życie i przekładam je na tamten czas, kiedy miałam szesnaście, dwadzieścia lat i ważę dzisiaj
moje ówczesne życie uczuciowe, to jest bardziej niż prawdopodobne, że i ja chodziłabym teraz do dyskotek, na koncerty na otwartym powietrzu i inne proponowane imprezy.
Jeżeli natomiast przenoszę swoją dzisiejszą duchową wiedzę w tamten czas, między osiemnastym a dwudziestym rokiem życia, to wyłania się typ młodej Gabrieli,
która by wszystko ważyła i mierzyła, a nie orientowała się na tłum. Mój wrodzony
pociąg do wolności i umiłowanie prawdy przyczyniłoby się do wewnętrznej niezależności i szczerej samoświadomości i prawdopodobnie pomogłoby mi wcześnie
uzyskać pewnego rodzaju suwerenność. Także w moim późniejszym małżeństwie
i w rodzinie żyłabym zupełnie inaczej niż katoliczka Gabi, która nie miała pojęcia
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona o najsubtelniejszych prawidłowościach Bożych, które właśnie małżeństwo i rodzinę czynią wartościowymi.
Ponieważ nie wiedziałam zbyt wiele o wewnętrznym życiu, a więc o duchowych wartościach i prawach, wiele zrobiłam źle – także z moimi przyjaciółmi,
a później w małżeństwie i rodzinie. Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem dzisiaj
o boskich prawidłowościach, to w żadnym przypadku nie stałabym się naśladowcą,
jakim była w różnych dziedzinach Gabriela, młoda dziewczyna, ponieważ inaczej
nie potrafi ła. To właśnie naśladownictwo doprowadzało mnie często do zawirowań i wywoływało sprzeczki, niezadowolenia i niezgodę. Jako młody człowiek
z duchową wiedzą nigdy bym się nie związała, szczególnie z ludźmi i z własnym
partnerem. Nie wykorzystywałabym go do swoich własnych celów. Dążyłabym
i starałabym się być w związku równorzędnym partnerem, który z towarzyszem
swego życia może o wszystkim porozmawiać. Moim dzieciom także pozostawiłabym wolność i nie wiązałabym ich do siebie; starałabym się prowadzić je a nie
wychowywać, jak to wtedy było w zwyczaju. Jestem Wagą, a więc typem bardzo
towarzyskim. Tak więc gdybym dziś była młoda miałabym na pewno przyjaciół,
ale nie nawiązywałabym „przyjaźni”, tego powierzchownego, często dla własnych
celów, zewnętrznego „bycia razem”.
We wszystkich sytuacjach już wtedy była dla mnie ważna wierność. Wierność
jest przeciwieństwem związania. Dochować wierności oznacza być wolnym. Dochowanie wierności to także dzisiaj wolność, która daje mi możliwość mówienia
o wszystkim, jeżeli nie bezpośrednio to pośrednio – zależnie od partnera w rozmowie, od tego, co jest on gotowy przyjąć, ile może znieść i przepracować.
Młody człowiek:
Gabrielo, kiedy opowiadałaś o swojej młodości bardzo spoważniałem. Trudno
mi wczuć się w czas twojej młodości po drugiej wojnie światowej, bo nie przeżyłem takiego czasu.
Tu mogę stwierdzić, że ten, kto nie brał w tym udziału, nie może też wczuć się
w przeżycia drugiego człowieka, który np. przetrwał czas wojny lub czas po wojnie. Rozumiem w tym miejscu naukę Chrystusa Bożego mówiącą, że ten, kto nie
ma doświadczenia albo świata programów wobec danej sytuacji lub innych rzeczy,
nie może w tych punktach zrozumieć innych.
Musiałem się śmiać, kiedy tak żywo opowiadałaś o swojej młodości, o eskapadach na rowerze, wspinaniu się na drzewa i jak opisywałaś swoje sportowe życie
włącznie z uczciwym stwierdzeniem, że przez ukształtowaną po katolicku niewiedzę odnośnie duchowo-bożych prawidłowości wiele zrobiłaś źle. Teraz jest dla
mnie jasne, jak to się dzieje, że potrafi sz tak dobrze wczuć się w nas, młodzież dziPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona siejszych czasów. Naświetliłaś swoją młodość z punktu dzisiejszej boskiej wiedzy,
boskiej mądrości, żeby lepiej móc zrozumieć nas, dzisiejszą młodzież. I tak możesz
być w wielu sytuacjach pomocna nam, młodym, z twojej wiedzy – mam na myśli
z mądrości. Za twoje rady i twoją pomoc jesteśmy bardzo wdzięczni.
Prorok:
Chętnie pomagam mojemu młodemu rodzeństwu. Wprawdzie mogę wam dać
pewne rady, pewną pomoc, zaproponować je – ale to, czy je przyjmiecie pozostaje
w rękach każdego z was. Przede wszystkim czynić, urzeczywistniać, a więc wnieść
w prawdziwą realność – to każdy musi zrobić sam. Obowiązuje to każdego, czy to
młodego, czy starszego, na bazie prawa wolnej woli.
Młody człowiek:
Czy mogę ci postawić następne pytania z długiej listy, którą ze sobą przyniosłem?
Jeżeli z rozwiniętą boską mądrością w tobie wczuwasz się w swoją młodość, to powiedz co robiłabyś po pracy, jakie miałabyś zainteresowania? Jak,
jako młody człowiek, próbowałabyś zmienić świat?
Prorok:
Odnośnie pierwszego pytania:
„Co robiłabym jako młody człowiek po pracy? ”
Za moich czasów po pracy nie zostawało tak dużo wolnego czasu jak dziś.
W zasadzie codziennie pracowało się do osiemnastej lub osiemnastej trzydzieści,
w soboty do czternastej albo piętnastej. Ale pytasz jak bym się zachowała, gdybym dziś była tak młoda jak ty i miała duchową wiedzę.
Ważne byłoby dla mnie zrobienie po dniu pracy bilansu dnia i zważenie siebie
samej na wadze uczuć: co było dziś w miarę dobre, co mniej dobre, a co może nawet podłe. Tym trzem aspektom – dobremu, mniej dobremu i podłemu – pozwoliłabym przede mną przedefi lować. Cieszyłabym się z dobrego i umacniałabym to
w mojej świadomości przez potwierdzanie. To niedobre dokładniej bym obejrzała
za pomocą pytania: Co leży w mojej podświadomości? Co wciąż na nowo robi
kawały mojej świadomości, a więc mi? Musisz bowiem wiedzieć, że podświadomość można porównać do zabójcy, który czai się, żeby „zabić”, a więc usunąć
dobre zalążki w świadomości i w związku z tym wciągnąć w to, co niedobre. Podłości przeciwstawiłabym się wszystkimi dostępnymi mi siłami, przede wszystkim
siłą Chrystusa Bożego, a więc obejrzałabym ślad aż do korzenia, żeby z pomocą
Ducha Chrystusowego to wyrwać. To właśnie to podłe może nas doprowadzić do
czynów, których świadomie wcale nie chcemy. Podłość jest więc wielkim morderPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona cą, który bez przerwy czyha, żeby zabić nasze dobre postanowienia i poprowadzić
nasz rozwój w stronę negatywną.
Z pomocą Chrystusa Bożego robiłabym więc podsumowanie dnia i szłabym drogą, którą pokazał nam Jezus z Nazaretu: Rozpoznaj swoje grzechy, pożałuj, oczyść
je i nie czyń ich więcej. Decydujące jest nie czynienie więcej. Do tego potrzebujemy pewnej porcji siły, żeby utrzymać boskie prawidłowości w świadomości, bo
zabójca, podświadomość, w którym jeszcze są zakorzenione i żywe zło i podłość,
próbuje zawsze schwycić świadomość, a więc doprowadzić do powtórzenia starych
obciążeń, tego co niedobre, co obciąża naszą duszę, naszą prawdziwą istotę. Tak,
jak postępowałabym z dzisiejszego punktu widzenia w swojej młodości, tak postępuję również teraz, w tym wieku: codziennie robię podsumowanie dnia.
Młody człowiek:
Czy można by nazwać tego zabójcę, podświadomość, „kusicielem”?
Prorok:
Masz całkowitą rację. Dokładnie wygląda to tak:
Nasze nie przezwyciężone, niezgodne z Prawem programy, a także pozytywne
programy są zakodowane w podświadomości. Najpierw podświadomość wciąż na
nowo daje impulsy świadomości z zakodowań, żeby myśleć tak samo lub podobnie, gdyż to, co negatywne, co najczęściej przeciąża podświadomość pragnie dalszej negatywnej energii. „Kusiciel”, to co negatywne w podświadomości, wciąż na
nowo nakłania więc podświadomość do takiego samego, niezgodnego z Prawem
myślenia. Jeżeli człowiek, świadomość, odpowiednio do tego postępuje, to dodaje
dalsze potencjały negatywnej energii do podświadomości, do tego, co już jest tam
zakotwiczone. Jeśli „kusicielowi” udaje się za każdym razem doprowadzić świadomość do sprzecznego z Prawem czynu, to podświadomość coraz bardziej wypełnia
się tymi energiami. O ile nie zostaną one zburzone, pewnego dnia podświadomość
zostanie zapełniona danymi w tym zakresie.
Jeżeli człowiek stale podlega „pokuszeniu” – sprzecznym z Prawem impulsom
z podświadomości – a więc jest im posłuszny, to żywi ten grzeszny kompleks energii, ożywia go i buduje go tak, że ten staje się coraz mocniejszy. Jeśli w końcu
podświadomość zapełniła się w tym zakresie danymi, staje się władcą, a więc także
sprawcą, to znaczy podświadomość ma władzę nad świadomością i decyduje teraz
za człowieka, żeby zrobił to czy owo – panuje nad człowiekiem. On jest wtedy napędzany i – odnośnie tych grzesznych mechanizmów – nie jest już panem samego
siebie.
Moglibyśmy też powiedzieć, że podświadomość jest teraz autonomiczna. Człowiek robi to, co przez długi czas wkładał w podświadomość.
Jeżeli teraz człowiek odnośnie tej specjalnej słabości, tej grzesznej skłonności,
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona zrobi jakieś dobre postanowienie, to znajduje się ono najpierw w świadomości. Ponieważ jest ona jednak równocześnie pozbawiona władzy, nie może już prawie nic
przedsięwziąć przeciw przerośniętemu zakodowaniu w podświadomości. Obiekcje
i skrupuły ze świadomości nie mają już siły – człowiek nie może utrzymać swojego
pozytywnego postanowienia czynienia tego, co dobre. „Zabójca”, podświadomość
udaremnia więc krok w pozytywnym kierunku. „Zabija” to, co dobre, co człowiek
sobie postanowił – człowiek nie może więcej spełnić swoich dobrych postanowień.
Świadome zakończenie dnia służy między innymi temu, żeby rozpoznane negatywy, także te aktywne w podświadomości, przeanalizować, a więc znaleźć korzeń
tego, wyrwać go i nie czynić tego już więcej zanim zapełni się podświadomość.
To dobre, pozytywne, musimy sobie wciąż na nowo kodować, aż „zaskoczy” nasz
pozytywny program, np. jakieś przykazanie Boga.
Wracając do twoich pytań.
Co robiłabym dzisiaj jako młody człowiek?
Urzeczywistniałabym wszystko to, co grałoby mi w duszy, jak np. malowanie,
pływanie, uprawianie sportu, np. grę w tenisa, lub inne dyscypliny sportowe, które
teraz istnieją, ale przy których nie byłabym zależna od innych. Nie uprawiałabym
np. sportu wyczynowo, żeby zarabiać w ten sposób pieniądze. Po pierwsze sport
wyczynowy przeciążyłby moje życie uczuciowe, a po drugie byłabym zależna
od trenera, a także od ludzi, którzy płaciliby za moje treningi i również w dużym
stopniu od publiczności, która miałaby mnie dopingować, żebym osiągała coraz
większe sukcesy.
Dbałabym o krąg moich przyjaciół spotykając się z nimi, żeby razem coś zrobić
albo porozmawiać. Gdybym weszła w bliższy związek, dążyłabym do tego, żeby
wszystko rozpatrywać z punktu widzenia mojej wysoko cenionej wolności, a więc
nie wiązałabym się nigdy życzeniami – także gdyby były to życzenia seksualne
– obojętnie czy byłyby to życzenia moje czy drugiej osoby. Moja wolność byłaby
dla mnie najważniejsza z czego wynika, że dawałbym także wolność moim bliźnim. Nie zmuszałabym ich do niczego, nie namawiałabym, również wtedy, gdyby
napierały na mnie moje seksualne życzenia. To byłaby dla mnie okazja, żeby wyjaśnić skąd bierze się ten popęd, a więc do zbadania, co leży u podstawy moich
naciskających życzeń.
Poza tym byłam i jestem osobą muzykalną. Uczyłabym się grać na instrumencie, który odpowiada moim zdolnościom. W czasie wojny, gdy byłam jeszcze dzieckiem, uczyłam się grać na diatonicznym instrumencie. Ponieważ był używany,
musiał być wciąż na nowo reperowany i strojony. Z czasem nie można już było
dostać części zamiennych i musiałam przerwać naukę. Później, jako młoda kobieta, zaczęłam ćwiczyć grę na fortepianie, a potem przyszło prorocze orędzie.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona Znów odłożyłam ćwiczenie. Nie zrezygnowałam jednak z muzyki i w wieku około
pięćdziesięciu lat znów zaczęłam sama się uczyć i sama ćwiczyć. Tak że jeszcze
dzisiaj gram co jakiś czas na fortepianie, oczywiście tylko w domu. Chętnie bywam
też na harmonijnych koncertach. Sam widzisz, że wiek nie stawia muzyce żadnych
granic.
Pytasz czy jako młody człowiek z dzisiejszą duchową wiedzą próbowałabym
zmienić świat?
Dlaczego nie? Nie wychodziłabym jednak na ulicę, żeby protestować, nie zbroiłabym się specjalnie, żeby wywołać u innych ludzi lęk i przerażenie. Moim założeniem byłoby zmienić najpierw siebie samą. Osiągnąć jasność czego naprawdę
chcę i czy cel mojego życia mógłby się przyczynić do stworzenia lepszej, duchowo
suwerennej i szczerej społeczności. Nie oddawałabym się utopijnym wyobrażeniom, ale stawiałabym sobie jasne i bliskie życiu etyczno-moralne cele, do których
osiągnięcia potem także bym dążyła.
Wiesz drogi Marcinie, ten, kto w drobiazgach zaczyna sam urzeczywistniać
wyższe etyczne wartości, a więc sam siebie zmienia, a nie tylko pragnie zmienić
innych, staje się dobrym przykładem i z czasem przyciąga tych ludzi, którzy chcą
tego samego. Nie możesz wpłynąć na to czy oni dotrzymają potem swoich postanowień, ale wciąż na nowo będą między nimi ludzie, którzy będą postępować
podobnie jak ty i w ten sposób znajdować wartości, które obyczajne społeczeństwo
uczynią zdolnym do życia i ustabilizowanym.
Młody człowiek:
Gabi, co byś zrobiła, gdyby cię ktoś zaczepiał albo gdyby często przychodziła
do ciebie klientka, która zapraszałaby cię na kawę, a ty widziałabyś, że ma na myśli
coś innego. Nie mogę jej przecież ciągle odrzucać. Jak ty byś się zachowała i co
radzi tu boska mądrość?
Prorok:
Mówiąc o zaczepianiu masz z pewnością na myśli chwile, kiedy ktoś robi głupie
uwagi, a zarazem naciska. Człowiek, który posiada odrobinę rozsądku i mądrości, puściłby takie „próby” mimo uszu, albo jasno by powiedział, co o tym myśli.
Musimy się nauczyć rozpoznawać, że każdy człowiek ma inny stan świadomości
i zaprogramował i programuje swoją świadomość i podświadomość, swoje ciało
oraz duszę odpowiednio do swoich uczuć, odczuć, myśli, słów i czynów. Programy
każdego człowieka są stanem jego świadomości. Odpowiednio do tego czuje on,
odczuwa, myśli, mówi i czyni. To oznacza, że nikt nie jest w stanie zrozumieć do
końca drugiej osoby, bo każdy z nas ma inny stan świadomości. Jeśli będziemy
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 10
tego pewni i to rozpoz- nanie stanie się nam bliskie w życiu, to będziemy się o wiele mniej denerwować, kiedy ktoś inny, jak mówisz, „stawia nas w głupiej sytuacji”.
Znasz przecież także prawo odpowiedników: To, co denerwuje mnie w innym, lub
coś podobnego noszę sam w sobie.
Mówisz, że klientka często zaprasza cię na kawę, a ty czujesz, że ma przy tym
coś innego na myśli. Masz rację twierdząc, że nie możesz jej ciągle „oblewać zimną wodą”. Nie można odrzucać zaproszenia bez istotnej przyczyny. Jak byłoby
gdybyś ty zaprosił klientkę na kawę, ale jednocześnie poinformował ją, że zabierzesz ze sobą kilku przyjaciół. To, jak ta klientka się zdecyduje, musisz pozostawić
jej. Z tego potem możesz wyciągnąć własne wnioski.
Młody człowiek:
W swoich notatkach mam jeszcze bardzo dużo pytań. Przeczytam następne:
Dla nas, młodych ludzi, istnieją bardzo silne trendy mody: kolorowe włosy, kolczyki, ciuchy z lat siedemdziesiątych i markowe ubrania, które każdy „musi” mieć. Co ty byś zrobiła? Czy też biegałabyś z zielonymi włosami,
w dzwonach i na koturnach, czy nosiłabyś białą zwiewną szatę?
Prorok:
Mogę dobrze wczuć się w moje uczucia jako młodego człowieka. Także wasz
świat odczuć nie jest mi obcy. Ponieważ w każdej sytuacji powinna być zachowana wolna wola chcę tyl- ko globalnie poruszyć to, co dominuje u dzisiejszej
młodzieży. Nie chcę więc was zmieniać. To musi wypłynąć z każdego z osobna.
Jak zachowywałabym się w młodości, gdybym wtedy miała dzisiejsze możliwości i znała aktualne trendy mody, a brakowałoby mi wiedzy o prawidłowościach Bożych? Z pewnością także stałabym się naśladowcą, który zachowywałby
się podobnie jak wiele dzisiejszej młodzieży, żeby ostatecznie nie zostać z boku,
bez przyjaciół. Modzie na kolczyki na pewno bym się nie poddała, bo kłucie
i uderzanie, nawet jeżeli są to tylko rozmaite nakłucia nosa czy policzków, nigdy
mi się nie podobało. Takie naznaczanie swojego ciała na dłuższą metę nigdy mnie
nie pociągało. Nie nosiłabym białej „zwiewnej” szaty i nie noszę jej także dzisiaj,
gdyż ten, kto chce wyróżnić się z grupy przez przebranie, ma coś do ukrycia. Chce
wyglądać inaczej, niż naprawdę jest i to, jaki jest, chce zakryć wszystkimi możliwymi trikami. Dlatego u-biera się w sposób wyróżniający go z ogółu.
W żadnym wypadku nie chciałabym pouczać was, młodych, gdyż każdy człowiek powinien sam dotrzeć do korzeni swoich uczuć, myśli i życzeń, które wpływają na niego, żeby zmienił się na zewnątrz. Co chce on tym osiągnąć? Gdybym
w mojej młodości miała wiedzę o boskich prawidłowościach, to z pewnością nie
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 11
stałabym się naśladowcą, gdyż duchowo-boska wiedza daje zarówno młodym jak
i starszym możliwość analizowania podłoża własnego zachowania, opracowania
tego, przezwyciężenia, a przez to stania się niezależnym i wolnym. Zbadajmy
teraz wspólnie podłoże noszenia kolorowych włosów, kolczyków, rzeczy z lat
siedemdziesiątych i markowych ubrań, które każdy „musi” mieć. Zacznijmy od
natury.
Człowiek jest ciałem natury, które składa się z wody i ziemi. Kiedy patrzymy
na naturalne ciało ziemi rozpoznajemy, że zmienia się ono tylko zależnie od pór
roku. Wiosną przyroda się budzi; kwitnie. W lecie przeżywamy stopniowe dojrzewanie owoców, a jesienią wycofywanie się soków. Zima przynosi okres spokoju
i tu i ówdzie białą suknię – śnieg. Zmiany w przyrodzie dokonują się bez udziału
człowieka, a więc w cyklach. Kiedy człowiek wkracza w naturalne procesy przez
krzyżowanie, manipulację genami i jak to ostatnio się dzieje także przez klonowanie, to może zmienić zewnętrzne formy przyrody, ale podstawowe cechy charakterystyczne, duchowo-boskie struktury pozostają.
Co jest motywem człowieka, który zmienia swoją naturę, co leży u podstaw
tego kroku? Dlaczego człowiek wyrzeka się swojej istoty, dopasowuje się, ugina,
przejmuje obce programy, zamiary innych i wkłada mnóstwo energii w to, żeby
wyglądać inaczej niż w rzeczywistości. Ponieważ człowiek rzadko analizuje swoje
wzory i sposoby postępowania, żeby rozpoznać siebie samego, staje się naśladowcą albo opozycjonistą wobec jednostek albo społeczeństwa.
Wielu młodych ludzi można zaliczyć do tej kategorii. Niektórym młodym nie
podoba się to, jak zachowują się np. ich rodzice, co myślą i co mówią. Także społeczeństwo, w którym dana osoba żyje, w pewnych aspektach „zachodzi mu za
skórę”. Ponieważ młody człowiek ze swoimi wyobrażeniami, zamiarami i mniemaniami nie jest przyjmowany przez rodziców i inne osoby, z którymi się spotyka,
oraz przez społeczeństwo, ponieważ doświadcza odrzucenia jako niekompetentny,
niedoświadczony i niezrozumiany, oponuje na początku słowami, gestami i sposobem zachowania. Później, kiedy musi rozpoznać, że mimo to nie może przeforsować swoich wyobrażeń i mniemań, zaczyna się buntować i ubiera się często jak
buntownik. Niejeden myśli: skoro nie jestem wysłuchiwany i nie mogę postawić
na swoim, a więc skoro nie jestem poważany jako ten, kim jestem, to oni muszą zobaczyć po prostu „jaki jestem” i w ten sposób okazać mi szacunek. Dlatego często
farbuje się włosy na kolorowo i włącza się w grupę – przez naśladownictwo, opierając się na zasadzie, że jedność daje siłę – razem z wieloma innymi rówieśnikami,
za pomocą wspomnianych rzeczy z lat siedemdziesiątych: butów na koturnach,
przez odbiegające od normy sposoby zachowania itp. itd.
Młody człowiek:
Czy mogę coś do tego powiedzieć? My, to znaczy młodzi, których znam bliżej,
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 12
mamy wszyscy wrażenie, że to nie jest dobre, Gabi. Ale co powinno się robić? Jak
to powinno i w ogóle może przebiegać inaczej? To jest pytanie, na które nie
znajdujemy odpowiedzi.
Prorok:
Przyroda ukazuje nam niewynaturzony i prostolinijny bieg naszego życia. My,
ludzie, chcemy często decydować o przebiegu naszego ziemskiego życia i zachowujemy się pod wieloma względami jak klowni, którzy w kolorowych strojach
pokazują się publiczności. To dotyczy nie tylko młodzieży, ale przede wszystkim
tych, którzy chcą być dorośli i którzy twierdzą, że są wyrobieni towarzysko.
Przyjrzyjmy się porom roku.
Wiosna nie chce być latem, a lato nie chce być wiosną. I jesień nie chce być latem,
a zima nie chce być jesienią. Wielu ludzi sądzi jednak, że muszą być wiosną, kiedy
są na półmetku swego życia, a więc w lecie lub późnym lecie. Odpowiednio do
tego się stroją. Wybierają dla siebie fryzurę lub strój, który odpowiada młodości,
wiośnie, a nie człowiekowi w kwiecie wieku, w lecie. Ten, kto stoi w jesieni życia, chce często przywołać wiek średni, lato; dlatego farbuje włosy i wkłada taką
odzież, która jest stworzona dla młodych ludzi, zamierzając w ten sposób się odmłodzić. Dla takiego człowieka nie gra roli fakt, że przez to ukazuje ewentualnie
swoją niedojrzałość. Dla niego ważne jest, żeby wyglądać na to, czym nie jest.
Ten, kto przeżywa zimę życia, kogo włosy są już białe jak śnieg, często nie chce
tego przyjąć. Ma nadzieję, że uda mu się ukryć ślady jego wieku, żeby przywołać jeszcze przynajmniej jesień. Przykrywką są wtedy ufarbowane na brązowo lub
czerwono włosy, gruby makijaż i ubrania, które choć trochę mają pokazać to, czego
ostatecznie już nie ma: zgrabną nogę w ładnym bucie. To, co widać, to stara noga,
często pokryta żylakami, wciśnięta w buty, które ozdabiałyby tylko nogi człowieka
młodszego.
Droga młodzieży, nie jesteście więc sami ze swoim dążeniem odbijania się od
społeczeństwa. Istnieje przysłowie, które brzmi: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Czy chcecie podporządkować się temu zdaniu? Czy też chcecie zmienić je
ruszając w drogę z innym hasłem, np.: „Nie spadniemy blisko naszych jabłoni”.
Dla was, młodych, mogłoby być warte zastanowienia np. coś takiego:
Jeżeli człowiek szanuje siebie samego, to dba także o swoje ciało i odpowiednio się ubiera. Nie ma nic złego w dżinsach i swetrach, ale noszonych zawsze we
właściwym czasie. Schludne ubranie może być preferowane tylko przez człowieka zwracającego uwagę na estetykę, którego ciało jest zadbane. Taki człowiek
będzie się też porządnie, a więc schludnie ubierał. Jeżeli szanujesz siebie żyjąc
świadomie, to zwracasz uwagę na to, co myślisz, kontrolujesz swoją mowę i jesteś zawsze świadomy tego, że swoim czuciem, myśleniem, mówieniem i postęPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 13
powaniem, a także wszystkimi swoimi życzeniami i pragnieniami stwarzasz swój
własny, ludzki obraz, którym oddziałujesz na bliźnich.
Dlaczego właściwie ludzie w każdym wieku się przebierają? Dlatego, że rzadko człowiek żyje w teraźniejszości i wykorzystuje swoje dni i godziny. Ten, kto
w wiośnie swojego życia nie wykorzystuje dni wiosny, tworząc wewnętrzne wartości, a więc dążąc do wyższej etyki i moralności i podejmując się nauki obyczajów,
ten traci siebie samego i wpada w samozatracenie.
W ten sposób taki człowiek marnotrawi zawartości swojego życia, które przyniósł na ten świat w ciągłym zastanawianiu się czego chce, a czego nie ma i być
może także nigdy nie uzyska. Wtedy czepia się np. telewizji, żeby w myślach zamienić się na role z jakimś aktorem, gdyż chce być taki, jakiego tamten również
tylko gra. Albo szuka swojego „zbawienia” w komputerze przetrząsając internet
w poszukiwaniu tego, co świat może zaoferować, i gdzie mógłby się podłączyć,
aby dostać namiastkę tego, co leży w świecie jego potrzeb i życzeń. Dodatkowo
zmienia się jego wygląd zewnętrzny, ewentualnie przez przebranie i przesadę w zachowaniu.
Ponieważ więc bardzo niewielu ludzi świadomie przeżywa po kolei etapy swojego życia, ponieważ niewielu przezwycięża i wypełnia to, co przynosi im energia
dnia, większość ciągle dąży do przywołania czegoś, co już od dawna jest przeszłością. Ponieważ nie chcą się temu przyjrzeć, sądzą, że kiedy się przebiorą, może
jeszcze coś powróci.
Droga młodzieży, czy chcecie wyrosnąć na takie same jabłonie, jakimi starzy
byli przez całe pokolenia i nadal są? Czy chcecie wziąć swoje życie w rękę podejmując się nauki obyczajów i przyswajając sobie wyższe etyczno-moralne wartości?
Wtedy potoczycie się daleko od jabłoni. Przez was i ostatecznie z pomocą Ducha
Bożego powstanie wtedy wartościowe chrześcijańskie społeczeństwo, które jest
oddane życiu, ukazującemu się każdego dnia na nowo, a także oddane królestwom
przyrody. Z tego wynika jedność ze wszystkimi pozytywnymi siłami nieskończoności i równość między ludźmi. Wtedy znikają nadmierne bogactwo i opłakana
bieda.
Jeżeli obserwujemy nasze dzisiejsze społeczeństwo, do którego należą także
rodzice, patrząc z punktu boskich prawidłowości i zgodnego z Prawem przebiegu
procesów w naturze, to znajdujemy zamkniętą społeczność urabiaczy opinii i tych,
którzy urabiać się dają, tak zwanych dorosłych, którzy jednak nigdy nie dorośli,
gdyż także oni stali się naśladowcami i klownami, żeby móc „zaistnieć w towarzystwie”. Jeśli młodzież zaczyna „brykać”, wyrywa się ze skostniałych układów,
to społeczeństwo kręci tylko głową, a niejeden patrzy potępiająco na tych, którzy
np. mają niezwykłą fryzurę albo kolorowe włosy, noszą „ciuchy” z lat siedemdziePismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 14
siątych, dzwony, koturny i inne rzeczy. O to jednak, co się za tym kryje, nie pyta
prawie żaden z tych nałogowo szukających akceptacji, gdyż oni, jak to przedstawia
obraz przyrody, nie znajdują się na właściwym etapie swojego życia, w swojej rzeczywistości, ale w przebraniu.
Z ręką na sercu mój drogi: Jeszcze nie wszystko się w was wypaliło, podobnie
jak w szukających akceptacji towarzystwa dorosłych. Dlatego często młodość i starość ścierają się z powo-du różnych poglądów i wyobrażeń. I tak niejeden młody
człowiek, który wcześniej buntował się przeciw stosunkom towarzyskim i ludziom
nałogowo szukającym akceptacji i towarzystwa, stał się w wieku około trzydziestu
lat konformistą i oportunistą. Włączył się w towarzystwo, w jego reguły gry i jego
pozorną moralność i stał się jednym z tych, którzy polowali i polują na uznanie, na
sukces, władzę i pieniądze. Właściwie dlaczego?
Jeżeli przeanalizujemy życzenia młodzieży, które najczęściej z racji braku doświadczenia nie są wyważone, ale raczej są mrzonkami, to rozpoznamy, że młodzi
chcą rzeczywiście coś zmienić, ale nie mają doświadczenia, jak można by to przeprowadzić. Również większość rodziców i wielu faworytów społeczeństwa z ich
trendem pięcia się w górę nie może prowadzić dzisiaj młodych ludzi, gdyż sami nie
znają jakości życia, które czynią społeczeństwo stabilnym i kształtują jego jakość,
i których ogół społeczeństwa potrzebuje we wszystkich zakresach życia. Każdy
z żądnych pozycji w towarzystwie chce dobrze tylko dla siebie, zgodnie z zasadą:
„Wszystko dla mnie – inni są mi obojętni”.
Mimo że w naszym społeczeństwie wiele mówi się o miejscach pracy i pomocy dla młodzieży i w związku z tym także trochę zrobiono, to jednak brakuje
bazy, na której młody człowiek mógłby budować. Należałoby np. nauczyć się
rozumieć młodego człowieka i jego cech charakteru. Należałoby znaleźć przyczyny jego gorącego protestu, przez który oponuje on zewnętrznym zachowaniem.
Należałoby pojąć dlaczego ja- ko młody włącza się między młodych, a dlaczego
później, w wieku około trzydziestu lat, pozwala się włączyć w pozornie wszechwładne, egoistyczne społeczeństwo. Dlaczego rezygnuje ze swoich istniejących
przynajmniej w zaczątku ideałów i wartości, jak równość i wolność i włącza się
w trwający od tysiącleci „trend mody”:
„Ja! Ja! Ja! Wszystko tylko dla mnie! ”
Wielu młodych ludzi wierzy w reinkarnację i uświadamia sobie, że najróżniejsze cechy charakteru człowieka są odziedziczonymi lub przyniesionymi z wcześniejszych inkarnacji zakodowaniami. Każdy przynosi inne nazbyt ludzkie atrybuty w to ziemskie życie. To, co w człowieku jest aktywne z jego zbyt ludzkich cech
charakteru, kształtuje zarówno dorosłych jak i młodzież.
Zarówno młodzi, jak i dorośli poddają się – w większym lub mniejszym stopPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 15
niu – zewnętrznej unifi kacji. Każdy jest zdania, że jego wartości będą służyć
celom społeczeństwa. Jeżeli spojrzymy poza ten mechanizm unifi kacji, to poczujemy w jakim to idzie kierunku. Albo pragnie się, jeśli to możliwe, większego
kawałka tortu – społeczeństwa, albo chce się kimś zostać, albo utrzymać swoją
pozycję i w miarę możliwości ją jeszcze rozbudować. Człowiek żądny pozycji
w towarzystwie rzadko stawia sobie pytanie czy to, do czego dąży, jest moralne
czy nie. Niejeden myśli: Obojętnie jak jest, czy to unifi kacja czy nie, „ważne
żeby mnie przypadł największy kawałek społecznego tortu”.
Gdybym dzisiaj była młoda i miała ten wgląd, a zarazem wiedzę o duchowych,
wyższych etyczno-moralnych wartościach, to na pewno starałabym się rozumieć
bliźniego, przyjmować go, zamiast go poniżać. Nie stawiałabym się ponad nim,
ale stałabym u jego boku, to znaczy starałabym się być wobec niego życzliwa i tolerancyjna, a więc stosować to, co jest już powiedziane w Kazaniu na Górze: „Co
chcesz, aby ci inni czynili, uczyń im pierwszy”. Z pewnością odcięłabym się wtedy
od trendu naśladownictwa i zachowywałabym się i ubierała tak, jak podpowiadałyby mi szlachetne i moralno-etyczne wartości. Odpowiednio do mojej dzisiejszej
duchowej wiedzy – „podobne przyciąga zawsze podobne” – byłabym także świadoma, że znajdę przyjaciół, którzy dążą do czegoś takiego lub podobnego jak ja.
Jedynie w świadomości i w wypełnieniu boskich prawidłowości młodzież może
zbudować etyczno-moralne wartościowe społeczeństwo, które nie tylko pielęgnuje
wzniosłe myśli o wspólnym dobru i pięknie o tym mówi, ale także aktywnie tworzy wspólne dobro dla wszystkich, co oznacza, że nie może być poważnych różnic
między bogatym i najbiedniejszym. Młody człowiek, który wypracowuje swoje
wewnętrzne wartości leżące w każdym człowieku, nie włączy się wtedy, mając
ponad trzydzieści lat, w egoistyczne społeczeństwo z jego pretensjami do władzy
i myśleniem o własnych korzyściach.
Rzućmy jeszcze raz krótkie spojrzenie na przyrodę. Wiosna to młodość. Żaden
liść i żaden kwiat nie będą z własnej chęci zmieniać koloru. Są piękne takie, jakie
są. Żadne zwierzę nie daje sobie farbować sierści albo w inny sposób zmieniać
swojego gatunku. Jest takie, jakie jest, i takie jest piękne. Jeśli młody człowiek
ubiera się tak, jak to odpowiada jego typowi i jego rozwijającym się wewnętrznym wartościom, to daje tym wyraz swoim młodzieńczym cnotom i wartościom
charakteru. Lato, dojrzałość, a także rozpoczynający się czas zbiorów, symbolizuje wtedy człowieka, który dysponuje umiejętnościami i zdolnościami, a więc
ukształtowanymi wartościami zawodowymi, które przyswoił sobie przez pilność
i wytrwałość, oraz przez ukierunkowanie na wspólnotę i przez uznanie i przestrzeganie etycznych i moralnych zasad. Tacy ludzie są aktywni w życiu zawodowym
i przyniosą owoce – nie myślą oni tylko o sobie, ale o dobru wszystkich. Są bogaci
w wewnętrzne doświadczenia i mają dobre cechy charakteru. Przedkładają prawPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 16
dziwe dobro ogółu nad przesadne garnięcie dóbr dla siebie. Tacy ludzie nie tylko
mówią o dobru ogółu, ale także włączają się w to, żeby wszystkim ludziom wiodło
się na tyle dobrze, na ile oni sami dążą do służenia wspólnemu dobru i do przyczyniania się do niego.
Każdy z nas wie, że ten, kto szkodzi wspólnemu dobru, szkodzi sam sobie; wyłącza się stopniowo z rozwoju wspólnoty i buduje tylko dla własnego dobra. Tak
działa dzisiejsze społeczeństwo. Jak obecnie widać, nie może się ono utrzymać.
Jeśli pragniemy społeczeństwa stojącego wysoko etycznie i moralnie, to powinno
się ono rozwinąć z młodzieży, która nie tylko się buntuje, nie tylko kłuje w oczy
kolorowymi włosami, kolczykami, modą lat siedemdziesiątych i markowymi ubraniami, które każdy „musi” mieć, dzwonami i butami na koturnach, ale rozwija wewnętrzne, a więc wysoko postawione wartości, które gwarantują moralnie ukształtowane społeczeństwo.
Ono przyczyni się do dobrobytu wszystkich ludzi, którzy rzeczywiście chcą myśleć i działać dla wspólnego dobra i rozwijać zdolności w rodzinie i w zawodzie.
Młody człowiek:
Teraz rozumiem. Ani przez demonstrację „chcemy inaczej”, ani przez bunt nie
stworzy się lepszego świata i ostatecznie w rękach każdego z osobna leży to, co
zrobi ze swojego życia. Nikt nie może się zmienić za drugiego, nikt nie może wmusić innym ludziom dobrych przekonań, ani wyższych etycznych i moralnych wartości.
Gabi, mówisz o konfrontacji buntowniczej młodzieży ze społeczeństwem,
ale to przecież często nasi rodzice są tymi, z którymi się zderzamy – w całkiem osobistych sprawach. Uważamy, że wyrażają zacofany światopogląd
i stają przeciw nam.
Prorok:
Tutaj chciałabym jednak zaapelować do was, młodych, żebyście postarali się
zrozumieć waszych rodziców, a ewentualnie także dziadków. Często słyszy się od
młodych ludzi coś takiego: „Moi rodzice wciąż stają przeciwko mnie. Są dziwaczni. Są niekompetent-ni w sprawach dzisiejszej młodzieży”. W słowniku sprawdziłam co znaczy „dziwaczny”. Tam jest napisane, że „dziwaczny” oznacza: „mający
wyobcowane, budzące śmieszność przyzwyczajenia lub zasady i uparcie się ich
trzymający; odmienny cudaczny, trochę osobliwy, zwariowany”.
Gdybyście mogli porównać dzisiejsze pokolenie dobrobytu z wcześniejszymi
pokoleniami, to mielibyście więcej zrozumienia dla waszych rodziców i ewentualnie dziadków. Nie wszystkich rodziców i dziadków możecie wrzucać do jednego garnka „dziwaczni”, ponieważ w minionych pokoleniach, w których wasi
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 17
dziadkowie i rodzice przeżywali okres dojrzewania istniały całkiem inne warunki
życiowe. Właśnie w czasach waszych dziadków istniała obowiązkowa surowa
etykieta; to trzeba było zostawić, to należało zrobić. Wtedy dla młodego człowieka nie istniało „przecież” ani „ale”, było „tak się robi” i „ tego się nie robi”.
Również w sprawach często zbyt wymyślnych obyczajów przy stole lub zachowania się w towarzystwie, które przyzwyczaiło się do szczególnych sposobów
po- stępowania. Dzieci obowiązywało wiele przepisów. Chłopiec musiał kłaniać
się, a dziewczynka dygać przy powitaniu dorosłych, a w niektórych przypadkach
również wobec rówieśników. Na niedzielę były szczególne stroje i buty, których
nie wolno było nosić w dni powszednie. Ówcześni rodzice surowo czuwali nad
dziećmi, nad tym, z kim one się zadawały, i nad zachowaniem przedmałżeńskiej
czystości.
Dzieci, a także młodzież, miały najczęściej mało osobistej wolności. Musiały
być generalnie posłuszne i grzeczne, a więc dopasowane. Życie od dzieciństwa do
dorosłości było często przeniknięte surowością, sztywnymi przepisami i zakazami,
tak żeby dzieci błyszczały przed krewnymi i przyjaciółmi jak na paradzie.
Rodzice tamtego pokolenia nie zawsze sami byli tak nienaganni, jak żądali tego
od swoich dzieci. Tego, na co sobie potajemnie pozwalali, zabraniali często swoim dzieciom, które oczywiście musiały być posłuszne i bardzo często takie były.
Z własnego zachowania czerpali najczęściej wzory do wychowania swoich dzieci.
Dla waszych rodziców nie było już najczęściej tak sztywnych i formalnych reguł, jakie znali dziadkowie. Ale także oni doświadczyli – jakbyście to określili
– nieco stęchlizny dawnych pokoleń. Zachowania swoich dziadków czy rodziców
nie możecie więc określać globalnie jako „dziwaczne”. Ono ukazuje naleciałości
ówczesnego wychowania, któremu z pewnością sprzeciwiał się również niejeden
z tamtych młodych ludzi – budząc zgrozę krewnych, dla których nieprzyjemna
była obecność „czarnej owcy” w rodzinie. Z pewnością także dziadkowie i rodzice
mogą opowiedzieć jak wciąż na nowo z przekory robili to, czego nie powinni byli
robić, jak płatali fi gle i wiele innych rzeczy. To był jednak wyjątek w mieszczańskim społeczeństwie tamtych czasów.
Wy, dzisiejsza młodzież, urodziliście się w rozkwicie tak zwanego cudu gospodarczego, w społeczeństwie, które w znacznym stopniu zapomniało o istotnych,
etyczno-moralnych zasadach – nie chcę tu mówić o etykiecie ani szczególnych
zachowaniach. Wasi rodzice wzrastali wprawdzie w tym cudzie gospodarczym, ale
od rodziców otrzymali wychowanie, którego normy decydująco ich ukształtowały. Programy zachowania, które kształtują się w dzieciństwie i młodości, powstają
w większym lub mniejszym stopniu aktywne przez całe życie. Wielu przedstawicieli starszego pokolenia nie może zrozumieć zachowania dzisiejszej młodzieży,
które z powodu cudu gospodarczego dokonało wielkiego skoku, ponieważ żywy
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 18
jest w nich jeszcze ciągle obraz wychowania z ich dzieciństwa i młodości. Z punktu
tego ukształtowania wychowują teraz często swoje dzieci i wpływają na was, młodych, miarami i normami z tamtych czasów.
Skoro wielu z was uważa rodziców za niekompetentnych w sprawach dzisiejszej młodzieży, to chciałabym wam dać do przemyślenia to, że mogłoby po prostu
chodzić o brak doświadczenia. Wasi rodzice nie znają się na stylu waszego życia,
ponieważ „dawniej wszystko było inne”. W większości przypadków nie mogą was
zrozumieć, bo nie mają doświadczenia w tym, co dla was, w tym pokoleniu dobrobytu, jest oczywiste. Ponieważ przez skok pokoleniowy są niepewni w wychowywaniu dzieci, reagują czasami zbyt ostro, a nawet po staroświecku, po prostu
z potencjału wspomnień i doświadczeń swojego dzieciństwa i swojej młodości.
Jak by było, gdybyście porozmawiali pomiędzy sobą i uświadomili sobie, że
wasi rodzice nie wzrastali w społeczeństwie dobrobytu, tak jak wy. Rozmawiajcie,
jeśli chcecie, również o tym, że wasi dziadkowie i rodzice w latach dzieciństwa
i młodości musieli doświadczyć nadmiernie ostrego i pełnego zakazów wychowania, że oni też niewątpliwie co i rusz potajemnie się z tego wyłamywali. Wtedy
robili rzeczy, które nie zawsze były nieszkodliwe i bezpieczne, co z pewnością
przeraziłoby ich rodziców, gdyby się o tym dowiedzieli. Także te wspomnienia
i doświadczenia wyłamywania się z ciasnoty autorytatywnego wychowywania
w ich młodości wpływają na wychowywanie was. W tajemnej trosce, że moglibyście zachować się tak, jak oni wtedy. Strach i troska rodziców często wyraża
się w chęci uchronienia was od szkód. Także wasza jazda samochodem czy na
motorze, która często graniczy z szaleństwem, daje waszym rodzicom powód do
niepokoju. Oni martwią się o wasze zdrowie i życie.
Niektórzy rodzice odczuwają żal, że ich młodość była zacieniona przez nadopiekuńczość, przymus posłuszeństwa, przez ograniczenia, zakazy, a więc nacisk
autorytetu. Cieszą się, że nie muszą czegoś takiego serwować swoim wzrastającym synom i córkom. Inni znowu zazdroszczą młodzieży ich wolności.
Tymi słowami chciałabym wzbudzić w was zrozumienie dla waszych rodziców. Być może nauczycie się w rozmowach między sobą i z waszymi rodzicami
rozumieć także swoich rodziców. Wtedy będziecie mogli ewentualnie pojąć i doznać, dlaczego są oni tacy, jak to czasem wynika z ich reakcji. Szczere obustronne
staranie, szczególnie ze strony was, młodzieży, z waszym światem wyobrażeń,
usunie niejeden zarzut, jak np. „dziwaczny” i „niekompetentny” i pomoże wam
zobaczyć siebie i swoich rodziców jako takich, jakimi jesteście: młodsze i starsze
rodzeństwo wspólnie idące przez to ziemskie życie i połączone ze sobą przez
pewne pozytywne aspekty.
Kiedy potem wasi rodzice będą stać w jesieni życia, a wy będziecie dorośli,
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 19
czynni zawodowo i będziecie mieć już może własne rodziny, niejeden z waszych
rodziców powie: „Gdybym tylko nie reagował tak gwałtownie wtedy, gdy moi
synowie lub moje córki byli w okresie dojrzewania; gdybym tylko nie powiedział
tego lub owego lub zgoła nie wymusił”. Patrząc wstecz niejeden dorosły rozpozna też jednak, że to nie mogło właściwie przebiec inaczej niż przebiegło. On był
wtedy po prostu taki, a dzieci były takie. Być może niejeden z rodziców pomyśli
sobie cicho: „Oni w końcu byli podobni do mnie”.
Młody człowiek:
Przemyślimy to dokładnie i porozmawiamy na ten temat.
Następne pytanie: Jeśli wierzyć mass mediom, to dzień powszedni nas, młodzieży, krąży wokół „seksu, narkotyków i rocka”. W wielu rzeczach bierzemy
wprawdzie udział nie zastanawiając się nad tym. Czasami sprawia nam to rzeczywiście przyjemność tak „zaszaleć”. Jak ocenić, co jest dla nas dobre?
Prorok:
Mówiliśmy już o naszym społeczeństwie, które jak krótko opisałam oddaliło
się od etycznych i moralnych norm. Dlaczego tak jest? Ten, kto dłużej zastanawia
się nad naszym dzisiejszym społeczeństwem, nad całym za i przeciw ludzkości,
nad ekstremalnym rozwojem badań i technologii, nad rozmaitą działalnością mass
mediów, nad ekscesami takimi, jak seks, narkotyki i rock, nad robieniem pieniędzy, morderstwami i przestępstwami na tle seksualnym itd. i spojrzy na to z punktu
widzenia nauki Jezusa, Chrystusa, i zobaczy jak młodzi ludzie są w to wszystko
wciągnięci, ten dojdzie do wniosku, że młodzież tego pokolenia nie miała żadnych przykładów. Przez całe pokolenia jednostki orientowały się według większości, a większość według bogatych. Wielu bogaczy żyło i żyje życiem rozpustnym,
kształtowanym przez pieniądze i władzę. Podobnie jak działo się to przed upadkiem wielu tak zwanych wysoko rozwiniętych cywilizacji.
Ten, kto mówi „jestem chrześcijaninem” albo nawet „jestem chrześcijańskim
dostojnikiem, kardynałem, biskupem, proboszczem, pastorem”, powinien być także wzorem albo przynajmniej dobrym przykładem wypełniania chrześcijańskiej
nauki, nauki Jezusa z Nazaretu. Skoro jednak większość kościelnych zwierzchników nie przestrzega duchowo-etycznych zasad, których nauczał nas Jezus z Nazaretu, a za to robi ze swoich tak zwanych chrześcijańskich kościołów strukturę
władzy i ceremonie, które ukrywają wiele kościelnych bogactw, wielu tak zwanych duszpasterzy utraciło wgląd w chrześcijańskie normy, których uczył nas Jezus
z Nazaretu, a przez to utraciła z nimi połączenie także ich trzoda – ich naśladowcy,
którzy nazywają się protestantami bądź katolikami. Nasze obecne społeczeństwo
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 20
osiągnęło w czasie swego upadku niski poziom wcześniejszych wysoko rozwiniętych cywilizacji, aby ulec zniszczeniu jak niegdyś Rzym i Babilon.
Jeśli człowiek nie ma już żadnych etyczno-moralnych wartości, to jego podstawowymi potrzebami są władza, uznanie, bogactwo, zaspokojenie ciała przez
seks, obżarstwo, pijaństwo, aż do narkomanii. Wtedy traci on w znacznym stopniu
wyczucie tego, co jest dobre, a co złe.
A propos uczuć: Jeśli spytasz ludzi żądnych uznania, czym jest uczucie, to odpowiedzą ci być może, że uczucia są niemodne. Muszą być wyłączone, żeby bez
przeszkód móc korzystać z życia. Jednak to właśnie uczucie – nie mylić z sentymentalizmem – jest cennym darem; jest wagą naszego sumienia, na której możemy
odważyć, co jest prawidłowe, a co nie.
Dla tego, kto wyłączył uczucia, wszystko jest prawidłowe. Obojętnie czy ma
w ciągu tygodnia dwóch lub trzech różnych partnerów, czy popełnił jakąś zdradę czy nie, czy inni muszą z jego powodu głodować, cierpieć albo nawet umierać – ważne jest, żeby zadziałał narkotyk, jakim jest seks, obżarstwo, pijaństwo,
władza, przemoc, żądza pieniędzy, kłamstwo i oszustwo albo silna dawka środka odurzającego. Jeśli obserwuje się mass media, fi lmy lub telewizję z pewnego
dystansu, rozpoznaje się, że większość krąży wokół morderstw, oszustw, miłości
i seksu. Dlaczego nasze społeczeństwo etycznie i moralnie znalazło się na tak niskim poziomie? Dlatego, że każdy w tym społeczeństwie myśli tylko o sobie albo
tylko o swoim ugrupowaniu religijnym, o swojej partii, o swoim majątku, o swoich
korzyściach i swoich dobrach, a więc wszystko tylko dla własnego dobra.
To, jak czuje się bliźni i jak mu się wiedzie, jest takiemu człowiekowi najczęściej obojętne – to, czy bliźni daje sobie radę mając mało pieniędzy albo zaledwie z czego żyć; jak powodzi się kobiecie lub mężczyźnie, którzy zostają sami
z dziećmi, bo partner wszedł w innym związek miłosny; jak czują się młodzi ludzie cierpiący pod wpływem narkotyków; jak powodzi się rodzinie, która musiała
opuścić swój dom, bo nie mogła zapłacić czynszu; jak powodzi się bezrobotnym
i ludziom na zasiłkach... Każdy każdemu jest obojętny. Ważne, że samemu jest
się „po właściwej” stronie, a więc po stronie sprawców, a nie ofi ar. Nawet, gdy
politycy składają socjalne obietnice, ludzie żyjący z zasiłku cierpią coraz bardziej
z powodu działania osób „życzliwych potrzebującym”.
Jezus Chrystus nauczał nas – i tego powinny nauczać i według tego żyć także
rzekome wzorce, jak kardynałowie, biskupi, pastorzy i księża – rozpoznaj swoje
błędne postępowanie, swój grzech i proś o przebaczenie, przebacz także swojemu
bliźniemu, który zbłądził wobec ciebie, napraw błędne postępowanie, jak dalece
jest to jeszcze możliwe i nie popełniał więcej tego grzechu. Ten, kto wierzy w Jezusa będzie się stopniowo tego trzymał i jako chrześcijanin uświadamiał sobie, że
ma do oczyszczenia swoje błędne postępowanie, do którego należą także wszystPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 21
kie żądze włącznie z żądzą seksualną.
Rozpustny seks, wykorzystywanie seksualne dzieci, gwałty, kradzieże, narkomania wskazują zawsze na to, że człowiek już sobie nie daje rady ze swoimi problemami. Każda dusza we wcześniejszych inkarnacjach, a więc jako człowiek w innym ziemskim życiu, w mniejszym lub większym stopniu oddawała się tym lub
podobnym ekscesom – w myślach, w życzeniach lub w czynach i jeśli nie oczyściła
ich w zaświatach, to przyniosła je z powrotem w to ziemskie życie. Zamiast teraz
zgodnie z nauką Jezusa rozpoznać korzenie tych fantazji, tych egoistycznych żądz,
oczyścić je, a więc już ich nie czynić, nie tylko się je dalej pielęgnuje, ale często
wyżywa w skrajnej formie. A jeśli te dewiacje są pielęgnowane w formie obrazów
myślowych czy na inne sposoby – także w czynach – to powstają programy żądz,
które doprowadzą człowieka do stanu braku uczuć, a więc braku sumienia, do stanu
człowieka sterowanego żądzą, który w różny sposób zaspokaja swoje popędy, czy
to będzie żądza pieniędzy, głód władzy, pociąg do pornografi i, ekstremalne potrzeby seksualne, skłonność do pedofi lii czy jakakolwiek dewiacja, która prowadzi
społeczeństwo do ruiny.
Młody człowiek:
Przychodzi mi do głowy pytanie: Co jest normalne, a co jest żądzą? Gdzie przebiega granica? Jak można rozpoznać, co leży w konkretnym człowieku? Czy
możesz opisać to dokładniej?
Prorok:
Czym są programy żądz? Zaczynamy np. od normalnego seksu, całkiem normalnej lampki wina, jednego, dwóch, trzech, czterech, pięciu papierosów dziennie.
W zakładzie, wśród przyjaciół lub w rodzinie zdarzają nam się mniejsze lub większe trudności i nie rozwiązujemy ich. Wtedy poruszamy je wciąż na nowo w myślach. Przez to wzrasta objętość energii „trudność”. Staje się to problemem, który
nie tylko nas porusza, ale przez cały dzień trzyma w myślowej niewoli. Ponieważ
o tym nie mówimy, żeby to rozwiązać, wypływa to równocześnie z naszej podświadomości, tak że następuje ogromny nacisk na świadomość.
Myślimy i myślimy. Nasze myśli krążą wciąż na nowo wokół tej problematyki. Nacisk jest coraz większy. Uderza w normalne nawyki naszego życia. I nagle
zamiast trzech papierosów dziennie palimy dziesięć. Normalne potrzeby cielesne
zaczynają napierać i szukają obiektu seksualnego spełnienia. Człowiek, który jest
pod takim naciskiem, chce się teraz odprężyć, a zarazem rozładować. Do tej pory
pił dwie lampki wina, albo jeden czy dwa kufl e piwa dziennie. Teraz sięga po
butelkę wina albo po mocniejsze napoje alkoholowe, lub musi pić więcej butelek
piwa dziennie.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 22
Problem powiększa się i robi się z niego więcej problemów, które wywodząc
się np. z pracy przenoszą się na rodzinę, albo wywodząc się z życia rodzinnego
obejmują pracę, albo powstając w kręgu przyjaciół ogarniają pracę i rodzinę, a wtedy nacisk coraz bardziej się wzmaga. Człowiek pod naciskiem chce się od tego
uwolnić. Zamiast dojść do korzenia zła, który leży w zakresie pracy, rodziny lub
kręgu przyjaciół, uwalnia się na krótki czas od tego pola napięcia przez wzmożoną
konsumpcję nikotyny, przez coraz częstsze zbliżenia seksualne lub przez alkohol,
odprężając się, a zarazem otępiając. W ten sposób powstają wtedy programy zachcianek i żądz, które przez dłuższą aktywność zakorzeniły się w podświadomości,
ale także w duszy tego człowieka.
Jeśli podświadomość jest wypełniona tak dalece, że opanowuje świadomość;
a więc staje się autonomiczna, to programy zachcianek i żądz stają się popędami. Człowiek jest wtedy napędzany do potęgowania swoich nałogów. To posuwa
się często tak daleko, że nie może już położyć kresu tym obciążeniom. Dalszymi
ekscesami mogą stać się złodziejstwo, głód narkotyków, brutalność, skłonność do
przemocy wobec dzieci albo w seksie i wiele więcej.
To, co zaczęło się od drobiazgu, od jednej trudności, którą być może łatwo dałoby się rozwiązać, gdyby człowiek o tym porozmawiał i uzyskał jasność co do swojego udziału winy, gdyby znalazł korzeń i oczyścił go, stało się teraz jakby lawiną,
która go ze sobą porwała i wpędza w przymusowe działania.
Jak często słyszy się: „Chociaż ten jeden raz”. Ale jeden raz, to może być już
zbyt wiele. Wtedy, kiedy pielęgnowało się w myślach i obrazach myślowych namiętności tak długo, aż one wreszcie masywnie wybuchły, pokonały człowieka,
tak że stracił on kontrolę nad swoimi czynami. Boski świat dał nam pomoc, abyśmy nie pozwolili naszym pragnieniom zmienić się w żądze i nałogi. Nauczał nas,
żeby nie pielęgnować pragnień nawet w myślach i obrazach myślowych, ale zanalizować je: skąd przychodzi nacisk i przynaglenie. Jakie rodzinne, towarzyskie,
zawodowe lub szkolne problemy, albo osobiste słabości konkretnego człowieka
leżą częściowo u podstaw problemów. Powinniśmy pytać siebie, co uzyskamy
przez to, że pozwolimy namiętnościom stać się żądzami przez ciągłe ich pielęgnowanie.
Boski świat nie uczy nas zwalczania obrazowych lub rzeczywistych realizacji
życzeń, pragnień i pożądania, ale zgłębienia przyczyn, korzeni tego, niejednokrotnie nienormalnego zachowania, i usunięcia ich. Wskazuje nam, że nie powinniśmy przyjmować wynaturzonej seksualności, obżarstwa, pijaństwa, narkomanii
i innych nałogów jako danych przez los i żyć z nimi. Wskazuje nam raczej, żebyśmy przed dążeniem do realizacji, a więc zanim pragnienie stanie się żądzą,
rozważyli to w głowie – gdyż zło siedzi najpierw w głowie, a więc w świadomości. Powinniśmy więc uświadomić sobie dokąd jesteśmy napędzani i co nam to
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 23
przyniesie.
Nie powinniśmy więc ulegać tym napierającym życzeniom i namiętnościom
i przez to pozwalać im się realizować, ale zgłębić korzenie, żeby je usunąć. To
powinno przebiec w naszych myślach, a więc w obrazach w nas.
Jeżeli naświetliliśmy i rozważyliśmy naszą sytuację, rozpoznaliśmy które ze
słabości i błędnych postaw leżą u podstawy naszych specjalnych skłonności, jeżeli zauważyliśmy też ewentualnie gdzie nałożyliśmy na siebie winę albo z naszej strony nie wybaczyliśmy i jeżeli oczyściliśmy to, to wyłania się z tego także
rozpoznanie jak chcemy teraz postępować. Z decyzji na nie czynienie tego więcej
albo nie pozwolenie na realizację ekstremalnych życzeń wyłaniają się przesłanki
do etycznego i moralnego postępowania, które coraz bardziej wchodzą w naszą
podświadomość, kiedy rozbudowujemy je i wzmacniamy przez powtórne myślenie
i potwierdzanie ich. To sprawia później, że ciało nabiera coraz więcej pozytywnych, budujących sił; znika wtedy istniejące już może nacechowanie przez grzech.
W ten sposób człowiek może być uwolniony od swojej namiętności.
Ten, kto poddaje się swoim programom pragnień i żądz i wciąż na nowo je realizuje, wkłada te mechanizmy w swoją podświadomość. Z czasem staną się one
w podświadomości automatycznym, autonomicznym sterowaniem ciała. Człowiek
już prawie wtedy nie myśli i zezwala na wszystko, gdyż uczucie, które waży i mierzy – sumienie – jest wyłączone. Taki człowiek działa wtedy pod przymusem.
Powinniśmy się więc starać, a więc być czujni, o to, żeby zbyt długo nie obracać w rozumie, a więc w świadomości takich lub podobnych myśli – życzeń i żądz
– przez ciągłe myślenie o nich, życzenie sobie tego i wyobrażanie.
Wiemy, że przebieg zdarzeń aż do wykonania czegoś zaczyna się w głowie,
a więc w świadomości. Człowiek jest np. poruszony przez odpowiednie programy
telewizyjne lub fi lmy wideo, bądź przez inne wrażenia zmysłowe do tego, żeby
myślał o konkretnych rzeczach, co oznacza, że musiały istnieć przyniesione już
takie same lub podobne zakodowania. Jeżeli teraz człowiek porusza w sobie te
niebezpieczne, sprzeczne z Prawem uczucia i myśli i pozwala im zadomowić się
w sobie, to energie te przyjmuje podświadomość, która wtedy odpowiednio steruje
funkcjami ciała. Jeżeli ten sprzeczny z Prawem, a więc grzeszny kompleks energii
wzmacnia się przez to, że człowiek wciąż na nowo zajmuje się tymi uczuciami,
myślami, obrazami, swoimi życzeniami, to zdobywa on powoli coraz większą władzę nad człowiekiem i wreszcie dochodzi do autonomicznego sterowania przez
podświadomość. Człowiek czuje nacisk do realizowania, nie mogąc już tego kontrolować świadomością.
Wciąż na nowo słyszymy, że jakiś sprawca został osądzony i zamknięty do więzienia na wiele lat. Drogi Marcinie, czy sądzisz, że przez to opróżni się jego podPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 24
świadomość? Czy sądzisz, że sprawca zostanie w ten sposób uzdrowiony, to znaczy
rozwinie efektywny, pozytywny sposób życia, a więc osiągnie etyczne i moralne
wartości? Skoro w więzieniu nadal będzie się natykał w telewizji na swoje programy pragnień i popędów, które dalej będą go stymulować, to czy po latach, kiedy
opuści więzienie, będzie uzdrowiony, czy też należy się obawiać, że znowu będzie
robił to samo lub podobne? Więzienie może być koniecznym wyjściem, ale bez
celowego oddziaływania na świadomość i podświadomość, tak żeby rozwiązane
zostały te autonomiczne programy, sprawca rzadko zyska uzdrowienie.
Młody człowiek:
To fajnie, że tak jasno to powiedziałaś, Gabi. Ja przynajmniej będę teraz na siebie uważał, żeby od razu zobaczyć, kiedy coś się we mnie ruszy w niewłaściwym
kierunku. Nie chciałbym wpaść w jakieś nałogi albo przymusowe działania. Inaczej wyobrażam sobie swoje życie i postanowiłem sobie coś całkiem innego.
Prorok:
Powiedziałeś: „Inaczej wyobrażam sobie swoje życie i postanowiłem sobie coś
całkiem innego”. W ten sposób poruszasz wyższy cel życia, który sobie wyznaczyłeś. Jasny cel z odpowiednią zawartością jest ważny, kiedy dążymy do rozwoju
w kierunku tego celu, do rozwinięcia człowieka z charakterem, z wewnętrznymi
wartościami. Tylko wtedy, gdy stawiamy przed sobą jasny cel, według którego
się orientujemy będzie możliwa świadoma ewolucja, rozwój ku wyższym wartościom.
Ale wróćmy do naszego tematu. Mówiłeś o „narkotykach i rock´n´rollu”. Mam
tu do ciebie pytanie: Dlaczego nie sam rock´n´roll? Dlaczego tak wielu młodych
zażywa narkotyki? Dlatego, że wielu z nich nie jest już panami swoich życzeń,
myśli i swoich namiętności albo dlatego, że zostali mocno rozczarowani naszym
społeczeństwem nie mogąc „pozbyć się” swoich wyobrażeń i życzeń. Jedni oszołamiają się narkotykami aż wpadną w nałóg, inni znowu chwytają za wszystko,
co popadnie i biją kogo się da. Wszystko jednak ma przyczynę.
Młodzi ludzie musieliby być we właściwy sposób przyjęci w naszym społeczeństwie. Ono jednak jest tak zajęte sobą, że tylko rozkazuje młodym ludziom
i nie zadaje sobie trudu, żeby nauczyć się ich rozumieć. Wyobrażenia i poglądy
młodych ludzi – i z tym na pewno się zgodzisz – są często nierealne. To nie
znaczy jednak, że społeczeństwo powinno te niewyważone pomysły po prostu
odrzucać. We wszystkim jest ziarenko prawdy albo ziarenko sensu. Należałoby
więc rozpoznać wyobrażenia i poglądy młodych ludzi w ich podstawowych wartościach, a więc rozpoznać ich sens, żeby zrozumieć młodzież i wspierać ją we
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 25
wzmacnianiu jej pozytywnych aspektów i wartości i na tym budować. W ten sposób z życzeń młodzieży rozwinęłoby się to, co dobre, konstruktywne i owocne,
a oni zgodnie z sensem swoich wyobrażeń i poglądów stopniowo włączyliby się
w dobre społeczeństwo z etycznymi i moralnymi wartościami.
Pytasz mnie jak można rozpoznać cze go wymagają etyczno-moralne war tości.
Ja bym zapytała: Co jest istotne, żeby móc prowadzić wartościowe, etyczne,
moralne życie? Na początek byłoby ważne zapytanie siebie: Czego właściwie
chcę? Czy chcę być inny niż tłum, czy też chcę być cząstką tłumu dającą się wlec
przez masy bez świadomości do jakiego stada należę?
Jeżeli chcesz dążyć do wyższych, etyczno-moralnych wartości, to powinieneś
opracować w głowie, a więc rozumem to, co cię w tej chwili porusza, a zarazem
odegrać to w myślach przed sobą pytając: Co mi to da? Czy chcę utonąć w napędzającej i napędzanej bez opamiętania masie, w „społeczeństwie”? Czy chcę zatem
płynąć w strumieniu czasu, strumieniu „świata” i tego, co światowe, żeby ewentualnie mieć swój udział w żyznych gruntach osadzonych na jego brzegu, czy też
chcę by niezależnym człowiekiem o mocnym charakterze, który przez rozwijanie
swoich wewnętrznych, korzystnych nie tylko dla siebie – czyli bezinteresownych
– wartości mógłby stać się skałą w kipiących falach tłumu? Czy chcę więc już dzisiaj postawić sobie wyższe normy społeczne i przez to stać się i być człowiekiem,
który świadomie może powiedzieć: To, co jest przyjęte w dzisiejszym społeczeństwie nie odpowiada moim wartościom.
To nie znaczy, że powinieneś uciskać to, co na ciebie napiera – czy to będzie
seks, narkotyki czy rock´n´roll albo włączone w to „maskarady”, „trendy”, o których mówiłeś. To byłby fałszywy krok. To, co uciskamy, nie jest przecież usunięte,
a tylko odsunięte. W chwili słabości wraca i pokonuje nas, tak jak w przypadku
epidemii. Stajemy się wtedy chorobliwie namiętni, a cugle ziemskiego życia wymykają nam się z rąk. Mogę ci tylko poradzić, żeby stopniowo usunąć to, co na ciebie napiera – nauka chrześcijańska mówi: grzech; my możemy także powiedzieć:
to, co nazbyt ludzkie, słabości, błędy, błędne postępowanie – a więc znaleźć korzeń
nacisku i naporu życzeń, żeby potem ten korzeń usunąć.
Nie należy więc mówić po prostu „nie” wszystkiemu, co jest namiętnością, ale
zdecydowanie potwierdzić słowem „tak” etyczne wartości i prawdziwe, chrześcijańskie życie, które odpowiada nauce Jezusa, Chrystusa. W tym pomoże ci Duch
Chrystusa Bożego, który jest w każdym człowieku – wtedy, kiedy ty tego zechcesz,
gdyż jest napisane: proś, a będzie ci dane; szukaj, a znajdziesz; pukaj, a otworzą ci.
Otrzymasz wtedy pomoc, żeby stopniowo zburzyć to, co ludzkie, i zbudować chrześcijańskie życie z wyższymi, etyczno-moralnymi normami. Wtedy nie będziesz napęPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 26
dzany, ale będziesz człowiekiem chrześcijańskiego społeczeństwa, które z pewnością
się narodzi, gdyż upadek egoistycznej kultury już jest zapowiedziany.
Trudno jest orientować się na ludzi, także na kościelnych „dostojników”, którzy
właściwie powinni być chrześcijańskimi przykładami. Jeśli chcesz orientuj się według życia Jezusa, które nie było proste. Także Jezus miał swoje walki. O tym, jak
wciąż na nowo je wygrywał, możesz na pewno przeczytać w niektórych dobrych
duchowych książkach.
Młody człowiek:
Gabrielo, to są odpowiedzi na nasze pytania, z którymi możemy coś zacząć.
Interesują mnie te duchowe wartości. Chciałbym dowiedzieć się o nich więcej. Jak wyglądają konkretnie? Jak możemy rozwijać je w szczegółach, jak
wzmocnić itp?
I jak, jako młody człowiek, mogę sobie wypracować swoje, a zarazem nowe,
wartości bez brania przykładu z dorosłych.
Prorok:
Pytasz o wyższe, moralno-etyczne wartości. Zacznijmy od małej dawki, aby
potem ją zwiększyć.
Postaraj się słuchać swoich bliźnich i spróbuj dawać im szczerą odpowiedź. Nie
bądź najważniejszy w rozmowie. Nie bądź mędrkiem, ale zastanów się, czy rzeczywiście dorosłeś do pytania i możesz pomóc i służyć odpowiedzią.
Utrzymuj swoje ciało w czystości. Staraj się nosić czyste i porządne ubranie.
Pozdrawiaj swoich bliźnich otwartymi myślami i słowami i uświadamiaj sobie, że także ty chciałbyś być witany z jasną, otwartą twarzą.
Jeśli jesteś w szkole lub w pracy, nie dowcipkuj na temat nauczycieli i nauczycielek albo przełożonych, ani na temat kolegów ze szkoły czy z pracy. Czy
chciałbyś, by inni śmiali się z ciebie?
Jedz i pij obyczajnie i uświadom sobie, że jedzenie i picie, które przyjmujesz
są darem Stwórcy dla Jego ludzkich dzieci przez matkę Ziemię. Także zwierzęta, rośliny, całą przyrodę traktuj tak, jak chciałbyś, aby ciebie traktowano, gdyż
wszystkie formy królestw przyrody czują i odczuwają, bo niosą w sobie życie,
a więc uczucia i odczucia. Bądź świadomy, że matka Ziemia jest dawczynią dla
twojego fi zycznego ciała. Ten, kto szanuje siebie samego i utrzymuje w czystości swoje ciało, szanuje i ceni także matkę Ziemię. On nie sprawi świadomie
cierpienia ani zwierzętom, ani roślinom. Będzie też cenił minerały nie wykorzystując ich.
Jeśli spotykasz człowieka – obojętnie, czy to znajomy czy obcy – nie poniżaj
go, gdyż jego obecna świadomość jest taka, jaki jest on w tej chwili; to jego inPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 27
dywidualność. Tak, jak człowiek wygląda, tak myśli i żyje; taki jest jego osobisty
obraz, który narysował swoimi myślami i życzeniami. Tak przedstawia się on tobie i innym ludziom; tak się też ubiera i tak kształtuje swoje mieszkanie; tak żyje
i zachowuje się w nim. Każdy człowiek jest inny niż pozostali. To bycie innym
nazywamy stanem świadomości pojedynczego człowieka. Także ty jesteś inny
niż ten inny, drugi człowiek. Ty masz swój stan świadomości, a on swój. Który
z nich jest „właściwy”? Według boskiego Prawa żaden, gdyż każdy wykazuje
w mniejszym lub większym stopniu swoje grzeszne zakodowania, a więc to, co
w nim „zalega”. Dlatego każdy mówi, oskarża i sądzi tylko ze swoich własnych
błędnych zachowań i staje się przez to własnym sędzią. Jezus powiedział na ten
temat: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie,
takim was osądzą; i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”.
Nie wysyłaj do swojego bliźniego myśli pełnych nienawiści i zazdrości, bo sam
też nie chcesz, żeby inni ci to robili.
Pozostaw swoim bliźnim wolność. Nie zmuszaj ich, aby robili to, czego ty
chcesz, albo co mógłbyś zrobić sam.
Pomóż swojemu bliźniemu, gdy rozpoznajesz, że potrzebuje on pomocy i o nią
cię prosi, ale nie rób z tego widowiska. Zrób to w pełnej skromności i nie żądaj od
niego nawet podziękowania. Nie wciskaj się do świątyni, do królestwa swojego
bliźniego chcąc go zmienić w takiego, jakim powinien twoim zdaniem być. Zmień
siebie i zyskaj szacunek dla swojego własnego życia, a uzyskasz też szacunek dla
swoich bliźnich.
Kiedy poznajesz chłopca lub dziewczynę zapytaj siebie w jakim celu. Czy celem jest seks, zaspokojenie twoich napierających życzeń? Wtedy zapytaj siebie jak
by było, gdybyś to ty był w takim celu wykorzystany.
Drogi Marcinie, nowe wartości, duchowe wartości – jak je nazywasz – są wciąż
tymi samymi starymi wartościami, które wskazują wszystkie boskie przekazy i których nauczał nas w pełni Jezus, Chrystus, i którym dał wyraz w swoim życiu. To są
wieczne boskie prawidłowości dla tej ziemi. Już w Kazaniu na Górze Jezus z Nazaretu dał nam tak wiele! Jeśli postępujemy według Jego prostej nauki, to jesteśmy
już na drodze do wyższego życia.
Jezus nauczał nas np.: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Sądzić oznacza
oskarżać lub poniżać innego w myślach albo słowami, bez rozpoznania swojego
własnego udziału. Jak często mówi się: „Nie jestem winny tej czy innej sytuacji”
albo „Jestem niewinny”. Jezus jednak nauczył nas czegoś innego odnośnie belki
i źdźbła. On powiedział: „A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki
w oku swoim nie dostrzegasz”. Albo jak śmiesz mówić do brata swego: »Pozwól,
że wyjmę źdźbło z oka twego«, a oto w oku twoim jest belka. Obłudniku, wyjmij
najpierw belkę z oka twego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 28
twego”. Miał przez to na myśli, że w przypadku konfl iktu winy nie ponosi jeden.
Jeśli wierzy się w prawo siewu i zbioru, przyczyny i skutku, to w kłótni między
dwoma lub wieloma osobami musi leżeć wspólna przyczyna, w której każdy ma
swój udział. Jeśli próbuje się przypisać winę tylko jednemu, a więc znaleźć jednego
winnego, gdzie jest wtedy ten, który tę winę wywołał.
Zgodnie z nauką Jezusa – patrz: belka i źdźbło – udział w kompleksie winy
musi mieć więcej niż jedna osoba; nie może być tylko jednego winnego. Jeżeli
chcemy uniknąć współwiny albo przed sądem dochodzić sprawiedliwości, to Jezus
pokazuje nam rozwiązanie, drogę dla naszego postępowania: „A więc wszystko, co
byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie! ” albo innymi słowami:
Jeśli nie chcesz, żeby ci coś robiono, nie rób tego innym. Z pewnością nie chcesz,
żeby inni cię sądzili, ciebie oskarżali, obwiniali, wyłączali cię, odrzucali itp. Skoro
tego nie chcesz, nie rób tego innym. Z tego wynikają szlachetne wartości, a więc
prastare wartości dla chrześcijańskiego społeczeństwa.
Mimo że prawo siewu i zbioru – „prawo przyczyny i skutku” – jest zapisane
w Biblii, wielu chrześcijan to odrzuca. Któż chciałby być współwinnym jakiejś
winy? Szuka się tego, co najlepsze dla siebie i na chwilę odsuwa się na bok prawo
siewu i zbioru. Także instytucje kościelne omijają szerokim łukiem prawidłowość
„co człowiek sieje, to zbierze”. Właściwie dlaczego? Gdyby uznały tę prawdę, to
kościelni dostojnicy byliby stale w podróży, żeby przepraszać swoich bliźnich za
to, co było, i co jest. Rozpoznajesz więc z tego, w jakiej fazie kulturowej stoi nasze
społeczeństwo. Zamyka oczy na kosmiczne prawo przyczyny i skutku szczególnie
wtedy, gdy chodzi o to, co osobiste. Prawa nauki jednak uznają je i twierdzą: Nie
ma skutku bez przyczyny. Widać więc, że dorośli rodu ludzkiego muszą najpierw
dojrzeć do wartościowego społeczeństwa.
Człowiek nie powinien się orientować na żadnego człowieka, ale zawsze na
naukę Jezusa. Żeby usprawiedliwić rzekomą bezsilność wobec własnych niskich
stron często dowodzi się, że Jezus był doskonałym człowiekiem, a my jesteśmy
ludźmi niedoskonałymi. Ta wypowiedź jest wprawdzie prawidłowa, ale Jezus
przykazał nam: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie. To
oznacza, że mamy prowadzić naszą duszę do udoskonalenia z pomocą naszego
Zbawiciela, Chrystusa. Jezus przykazał nam także, żebyśmy szli w Jego ślady, co
oznaczy, że nie mamy naśladować żadnego człowieka, ale czynić kroki, których
On nas nauczał. Kroki do wartościowego życia, które wyższymi etycznymi i moralnymi normami kształtowałoby także stabilne społeczeństwo, są stopniowym
wypełnieniem przykazań, które Bóg dał nam przez Mojżesza, i Kazania na Górze
Jezusa. Z tego wyłania się stopniowo to, czego nauczał nas Jezus: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 29
Tę Jego wypowiedź odnoszę przede wszystkim do naszej duszy, która także w człowieku może stać się doskonała. Człowiek zawsze ma swoje ziemskie
programy życiowe, których ostatecznie potrzebuje, żeby dojść do ładu w ziemskim bycie, np. programy poruszania się w trzech wymiarach, decydowania w zawodzie, prawidłowego ważenia i mierzenia, geografi i i historii, a także programy liczenia, programy muzyki i te potrzebne do zastosowania innych talentów;
a w dzisiejszych czasach nawet, jeżeli chcesz, programy pracy z komputerem.
Te nasze życiowe programy dla ziemskiego bytu mogłyby być też miarami wartości dla chrześcijańskiego społeczeństwa, np. jak kształtuję tym swoje życie. Jeżeli stawiam te programy życiowe w światło przykazań Bożych i prawidłowości
Kazania na Górze Jezusa, to stopniowo uświadamiam sobie, co mogę zrobić ze
swojego życia i jak zdołam je wprowadzić na coraz bardziej szlachetne i subtelne
tory.
Młody człowiek:
Gabi, czy to nie jest wysoka poprzeczka dla naszego życia? Nie zawsze jest
łatwo konsekwentnie wprowadzać w czyn nauki Kazania na Górze i mimo
starań nie posuwa się to zbyt szybko naprzód. Doskonałość jeszcze długo nie
pojawi się niestety w polu widzenia.
Masz na to radę?
Prorok:
Drogi Marcinie, doskonałość jest celem. Do niej prowadzi droga. Droga – to
znaczy stawanie się, rozwój. Idziemy tą drogą krok za krokiem. Także wyższa etyka, o której mówiłam, nie może być urzeczywistniona z dnia na dzień, ale w ogóle
osiągniemy ją tylko wtedy, gdy naprawdę tego chcemy. To też niezbędna jest jasna
i szczera podstawowa decyzja.
Niezbędne jest więc najpierw pytanie: Czy w ogóle chcę potwierdzać tę etykę?
Następne pytanie brzmi wtedy: Czy w ogóle chcę dążyć do tej etyki? jeżeli możesz
twierdząco odpowiedzieć na te pytania i jesteś zdecydowany do osiągnięcia tej etyki, to potrzebujesz celu. I jeżeli ustawiłeś sobie ten cel, to możesz też postanowić
sobie codzienne kroki. Na drodze do wyższego życia nazywają się one tak: To,
co dziś odczuwalnie mnie porusza, chce mi coś powiedzieć. Jest mową mojego
sumienia, które mówi mi, co dzisiaj jest we mnie zbyt ludzkiego. Co i gdzie jest
korzeniem tych zawirowań w umyśle? O tym, gdzie można znaleźć korzeń, mówi
nam najczęściej subtelne uczucie i jeśli prosimy Ducha Bożego w nas, to uczucie
staje się silniejsze. Pokazuje nam wtedy, jak nazywa się korzeń.
Poruszenie w naszym umyśle opiera się ewentualnie na nieporozumieniach z rodzicami, z przyjaciółmi, z kolegami. Nie znaczy to teraz, że należy usunąć nieporoPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 30
zumienie, kłótnie, poklepując się nawzajem po ramieniu i sądząc, że wszystko jest
znów w porządku, ale usuwając korzeń tego, co leżało u podstaw sytuacji.
Znalezienie korzeni i usunięcie ich jest ważne, żeby móc czynić kroki do
wyższego celu. To zachodzi stopniowo. Zawsze oznacza to, że przed zwycięstwem jest walka. Ostatecznie także walka z naszą nazbyt ludzką naturą. Wiedz,
że ten, kto czyni kroki do wyższego celu, ma u boku jedynego w swoim rodzaju
towarzysza. Jest to Duch Chrystusa Bożego, który jako Jezus powiedział do
ciebie i do nas wszystkich i jako Chrystus wciąż na nowo mówi: Pójdźcie za
Mną!
Tego, że konieczne jest znalezienie korzeni w celu wyrwania ich z gleby naszej
duszy, żeby nie wyrastały z nich znów te same pędy uczy nas natura. Jeśli tylko
zetniemy kwiaty lub trawę, z korzeni odrasta wciąż na nowo ten sam gatunek. To
samo obowiązuje w naszym życiu: ten, kto tylko odsuwa na bok swoje zatwardziałe myśli i swój kipiący egoizmem umysł, a także swoje namiętności i programy
życzeń, jeszcze długo nie wyciągnie korzeni z gleby swojej duszy i swojej podświadomości. Powoli, często niezauważalnie, pęd odrośnie przez grzeszne myśli,
kipiący egoizmem umysł, namiętności i przemożne życzenia. Porównując z przyrodą można powiedzieć, że to, co na nowo wyrasta z korzenia, jest o wiele bujniejsze i silniejsze, bo przez długi czas było żywione. W pewnych warunkach pokonuje
nas to – wtedy trudno jest nad tym zapanować.
Młody człowiek:
Czy to nie zajmuje zbyt wiele czasu? Taki człowiek nie ma już prawie wolnego czasu; jest bez przerwy zajęty sobą.
Prorok:
Droga samodoskonalenia nie przynosi zawężenia życia. Tak wydaje się tylko
na początku. Możesz mi wierzyć, bo mam w tym doświadczenie. Pierwsze kroki
przezwyciężania tego, co nazbyt ludzkie, są z pewnością ciężkie, gdyż niejedno
stare przyzwyczajenie nie chce się dać wykorzenić. Musisz pracować nad sobą,
mocować się i walczyć ze sobą. Kiedy jednak pierwsze kroki do wyższego celu
zostały uczynione, stajesz się jaśniejszy i bardziej rozbudzony, masz rozszerzoną
świadomość i osiągasz szybsze i łatwiejsze pojmowanie. Ono pomaga ci w podwyższonej czujności wobec siebie samego, tak że bardzo szybko uczysz się rozpoznawać co na ciebie napiera, gdzie leży korzeń i jak możesz go oczyścić. To szybkie
oczyszczanie umożliwia ci świadome życie, a także sensowne wypełnienie czasu
wolnego. I jeśli masz wolny czas wiesz także jak mógłbyś go wykorzystać. Właśnie nasze dzisiejsze życie proponuje młodzieży wiele możliwości, także robienie
czegoś potrzebnego, albo twórczego zgłębiania swoich zdolności, także w zakresie
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 31
hobby, jakim jest np. uprawianie sportu, muzykowanie, tańczenie – czemu by nie
rock´n´rolla – spędzania czasu wspólnie z przyjaciółmi, wybrania się czasem do
dyskoteki, pojeżdżenia na rolkach lub na rowerze górskim i wielu innych.
Wiedz, to wszystko w odpowiedniej mierze i z celem nie szkodzi młodemu
człowiekowi, wręcz przeciwnie, może on z tego uzyskać doświadczenie i dojrzałość dla dalszego życia wtedy, gdy nie posuwa się za daleko, ale kiedy wszystko
rozważa i mierzy. Na starość nie będzie wtedy mówił o swoich niedostatkach, ale
o młodości, z której czerpał doświadczenie i osiągnął dojrzałość, która przyniosła
mu w następnych okresach życia suwerenność.
Młody człowiek:
Gabrielo, jeden z moich przyjaciół stawia następne pytanie: Zauważyłem, że
jestem niepewny w pracy. Jak mogę sobie z tym poradzić?
Prorok:
Odpowiedź dla twojego przyjaciela brzmi: „Zapytaj siebie samego: Czy to tylko niepewność, czy może raczej pewna niechęć do wykonywania tego zawodu?
A może całkowicie go odrzucasz. Niepewność w życiu zawodowym mówi nam
zawsze, że musimy się jeszcze czegoś douczyć albo, jeśli nie nadajemy się do tego
zawodu, żebyśmy wyprowadzili z niego inny, bardziej odpowiadający naszym talentom i zdolnościom, a więc taki, który daje nam większą pewność i który możemy
wykonywać z radością. Jeżeli odrzucamy jakiś zawód, czy jest to przed wyborem
zawodu czy też w czasie nauki, to możemy z pewnością powiedzieć, że w przyszłości nie będzie nam sprawiał radości, także wtedy, gdy np. będziemy zarabiać
nim dużo pieniędzy. Zawód powinien przynosić nam radość. Praca powinna być
przeniknięta naszymi możliwościami. Z tego uzyskujemy pewność, a ostatecznie
też niezależność, która znowu przynosi nam prawdziwą wolność.
Młody człowiek:
Następny przyjaciel stawia takie pytanie: Mam wybrać zawód. Każdy radzi
mi coś innego. Co mam robić? Sam też jestem jeszcze niepewny. Jak właściwie
się zachować?
Odpowiedź proroka:
Jest w zwyczaju, że inni nam radzą, jaki zawód powinniśmy wybrać. Nie zawsze dobra rada jest bezinteresowna co oznaczałoby że zawsze jest dobrą radą,
pomocą. Często doradca chce widzieć jak jego niespełniony wybór zawodu, zawód
idealny, urzeczywistnia się w kimś innym, np. w synu, córce, dobrym przyjacielu
czy przyjaciółce.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 32
Szczególnie kiedy chodzi o wybór zawodu młodzi ludzie sami powinni stopniowo rozwinąć w sobie świadomość, jakie talenty i zdolności w nich leżą. W wieku,
kiedy młody człowiek ma wybrać zawód, aktywne są też pewne talenty, skłonności
i zdolności. To przynosi ze sobą rytm życia danego człowieka. Nikomu i niczemu nie powinniśmy pozwolić zmusić się do czegoś. Możemy z pewnością przyjąć
dobre rady, ale jednocześnie powinniśmy rozważyć jakie posiadamy skłonności
albo zdolności i talenty. Żeby uzyskać pewność, jakie zdolności leżą w konkretnym
młodym człowieku, młodzi prachrześcijanie idą np. do różnych warsztatów i zakładów przyjaciół Chrystusa, żeby tu i tam popracować, a więc w praktyce zdobyć
informację jaki zawód im odpowiada. Z tego wyłania się pewność, że wybierze się
właściwy fach. Może niektórzy z was czytający tę broszurkę znają właścicieli zakładów, którzy mogliby pomóc im w tym zakresie i pozwoliliby dokładnie poznać
swój zakład.
Młody człowiek:
To dobra rada. Ten, kto chce wziąć swoje życie we własne ręce z pewnością
rozejrzy się za takimi możliwościami. Mam jeszcze w zapasie następne pytania,
dużo pytań. Czy mogę przeczytać kolejne?
Mówienie o Bogu nie jest obecnie trendem wśród młodzieży. W Kościele
Bóg wydaje mi się staroświecki. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że On żyje.
Czy Bóg to tylko coś dla starszych ludzi?
Prorok:
Mówisz, że młodzież nie ma zwyczaju rozmawiać o Bogu i w następnym zdaniu: „W kościele Bóg wydaje mi się staroświecki”.
Jako instrument Boga miałam dużo, bardzo dużo, doświadczeń Boga i dlatego
mogę cię zapewnić z własnego doświadczenia, że Bóg nie jest Bogiem kościelnym,
który został zinstytucjonalizowany, a więc zrobiony staroświeckim. Ponieważ już
dawno Życie, BÓG, usunął się z tego antyku – jakim stał się bóg kościelny – nie
jest dziwne, iż nie odnosisz wrażenia, że ON rzeczywiście żyje. Ale On, prawdziwy
Bóg, Odwieczny, naprawdę żyje! Dlatego, że jest życiem!
Mimo że dużo mówi się o Bogu, mało kto ma właściwie jasne doświadczenia
Boga.
Na Zachodzie nazywamy życie, wieczny byt, wszechobecną siłę, prastrumień
BOGIEM. Bóg jest Duchem, który przenika nieskończoność, który sam z siebie
nadał sobie formę, formę Boga; to jest wieczny Ojciec, którego nazywamy też
Bogiem Ojcem. Z wiecznego pra-strumienia, Boga, Bóg Ojciec stworzył nieskończone duchowe słońca i światy. Siedem razy siedem obszarów niebiańskich i duchowe królestwa przyrody. On stworzył boskie istoty, istoty duchowe, które żyją
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 33
i działają w wiecznym królestwie, w Bogu. Pra-strumień jest oddechem, życiem,
które wszystko utrzymuje i przenika.
Ponieważ Bóg jest życiem we wszystkim, jest On też życiem w materii, w każdym człowieku, we wszystkich duszach, w czterech żywiołach: ogniu, wodzie,
ziemi, powietrzu i we wszystkich siłach materii. W każdym atomie, w każdej
cząsteczce jest zawarta esencja, zagęszczony pra-strumień, a więc BÓG. Bóg jest
słowem we wszystkich stopniach świadomości, jak np. w promieniowaniu ciał
niebieskich, w królestwach przyrody, w duszach i w ludziach. Bóg jest więc życiem w tobie, we mnie, w każdym z nas.
Kiedy obserwujesz przyrodę w jej różnorodności, nastrój rozkwitu wiosną,
kiedy doznajesz żywiołów, siłę w głosie ptaków, ewolucji form natury w przebiegu pór roku, a ostatecznie też zmian tych ludzi, którzy wznoszą swe dusze ku
Bogu, tak że uzyskują one znowu wieczną młodość i mają swój byt w boskim
pra-strumieniu, wtedy czujesz i rozpoznajesz coś z duchowej prasubstancji, która jest we wszystkim i przez wszystko działa. Wtedy odczuwasz młodzieńczość,
subtelny duchowy fl uid we wszystkim. Spostrzegasz wtedy często, że niejeden
stary człowiek nosi wprawdzie ślady swoich lat, ale jednak przebija przez nie
spontaniczność pra-strumienia, Boga, wieczna młodość. Bóg, który jest twoim
wiecznym Ojcem, moim wiecznym
Ojcem, Ojcem wszystkich boskich istot dusz i ludzi jest spontanicznością, różnorodnością, dynamiką, dawcą form, siłą i źródłem siły – doświadczasz tego w twojej
młodzieńczej dynamice. To jest Bóg, pra-strumień w tobie.
Instytucje kościelne rzeczywiście zniżyły Boga do wyobrażenia z szorstkimi,
a nawet okrutnymi cechami, do starocia. Nie dopuszczają do głosu dynamicznego
wszechobecnego Boga, który w każdym jest ogniem, światłem słowa. Urzędnicy
ofi cjalnych kościołów nie tylko przy okazji określonych dni świątecznych mają
swój co roku ten sam rytuał, ale każdy dzień jest ukształtowany przez instytucję,
Kościół. Treść kazań często jest podobna lub taka sama rok po roku. Ich służba
Bogu nie zawsze jest codzienną służbą bliźniemu, ale najczęściej służbą Kościołowi. Kościelni urzędnicy mówią wprawdzie o Bogu, ale nie pozwalają Mu przez
siebie przemawiać ani działać. On nie może się przez nich wcale objawić, gdyż
mają oni tradycyjne wyobrażenie o Bogu, które nie jest zgodne z wiecznym Ojcem,
a więc z Bogiem Ojcem.
Bóg, nasz Ojciec, skłania się ku wszystkim swoim dzieciom, ku tobie, ku mnie,
ku każdemu. Chciałby mieć nas z powrotem w wiecznym królestwie, w wiecznym
niebie. Dlatego posłał do nas swojego Syna, współrządcę niebios, który stał się
naszym Zbawicielem. Jezus ucieleśniał odwiecznego Ojca, gdyż powiedział mniej
więcej tak: Ojciec i Ja jesteśmy jednym, co oznacza: Ja, Jezus z Nazaretu, żyję tak,
jak jest to wolą wiecznego Ojca w niebie.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 34
Spójrz na życie Jezusa. Uświadom sobie spontanicznego, dynamicznego młodego człowieka, który przemierzał ze swoimi apostołami zakurzone drogi i rozgłaszał
radosną nowinę miłości swojego Ojca, który miał dom pod namiotem z gwiazd, który widział działanie Boga w każdym zwierzęciu, w każdej roślinie, który pouczał
swoich apostołów, uczniów i uczennice o najsubtelniejszych prawach wszechświata, który siedział pod drzewem i nauczał ich, który stał pod gołym niebem i ogłaszał
tysiącom radosną nowinę życia: Kazanie na Górze, który z kilkoma apostołami
wsiadł do łodzi i wypłynął na jezioro Genezaret, który ówczesnym faryzeuszom
i uczonym w Piśmie, obłudnikom dobitnie mówił Prawdę. Jezus więc nie był reprezentantem ceremonii – On uosabiał spontaniczność wewnętrznego życia.
Jeśli obserwuje się dzisiaj kościelnych urzędników z ich tytułami i „dostojnościami”, z ich sutannami, ornatami i kamiennymi kościołami, to każdy musi zauważyć, że coś tu nie gra. Tam prosty Jezus z Nazaretu, Syn Boga, a tu „urzędowi
dostojnicy”, którzy „dostojnością” reprezentują coś, czego Jezus nie nauczał. Jezus
nie był taki jak oni. Jezus nie chciał tego, czym oni są. To, jak oni nauczają, mówią, postępują i wreszcie żyją, nie odpowiada nauce Jezusa z Nazaretu. W pewien
sposób również ja, niezależnie od wieku, mogę poczuć tę spontaniczną wieczną
siłą Boga, wewnętrzną wieczną młodość, świeżość Ducha, życie, które jest niepowtarzalne. Każdy, kto coraz bardziej odkłada to, co w nim zbyt ludzkie, a więc ofi
arowuje to z pomocą Chrystusa i coraz bardziej robi to, czego chce Bóg, otwiera
w sobie bijące źródło żyjącej siły, które jest wieczne świeże i czyste, i młode, gdyż
Jezus powiedział nam: Pójdźcie za Mną. Jeśli pójdziemy za Nim, to robimy to,
czego chce Bóg i doznajemy w sobie, na sobie i przez siebie czegoś podobnego,
jak nasz przykład, Jezus, Chrystus. Nie potrzebujesz więc wiele mówić o Bogu.
Rób to, co przykazał nam Jezus i potwierdzaj spontanicznego młodego człowieka,
Jezusa z Nazaretu. Wtedy osiągniesz radość spełniania wo- li Boga. Wtedy nie będziesz już na- śladowcą zależnym od ceremonii, ale spontanicznym młodym człowiekiem, który w swoich myślach i w swoim postępowaniu wciąż na nowo oddaje
cześć Bogu pytając: Jak zachowałby się Jezus w takiej czy innej sytuacji dnia? Co
On chce mi powiedzieć przez moje zachowanie, moje myśli, moje życzenia?
Drogi bracie, nie patrz na staroświeckiego Boga, o jakim uczą kościelni urzędnicy, ale pozwól Chrystusowi zmartwychwstać w tobie! On, Jezus, młody człowiek,
chce być twoim towarzyszem.
Bóg nie jest więc jedynie dla starych ludzi. Bóg jest dla młodzieży, Bóg jest
dla tak zwanych dorosłych, Bóg jest dla osób starszych. Bóg jest zawsze wszechobecny i daruje się zawsze całkowicie. Doznaj i przeżyj Go idąc w ślady Jezusa,
a świadomie będziesz miał u boku najlepszego przyjaciela.
Młody człowiek:
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 35
Jak to tak mówisz, to przemawia to do mnie. Czuje się po prostu, że coś w tym
jest. Jakby jakaś przestrzeń, perspektywa!
Kiedy tak tego wszystkiego słucham i pozwalam, żeby we mnie zadziałało,
przychodzi mi do głowy myśl: Jak mogę włączyć w moje życie to, czego chciałby ode mnie Jezus, a więc jak zgrać to z tym, co zewnętrznie jest moim codziennym życiem? Czy nie są to dwa światy? Czy Jezus jest moim towarzyszem, gdy zwracam się do spraw, które teraz należą do życia nas młodych?
Gram na gitarze i gramy tak w kilka osób. Tworzymy więc orkiestrę taneczną. Gabi, czy po tym co powiedziałaś możemy jeszcze grać rocka? Czy
możemy jeszcze tańczyć w ogóle rock’n’rola?
Prorok:
Jak już przedtem powiedziałam wszystko w miarę i z celem. Oczywiście możesz grać rocka, oczywiście możesz tańczyć rock´n´rolla, o ile to wszystko nie
staje się obciążeniem, a więc nie wyraża się w rozpuście i w ekscesach. Dlaczego
by nie?
Młody człowiek:
Cieszę się, że tak mi wyjaśniasz pójście w ślady Jezusa. To nie jest więc życie
w totalnej ascezie. Rozumiem to teraz tak, że można co nieco przeżyć, o ile pozostaje to na właściwych torach i jeśli nie zagubi się w tym siebie. Na mojej kartce
jest następne pytanie od innej młodej osoby:
Jestem młodym człowiekiem i uczę się zawodu. To obecnie trzeci rok nauki.
Jak mogę ustrzec się od zostania fachowcem, który wszystko rozwiązuje tylko
ze swojej wiedzy?
Prorok:
Być fachowcem to przecież nic złego, to raczej dobrze, jeśli się ma zawodowe
kwalifi kacje. Dobre społeczeństwo potrzebuje zdolnych pracowników, którzy opanowali wiedzę fachową.
W naszym społeczeństwie wiele rozwiązuje się „wiedzą”. Pytanie brzmi: Czy
wiedzący rzeczywiście to „wie”, czy tylko chce przeforsować swoje osobiste wyobrażenia i życzenia, które nie odpowiadają fachowym możliwościom?
Często rozmawialiśmy o spontanicznym wszechwiedzącym Duchu, który
w każdej sytuacji, we wszystkich pytaniach życia, również tych dotyczących pracy,
może nam odzwierciedlić zgodne z Prawem, a więc świadome Boga rozwiązanie.
Przypominam to, co przekazała nam wszystkim – a szczególnie wam, młodym
– Liobani, nasza siostra z duchowego królestwa, co np. jest zawarte w książce
„Liobani. Ja prowadzę, idziesz z nami? ” Ona przybliża wam jak możecie otworzyć
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 36
w sobie Wewnętrznego Pomocnika i Doradcę i jak z Jego pomocą znaleźć rozwiązanie niejednego problemu i odpowiedź na niejedno pytanie czy to w szkole, czy
w pracy, czy w czasie wolnym.
W naszych czynnościach zawodowych dzieje się tak, jak we wszystkim, co robimy. Jeśli robimy to siłą naszego ego, które zawsze chce wystawić się na pokaz,
nadąć i mieć rację, to wcześniej czy później trafi amy na nasze nazbyt ludzkie
granice. Swoim intelektem nie dostrzegamy tego, co jest za granicami, a więc za
murem naszego horyzontu wiedzy. Efektem jest to, że robimy coś, o czym myślimy, że jest rozwiązaniem. Później musimy znowu rozpoznać, że nasze rozwiązanie
doprowadziło do katastrofy. Doznajemy tego obecnie w naszej gospodarce. Gdziekolwiek nie spojrzymy, dostrzegamy, że wszystko się sypie. To jest refl eks muru
naszych wyobrażeń, albo programów wiedzy, refl eks naszego ego.
Jeśli Bóg nie jest dla nas Bogiem staroświeckim, a więc antykiem, który stoi
w kącie i nie ma nam nic do powiedzenia dla naszego życia, to uświadomimy
sobie, że intelekt zawsze ma swoje granice, gdyż jest wyuczony, wprowadzony
przez wychowanie. Inteligencja, BÓG, wie o wszystkich rzeczach, pomaga nam
w każdej sytuacji wtedy, gdy oddajemy się spontanicznemu, pomagającemu Duchowi krok za krokiem wypełniając Jego wolę, którą rozpoznajemy w Dziesięciu
Przykazaniach Bożych i Kazaniu na Górze Jezusa. Przez to rozszerza się nasza
świadomość i osiągamy dostęp do Wewnętrznego Pomocnika i Doradcy, do Ducha
Chrystusa Bożego w nas. Jeśli więc uczynisz te kroki, będziesz w swoim zawodzie
fachowcem, który pozwala działać przez siebie Inteligencji, BOGU, który zatem
stawia intelekt, zawodową wiedzę do dyspozycji Inteligencji, BOGA. Stopniowo
fachowiec sięga wtedy wzrokiem poza granice, poza mur intelektu i doświadcza
rozwiązań za rozwiązaniami kroków, których nie zna to, co intelektualne, sama
wiedza, gdyż buduje ona tylko na swojej wiedzy, na tym, co wyuczone.
Sensem życia jest więc szkolenie naszego rozumu, rozwijanie naszych zdolności i kwalifi kacji, ale też zjednoczenie ich z Inteligencją, BOGIEM, tak że spontaniczny, wieczny, wszechwiedzący Bóg może użyć naszej wiedzy fachowej jako
instrumentu dla dobrego, wysoko stojącego etycznie społeczeństwa.
Młody człowiek:
Mam tu teraz pytanie, które dla niektórych z nas jest palące:
Co myślisz o przyjaźni między chłopcem i dziewczyną?
Prorok:
Mieć dobrych przyjaciół to naprawdę prezent, który nie tylko należy chronić,
ale także pielęgnować będąc dla przyjaciół i z przyjaciółmi. Dobrzy przyjaciele
dzielą dolę i niedolę. Pomagają sobie wzajemnie. Dobrzy przyjaciele są otwartą
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 37
przyjacielską wspólnotą, do której może wstąpić każdy, kto szczerze o tym myśli
i jest gotowy pielęgnować przyjazne połączenie. Z dobrej przyjaźni budują się pozytywne siły. Przyjaźń może uformować przyjaciół, którzy sobie nawzajem pomagają, a z tego może wyniknąć szybkie wewnętrzne wzrastanie.
Dobra przyjaźń istnieje też między chłopcem i dziewczyną wtedy, gdy chłopiec lub dziewczyna nie zawiązują się od razu na bazie masywnych życzeń seksualnych. Boski porządek stworzenia przewiduje, że mężczyzna i kobieta łączą się
cieleśnie, kiedy oboje życzą sobie dziecka. To jest c e l wyższej etyki i moralności
dla nas ludzi w dobrze funkcjonującym, etyczno-moralnym społeczeństwie.
Powoli coraz więcej ludzi pojmuje, że istnieje reinkarnacja, której istnieniu
niezgodnie z Prawem zaprzeczały kościoły urzędowe przez wiele setek lat; wierzą więc w powtórne wcielanie się duszy, co naturalnie oznacza, że przynosimy
ze sobą w ten ziemski byt grzeszne programy z poprzednich egzystencji, między
innymi również życzenie cielesnego zbliżenia, a więc seksu. U jednego to życzenie wyraża się silniej, u innego słabiej. Jeden ma w swoich obrazach myślowych
życzenia seksualnych ekscesów, inny ma życzenie odprężenia się przez seks albo
wprost przywiązania do siebie drugiej osoby przez życie płciowe. Istnieje wiele
różnorodnych związujących węzłów, ale każda związująca więź, także seks, chce
czegoś dla siebie, dla ego albo dla własnego ciała. Jeden chce wciąż na nowo
przeżywać seks, żeby odprężyć nerwy albo przeżywać pobudzenie nerwów jako
rozkosz. Inny może zaspokoić się tylko w cielesnych ekscesach, a więc ekstremalnych formach współżycia. Niejeden po współżyciu płciowym ma wyrzuty sumienia, gdy tylko wykorzystał partnera. Obojętnie jakie to są stopnie płciowego
popędu musimy wciąż siebie pytać: gdzie jest korzeń tego naporu. Czy chcę rozwinąć się przez ćwiczenie i trenowanie seksualnych praktyk w seksualnego idola,
czy też chcę rozwinąć moralno-etyczne wartości dążąc do rozpoznania przyczyny
swojego naporu, żeby stopniowo ją przepracować.
W dzisiejszych czasach nie można mówić: możesz spotkać się seksualnie
z chłopcem lub dziewczyną tylko wtedy, gdy bierzecie ślub i życzycie sobie dziecka. Gdyby to mogło wyjść samo z siebie, a więc z założenia byłoby to łatwe
do wypełnienia wśród nas, ludzi, to byłoby pięknie, gdyż wtedy oboje łączyliby
dającą i otrzymującą miłość i ich szczęście małżeńskie pozostałoby niezakłócone.
Ponieważ jednak pojedynczy człowiek przynosi z sobą w tę inkarnację mniej lub
więcej życzeń seksualnych, dla większości ludzi wypełnienie tej zasady, o której
była mowa jest wielkim przezwyciężeniem. Niektórym się to udaje. Zależy to od
przyniesionych predyspozycji oraz od celu, który dany człowiek przyjął dla swojego życia. Innym to się nie udaje, bo przynieśli ze sobą odpowiednio działające
programy. To jednak nie powinno prowadzić do wymówki, która brzmiałaby tak:
„Przyniosłem ze sobą silne programy seksualne, a więc muszę praktykować seks.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 38
W końcu nie mogę tego po prostu stłumić”. Nie powinno się też tego uciskać,
gdyż to, co jest uciśnięte, nie jest usunięte. Wciąż na nowo trzeba tutaj mówić, że
wskazane jest również znalezienie korzenia nadmiernej seksualności, żeby usunąć
tę podstawową przyczynę, z której napiera odpowiednia energia.
Nie powinniśmy potępiać żadnego człowieka ani jego myślenia i postępowania,
ale każdy ma możliwość stopniowego wysubtelnienia się analizując i przepracowując swój przyniesiony ze sobą świat programów, a nie rozbudowując go przez
tak długie powtarzanie, że traci uczucie ważenia i mierzenia – sumienia i poświęca
się życiu seksualnemu, bez oglądania się na to, jak czuje się wykorzystany partner,
który w pewnych warunkach jest odsuwany na bok, czy będzie to w małżeństwie
czy w związku seksualnym. Ten, kto ma sumienie, będzie się zawsze zastanawiał,
co szykuje przez nadmierną seksualność sobie samemu i swojemu bliźniemu i czy
to, co on robi, jest w zgodzie z jego szacunkiem dla siebie i szacunkiem wobec
bliźniego.
Związujące więzi są często motane przez seks. Czy ta „miłość” wystarcza, żeby
założyć rodzinę i czy ta „miłość” przetrwa przy wychowywaniu dzieci? Czy ta
„miłość” dotrwa aż do późnej starości? To wszystko możemy dziś wyczytać z liczby rozwodów.
Ten, kto chce założyć rodzinę, powinien siebie zapytać: Co jest moim motywem? Żeby móc pielęgnować dobre małżeństwo i rodzinę potrzeba wewnętrznych
skłonności; pociąg, który bazuje tylko na wymuszonej seksu- alności – nazwijmy
ją krótko seksem – z pewnością nie jest dobrą bazą. Dobre małżeństwo wymaga
dużej dawki tolerancji, wzajemnego zrozumienia, życzliwości, która ostatecznie
jest dawaniem i otrzymywaniem, co ujawnia się później także w cielesnym połączeniu.
Jest więc wiele wariantów przyjaźni między chłopcem i dziewczyną. Jeśli jest
to prawdziwa przyjaźń, to połączenie między ludźmi nie jest ukształtowane przez
seks. Jeżeli jest to przyjaźń seksualna, to ma ona różne cechy, o których już powiedziałam. Natomiast jeśli jest to rzetelna, głęboka, wewnętrzna sympatia bez
masywnego życzenia pławienia się w seksie albo rozbudowania tego samego, to
mogłoby się z tego narodzić dobre małżeństwo i rodzina, o ile się wie, jak należy
je pielęgnować.
Ten, kto wchodzi w związek partnerski albo małżeński i zakłada rodzinę powinien sobie uświadomić jaką odpowiedzialność na siebie bierze. Jak wiele bólu serca, wewnętrznej, a także zewnętrznej biedy idzie na konto lekkomyślnie zawartych
małżeństw!
Według konstytucji RFN małżeństwa i rodziny są pod specjalną ochroną państwa. Jak jednak wygląda to w rzeczywistości? Czy małżeństwo i rodzina są chroPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 39
nione przez państwo – i jakie małżeństwa? Dzisiaj jest tak, że niemal co trzecie
małżeństwo jest rozwiedzione i zawiera się drugi, trzeci albo czwarty związek.
Na krótki okres budują się rodziny, w których rodzą się dzieci. Wkrótce potem to
małżeństwo, ta rodzina, rozpada się.
Znam następujący przykład: młode małżeństwo bardzo długo życzyło sobie
dziecka. To wspólnie wytęsknione, wymarzone dziecko przyszło na świat i ma
teraz półtora roku. Obecnie mężczyzna niespodziewanie zostawił rodzinę i wziął
sobie przyjaciółkę, do której się wyprowadził. Matka półtorarocznego dziecka
jest teraz sama i zdana na pomoc socjalną, gdyż mężczyzna nie może w pełni
utrzymać swojej rodziny, ani siebie jako rozwodnika.
W konkretnym przypadku stawiam pytanie; Które małżeństwo, lub która rodzina, jest chronione przez państwo – pierwsze, drugie czy trzecie? Jak państwo
wspiera np. osamotnioną teraz matkę z jej półtorarocznym dzieckiem. Czy wyjściem dla obojga ludzi jest pomoc socjalna? Jeśli tak, to oznacza to dla mnie
skrzywdzenie. Przecież mężczyzna żyje z przyznaną mu prawnie częścią poborów razem z przyjaciółką, która być może dzieli z nim swoje zarobki. Kto dzieli
je z samotną matką i dziećmi?
Co na to mówi państwo? Czy w ogóle może coś powiedzieć? Czy może dochodzić praw dla opuszczonej kobiety i samotnej matki z dziećmi? Mężowie stanu,
politycy, nie mogą na to prawie nic powiedzieć, gdyż oni, re-prezentujący państwo,
a zarazem naród, nie są o wiele lepsi. Jeśli rzucimy okiem na prywatne życie niektórych polityków, to widzimy, że wielu z nich raz lub kilka razy się rozwiodło
i dwa lub kilka razy wzięło ślub lub żyje z kochanką. U niektórych małżeństwo
i rodzina istnieją na pokaz, a na boku utrzymują oni kochanki.
Mężowie stanu, politycy nie muszą martwić się o swoje pierwsze, drugie lub
trzecie małżeństwo po rozwodzie; ich dochody są w części tak wysokie, że mogliby sobie pozwolić na czwarty lub piąty rozwód i ewentualnie na jeszcze jedno
małżeństwo.
* Pytałam prawnika, jak można pogodzić takie zachowanie polityków z konstytucją. Odpowiedział mi: Dla konstytucji małżeństwo i rodzina są szczególnie wysokimi wartościami.
Niemiecki trybunał konstytucyjny ustanowił, że konstytucja traktuje małżeństwo jako „z
zasady nierozwiązywalną wspólnotę życiową”. W kodeksie cywilnym jest to wręcz wyrażone: „małżeństwo zawarte jest na okres życia”. Federalny Trybunał Konstytucyjny stwierdza
dalej: „Jednakże partnerzy małżeńscy mogą być rozdzieleni w zadaniu utrzymania trwającej całe życie osobistej wspólnoty przez losowe lub też spowodowane zawikłania i przyczyny. Małżeństwa mogą się rozpaść, a prawo państwowe nie jest w stanie ich utrzymać ani
z powrotem połączyć. Konstytucyjne prawo osłony nie uznaje jednak trwającego całe życie
małżeństwa za abstrakcyjne, ale w takim kształcie jak odpowiada to panującym poglądom.
W związku z tym konstytucja bazuje na pojedynczym »uświatowionym« cywilno-prawnym
małżeństwie, do którego należy też możliwość, że małżonkowie... się rozejdą...”
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 40
Czy politycy są przykładami wypełnienia naszej konstytucji, którą ostatecznie reprezentują? Jak naród ma stać się lepszy, skoro mężowie stanu, politycy, są
o wiele gorsi niż zwykli ludzie? Z pewnością instytucje kościelne pobłogosławiły
również te małżeństwa. Czy Kościół katolicki, albo też ewangelicki zdjął z niektórych małżonków przysięgę wierności? Zamiast przywołać do etyki i moralności
tych mężów stanu wyjaśniając im, że według chrześcijańskich zasad sakrament,
a zarazem obietnica są obowiązujące, urzędnicy kościelni, którzy błogosławili te
małżeństwa i przyjęli przysięgę wierności, siedzą z tymi politykami w pierwszych
rzędach, „poszerzają swoje rzemyki modlitewne i wydłużają frędzle szat swoich”
i dopuszczają do tego, że ci, którzy siedzą „na pierwszych miejscach na ucztach
i w synagogach” włącznie z kościelnymi zwierzchnikami podobni są tym sprzed
dwóch tysięcy lat, kiedy Jezus nazwał uczonych w Piśmie i faryzeuszy obłudnikami „którzy podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają
pięknie, ale wewnątrz pełne są kości trupów i wszelakich nieczystości”.
Jak to brzmi w danym przez Kościół zobowiązaniu odnośnie małżeństwa, że powinno się dochować sobie nawzajem wierności „dopóki śmierć was nie rozłączy”?
Jeśli nie przestrzegają już tego politycy, którzy kierują narodem i konstytucją, to
kto ma się tego trzymać? Jest lepiej nie brać żadnego z nich za przykład. Ani kościelnych zwierzchników, ani mężów stanu, którzy w nazwy swoich partii włączają
„Ch” – chrześcijańska. Czy zawarte w Kościele małżeństwo staje się tu etykietalnym oszustwem? Czy kościelna nauka odnośnie małżeństwa obowiązuje jedynie
naród, a nie polityków? Bo przecież kościelni zwierzchnicy siedzą w najwyższych
rzędach ze wszystkimi, którzy dopuścili rozbicie małżeństwa. Jak często mówi się
o etyce, która sprzeciwia się moralnemu zachowaniu ludzi, a więc o nauce obyczajów? Gdzie się ona podziała, jeśli nie trzymają się jej ani politycy, ani kościelni
urzędnicy?
Etyka oznacza wg słownika etymologicznego Duden’a „zbiór norm i maksym
obyczajowych, które leżą u podstaw świadomie odpowiedzialnej postawy”. Etyka
narodu, a także etyka zawodowa, etyka postępowania pojedynczych osób – wszystko
powinno wynikać z etyki chrześcijańskiej. Jeśli przyjmiemy to według sensu, a nawet całkiem dosłownie, zobaczymy, że obyczaje nie tylko upadają, ale już upadły.
Droga młodzieży, każdy ma wolną wolę do przyjęcia wyższej etyki i moralno„Panujące poglądy” są w istotny sposób współkształtowane przez odpowiedzialnych
polityków. Kiedy oni coraz mniej poważnie traktują podstawową zasadę małżeństwa,
rozmywają ją w konstytucji, którą reprezentują. Coraz bardziej prezentują podstawowe
wartości, których sami nie przestrzegają. Jeśli spada powszechna etyka i moralność, to oni
w istotnym zakresie są współodpowiedzialni.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 41
ści, a więc zasad moralnego, obyczajnego zachowania. Ten, kto mówi o chrześcijańskiej etyce, a nie postępuje według niej jest najgorszym przykładem dla młodzieży. Jeśli chcecie przyczynić się do lepszego, etyczno-moralnego społeczeństwa, społeczeństwa z wyższymi wartościami, to nie patrzcie ani na mężów stanu,
polityków, na ich zachowanie, ani na jakiegokolwiek innego człowieka, ale jak
już powiedziano, na Jezusa z Nazaretu.
Młody człowiek:
Gabi, czy mogłabyś wskazać mi jeszcze raz kroki do rozwinięcia wyższych
etyczno-moralnych wartości. Sądzę, że są one dla nas ważne.
Prorok:
Chętnie, Marcinie. Uprzytomnijmy to sobie jeszcze raz.
Jak więc wyższe etyczno-moralne wartości mogą zostać rozwinięte przez małe
kroki?
Powtarzam:
Staraj się słuchać twojego bliźniego i próbuj dać mu szczerą odpowiedź. Nie
bądź taki ważny w rozmowie. Nie bądź mędrkiem, ale zastanów się, czy rzeczywiście dorosłeś do pytań i możesz pomóc i służyć odpowiedzią.
Utrzymuj swoje ciało w czystości. Staraj się nosić czyste i porządne ubranie.
Witaj innych ludzi otwartymi myślami i słowami i uświadom sobie, że także ty
chcesz być tak witany: z jasną i otwartą twarzą.
Jeśli jesteś w szkole lub w pracy, nie dowcipkuj na temat nauczycieli lub nauczycielek albo przełożonych ani na temat kolegów ze szkoły i z pracy. Czy chciałbyś, żeby śmiano się z ciebie?
Jedz i pij obyczajnie i uświadom sobie, że to, co przyjmujesz z jedzenia i picia
jest darem Stwórcy dla Jego ludzkich dzieci przez matkę Ziemię. Dobrze traktuj
zwierzęta, rośliny, całą przyrodę, a więc podobnie jak ty chciałbyś być traktowany,
gdyż wszystkie formy królestw przyrody czują i odczuwają ponieważ niosą w sobie życie, czucie i odczuwanie. Uświadom sobie, że matka Ziemia jest dawczynią
dla twojego fi zycznego ciała. Ten, kto poważa sam siebie i utrzymuje swoje ciało
w czystości ceni i poważa także matkę Ziemię. Nie będzie świadomie sprawiał
cierpienia ani zwierzętom, ani roślinom. Będzie też cenił minerały i nie będzie ich
wykorzystywał.
Jeśli spotykasz człowieka – czy jest to znajomy, czy też obcy – nie poniżaj go,
gdyż jaki on jest w tej chwili, tak jest utworzona jego aktualna świadomość; to jest
jego indywidualność. Pojedynczy człowiek myśli i żyje tak, jaki sam jest; taki jest
jego osobisty obraz, który on rysuje swoimi myślami i życzeniami, tak przedstawia
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 42
on siebie tobie i pozostałym ludziom; tak się też ubiera, tak kształtuje swoje mieszkanie; tak w nim żyje i zachowuje się. Każdy człowiek jest inny niż pozostali. To
bycie innym nazywamy stanem świadomości poszczególnego człowieka. Także ty
jesteś inny niż ten inny – drugi człowiek. Ty masz swój stan świadomości, on swój.
Który jest „prawidłowy”? Według boskiego Prawa żaden, gdyż każdy wystawia na
pokaz w mniejszym lub w większym stopniu swoje negatywne grzeszne skłonności,
a więc to, co w nim „leży”, a zarazem się go trzyma. Dlatego każdy mówi, oskarża
i osądza tylko ze swojej błędnej postawy i staje się przez to własnym sędzią. Jezus
powiedział do tego: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni, gdyż jakim sądem osądzacie, takim was osądzą; i jaką miarą mierzycie, taką i was mierzyć będą”.
Nie wysyłaj swoim bliźnim wypełnionych nienawiścią i zazdrością myśli, gdyż
sam też nie chcesz, żeby inni tak wobec ciebie postępowali.
Pozostaw swoim bliźnim wolność. Nie zmuszaj ich, żeby robili to, czego ty
chcesz, albo co sam mógłbyś zrobić.
Pomagaj swojemu bliźniemu, kiedy rozpoznajesz, że potrzebuje on pomocy,
a on o pomoc cię prosi, ale nie rób z tego widowiska. Uczyń to w pełnej skromności
i nie żądaj od niego nawet podziękowania.
Nie wdzieraj się do świątyni, do królestwa twojego bliźniego, chcąc go zmienić
w takiego, jakim sądzisz, że powinien by być. Zmień siebie i uzyskaj szacunek dla
własnego życia. Wtedy uzyskasz też szacunek dla twoich bliźnich.
Kiedy poznajesz przyjaciela lub przyjaciółkę, spytaj siebie w jakim celu. Czy
celem jest seks mający zaspokoić twoje napierające życzenia?
Spytaj wtedy siebie jak by było, gdybyś ty był tak wykorzystany?
Dobry przyjaciel, dobra przyjaciółka, to ci, którzy niczego dla siebie nie żądają,
ale dają i niczego za to nie oczekują. To są przyjaciele, na których możesz się zdać,
ale ty sam musisz być również takim przyjacielem, taką przyjaciółką. Przyjaźnie na
bazie seksualnej bez wzajemnego szacunku mogą przynieść krótkie partnerstwo,
ale nigdy dobrego długotrwałego małżeństwa.
Na dobre partnerstwo albo długotrwałe małżeństwo składa się więcej. Pytaj siebie wciąż na nowo: na czym bazuje twoja przyjaźń – na seksie czy na etycznej wartości wzajemnego szacunku. Do dobrego partnerstwa i małżeństwa należy wierność. Czy rzeczywiście możesz dochować wierności bliźniemu. Powiesz: „Tego
nie wiem, gdyż nie mogę wiedzieć, co spotka mnie jutro”. Po wielu rozmowach
z parami małżeńskimi mogę ci powiedzieć: Jeśli nigdy nie tracisz szacunku dla
siebie samego i podobnie zachowuje się twój partner, to wiesz dzisiaj jak będziesz
się zachowywał również jutro bez względu na to, kto lub co cię spotka. Do dobrego
partnerstwa i małżeństwa należy więc prawdziwa wierność. Z prawdziwej wierności powinna wyrosnąć wyższa miłość. Miłość do siebie nawzajem, a nie miłość
własna, która używa bliźniego jako obiektu – do podniesienia własnej wartości,
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 43
pokazania siebie, zaspokojenia zachcianek, wygodnictwa i wielu innych. Wyższa
miłość jest radością na widok bliźniego, partnera, partnerki, którzy z racji szacunku
dla siebie samych nigdy nie zaniedbają się ani w cielesnej estetyce, ani w odzieży,
ani w rozmowie ze sobą, ani w towarzystwie.
Usłyszeliśmy, że każdy ma swój obraz, który jest równy stanowi jego świadomości, ale jeśli ten obraz stanie się wypielęgnowanym, porządnym, reprezentacyjnym wizerunkiem, to może być – jeżeli oboje partnerzy tak postępują – ukochanym obrazem, który zarówno jedno jak i drugie zawsze chętnie ogląda, stara
się okazać swoją miłość i być z nim. Z tego wynikają wierność i miłość.
Bazą dobrego małżeństwa jest zawsze życzliwość, z której powstaje połączenie, a nie związanie.
Dobre małżeńskie połączenie ukazuje się też w tym, że można ze sobą
o wszystkim porozmawiać i że wspólnie kształtuje się małżeństwo i rodzinę. Wtedy można mówić także innym o własnym małżeństwie i partnerstwie, gdyż nie
ma żadnych tajemnic, niczego dzielącego i wiążącego, nic, o czym pozostali nie
mogliby wiedzieć. W dobrym małżeństwie panuje wolność; a wolność powstaje ostatecznie przez wierność, na bazie której jeden może zdać się na drugiego;
jest ona niezmienna skoro nie została uzyskana i utrzymana przez seks, ale przez
wspólne dążenie do wyższych wartości, których nauczał nas Jezus i którym dał
przykład swoim życiem. Z tego powstaje między innymi pozytywna wymiana,
np. w dobrych rozmowach, w byciu ze sobą i dla siebie; oboje partnerzy wnoszą
we wspólnotę swoje wewnętrzne wartości, które zawsze mają charakter niewykorzystywania dla własnych celów i bezinteresowności; oni działają więc aktywnie
nie tylko w swojej rodzinie, we wspólnocie mieszkaniowej lub innym wąskim
otoczeniu, ale w wielkiej całości dla dobra wszystkich. W ten sposób prowadzą
życie, które jest owocne, które sprawia, że są wypełnieni i szczęśliwi. Wtedy cielesne połączenie jest wprawdzie obecne, ale nie decydujące, gdyż nie jest wykorzystywane do utrzymania i związania partnerów, do odprężenia i innych celów.
Takie małżeństwo jest otwarte dla wielkiej rodziny, w której osoby o podobnych
poglądach wspólnie żyją i działają – podobnie jak w niebie, tak i na ziemi.
Pomyślcie o tym wy, młodzi. Oboje: kobieta i mężczyzna, mają różne świadomości. Każdy stan świadomości, także wyższe, etyczno-moralne wartości, a więc
maksyma naszego życia, odzwierciedlają się zawsze w obrazie.
W wielu rozmowach doświadczyłam, że nie jest dobrze, gdy w małżeństwie
żyje się bardzo blisko siebie. Byłoby o wiele lepiej – o ile jest to tylko możliwe
– gdyby każdy partner miał swoje królestwo, a więc swój pokój, a więc swoje pomieszczenia, które mógłby indywidualnie ukształtować. Gdyby to było możliwe
każde z partnerów powinno mieć swoją łazienkę. Kiedy na świat przychodzą dzieci
byłoby dobrze, gdyby one także miały swoje małe królestwo. Każdy z nas – także
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 44
dzieci – ma swój osobisty, indywidualny obraz, który składa się z jego odczuwania,
myślenia, mówienia, postępowania i chęci. Ten swój osobisty obraz wnosimy też
w nasze mieszkanie, które przez to kształtujemy, tak jakby rysujemy.
Kobieta jako żeńska zasada stworzycielska ma zgodnie z naturą inny obraz zachowania, ubierania się i mieszkania niż mężczyzna. Kobieta, matka, która zgodnie
ze swoimi skłonnościami jest bardziej osobą kształtującą dom, albo która przebywa w mieszkaniu częściej i dłużej niż np. czynny zawodowo mężczyzna ukształtuje mieszkanie, pokoje, odpowiednio do swojego obrazu świadomości. To może
być jeszcze całkiem dobre partnerstwo lub małżeństwo – ale jeśli kobieta urządza
mieszkanie według swojego obrazu, a mężczyzna przychodzi do domu i wnosi
swój obraz w obraz mieszkania kobiety kładąc coś tu lub tam albo coś przestawiając, co np. nie pasuje do obrazu mieszkania kobiety, wtedy dla kobiety jest to wciąż
na nowo „mała szpileczka”. Te, jeśli traktować je oddzielnie, drobne przypadki
mogą z biegiem czasu doprowadzić do nieporozumień, a później do masywnych
kłótni. Wtedy jedno odrzuca drugie, co w pewnych okolicznościach może skończyć się rozejściem.
Można temu zapobiec przez to, że każdy ma swoje królestwo, w którym może
się indywidualnie wyrazić. Ten, kto ma szacunek dla siebie, będzie też szanował
królestwa innych.
Jeśli mężczyzna i kobieta przyswoili sobie najpierw drobniejsze, etyczno-moralne wartości, a następnie większe jak np. wierność i wyższa miłość, a co za tym idzie
mężczyzna kocha obraz swojej żony, a kobieta obraz swojego męża, to uzyskują
radość z siebie nawzajem, gdyż ich zachowanie jest ukształtowane przez wysoko
stojące etyczno-moralne normy. Z tego wyrasta też odpowiedzialność w stosunku
do dzieci. Ten, kto pielęgnuje tę świadomość wyższej etyki i moralności, niesie
nie tylko odpowiedzialność za małą rodzinę, ale również w pracy jest dobrym odpowiedzialnym, na którego można się zdać. Tacy ludzie nie odcinają się od społeczeństwa; oni mają prawdziwych przyjaciół i dbają o te przyjaźnie. To są ludzie,
którzy są kompetentni i wnoszą w społeczeństwo świadomość, która zbudowana
jest na wewnętrznych wartościach, których dzisiejsze społeczeństwo już nie zna.
Ludzie z wyższymi wartościami i ideałami nigdy nie powiedzą: „Moja żona
lub mój mąż jest stary. Poszukam sobie młodszego partnera”. Dla tego, kto jest
ukształtowany przez wyższe etyczne i moralne normy, każda pora życia będzie
cenna. Chodzi tylko o to jak wykorzystuje się pory swojego życia. Zyskujemy w jesieni naszego życia tyle samo piękna, ile uzyskaliśmy kiedyś w lecie naszego bytu.
Chodzi tylko o to, jak wykorzystujemy dni, co robimy z pór naszego życia. Ten,
kto ma szacunek dla siebie nie żałuje ani wiosny, ani lata życia, gdyż wypełnił
oba fragmenty życia. Ludzie z tymi wewnętrznymi wartościami pozostają sobie
nawzajem wierni.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 45
Gdyby mężowie stanu byli w tym zakresie przykładem młodzież mogłaby na
tym zyskać. Wtedy państwo nie potrzebowałoby tylko postulować ochrony małżeństwa i rodziny, bo mężowie stanu wiedzieliby, jak małżeństwo i rodzina mogą
być trwałe i jak mogłyby być chronione we wszystkich zakresach życia.
Młody człowiek:
Gabi, uważam, że to, co powiedziałaś o przyjaźni, o stosunkach partnerskich,
małżeństwach, rodzinach i seksie jest wyjątkowo ważne, żeby nie robić sobie złudzeń. To szczęście, że jest ktoś, kto może powiedzieć nam młodym co się dzieje
i do czego może dojść w tych sprawach!
Tu pasuje dobrze pytanie młodego prachrześcijanina, który prosił mnie o zadanie go. Brzmi ono: „Przez całe życie ojciec, matka, dziecko – czy mam się w to
uwikłać?” Prorok:
Dobra, nie uszkodzona rodzina naprawdę nie jest dożywotnim więzieniem, jak
często myślisz. Rodzaj normalnego w naszym dzisiejszym społeczeństwie życia
rodzinnego, to nie jest ta rodzina, o jakiej myślę. Więzy rodzinne powinny być
łączące przez to, że rodzice dotrzymują sobie wierności. Jak już mówiłam, tam
gdzie jest połączenie wierności, jest też wolność. Kiedy każdy ma swoją wolność,
bo jedno drugiego może być pewne, wtedy mogą być też prowadzone dobre, bo
otwarte rozmowy, z których wynika wzajemna pomoc. Wtedy jeden partner nie
będzie też oczekiwał i żądał od drugiego nadmiernej seksualności, żeby odprężyć
się lub zaspokoić za pomocą ciała partnera. Dzieci, które narodzą się z takiego
małżeństwa będą też z pewnością wychowywane tak, jak postępują partnerzy. To
czy dzieci będą postępować według mierników rodziców czy nie, powinno się
pozostawić dzieciom, bo nikt nie wie, jakie skłonności one w sobie niosą.
Być wolnym to nie znaczy pozostawić drugiemu wolność w nawiązywaniu innych, następnych związków partnerskich albo pozwalać sobie samemu na tak zwane „skoki w bok” lub coś podobnego. Wolność oznacza szacunek wobec innych
i wobec siebie.
Jeśli dzieci będą wychowane w tym duchu, to będą miały dobry start w życie. To
czy wykorzystają tę możliwość znów pozostaje ich decyzją. Szczególnie małe dzieci
pragną rodziców, którzy wzajemnie się rozumieją, którzy są dla nich, którzy zapewniają bezpieczeństwo i dom, w którym dzieci czują, że znajdą uwagę i, co też nie
jest bez znaczenia, coś do jedzenia i picia. Także dorosłe dzieci – o ile tego zapragną
– będą chętnie przychodziły do rodziców, bo dom rodzinny pozostanie ich ojczyzną, ale nie domem, w którym dokazywały przez całą młodość, często do wejścia
w starszy wiek. W przyrodzie jest tak, jak powinno być w naszych rodzinach. Kiedy
ptasie dzieci mogą latać, budują swoje własne gniazda. Kiedy nasze dzieci dorosną,
powinny odpowiedzialnie wziąć w rękę swoje życie, to co przyniosły dla swojego
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 46
ziemskiego bytu. Jeśli mają dobry fundament, np. dom rodzinny i dobre wykształcenie, to chętnie będą przychodziły do rodziców w odwiedziny, żeby porozmawiać, ale
nie będą dla nich na starość ciężarem.
Chodzi więc wyłączenie o to, na jakiej bazie dwoje ludzi kształtuje swoje małżeństwo – na prawdziwej wierności czy na tak zwanej „miłości”, która często znajduje wyraz w pożądaniu seksualnym. Jeśli dwoje ludzi kształtuje swoje małżeństwo
na bazie wierności, zrozumienia i wolność, to tak zwane „przez całe życie” nie
jest zbudowane na uwięzieniu, ale na współistnieniu – na byciu także dla bliźnich,
dla etyczno-moralnego społeczeństwa i dla wielkiego kręgu przyjaciół, a nawet
wielkiego związku rodzinnego, w którym więcej rodzin działa dla wspólnoty i dla
dobrego społeczeństwa.
Młody człowiek:
Następne pytanie: Jakie cele mogę sobie przyjąć w przyjaźni nie pozwalając
na siebie wpływać z zewnątrz – przez fi lmy, reklamę, poglądy?
Prorok:
Zawartości i cele dobrej przyjaźni mogą wypłynąć tylko ze świata naszych
uczuć i myśli w pytaniu: Co łączę ze słowem „przyjaźń”? Filmy, reklama, poglądy
mogą nas poruszyć często w niezbyt pozytywnym sensie, bo tam gdzie przyjaźń
zbacza na tory pożądania seksualnego nie ma już połączenia, które nadaje przyjaźni wartość, ale związanie z obiektem pożądania. Każdy ma swobodę samodzielnego „uszycia” swojego życia. Igłą i nicią jest to, co robimy z naszych uczuć i myśli.
Tym wtedy jesteśmy.
Młody człowiek:
Seks przedmałżeński. Co o tym myślisz?
Odpowiedź:
To drażliwe pytanie, na które nie chciałabym odpowiedzieć ani tak, ani nie,
dlatego że wiem o reinkarnacji, o tym, że mamy więcej wcieleń za sobą. W jednym
z tych wcieleń mogliśmy nałożyć na siebie tak zwane programy żądz, które przyjęło także nasze duchowe ciało i które dusza zabrała po śmierci swojego ciała ze sobą
w tamte subtelniejsze obszary, o ile to nazbyt ludzkie nie zostało oczyszczone. To,
czego dusza nie oczyści w zaświatach, przynosi ze sobą w następne wcielenie.
Jeżeli w konstelacji planet, która towarzyszy duszy w stawaniu się człowiekiem,
program żądzy seksualnej jest bardziej aktywny, to młody człowiek, w którym
wszystko gotuje się i kipi, nie może bez dużych trudności przeciwstawić się tym
aktywnym i napierającym hormonom. Znów chodzi o to, jak się zachowamy w stoPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 47
sunku do tego nacisku – o to, czy pozwolimy hormonom wpłynąć na nasz system
nerwowy, żeby potem odbyć akt płciowy obojętnie z kim, czy też młody człowiek
przepracuje tą seksualność. To przepracowywanie, jak już mówiłam, ma miejsce
w głowie, w rozumie, kiedy młody człowiek rozważa, co będzie miał z tego, że
znajdzie sobie obiekt seksualny, kiedy pyta siebie, czy to jest jego etyczno-moralna
linia życia, albo czy nie chciałby stopniowo uwolnić się od tych napierających życzeń seksualnych. Często jest też tak, że w powstałej przyjaźni jeden oczekuje od
drugiego zaspokojenia seksualnego. Młody mężczyzna od młodej kobiety, a młoda kobieta od młodego mężczyzny. Wtedy każde musiałoby zadać sobie pytanie:
Co z tego mamy? Jaki cel tym osiągamy? Czy chcemy się tylko zaspokajać, czy
chcemy tworzyć małżeństwo lub partnerstwo? I dalej: Czy ono mogłoby funkcjonować dłużej na bazie pragnień seksualnych czy raczej powinniśmy sobie wspólnie
uświadomić, że coś innego, jak np. dobra otwarta przyjaźń, mogłoby uwolnić nas
od tych pragnień seksualnych, z czego rozwinąć się będzie mogło stabilne połączenie, w którym każdy zyskuje szacunek dla siebie i dla drugiego?
Generalnie można powiedzieć, że we wszystkim, co robimy, chodzi o to – jak?
To obowiązuje we wszystkich zakresach życia. Także w zakresie cielesności.
Myślę, że ten, kto uważnie przeczyta to wydanie „Proroka” będzie mógł z pewnością znaleźć następne punkty zaczepienia, według których może się orientować,
jeśli zechce.
Dynamika młodości wyraża się w różnych aktywnościach, także w sporcie
i zainteresowaniach różnego rodzaju. Szczególnie młodzi ludzie, którzy znajdują się w okresie „burzy i naporu”, mogliby zbudować sobie przez sport otwartą
uczciwą i pełną zaufania przyjaźń. Również z przedstawicielami płci przeciwnej
ponieważ sport i hobby często sprowadzają zainteresowanie na coś innego i płciowe „przyjemności” schodzą na dalszy plan.
Młody człowiek nie powinien jednak w żadnym wypadku uciskać myśli i życzeń seksualnych przez sport lub hobby, ale je analizować, szukać korzenia swojego seksualnego naporu. Ważne też jest, żeby młody człowiek myślał o swoim
dalszym życiu czy to w zakresie pracy, rodziny czy szczerej przyjaźni i o naszym
społeczeństwie! Jeśli ma dobry krąg rozmówców, w którym może to wyartykułować, może z pewnością usunąć przez to niejedno życzenie seksualne.
Młody człowiek:
Spojrzenie na moją karteczkę mówi mi, że następne pytanie ma całkiem inny
kierunek.
Po wzlocie w społeczeństwo dobrobytu żyjemy teraz w rzeczywiście trudnych czasach: bezrobocie, zanieczyszczenie środowiska, wojny, choroby, AIDS,
manipulacje genetyczne, korupcja w polityce itd. Człowiek czuje się taki bezPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 48
radny. Jakie może być z tego wyjście?
Prorok:
Ludzie bez przerwy pytają o wyjście z ciężkich sytuacji. Ogólnie przyzwyczailiśmy się do tego, żeby widzieć innych jako winnych i zarzucać im niezdolność, niepowodzenie itp. Jak długo jednak pokazujemy palcem na innych wszystko zostanie tak
jak jest. W falowaniu, we wzlotach i upadkach będą się dalej posuwać bezrobocie,
zanieczyszczenie środowiska, wojny, choroby, manipulacje genetyczne, klonowanie
i korupcja. Raz czuje się podmuch w górę i wtedy znów idzie lepiej. Kto lub co
powinno się zmienić, żeby ten pozytywny podmuch w górę trwał dłużej? Czy mają
zmienić się tylko ci, którym przypisuje się odpowiedzialność za tę całą mizerię, czy
też pojedynczy człowiek powinien postawić sobie zadanie stania się innym, niż jest
w tej chwili, przyswajając sobie wyższe etyczno-moralne normy?
Młodzież mogłaby dążyć do dobrego wykształcenia i poznania zawodu, który
każdy mógłby nasycić jakością, a zarazem świadomością, którą wnosi w społeczeństwo – nie po to, żeby łokciami przepychać się po szczeblach drabiny sukcesu,
ale żeby służyć uczciwą umiejętnością bliźniemu, a także uczciwemu wspólnemu
dobru, dobru wszystkich. Człowiek wysoko stojący w zakresie etyczno-moralnych wartości nigdy nie włączy się w klikę korupcji, ale będzie zarabiał pieniądze
poprzez dobre wykonywanie zawodu. Będzie także dla natury, będzie szanował
życie zwierząt, roślin i minerałów w rozpoznaniu, że szczególnie zwierzęta mają
najdelikatniejsze odczuwanie i często doznają więcej niż gruboskórny człowiek.
Ten, kto wysoko stoi etycznie wie, że wojny nie są przypadkiem, ale że być może
przedstawiają one problem generacji, gdyż ten, kto wierzy w reinkarnację wie, że
zasiane zostały walki i pola bitew, które tworzą znów magnes dla tych, którzy nie
przeistoczyli swojej wojowniczej żyłki w pokój. Zwalczać wojnę wojną, to znaczy
kiedyś znów ruszyć na następną wojnę. To dotyczy nie tylko jednego kraju, ale
także poszczególnych osób.
Choroby nie przychodzą przypadkowo. One pochodzą z „retorty” przyniesionych w to życie błędnych postaw, słabości, błędów, a więc z tego, co grzeszne,
czego człowiek nie usunął w poprzednich reinkarnacjach i w obecnym bycie, ale
przez życzenia i myśli żywił i w ten sposób przywołał swój los – chorobę, biedę,
cierpienie i wiele więcej.
Wielu ludzi nie jest więc zaklinaczami wężów, ale karmicielami węża – losu.
Karmimy nasz los wciąż tym samym pożywieniem, które wypływa z naszego czucia, myślenia, mówienia i postępowania. Wszystkie niezgodności, wszystkie odchylenia od normy takie jak: zanieczyszczenie środowiska, manipulacja genetyczna, klonowanie, korupcja i wiele więcej wyskoczyły z utworzonego przez nas świata życzeń. A może myślisz Marcinie, że pochodzą one od Boga? Nie ma przypadPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 49
ków ani „przypadkowego” bezrobocia. Ciągle musimy pytać: Co u poszczególnego
człowieka leży u podstaw? Nie można zepchnąć tego po prostu na przedsiębiorcę
albo na polityków, którzy ostatecznie zostali wybrani przez wielu bezrobotnych
przyglądających się przez długi czas temu, co dzieje się w gospodarce i w polityce
i jak tam obchodzą się z odpowiedzialnością.
Z tego konglomeratu ego wybrnąć może tylko poszczególny człowiek, który
zjednoczy się z myślącymi podobnie – nie po to, żeby oddawać cios tą samą bronią
lub odpłacić tą samą monetą, ale żeby posłużyć się wreszcie Kazaniem na Górze
pojmując sens zawartych w nim nauk. To właśnie w sensie Kazania na Górze leży
możliwość ustabilizowania systemu gospodarczego – który jednak może być praktykowany tylko przez wyżej etyczno i moralnie stojące społeczeństwo.
Dlatego ludzie powinni zacząć starać się o budowanie wyższych obyczajowych wartości. Szczególnie młodzież jest do tego wezwana.
Młody człowiek:
W młodzieży leży więc szansa na lepszy świat!
Gabi, myślę, że w zasadzie nie jest to wcale takie skomplikowane. Przecież
cały czas chodzi o to, żeby nie pokazywać palcem na innych ludzi, ale uderzyć się
we własną pierś i zapytać:
Czego chcę i jak tego dokonam?
Naprawdę zrobiło się dla mnie jasne, jak ważne jest Kazanie na Górze dla
rozwoju całej ludzkości, gdyż z Kazania na Górze wynikają, jak powiedziałaś,
etyczno-moralne normy dla wysoko stojącego społeczeństwa. A tam, gdzie żyje
się i pracuje według Kazania na Górze, daje się zbudować dobrze funkcjonujący
system gospodarczy. Istnieje już przecież cała grupa ludzi, która tego próbuje.
Kazanie na Górze nie mówi jednak o dyscyplinach sportu związanych z walką,
które nastawione są na samoobronę.
Mimo to stawiam w swoim i wielu moich przyjaciół imieniu pytanie:
Czy techniki walki, w których uczy się samoobrony, są przeciw Kazaniu na
Górze?
Przy dążeniu do wyższych etyczno-moralnych norm pytanie poszerza się:
Czy można się bronić, czy trzeba nadstawiać drugi policzek?
Prorok:
Z dyscyplinami sportu, w których uczy się samoobrony, jest następująca sprawa. Czy myślisz, że siła leży tylko w mięśniach i w taktyce walki czyli poruszania
się?
Ten, kto coraz bardziej orientuje się według Przykazań Bożych i Kazania na
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 50
Górze wie, że nie ma przypadków, które nas trafi ają. Nadstawiać drugi policzek,
to nie znaczy po prostu powiedzieć „tak” na bicie, gdyż także Jezus powiedział do
pachołka, który go bił, mniej więcej tak: Jeśli nieprawdą było to, co powiedziałem,
udowodnij to, a jeśli była to Prawda, to czemu mnie bijesz.
Jezus nie bronił się bronią albo szczególną metodą walki. On użył słowa. Moglibyśmy teraz powiedzieć: to nic nie dało. Musiał przecież zawisnąć na krzyżu.
Nie wiemy jednak, czy nie dało to czegoś temu, do którego On to powiedział. Jego
śmierć na krzyżu nie była żądaniem jednego człowieka, ale podburzonego tłumu.
Drogą krzyżową i ukrzyżowaniem Jezusa były i są grzechy tych, którzy wtedy Go
nie zrozumieli i dziś Go nie rozumieją. Jezus cierpiał jako niewinny, żeby przynieść winnym iskrę wolności, iskrę zbawczą.
Żaden z nas, ludzi, nie jest doskonały. Dlatego nie powinniśmy rzucać kamieni
na bliźnich, ale uzbroić się siłą wiecznego Ducha i z pełnym zaufaniem oddać się
temu, który jako jedyny wie jak nas chronić, Chrystusowi w nas, gdyż On wie, co
jest dobre dla naszej duszy.
Jeśli wy, młodzi, uczycie się techniki walki, a jesteście na drodze do wyższych
etyczno-moralnych wartości, to spróbujcie nie wykorzystywać jej do pokonania
„wroga”, ale wystąpcie wobec niego z jednej strony siłą słowa, a z drugiej dobrze
wytrenowanym ciałem – nie żeby zadać mu ból, ale żeby wskazać mu granice
choćby nawet przez chwyt, który go jednak nie zrani, ani nie przyniesie cielesnego
cierpienia. Przytrzymać ręce, odepchnąć ciało, to nie znaczy odciąć mieczem ucho,
jak Piotr zrobił to jednemu z żołnierzy.
Widzimy z tego, że w całym prawie Bożym nie ma „nie”, ale jest pomoc, żeby
wyprowadzić i rozpoznać z tego, co daje grzeszne – napięcie sił i skoki ego. Nie
znaczy to więc „nie rób tego”, ale „spytaj siebie, co chciałbyś tym osiągnąć i co
będziesz z tego w końcu miał na dalsze ziemskie życie”. Duch Boży dał nam przykazania, a nie zakazy.
Młody człowiek:
Gabi, dni byłyby takie piękne, gdybyśmy my, ludzie, je wykorzystywali i to według przykazań Bożych, żeby utrzymywać nawzajem pokój! Sam po sobie widzę,
że są dni, które przebiegają harmonijnie.
Ale potem wchodzi w moje myśli coś, co jest niszczycielskie i niedobre.
Kiedy tak patrzę na piękno tej ziemi, na rośliny, zwierzęta, drzewa, ale także na
to, co sprawia przyjemność: słońce, świeże powietrze, pytam siebie często: Skąd to
wszystko się wzięło? Czy zostało nam podarowane, żebyśmy łatwiej mogli przejść
bolesną szkołę życia? Natura jest taka piękna i sama z siebie pokojowa. To źle, że
my, ludzie, tak wiele z tego niszczymy. Tym bardziej przeraża mnie, kiedy u siebie odkrywam takie ogólne niszczycielskie skłonności. Skąd to pochodzi?
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 51
Prorok:
Odczuwasz bardzo subtelnie, skoro mówisz, że w naszym życiu są piękne i znowu nieładne dni. To są wzloty i upadki w naszym życiu, które przebiega jak fale.
Falowanie życia, które w pewnych dniach wznosi nas w górę, pozwala nam rozpoznać, że nasz ziemski byt jest piękny i trwały, kiedy w dolinie fali zwalczamy
nasze niskie skłonności – jak już mówiłeś, niszczycielskie zapędy – nie w walce
z naszym bliźnim, ale z sobą samym w pytaniu: Skąd przychodzą te doliny fal?
Powierzchownie można by powiedzieć: One leżą w genach, u jednego więcej,
u drugiego mniej. Gdyby dokładniej zanalizować tę wypowiedź, to wyłoniłoby się
przy tym znowu pytanie: Kto je tam włożył? Gdybyśmy prześledzili całą historię ludzkości, to wciąż jeszcze stałoby przed nami pytanie: Kto włożył w geny to
niszczycielskie, niedobre? W tej analizie, której nie powinniśmy odsuwać „tajemnicami” Boga – gdyż Bóg nie ma tajemnic, te tylko my Mu je przypisaliśmy – trafi
libyśmy na reinkarnację, na to, co spowodowaliśmy w poprzednich egzystencjach
i czego jako człowiek lub dusza w krainach oczyszczania nie usunęliśmy. To nieoczyszczone, a więc niszczycielskie, żądne władzy, niedobre, złe skłonności, które ze sobą przynieśliśmy i które poprzez geny kształtują nasze nowe ciało, mogą
w tym życiu częściowo lub całkowicie się ujawnić.
Kto więc subtelnie czuje, ten odkrywa siebie samego.
Szczególnie wiosna, rozwijanie się roślin, rozkwitanie drzew, żywotność zwierząt, rozgrzewające promienie słońca i świeże powietrze przybliżają nam życie.
Wyobraź sobie, że ziemia byłaby teraz naga i kamienista jak pustynia bez wspaniałych strumieni i wodospadów, bez mórz, rzek i jezior, bez roślin, zwierząt
i drzew – co by to było za życie. Tak skąpi i kamieniści jak planeta bylibyśmy także my, ludzie. A jednak tak nie jest – a może należałoby powiedzieć j e s z c z e nie
jest. Czyż wielu ludzi nie ma jednocześnie skąpej kamienistej świadomości, która
przypomina jałową pustynię? Wielu patrzy tylko na zniszczenie tego piękna, tego,
co Bóg podarował swoim ludzkim dzieciom: wspaniałej ziemi, ze wszystkimi
jej formami życia, prawdziwego szafi ru w materialnym kosmosie. Piękno ziemi
należy do naszego życia. Jeśli jednak nie umiemy żyć, to niszczymy wszystko, co
jest w ziemi i na ziemi – a w końcu siebie samych. Na tej drodze jest ludzkość.
Wyniszcza samą siebie, gdyż wszystko zatruwa i niszczy, włącznie z ochronnym
płaszczem – atmosferą.
Gdybyśmy naprawdę wierzyli w Bo ga, a nie tylko mówili, że wierzymy, to
uświadomilibyśmy sobie, że Bóg podarował nam, swoim ludzkim dzieciom, wspaniały szafi r, ziemię, żebyśmy rozpoznali we wszystkich szczegółach Jego miłość
i Jego święte działanie w świadomości, że jesteśmy nie tylko dziedzicami tej wspaniałej ziemi ze wszystkim, co na niej i w niej żyje, ale także dziedzicami odwiecznej ojczyzny, która jest nieskończenie bardziej piękna niż ten szafi r – ziemia z jej
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 52
roślinami, zwierzętami, drzewami, powietrzem, wodami i rozgwieżdżonym niebie.
Bez tego wszystkiego ludzkie życie nie byłoby możliwe. Gdybyśmy rozpoznali, że
o wiele większe światło, Chrystus w naszej duszy, wyprowadza nas poza naszą fi
zyczną śmierć w wieczne światło, w absolutne źródło wiecznego bytu, to nie mówilibyśmy tylko, że wierzymy w Boga – robilibyśmy wtedy to, czego chce Bóg.
Ten, kto raz zada sobie trud przeanalizowania, czego chce Bóg, nauczy się rozpoznawania w głębi słów Kazania na Górze prawdziwego życia, ale także tego, że
w Kazaniu na Górze zawarty jest „cud gospodarczy”, który jest nie do prześcignięcia i nie do zgaszenia, który nie zna bezrobocia, ale ukazuje, że w rodzinach,
we wspólnym życiu, w społeczeństwie, w gospodarce ewolucją są tylko wspólnota
i jedność.
To, co właśnie nazwałam „cudem go spodarczym”, to prachrześciajński sy st
em gospodarczy, który krótko mówiąc bazuje na urzeczywistnieniu zasad Kazania na Górze Jezusa i w którym w związku z tym nie pracuje się, dążąc do własnych korzyści i siłami ego pojedynczych ludzi, jak to jest dokładnie przedstawione
w czwartym wydaniu „Proroka”.
Ty, Marcinie, i wy, młodzi, jesteście jak słowo na to wskazuje – młodzi. Jeśli
chcecie, poświęćcie czas na zgłębienie Kazania na Górze w głębi jego słów – i nie
czytajcie tylko samych słów – wtedy rozpoznacie, że właśnie Kazanie na Górze jest
praktycznym wprowadzeniem w wyższe życie na ziemi.
Wielu ludzi, szczególnie urzędnicy instytucji kościelnych, określają Ka zanie
na Górze jako utopię, jako formę życia, której nie może być na ziemi. Dokładnie
je rozpatrując jest ono dla ziemi, ale nie dla współczesnego społeczeństwa, a więc
nie dla tego świata z jego głodem władzy, żądzą walki, wykorzystywaniem, z jego
super bogaczami i najbiedniejszymi z biednych. Kazanie na Górze uczy nas we
wszystkich szczegółach tego, co również nasze państwo, Republika Federalna Niemiec, postuluje w swojej konstytucji. Gdyby państwo działało zgodnie ze swoją
własną konstytucją, to nasz kraj zbliżyłby się też o kilka kroków do Kazania na
Górze.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 53
Zasady wiary i życia prachrześcijan
w Życiu Uniwersalnym
Wierzymy w Boga, wiecznego Ducha, który przenika nieskończoność i jest we
wszystkim i we wszystkich niepodzielnym wszechobecnym życiem.
Wierzymy, że Bóg jest potężną siłą stwórczą i źródłem stwórczym, strumieniem, w którym żyją wszystkie istoty światła i królestwa przyrody.
Wierzymy, że potężna siła stwórcza, źródło całego bytu jest we wszystkich
składnikach królestw przyrody: w minerałach, w roślinach i zwierzętach.
Wierzymy, że potężna siła stwórcza, źródło całego bytu, jest światłem i życiem
we wszystkich ciałach niebieskich kosmosu.
Wierzymy, że potężna siła, wspaniały Duch Boży jest miłością we wszystkim,
wszechobecną i pulsującą siłą we wszystkich duszach i ludziach.
Wierzymy w Jednego Jedynego, w Boga, naszego odwiecznego Ojca miłości,
którego dziećmi są wszystkie istoty, ludzie i dusze.
Wierzymy, że Bóg Ojciec jest uosobioną istotą miłości, którą my wszyscy jako
czyste istoty znów zobaczymy twarzą w twarz.
Wierzymy, że Chrystus, Syn Boży, jest współrządcą nieba, który siedzi po prawicy Ojca.
Wierzymy, że zostaliśmy stworzeni przez Boga jako czyste i wolne istoty, z których kilka obciążyło się przez myśl upadku i pociągnęło za sobą w obciążenie
następne świetliste istoty, przez co świetliste ciała duchowe coraz bardziej się zaciemniały, osłaniały i zagęszczały przez to co grzeszne i w końcu stopniowo stały
się ludźmi.
Wierzymy w praegzystencję duszy, która powróci przez bardziej wysubtelnione
obszary oczyszczania i stanie się znowu czystą istotą, bo jako czysta istota została
stworzona przez Boga i obciążyła się z powodu upadku.
Wierzymy w wieczne życie i w to, że wszystkie dusze powrócą do królestwa
Bożego krok po kroku przez Jezusa, Chrystusa, naszego Zbawiciela.
Wierzymy, że wszyscy ludzie i dusze są braćmi i siostrami i spoczywają w wielkim Duchu miłości, w Bogu, naszym Ojcu.
Wierzymy, że każdy człowiek jest świątynią Boga i we wszystkich mieszka
Duch Chrystusa Bożego, który jest Duchem wolności.
Wierzymy w Jezusa, Chrystusa Bożego, Syna odwiecznego Ojca, który jest
Zbawicielem wszystkich dusz i ludzi.
Wierzymy w czyste, naturalne poczęcie człowieka Jezusa.
Wierzymy w słowa Jezusa, Chrystusa, że staniemy się znowu podobieństwami
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 54
Ojca, który ujrzał nas i stworzył jako czyste istoty i którego znów zobaczymy,
gdy nasze duchowe ciało rozpromieni się czyste i doskonałe jako podobieństwo
odwiecznego Ojca, który uosabia też zasadę Matki, gdyż Bóg, wszechobecny Strumień zawiera obie zasady, zarówno ojca jak i matki.
Wierzymy, że Jezus, Chrystus, nasz Zbaw iciel już przed dwoma tysiącami lat
rozpoczął prowadzenie wszystkich dusz i ludzi z powrotem i że wszyscy wrócimy
przez Chrystusa, naszego Zbawiciela.
Wierzymy, że nie dotrzemy do odwiecznego Ojca bez Zbawiciela wszystkich
dusz i ludzi i że siła zbawcza, która działa we wszystkich duszach i ludziach jest
dla każdej duszy i dla każdego człowieka wsparciem, podporą i prowadzeniem do
wiecznego domu Ojca. Jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Wierzymy w obszary oczyszczania, gdzie żyją obciążone dusze, żeby albo stopniowo wchodzić do królestwa Bożego, albo powracać na ziemię, żeby stać się człowiekiem.
Wierzymy w reinkarnację, we wcielanie się ciężko obciążonych dusz, które jako
ludzie mogą w krótkim okresie ziemskich lat oczyścić i naprawić wiele rzeczy, co
jako dusze mogłyby uczynić dopiero po długich cyklach; wierzymy w reinkarnację
świetlistych dusz, które stają się ludźmi, żeby na ziemi służyć Temu, któremu należy się wszelka cześć i chwała. Wierzymy w prawo siewu i zbioru – to, co człowiek
sieje, będzie zbierał.
Wierzymy w wielką łaskę i miłosierdzie Boga, które wspierają nas i pomagają
na czas rozpoznawać nasze grzechy, żałować za nie, oczyszczać i więcej ich nie
czynić, zanim nasze grzechy wrócą do nas jako cios losu.
Wierzymy, że będziemy mogli powrócić bez następnych reinkarnacji do naszej
prawdziwej ojczyzny, do wiecznego bytu, jeżeli z pomocą naszego Zbawiciela wykorzystamy dni żałując za to, co grzeszne, oczyszczając i więcej tego nie czyniąc.
Wierzymy, że nie istnieją przypadki, że przez reinkarnację nasz ziemski byt
zyskuje na znaczeniu i że ona odpowiada nam na pytania, dlaczego jesteśmy na
tym świecie i dlaczego różne rzeczy są takie, jakie są. Rozpoznajemy przyczyny,
kiedy włączamy prawo siewu i zbioru w przebieg reinkarnacji, przy czym każdy
powinien pomagać nieść ciężar innym.
Wierzymy w Dziesięć Przykazań Bo żych danych przez Mojżesza i w Kazanie
na Górze Jezusa.
Wierzymy, że tylko aktywna wiara, to znaczy wypełnianie Dziesięciu Przykazań i Kazania na Górze pozwoli nam stać się jednym z Chrystusem. Aktywna wiara, która prowadzi do życia z Chrystusem oznacza dla nas, prachrześcijan, także
rozpoznawanie naszych grzechów, żałowanie za nie z pomocą naszego Zbawiciela,
proszenie o przebaczenie, przebaczanie naszym bliźnim, naprawianie szkód, o ile
jest to jeszcze możliwe i nieczynienie więcej tych rozpoznanych i oczyszczonych
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 55
przez nas grzechów. W niepopełnianiu więcej grzechów leży stopniowe spełnianie woli Bożej, którą ukazał nam Odwieczny w Dziesięciu Przykazaniach i Jezus
w Kazaniu na Górze.
Wierzymy w głęboką wewnętrzną modlitwę w cichym pomieszczeniu i w pomoc Chrystusa Bożego przez modlitwę.
Wierzymy, że wszystko zagęszczone rozwiąże się, żeby znów stać się tak subtelnym, jak to było w wewnętrznym bycie od prapoczątku.
Wierzymy, że Jezus, Chrystus Boży, ustanowi królestwo pokoju na ziemi i że
oczyszczona i coraz bardziej prześwietlająca się ziemia stopniowo wejdzie w świetlistą substancję wiecznego bytu.
Wierzymy, że Bóg jest jedynym ży ciem, do którego dążymy przez Chrystusa
i z Chrystusem przez urzeczywistnienie Jego nauki, gdyż On wezwał nas do tego
jako Jezus następującymi słowami: „Każdy więc, kto słucha słów Moich i wypełnia je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce.
I spadł deszcz ulewny, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, ale
nie zapadł się on, gdyż był postawiony na opoce. A każdy, kto słucha słów Moich
i nie wypełnia ich przyrównany będzie do męża głupiego, który zbudował dom swój
na piasku. I przyszedł deszcz ulewny i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły
na ów dom, a on zapadł się i wielki był upadek jego”.
Dążymy do życia w Bogu czyniąc to, czego chciał Jezus, żeby zmartwychwstać
przez Chrystusa i z Chrystusem, żeby wejść do serca Boga, do królestwa pokoju.
Wierzymy, że tylko przez pokój, a nie za pomocą broni może powstać pokój
między narodami.
Wiara i życie są dla prachrześcijan jednością. Bez aktywnej wiary, a więc wypełniania krok po kroku Dziesięciu Przykazań i Kazania na Górze nie ma życia
w Bogu.
W co nie wierzą prachrześcijanie
Nie wierzymy, że Duch Święty jest osobą.
Nie wierzymy w karzącego Boga.
Nie wierzymy, że Bóg stwarza duszę dopiero przy poczęciu dziecka.
Nie wierzymy w miejsce, które określane jest jako piekło albo wieczne potępienie.
Nie wierzymy w zmartwychwstanie ciała.
Nie wierzymy w ponad naturalne poczęcie przez Ducha Świętego.
Nie wierzymy w cielesne wniebowzięcie Maryi.
Nie wierzymy w Kościół, który sam zbawia.
Nie wierzymy w kościelne instytucje bez względu na to czy nazywają się katoPismo Prawdy „Prorok” nr 10
Strona 56
lickimi, czy ewangelickimi.
Nie wierzymy w dogmaty, sakramenty i kulty.
Nie wierzymy, że można być zbawionym tylko przez wiarę bez wypełniania
Przykazań Bożych.
Nie wierzymy, że Boga można znaleźć w budynkach z kamienia, gdyż każdy
człowiek jest świątynią Boga.
Nie wierzymy w chrzest niemowląt, bo przecież Jezus sam powiedział: „Najpierw nauczajcie, potem chrzcijcie”.
Nie wierzymy, że podczas wieczerzy konieczne są hostia i wino; Jezus podjął
swoich apostołów skromnym posiłkiem i powiedział mniej więcej tak: Czyńcie to
na Moją pamiątkę.
Nie wierzymy w „Ojca Świętego”, papieża, ani w hierarchię i tytuły kardynałów, biskupów, proboszczów i kapłanów. W Biblii, w którą powinni wierzyć także
protestanci i katolicy jest napisane: „Jezus powiedział: Nikogo też na ziemi nie
nazywajcie Ojcem; gdyż w niebie jest ten jedyny, który jest waszym Ojcem, albowiem kto wywyższa siebie samego, będzie poniżony, a kto w samym sobie jest
pokorny, będzie wywyższony”. Biblia, w którą wierzą protestanci i katolicy sama
podaje odpowiedź, dlaczego nie wierzymy w tytuły, takie jak kardynał, biskup,
proboszcz, kapłan itp. Tam jest napisane: „(…) faryzeusze (…) posłali do Jezusa
swoich uczniów wraz z ludźmi Heroda. Oni mówili: Mistrzu, wiemy, że jesteś prawdziwy i nauczasz drogi Bożej prawidłowo, i nie pytasz o nikogo; bo nie zwracasz
uwagi na uznanie ludzi”.
Nie wierzymy w nieomylność człowieka.
Nie wierzymy w świętych.
Nie wierzymy, że przez tak zwane namaszczenie chorych (ostatnie namaszczenie) albo przez spowiedź na łożu śmierci mogą być w ostatniej chwili zmazane
wszystkie grzechy.
Nie wierzymy w odpuszczenie grzechów przez kapłana.
Nie wierzymy w poświęcone przez kapłana przedmioty.
Nie wierzymy, że przez życie klasztorne i odsunięcie się od ludzi można znaleźć
Boga.
Nie wierzymy w pielgrzymki i miejsca pielgrzymek.
Nie wierzymy w relikwie i czczenie obrazów.
Nie wierzymy, że przez nabycie odpustu można wykupić się od grzechu.
Nie wierzymy, że moglibyśmy zdobyć serce Boga przez ofi arowywanie świec
i ich zapalanie albo przez ofi arowanie pieniędzy. Ten, kto kocha Boga, odwiecznego Ojca i Chrystusa, Jego Syna, ten czyni to, czego chce Bóg, a nie to, czego chcą
ludzie.
Pismo Prawdy „Prorok” nr 10
Informacje na temat naszych publikacji
można uzyskać pisząc na adres:
Życie Uniwersalne
skr. poczt. 22
00-952 Warszawa 40
www.sklep.zycie-uniwersalne.org.pl
Wydanie „Prorok” jest bezpłatne.
Będziemy wdzięczni za wsparcie finansowe. Oto nasze konto:
PL37 1240 1301 1111 0010 5484 3032
BIC/SWIFT: PKOPPLPW

Podobne dokumenty