Młody człowiek i prorok
Transkrypt
Młody człowiek i prorok
Głos serca, odwieczna Prawda, odwieczne Prawo Boga, dane przez prorokinię Boga dla naszych czasów 2016 2014 ukazuje się nieregularnie nr 10 Zasadnicze sprawy w naszym czasie do przemyślenia i do samorozpoznania Młody człowiek i prorok Młody człowiek: też z nami, ale w końcu z racji wieku Młody człowiek: Dzień dobry... mogłabyś być naszą matką. Od ChryDzień dobry... Cześć... stusa i od ciebie wiemy, że wszyscy – Cześć... Przepraszam, ale kiedy myślę z punktu widzenia Ducha – jesteśmy Przepraszam, ale kiedy myślę o tym, że nasza rozmowa ma być zarejestrowana ojako tym, że nasza rozmowa ma być zabraćmi i siostrami. To już zrozumielipodkład do małego pisemka, to nie mogę znaleźć żadnego pasującego zwrotu. rejestrowana jako podkład do małego śmy.z W naszych rodzinach, Kiedy my, młodzi, rozmawiamy o tobie, albo tobą, to nazywamy cięnaporóżnych prostu pisemka, nie mogę znaleźć żadnego spotkaniach albo w Prachrześcijańskich „Gabrielą”toalbo „Gabi”. pasującego zwrotu. Kiedy żemy, młoZakładach dorozmawiasz wszystkich też po Powtarzasz nam ciągle, jesteś naszą siostrą i w mówimy ten sposób dzi, rozmawiamy o tobie, albo z tobą, imieniu. Kiedy wspólnie nad czymś z nami, ale w końcu z racji wieku mogłabyś być naszą matką. Od Chrystusa i od to nazywamy cię po prostu „Gabrielą” pracujemy, albo rozmawiamy z kimś ciebie wiemy, że wszyscy – z punktu widzenia Ducha – jesteśmy braćmi i siostrami. albo „Gabi”. przez telefon, to ostatecznie jest całTo już zrozumieliśmy. W naszych rodzinach, na różnych spotkaniach albo w PraPowtarzasz nam ciągle, że jesteś nakiem obojętne, w jakim jest on wiechrześcijańskich Zakładach mówimy do wszystkich po imieniu. Kiedy wspólnie szą siostrą i w ten sposób rozmawiasz ku. On, to po prostu René albo Walter, Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona nad czymś pracujemy, albo rozmawiamy z kimś przez telefon, to ostatecznie jest całkiem obojętne, w jakim jest on wieku. On, to po prostu René albo Walter, ona, to Uli albo Gabi – on lub ona, który albo która jest tak samo po prostu dla nas, jak my dla niego lub dla niej. Ale tak publicznie? Jak mam się teraz do ciebie zwracać – „szanowna prorokini”, „droga prorokini”, „Gabrielo” czy „Gabi”? Prorok: Po co te komplikacje? Z wielu naszych rozmów wiesz, że prorok to nie tytuł, ale określenie głosu przestrogi wśród ludzi. Prorok, który jest instrumentem Boga, musi wypowiedzieć to, co chce powiedzieć Bóg, a to nie zawsze jest dla ludzi przyjemne. Dotychczas nigdy nie miałam wrażenia, że wy, młodzi, odbieracie mnie jako osobę upominającą i z mojego punktu widzenia spotykaliśmy się zawsze jako rodzeństwo, nawet jeśli, jak to już zauważyłeś, istnieje znaczna różnica wieku – między osiemnastym a sześćdziesiątym czwartym rokiem życia. Jeśli serce pozostaje młode, bo dusza stała się świetlista, a więc jest przenikana przez światło Boga, to wiek nie gra prawie żadnej roli. Duchowa świadomość pozostaje aktywna i przekazuje nam wciąż na nowo, że duchowe ciało, świetlista dusza nie może się zestarzeć, gdyż Duch Boży jest wiecznym życiem, a więc też wieczną młodością. Ponieważ Bóg, niebiański Ojciec, jest Ojcem wszystkich ludzi, jesteśmy wszyscy w Jego Duchu braćmi i siostrami. Zachowajmy się więc nieskomplikowanie, tak, jaki jest też Duch Boga: ty i pozostała młodzież, wszyscy mówcie do mnie po prostu „Gabrielo” albo „Gabi”. Młody człowiek: To mi się podoba. Dziękuję. Mam zamiar zadać ci trochę specjalne, a może nawet drażliwe pytania. Czy mogę to zrobić? Prorok: Jasne. O to właśnie chodzi. Tylko śmiało, bez zahamowań. Jestem przygotowana na wszystko. Młody człowiek: Żyjemy w świecie, z którym właśnie my, młodzież, często nie możemy dojść do ładu. Każdy z nas, kto szuka etycznych i moralnych wartości, musi zauważyć, że prawie nie daje się ich znaleźć. Gdzie jest jeszcze coś uczciwego i prawdziwego? Wszystko, naprawdę wszystko, jest schematyczne i zanim się człowiek obejrzy, już Pismo Prawdy „Prorok” nr 16 10 Strona staje się albo stał się naśladowcą, który pozwala się unifi kować i ujednolica się w wielu zakresach życia. Jeśli młody człowiek próbuje żyć indywidualnie, według własnej skali wartości i wyobrażenia o wartościach, to piętnuje się go jako odszczepieńca, a przyjaciele odsuwają się od niego. Przyjaciele są przecież potrzebni i chciałoby się też mieć jakiś wzór. Dobrze, ja mam przyjaciół, ale znam wielu, którzy mówią, że trudno jest znaleźć prawdziwych przyjaciół. Gabi, powiedziałaś nam: „Spróbujcie nie orientować się na ludzi, ale wciąż na nowo pozwalajcie, żeby w waszym wnętrzu ukazywał się obraz Jezusa z Nazaretu, tego, czego On uczył i jak żył. Rzutujcie Jego naukę i Jego życie w teraźniejszość, gdyż to jest miara wartości dla wszystkich czasów i na całą wieczność”. Gabrielo, jesteś przecież człowiekiem i wiesz, że często nie jest łatwo przyjmować Jezusa z Nazaretu za miarę dla naszego dzisiejszego życia. Wyobrażam sobie czasem jak mogłoby wyglądać życie i zachowanie Jezusa z Nazaretu, gdyby żył dzisiaj między nami, np. jako młody człowiek. Gabrielo, chciałbym ci teraz zadać następujące pytanie. Gdybyś była w naszym wieku, miała około dwudziestu lat, to jak wyglądałoby twoje życie? Prorok: Tu muszę się trochę cofnąć w czasie. Gdy byłam między szesnastym a dwudziestym rokiem życia nasz kraj odczuwał jeszcze w wielu dziedzinach skutki drugiej wojny światowej. Wiele miejscowości było zbombardowanych. W miastach panował jeszcze chaos, a jednak tu i ówdzie zaczynało się odbudowywanie. Większość ludzi miała mało pieniędzy, a to, co posiadały poszczególne rodziny, potrzebne było im samym. Wtedy również były kłopoty z miejscami do nauki. Nie wszyscy, którzy dobrze zdali maturę, mogli studiować, gdyż jednemu brakowało np. możliwości dojazdu do szkoły a innemu pieniędzy. W radiu było tylko kilka programów; nie każda rodzina posiadała odbiornik radiowy. Nie było telewizji ani komputerów. Nie było dyskotek i koncertów na otwartym powietrzu ani wszystkiego tego, z czego korzysta dzisiejsza młodzież. Nikt nie pytał o trendy mody; wkładało się to, co się miało albo dostało. Ale także my, młodzi, mieliśmy ideały i wyobrażenia, które jednak nie mierzyły tak wysoko i nie stawiały takich wymagań, jak to ma najczęściej miejsce dzisiaj. Jak wyglądało moje życie, gdy miałam osiemnaście, dwadzieścia lat? Byłam bardzo spontaniczną, wesołą, radosną i wysportowaną osobą. Gdy miałam dziesięć, dwanaście lat, żadne drzewo nie było dla mnie za wysokie – musiałam się na nie wdrapać, żadna woda za głęboka – tak żebym do niej nie wskoczyła. Wszystkie rodzaje sportów, które wtedy istniały włączałam w swoje życie: czy to Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona piłka ręczna, biegi długodystansowe, wyścigi czy gim- nastyka na drążku lub na kółkach – wszystkie powszechne wtedy dyscypliny sportu były częścią mojego życia. Moja żywiołowość i radość życia podobnie jak siła ciała i dynamika znajdowały w tym odpowiednią formę wyrazu. Zawsze miałam wielu przyjaciół, ale także wiele życzeń, np. życzyłam sobie, żeby, kiedy będę dorosła, mieć własny dom i własną rodzinę. Czy w to wierzysz czy nie, młodzież nie śmiała wtedy marzyć o samochodach czy motorach, jakie dzisiaj macie, ale moim największym życzeniem był nowy rower, gdyż zajeżdżałam dobrze utrzymany rower mojego ojca. Ten, jak wszystkie męskie rowery, miał ramę, która dla mnie była za wysoka i przez którą nie mogłam tak szybko przełożyć prawej nogi. Szalałam więc na rowerze leżąc na nim niemal skośnie z prawą nogą przełożoną pod ramą, żeby dosięgnąć stopą pedału. Zanim złapałam równowagę, często lądowałam z rowerem na ziemi. Moje kolana były często bardziej pozdzierane niż rower, na którym rzecz jasna, te wypadki też pozostawiały ślady. Mój ojciec nie był z tego zbyt zadowolony i twierdził, że powinnam brać rower mojej mamy, ale to był stary grat, tak wysoki, że nie mogłam dosięgnąć siodełka. Za pieniędze otrzymane w czasie nauki zawodu kupiłam później własny rower, z którego byłam bardzo dumna. Siedemnaście, osiemnaście lat to był wiek, w którym odwiedzało się lokale taneczne. Wtedy nie istniały u nas jeszcze kursy tańca; podglądało się kroki taneczne u starszych. Także karnawał był dla nas, młodych, wspaniałą okazją do poznania przyjaciół, z którymi chodziło się tańczyć, co oczywiście znaczyło, że trzeba było dać do uszycia „sukienkę koktajlową” – czyli sukienkę do tańca. Jak wiesz wzrastałam w małym miasteczku, w którym wszystko musiało być grzeczne i przyzwoite. Przyjaźnie z chłopcami pozostawały najczęściej przyjaźniami. Nie przeradzały się w seks – przynajmniej w moim przypadku, gdyż byłam pełna werwy i mniej zwracałam się ku romantycznym marzeniom czy jakimś uczuciom, a dużo bardziej angażowałam się w sport, a szczególnie pływałam. Lubiłam jednak także towarzystwo. Kiedy spoglądam na dzisiejsze życie i przekładam je na tamten czas, kiedy miałam szesnaście, dwadzieścia lat i ważę dzisiaj moje ówczesne życie uczuciowe, to jest bardziej niż prawdopodobne, że i ja chodziłabym teraz do dyskotek, na koncerty na otwartym powietrzu i inne proponowane imprezy. Jeżeli natomiast przenoszę swoją dzisiejszą duchową wiedzę w tamten czas, między osiemnastym a dwudziestym rokiem życia, to wyłania się typ młodej Gabrieli, która by wszystko ważyła i mierzyła, a nie orientowała się na tłum. Mój wrodzony pociąg do wolności i umiłowanie prawdy przyczyniłoby się do wewnętrznej niezależności i szczerej samoświadomości i prawdopodobnie pomogłoby mi wcześnie uzyskać pewnego rodzaju suwerenność. Także w moim późniejszym małżeństwie i w rodzinie żyłabym zupełnie inaczej niż katoliczka Gabi, która nie miała pojęcia Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona o najsubtelniejszych prawidłowościach Bożych, które właśnie małżeństwo i rodzinę czynią wartościowymi. Ponieważ nie wiedziałam zbyt wiele o wewnętrznym życiu, a więc o duchowych wartościach i prawach, wiele zrobiłam źle – także z moimi przyjaciółmi, a później w małżeństwie i rodzinie. Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem dzisiaj o boskich prawidłowościach, to w żadnym przypadku nie stałabym się naśladowcą, jakim była w różnych dziedzinach Gabriela, młoda dziewczyna, ponieważ inaczej nie potrafi ła. To właśnie naśladownictwo doprowadzało mnie często do zawirowań i wywoływało sprzeczki, niezadowolenia i niezgodę. Jako młody człowiek z duchową wiedzą nigdy bym się nie związała, szczególnie z ludźmi i z własnym partnerem. Nie wykorzystywałabym go do swoich własnych celów. Dążyłabym i starałabym się być w związku równorzędnym partnerem, który z towarzyszem swego życia może o wszystkim porozmawiać. Moim dzieciom także pozostawiłabym wolność i nie wiązałabym ich do siebie; starałabym się prowadzić je a nie wychowywać, jak to wtedy było w zwyczaju. Jestem Wagą, a więc typem bardzo towarzyskim. Tak więc gdybym dziś była młoda miałabym na pewno przyjaciół, ale nie nawiązywałabym „przyjaźni”, tego powierzchownego, często dla własnych celów, zewnętrznego „bycia razem”. We wszystkich sytuacjach już wtedy była dla mnie ważna wierność. Wierność jest przeciwieństwem związania. Dochować wierności oznacza być wolnym. Dochowanie wierności to także dzisiaj wolność, która daje mi możliwość mówienia o wszystkim, jeżeli nie bezpośrednio to pośrednio – zależnie od partnera w rozmowie, od tego, co jest on gotowy przyjąć, ile może znieść i przepracować. Młody człowiek: Gabrielo, kiedy opowiadałaś o swojej młodości bardzo spoważniałem. Trudno mi wczuć się w czas twojej młodości po drugiej wojnie światowej, bo nie przeżyłem takiego czasu. Tu mogę stwierdzić, że ten, kto nie brał w tym udziału, nie może też wczuć się w przeżycia drugiego człowieka, który np. przetrwał czas wojny lub czas po wojnie. Rozumiem w tym miejscu naukę Chrystusa Bożego mówiącą, że ten, kto nie ma doświadczenia albo świata programów wobec danej sytuacji lub innych rzeczy, nie może w tych punktach zrozumieć innych. Musiałem się śmiać, kiedy tak żywo opowiadałaś o swojej młodości, o eskapadach na rowerze, wspinaniu się na drzewa i jak opisywałaś swoje sportowe życie włącznie z uczciwym stwierdzeniem, że przez ukształtowaną po katolicku niewiedzę odnośnie duchowo-bożych prawidłowości wiele zrobiłaś źle. Teraz jest dla mnie jasne, jak to się dzieje, że potrafi sz tak dobrze wczuć się w nas, młodzież dziPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona siejszych czasów. Naświetliłaś swoją młodość z punktu dzisiejszej boskiej wiedzy, boskiej mądrości, żeby lepiej móc zrozumieć nas, dzisiejszą młodzież. I tak możesz być w wielu sytuacjach pomocna nam, młodym, z twojej wiedzy – mam na myśli z mądrości. Za twoje rady i twoją pomoc jesteśmy bardzo wdzięczni. Prorok: Chętnie pomagam mojemu młodemu rodzeństwu. Wprawdzie mogę wam dać pewne rady, pewną pomoc, zaproponować je – ale to, czy je przyjmiecie pozostaje w rękach każdego z was. Przede wszystkim czynić, urzeczywistniać, a więc wnieść w prawdziwą realność – to każdy musi zrobić sam. Obowiązuje to każdego, czy to młodego, czy starszego, na bazie prawa wolnej woli. Młody człowiek: Czy mogę ci postawić następne pytania z długiej listy, którą ze sobą przyniosłem? Jeżeli z rozwiniętą boską mądrością w tobie wczuwasz się w swoją młodość, to powiedz co robiłabyś po pracy, jakie miałabyś zainteresowania? Jak, jako młody człowiek, próbowałabyś zmienić świat? Prorok: Odnośnie pierwszego pytania: „Co robiłabym jako młody człowiek po pracy? ” Za moich czasów po pracy nie zostawało tak dużo wolnego czasu jak dziś. W zasadzie codziennie pracowało się do osiemnastej lub osiemnastej trzydzieści, w soboty do czternastej albo piętnastej. Ale pytasz jak bym się zachowała, gdybym dziś była tak młoda jak ty i miała duchową wiedzę. Ważne byłoby dla mnie zrobienie po dniu pracy bilansu dnia i zważenie siebie samej na wadze uczuć: co było dziś w miarę dobre, co mniej dobre, a co może nawet podłe. Tym trzem aspektom – dobremu, mniej dobremu i podłemu – pozwoliłabym przede mną przedefi lować. Cieszyłabym się z dobrego i umacniałabym to w mojej świadomości przez potwierdzanie. To niedobre dokładniej bym obejrzała za pomocą pytania: Co leży w mojej podświadomości? Co wciąż na nowo robi kawały mojej świadomości, a więc mi? Musisz bowiem wiedzieć, że podświadomość można porównać do zabójcy, który czai się, żeby „zabić”, a więc usunąć dobre zalążki w świadomości i w związku z tym wciągnąć w to, co niedobre. Podłości przeciwstawiłabym się wszystkimi dostępnymi mi siłami, przede wszystkim siłą Chrystusa Bożego, a więc obejrzałabym ślad aż do korzenia, żeby z pomocą Ducha Chrystusowego to wyrwać. To właśnie to podłe może nas doprowadzić do czynów, których świadomie wcale nie chcemy. Podłość jest więc wielkim morderPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona cą, który bez przerwy czyha, żeby zabić nasze dobre postanowienia i poprowadzić nasz rozwój w stronę negatywną. Z pomocą Chrystusa Bożego robiłabym więc podsumowanie dnia i szłabym drogą, którą pokazał nam Jezus z Nazaretu: Rozpoznaj swoje grzechy, pożałuj, oczyść je i nie czyń ich więcej. Decydujące jest nie czynienie więcej. Do tego potrzebujemy pewnej porcji siły, żeby utrzymać boskie prawidłowości w świadomości, bo zabójca, podświadomość, w którym jeszcze są zakorzenione i żywe zło i podłość, próbuje zawsze schwycić świadomość, a więc doprowadzić do powtórzenia starych obciążeń, tego co niedobre, co obciąża naszą duszę, naszą prawdziwą istotę. Tak, jak postępowałabym z dzisiejszego punktu widzenia w swojej młodości, tak postępuję również teraz, w tym wieku: codziennie robię podsumowanie dnia. Młody człowiek: Czy można by nazwać tego zabójcę, podświadomość, „kusicielem”? Prorok: Masz całkowitą rację. Dokładnie wygląda to tak: Nasze nie przezwyciężone, niezgodne z Prawem programy, a także pozytywne programy są zakodowane w podświadomości. Najpierw podświadomość wciąż na nowo daje impulsy świadomości z zakodowań, żeby myśleć tak samo lub podobnie, gdyż to, co negatywne, co najczęściej przeciąża podświadomość pragnie dalszej negatywnej energii. „Kusiciel”, to co negatywne w podświadomości, wciąż na nowo nakłania więc podświadomość do takiego samego, niezgodnego z Prawem myślenia. Jeżeli człowiek, świadomość, odpowiednio do tego postępuje, to dodaje dalsze potencjały negatywnej energii do podświadomości, do tego, co już jest tam zakotwiczone. Jeśli „kusicielowi” udaje się za każdym razem doprowadzić świadomość do sprzecznego z Prawem czynu, to podświadomość coraz bardziej wypełnia się tymi energiami. O ile nie zostaną one zburzone, pewnego dnia podświadomość zostanie zapełniona danymi w tym zakresie. Jeżeli człowiek stale podlega „pokuszeniu” – sprzecznym z Prawem impulsom z podświadomości – a więc jest im posłuszny, to żywi ten grzeszny kompleks energii, ożywia go i buduje go tak, że ten staje się coraz mocniejszy. Jeśli w końcu podświadomość zapełniła się w tym zakresie danymi, staje się władcą, a więc także sprawcą, to znaczy podświadomość ma władzę nad świadomością i decyduje teraz za człowieka, żeby zrobił to czy owo – panuje nad człowiekiem. On jest wtedy napędzany i – odnośnie tych grzesznych mechanizmów – nie jest już panem samego siebie. Moglibyśmy też powiedzieć, że podświadomość jest teraz autonomiczna. Człowiek robi to, co przez długi czas wkładał w podświadomość. Jeżeli teraz człowiek odnośnie tej specjalnej słabości, tej grzesznej skłonności, Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona zrobi jakieś dobre postanowienie, to znajduje się ono najpierw w świadomości. Ponieważ jest ona jednak równocześnie pozbawiona władzy, nie może już prawie nic przedsięwziąć przeciw przerośniętemu zakodowaniu w podświadomości. Obiekcje i skrupuły ze świadomości nie mają już siły – człowiek nie może utrzymać swojego pozytywnego postanowienia czynienia tego, co dobre. „Zabójca”, podświadomość udaremnia więc krok w pozytywnym kierunku. „Zabija” to, co dobre, co człowiek sobie postanowił – człowiek nie może więcej spełnić swoich dobrych postanowień. Świadome zakończenie dnia służy między innymi temu, żeby rozpoznane negatywy, także te aktywne w podświadomości, przeanalizować, a więc znaleźć korzeń tego, wyrwać go i nie czynić tego już więcej zanim zapełni się podświadomość. To dobre, pozytywne, musimy sobie wciąż na nowo kodować, aż „zaskoczy” nasz pozytywny program, np. jakieś przykazanie Boga. Wracając do twoich pytań. Co robiłabym dzisiaj jako młody człowiek? Urzeczywistniałabym wszystko to, co grałoby mi w duszy, jak np. malowanie, pływanie, uprawianie sportu, np. grę w tenisa, lub inne dyscypliny sportowe, które teraz istnieją, ale przy których nie byłabym zależna od innych. Nie uprawiałabym np. sportu wyczynowo, żeby zarabiać w ten sposób pieniądze. Po pierwsze sport wyczynowy przeciążyłby moje życie uczuciowe, a po drugie byłabym zależna od trenera, a także od ludzi, którzy płaciliby za moje treningi i również w dużym stopniu od publiczności, która miałaby mnie dopingować, żebym osiągała coraz większe sukcesy. Dbałabym o krąg moich przyjaciół spotykając się z nimi, żeby razem coś zrobić albo porozmawiać. Gdybym weszła w bliższy związek, dążyłabym do tego, żeby wszystko rozpatrywać z punktu widzenia mojej wysoko cenionej wolności, a więc nie wiązałabym się nigdy życzeniami – także gdyby były to życzenia seksualne – obojętnie czy byłyby to życzenia moje czy drugiej osoby. Moja wolność byłaby dla mnie najważniejsza z czego wynika, że dawałbym także wolność moim bliźnim. Nie zmuszałabym ich do niczego, nie namawiałabym, również wtedy, gdyby napierały na mnie moje seksualne życzenia. To byłaby dla mnie okazja, żeby wyjaśnić skąd bierze się ten popęd, a więc do zbadania, co leży u podstawy moich naciskających życzeń. Poza tym byłam i jestem osobą muzykalną. Uczyłabym się grać na instrumencie, który odpowiada moim zdolnościom. W czasie wojny, gdy byłam jeszcze dzieckiem, uczyłam się grać na diatonicznym instrumencie. Ponieważ był używany, musiał być wciąż na nowo reperowany i strojony. Z czasem nie można już było dostać części zamiennych i musiałam przerwać naukę. Później, jako młoda kobieta, zaczęłam ćwiczyć grę na fortepianie, a potem przyszło prorocze orędzie. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona Znów odłożyłam ćwiczenie. Nie zrezygnowałam jednak z muzyki i w wieku około pięćdziesięciu lat znów zaczęłam sama się uczyć i sama ćwiczyć. Tak że jeszcze dzisiaj gram co jakiś czas na fortepianie, oczywiście tylko w domu. Chętnie bywam też na harmonijnych koncertach. Sam widzisz, że wiek nie stawia muzyce żadnych granic. Pytasz czy jako młody człowiek z dzisiejszą duchową wiedzą próbowałabym zmienić świat? Dlaczego nie? Nie wychodziłabym jednak na ulicę, żeby protestować, nie zbroiłabym się specjalnie, żeby wywołać u innych ludzi lęk i przerażenie. Moim założeniem byłoby zmienić najpierw siebie samą. Osiągnąć jasność czego naprawdę chcę i czy cel mojego życia mógłby się przyczynić do stworzenia lepszej, duchowo suwerennej i szczerej społeczności. Nie oddawałabym się utopijnym wyobrażeniom, ale stawiałabym sobie jasne i bliskie życiu etyczno-moralne cele, do których osiągnięcia potem także bym dążyła. Wiesz drogi Marcinie, ten, kto w drobiazgach zaczyna sam urzeczywistniać wyższe etyczne wartości, a więc sam siebie zmienia, a nie tylko pragnie zmienić innych, staje się dobrym przykładem i z czasem przyciąga tych ludzi, którzy chcą tego samego. Nie możesz wpłynąć na to czy oni dotrzymają potem swoich postanowień, ale wciąż na nowo będą między nimi ludzie, którzy będą postępować podobnie jak ty i w ten sposób znajdować wartości, które obyczajne społeczeństwo uczynią zdolnym do życia i ustabilizowanym. Młody człowiek: Gabi, co byś zrobiła, gdyby cię ktoś zaczepiał albo gdyby często przychodziła do ciebie klientka, która zapraszałaby cię na kawę, a ty widziałabyś, że ma na myśli coś innego. Nie mogę jej przecież ciągle odrzucać. Jak ty byś się zachowała i co radzi tu boska mądrość? Prorok: Mówiąc o zaczepianiu masz z pewnością na myśli chwile, kiedy ktoś robi głupie uwagi, a zarazem naciska. Człowiek, który posiada odrobinę rozsądku i mądrości, puściłby takie „próby” mimo uszu, albo jasno by powiedział, co o tym myśli. Musimy się nauczyć rozpoznawać, że każdy człowiek ma inny stan świadomości i zaprogramował i programuje swoją świadomość i podświadomość, swoje ciało oraz duszę odpowiednio do swoich uczuć, odczuć, myśli, słów i czynów. Programy każdego człowieka są stanem jego świadomości. Odpowiednio do tego czuje on, odczuwa, myśli, mówi i czyni. To oznacza, że nikt nie jest w stanie zrozumieć do końca drugiej osoby, bo każdy z nas ma inny stan świadomości. Jeśli będziemy Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 10 tego pewni i to rozpoz- nanie stanie się nam bliskie w życiu, to będziemy się o wiele mniej denerwować, kiedy ktoś inny, jak mówisz, „stawia nas w głupiej sytuacji”. Znasz przecież także prawo odpowiedników: To, co denerwuje mnie w innym, lub coś podobnego noszę sam w sobie. Mówisz, że klientka często zaprasza cię na kawę, a ty czujesz, że ma przy tym coś innego na myśli. Masz rację twierdząc, że nie możesz jej ciągle „oblewać zimną wodą”. Nie można odrzucać zaproszenia bez istotnej przyczyny. Jak byłoby gdybyś ty zaprosił klientkę na kawę, ale jednocześnie poinformował ją, że zabierzesz ze sobą kilku przyjaciół. To, jak ta klientka się zdecyduje, musisz pozostawić jej. Z tego potem możesz wyciągnąć własne wnioski. Młody człowiek: W swoich notatkach mam jeszcze bardzo dużo pytań. Przeczytam następne: Dla nas, młodych ludzi, istnieją bardzo silne trendy mody: kolorowe włosy, kolczyki, ciuchy z lat siedemdziesiątych i markowe ubrania, które każdy „musi” mieć. Co ty byś zrobiła? Czy też biegałabyś z zielonymi włosami, w dzwonach i na koturnach, czy nosiłabyś białą zwiewną szatę? Prorok: Mogę dobrze wczuć się w moje uczucia jako młodego człowieka. Także wasz świat odczuć nie jest mi obcy. Ponieważ w każdej sytuacji powinna być zachowana wolna wola chcę tyl- ko globalnie poruszyć to, co dominuje u dzisiejszej młodzieży. Nie chcę więc was zmieniać. To musi wypłynąć z każdego z osobna. Jak zachowywałabym się w młodości, gdybym wtedy miała dzisiejsze możliwości i znała aktualne trendy mody, a brakowałoby mi wiedzy o prawidłowościach Bożych? Z pewnością także stałabym się naśladowcą, który zachowywałby się podobnie jak wiele dzisiejszej młodzieży, żeby ostatecznie nie zostać z boku, bez przyjaciół. Modzie na kolczyki na pewno bym się nie poddała, bo kłucie i uderzanie, nawet jeżeli są to tylko rozmaite nakłucia nosa czy policzków, nigdy mi się nie podobało. Takie naznaczanie swojego ciała na dłuższą metę nigdy mnie nie pociągało. Nie nosiłabym białej „zwiewnej” szaty i nie noszę jej także dzisiaj, gdyż ten, kto chce wyróżnić się z grupy przez przebranie, ma coś do ukrycia. Chce wyglądać inaczej, niż naprawdę jest i to, jaki jest, chce zakryć wszystkimi możliwymi trikami. Dlatego u-biera się w sposób wyróżniający go z ogółu. W żadnym wypadku nie chciałabym pouczać was, młodych, gdyż każdy człowiek powinien sam dotrzeć do korzeni swoich uczuć, myśli i życzeń, które wpływają na niego, żeby zmienił się na zewnątrz. Co chce on tym osiągnąć? Gdybym w mojej młodości miała wiedzę o boskich prawidłowościach, to z pewnością nie Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 11 stałabym się naśladowcą, gdyż duchowo-boska wiedza daje zarówno młodym jak i starszym możliwość analizowania podłoża własnego zachowania, opracowania tego, przezwyciężenia, a przez to stania się niezależnym i wolnym. Zbadajmy teraz wspólnie podłoże noszenia kolorowych włosów, kolczyków, rzeczy z lat siedemdziesiątych i markowych ubrań, które każdy „musi” mieć. Zacznijmy od natury. Człowiek jest ciałem natury, które składa się z wody i ziemi. Kiedy patrzymy na naturalne ciało ziemi rozpoznajemy, że zmienia się ono tylko zależnie od pór roku. Wiosną przyroda się budzi; kwitnie. W lecie przeżywamy stopniowe dojrzewanie owoców, a jesienią wycofywanie się soków. Zima przynosi okres spokoju i tu i ówdzie białą suknię – śnieg. Zmiany w przyrodzie dokonują się bez udziału człowieka, a więc w cyklach. Kiedy człowiek wkracza w naturalne procesy przez krzyżowanie, manipulację genami i jak to ostatnio się dzieje także przez klonowanie, to może zmienić zewnętrzne formy przyrody, ale podstawowe cechy charakterystyczne, duchowo-boskie struktury pozostają. Co jest motywem człowieka, który zmienia swoją naturę, co leży u podstaw tego kroku? Dlaczego człowiek wyrzeka się swojej istoty, dopasowuje się, ugina, przejmuje obce programy, zamiary innych i wkłada mnóstwo energii w to, żeby wyglądać inaczej niż w rzeczywistości. Ponieważ człowiek rzadko analizuje swoje wzory i sposoby postępowania, żeby rozpoznać siebie samego, staje się naśladowcą albo opozycjonistą wobec jednostek albo społeczeństwa. Wielu młodych ludzi można zaliczyć do tej kategorii. Niektórym młodym nie podoba się to, jak zachowują się np. ich rodzice, co myślą i co mówią. Także społeczeństwo, w którym dana osoba żyje, w pewnych aspektach „zachodzi mu za skórę”. Ponieważ młody człowiek ze swoimi wyobrażeniami, zamiarami i mniemaniami nie jest przyjmowany przez rodziców i inne osoby, z którymi się spotyka, oraz przez społeczeństwo, ponieważ doświadcza odrzucenia jako niekompetentny, niedoświadczony i niezrozumiany, oponuje na początku słowami, gestami i sposobem zachowania. Później, kiedy musi rozpoznać, że mimo to nie może przeforsować swoich wyobrażeń i mniemań, zaczyna się buntować i ubiera się często jak buntownik. Niejeden myśli: skoro nie jestem wysłuchiwany i nie mogę postawić na swoim, a więc skoro nie jestem poważany jako ten, kim jestem, to oni muszą zobaczyć po prostu „jaki jestem” i w ten sposób okazać mi szacunek. Dlatego często farbuje się włosy na kolorowo i włącza się w grupę – przez naśladownictwo, opierając się na zasadzie, że jedność daje siłę – razem z wieloma innymi rówieśnikami, za pomocą wspomnianych rzeczy z lat siedemdziesiątych: butów na koturnach, przez odbiegające od normy sposoby zachowania itp. itd. Młody człowiek: Czy mogę coś do tego powiedzieć? My, to znaczy młodzi, których znam bliżej, Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 12 mamy wszyscy wrażenie, że to nie jest dobre, Gabi. Ale co powinno się robić? Jak to powinno i w ogóle może przebiegać inaczej? To jest pytanie, na które nie znajdujemy odpowiedzi. Prorok: Przyroda ukazuje nam niewynaturzony i prostolinijny bieg naszego życia. My, ludzie, chcemy często decydować o przebiegu naszego ziemskiego życia i zachowujemy się pod wieloma względami jak klowni, którzy w kolorowych strojach pokazują się publiczności. To dotyczy nie tylko młodzieży, ale przede wszystkim tych, którzy chcą być dorośli i którzy twierdzą, że są wyrobieni towarzysko. Przyjrzyjmy się porom roku. Wiosna nie chce być latem, a lato nie chce być wiosną. I jesień nie chce być latem, a zima nie chce być jesienią. Wielu ludzi sądzi jednak, że muszą być wiosną, kiedy są na półmetku swego życia, a więc w lecie lub późnym lecie. Odpowiednio do tego się stroją. Wybierają dla siebie fryzurę lub strój, który odpowiada młodości, wiośnie, a nie człowiekowi w kwiecie wieku, w lecie. Ten, kto stoi w jesieni życia, chce często przywołać wiek średni, lato; dlatego farbuje włosy i wkłada taką odzież, która jest stworzona dla młodych ludzi, zamierzając w ten sposób się odmłodzić. Dla takiego człowieka nie gra roli fakt, że przez to ukazuje ewentualnie swoją niedojrzałość. Dla niego ważne jest, żeby wyglądać na to, czym nie jest. Ten, kto przeżywa zimę życia, kogo włosy są już białe jak śnieg, często nie chce tego przyjąć. Ma nadzieję, że uda mu się ukryć ślady jego wieku, żeby przywołać jeszcze przynajmniej jesień. Przykrywką są wtedy ufarbowane na brązowo lub czerwono włosy, gruby makijaż i ubrania, które choć trochę mają pokazać to, czego ostatecznie już nie ma: zgrabną nogę w ładnym bucie. To, co widać, to stara noga, często pokryta żylakami, wciśnięta w buty, które ozdabiałyby tylko nogi człowieka młodszego. Droga młodzieży, nie jesteście więc sami ze swoim dążeniem odbijania się od społeczeństwa. Istnieje przysłowie, które brzmi: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Czy chcecie podporządkować się temu zdaniu? Czy też chcecie zmienić je ruszając w drogę z innym hasłem, np.: „Nie spadniemy blisko naszych jabłoni”. Dla was, młodych, mogłoby być warte zastanowienia np. coś takiego: Jeżeli człowiek szanuje siebie samego, to dba także o swoje ciało i odpowiednio się ubiera. Nie ma nic złego w dżinsach i swetrach, ale noszonych zawsze we właściwym czasie. Schludne ubranie może być preferowane tylko przez człowieka zwracającego uwagę na estetykę, którego ciało jest zadbane. Taki człowiek będzie się też porządnie, a więc schludnie ubierał. Jeżeli szanujesz siebie żyjąc świadomie, to zwracasz uwagę na to, co myślisz, kontrolujesz swoją mowę i jesteś zawsze świadomy tego, że swoim czuciem, myśleniem, mówieniem i postęPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 13 powaniem, a także wszystkimi swoimi życzeniami i pragnieniami stwarzasz swój własny, ludzki obraz, którym oddziałujesz na bliźnich. Dlaczego właściwie ludzie w każdym wieku się przebierają? Dlatego, że rzadko człowiek żyje w teraźniejszości i wykorzystuje swoje dni i godziny. Ten, kto w wiośnie swojego życia nie wykorzystuje dni wiosny, tworząc wewnętrzne wartości, a więc dążąc do wyższej etyki i moralności i podejmując się nauki obyczajów, ten traci siebie samego i wpada w samozatracenie. W ten sposób taki człowiek marnotrawi zawartości swojego życia, które przyniósł na ten świat w ciągłym zastanawianiu się czego chce, a czego nie ma i być może także nigdy nie uzyska. Wtedy czepia się np. telewizji, żeby w myślach zamienić się na role z jakimś aktorem, gdyż chce być taki, jakiego tamten również tylko gra. Albo szuka swojego „zbawienia” w komputerze przetrząsając internet w poszukiwaniu tego, co świat może zaoferować, i gdzie mógłby się podłączyć, aby dostać namiastkę tego, co leży w świecie jego potrzeb i życzeń. Dodatkowo zmienia się jego wygląd zewnętrzny, ewentualnie przez przebranie i przesadę w zachowaniu. Ponieważ więc bardzo niewielu ludzi świadomie przeżywa po kolei etapy swojego życia, ponieważ niewielu przezwycięża i wypełnia to, co przynosi im energia dnia, większość ciągle dąży do przywołania czegoś, co już od dawna jest przeszłością. Ponieważ nie chcą się temu przyjrzeć, sądzą, że kiedy się przebiorą, może jeszcze coś powróci. Droga młodzieży, czy chcecie wyrosnąć na takie same jabłonie, jakimi starzy byli przez całe pokolenia i nadal są? Czy chcecie wziąć swoje życie w rękę podejmując się nauki obyczajów i przyswajając sobie wyższe etyczno-moralne wartości? Wtedy potoczycie się daleko od jabłoni. Przez was i ostatecznie z pomocą Ducha Bożego powstanie wtedy wartościowe chrześcijańskie społeczeństwo, które jest oddane życiu, ukazującemu się każdego dnia na nowo, a także oddane królestwom przyrody. Z tego wynika jedność ze wszystkimi pozytywnymi siłami nieskończoności i równość między ludźmi. Wtedy znikają nadmierne bogactwo i opłakana bieda. Jeżeli obserwujemy nasze dzisiejsze społeczeństwo, do którego należą także rodzice, patrząc z punktu boskich prawidłowości i zgodnego z Prawem przebiegu procesów w naturze, to znajdujemy zamkniętą społeczność urabiaczy opinii i tych, którzy urabiać się dają, tak zwanych dorosłych, którzy jednak nigdy nie dorośli, gdyż także oni stali się naśladowcami i klownami, żeby móc „zaistnieć w towarzystwie”. Jeśli młodzież zaczyna „brykać”, wyrywa się ze skostniałych układów, to społeczeństwo kręci tylko głową, a niejeden patrzy potępiająco na tych, którzy np. mają niezwykłą fryzurę albo kolorowe włosy, noszą „ciuchy” z lat siedemdziePismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 14 siątych, dzwony, koturny i inne rzeczy. O to jednak, co się za tym kryje, nie pyta prawie żaden z tych nałogowo szukających akceptacji, gdyż oni, jak to przedstawia obraz przyrody, nie znajdują się na właściwym etapie swojego życia, w swojej rzeczywistości, ale w przebraniu. Z ręką na sercu mój drogi: Jeszcze nie wszystko się w was wypaliło, podobnie jak w szukających akceptacji towarzystwa dorosłych. Dlatego często młodość i starość ścierają się z powo-du różnych poglądów i wyobrażeń. I tak niejeden młody człowiek, który wcześniej buntował się przeciw stosunkom towarzyskim i ludziom nałogowo szukającym akceptacji i towarzystwa, stał się w wieku około trzydziestu lat konformistą i oportunistą. Włączył się w towarzystwo, w jego reguły gry i jego pozorną moralność i stał się jednym z tych, którzy polowali i polują na uznanie, na sukces, władzę i pieniądze. Właściwie dlaczego? Jeżeli przeanalizujemy życzenia młodzieży, które najczęściej z racji braku doświadczenia nie są wyważone, ale raczej są mrzonkami, to rozpoznamy, że młodzi chcą rzeczywiście coś zmienić, ale nie mają doświadczenia, jak można by to przeprowadzić. Również większość rodziców i wielu faworytów społeczeństwa z ich trendem pięcia się w górę nie może prowadzić dzisiaj młodych ludzi, gdyż sami nie znają jakości życia, które czynią społeczeństwo stabilnym i kształtują jego jakość, i których ogół społeczeństwa potrzebuje we wszystkich zakresach życia. Każdy z żądnych pozycji w towarzystwie chce dobrze tylko dla siebie, zgodnie z zasadą: „Wszystko dla mnie – inni są mi obojętni”. Mimo że w naszym społeczeństwie wiele mówi się o miejscach pracy i pomocy dla młodzieży i w związku z tym także trochę zrobiono, to jednak brakuje bazy, na której młody człowiek mógłby budować. Należałoby np. nauczyć się rozumieć młodego człowieka i jego cech charakteru. Należałoby znaleźć przyczyny jego gorącego protestu, przez który oponuje on zewnętrznym zachowaniem. Należałoby pojąć dlaczego ja- ko młody włącza się między młodych, a dlaczego później, w wieku około trzydziestu lat, pozwala się włączyć w pozornie wszechwładne, egoistyczne społeczeństwo. Dlaczego rezygnuje ze swoich istniejących przynajmniej w zaczątku ideałów i wartości, jak równość i wolność i włącza się w trwający od tysiącleci „trend mody”: „Ja! Ja! Ja! Wszystko tylko dla mnie! ” Wielu młodych ludzi wierzy w reinkarnację i uświadamia sobie, że najróżniejsze cechy charakteru człowieka są odziedziczonymi lub przyniesionymi z wcześniejszych inkarnacji zakodowaniami. Każdy przynosi inne nazbyt ludzkie atrybuty w to ziemskie życie. To, co w człowieku jest aktywne z jego zbyt ludzkich cech charakteru, kształtuje zarówno dorosłych jak i młodzież. Zarówno młodzi, jak i dorośli poddają się – w większym lub mniejszym stopPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 15 niu – zewnętrznej unifi kacji. Każdy jest zdania, że jego wartości będą służyć celom społeczeństwa. Jeżeli spojrzymy poza ten mechanizm unifi kacji, to poczujemy w jakim to idzie kierunku. Albo pragnie się, jeśli to możliwe, większego kawałka tortu – społeczeństwa, albo chce się kimś zostać, albo utrzymać swoją pozycję i w miarę możliwości ją jeszcze rozbudować. Człowiek żądny pozycji w towarzystwie rzadko stawia sobie pytanie czy to, do czego dąży, jest moralne czy nie. Niejeden myśli: Obojętnie jak jest, czy to unifi kacja czy nie, „ważne żeby mnie przypadł największy kawałek społecznego tortu”. Gdybym dzisiaj była młoda i miała ten wgląd, a zarazem wiedzę o duchowych, wyższych etyczno-moralnych wartościach, to na pewno starałabym się rozumieć bliźniego, przyjmować go, zamiast go poniżać. Nie stawiałabym się ponad nim, ale stałabym u jego boku, to znaczy starałabym się być wobec niego życzliwa i tolerancyjna, a więc stosować to, co jest już powiedziane w Kazaniu na Górze: „Co chcesz, aby ci inni czynili, uczyń im pierwszy”. Z pewnością odcięłabym się wtedy od trendu naśladownictwa i zachowywałabym się i ubierała tak, jak podpowiadałyby mi szlachetne i moralno-etyczne wartości. Odpowiednio do mojej dzisiejszej duchowej wiedzy – „podobne przyciąga zawsze podobne” – byłabym także świadoma, że znajdę przyjaciół, którzy dążą do czegoś takiego lub podobnego jak ja. Jedynie w świadomości i w wypełnieniu boskich prawidłowości młodzież może zbudować etyczno-moralne wartościowe społeczeństwo, które nie tylko pielęgnuje wzniosłe myśli o wspólnym dobru i pięknie o tym mówi, ale także aktywnie tworzy wspólne dobro dla wszystkich, co oznacza, że nie może być poważnych różnic między bogatym i najbiedniejszym. Młody człowiek, który wypracowuje swoje wewnętrzne wartości leżące w każdym człowieku, nie włączy się wtedy, mając ponad trzydzieści lat, w egoistyczne społeczeństwo z jego pretensjami do władzy i myśleniem o własnych korzyściach. Rzućmy jeszcze raz krótkie spojrzenie na przyrodę. Wiosna to młodość. Żaden liść i żaden kwiat nie będą z własnej chęci zmieniać koloru. Są piękne takie, jakie są. Żadne zwierzę nie daje sobie farbować sierści albo w inny sposób zmieniać swojego gatunku. Jest takie, jakie jest, i takie jest piękne. Jeśli młody człowiek ubiera się tak, jak to odpowiada jego typowi i jego rozwijającym się wewnętrznym wartościom, to daje tym wyraz swoim młodzieńczym cnotom i wartościom charakteru. Lato, dojrzałość, a także rozpoczynający się czas zbiorów, symbolizuje wtedy człowieka, który dysponuje umiejętnościami i zdolnościami, a więc ukształtowanymi wartościami zawodowymi, które przyswoił sobie przez pilność i wytrwałość, oraz przez ukierunkowanie na wspólnotę i przez uznanie i przestrzeganie etycznych i moralnych zasad. Tacy ludzie są aktywni w życiu zawodowym i przyniosą owoce – nie myślą oni tylko o sobie, ale o dobru wszystkich. Są bogaci w wewnętrzne doświadczenia i mają dobre cechy charakteru. Przedkładają prawPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 16 dziwe dobro ogółu nad przesadne garnięcie dóbr dla siebie. Tacy ludzie nie tylko mówią o dobru ogółu, ale także włączają się w to, żeby wszystkim ludziom wiodło się na tyle dobrze, na ile oni sami dążą do służenia wspólnemu dobru i do przyczyniania się do niego. Każdy z nas wie, że ten, kto szkodzi wspólnemu dobru, szkodzi sam sobie; wyłącza się stopniowo z rozwoju wspólnoty i buduje tylko dla własnego dobra. Tak działa dzisiejsze społeczeństwo. Jak obecnie widać, nie może się ono utrzymać. Jeśli pragniemy społeczeństwa stojącego wysoko etycznie i moralnie, to powinno się ono rozwinąć z młodzieży, która nie tylko się buntuje, nie tylko kłuje w oczy kolorowymi włosami, kolczykami, modą lat siedemdziesiątych i markowymi ubraniami, które każdy „musi” mieć, dzwonami i butami na koturnach, ale rozwija wewnętrzne, a więc wysoko postawione wartości, które gwarantują moralnie ukształtowane społeczeństwo. Ono przyczyni się do dobrobytu wszystkich ludzi, którzy rzeczywiście chcą myśleć i działać dla wspólnego dobra i rozwijać zdolności w rodzinie i w zawodzie. Młody człowiek: Teraz rozumiem. Ani przez demonstrację „chcemy inaczej”, ani przez bunt nie stworzy się lepszego świata i ostatecznie w rękach każdego z osobna leży to, co zrobi ze swojego życia. Nikt nie może się zmienić za drugiego, nikt nie może wmusić innym ludziom dobrych przekonań, ani wyższych etycznych i moralnych wartości. Gabi, mówisz o konfrontacji buntowniczej młodzieży ze społeczeństwem, ale to przecież często nasi rodzice są tymi, z którymi się zderzamy – w całkiem osobistych sprawach. Uważamy, że wyrażają zacofany światopogląd i stają przeciw nam. Prorok: Tutaj chciałabym jednak zaapelować do was, młodych, żebyście postarali się zrozumieć waszych rodziców, a ewentualnie także dziadków. Często słyszy się od młodych ludzi coś takiego: „Moi rodzice wciąż stają przeciwko mnie. Są dziwaczni. Są niekompetent-ni w sprawach dzisiejszej młodzieży”. W słowniku sprawdziłam co znaczy „dziwaczny”. Tam jest napisane, że „dziwaczny” oznacza: „mający wyobcowane, budzące śmieszność przyzwyczajenia lub zasady i uparcie się ich trzymający; odmienny cudaczny, trochę osobliwy, zwariowany”. Gdybyście mogli porównać dzisiejsze pokolenie dobrobytu z wcześniejszymi pokoleniami, to mielibyście więcej zrozumienia dla waszych rodziców i ewentualnie dziadków. Nie wszystkich rodziców i dziadków możecie wrzucać do jednego garnka „dziwaczni”, ponieważ w minionych pokoleniach, w których wasi Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 17 dziadkowie i rodzice przeżywali okres dojrzewania istniały całkiem inne warunki życiowe. Właśnie w czasach waszych dziadków istniała obowiązkowa surowa etykieta; to trzeba było zostawić, to należało zrobić. Wtedy dla młodego człowieka nie istniało „przecież” ani „ale”, było „tak się robi” i „ tego się nie robi”. Również w sprawach często zbyt wymyślnych obyczajów przy stole lub zachowania się w towarzystwie, które przyzwyczaiło się do szczególnych sposobów po- stępowania. Dzieci obowiązywało wiele przepisów. Chłopiec musiał kłaniać się, a dziewczynka dygać przy powitaniu dorosłych, a w niektórych przypadkach również wobec rówieśników. Na niedzielę były szczególne stroje i buty, których nie wolno było nosić w dni powszednie. Ówcześni rodzice surowo czuwali nad dziećmi, nad tym, z kim one się zadawały, i nad zachowaniem przedmałżeńskiej czystości. Dzieci, a także młodzież, miały najczęściej mało osobistej wolności. Musiały być generalnie posłuszne i grzeczne, a więc dopasowane. Życie od dzieciństwa do dorosłości było często przeniknięte surowością, sztywnymi przepisami i zakazami, tak żeby dzieci błyszczały przed krewnymi i przyjaciółmi jak na paradzie. Rodzice tamtego pokolenia nie zawsze sami byli tak nienaganni, jak żądali tego od swoich dzieci. Tego, na co sobie potajemnie pozwalali, zabraniali często swoim dzieciom, które oczywiście musiały być posłuszne i bardzo często takie były. Z własnego zachowania czerpali najczęściej wzory do wychowania swoich dzieci. Dla waszych rodziców nie było już najczęściej tak sztywnych i formalnych reguł, jakie znali dziadkowie. Ale także oni doświadczyli – jakbyście to określili – nieco stęchlizny dawnych pokoleń. Zachowania swoich dziadków czy rodziców nie możecie więc określać globalnie jako „dziwaczne”. Ono ukazuje naleciałości ówczesnego wychowania, któremu z pewnością sprzeciwiał się również niejeden z tamtych młodych ludzi – budząc zgrozę krewnych, dla których nieprzyjemna była obecność „czarnej owcy” w rodzinie. Z pewnością także dziadkowie i rodzice mogą opowiedzieć jak wciąż na nowo z przekory robili to, czego nie powinni byli robić, jak płatali fi gle i wiele innych rzeczy. To był jednak wyjątek w mieszczańskim społeczeństwie tamtych czasów. Wy, dzisiejsza młodzież, urodziliście się w rozkwicie tak zwanego cudu gospodarczego, w społeczeństwie, które w znacznym stopniu zapomniało o istotnych, etyczno-moralnych zasadach – nie chcę tu mówić o etykiecie ani szczególnych zachowaniach. Wasi rodzice wzrastali wprawdzie w tym cudzie gospodarczym, ale od rodziców otrzymali wychowanie, którego normy decydująco ich ukształtowały. Programy zachowania, które kształtują się w dzieciństwie i młodości, powstają w większym lub mniejszym stopniu aktywne przez całe życie. Wielu przedstawicieli starszego pokolenia nie może zrozumieć zachowania dzisiejszej młodzieży, które z powodu cudu gospodarczego dokonało wielkiego skoku, ponieważ żywy Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 18 jest w nich jeszcze ciągle obraz wychowania z ich dzieciństwa i młodości. Z punktu tego ukształtowania wychowują teraz często swoje dzieci i wpływają na was, młodych, miarami i normami z tamtych czasów. Skoro wielu z was uważa rodziców za niekompetentnych w sprawach dzisiejszej młodzieży, to chciałabym wam dać do przemyślenia to, że mogłoby po prostu chodzić o brak doświadczenia. Wasi rodzice nie znają się na stylu waszego życia, ponieważ „dawniej wszystko było inne”. W większości przypadków nie mogą was zrozumieć, bo nie mają doświadczenia w tym, co dla was, w tym pokoleniu dobrobytu, jest oczywiste. Ponieważ przez skok pokoleniowy są niepewni w wychowywaniu dzieci, reagują czasami zbyt ostro, a nawet po staroświecku, po prostu z potencjału wspomnień i doświadczeń swojego dzieciństwa i swojej młodości. Jak by było, gdybyście porozmawiali pomiędzy sobą i uświadomili sobie, że wasi rodzice nie wzrastali w społeczeństwie dobrobytu, tak jak wy. Rozmawiajcie, jeśli chcecie, również o tym, że wasi dziadkowie i rodzice w latach dzieciństwa i młodości musieli doświadczyć nadmiernie ostrego i pełnego zakazów wychowania, że oni też niewątpliwie co i rusz potajemnie się z tego wyłamywali. Wtedy robili rzeczy, które nie zawsze były nieszkodliwe i bezpieczne, co z pewnością przeraziłoby ich rodziców, gdyby się o tym dowiedzieli. Także te wspomnienia i doświadczenia wyłamywania się z ciasnoty autorytatywnego wychowywania w ich młodości wpływają na wychowywanie was. W tajemnej trosce, że moglibyście zachować się tak, jak oni wtedy. Strach i troska rodziców często wyraża się w chęci uchronienia was od szkód. Także wasza jazda samochodem czy na motorze, która często graniczy z szaleństwem, daje waszym rodzicom powód do niepokoju. Oni martwią się o wasze zdrowie i życie. Niektórzy rodzice odczuwają żal, że ich młodość była zacieniona przez nadopiekuńczość, przymus posłuszeństwa, przez ograniczenia, zakazy, a więc nacisk autorytetu. Cieszą się, że nie muszą czegoś takiego serwować swoim wzrastającym synom i córkom. Inni znowu zazdroszczą młodzieży ich wolności. Tymi słowami chciałabym wzbudzić w was zrozumienie dla waszych rodziców. Być może nauczycie się w rozmowach między sobą i z waszymi rodzicami rozumieć także swoich rodziców. Wtedy będziecie mogli ewentualnie pojąć i doznać, dlaczego są oni tacy, jak to czasem wynika z ich reakcji. Szczere obustronne staranie, szczególnie ze strony was, młodzieży, z waszym światem wyobrażeń, usunie niejeden zarzut, jak np. „dziwaczny” i „niekompetentny” i pomoże wam zobaczyć siebie i swoich rodziców jako takich, jakimi jesteście: młodsze i starsze rodzeństwo wspólnie idące przez to ziemskie życie i połączone ze sobą przez pewne pozytywne aspekty. Kiedy potem wasi rodzice będą stać w jesieni życia, a wy będziecie dorośli, Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 19 czynni zawodowo i będziecie mieć już może własne rodziny, niejeden z waszych rodziców powie: „Gdybym tylko nie reagował tak gwałtownie wtedy, gdy moi synowie lub moje córki byli w okresie dojrzewania; gdybym tylko nie powiedział tego lub owego lub zgoła nie wymusił”. Patrząc wstecz niejeden dorosły rozpozna też jednak, że to nie mogło właściwie przebiec inaczej niż przebiegło. On był wtedy po prostu taki, a dzieci były takie. Być może niejeden z rodziców pomyśli sobie cicho: „Oni w końcu byli podobni do mnie”. Młody człowiek: Przemyślimy to dokładnie i porozmawiamy na ten temat. Następne pytanie: Jeśli wierzyć mass mediom, to dzień powszedni nas, młodzieży, krąży wokół „seksu, narkotyków i rocka”. W wielu rzeczach bierzemy wprawdzie udział nie zastanawiając się nad tym. Czasami sprawia nam to rzeczywiście przyjemność tak „zaszaleć”. Jak ocenić, co jest dla nas dobre? Prorok: Mówiliśmy już o naszym społeczeństwie, które jak krótko opisałam oddaliło się od etycznych i moralnych norm. Dlaczego tak jest? Ten, kto dłużej zastanawia się nad naszym dzisiejszym społeczeństwem, nad całym za i przeciw ludzkości, nad ekstremalnym rozwojem badań i technologii, nad rozmaitą działalnością mass mediów, nad ekscesami takimi, jak seks, narkotyki i rock, nad robieniem pieniędzy, morderstwami i przestępstwami na tle seksualnym itd. i spojrzy na to z punktu widzenia nauki Jezusa, Chrystusa, i zobaczy jak młodzi ludzie są w to wszystko wciągnięci, ten dojdzie do wniosku, że młodzież tego pokolenia nie miała żadnych przykładów. Przez całe pokolenia jednostki orientowały się według większości, a większość według bogatych. Wielu bogaczy żyło i żyje życiem rozpustnym, kształtowanym przez pieniądze i władzę. Podobnie jak działo się to przed upadkiem wielu tak zwanych wysoko rozwiniętych cywilizacji. Ten, kto mówi „jestem chrześcijaninem” albo nawet „jestem chrześcijańskim dostojnikiem, kardynałem, biskupem, proboszczem, pastorem”, powinien być także wzorem albo przynajmniej dobrym przykładem wypełniania chrześcijańskiej nauki, nauki Jezusa z Nazaretu. Skoro jednak większość kościelnych zwierzchników nie przestrzega duchowo-etycznych zasad, których nauczał nas Jezus z Nazaretu, a za to robi ze swoich tak zwanych chrześcijańskich kościołów strukturę władzy i ceremonie, które ukrywają wiele kościelnych bogactw, wielu tak zwanych duszpasterzy utraciło wgląd w chrześcijańskie normy, których uczył nas Jezus z Nazaretu, a przez to utraciła z nimi połączenie także ich trzoda – ich naśladowcy, którzy nazywają się protestantami bądź katolikami. Nasze obecne społeczeństwo Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 20 osiągnęło w czasie swego upadku niski poziom wcześniejszych wysoko rozwiniętych cywilizacji, aby ulec zniszczeniu jak niegdyś Rzym i Babilon. Jeśli człowiek nie ma już żadnych etyczno-moralnych wartości, to jego podstawowymi potrzebami są władza, uznanie, bogactwo, zaspokojenie ciała przez seks, obżarstwo, pijaństwo, aż do narkomanii. Wtedy traci on w znacznym stopniu wyczucie tego, co jest dobre, a co złe. A propos uczuć: Jeśli spytasz ludzi żądnych uznania, czym jest uczucie, to odpowiedzą ci być może, że uczucia są niemodne. Muszą być wyłączone, żeby bez przeszkód móc korzystać z życia. Jednak to właśnie uczucie – nie mylić z sentymentalizmem – jest cennym darem; jest wagą naszego sumienia, na której możemy odważyć, co jest prawidłowe, a co nie. Dla tego, kto wyłączył uczucia, wszystko jest prawidłowe. Obojętnie czy ma w ciągu tygodnia dwóch lub trzech różnych partnerów, czy popełnił jakąś zdradę czy nie, czy inni muszą z jego powodu głodować, cierpieć albo nawet umierać – ważne jest, żeby zadziałał narkotyk, jakim jest seks, obżarstwo, pijaństwo, władza, przemoc, żądza pieniędzy, kłamstwo i oszustwo albo silna dawka środka odurzającego. Jeśli obserwuje się mass media, fi lmy lub telewizję z pewnego dystansu, rozpoznaje się, że większość krąży wokół morderstw, oszustw, miłości i seksu. Dlaczego nasze społeczeństwo etycznie i moralnie znalazło się na tak niskim poziomie? Dlatego, że każdy w tym społeczeństwie myśli tylko o sobie albo tylko o swoim ugrupowaniu religijnym, o swojej partii, o swoim majątku, o swoich korzyściach i swoich dobrach, a więc wszystko tylko dla własnego dobra. To, jak czuje się bliźni i jak mu się wiedzie, jest takiemu człowiekowi najczęściej obojętne – to, czy bliźni daje sobie radę mając mało pieniędzy albo zaledwie z czego żyć; jak powodzi się kobiecie lub mężczyźnie, którzy zostają sami z dziećmi, bo partner wszedł w innym związek miłosny; jak czują się młodzi ludzie cierpiący pod wpływem narkotyków; jak powodzi się rodzinie, która musiała opuścić swój dom, bo nie mogła zapłacić czynszu; jak powodzi się bezrobotnym i ludziom na zasiłkach... Każdy każdemu jest obojętny. Ważne, że samemu jest się „po właściwej” stronie, a więc po stronie sprawców, a nie ofi ar. Nawet, gdy politycy składają socjalne obietnice, ludzie żyjący z zasiłku cierpią coraz bardziej z powodu działania osób „życzliwych potrzebującym”. Jezus Chrystus nauczał nas – i tego powinny nauczać i według tego żyć także rzekome wzorce, jak kardynałowie, biskupi, pastorzy i księża – rozpoznaj swoje błędne postępowanie, swój grzech i proś o przebaczenie, przebacz także swojemu bliźniemu, który zbłądził wobec ciebie, napraw błędne postępowanie, jak dalece jest to jeszcze możliwe i nie popełniał więcej tego grzechu. Ten, kto wierzy w Jezusa będzie się stopniowo tego trzymał i jako chrześcijanin uświadamiał sobie, że ma do oczyszczenia swoje błędne postępowanie, do którego należą także wszystPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 21 kie żądze włącznie z żądzą seksualną. Rozpustny seks, wykorzystywanie seksualne dzieci, gwałty, kradzieże, narkomania wskazują zawsze na to, że człowiek już sobie nie daje rady ze swoimi problemami. Każda dusza we wcześniejszych inkarnacjach, a więc jako człowiek w innym ziemskim życiu, w mniejszym lub większym stopniu oddawała się tym lub podobnym ekscesom – w myślach, w życzeniach lub w czynach i jeśli nie oczyściła ich w zaświatach, to przyniosła je z powrotem w to ziemskie życie. Zamiast teraz zgodnie z nauką Jezusa rozpoznać korzenie tych fantazji, tych egoistycznych żądz, oczyścić je, a więc już ich nie czynić, nie tylko się je dalej pielęgnuje, ale często wyżywa w skrajnej formie. A jeśli te dewiacje są pielęgnowane w formie obrazów myślowych czy na inne sposoby – także w czynach – to powstają programy żądz, które doprowadzą człowieka do stanu braku uczuć, a więc braku sumienia, do stanu człowieka sterowanego żądzą, który w różny sposób zaspokaja swoje popędy, czy to będzie żądza pieniędzy, głód władzy, pociąg do pornografi i, ekstremalne potrzeby seksualne, skłonność do pedofi lii czy jakakolwiek dewiacja, która prowadzi społeczeństwo do ruiny. Młody człowiek: Przychodzi mi do głowy pytanie: Co jest normalne, a co jest żądzą? Gdzie przebiega granica? Jak można rozpoznać, co leży w konkretnym człowieku? Czy możesz opisać to dokładniej? Prorok: Czym są programy żądz? Zaczynamy np. od normalnego seksu, całkiem normalnej lampki wina, jednego, dwóch, trzech, czterech, pięciu papierosów dziennie. W zakładzie, wśród przyjaciół lub w rodzinie zdarzają nam się mniejsze lub większe trudności i nie rozwiązujemy ich. Wtedy poruszamy je wciąż na nowo w myślach. Przez to wzrasta objętość energii „trudność”. Staje się to problemem, który nie tylko nas porusza, ale przez cały dzień trzyma w myślowej niewoli. Ponieważ o tym nie mówimy, żeby to rozwiązać, wypływa to równocześnie z naszej podświadomości, tak że następuje ogromny nacisk na świadomość. Myślimy i myślimy. Nasze myśli krążą wciąż na nowo wokół tej problematyki. Nacisk jest coraz większy. Uderza w normalne nawyki naszego życia. I nagle zamiast trzech papierosów dziennie palimy dziesięć. Normalne potrzeby cielesne zaczynają napierać i szukają obiektu seksualnego spełnienia. Człowiek, który jest pod takim naciskiem, chce się teraz odprężyć, a zarazem rozładować. Do tej pory pił dwie lampki wina, albo jeden czy dwa kufl e piwa dziennie. Teraz sięga po butelkę wina albo po mocniejsze napoje alkoholowe, lub musi pić więcej butelek piwa dziennie. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 22 Problem powiększa się i robi się z niego więcej problemów, które wywodząc się np. z pracy przenoszą się na rodzinę, albo wywodząc się z życia rodzinnego obejmują pracę, albo powstając w kręgu przyjaciół ogarniają pracę i rodzinę, a wtedy nacisk coraz bardziej się wzmaga. Człowiek pod naciskiem chce się od tego uwolnić. Zamiast dojść do korzenia zła, który leży w zakresie pracy, rodziny lub kręgu przyjaciół, uwalnia się na krótki czas od tego pola napięcia przez wzmożoną konsumpcję nikotyny, przez coraz częstsze zbliżenia seksualne lub przez alkohol, odprężając się, a zarazem otępiając. W ten sposób powstają wtedy programy zachcianek i żądz, które przez dłuższą aktywność zakorzeniły się w podświadomości, ale także w duszy tego człowieka. Jeśli podświadomość jest wypełniona tak dalece, że opanowuje świadomość; a więc staje się autonomiczna, to programy zachcianek i żądz stają się popędami. Człowiek jest wtedy napędzany do potęgowania swoich nałogów. To posuwa się często tak daleko, że nie może już położyć kresu tym obciążeniom. Dalszymi ekscesami mogą stać się złodziejstwo, głód narkotyków, brutalność, skłonność do przemocy wobec dzieci albo w seksie i wiele więcej. To, co zaczęło się od drobiazgu, od jednej trudności, którą być może łatwo dałoby się rozwiązać, gdyby człowiek o tym porozmawiał i uzyskał jasność co do swojego udziału winy, gdyby znalazł korzeń i oczyścił go, stało się teraz jakby lawiną, która go ze sobą porwała i wpędza w przymusowe działania. Jak często słyszy się: „Chociaż ten jeden raz”. Ale jeden raz, to może być już zbyt wiele. Wtedy, kiedy pielęgnowało się w myślach i obrazach myślowych namiętności tak długo, aż one wreszcie masywnie wybuchły, pokonały człowieka, tak że stracił on kontrolę nad swoimi czynami. Boski świat dał nam pomoc, abyśmy nie pozwolili naszym pragnieniom zmienić się w żądze i nałogi. Nauczał nas, żeby nie pielęgnować pragnień nawet w myślach i obrazach myślowych, ale zanalizować je: skąd przychodzi nacisk i przynaglenie. Jakie rodzinne, towarzyskie, zawodowe lub szkolne problemy, albo osobiste słabości konkretnego człowieka leżą częściowo u podstaw problemów. Powinniśmy pytać siebie, co uzyskamy przez to, że pozwolimy namiętnościom stać się żądzami przez ciągłe ich pielęgnowanie. Boski świat nie uczy nas zwalczania obrazowych lub rzeczywistych realizacji życzeń, pragnień i pożądania, ale zgłębienia przyczyn, korzeni tego, niejednokrotnie nienormalnego zachowania, i usunięcia ich. Wskazuje nam, że nie powinniśmy przyjmować wynaturzonej seksualności, obżarstwa, pijaństwa, narkomanii i innych nałogów jako danych przez los i żyć z nimi. Wskazuje nam raczej, żebyśmy przed dążeniem do realizacji, a więc zanim pragnienie stanie się żądzą, rozważyli to w głowie – gdyż zło siedzi najpierw w głowie, a więc w świadomości. Powinniśmy więc uświadomić sobie dokąd jesteśmy napędzani i co nam to Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 23 przyniesie. Nie powinniśmy więc ulegać tym napierającym życzeniom i namiętnościom i przez to pozwalać im się realizować, ale zgłębić korzenie, żeby je usunąć. To powinno przebiec w naszych myślach, a więc w obrazach w nas. Jeżeli naświetliliśmy i rozważyliśmy naszą sytuację, rozpoznaliśmy które ze słabości i błędnych postaw leżą u podstawy naszych specjalnych skłonności, jeżeli zauważyliśmy też ewentualnie gdzie nałożyliśmy na siebie winę albo z naszej strony nie wybaczyliśmy i jeżeli oczyściliśmy to, to wyłania się z tego także rozpoznanie jak chcemy teraz postępować. Z decyzji na nie czynienie tego więcej albo nie pozwolenie na realizację ekstremalnych życzeń wyłaniają się przesłanki do etycznego i moralnego postępowania, które coraz bardziej wchodzą w naszą podświadomość, kiedy rozbudowujemy je i wzmacniamy przez powtórne myślenie i potwierdzanie ich. To sprawia później, że ciało nabiera coraz więcej pozytywnych, budujących sił; znika wtedy istniejące już może nacechowanie przez grzech. W ten sposób człowiek może być uwolniony od swojej namiętności. Ten, kto poddaje się swoim programom pragnień i żądz i wciąż na nowo je realizuje, wkłada te mechanizmy w swoją podświadomość. Z czasem staną się one w podświadomości automatycznym, autonomicznym sterowaniem ciała. Człowiek już prawie wtedy nie myśli i zezwala na wszystko, gdyż uczucie, które waży i mierzy – sumienie – jest wyłączone. Taki człowiek działa wtedy pod przymusem. Powinniśmy się więc starać, a więc być czujni, o to, żeby zbyt długo nie obracać w rozumie, a więc w świadomości takich lub podobnych myśli – życzeń i żądz – przez ciągłe myślenie o nich, życzenie sobie tego i wyobrażanie. Wiemy, że przebieg zdarzeń aż do wykonania czegoś zaczyna się w głowie, a więc w świadomości. Człowiek jest np. poruszony przez odpowiednie programy telewizyjne lub fi lmy wideo, bądź przez inne wrażenia zmysłowe do tego, żeby myślał o konkretnych rzeczach, co oznacza, że musiały istnieć przyniesione już takie same lub podobne zakodowania. Jeżeli teraz człowiek porusza w sobie te niebezpieczne, sprzeczne z Prawem uczucia i myśli i pozwala im zadomowić się w sobie, to energie te przyjmuje podświadomość, która wtedy odpowiednio steruje funkcjami ciała. Jeżeli ten sprzeczny z Prawem, a więc grzeszny kompleks energii wzmacnia się przez to, że człowiek wciąż na nowo zajmuje się tymi uczuciami, myślami, obrazami, swoimi życzeniami, to zdobywa on powoli coraz większą władzę nad człowiekiem i wreszcie dochodzi do autonomicznego sterowania przez podświadomość. Człowiek czuje nacisk do realizowania, nie mogąc już tego kontrolować świadomością. Wciąż na nowo słyszymy, że jakiś sprawca został osądzony i zamknięty do więzienia na wiele lat. Drogi Marcinie, czy sądzisz, że przez to opróżni się jego podPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 24 świadomość? Czy sądzisz, że sprawca zostanie w ten sposób uzdrowiony, to znaczy rozwinie efektywny, pozytywny sposób życia, a więc osiągnie etyczne i moralne wartości? Skoro w więzieniu nadal będzie się natykał w telewizji na swoje programy pragnień i popędów, które dalej będą go stymulować, to czy po latach, kiedy opuści więzienie, będzie uzdrowiony, czy też należy się obawiać, że znowu będzie robił to samo lub podobne? Więzienie może być koniecznym wyjściem, ale bez celowego oddziaływania na świadomość i podświadomość, tak żeby rozwiązane zostały te autonomiczne programy, sprawca rzadko zyska uzdrowienie. Młody człowiek: To fajnie, że tak jasno to powiedziałaś, Gabi. Ja przynajmniej będę teraz na siebie uważał, żeby od razu zobaczyć, kiedy coś się we mnie ruszy w niewłaściwym kierunku. Nie chciałbym wpaść w jakieś nałogi albo przymusowe działania. Inaczej wyobrażam sobie swoje życie i postanowiłem sobie coś całkiem innego. Prorok: Powiedziałeś: „Inaczej wyobrażam sobie swoje życie i postanowiłem sobie coś całkiem innego”. W ten sposób poruszasz wyższy cel życia, który sobie wyznaczyłeś. Jasny cel z odpowiednią zawartością jest ważny, kiedy dążymy do rozwoju w kierunku tego celu, do rozwinięcia człowieka z charakterem, z wewnętrznymi wartościami. Tylko wtedy, gdy stawiamy przed sobą jasny cel, według którego się orientujemy będzie możliwa świadoma ewolucja, rozwój ku wyższym wartościom. Ale wróćmy do naszego tematu. Mówiłeś o „narkotykach i rock´n´rollu”. Mam tu do ciebie pytanie: Dlaczego nie sam rock´n´roll? Dlaczego tak wielu młodych zażywa narkotyki? Dlatego, że wielu z nich nie jest już panami swoich życzeń, myśli i swoich namiętności albo dlatego, że zostali mocno rozczarowani naszym społeczeństwem nie mogąc „pozbyć się” swoich wyobrażeń i życzeń. Jedni oszołamiają się narkotykami aż wpadną w nałóg, inni znowu chwytają za wszystko, co popadnie i biją kogo się da. Wszystko jednak ma przyczynę. Młodzi ludzie musieliby być we właściwy sposób przyjęci w naszym społeczeństwie. Ono jednak jest tak zajęte sobą, że tylko rozkazuje młodym ludziom i nie zadaje sobie trudu, żeby nauczyć się ich rozumieć. Wyobrażenia i poglądy młodych ludzi – i z tym na pewno się zgodzisz – są często nierealne. To nie znaczy jednak, że społeczeństwo powinno te niewyważone pomysły po prostu odrzucać. We wszystkim jest ziarenko prawdy albo ziarenko sensu. Należałoby więc rozpoznać wyobrażenia i poglądy młodych ludzi w ich podstawowych wartościach, a więc rozpoznać ich sens, żeby zrozumieć młodzież i wspierać ją we Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 25 wzmacnianiu jej pozytywnych aspektów i wartości i na tym budować. W ten sposób z życzeń młodzieży rozwinęłoby się to, co dobre, konstruktywne i owocne, a oni zgodnie z sensem swoich wyobrażeń i poglądów stopniowo włączyliby się w dobre społeczeństwo z etycznymi i moralnymi wartościami. Pytasz mnie jak można rozpoznać cze go wymagają etyczno-moralne war tości. Ja bym zapytała: Co jest istotne, żeby móc prowadzić wartościowe, etyczne, moralne życie? Na początek byłoby ważne zapytanie siebie: Czego właściwie chcę? Czy chcę być inny niż tłum, czy też chcę być cząstką tłumu dającą się wlec przez masy bez świadomości do jakiego stada należę? Jeżeli chcesz dążyć do wyższych, etyczno-moralnych wartości, to powinieneś opracować w głowie, a więc rozumem to, co cię w tej chwili porusza, a zarazem odegrać to w myślach przed sobą pytając: Co mi to da? Czy chcę utonąć w napędzającej i napędzanej bez opamiętania masie, w „społeczeństwie”? Czy chcę zatem płynąć w strumieniu czasu, strumieniu „świata” i tego, co światowe, żeby ewentualnie mieć swój udział w żyznych gruntach osadzonych na jego brzegu, czy też chcę by niezależnym człowiekiem o mocnym charakterze, który przez rozwijanie swoich wewnętrznych, korzystnych nie tylko dla siebie – czyli bezinteresownych – wartości mógłby stać się skałą w kipiących falach tłumu? Czy chcę więc już dzisiaj postawić sobie wyższe normy społeczne i przez to stać się i być człowiekiem, który świadomie może powiedzieć: To, co jest przyjęte w dzisiejszym społeczeństwie nie odpowiada moim wartościom. To nie znaczy, że powinieneś uciskać to, co na ciebie napiera – czy to będzie seks, narkotyki czy rock´n´roll albo włączone w to „maskarady”, „trendy”, o których mówiłeś. To byłby fałszywy krok. To, co uciskamy, nie jest przecież usunięte, a tylko odsunięte. W chwili słabości wraca i pokonuje nas, tak jak w przypadku epidemii. Stajemy się wtedy chorobliwie namiętni, a cugle ziemskiego życia wymykają nam się z rąk. Mogę ci tylko poradzić, żeby stopniowo usunąć to, co na ciebie napiera – nauka chrześcijańska mówi: grzech; my możemy także powiedzieć: to, co nazbyt ludzkie, słabości, błędy, błędne postępowanie – a więc znaleźć korzeń nacisku i naporu życzeń, żeby potem ten korzeń usunąć. Nie należy więc mówić po prostu „nie” wszystkiemu, co jest namiętnością, ale zdecydowanie potwierdzić słowem „tak” etyczne wartości i prawdziwe, chrześcijańskie życie, które odpowiada nauce Jezusa, Chrystusa. W tym pomoże ci Duch Chrystusa Bożego, który jest w każdym człowieku – wtedy, kiedy ty tego zechcesz, gdyż jest napisane: proś, a będzie ci dane; szukaj, a znajdziesz; pukaj, a otworzą ci. Otrzymasz wtedy pomoc, żeby stopniowo zburzyć to, co ludzkie, i zbudować chrześcijańskie życie z wyższymi, etyczno-moralnymi normami. Wtedy nie będziesz napęPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 26 dzany, ale będziesz człowiekiem chrześcijańskiego społeczeństwa, które z pewnością się narodzi, gdyż upadek egoistycznej kultury już jest zapowiedziany. Trudno jest orientować się na ludzi, także na kościelnych „dostojników”, którzy właściwie powinni być chrześcijańskimi przykładami. Jeśli chcesz orientuj się według życia Jezusa, które nie było proste. Także Jezus miał swoje walki. O tym, jak wciąż na nowo je wygrywał, możesz na pewno przeczytać w niektórych dobrych duchowych książkach. Młody człowiek: Gabrielo, to są odpowiedzi na nasze pytania, z którymi możemy coś zacząć. Interesują mnie te duchowe wartości. Chciałbym dowiedzieć się o nich więcej. Jak wyglądają konkretnie? Jak możemy rozwijać je w szczegółach, jak wzmocnić itp? I jak, jako młody człowiek, mogę sobie wypracować swoje, a zarazem nowe, wartości bez brania przykładu z dorosłych. Prorok: Pytasz o wyższe, moralno-etyczne wartości. Zacznijmy od małej dawki, aby potem ją zwiększyć. Postaraj się słuchać swoich bliźnich i spróbuj dawać im szczerą odpowiedź. Nie bądź najważniejszy w rozmowie. Nie bądź mędrkiem, ale zastanów się, czy rzeczywiście dorosłeś do pytania i możesz pomóc i służyć odpowiedzią. Utrzymuj swoje ciało w czystości. Staraj się nosić czyste i porządne ubranie. Pozdrawiaj swoich bliźnich otwartymi myślami i słowami i uświadamiaj sobie, że także ty chciałbyś być witany z jasną, otwartą twarzą. Jeśli jesteś w szkole lub w pracy, nie dowcipkuj na temat nauczycieli i nauczycielek albo przełożonych, ani na temat kolegów ze szkoły czy z pracy. Czy chciałbyś, by inni śmiali się z ciebie? Jedz i pij obyczajnie i uświadom sobie, że jedzenie i picie, które przyjmujesz są darem Stwórcy dla Jego ludzkich dzieci przez matkę Ziemię. Także zwierzęta, rośliny, całą przyrodę traktuj tak, jak chciałbyś, aby ciebie traktowano, gdyż wszystkie formy królestw przyrody czują i odczuwają, bo niosą w sobie życie, a więc uczucia i odczucia. Bądź świadomy, że matka Ziemia jest dawczynią dla twojego fi zycznego ciała. Ten, kto szanuje siebie samego i utrzymuje w czystości swoje ciało, szanuje i ceni także matkę Ziemię. On nie sprawi świadomie cierpienia ani zwierzętom, ani roślinom. Będzie też cenił minerały nie wykorzystując ich. Jeśli spotykasz człowieka – obojętnie, czy to znajomy czy obcy – nie poniżaj go, gdyż jego obecna świadomość jest taka, jaki jest on w tej chwili; to jego inPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 27 dywidualność. Tak, jak człowiek wygląda, tak myśli i żyje; taki jest jego osobisty obraz, który narysował swoimi myślami i życzeniami. Tak przedstawia się on tobie i innym ludziom; tak się też ubiera i tak kształtuje swoje mieszkanie; tak żyje i zachowuje się w nim. Każdy człowiek jest inny niż pozostali. To bycie innym nazywamy stanem świadomości pojedynczego człowieka. Także ty jesteś inny niż ten inny, drugi człowiek. Ty masz swój stan świadomości, a on swój. Który z nich jest „właściwy”? Według boskiego Prawa żaden, gdyż każdy wykazuje w mniejszym lub większym stopniu swoje grzeszne zakodowania, a więc to, co w nim „zalega”. Dlatego każdy mówi, oskarża i sądzi tylko ze swoich własnych błędnych zachowań i staje się przez to własnym sędzią. Jezus powiedział na ten temat: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą; i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”. Nie wysyłaj do swojego bliźniego myśli pełnych nienawiści i zazdrości, bo sam też nie chcesz, żeby inni ci to robili. Pozostaw swoim bliźnim wolność. Nie zmuszaj ich, aby robili to, czego ty chcesz, albo co mógłbyś zrobić sam. Pomóż swojemu bliźniemu, gdy rozpoznajesz, że potrzebuje on pomocy i o nią cię prosi, ale nie rób z tego widowiska. Zrób to w pełnej skromności i nie żądaj od niego nawet podziękowania. Nie wciskaj się do świątyni, do królestwa swojego bliźniego chcąc go zmienić w takiego, jakim powinien twoim zdaniem być. Zmień siebie i zyskaj szacunek dla swojego własnego życia, a uzyskasz też szacunek dla swoich bliźnich. Kiedy poznajesz chłopca lub dziewczynę zapytaj siebie w jakim celu. Czy celem jest seks, zaspokojenie twoich napierających życzeń? Wtedy zapytaj siebie jak by było, gdybyś to ty był w takim celu wykorzystany. Drogi Marcinie, nowe wartości, duchowe wartości – jak je nazywasz – są wciąż tymi samymi starymi wartościami, które wskazują wszystkie boskie przekazy i których nauczał nas w pełni Jezus, Chrystus, i którym dał wyraz w swoim życiu. To są wieczne boskie prawidłowości dla tej ziemi. Już w Kazaniu na Górze Jezus z Nazaretu dał nam tak wiele! Jeśli postępujemy według Jego prostej nauki, to jesteśmy już na drodze do wyższego życia. Jezus nauczał nas np.: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Sądzić oznacza oskarżać lub poniżać innego w myślach albo słowami, bez rozpoznania swojego własnego udziału. Jak często mówi się: „Nie jestem winny tej czy innej sytuacji” albo „Jestem niewinny”. Jezus jednak nauczył nas czegoś innego odnośnie belki i źdźbła. On powiedział: „A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz”. Albo jak śmiesz mówić do brata swego: »Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego«, a oto w oku twoim jest belka. Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka twego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 28 twego”. Miał przez to na myśli, że w przypadku konfl iktu winy nie ponosi jeden. Jeśli wierzy się w prawo siewu i zbioru, przyczyny i skutku, to w kłótni między dwoma lub wieloma osobami musi leżeć wspólna przyczyna, w której każdy ma swój udział. Jeśli próbuje się przypisać winę tylko jednemu, a więc znaleźć jednego winnego, gdzie jest wtedy ten, który tę winę wywołał. Zgodnie z nauką Jezusa – patrz: belka i źdźbło – udział w kompleksie winy musi mieć więcej niż jedna osoba; nie może być tylko jednego winnego. Jeżeli chcemy uniknąć współwiny albo przed sądem dochodzić sprawiedliwości, to Jezus pokazuje nam rozwiązanie, drogę dla naszego postępowania: „A więc wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie! ” albo innymi słowami: Jeśli nie chcesz, żeby ci coś robiono, nie rób tego innym. Z pewnością nie chcesz, żeby inni cię sądzili, ciebie oskarżali, obwiniali, wyłączali cię, odrzucali itp. Skoro tego nie chcesz, nie rób tego innym. Z tego wynikają szlachetne wartości, a więc prastare wartości dla chrześcijańskiego społeczeństwa. Mimo że prawo siewu i zbioru – „prawo przyczyny i skutku” – jest zapisane w Biblii, wielu chrześcijan to odrzuca. Któż chciałby być współwinnym jakiejś winy? Szuka się tego, co najlepsze dla siebie i na chwilę odsuwa się na bok prawo siewu i zbioru. Także instytucje kościelne omijają szerokim łukiem prawidłowość „co człowiek sieje, to zbierze”. Właściwie dlaczego? Gdyby uznały tę prawdę, to kościelni dostojnicy byliby stale w podróży, żeby przepraszać swoich bliźnich za to, co było, i co jest. Rozpoznajesz więc z tego, w jakiej fazie kulturowej stoi nasze społeczeństwo. Zamyka oczy na kosmiczne prawo przyczyny i skutku szczególnie wtedy, gdy chodzi o to, co osobiste. Prawa nauki jednak uznają je i twierdzą: Nie ma skutku bez przyczyny. Widać więc, że dorośli rodu ludzkiego muszą najpierw dojrzeć do wartościowego społeczeństwa. Człowiek nie powinien się orientować na żadnego człowieka, ale zawsze na naukę Jezusa. Żeby usprawiedliwić rzekomą bezsilność wobec własnych niskich stron często dowodzi się, że Jezus był doskonałym człowiekiem, a my jesteśmy ludźmi niedoskonałymi. Ta wypowiedź jest wprawdzie prawidłowa, ale Jezus przykazał nam: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie. To oznacza, że mamy prowadzić naszą duszę do udoskonalenia z pomocą naszego Zbawiciela, Chrystusa. Jezus przykazał nam także, żebyśmy szli w Jego ślady, co oznaczy, że nie mamy naśladować żadnego człowieka, ale czynić kroki, których On nas nauczał. Kroki do wartościowego życia, które wyższymi etycznymi i moralnymi normami kształtowałoby także stabilne społeczeństwo, są stopniowym wypełnieniem przykazań, które Bóg dał nam przez Mojżesza, i Kazania na Górze Jezusa. Z tego wyłania się stopniowo to, czego nauczał nas Jezus: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 29 Tę Jego wypowiedź odnoszę przede wszystkim do naszej duszy, która także w człowieku może stać się doskonała. Człowiek zawsze ma swoje ziemskie programy życiowe, których ostatecznie potrzebuje, żeby dojść do ładu w ziemskim bycie, np. programy poruszania się w trzech wymiarach, decydowania w zawodzie, prawidłowego ważenia i mierzenia, geografi i i historii, a także programy liczenia, programy muzyki i te potrzebne do zastosowania innych talentów; a w dzisiejszych czasach nawet, jeżeli chcesz, programy pracy z komputerem. Te nasze życiowe programy dla ziemskiego bytu mogłyby być też miarami wartości dla chrześcijańskiego społeczeństwa, np. jak kształtuję tym swoje życie. Jeżeli stawiam te programy życiowe w światło przykazań Bożych i prawidłowości Kazania na Górze Jezusa, to stopniowo uświadamiam sobie, co mogę zrobić ze swojego życia i jak zdołam je wprowadzić na coraz bardziej szlachetne i subtelne tory. Młody człowiek: Gabi, czy to nie jest wysoka poprzeczka dla naszego życia? Nie zawsze jest łatwo konsekwentnie wprowadzać w czyn nauki Kazania na Górze i mimo starań nie posuwa się to zbyt szybko naprzód. Doskonałość jeszcze długo nie pojawi się niestety w polu widzenia. Masz na to radę? Prorok: Drogi Marcinie, doskonałość jest celem. Do niej prowadzi droga. Droga – to znaczy stawanie się, rozwój. Idziemy tą drogą krok za krokiem. Także wyższa etyka, o której mówiłam, nie może być urzeczywistniona z dnia na dzień, ale w ogóle osiągniemy ją tylko wtedy, gdy naprawdę tego chcemy. To też niezbędna jest jasna i szczera podstawowa decyzja. Niezbędne jest więc najpierw pytanie: Czy w ogóle chcę potwierdzać tę etykę? Następne pytanie brzmi wtedy: Czy w ogóle chcę dążyć do tej etyki? jeżeli możesz twierdząco odpowiedzieć na te pytania i jesteś zdecydowany do osiągnięcia tej etyki, to potrzebujesz celu. I jeżeli ustawiłeś sobie ten cel, to możesz też postanowić sobie codzienne kroki. Na drodze do wyższego życia nazywają się one tak: To, co dziś odczuwalnie mnie porusza, chce mi coś powiedzieć. Jest mową mojego sumienia, które mówi mi, co dzisiaj jest we mnie zbyt ludzkiego. Co i gdzie jest korzeniem tych zawirowań w umyśle? O tym, gdzie można znaleźć korzeń, mówi nam najczęściej subtelne uczucie i jeśli prosimy Ducha Bożego w nas, to uczucie staje się silniejsze. Pokazuje nam wtedy, jak nazywa się korzeń. Poruszenie w naszym umyśle opiera się ewentualnie na nieporozumieniach z rodzicami, z przyjaciółmi, z kolegami. Nie znaczy to teraz, że należy usunąć nieporoPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 30 zumienie, kłótnie, poklepując się nawzajem po ramieniu i sądząc, że wszystko jest znów w porządku, ale usuwając korzeń tego, co leżało u podstaw sytuacji. Znalezienie korzeni i usunięcie ich jest ważne, żeby móc czynić kroki do wyższego celu. To zachodzi stopniowo. Zawsze oznacza to, że przed zwycięstwem jest walka. Ostatecznie także walka z naszą nazbyt ludzką naturą. Wiedz, że ten, kto czyni kroki do wyższego celu, ma u boku jedynego w swoim rodzaju towarzysza. Jest to Duch Chrystusa Bożego, który jako Jezus powiedział do ciebie i do nas wszystkich i jako Chrystus wciąż na nowo mówi: Pójdźcie za Mną! Tego, że konieczne jest znalezienie korzeni w celu wyrwania ich z gleby naszej duszy, żeby nie wyrastały z nich znów te same pędy uczy nas natura. Jeśli tylko zetniemy kwiaty lub trawę, z korzeni odrasta wciąż na nowo ten sam gatunek. To samo obowiązuje w naszym życiu: ten, kto tylko odsuwa na bok swoje zatwardziałe myśli i swój kipiący egoizmem umysł, a także swoje namiętności i programy życzeń, jeszcze długo nie wyciągnie korzeni z gleby swojej duszy i swojej podświadomości. Powoli, często niezauważalnie, pęd odrośnie przez grzeszne myśli, kipiący egoizmem umysł, namiętności i przemożne życzenia. Porównując z przyrodą można powiedzieć, że to, co na nowo wyrasta z korzenia, jest o wiele bujniejsze i silniejsze, bo przez długi czas było żywione. W pewnych warunkach pokonuje nas to – wtedy trudno jest nad tym zapanować. Młody człowiek: Czy to nie zajmuje zbyt wiele czasu? Taki człowiek nie ma już prawie wolnego czasu; jest bez przerwy zajęty sobą. Prorok: Droga samodoskonalenia nie przynosi zawężenia życia. Tak wydaje się tylko na początku. Możesz mi wierzyć, bo mam w tym doświadczenie. Pierwsze kroki przezwyciężania tego, co nazbyt ludzkie, są z pewnością ciężkie, gdyż niejedno stare przyzwyczajenie nie chce się dać wykorzenić. Musisz pracować nad sobą, mocować się i walczyć ze sobą. Kiedy jednak pierwsze kroki do wyższego celu zostały uczynione, stajesz się jaśniejszy i bardziej rozbudzony, masz rozszerzoną świadomość i osiągasz szybsze i łatwiejsze pojmowanie. Ono pomaga ci w podwyższonej czujności wobec siebie samego, tak że bardzo szybko uczysz się rozpoznawać co na ciebie napiera, gdzie leży korzeń i jak możesz go oczyścić. To szybkie oczyszczanie umożliwia ci świadome życie, a także sensowne wypełnienie czasu wolnego. I jeśli masz wolny czas wiesz także jak mógłbyś go wykorzystać. Właśnie nasze dzisiejsze życie proponuje młodzieży wiele możliwości, także robienie czegoś potrzebnego, albo twórczego zgłębiania swoich zdolności, także w zakresie Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 31 hobby, jakim jest np. uprawianie sportu, muzykowanie, tańczenie – czemu by nie rock´n´rolla – spędzania czasu wspólnie z przyjaciółmi, wybrania się czasem do dyskoteki, pojeżdżenia na rolkach lub na rowerze górskim i wielu innych. Wiedz, to wszystko w odpowiedniej mierze i z celem nie szkodzi młodemu człowiekowi, wręcz przeciwnie, może on z tego uzyskać doświadczenie i dojrzałość dla dalszego życia wtedy, gdy nie posuwa się za daleko, ale kiedy wszystko rozważa i mierzy. Na starość nie będzie wtedy mówił o swoich niedostatkach, ale o młodości, z której czerpał doświadczenie i osiągnął dojrzałość, która przyniosła mu w następnych okresach życia suwerenność. Młody człowiek: Gabrielo, jeden z moich przyjaciół stawia następne pytanie: Zauważyłem, że jestem niepewny w pracy. Jak mogę sobie z tym poradzić? Prorok: Odpowiedź dla twojego przyjaciela brzmi: „Zapytaj siebie samego: Czy to tylko niepewność, czy może raczej pewna niechęć do wykonywania tego zawodu? A może całkowicie go odrzucasz. Niepewność w życiu zawodowym mówi nam zawsze, że musimy się jeszcze czegoś douczyć albo, jeśli nie nadajemy się do tego zawodu, żebyśmy wyprowadzili z niego inny, bardziej odpowiadający naszym talentom i zdolnościom, a więc taki, który daje nam większą pewność i który możemy wykonywać z radością. Jeżeli odrzucamy jakiś zawód, czy jest to przed wyborem zawodu czy też w czasie nauki, to możemy z pewnością powiedzieć, że w przyszłości nie będzie nam sprawiał radości, także wtedy, gdy np. będziemy zarabiać nim dużo pieniędzy. Zawód powinien przynosić nam radość. Praca powinna być przeniknięta naszymi możliwościami. Z tego uzyskujemy pewność, a ostatecznie też niezależność, która znowu przynosi nam prawdziwą wolność. Młody człowiek: Następny przyjaciel stawia takie pytanie: Mam wybrać zawód. Każdy radzi mi coś innego. Co mam robić? Sam też jestem jeszcze niepewny. Jak właściwie się zachować? Odpowiedź proroka: Jest w zwyczaju, że inni nam radzą, jaki zawód powinniśmy wybrać. Nie zawsze dobra rada jest bezinteresowna co oznaczałoby że zawsze jest dobrą radą, pomocą. Często doradca chce widzieć jak jego niespełniony wybór zawodu, zawód idealny, urzeczywistnia się w kimś innym, np. w synu, córce, dobrym przyjacielu czy przyjaciółce. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 32 Szczególnie kiedy chodzi o wybór zawodu młodzi ludzie sami powinni stopniowo rozwinąć w sobie świadomość, jakie talenty i zdolności w nich leżą. W wieku, kiedy młody człowiek ma wybrać zawód, aktywne są też pewne talenty, skłonności i zdolności. To przynosi ze sobą rytm życia danego człowieka. Nikomu i niczemu nie powinniśmy pozwolić zmusić się do czegoś. Możemy z pewnością przyjąć dobre rady, ale jednocześnie powinniśmy rozważyć jakie posiadamy skłonności albo zdolności i talenty. Żeby uzyskać pewność, jakie zdolności leżą w konkretnym młodym człowieku, młodzi prachrześcijanie idą np. do różnych warsztatów i zakładów przyjaciół Chrystusa, żeby tu i tam popracować, a więc w praktyce zdobyć informację jaki zawód im odpowiada. Z tego wyłania się pewność, że wybierze się właściwy fach. Może niektórzy z was czytający tę broszurkę znają właścicieli zakładów, którzy mogliby pomóc im w tym zakresie i pozwoliliby dokładnie poznać swój zakład. Młody człowiek: To dobra rada. Ten, kto chce wziąć swoje życie we własne ręce z pewnością rozejrzy się za takimi możliwościami. Mam jeszcze w zapasie następne pytania, dużo pytań. Czy mogę przeczytać kolejne? Mówienie o Bogu nie jest obecnie trendem wśród młodzieży. W Kościele Bóg wydaje mi się staroświecki. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że On żyje. Czy Bóg to tylko coś dla starszych ludzi? Prorok: Mówisz, że młodzież nie ma zwyczaju rozmawiać o Bogu i w następnym zdaniu: „W kościele Bóg wydaje mi się staroświecki”. Jako instrument Boga miałam dużo, bardzo dużo, doświadczeń Boga i dlatego mogę cię zapewnić z własnego doświadczenia, że Bóg nie jest Bogiem kościelnym, który został zinstytucjonalizowany, a więc zrobiony staroświeckim. Ponieważ już dawno Życie, BÓG, usunął się z tego antyku – jakim stał się bóg kościelny – nie jest dziwne, iż nie odnosisz wrażenia, że ON rzeczywiście żyje. Ale On, prawdziwy Bóg, Odwieczny, naprawdę żyje! Dlatego, że jest życiem! Mimo że dużo mówi się o Bogu, mało kto ma właściwie jasne doświadczenia Boga. Na Zachodzie nazywamy życie, wieczny byt, wszechobecną siłę, prastrumień BOGIEM. Bóg jest Duchem, który przenika nieskończoność, który sam z siebie nadał sobie formę, formę Boga; to jest wieczny Ojciec, którego nazywamy też Bogiem Ojcem. Z wiecznego pra-strumienia, Boga, Bóg Ojciec stworzył nieskończone duchowe słońca i światy. Siedem razy siedem obszarów niebiańskich i duchowe królestwa przyrody. On stworzył boskie istoty, istoty duchowe, które żyją Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 33 i działają w wiecznym królestwie, w Bogu. Pra-strumień jest oddechem, życiem, które wszystko utrzymuje i przenika. Ponieważ Bóg jest życiem we wszystkim, jest On też życiem w materii, w każdym człowieku, we wszystkich duszach, w czterech żywiołach: ogniu, wodzie, ziemi, powietrzu i we wszystkich siłach materii. W każdym atomie, w każdej cząsteczce jest zawarta esencja, zagęszczony pra-strumień, a więc BÓG. Bóg jest słowem we wszystkich stopniach świadomości, jak np. w promieniowaniu ciał niebieskich, w królestwach przyrody, w duszach i w ludziach. Bóg jest więc życiem w tobie, we mnie, w każdym z nas. Kiedy obserwujesz przyrodę w jej różnorodności, nastrój rozkwitu wiosną, kiedy doznajesz żywiołów, siłę w głosie ptaków, ewolucji form natury w przebiegu pór roku, a ostatecznie też zmian tych ludzi, którzy wznoszą swe dusze ku Bogu, tak że uzyskują one znowu wieczną młodość i mają swój byt w boskim pra-strumieniu, wtedy czujesz i rozpoznajesz coś z duchowej prasubstancji, która jest we wszystkim i przez wszystko działa. Wtedy odczuwasz młodzieńczość, subtelny duchowy fl uid we wszystkim. Spostrzegasz wtedy często, że niejeden stary człowiek nosi wprawdzie ślady swoich lat, ale jednak przebija przez nie spontaniczność pra-strumienia, Boga, wieczna młodość. Bóg, który jest twoim wiecznym Ojcem, moim wiecznym Ojcem, Ojcem wszystkich boskich istot dusz i ludzi jest spontanicznością, różnorodnością, dynamiką, dawcą form, siłą i źródłem siły – doświadczasz tego w twojej młodzieńczej dynamice. To jest Bóg, pra-strumień w tobie. Instytucje kościelne rzeczywiście zniżyły Boga do wyobrażenia z szorstkimi, a nawet okrutnymi cechami, do starocia. Nie dopuszczają do głosu dynamicznego wszechobecnego Boga, który w każdym jest ogniem, światłem słowa. Urzędnicy ofi cjalnych kościołów nie tylko przy okazji określonych dni świątecznych mają swój co roku ten sam rytuał, ale każdy dzień jest ukształtowany przez instytucję, Kościół. Treść kazań często jest podobna lub taka sama rok po roku. Ich służba Bogu nie zawsze jest codzienną służbą bliźniemu, ale najczęściej służbą Kościołowi. Kościelni urzędnicy mówią wprawdzie o Bogu, ale nie pozwalają Mu przez siebie przemawiać ani działać. On nie może się przez nich wcale objawić, gdyż mają oni tradycyjne wyobrażenie o Bogu, które nie jest zgodne z wiecznym Ojcem, a więc z Bogiem Ojcem. Bóg, nasz Ojciec, skłania się ku wszystkim swoim dzieciom, ku tobie, ku mnie, ku każdemu. Chciałby mieć nas z powrotem w wiecznym królestwie, w wiecznym niebie. Dlatego posłał do nas swojego Syna, współrządcę niebios, który stał się naszym Zbawicielem. Jezus ucieleśniał odwiecznego Ojca, gdyż powiedział mniej więcej tak: Ojciec i Ja jesteśmy jednym, co oznacza: Ja, Jezus z Nazaretu, żyję tak, jak jest to wolą wiecznego Ojca w niebie. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 34 Spójrz na życie Jezusa. Uświadom sobie spontanicznego, dynamicznego młodego człowieka, który przemierzał ze swoimi apostołami zakurzone drogi i rozgłaszał radosną nowinę miłości swojego Ojca, który miał dom pod namiotem z gwiazd, który widział działanie Boga w każdym zwierzęciu, w każdej roślinie, który pouczał swoich apostołów, uczniów i uczennice o najsubtelniejszych prawach wszechświata, który siedział pod drzewem i nauczał ich, który stał pod gołym niebem i ogłaszał tysiącom radosną nowinę życia: Kazanie na Górze, który z kilkoma apostołami wsiadł do łodzi i wypłynął na jezioro Genezaret, który ówczesnym faryzeuszom i uczonym w Piśmie, obłudnikom dobitnie mówił Prawdę. Jezus więc nie był reprezentantem ceremonii – On uosabiał spontaniczność wewnętrznego życia. Jeśli obserwuje się dzisiaj kościelnych urzędników z ich tytułami i „dostojnościami”, z ich sutannami, ornatami i kamiennymi kościołami, to każdy musi zauważyć, że coś tu nie gra. Tam prosty Jezus z Nazaretu, Syn Boga, a tu „urzędowi dostojnicy”, którzy „dostojnością” reprezentują coś, czego Jezus nie nauczał. Jezus nie był taki jak oni. Jezus nie chciał tego, czym oni są. To, jak oni nauczają, mówią, postępują i wreszcie żyją, nie odpowiada nauce Jezusa z Nazaretu. W pewien sposób również ja, niezależnie od wieku, mogę poczuć tę spontaniczną wieczną siłą Boga, wewnętrzną wieczną młodość, świeżość Ducha, życie, które jest niepowtarzalne. Każdy, kto coraz bardziej odkłada to, co w nim zbyt ludzkie, a więc ofi arowuje to z pomocą Chrystusa i coraz bardziej robi to, czego chce Bóg, otwiera w sobie bijące źródło żyjącej siły, które jest wieczne świeże i czyste, i młode, gdyż Jezus powiedział nam: Pójdźcie za Mną. Jeśli pójdziemy za Nim, to robimy to, czego chce Bóg i doznajemy w sobie, na sobie i przez siebie czegoś podobnego, jak nasz przykład, Jezus, Chrystus. Nie potrzebujesz więc wiele mówić o Bogu. Rób to, co przykazał nam Jezus i potwierdzaj spontanicznego młodego człowieka, Jezusa z Nazaretu. Wtedy osiągniesz radość spełniania wo- li Boga. Wtedy nie będziesz już na- śladowcą zależnym od ceremonii, ale spontanicznym młodym człowiekiem, który w swoich myślach i w swoim postępowaniu wciąż na nowo oddaje cześć Bogu pytając: Jak zachowałby się Jezus w takiej czy innej sytuacji dnia? Co On chce mi powiedzieć przez moje zachowanie, moje myśli, moje życzenia? Drogi bracie, nie patrz na staroświeckiego Boga, o jakim uczą kościelni urzędnicy, ale pozwól Chrystusowi zmartwychwstać w tobie! On, Jezus, młody człowiek, chce być twoim towarzyszem. Bóg nie jest więc jedynie dla starych ludzi. Bóg jest dla młodzieży, Bóg jest dla tak zwanych dorosłych, Bóg jest dla osób starszych. Bóg jest zawsze wszechobecny i daruje się zawsze całkowicie. Doznaj i przeżyj Go idąc w ślady Jezusa, a świadomie będziesz miał u boku najlepszego przyjaciela. Młody człowiek: Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 35 Jak to tak mówisz, to przemawia to do mnie. Czuje się po prostu, że coś w tym jest. Jakby jakaś przestrzeń, perspektywa! Kiedy tak tego wszystkiego słucham i pozwalam, żeby we mnie zadziałało, przychodzi mi do głowy myśl: Jak mogę włączyć w moje życie to, czego chciałby ode mnie Jezus, a więc jak zgrać to z tym, co zewnętrznie jest moim codziennym życiem? Czy nie są to dwa światy? Czy Jezus jest moim towarzyszem, gdy zwracam się do spraw, które teraz należą do życia nas młodych? Gram na gitarze i gramy tak w kilka osób. Tworzymy więc orkiestrę taneczną. Gabi, czy po tym co powiedziałaś możemy jeszcze grać rocka? Czy możemy jeszcze tańczyć w ogóle rock’n’rola? Prorok: Jak już przedtem powiedziałam wszystko w miarę i z celem. Oczywiście możesz grać rocka, oczywiście możesz tańczyć rock´n´rolla, o ile to wszystko nie staje się obciążeniem, a więc nie wyraża się w rozpuście i w ekscesach. Dlaczego by nie? Młody człowiek: Cieszę się, że tak mi wyjaśniasz pójście w ślady Jezusa. To nie jest więc życie w totalnej ascezie. Rozumiem to teraz tak, że można co nieco przeżyć, o ile pozostaje to na właściwych torach i jeśli nie zagubi się w tym siebie. Na mojej kartce jest następne pytanie od innej młodej osoby: Jestem młodym człowiekiem i uczę się zawodu. To obecnie trzeci rok nauki. Jak mogę ustrzec się od zostania fachowcem, który wszystko rozwiązuje tylko ze swojej wiedzy? Prorok: Być fachowcem to przecież nic złego, to raczej dobrze, jeśli się ma zawodowe kwalifi kacje. Dobre społeczeństwo potrzebuje zdolnych pracowników, którzy opanowali wiedzę fachową. W naszym społeczeństwie wiele rozwiązuje się „wiedzą”. Pytanie brzmi: Czy wiedzący rzeczywiście to „wie”, czy tylko chce przeforsować swoje osobiste wyobrażenia i życzenia, które nie odpowiadają fachowym możliwościom? Często rozmawialiśmy o spontanicznym wszechwiedzącym Duchu, który w każdej sytuacji, we wszystkich pytaniach życia, również tych dotyczących pracy, może nam odzwierciedlić zgodne z Prawem, a więc świadome Boga rozwiązanie. Przypominam to, co przekazała nam wszystkim – a szczególnie wam, młodym – Liobani, nasza siostra z duchowego królestwa, co np. jest zawarte w książce „Liobani. Ja prowadzę, idziesz z nami? ” Ona przybliża wam jak możecie otworzyć Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 36 w sobie Wewnętrznego Pomocnika i Doradcę i jak z Jego pomocą znaleźć rozwiązanie niejednego problemu i odpowiedź na niejedno pytanie czy to w szkole, czy w pracy, czy w czasie wolnym. W naszych czynnościach zawodowych dzieje się tak, jak we wszystkim, co robimy. Jeśli robimy to siłą naszego ego, które zawsze chce wystawić się na pokaz, nadąć i mieć rację, to wcześniej czy później trafi amy na nasze nazbyt ludzkie granice. Swoim intelektem nie dostrzegamy tego, co jest za granicami, a więc za murem naszego horyzontu wiedzy. Efektem jest to, że robimy coś, o czym myślimy, że jest rozwiązaniem. Później musimy znowu rozpoznać, że nasze rozwiązanie doprowadziło do katastrofy. Doznajemy tego obecnie w naszej gospodarce. Gdziekolwiek nie spojrzymy, dostrzegamy, że wszystko się sypie. To jest refl eks muru naszych wyobrażeń, albo programów wiedzy, refl eks naszego ego. Jeśli Bóg nie jest dla nas Bogiem staroświeckim, a więc antykiem, który stoi w kącie i nie ma nam nic do powiedzenia dla naszego życia, to uświadomimy sobie, że intelekt zawsze ma swoje granice, gdyż jest wyuczony, wprowadzony przez wychowanie. Inteligencja, BÓG, wie o wszystkich rzeczach, pomaga nam w każdej sytuacji wtedy, gdy oddajemy się spontanicznemu, pomagającemu Duchowi krok za krokiem wypełniając Jego wolę, którą rozpoznajemy w Dziesięciu Przykazaniach Bożych i Kazaniu na Górze Jezusa. Przez to rozszerza się nasza świadomość i osiągamy dostęp do Wewnętrznego Pomocnika i Doradcy, do Ducha Chrystusa Bożego w nas. Jeśli więc uczynisz te kroki, będziesz w swoim zawodzie fachowcem, który pozwala działać przez siebie Inteligencji, BOGU, który zatem stawia intelekt, zawodową wiedzę do dyspozycji Inteligencji, BOGA. Stopniowo fachowiec sięga wtedy wzrokiem poza granice, poza mur intelektu i doświadcza rozwiązań za rozwiązaniami kroków, których nie zna to, co intelektualne, sama wiedza, gdyż buduje ona tylko na swojej wiedzy, na tym, co wyuczone. Sensem życia jest więc szkolenie naszego rozumu, rozwijanie naszych zdolności i kwalifi kacji, ale też zjednoczenie ich z Inteligencją, BOGIEM, tak że spontaniczny, wieczny, wszechwiedzący Bóg może użyć naszej wiedzy fachowej jako instrumentu dla dobrego, wysoko stojącego etycznie społeczeństwa. Młody człowiek: Mam tu teraz pytanie, które dla niektórych z nas jest palące: Co myślisz o przyjaźni między chłopcem i dziewczyną? Prorok: Mieć dobrych przyjaciół to naprawdę prezent, który nie tylko należy chronić, ale także pielęgnować będąc dla przyjaciół i z przyjaciółmi. Dobrzy przyjaciele dzielą dolę i niedolę. Pomagają sobie wzajemnie. Dobrzy przyjaciele są otwartą Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 37 przyjacielską wspólnotą, do której może wstąpić każdy, kto szczerze o tym myśli i jest gotowy pielęgnować przyjazne połączenie. Z dobrej przyjaźni budują się pozytywne siły. Przyjaźń może uformować przyjaciół, którzy sobie nawzajem pomagają, a z tego może wyniknąć szybkie wewnętrzne wzrastanie. Dobra przyjaźń istnieje też między chłopcem i dziewczyną wtedy, gdy chłopiec lub dziewczyna nie zawiązują się od razu na bazie masywnych życzeń seksualnych. Boski porządek stworzenia przewiduje, że mężczyzna i kobieta łączą się cieleśnie, kiedy oboje życzą sobie dziecka. To jest c e l wyższej etyki i moralności dla nas ludzi w dobrze funkcjonującym, etyczno-moralnym społeczeństwie. Powoli coraz więcej ludzi pojmuje, że istnieje reinkarnacja, której istnieniu niezgodnie z Prawem zaprzeczały kościoły urzędowe przez wiele setek lat; wierzą więc w powtórne wcielanie się duszy, co naturalnie oznacza, że przynosimy ze sobą w ten ziemski byt grzeszne programy z poprzednich egzystencji, między innymi również życzenie cielesnego zbliżenia, a więc seksu. U jednego to życzenie wyraża się silniej, u innego słabiej. Jeden ma w swoich obrazach myślowych życzenia seksualnych ekscesów, inny ma życzenie odprężenia się przez seks albo wprost przywiązania do siebie drugiej osoby przez życie płciowe. Istnieje wiele różnorodnych związujących węzłów, ale każda związująca więź, także seks, chce czegoś dla siebie, dla ego albo dla własnego ciała. Jeden chce wciąż na nowo przeżywać seks, żeby odprężyć nerwy albo przeżywać pobudzenie nerwów jako rozkosz. Inny może zaspokoić się tylko w cielesnych ekscesach, a więc ekstremalnych formach współżycia. Niejeden po współżyciu płciowym ma wyrzuty sumienia, gdy tylko wykorzystał partnera. Obojętnie jakie to są stopnie płciowego popędu musimy wciąż siebie pytać: gdzie jest korzeń tego naporu. Czy chcę rozwinąć się przez ćwiczenie i trenowanie seksualnych praktyk w seksualnego idola, czy też chcę rozwinąć moralno-etyczne wartości dążąc do rozpoznania przyczyny swojego naporu, żeby stopniowo ją przepracować. W dzisiejszych czasach nie można mówić: możesz spotkać się seksualnie z chłopcem lub dziewczyną tylko wtedy, gdy bierzecie ślub i życzycie sobie dziecka. Gdyby to mogło wyjść samo z siebie, a więc z założenia byłoby to łatwe do wypełnienia wśród nas, ludzi, to byłoby pięknie, gdyż wtedy oboje łączyliby dającą i otrzymującą miłość i ich szczęście małżeńskie pozostałoby niezakłócone. Ponieważ jednak pojedynczy człowiek przynosi z sobą w tę inkarnację mniej lub więcej życzeń seksualnych, dla większości ludzi wypełnienie tej zasady, o której była mowa jest wielkim przezwyciężeniem. Niektórym się to udaje. Zależy to od przyniesionych predyspozycji oraz od celu, który dany człowiek przyjął dla swojego życia. Innym to się nie udaje, bo przynieśli ze sobą odpowiednio działające programy. To jednak nie powinno prowadzić do wymówki, która brzmiałaby tak: „Przyniosłem ze sobą silne programy seksualne, a więc muszę praktykować seks. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 38 W końcu nie mogę tego po prostu stłumić”. Nie powinno się też tego uciskać, gdyż to, co jest uciśnięte, nie jest usunięte. Wciąż na nowo trzeba tutaj mówić, że wskazane jest również znalezienie korzenia nadmiernej seksualności, żeby usunąć tę podstawową przyczynę, z której napiera odpowiednia energia. Nie powinniśmy potępiać żadnego człowieka ani jego myślenia i postępowania, ale każdy ma możliwość stopniowego wysubtelnienia się analizując i przepracowując swój przyniesiony ze sobą świat programów, a nie rozbudowując go przez tak długie powtarzanie, że traci uczucie ważenia i mierzenia – sumienia i poświęca się życiu seksualnemu, bez oglądania się na to, jak czuje się wykorzystany partner, który w pewnych warunkach jest odsuwany na bok, czy będzie to w małżeństwie czy w związku seksualnym. Ten, kto ma sumienie, będzie się zawsze zastanawiał, co szykuje przez nadmierną seksualność sobie samemu i swojemu bliźniemu i czy to, co on robi, jest w zgodzie z jego szacunkiem dla siebie i szacunkiem wobec bliźniego. Związujące więzi są często motane przez seks. Czy ta „miłość” wystarcza, żeby założyć rodzinę i czy ta „miłość” przetrwa przy wychowywaniu dzieci? Czy ta „miłość” dotrwa aż do późnej starości? To wszystko możemy dziś wyczytać z liczby rozwodów. Ten, kto chce założyć rodzinę, powinien siebie zapytać: Co jest moim motywem? Żeby móc pielęgnować dobre małżeństwo i rodzinę potrzeba wewnętrznych skłonności; pociąg, który bazuje tylko na wymuszonej seksu- alności – nazwijmy ją krótko seksem – z pewnością nie jest dobrą bazą. Dobre małżeństwo wymaga dużej dawki tolerancji, wzajemnego zrozumienia, życzliwości, która ostatecznie jest dawaniem i otrzymywaniem, co ujawnia się później także w cielesnym połączeniu. Jest więc wiele wariantów przyjaźni między chłopcem i dziewczyną. Jeśli jest to prawdziwa przyjaźń, to połączenie między ludźmi nie jest ukształtowane przez seks. Jeżeli jest to przyjaźń seksualna, to ma ona różne cechy, o których już powiedziałam. Natomiast jeśli jest to rzetelna, głęboka, wewnętrzna sympatia bez masywnego życzenia pławienia się w seksie albo rozbudowania tego samego, to mogłoby się z tego narodzić dobre małżeństwo i rodzina, o ile się wie, jak należy je pielęgnować. Ten, kto wchodzi w związek partnerski albo małżeński i zakłada rodzinę powinien sobie uświadomić jaką odpowiedzialność na siebie bierze. Jak wiele bólu serca, wewnętrznej, a także zewnętrznej biedy idzie na konto lekkomyślnie zawartych małżeństw! Według konstytucji RFN małżeństwa i rodziny są pod specjalną ochroną państwa. Jak jednak wygląda to w rzeczywistości? Czy małżeństwo i rodzina są chroPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 39 nione przez państwo – i jakie małżeństwa? Dzisiaj jest tak, że niemal co trzecie małżeństwo jest rozwiedzione i zawiera się drugi, trzeci albo czwarty związek. Na krótki okres budują się rodziny, w których rodzą się dzieci. Wkrótce potem to małżeństwo, ta rodzina, rozpada się. Znam następujący przykład: młode małżeństwo bardzo długo życzyło sobie dziecka. To wspólnie wytęsknione, wymarzone dziecko przyszło na świat i ma teraz półtora roku. Obecnie mężczyzna niespodziewanie zostawił rodzinę i wziął sobie przyjaciółkę, do której się wyprowadził. Matka półtorarocznego dziecka jest teraz sama i zdana na pomoc socjalną, gdyż mężczyzna nie może w pełni utrzymać swojej rodziny, ani siebie jako rozwodnika. W konkretnym przypadku stawiam pytanie; Które małżeństwo, lub która rodzina, jest chronione przez państwo – pierwsze, drugie czy trzecie? Jak państwo wspiera np. osamotnioną teraz matkę z jej półtorarocznym dzieckiem. Czy wyjściem dla obojga ludzi jest pomoc socjalna? Jeśli tak, to oznacza to dla mnie skrzywdzenie. Przecież mężczyzna żyje z przyznaną mu prawnie częścią poborów razem z przyjaciółką, która być może dzieli z nim swoje zarobki. Kto dzieli je z samotną matką i dziećmi? Co na to mówi państwo? Czy w ogóle może coś powiedzieć? Czy może dochodzić praw dla opuszczonej kobiety i samotnej matki z dziećmi? Mężowie stanu, politycy, nie mogą na to prawie nic powiedzieć, gdyż oni, re-prezentujący państwo, a zarazem naród, nie są o wiele lepsi. Jeśli rzucimy okiem na prywatne życie niektórych polityków, to widzimy, że wielu z nich raz lub kilka razy się rozwiodło i dwa lub kilka razy wzięło ślub lub żyje z kochanką. U niektórych małżeństwo i rodzina istnieją na pokaz, a na boku utrzymują oni kochanki. Mężowie stanu, politycy nie muszą martwić się o swoje pierwsze, drugie lub trzecie małżeństwo po rozwodzie; ich dochody są w części tak wysokie, że mogliby sobie pozwolić na czwarty lub piąty rozwód i ewentualnie na jeszcze jedno małżeństwo. * Pytałam prawnika, jak można pogodzić takie zachowanie polityków z konstytucją. Odpowiedział mi: Dla konstytucji małżeństwo i rodzina są szczególnie wysokimi wartościami. Niemiecki trybunał konstytucyjny ustanowił, że konstytucja traktuje małżeństwo jako „z zasady nierozwiązywalną wspólnotę życiową”. W kodeksie cywilnym jest to wręcz wyrażone: „małżeństwo zawarte jest na okres życia”. Federalny Trybunał Konstytucyjny stwierdza dalej: „Jednakże partnerzy małżeńscy mogą być rozdzieleni w zadaniu utrzymania trwającej całe życie osobistej wspólnoty przez losowe lub też spowodowane zawikłania i przyczyny. Małżeństwa mogą się rozpaść, a prawo państwowe nie jest w stanie ich utrzymać ani z powrotem połączyć. Konstytucyjne prawo osłony nie uznaje jednak trwającego całe życie małżeństwa za abstrakcyjne, ale w takim kształcie jak odpowiada to panującym poglądom. W związku z tym konstytucja bazuje na pojedynczym »uświatowionym« cywilno-prawnym małżeństwie, do którego należy też możliwość, że małżonkowie... się rozejdą...” Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 40 Czy politycy są przykładami wypełnienia naszej konstytucji, którą ostatecznie reprezentują? Jak naród ma stać się lepszy, skoro mężowie stanu, politycy, są o wiele gorsi niż zwykli ludzie? Z pewnością instytucje kościelne pobłogosławiły również te małżeństwa. Czy Kościół katolicki, albo też ewangelicki zdjął z niektórych małżonków przysięgę wierności? Zamiast przywołać do etyki i moralności tych mężów stanu wyjaśniając im, że według chrześcijańskich zasad sakrament, a zarazem obietnica są obowiązujące, urzędnicy kościelni, którzy błogosławili te małżeństwa i przyjęli przysięgę wierności, siedzą z tymi politykami w pierwszych rzędach, „poszerzają swoje rzemyki modlitewne i wydłużają frędzle szat swoich” i dopuszczają do tego, że ci, którzy siedzą „na pierwszych miejscach na ucztach i w synagogach” włącznie z kościelnymi zwierzchnikami podobni są tym sprzed dwóch tysięcy lat, kiedy Jezus nazwał uczonych w Piśmie i faryzeuszy obłudnikami „którzy podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz pełne są kości trupów i wszelakich nieczystości”. Jak to brzmi w danym przez Kościół zobowiązaniu odnośnie małżeństwa, że powinno się dochować sobie nawzajem wierności „dopóki śmierć was nie rozłączy”? Jeśli nie przestrzegają już tego politycy, którzy kierują narodem i konstytucją, to kto ma się tego trzymać? Jest lepiej nie brać żadnego z nich za przykład. Ani kościelnych zwierzchników, ani mężów stanu, którzy w nazwy swoich partii włączają „Ch” – chrześcijańska. Czy zawarte w Kościele małżeństwo staje się tu etykietalnym oszustwem? Czy kościelna nauka odnośnie małżeństwa obowiązuje jedynie naród, a nie polityków? Bo przecież kościelni zwierzchnicy siedzą w najwyższych rzędach ze wszystkimi, którzy dopuścili rozbicie małżeństwa. Jak często mówi się o etyce, która sprzeciwia się moralnemu zachowaniu ludzi, a więc o nauce obyczajów? Gdzie się ona podziała, jeśli nie trzymają się jej ani politycy, ani kościelni urzędnicy? Etyka oznacza wg słownika etymologicznego Duden’a „zbiór norm i maksym obyczajowych, które leżą u podstaw świadomie odpowiedzialnej postawy”. Etyka narodu, a także etyka zawodowa, etyka postępowania pojedynczych osób – wszystko powinno wynikać z etyki chrześcijańskiej. Jeśli przyjmiemy to według sensu, a nawet całkiem dosłownie, zobaczymy, że obyczaje nie tylko upadają, ale już upadły. Droga młodzieży, każdy ma wolną wolę do przyjęcia wyższej etyki i moralno„Panujące poglądy” są w istotny sposób współkształtowane przez odpowiedzialnych polityków. Kiedy oni coraz mniej poważnie traktują podstawową zasadę małżeństwa, rozmywają ją w konstytucji, którą reprezentują. Coraz bardziej prezentują podstawowe wartości, których sami nie przestrzegają. Jeśli spada powszechna etyka i moralność, to oni w istotnym zakresie są współodpowiedzialni. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 41 ści, a więc zasad moralnego, obyczajnego zachowania. Ten, kto mówi o chrześcijańskiej etyce, a nie postępuje według niej jest najgorszym przykładem dla młodzieży. Jeśli chcecie przyczynić się do lepszego, etyczno-moralnego społeczeństwa, społeczeństwa z wyższymi wartościami, to nie patrzcie ani na mężów stanu, polityków, na ich zachowanie, ani na jakiegokolwiek innego człowieka, ale jak już powiedziano, na Jezusa z Nazaretu. Młody człowiek: Gabi, czy mogłabyś wskazać mi jeszcze raz kroki do rozwinięcia wyższych etyczno-moralnych wartości. Sądzę, że są one dla nas ważne. Prorok: Chętnie, Marcinie. Uprzytomnijmy to sobie jeszcze raz. Jak więc wyższe etyczno-moralne wartości mogą zostać rozwinięte przez małe kroki? Powtarzam: Staraj się słuchać twojego bliźniego i próbuj dać mu szczerą odpowiedź. Nie bądź taki ważny w rozmowie. Nie bądź mędrkiem, ale zastanów się, czy rzeczywiście dorosłeś do pytań i możesz pomóc i służyć odpowiedzią. Utrzymuj swoje ciało w czystości. Staraj się nosić czyste i porządne ubranie. Witaj innych ludzi otwartymi myślami i słowami i uświadom sobie, że także ty chcesz być tak witany: z jasną i otwartą twarzą. Jeśli jesteś w szkole lub w pracy, nie dowcipkuj na temat nauczycieli lub nauczycielek albo przełożonych ani na temat kolegów ze szkoły i z pracy. Czy chciałbyś, żeby śmiano się z ciebie? Jedz i pij obyczajnie i uświadom sobie, że to, co przyjmujesz z jedzenia i picia jest darem Stwórcy dla Jego ludzkich dzieci przez matkę Ziemię. Dobrze traktuj zwierzęta, rośliny, całą przyrodę, a więc podobnie jak ty chciałbyś być traktowany, gdyż wszystkie formy królestw przyrody czują i odczuwają ponieważ niosą w sobie życie, czucie i odczuwanie. Uświadom sobie, że matka Ziemia jest dawczynią dla twojego fi zycznego ciała. Ten, kto poważa sam siebie i utrzymuje swoje ciało w czystości ceni i poważa także matkę Ziemię. Nie będzie świadomie sprawiał cierpienia ani zwierzętom, ani roślinom. Będzie też cenił minerały i nie będzie ich wykorzystywał. Jeśli spotykasz człowieka – czy jest to znajomy, czy też obcy – nie poniżaj go, gdyż jaki on jest w tej chwili, tak jest utworzona jego aktualna świadomość; to jest jego indywidualność. Pojedynczy człowiek myśli i żyje tak, jaki sam jest; taki jest jego osobisty obraz, który on rysuje swoimi myślami i życzeniami, tak przedstawia Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 42 on siebie tobie i pozostałym ludziom; tak się też ubiera, tak kształtuje swoje mieszkanie; tak w nim żyje i zachowuje się. Każdy człowiek jest inny niż pozostali. To bycie innym nazywamy stanem świadomości poszczególnego człowieka. Także ty jesteś inny niż ten inny – drugi człowiek. Ty masz swój stan świadomości, on swój. Który jest „prawidłowy”? Według boskiego Prawa żaden, gdyż każdy wystawia na pokaz w mniejszym lub w większym stopniu swoje negatywne grzeszne skłonności, a więc to, co w nim „leży”, a zarazem się go trzyma. Dlatego każdy mówi, oskarża i osądza tylko ze swojej błędnej postawy i staje się przez to własnym sędzią. Jezus powiedział do tego: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni, gdyż jakim sądem osądzacie, takim was osądzą; i jaką miarą mierzycie, taką i was mierzyć będą”. Nie wysyłaj swoim bliźnim wypełnionych nienawiścią i zazdrością myśli, gdyż sam też nie chcesz, żeby inni tak wobec ciebie postępowali. Pozostaw swoim bliźnim wolność. Nie zmuszaj ich, żeby robili to, czego ty chcesz, albo co sam mógłbyś zrobić. Pomagaj swojemu bliźniemu, kiedy rozpoznajesz, że potrzebuje on pomocy, a on o pomoc cię prosi, ale nie rób z tego widowiska. Uczyń to w pełnej skromności i nie żądaj od niego nawet podziękowania. Nie wdzieraj się do świątyni, do królestwa twojego bliźniego, chcąc go zmienić w takiego, jakim sądzisz, że powinien by być. Zmień siebie i uzyskaj szacunek dla własnego życia. Wtedy uzyskasz też szacunek dla twoich bliźnich. Kiedy poznajesz przyjaciela lub przyjaciółkę, spytaj siebie w jakim celu. Czy celem jest seks mający zaspokoić twoje napierające życzenia? Spytaj wtedy siebie jak by było, gdybyś ty był tak wykorzystany? Dobry przyjaciel, dobra przyjaciółka, to ci, którzy niczego dla siebie nie żądają, ale dają i niczego za to nie oczekują. To są przyjaciele, na których możesz się zdać, ale ty sam musisz być również takim przyjacielem, taką przyjaciółką. Przyjaźnie na bazie seksualnej bez wzajemnego szacunku mogą przynieść krótkie partnerstwo, ale nigdy dobrego długotrwałego małżeństwa. Na dobre partnerstwo albo długotrwałe małżeństwo składa się więcej. Pytaj siebie wciąż na nowo: na czym bazuje twoja przyjaźń – na seksie czy na etycznej wartości wzajemnego szacunku. Do dobrego partnerstwa i małżeństwa należy wierność. Czy rzeczywiście możesz dochować wierności bliźniemu. Powiesz: „Tego nie wiem, gdyż nie mogę wiedzieć, co spotka mnie jutro”. Po wielu rozmowach z parami małżeńskimi mogę ci powiedzieć: Jeśli nigdy nie tracisz szacunku dla siebie samego i podobnie zachowuje się twój partner, to wiesz dzisiaj jak będziesz się zachowywał również jutro bez względu na to, kto lub co cię spotka. Do dobrego partnerstwa i małżeństwa należy więc prawdziwa wierność. Z prawdziwej wierności powinna wyrosnąć wyższa miłość. Miłość do siebie nawzajem, a nie miłość własna, która używa bliźniego jako obiektu – do podniesienia własnej wartości, Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 43 pokazania siebie, zaspokojenia zachcianek, wygodnictwa i wielu innych. Wyższa miłość jest radością na widok bliźniego, partnera, partnerki, którzy z racji szacunku dla siebie samych nigdy nie zaniedbają się ani w cielesnej estetyce, ani w odzieży, ani w rozmowie ze sobą, ani w towarzystwie. Usłyszeliśmy, że każdy ma swój obraz, który jest równy stanowi jego świadomości, ale jeśli ten obraz stanie się wypielęgnowanym, porządnym, reprezentacyjnym wizerunkiem, to może być – jeżeli oboje partnerzy tak postępują – ukochanym obrazem, który zarówno jedno jak i drugie zawsze chętnie ogląda, stara się okazać swoją miłość i być z nim. Z tego wynikają wierność i miłość. Bazą dobrego małżeństwa jest zawsze życzliwość, z której powstaje połączenie, a nie związanie. Dobre małżeńskie połączenie ukazuje się też w tym, że można ze sobą o wszystkim porozmawiać i że wspólnie kształtuje się małżeństwo i rodzinę. Wtedy można mówić także innym o własnym małżeństwie i partnerstwie, gdyż nie ma żadnych tajemnic, niczego dzielącego i wiążącego, nic, o czym pozostali nie mogliby wiedzieć. W dobrym małżeństwie panuje wolność; a wolność powstaje ostatecznie przez wierność, na bazie której jeden może zdać się na drugiego; jest ona niezmienna skoro nie została uzyskana i utrzymana przez seks, ale przez wspólne dążenie do wyższych wartości, których nauczał nas Jezus i którym dał przykład swoim życiem. Z tego powstaje między innymi pozytywna wymiana, np. w dobrych rozmowach, w byciu ze sobą i dla siebie; oboje partnerzy wnoszą we wspólnotę swoje wewnętrzne wartości, które zawsze mają charakter niewykorzystywania dla własnych celów i bezinteresowności; oni działają więc aktywnie nie tylko w swojej rodzinie, we wspólnocie mieszkaniowej lub innym wąskim otoczeniu, ale w wielkiej całości dla dobra wszystkich. W ten sposób prowadzą życie, które jest owocne, które sprawia, że są wypełnieni i szczęśliwi. Wtedy cielesne połączenie jest wprawdzie obecne, ale nie decydujące, gdyż nie jest wykorzystywane do utrzymania i związania partnerów, do odprężenia i innych celów. Takie małżeństwo jest otwarte dla wielkiej rodziny, w której osoby o podobnych poglądach wspólnie żyją i działają – podobnie jak w niebie, tak i na ziemi. Pomyślcie o tym wy, młodzi. Oboje: kobieta i mężczyzna, mają różne świadomości. Każdy stan świadomości, także wyższe, etyczno-moralne wartości, a więc maksyma naszego życia, odzwierciedlają się zawsze w obrazie. W wielu rozmowach doświadczyłam, że nie jest dobrze, gdy w małżeństwie żyje się bardzo blisko siebie. Byłoby o wiele lepiej – o ile jest to tylko możliwe – gdyby każdy partner miał swoje królestwo, a więc swój pokój, a więc swoje pomieszczenia, które mógłby indywidualnie ukształtować. Gdyby to było możliwe każde z partnerów powinno mieć swoją łazienkę. Kiedy na świat przychodzą dzieci byłoby dobrze, gdyby one także miały swoje małe królestwo. Każdy z nas – także Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 44 dzieci – ma swój osobisty, indywidualny obraz, który składa się z jego odczuwania, myślenia, mówienia, postępowania i chęci. Ten swój osobisty obraz wnosimy też w nasze mieszkanie, które przez to kształtujemy, tak jakby rysujemy. Kobieta jako żeńska zasada stworzycielska ma zgodnie z naturą inny obraz zachowania, ubierania się i mieszkania niż mężczyzna. Kobieta, matka, która zgodnie ze swoimi skłonnościami jest bardziej osobą kształtującą dom, albo która przebywa w mieszkaniu częściej i dłużej niż np. czynny zawodowo mężczyzna ukształtuje mieszkanie, pokoje, odpowiednio do swojego obrazu świadomości. To może być jeszcze całkiem dobre partnerstwo lub małżeństwo – ale jeśli kobieta urządza mieszkanie według swojego obrazu, a mężczyzna przychodzi do domu i wnosi swój obraz w obraz mieszkania kobiety kładąc coś tu lub tam albo coś przestawiając, co np. nie pasuje do obrazu mieszkania kobiety, wtedy dla kobiety jest to wciąż na nowo „mała szpileczka”. Te, jeśli traktować je oddzielnie, drobne przypadki mogą z biegiem czasu doprowadzić do nieporozumień, a później do masywnych kłótni. Wtedy jedno odrzuca drugie, co w pewnych okolicznościach może skończyć się rozejściem. Można temu zapobiec przez to, że każdy ma swoje królestwo, w którym może się indywidualnie wyrazić. Ten, kto ma szacunek dla siebie, będzie też szanował królestwa innych. Jeśli mężczyzna i kobieta przyswoili sobie najpierw drobniejsze, etyczno-moralne wartości, a następnie większe jak np. wierność i wyższa miłość, a co za tym idzie mężczyzna kocha obraz swojej żony, a kobieta obraz swojego męża, to uzyskują radość z siebie nawzajem, gdyż ich zachowanie jest ukształtowane przez wysoko stojące etyczno-moralne normy. Z tego wyrasta też odpowiedzialność w stosunku do dzieci. Ten, kto pielęgnuje tę świadomość wyższej etyki i moralności, niesie nie tylko odpowiedzialność za małą rodzinę, ale również w pracy jest dobrym odpowiedzialnym, na którego można się zdać. Tacy ludzie nie odcinają się od społeczeństwa; oni mają prawdziwych przyjaciół i dbają o te przyjaźnie. To są ludzie, którzy są kompetentni i wnoszą w społeczeństwo świadomość, która zbudowana jest na wewnętrznych wartościach, których dzisiejsze społeczeństwo już nie zna. Ludzie z wyższymi wartościami i ideałami nigdy nie powiedzą: „Moja żona lub mój mąż jest stary. Poszukam sobie młodszego partnera”. Dla tego, kto jest ukształtowany przez wyższe etyczne i moralne normy, każda pora życia będzie cenna. Chodzi tylko o to jak wykorzystuje się pory swojego życia. Zyskujemy w jesieni naszego życia tyle samo piękna, ile uzyskaliśmy kiedyś w lecie naszego bytu. Chodzi tylko o to, jak wykorzystujemy dni, co robimy z pór naszego życia. Ten, kto ma szacunek dla siebie nie żałuje ani wiosny, ani lata życia, gdyż wypełnił oba fragmenty życia. Ludzie z tymi wewnętrznymi wartościami pozostają sobie nawzajem wierni. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 45 Gdyby mężowie stanu byli w tym zakresie przykładem młodzież mogłaby na tym zyskać. Wtedy państwo nie potrzebowałoby tylko postulować ochrony małżeństwa i rodziny, bo mężowie stanu wiedzieliby, jak małżeństwo i rodzina mogą być trwałe i jak mogłyby być chronione we wszystkich zakresach życia. Młody człowiek: Gabi, uważam, że to, co powiedziałaś o przyjaźni, o stosunkach partnerskich, małżeństwach, rodzinach i seksie jest wyjątkowo ważne, żeby nie robić sobie złudzeń. To szczęście, że jest ktoś, kto może powiedzieć nam młodym co się dzieje i do czego może dojść w tych sprawach! Tu pasuje dobrze pytanie młodego prachrześcijanina, który prosił mnie o zadanie go. Brzmi ono: „Przez całe życie ojciec, matka, dziecko – czy mam się w to uwikłać?” Prorok: Dobra, nie uszkodzona rodzina naprawdę nie jest dożywotnim więzieniem, jak często myślisz. Rodzaj normalnego w naszym dzisiejszym społeczeństwie życia rodzinnego, to nie jest ta rodzina, o jakiej myślę. Więzy rodzinne powinny być łączące przez to, że rodzice dotrzymują sobie wierności. Jak już mówiłam, tam gdzie jest połączenie wierności, jest też wolność. Kiedy każdy ma swoją wolność, bo jedno drugiego może być pewne, wtedy mogą być też prowadzone dobre, bo otwarte rozmowy, z których wynika wzajemna pomoc. Wtedy jeden partner nie będzie też oczekiwał i żądał od drugiego nadmiernej seksualności, żeby odprężyć się lub zaspokoić za pomocą ciała partnera. Dzieci, które narodzą się z takiego małżeństwa będą też z pewnością wychowywane tak, jak postępują partnerzy. To czy dzieci będą postępować według mierników rodziców czy nie, powinno się pozostawić dzieciom, bo nikt nie wie, jakie skłonności one w sobie niosą. Być wolnym to nie znaczy pozostawić drugiemu wolność w nawiązywaniu innych, następnych związków partnerskich albo pozwalać sobie samemu na tak zwane „skoki w bok” lub coś podobnego. Wolność oznacza szacunek wobec innych i wobec siebie. Jeśli dzieci będą wychowane w tym duchu, to będą miały dobry start w życie. To czy wykorzystają tę możliwość znów pozostaje ich decyzją. Szczególnie małe dzieci pragną rodziców, którzy wzajemnie się rozumieją, którzy są dla nich, którzy zapewniają bezpieczeństwo i dom, w którym dzieci czują, że znajdą uwagę i, co też nie jest bez znaczenia, coś do jedzenia i picia. Także dorosłe dzieci – o ile tego zapragną – będą chętnie przychodziły do rodziców, bo dom rodzinny pozostanie ich ojczyzną, ale nie domem, w którym dokazywały przez całą młodość, często do wejścia w starszy wiek. W przyrodzie jest tak, jak powinno być w naszych rodzinach. Kiedy ptasie dzieci mogą latać, budują swoje własne gniazda. Kiedy nasze dzieci dorosną, powinny odpowiedzialnie wziąć w rękę swoje życie, to co przyniosły dla swojego Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 46 ziemskiego bytu. Jeśli mają dobry fundament, np. dom rodzinny i dobre wykształcenie, to chętnie będą przychodziły do rodziców w odwiedziny, żeby porozmawiać, ale nie będą dla nich na starość ciężarem. Chodzi więc wyłączenie o to, na jakiej bazie dwoje ludzi kształtuje swoje małżeństwo – na prawdziwej wierności czy na tak zwanej „miłości”, która często znajduje wyraz w pożądaniu seksualnym. Jeśli dwoje ludzi kształtuje swoje małżeństwo na bazie wierności, zrozumienia i wolność, to tak zwane „przez całe życie” nie jest zbudowane na uwięzieniu, ale na współistnieniu – na byciu także dla bliźnich, dla etyczno-moralnego społeczeństwa i dla wielkiego kręgu przyjaciół, a nawet wielkiego związku rodzinnego, w którym więcej rodzin działa dla wspólnoty i dla dobrego społeczeństwa. Młody człowiek: Następne pytanie: Jakie cele mogę sobie przyjąć w przyjaźni nie pozwalając na siebie wpływać z zewnątrz – przez fi lmy, reklamę, poglądy? Prorok: Zawartości i cele dobrej przyjaźni mogą wypłynąć tylko ze świata naszych uczuć i myśli w pytaniu: Co łączę ze słowem „przyjaźń”? Filmy, reklama, poglądy mogą nas poruszyć często w niezbyt pozytywnym sensie, bo tam gdzie przyjaźń zbacza na tory pożądania seksualnego nie ma już połączenia, które nadaje przyjaźni wartość, ale związanie z obiektem pożądania. Każdy ma swobodę samodzielnego „uszycia” swojego życia. Igłą i nicią jest to, co robimy z naszych uczuć i myśli. Tym wtedy jesteśmy. Młody człowiek: Seks przedmałżeński. Co o tym myślisz? Odpowiedź: To drażliwe pytanie, na które nie chciałabym odpowiedzieć ani tak, ani nie, dlatego że wiem o reinkarnacji, o tym, że mamy więcej wcieleń za sobą. W jednym z tych wcieleń mogliśmy nałożyć na siebie tak zwane programy żądz, które przyjęło także nasze duchowe ciało i które dusza zabrała po śmierci swojego ciała ze sobą w tamte subtelniejsze obszary, o ile to nazbyt ludzkie nie zostało oczyszczone. To, czego dusza nie oczyści w zaświatach, przynosi ze sobą w następne wcielenie. Jeżeli w konstelacji planet, która towarzyszy duszy w stawaniu się człowiekiem, program żądzy seksualnej jest bardziej aktywny, to młody człowiek, w którym wszystko gotuje się i kipi, nie może bez dużych trudności przeciwstawić się tym aktywnym i napierającym hormonom. Znów chodzi o to, jak się zachowamy w stoPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 47 sunku do tego nacisku – o to, czy pozwolimy hormonom wpłynąć na nasz system nerwowy, żeby potem odbyć akt płciowy obojętnie z kim, czy też młody człowiek przepracuje tą seksualność. To przepracowywanie, jak już mówiłam, ma miejsce w głowie, w rozumie, kiedy młody człowiek rozważa, co będzie miał z tego, że znajdzie sobie obiekt seksualny, kiedy pyta siebie, czy to jest jego etyczno-moralna linia życia, albo czy nie chciałby stopniowo uwolnić się od tych napierających życzeń seksualnych. Często jest też tak, że w powstałej przyjaźni jeden oczekuje od drugiego zaspokojenia seksualnego. Młody mężczyzna od młodej kobiety, a młoda kobieta od młodego mężczyzny. Wtedy każde musiałoby zadać sobie pytanie: Co z tego mamy? Jaki cel tym osiągamy? Czy chcemy się tylko zaspokajać, czy chcemy tworzyć małżeństwo lub partnerstwo? I dalej: Czy ono mogłoby funkcjonować dłużej na bazie pragnień seksualnych czy raczej powinniśmy sobie wspólnie uświadomić, że coś innego, jak np. dobra otwarta przyjaźń, mogłoby uwolnić nas od tych pragnień seksualnych, z czego rozwinąć się będzie mogło stabilne połączenie, w którym każdy zyskuje szacunek dla siebie i dla drugiego? Generalnie można powiedzieć, że we wszystkim, co robimy, chodzi o to – jak? To obowiązuje we wszystkich zakresach życia. Także w zakresie cielesności. Myślę, że ten, kto uważnie przeczyta to wydanie „Proroka” będzie mógł z pewnością znaleźć następne punkty zaczepienia, według których może się orientować, jeśli zechce. Dynamika młodości wyraża się w różnych aktywnościach, także w sporcie i zainteresowaniach różnego rodzaju. Szczególnie młodzi ludzie, którzy znajdują się w okresie „burzy i naporu”, mogliby zbudować sobie przez sport otwartą uczciwą i pełną zaufania przyjaźń. Również z przedstawicielami płci przeciwnej ponieważ sport i hobby często sprowadzają zainteresowanie na coś innego i płciowe „przyjemności” schodzą na dalszy plan. Młody człowiek nie powinien jednak w żadnym wypadku uciskać myśli i życzeń seksualnych przez sport lub hobby, ale je analizować, szukać korzenia swojego seksualnego naporu. Ważne też jest, żeby młody człowiek myślał o swoim dalszym życiu czy to w zakresie pracy, rodziny czy szczerej przyjaźni i o naszym społeczeństwie! Jeśli ma dobry krąg rozmówców, w którym może to wyartykułować, może z pewnością usunąć przez to niejedno życzenie seksualne. Młody człowiek: Spojrzenie na moją karteczkę mówi mi, że następne pytanie ma całkiem inny kierunek. Po wzlocie w społeczeństwo dobrobytu żyjemy teraz w rzeczywiście trudnych czasach: bezrobocie, zanieczyszczenie środowiska, wojny, choroby, AIDS, manipulacje genetyczne, korupcja w polityce itd. Człowiek czuje się taki bezPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 48 radny. Jakie może być z tego wyjście? Prorok: Ludzie bez przerwy pytają o wyjście z ciężkich sytuacji. Ogólnie przyzwyczailiśmy się do tego, żeby widzieć innych jako winnych i zarzucać im niezdolność, niepowodzenie itp. Jak długo jednak pokazujemy palcem na innych wszystko zostanie tak jak jest. W falowaniu, we wzlotach i upadkach będą się dalej posuwać bezrobocie, zanieczyszczenie środowiska, wojny, choroby, manipulacje genetyczne, klonowanie i korupcja. Raz czuje się podmuch w górę i wtedy znów idzie lepiej. Kto lub co powinno się zmienić, żeby ten pozytywny podmuch w górę trwał dłużej? Czy mają zmienić się tylko ci, którym przypisuje się odpowiedzialność za tę całą mizerię, czy też pojedynczy człowiek powinien postawić sobie zadanie stania się innym, niż jest w tej chwili, przyswajając sobie wyższe etyczno-moralne normy? Młodzież mogłaby dążyć do dobrego wykształcenia i poznania zawodu, który każdy mógłby nasycić jakością, a zarazem świadomością, którą wnosi w społeczeństwo – nie po to, żeby łokciami przepychać się po szczeblach drabiny sukcesu, ale żeby służyć uczciwą umiejętnością bliźniemu, a także uczciwemu wspólnemu dobru, dobru wszystkich. Człowiek wysoko stojący w zakresie etyczno-moralnych wartości nigdy nie włączy się w klikę korupcji, ale będzie zarabiał pieniądze poprzez dobre wykonywanie zawodu. Będzie także dla natury, będzie szanował życie zwierząt, roślin i minerałów w rozpoznaniu, że szczególnie zwierzęta mają najdelikatniejsze odczuwanie i często doznają więcej niż gruboskórny człowiek. Ten, kto wysoko stoi etycznie wie, że wojny nie są przypadkiem, ale że być może przedstawiają one problem generacji, gdyż ten, kto wierzy w reinkarnację wie, że zasiane zostały walki i pola bitew, które tworzą znów magnes dla tych, którzy nie przeistoczyli swojej wojowniczej żyłki w pokój. Zwalczać wojnę wojną, to znaczy kiedyś znów ruszyć na następną wojnę. To dotyczy nie tylko jednego kraju, ale także poszczególnych osób. Choroby nie przychodzą przypadkowo. One pochodzą z „retorty” przyniesionych w to życie błędnych postaw, słabości, błędów, a więc z tego, co grzeszne, czego człowiek nie usunął w poprzednich reinkarnacjach i w obecnym bycie, ale przez życzenia i myśli żywił i w ten sposób przywołał swój los – chorobę, biedę, cierpienie i wiele więcej. Wielu ludzi nie jest więc zaklinaczami wężów, ale karmicielami węża – losu. Karmimy nasz los wciąż tym samym pożywieniem, które wypływa z naszego czucia, myślenia, mówienia i postępowania. Wszystkie niezgodności, wszystkie odchylenia od normy takie jak: zanieczyszczenie środowiska, manipulacja genetyczna, klonowanie, korupcja i wiele więcej wyskoczyły z utworzonego przez nas świata życzeń. A może myślisz Marcinie, że pochodzą one od Boga? Nie ma przypadPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 49 ków ani „przypadkowego” bezrobocia. Ciągle musimy pytać: Co u poszczególnego człowieka leży u podstaw? Nie można zepchnąć tego po prostu na przedsiębiorcę albo na polityków, którzy ostatecznie zostali wybrani przez wielu bezrobotnych przyglądających się przez długi czas temu, co dzieje się w gospodarce i w polityce i jak tam obchodzą się z odpowiedzialnością. Z tego konglomeratu ego wybrnąć może tylko poszczególny człowiek, który zjednoczy się z myślącymi podobnie – nie po to, żeby oddawać cios tą samą bronią lub odpłacić tą samą monetą, ale żeby posłużyć się wreszcie Kazaniem na Górze pojmując sens zawartych w nim nauk. To właśnie w sensie Kazania na Górze leży możliwość ustabilizowania systemu gospodarczego – który jednak może być praktykowany tylko przez wyżej etyczno i moralnie stojące społeczeństwo. Dlatego ludzie powinni zacząć starać się o budowanie wyższych obyczajowych wartości. Szczególnie młodzież jest do tego wezwana. Młody człowiek: W młodzieży leży więc szansa na lepszy świat! Gabi, myślę, że w zasadzie nie jest to wcale takie skomplikowane. Przecież cały czas chodzi o to, żeby nie pokazywać palcem na innych ludzi, ale uderzyć się we własną pierś i zapytać: Czego chcę i jak tego dokonam? Naprawdę zrobiło się dla mnie jasne, jak ważne jest Kazanie na Górze dla rozwoju całej ludzkości, gdyż z Kazania na Górze wynikają, jak powiedziałaś, etyczno-moralne normy dla wysoko stojącego społeczeństwa. A tam, gdzie żyje się i pracuje według Kazania na Górze, daje się zbudować dobrze funkcjonujący system gospodarczy. Istnieje już przecież cała grupa ludzi, która tego próbuje. Kazanie na Górze nie mówi jednak o dyscyplinach sportu związanych z walką, które nastawione są na samoobronę. Mimo to stawiam w swoim i wielu moich przyjaciół imieniu pytanie: Czy techniki walki, w których uczy się samoobrony, są przeciw Kazaniu na Górze? Przy dążeniu do wyższych etyczno-moralnych norm pytanie poszerza się: Czy można się bronić, czy trzeba nadstawiać drugi policzek? Prorok: Z dyscyplinami sportu, w których uczy się samoobrony, jest następująca sprawa. Czy myślisz, że siła leży tylko w mięśniach i w taktyce walki czyli poruszania się? Ten, kto coraz bardziej orientuje się według Przykazań Bożych i Kazania na Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 50 Górze wie, że nie ma przypadków, które nas trafi ają. Nadstawiać drugi policzek, to nie znaczy po prostu powiedzieć „tak” na bicie, gdyż także Jezus powiedział do pachołka, który go bił, mniej więcej tak: Jeśli nieprawdą było to, co powiedziałem, udowodnij to, a jeśli była to Prawda, to czemu mnie bijesz. Jezus nie bronił się bronią albo szczególną metodą walki. On użył słowa. Moglibyśmy teraz powiedzieć: to nic nie dało. Musiał przecież zawisnąć na krzyżu. Nie wiemy jednak, czy nie dało to czegoś temu, do którego On to powiedział. Jego śmierć na krzyżu nie była żądaniem jednego człowieka, ale podburzonego tłumu. Drogą krzyżową i ukrzyżowaniem Jezusa były i są grzechy tych, którzy wtedy Go nie zrozumieli i dziś Go nie rozumieją. Jezus cierpiał jako niewinny, żeby przynieść winnym iskrę wolności, iskrę zbawczą. Żaden z nas, ludzi, nie jest doskonały. Dlatego nie powinniśmy rzucać kamieni na bliźnich, ale uzbroić się siłą wiecznego Ducha i z pełnym zaufaniem oddać się temu, który jako jedyny wie jak nas chronić, Chrystusowi w nas, gdyż On wie, co jest dobre dla naszej duszy. Jeśli wy, młodzi, uczycie się techniki walki, a jesteście na drodze do wyższych etyczno-moralnych wartości, to spróbujcie nie wykorzystywać jej do pokonania „wroga”, ale wystąpcie wobec niego z jednej strony siłą słowa, a z drugiej dobrze wytrenowanym ciałem – nie żeby zadać mu ból, ale żeby wskazać mu granice choćby nawet przez chwyt, który go jednak nie zrani, ani nie przyniesie cielesnego cierpienia. Przytrzymać ręce, odepchnąć ciało, to nie znaczy odciąć mieczem ucho, jak Piotr zrobił to jednemu z żołnierzy. Widzimy z tego, że w całym prawie Bożym nie ma „nie”, ale jest pomoc, żeby wyprowadzić i rozpoznać z tego, co daje grzeszne – napięcie sił i skoki ego. Nie znaczy to więc „nie rób tego”, ale „spytaj siebie, co chciałbyś tym osiągnąć i co będziesz z tego w końcu miał na dalsze ziemskie życie”. Duch Boży dał nam przykazania, a nie zakazy. Młody człowiek: Gabi, dni byłyby takie piękne, gdybyśmy my, ludzie, je wykorzystywali i to według przykazań Bożych, żeby utrzymywać nawzajem pokój! Sam po sobie widzę, że są dni, które przebiegają harmonijnie. Ale potem wchodzi w moje myśli coś, co jest niszczycielskie i niedobre. Kiedy tak patrzę na piękno tej ziemi, na rośliny, zwierzęta, drzewa, ale także na to, co sprawia przyjemność: słońce, świeże powietrze, pytam siebie często: Skąd to wszystko się wzięło? Czy zostało nam podarowane, żebyśmy łatwiej mogli przejść bolesną szkołę życia? Natura jest taka piękna i sama z siebie pokojowa. To źle, że my, ludzie, tak wiele z tego niszczymy. Tym bardziej przeraża mnie, kiedy u siebie odkrywam takie ogólne niszczycielskie skłonności. Skąd to pochodzi? Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 51 Prorok: Odczuwasz bardzo subtelnie, skoro mówisz, że w naszym życiu są piękne i znowu nieładne dni. To są wzloty i upadki w naszym życiu, które przebiega jak fale. Falowanie życia, które w pewnych dniach wznosi nas w górę, pozwala nam rozpoznać, że nasz ziemski byt jest piękny i trwały, kiedy w dolinie fali zwalczamy nasze niskie skłonności – jak już mówiłeś, niszczycielskie zapędy – nie w walce z naszym bliźnim, ale z sobą samym w pytaniu: Skąd przychodzą te doliny fal? Powierzchownie można by powiedzieć: One leżą w genach, u jednego więcej, u drugiego mniej. Gdyby dokładniej zanalizować tę wypowiedź, to wyłoniłoby się przy tym znowu pytanie: Kto je tam włożył? Gdybyśmy prześledzili całą historię ludzkości, to wciąż jeszcze stałoby przed nami pytanie: Kto włożył w geny to niszczycielskie, niedobre? W tej analizie, której nie powinniśmy odsuwać „tajemnicami” Boga – gdyż Bóg nie ma tajemnic, te tylko my Mu je przypisaliśmy – trafi libyśmy na reinkarnację, na to, co spowodowaliśmy w poprzednich egzystencjach i czego jako człowiek lub dusza w krainach oczyszczania nie usunęliśmy. To nieoczyszczone, a więc niszczycielskie, żądne władzy, niedobre, złe skłonności, które ze sobą przynieśliśmy i które poprzez geny kształtują nasze nowe ciało, mogą w tym życiu częściowo lub całkowicie się ujawnić. Kto więc subtelnie czuje, ten odkrywa siebie samego. Szczególnie wiosna, rozwijanie się roślin, rozkwitanie drzew, żywotność zwierząt, rozgrzewające promienie słońca i świeże powietrze przybliżają nam życie. Wyobraź sobie, że ziemia byłaby teraz naga i kamienista jak pustynia bez wspaniałych strumieni i wodospadów, bez mórz, rzek i jezior, bez roślin, zwierząt i drzew – co by to było za życie. Tak skąpi i kamieniści jak planeta bylibyśmy także my, ludzie. A jednak tak nie jest – a może należałoby powiedzieć j e s z c z e nie jest. Czyż wielu ludzi nie ma jednocześnie skąpej kamienistej świadomości, która przypomina jałową pustynię? Wielu patrzy tylko na zniszczenie tego piękna, tego, co Bóg podarował swoim ludzkim dzieciom: wspaniałej ziemi, ze wszystkimi jej formami życia, prawdziwego szafi ru w materialnym kosmosie. Piękno ziemi należy do naszego życia. Jeśli jednak nie umiemy żyć, to niszczymy wszystko, co jest w ziemi i na ziemi – a w końcu siebie samych. Na tej drodze jest ludzkość. Wyniszcza samą siebie, gdyż wszystko zatruwa i niszczy, włącznie z ochronnym płaszczem – atmosferą. Gdybyśmy naprawdę wierzyli w Bo ga, a nie tylko mówili, że wierzymy, to uświadomilibyśmy sobie, że Bóg podarował nam, swoim ludzkim dzieciom, wspaniały szafi r, ziemię, żebyśmy rozpoznali we wszystkich szczegółach Jego miłość i Jego święte działanie w świadomości, że jesteśmy nie tylko dziedzicami tej wspaniałej ziemi ze wszystkim, co na niej i w niej żyje, ale także dziedzicami odwiecznej ojczyzny, która jest nieskończenie bardziej piękna niż ten szafi r – ziemia z jej Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 52 roślinami, zwierzętami, drzewami, powietrzem, wodami i rozgwieżdżonym niebie. Bez tego wszystkiego ludzkie życie nie byłoby możliwe. Gdybyśmy rozpoznali, że o wiele większe światło, Chrystus w naszej duszy, wyprowadza nas poza naszą fi zyczną śmierć w wieczne światło, w absolutne źródło wiecznego bytu, to nie mówilibyśmy tylko, że wierzymy w Boga – robilibyśmy wtedy to, czego chce Bóg. Ten, kto raz zada sobie trud przeanalizowania, czego chce Bóg, nauczy się rozpoznawania w głębi słów Kazania na Górze prawdziwego życia, ale także tego, że w Kazaniu na Górze zawarty jest „cud gospodarczy”, który jest nie do prześcignięcia i nie do zgaszenia, który nie zna bezrobocia, ale ukazuje, że w rodzinach, we wspólnym życiu, w społeczeństwie, w gospodarce ewolucją są tylko wspólnota i jedność. To, co właśnie nazwałam „cudem go spodarczym”, to prachrześciajński sy st em gospodarczy, który krótko mówiąc bazuje na urzeczywistnieniu zasad Kazania na Górze Jezusa i w którym w związku z tym nie pracuje się, dążąc do własnych korzyści i siłami ego pojedynczych ludzi, jak to jest dokładnie przedstawione w czwartym wydaniu „Proroka”. Ty, Marcinie, i wy, młodzi, jesteście jak słowo na to wskazuje – młodzi. Jeśli chcecie, poświęćcie czas na zgłębienie Kazania na Górze w głębi jego słów – i nie czytajcie tylko samych słów – wtedy rozpoznacie, że właśnie Kazanie na Górze jest praktycznym wprowadzeniem w wyższe życie na ziemi. Wielu ludzi, szczególnie urzędnicy instytucji kościelnych, określają Ka zanie na Górze jako utopię, jako formę życia, której nie może być na ziemi. Dokładnie je rozpatrując jest ono dla ziemi, ale nie dla współczesnego społeczeństwa, a więc nie dla tego świata z jego głodem władzy, żądzą walki, wykorzystywaniem, z jego super bogaczami i najbiedniejszymi z biednych. Kazanie na Górze uczy nas we wszystkich szczegółach tego, co również nasze państwo, Republika Federalna Niemiec, postuluje w swojej konstytucji. Gdyby państwo działało zgodnie ze swoją własną konstytucją, to nasz kraj zbliżyłby się też o kilka kroków do Kazania na Górze. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 53 Zasady wiary i życia prachrześcijan w Życiu Uniwersalnym Wierzymy w Boga, wiecznego Ducha, który przenika nieskończoność i jest we wszystkim i we wszystkich niepodzielnym wszechobecnym życiem. Wierzymy, że Bóg jest potężną siłą stwórczą i źródłem stwórczym, strumieniem, w którym żyją wszystkie istoty światła i królestwa przyrody. Wierzymy, że potężna siła stwórcza, źródło całego bytu jest we wszystkich składnikach królestw przyrody: w minerałach, w roślinach i zwierzętach. Wierzymy, że potężna siła stwórcza, źródło całego bytu, jest światłem i życiem we wszystkich ciałach niebieskich kosmosu. Wierzymy, że potężna siła, wspaniały Duch Boży jest miłością we wszystkim, wszechobecną i pulsującą siłą we wszystkich duszach i ludziach. Wierzymy w Jednego Jedynego, w Boga, naszego odwiecznego Ojca miłości, którego dziećmi są wszystkie istoty, ludzie i dusze. Wierzymy, że Bóg Ojciec jest uosobioną istotą miłości, którą my wszyscy jako czyste istoty znów zobaczymy twarzą w twarz. Wierzymy, że Chrystus, Syn Boży, jest współrządcą nieba, który siedzi po prawicy Ojca. Wierzymy, że zostaliśmy stworzeni przez Boga jako czyste i wolne istoty, z których kilka obciążyło się przez myśl upadku i pociągnęło za sobą w obciążenie następne świetliste istoty, przez co świetliste ciała duchowe coraz bardziej się zaciemniały, osłaniały i zagęszczały przez to co grzeszne i w końcu stopniowo stały się ludźmi. Wierzymy w praegzystencję duszy, która powróci przez bardziej wysubtelnione obszary oczyszczania i stanie się znowu czystą istotą, bo jako czysta istota została stworzona przez Boga i obciążyła się z powodu upadku. Wierzymy w wieczne życie i w to, że wszystkie dusze powrócą do królestwa Bożego krok po kroku przez Jezusa, Chrystusa, naszego Zbawiciela. Wierzymy, że wszyscy ludzie i dusze są braćmi i siostrami i spoczywają w wielkim Duchu miłości, w Bogu, naszym Ojcu. Wierzymy, że każdy człowiek jest świątynią Boga i we wszystkich mieszka Duch Chrystusa Bożego, który jest Duchem wolności. Wierzymy w Jezusa, Chrystusa Bożego, Syna odwiecznego Ojca, który jest Zbawicielem wszystkich dusz i ludzi. Wierzymy w czyste, naturalne poczęcie człowieka Jezusa. Wierzymy w słowa Jezusa, Chrystusa, że staniemy się znowu podobieństwami Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 54 Ojca, który ujrzał nas i stworzył jako czyste istoty i którego znów zobaczymy, gdy nasze duchowe ciało rozpromieni się czyste i doskonałe jako podobieństwo odwiecznego Ojca, który uosabia też zasadę Matki, gdyż Bóg, wszechobecny Strumień zawiera obie zasady, zarówno ojca jak i matki. Wierzymy, że Jezus, Chrystus, nasz Zbaw iciel już przed dwoma tysiącami lat rozpoczął prowadzenie wszystkich dusz i ludzi z powrotem i że wszyscy wrócimy przez Chrystusa, naszego Zbawiciela. Wierzymy, że nie dotrzemy do odwiecznego Ojca bez Zbawiciela wszystkich dusz i ludzi i że siła zbawcza, która działa we wszystkich duszach i ludziach jest dla każdej duszy i dla każdego człowieka wsparciem, podporą i prowadzeniem do wiecznego domu Ojca. Jest Drogą, Prawdą i Życiem. Wierzymy w obszary oczyszczania, gdzie żyją obciążone dusze, żeby albo stopniowo wchodzić do królestwa Bożego, albo powracać na ziemię, żeby stać się człowiekiem. Wierzymy w reinkarnację, we wcielanie się ciężko obciążonych dusz, które jako ludzie mogą w krótkim okresie ziemskich lat oczyścić i naprawić wiele rzeczy, co jako dusze mogłyby uczynić dopiero po długich cyklach; wierzymy w reinkarnację świetlistych dusz, które stają się ludźmi, żeby na ziemi służyć Temu, któremu należy się wszelka cześć i chwała. Wierzymy w prawo siewu i zbioru – to, co człowiek sieje, będzie zbierał. Wierzymy w wielką łaskę i miłosierdzie Boga, które wspierają nas i pomagają na czas rozpoznawać nasze grzechy, żałować za nie, oczyszczać i więcej ich nie czynić, zanim nasze grzechy wrócą do nas jako cios losu. Wierzymy, że będziemy mogli powrócić bez następnych reinkarnacji do naszej prawdziwej ojczyzny, do wiecznego bytu, jeżeli z pomocą naszego Zbawiciela wykorzystamy dni żałując za to, co grzeszne, oczyszczając i więcej tego nie czyniąc. Wierzymy, że nie istnieją przypadki, że przez reinkarnację nasz ziemski byt zyskuje na znaczeniu i że ona odpowiada nam na pytania, dlaczego jesteśmy na tym świecie i dlaczego różne rzeczy są takie, jakie są. Rozpoznajemy przyczyny, kiedy włączamy prawo siewu i zbioru w przebieg reinkarnacji, przy czym każdy powinien pomagać nieść ciężar innym. Wierzymy w Dziesięć Przykazań Bo żych danych przez Mojżesza i w Kazanie na Górze Jezusa. Wierzymy, że tylko aktywna wiara, to znaczy wypełnianie Dziesięciu Przykazań i Kazania na Górze pozwoli nam stać się jednym z Chrystusem. Aktywna wiara, która prowadzi do życia z Chrystusem oznacza dla nas, prachrześcijan, także rozpoznawanie naszych grzechów, żałowanie za nie z pomocą naszego Zbawiciela, proszenie o przebaczenie, przebaczanie naszym bliźnim, naprawianie szkód, o ile jest to jeszcze możliwe i nieczynienie więcej tych rozpoznanych i oczyszczonych Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 55 przez nas grzechów. W niepopełnianiu więcej grzechów leży stopniowe spełnianie woli Bożej, którą ukazał nam Odwieczny w Dziesięciu Przykazaniach i Jezus w Kazaniu na Górze. Wierzymy w głęboką wewnętrzną modlitwę w cichym pomieszczeniu i w pomoc Chrystusa Bożego przez modlitwę. Wierzymy, że wszystko zagęszczone rozwiąże się, żeby znów stać się tak subtelnym, jak to było w wewnętrznym bycie od prapoczątku. Wierzymy, że Jezus, Chrystus Boży, ustanowi królestwo pokoju na ziemi i że oczyszczona i coraz bardziej prześwietlająca się ziemia stopniowo wejdzie w świetlistą substancję wiecznego bytu. Wierzymy, że Bóg jest jedynym ży ciem, do którego dążymy przez Chrystusa i z Chrystusem przez urzeczywistnienie Jego nauki, gdyż On wezwał nas do tego jako Jezus następującymi słowami: „Każdy więc, kto słucha słów Moich i wypełnia je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce. I spadł deszcz ulewny, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, ale nie zapadł się on, gdyż był postawiony na opoce. A każdy, kto słucha słów Moich i nie wypełnia ich przyrównany będzie do męża głupiego, który zbudował dom swój na piasku. I przyszedł deszcz ulewny i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, a on zapadł się i wielki był upadek jego”. Dążymy do życia w Bogu czyniąc to, czego chciał Jezus, żeby zmartwychwstać przez Chrystusa i z Chrystusem, żeby wejść do serca Boga, do królestwa pokoju. Wierzymy, że tylko przez pokój, a nie za pomocą broni może powstać pokój między narodami. Wiara i życie są dla prachrześcijan jednością. Bez aktywnej wiary, a więc wypełniania krok po kroku Dziesięciu Przykazań i Kazania na Górze nie ma życia w Bogu. W co nie wierzą prachrześcijanie Nie wierzymy, że Duch Święty jest osobą. Nie wierzymy w karzącego Boga. Nie wierzymy, że Bóg stwarza duszę dopiero przy poczęciu dziecka. Nie wierzymy w miejsce, które określane jest jako piekło albo wieczne potępienie. Nie wierzymy w zmartwychwstanie ciała. Nie wierzymy w ponad naturalne poczęcie przez Ducha Świętego. Nie wierzymy w cielesne wniebowzięcie Maryi. Nie wierzymy w Kościół, który sam zbawia. Nie wierzymy w kościelne instytucje bez względu na to czy nazywają się katoPismo Prawdy „Prorok” nr 10 Strona 56 lickimi, czy ewangelickimi. Nie wierzymy w dogmaty, sakramenty i kulty. Nie wierzymy, że można być zbawionym tylko przez wiarę bez wypełniania Przykazań Bożych. Nie wierzymy, że Boga można znaleźć w budynkach z kamienia, gdyż każdy człowiek jest świątynią Boga. Nie wierzymy w chrzest niemowląt, bo przecież Jezus sam powiedział: „Najpierw nauczajcie, potem chrzcijcie”. Nie wierzymy, że podczas wieczerzy konieczne są hostia i wino; Jezus podjął swoich apostołów skromnym posiłkiem i powiedział mniej więcej tak: Czyńcie to na Moją pamiątkę. Nie wierzymy w „Ojca Świętego”, papieża, ani w hierarchię i tytuły kardynałów, biskupów, proboszczów i kapłanów. W Biblii, w którą powinni wierzyć także protestanci i katolicy jest napisane: „Jezus powiedział: Nikogo też na ziemi nie nazywajcie Ojcem; gdyż w niebie jest ten jedyny, który jest waszym Ojcem, albowiem kto wywyższa siebie samego, będzie poniżony, a kto w samym sobie jest pokorny, będzie wywyższony”. Biblia, w którą wierzą protestanci i katolicy sama podaje odpowiedź, dlaczego nie wierzymy w tytuły, takie jak kardynał, biskup, proboszcz, kapłan itp. Tam jest napisane: „(…) faryzeusze (…) posłali do Jezusa swoich uczniów wraz z ludźmi Heroda. Oni mówili: Mistrzu, wiemy, że jesteś prawdziwy i nauczasz drogi Bożej prawidłowo, i nie pytasz o nikogo; bo nie zwracasz uwagi na uznanie ludzi”. Nie wierzymy w nieomylność człowieka. Nie wierzymy w świętych. Nie wierzymy, że przez tak zwane namaszczenie chorych (ostatnie namaszczenie) albo przez spowiedź na łożu śmierci mogą być w ostatniej chwili zmazane wszystkie grzechy. Nie wierzymy w odpuszczenie grzechów przez kapłana. Nie wierzymy w poświęcone przez kapłana przedmioty. Nie wierzymy, że przez życie klasztorne i odsunięcie się od ludzi można znaleźć Boga. Nie wierzymy w pielgrzymki i miejsca pielgrzymek. Nie wierzymy w relikwie i czczenie obrazów. Nie wierzymy, że przez nabycie odpustu można wykupić się od grzechu. Nie wierzymy, że moglibyśmy zdobyć serce Boga przez ofi arowywanie świec i ich zapalanie albo przez ofi arowanie pieniędzy. Ten, kto kocha Boga, odwiecznego Ojca i Chrystusa, Jego Syna, ten czyni to, czego chce Bóg, a nie to, czego chcą ludzie. Pismo Prawdy „Prorok” nr 10 Informacje na temat naszych publikacji można uzyskać pisząc na adres: Życie Uniwersalne skr. poczt. 22 00-952 Warszawa 40 www.sklep.zycie-uniwersalne.org.pl Wydanie „Prorok” jest bezpłatne. Będziemy wdzięczni za wsparcie finansowe. Oto nasze konto: PL37 1240 1301 1111 0010 5484 3032 BIC/SWIFT: PKOPPLPW